Wycieczka do Paryża, na którą zabierałem rodziców, była częstym tematem rozmów przy stole w trakcie licznych uroczystości rodzinnych. Duże emocje budził fakt, że nie tylko po raz pierwszy w życiu mieliśmy zobaczyć stolicę Francji, ale wyjazd odbywał się w bardzo szczególnym okresie – miesiąc po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.
Paszport kontra dowód
– Nie boisz się jechać tak bez paszportu? – zapytał mamę wujek
– Przecież w telewizji mówili – odpowiedział za mamę tata – że paszporty nie są już potrzebne!
– Telewizja kłamie! – zaśmiał się wujek – Ja czytałem natomiast, że szczególnie w tym pierwszym okresie po rozszerzeniu Unii lepiej mieć paszporty, bo po prostu służby celne innych krajów nie znają jeszcze naszych dokumentów!
– Też o tym słyszałem – potwierdziłem zdecydowanie
– Wiesz, Jacku – kontynuował wujek – Przecież ci celnicy, to nie jakaś tam inteligencja, tylko normalni wyrobnicy, ja bym na twoim miejscu postarał się o paszport dla Ewy.
– Sądzę, że nie ma takiej potrzeby! – uciął dyskusję tata głuchy na wszelkie racjonalne argumenty.
Tata prawdziwy Europejczyk
Paszporty, kontrole graniczne, wszystko to teraz wydaje się zamierzchłą przeszłością, niemal tak odległą, jak panowanie Mieszka I. Jednak przed kilkunastu laty, gdy ledwo co staliśmy się pełnoprawnym członkiem wspólnoty europejskiej, możliwość podróżowania jedynie z dowodem osobistym w kieszeni, jawiła się jako baśń z tysiąca i jednej nocy. Każdy do tej informacji, tak jak wujek, podchodził ostrożnie i na wszelki wypadek brał ze sobą w podróż zagraniczną cały plik dokumentów. Każdy, za wyjątkiem taty, który co prawda sam posiadał ważny paszport, natomiast uparł się, że mamie nie wyrobi i już!
Straszni francuscy celnicy
– Co zrobisz, jak Ewy nie wpuszczą? – zapytała się ciocia – Biedna tydzień spędzi na lotnisku?!
– Tak, tak na pewno będzie! – cokolwiek histerycznie zawołała Najmłodsza Siostra – Tata zupełnie nie zdaje sobie sprawy, jak straszni są francuscy celnicy!
Nie wiem czy Najmłodsza miała jakieś traumatyczne doświadczenie z francuskimi celnikami, ale była jedną z niewielu osób przy stole, która regularnie jeździła do Paryża i tata, który trwał przy swoim, niczym granit, pod wpływem jej uwag, zaczął nieznacznie kruszeć.
Paryż kontra Wieś
Widząc jego wahanie, wujek postanowił kuć żelazo, póki gorące:
– Załatwianie formalności paszportowych nie jest takie skomplikowane. Zabierz Ewę do urzędu i…
– Tak, tak, koniecznie – zawtórowała Najmłodsza – Lepiej nie narażać się strasznym francuskim celnikom!
– Nie wiadomo czy nie jest za późno…. – tata wyraźnie się wahał – Na paszport czeka się miesiąc, a my nie mamy aż tyle czasu?!
– Może terminy nie będą aż tak odległe? Co ci szkodzi pójść w poniedziałek i się zapytać?
– W poniedziałek? – zaniepokoiła się mama – W poniedziałek nie ma mowy!
– Dlaczego??! – zdumiał się wujek, ciocia oraz większość obecnych zasiadających przy stole
– Bo w poniedziałek jadę na Wieś!
– Ojej, oni was nie wpuszczą, ci straszni francuscy celnicy! – jęknęła Najmłodsza
– Wyrobienie paszportu jest tak ważne, że chyba możesz przesunąć wyjazd na Wieś? – zaciekawił się wujek
– No tak, nie pojadę na Wieś!
Teraz mama wpadła w czarną rozpacz. Konieczność odłożenia wyjazdu na Wieś była dla niej straszniejsza, niż najstraszniejsi francuscy celnicy.
Głos rozsądku
Przez moment wydawało się, że wyjazd na Wieś może przekreślić plany podróży do Paryża. Na szczęście i moi rodzice potrafią niekiedy myśleć rozsądnie. W poniedziałek jednak pojechali do urzędu, wszystkie formalności załatwili w ciągu pół godziny lub nawet krócej, a mama pojechała na swoją ukochaną Wieś ledwie dwie godziny później niż planowała.
– I wiesz co?! – pochwalił mi się później ojciec – Wydanie paszportu dla osób w naszym wieku kosztuje tylko 5 zł, czyli cenę znaczka skarbowego!
Straszni celnicy francuscy zgrzytali zębami z bezsilnej złości, sfrustrowani brakiem pretekstu do zatrzymania mamy na granicy. Natomiast my w tym czasie rozkoszowaliśmy się zwiedzaniem zabytków Paryża. Oczywiście, nie obyło się bez przygód, o czym możecie przeczytać w osobnym wpisie.
Epilog – pojechać na Wieś, czy zobaczyć stolicę Francji?
Po powrocie z Paryża wszyscy pojechaliśmy na Wieś. Gdy pierwszego ranka po przyjeździe wybrałem się na spacer w pola i zobaczyłem stado saren przebiegające przez drogę, zająca, który spłoszony wyrwał mi się dosłownie spod nóg oraz maki, których nieprzebrane ilości pleniły się wśród kłosów żyta, uświadomiłem sobie, że… moja mama miała rację. Naprawdę na Wsi jest piękniej niż w Paryżu, chociaż samo miasto bardzo mi się podobało i chętnie bym tam jeszcze kiedyś powrócił…
W swoim czasie miałam pewien kłopot z paszportem ( właściwie nadal mam) – nie udało sie pobrac skanu żadnego palca… mam więc paszport bez tego, i chyba nie mogę wjechać do USA, ale nie jestem pewna. Chwilowo się tam nie wybieram:). A Paryż…cóż, piękny, nieco jednak przereklamowany, jeśli Wieś to taka wasza Wieś, to wcale się nie dziwię , że taka ważna jest. Na mojej wsi tez najpiękniej…
Wieś, to taka nasza wieś, od 25 lat najpiękniejsze miejsce 🙂
Niewiele dużych miast mi się podoba, jeszcze mniej jest takich, do których chcę wrócić, ale do Paryża jeszcze raz bym pojechał…
W 100% zgadzam się z Twoją Mamą (czego nie zrobiłby np. mój brat). Mając do wyboru teren i europejskie stolice, bez wahania wybrałbym ten pierwszy. Kiedyś jeździłem często po Europie, ale prawie zawsze służbowo i na zasadzie – szkoda nie wykorzystać okazji. Teraz już nie wykorzystuję (choć pojawiają się lepsze oferty) i kompletnie tego nie żałuję … chyba, że pojawiłaby się możliwość pojechania na Syberię :)). PS. Miesiąc po wejściu też bym raczej zabrał paszport:))
Syberię ciężko nazwać miastem, tym bardziej europejskim 🙂 Ale też bym tam pojechał. Ja też prawie zawsze wybieram teren, ale od czasu do czasu trzeba zrobić sobie przerwę, by ten teren jeszcze bardziej docenić 🙂
Oczywiście, że wieś! Niech się schowają te Paryże i Szanghaje.
Bardzo zdecydowanie wybrałaś, bez żadnego ale 🙂
Anarchiści głosili hasło żenie o to chodzi by mieć paszpprt w szufladzie,ale by mjeć go w du..! Z czym się jestem skłonny zgodzić.
By jezdzić bez paszportu nie potrzeba UE wystrczy traktat Schengen (co nagminnie przekłamywano w mendiach, zapewniając nas że właśnie wstąpienie do UE,pozwoli nam zapomnieć o paszportach)
Za to ja nagminnie na lotniskach przechodziłem przez bramki „UE Citizen” nim jeszcze Polska do UE wstąpiła, w razie czego grałem Greka, ale tylko raz się doczepili.
Ja to chyba zbytnio się różnych „władz” boję, aby przechodzić przez bramki, którymi według prawa nie wolno….
A ja się mamie nie dziwię, bo piękna jest nasza wieś i twoja mama swoje przyzwyczajenia ma 😉
Celników na granicy pamiętam, bo też miałam do czynienia…wole podróżowanie bez paszportów 🙂
Ale opowiedziane jak zwykle świetnie 🙂
Wieś jest piękna, ale ten wyjazd do Paryża to była jedyna okazja aby zabrać rodziców na zachód Europy. W następnym roku tata miał zawał, potem były inne komplikacje zdrowotne i nigdy byśmy już nie pojechali. Na szczęście ten wyjazd wypalił 🙂
Nie byłam w Paryżu, ale jestem skłonna podejrzewać, że takiego zdjęcia sarnom byś tam nie zrobił;) cudo!
Tak, sarny w Paryżu gdzieś się pochowały i nie szło żadnej znaleźć 🙂
Ja też bym wolała na wieś niż do Paryża 😉 Chociaż lubię europejskie stolice, to jednak akurat Francja mnie nigdy nie kręciła i okropnie nie podoba mi się francuski język (nie mam pojęcia dlaczego, ale wręcz mnie drażni, za to uwielbiam niemiecki 😉 ).
Uwielbiasz niemiecki? Idziesz pod prąd 🙂 Ja kiedyś nawet dość dobrze znałem francuski, jednak niemieckiego nie próbowałem się wcale uczyć…
Pojechałabym do Paryża, by potem wrócić na wieś ;))) Chociaż… mam wybór? To ja poproszę do Lizbony, a później do domu. Na wieś.
Jeżeli chodzi o Europejskie stolice, to u mnie Lizbona też rządzi 🙂
Akurat Francja jest dość bliska memu sercu i z całą świadomością mogę rzec, że Paryż zdecydowanie przegrywa z francuską wsią. Mnie tam tylko urzekła stara architektura, a tak to jeden wielki syf i dzikie tłumy. A wioseczka, w której przebywaliśmy w czasie pracy coś pięknego. Może kiedyś się zdecyduje na opisanie paru rzeczy z Francji.
Co do samego paszportu to nasi pracodawcy nie uznawali dowodów tożsamości jako naszego podstawowego dokumentu i żeby móc pracować musieliśmy mieć paszport ważny.
Niestety, nie znam francuskich wiosek, bo we Francji byłem tylko w Paryżu i na nartach w Alpach. Chciałbym pojechać na francuską prowincję, ale na razie się nie składa…
Pamiętam ten czas. Nie wybieraliśmy się wprawdzie tak daleko, ale jednak za granicę. I tez nie dowierzaliśmy, że sobie tak po prostu z dowodem w ręce możemy pojechać. Zatem zabraliśmy paszporty, których na szczęście nie musieliśmy wyrabiać, ale oczywiście okazały się zupełnie niepotrzebne 🙂
A Paryż czy Wieś? Najlepiej jedno i drugie 🙂
My w efekcie mieliśmy jedno i drugie 🙂 I też nam te paszporty się absolutnie nie przydały 🙂
Wybrałabym wieś:-) Zdecydowanie. Do UK jezdzę z paszportem, e-paszport pozwala mi omijać kolejki na lotniskach:-)
Widzę, że wieś ma zaskakująco dużo zwolenników 🙂
A ja w przeciwieństwie do kilku innych czytelników bardzo chętnie pojechałabym do Paryża 😀 Bo wieś to ja mam w swoim ogrodzie i okolicy, gdyż mieszkam na tzw „Przedmieściu”. A ten Paryż … Gdy 26 lat temu brałam slub mój małżonek (który przez rok mieszkał w Paryżu) powiedział, że mnie kiedyś tam zabierze i pokaże piękne miejsca 😀 Boję się, że może nie doczekam 😀 😀 😀 Więc ja poproszę o ten Paryż 😀
Rozumiem cię doskonale 🙂 Mam nadzieję, że jednak doczekasz. Paryż jest piękny.
Mój paszport stracił ważność i muszę iść wyrobić nowy, ale ciągle mi nie po drodze do urzędu.
Paryż jest piękny, ale myślę, że mnie również bardziej podobałaby się Wieś 🙂 Zdecydowanie popieram wybór Mamy 🙂
Paszport lepiej mieć aktualny, nie wiadomo kiedy trafi się okazja wyjazdu w piękne miejsce poza UE i wtedy można mieć problem. Widzę, że zwolenników wsi przybywa 🙂
W Paryżu nie byłem, ale byłem we Wiedniu. Z tego pobytu najbardziej utkwiła mi w pamięci mikroskopijna filiżanka kawy… Na wsi jest lepiej, kawę podają w dużych kubkach!
U mnie na wsi w zdecydowanie dużych kubkach 🙂
Heh, też miałam kiedyś przejścia na granicy. W paszporcie byłam szatynką z prostymi włosami i bez okularów, bo tak wyglądałam jako „dorosłe” dziewczę. Potem musiałam zacząć nosić okulary, bo miałam spore bóle głowy od oczu właśnie, choć wady wzroku było tyle, co kot napłakał. Do tego odbiło mi i ufarbowałam włosy na blond (bo wiadomo, że jak kobieta chce coś zmienić w życiu to albo włosy albo męża) i zakręciłam sobie loki na wyjazd. Skutek: sprawdzali mnie w centralnym komputerze, bo nijak nie przypominałam siebie 🙂 Dlatego nerwówka na przejściach granicznych zwykle u mnie jest 😉 Pozdrawiam 🙂
To sobie wyjazd utrudniłaś na maksa, czy dalsza część podróży była równie trudna, jak przekraczanie granicy? 🙂
Wieś może być równie piękna,jak Paryż, a nawet bardziej romantyczna. Bardzo fajnie, że są jeszcze ludzie, którzy doceniają nasze polskie piękno, prostotę i szczególnie naturę, której na wsi nie tak łatwo dojrzeć. Twoje relacjonowanie rodzinnych perypetii jest takie swobodne i zabawne – czy najbliżsi wiedzą, że blogujesz ?:)
Oczywiście, że najbliżsi wiedzą o moim blogowaniu, wiedzą, że jestem złośliwy i że ich obsmarowuję 🙂 Najwieksze pretensje mają ci, których jeszcze nie obsmarowałem 🙂
wieś! Paryż piękny jest, ale… samolot nie dla mnie, tłum nie dla mnie, hałas nie dla mnie 🙂
Jak nie tłumy i hałas, to rzeczywiście Paryż raczej nie. Bo ten samolot, to by się dało jakość obejść – autem czy autobusem…
Odwiedzałam Paryż, regularnie raz w roku, w latach 2010 do 2015. Znam tam wszystkie ważne miejsca, także małe uliczki i placyki. Uwielbiam wspominać ogród botaniczny, niedaleko zamieszkania mojej córki. Tam spędzałyśmy wiele godzin, spacerując, rozmawiając, podziwiając każdy kwiatek i drzewo. Mimo, że byłam w Paryżu wiele razy, chętnie pojechałabym ponownie. Mam, podobnie jak Ty Hegemonie, swoją ukochaną Wieś, wysoko w górach, oddaloną 14 km od Nowego Sącza, niedaleko jeziora Rożnowskiego. Wspinając się do wsi Dziadka, również moich Rodziców, bo stamtąd pochodzili, można było patrzeć z góry na taflę niebieskiej wody jeziora. Do dzisiaj pamiętam jak długa i mozolna była droga… Czytaj więcej »
W okolicach Zalewu Rożnowskiego byłem na rajdzie rowerowym. Mieliśmy kwaterę położoną na stoku wzniesienia. Pod górę nie tylko ciężko było podejść, ale i podjechać na rowerze. Ale widok był wspaniały – co prawda nie na zalew, lecz na Dunajec, ale było pięknie 🙂
W Paryżu byłem tylko raz i trochę ci zazdroszczę tej możliwości poznania miasta wynikającej z kilkukrotnego pobytu, wtedy człowiek odkrywa swoje miejsca, uliczki, parki, ogrody…
Uśmiałam się, to budowanie napięcia, doprawdy napisz jakąś książkę:) ja może nie mieszkam na wsi, bo prawie w centrum miasta, ale w miejscu przypominającym wieś;) i aktualnie chętnie bym na 3 dni do Paryża wyskoczyła;p
Pracuję, pracuję nad książką, mam nadzieję, że dopracuję do końca 🙂
Byłaś już w Paryżu? Warto się tam wybrać, tylko trzeba uważać z nastawieniem. wielu osób nastawia się na niesamowity Paryż i przeżywa ogromne rozczarowanie. Bo Paryż, jak każde duże miasto, ma miejsca piękne, przeciętne i zupełnie nieciekawe…
Masz rację Hegemonie… Nasze polskie wsie są bajeczne. Kocham zwiedzać, podróżować, ale powrót na moją miejską wiochę, w zieloną trawę, w las jest równie cudny jak sam wyjazd 🙂
Czasami trzeba wyjechać, aby docenić swoje ulubione miejsca…
Zwiedzenie Paryża jest moim marzeniem. Mam nadzieję, że kiedyś zawitam w to urocze miejsce 🙂
Zdjęcie maków na wsi wyszło Ci obłędnie! 🙂
Wieś jest obłędna, więc maki także 🙂
A do Paryża warto pojechać, naprawdę warto…
Oczywiście całorocznie Paryż, a wieś tylko latem. Możemy sobie pomarzyć i pofantazjować, a co?
A zdjęcia profesjonalne i urokliwe.
Zasyłam serdeczności
Paryż przez cały rok, a wieś latem, fajne marzenie 🙂 Chociaż ja lubię wieś o różnych porach roku- także zimą i jesienią.
W Paryżu byłem trzy razy. Za każdym razem, wracając do domu, myślałem „moja noga więcej tam nie postanie, co za przereklamowany kraj, co za beznadziejni ludzie”. Wytrwałem w swoim postanowieniu ładnych parę lat, do momentu, gdy moja druga połowa oświadczyła, że chce do Paryża. Stwierdziałem „nie chcesz”, i uznałem temat za zamknięty. Jednak dośc szybko doszedłem do wniosku, że z Francuzami będę się męczył góra dwa tygodnie, z moją drugą połową znacznie dłużej. Poszliśmy na kompromis. Francja – tak. Paryż – nie. Pojechaliśmy na południe. Taki road trip od Lyonu do Marsylii. Wracałem myśląc „co to za cudowny kraj, co… Czytaj więcej »
Lokalnej Francji nie znam, czego bardzo, bardzo żałuję. Zawsze wolę zwiedzać prowincję, a nie stolicę. Jednak Paryż był moim marzeniem chyba od czasów wczesnego dzieciństwa. Wiem, że wiele osób wraca rozczarowanych Paryżem. Mnie też ostrzegano, że się rozczaruję i może dlatego, że nastawiłem się na rozczarowanie, Paryż mi się spodobał? Nie uważam Paryża za ósmy cud świata, też wolę wieś, ale gdybym miał teraz okazję, to wróciłbym do Paryża.
:)) Paryż czy Wieś, Wieś czy Paryż?… trudny wybór. Żeby nie być jak ten osiołek z bajki Aleksandra Fredry , wybieram i to, i tamto. Wieś lubię, ale bez przesady. Mogę używać poetyckiego języka Dąbrowskiej, Mickiewicza, Słowackiego, potrafię dostrzec listki, kwiatki, muszki, kolory. Ale dla mnie wieś jest ładna tylko letnią porą. Nic na to nie poradzę, że nie lubię wiejskiej słoty, błota, przejmującego zimna i tej ciszy co oblepia człowieka niczym potwór. Jestem mieszczuchem od pokoleń i dla mnie charakterystyczny miejski szum to miód na moja duszę. Podobnie jak Ty Hegemonie, Paryż był moim marzeniem, gdy byłam dzieckiem. Trochę… Czytaj więcej »
Widzisz, też jestem mieszczuchem od pokoleń, a jednak miasto na dłuższą metę mnie męczy. Potrzebuję go, doceniam jego zalety, ale kiedy mogę, to uciekam na wieś. Nawet w jesienną słotę.
Do Paryża mam ogromny sentyment z różnych względów – teraz nie mam pojęcia czy te względy decydują, czy jednak urok miasta.
Jak wiesz, ja też ostatnio dość często jeżdżę na Białoruś, która bardzo dobrze trafia w moje gusta 🙂
Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie marzyłem, by zobaczyć to romantyczne i polecane przez wielu miasto jakim jest Paryż. A może właśnie dlatego, że jest tak bardzo turystyczny.
Polską wieś bardzo lubię. Co do podróży zagranicznych, to najpierw chciałbym zwiedzić polskie miasta, wsie i góry, a za kilka lat może przyjdzie czas na inne państwa.
Pozdrawiam 🙂
Wiem, że Paryż jest przereklamowany i wiele osób wraca ze stolicy Francji rozczarowanych. Ja specjalnie uczyłem się francuskiego z myślą, że kiedyś zobaczę Paryż… Ale i tak polska wieś mi się bardziej podoba 🙂