Zgniła pomarańcza. Jak skutecznie stracić klienta

– Jak to możliwe, abym nie miała telefonu! Przecież to jest sytuacja nie do przyjęcia! – mama biegała po domu i ciskała gromy na wszystko i wszystkich. Była wręcz nie do zniesienia

Wśród wszystkich kataklizmów, jakie mogły spaść na mamę, niedziałający telefon był najstraszliwszym z jeźdźców apokalipsy. Uściślijmy – niedziałający telefon stacjonarny. Mama miała co prawda komórkę, ale korzystała z niej niechętnie, jakby z pewnym obrzydzeniem.

stracić klienta
Telefonu z tarczą już nikt w domu nie używa…

Z ciężkim westchnieniem oderwałem się od swoich zajęć, wszedłem na krzesło aby dostać się do stojącego na szafie czarnego „śmiesznego pudełka”, które zapewniało dostęp do internetu, telewizji i telefonu stacjonarnego. Urządzenie to było niezwykle kapryśne i co jakiś czas jedną z usług wyłączało. Jedynym sposobem naprawy był rest, czyli odłączenie od prądu. Tym razem jednak reset nie zadziałał…

Historia telefonii stacjonarnej w pigułce

Przyczyna głuchoty telefonu okazała się bardziej złożona i kryła się gdzieś w kablach. Ich układ doskonale odzwierciedlał historię telekomunikacji polskiej w pigułce. Rodzicom przydzielono telefon w czasach, gdy posiadanie własnego numeru było wyjątkiem, a nie regułą. Wtedy też w mieszkaniu zostały położone pierwsze kable, do których latami dokładano kolejne przewody w zależności od postępu technologii oraz fanaberii domowników. Obecnie tworzyły one plątaninę, przy której grupa Laookona wydawała się pochwałą prostoty. Nie wiem jakim cudem wśród gąszczu kabli wypatrzyłem dwa przewody, które z niczym się nie łączyły, chociaż powinny. One to były przyczyną awarii…

kable telefoniczne
Sądzę, że pałętające się po domu kable mogłyby być gratką dla niejednego archeologa

W poszukiwaniu instalatora

  • – Może nareszcie nadeszła wiekopomna chwila, by raz na zawsze odciąć się od archaicznej, przypominającej węzeł gordyjski kablomanii i zastąpić ją jednym nowoczesnym przewodem? – pomyślałem naiwnie.

A kto lepiej mógłby wykonać taką usługę, niż dostawca technologii wszelakich, firma, którą umownie nazwałem „Pomarańczką”? Przecież zatrudniają instalatorów, a ze strony internetowej ujmująco uśmiechają się do mnie szczere twarze doradców na wyścigi rwących się do pomocy. Dlaczego miałbym nie dać im szansy?

Escape room czy kabaret?

Naiwność szybko została ukarana. Już pierwsza próby telefonicznego kontaktu z „Pomarańczką” uświadomiła mi, że słynny skecz Macieja Stuhra z 2012 r. nie jest dowcipem, lecz dokumentem.

Budowniczowie piramid egipskich tworzyli skomplikowane systemy labiryntów i pułapek zapewniający spokojny sen wiekuisty zmarłego władcy nie zakłócony wizytami niepożądanych gości. Inżynierowie „Pomarańczki” nie tylko skopiowali ten system, ale jeszcze go ulepszyli. Nieustanne wciskanie kombinacji cyfr wymaga chłodnej głowy i pewnej ręki. Najmniejszy błąd eliminuje z gry. Mnie dopiero za trzecim razem udało się połączyć z doradcą. Przypuszczam, że osoby starsze lub mniej sprawne stoją w tej rozgrywce na straconej pozycji.

Jak stracić klienta – po pierwsze nie wywiązuj się z obietnic

Konsultantka była miła. Zapewniała, że pomoc wkrótce nadejdzie, będzie, co prawda, dodatkowo płatna, ale wszystkie problemy zostaną rozwiązane z należytą starannością. Przecież dobro klienta jest dla „Pomarańczki” najważniejsze.

Minęła chłodna Wielkanoc, nadeszła ciepła wiosna, a „Pomarańczka” milczała jak zaklęta. Znikąd obiecanej pomocy! Nie skutkowały słane do BOK maile, nie robiły wrażenia sążniste wpisy zamieszczane na fanpejdżu. Jedynym efektem były generowane przez automat zapewnienia, że zazwyczaj z takimi problemami firma radzi sobie w ciągu siedmiu dni. Musiałem być dla nich osobą nadzwyczajną, bo nie dali rady nawet w dwa razy dłuższym czasie.

Nieoczekiwany wybawca

Pojawił się niczym dzielny rycerz ratujący bajkowe królestwo. Słuchając moich „pomarańczkowych” opowieści kolega podrapał się frasobliwie po głowie i rzekł:

  • – Wiesz, przed laty się tym zajmowałem, mam nawet w domu sprzęt, może jeszcze wszystkiego nie zapomniałem?

Przyszedł obładowany miernikami, wkrętakami, zaciskarkami i całym niezbędnym inwentarzem. Półtorej godziny walczyliśmy z plątaniną kabli, ale osiągnęliśmy sukces. Mama natychmiast rzuciła się do nadrabiania trzytygodniowych zaległości i przez bite sześć godzin nie było siły, która zdołała by oderwać ją od słuchawki telefonu. Nic, tylko otwierać szampana!

Telefon stacjonarny
Telefon stacjonarny

Jak stracić klienta – bądź pazerny

Radość z odniesionego sukcesu trwała do momentu, gdy otworzyłem skrzynkę mailową. A tam czekała faktura z informacją, że „Pomarańczka” policzyła sobie niemałe pieniądze za usługę, której nie wykonała. Wezuwiusz do spółki z Etną mogłyby pozazdrościć erupcji wściekłości, jaka mną targnęła. Już nie ważyłem słów śląc skargi do operatora. W odpowiedzi otrzymałem niemal doskonałe milczenie i kompletny brak reakcji.

Jak stracić klienta – pogłębiaj kryzys

W końcu reakcja nastąpiła, lecz nie taka jakiej oczekiwałem. Trzy dni później „Pomarańczka” się odcięła – zielona lampka symbolizująca telefon na śmiesznym czarnym pudełku zgasła nieodwołalnie. Żadne resety oraz inne czynności magiczne nie skłoniły jej do ponownego zapalenia. Telefon ogłuchł na amen.

Kolejna fala skarg rozbiła się o automat zapewniający, że sprawa zostanie załatwiona w ciągu 24 godzin. Oczywiście chodziło o „Pomarańczkowe” 24 godziny, które rozciągnęły się na kolejne dni, dążąc ku nieskończoności.

Szczęśliwe zakończenie, które nie cieszy

Wreszcie, gdy ponownie dodzwoniłem się do doradcy, nagle, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko zostało naprawione. Telefon zadziałał, niesłusznie pobrane pieniądze zostały zwrócone. Okazało się, że problem, z którym barowałem się od miesiąca, może być rozwiązany w niecałe 12 godzin.

Nie czułem żadnej radości, jedynie znużenie. Na szczęści mama po miesiącu abstynencji od telefonu stacjonarnego przekonała się do komórki, a termin umowy „Pomarańczką” wygasa już wkrótce. Gdy zwrócę śmieszne czarne pudełko będę wreszcie szczęśliwym człowiekiem. Po co mi zgniłe pomarańcze w domu?

stracić klienta
Tak będę wyglądał, gdy wreszcie pozbędę się zgniłych pomarańczy 🙂

Jak skutecznie stracić klienta na zawsze – milcz i olewaj go w sposób doskonały

Nie pierwszy raz zetknąłem się z totalną niekompetencją przedsiębiorstw pragnących uchodzić za fachowe. Jednak każde z nich reagowało natychmiast, gdy wkurzony składałem reklamację. Pisałem o firmie kurierskiej, która co prawda nie dostarczała paczek, ale dział obsługi klienta miała zorganizowany wzorcowo. „Pomarańczka” udowodniła, że można nie tylko sprzedawać kiepskie usługi, ale też niemal perfekcyjnie ignorować wkurzonego klienta.

Zgniła pomarańcza
Niektóre pomarańcze tak ślicznie wyglądają z zewnątrz, ale w środku pachnie zgnilizną

Podsumowanie i prośba

Ludzie starsi są mało odporni na działania promocyjne. Wykorzystują to nie tylko naciągacze sprzedający magiczne zestawy garnków czy też materace leczące z każdej choroby. Podobnie postępują przedsiębiorstwa mające opinię szacownych. Posługując się trickami na pograniczu oszustwa skłaniają wiekowych klientów do podejmowania niekorzystnych dla nich decyzji. Jeden z wiodących banków wmanewrował mojego ponad 70-letniego ojca w zakup akcji, potentat sprzedający energię elektryczną przekonał do niekorzystnej zmiany dostawcy prądu, a „Pomarańczka” wcisnęła pakiet usług, które co rusz szwankowały.

Stąd moja prośba – udostępniajcie ten artykuł, być może po przeczytaniu ktoś zawaha się zanim podpisze niekorzystną umowę, wyprosi nachalnego akwizytora za drzwi, przerwie rozmowę z natrętnym marketerem?

Subskrybuj
Powiadom o
guest
28 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Caffe

U mnie Pomarańcza zrobiła pomiary, po których okazało się, że owszem światłowód jest, ale gdzieś w innym kącie i trzeba byłoby przewiercić cały dom:-) Znaczy mieszkanie. Więc zostaliśmy może przy bardziej tradycyjnych rozwiązaniach, ale jednak bez rujnowania domu. Czekamy aż obecny dostawca wprowadzi światłowód do oferty i że w ogóle stanie się to po prostu normą.

Marharetta

stacjonarnego telefonu nie mam od hoho.
dawno temu był u mnie w rodzinnym domu taki, jak na Twoim zdjęciu tylko bordowy, później zatopił go model nowoczesny, czyli bez tarczy, a z przyciskami 🙂
co do pomarańczki, jestem do niej uprzedzona, choć samej mnie nie dotknęły żadne niedogodności z jej strony, ale pewnie przez to, ze nie jest moim dostawcą usług teleinf. jednakże nasłuchałam się od znajomych niedobrych rzeczy na jej temat. i po przeczytaniu Twojego wpisu potwierdza się, to jak ta pomarańczka lubi traktować klientów i rozwiązywać problemy.

jotka

No niestety, tak działa wiele firm, w tym banki, a naciąganie starszych ludzi, najlepiej z demencja to ich hobby. Brak słów, może odpowiednie organa tym by się zajęły?

wojtek

Po przeprowadzce chciałem przerzucić internet do nowego mieszkania. Miła pani, do której dodzwoniłem się po przejściu przez wspomniane przez Ciebie kombinacje, poprosiła o podanie adresu i poinformowała mnie, że nie ma sprawy, i że już za kilkanaście dni przyjdzie pan technik i wszystko podłączy. Internet potrzebny jest mi bardzo, ale postanowiłem cierpliwie poczekać. Kilkanaście dni zamieniło się w miesiąc. Po tym czasie zadzwoniono do mnie z informacją, że wszystko jest OK i jeżeli załatwię zgodę administratora budynku i zapłacę głupich … 1300 złotych, to pan technik … PS. Tak na marginesie, zerwanie umowy kosztuje 240 złotych. PS.2. W następnym poście… Czytaj więcej »

Er Zwar

dobrze piszesz. w sensie: czyliwie. niemniej jakoś na razie nie mam kłopotów z owocarnią, a internet w głuchym pustkowiu mi hula, więc nie narzekam…
pozdro Wienia

Matka na Szczycie

A ja w ogóle nie znoszę korzystać z telefonu i przeważnie nawet nie wiem, gdzie go mam 😉

Maciej

Święta prawda, ale osoby starsze i tak dadzą się podejść. Podejmują decyzje pod wpływem emocji, a te merkieterzyh umieją rozbudzać doskonale. Najlepiej działa strach i obietnica. Najpierw przestraszyć (odcięciem, brakiem, kosztami, chorobą, bólem, stratą) a potem obiecać że można temu zaradzić kupując lub zamawiając coś tam. Kilka lat temu kopniakami zagroziłem gnojkowi który już prawie namówił sąsiadkę na bezuzyteczny czujnik tlenku węgla (z racji kwalifikacji ratownika chemicznego znam taki sprzęt, a ten nie był takim sprzętem). Wpierw strasząc ją zatruciem, i kosztami rzekomo obowiazkowej instalacji przz spółdzielnię,a potem zaoferował pudełko z dwoma diodami LED na baterie za jedyne 450 zeta!… Czytaj więcej »

Consek

Gdybym miała więcej czasu i cierpliwości, to bym opisała swoje przeżycia z tą samą firmą. Oczywiście dość nieprzyjemne i niestety nie zakończone happy endem. Ale jak tylko umowa wygaśnie to tyle mnie będą widzieli.

Ultra

Mam internetowy, więc płacę tylko to, co wydzwonię. Do UsA, Holandii tyle samo co do K-wa czy
W-wy. I dzieci mają internetowy, więc dzwonimy do siebie za darmo. Opłat żadnych nie ma, tylko na początku trzeba kupić ruter.
Serdecznie pozdrawiam

ariadna

Rodziców to sami musimy przestrzegać. Mało który człowiek w tym wieku jest na Fb lub czyta blogi.
Kiedy czyta się takie rzeczy, już się człowiek irytuje, a co dopiero, gdy samemu się przez nie przechodzi…
Dobrze, że problem się skończył i umowa dobiega końca ☺

Obieżyświatka

Nie cierpię załatwiania takich spraw.
Niestety od czasu do czasu muszę się też przebić przez cały ten gąszcz. A najgorsze, że nikt nie bierze odpowiedzialności. Dzwonisz cały dzień i rozmawiasz za każdym razem z kimś innym. I każdy z nich mówi ci co innego. A jak przyjdzie co do czego, to nikt nie czuje się odpowiedzialny. I tak w kółko…
O.

aksini

Ej, nie tylko starsi ludzie – w końcu „sztuka” reklamy jest cały czas doskonalona! Życzę rozstania z „Pomarańczką” i jak najmniej takich sytuacji 🙂

Renata Szafrańska

Daj Boże aby Twój wpis dołożył cegiełkę do ostrzeżenia przed zakłamanym światem akwizycji. Z każdej strony radia, telewizji, nawet Internetu głośno krzyczy się do starszych ludzi aby nie dawali się wmanewrować w umowy w akwizycję. Naprawdę ostrzega się przed tym, ale ile ludzi dzięki temu uniknęło kłopotów? Nie wiadomo.. To smutne, że dla „kilku groszy” człowiek jest zdolny skrzywdzić drugiego człowieka, który mu po prostu ufa… A mama i telefon komórkowy? No cóż, temat znany bardzo dobrze. Co prawda w domu moich rodziców stacjonarnego nie ma już dawno i to sama mama kazała się go pozbyć ale to wcale nie… Czytaj więcej »

chomikowa

Aaaa 😀 Pomarańczka 😀 Znam, znam 😀 też mi kilka lat temu policzyła za usługę, której nie wykonała 😀
Przestałyśmy się lubić i już razem nie pracujemy 😉 Ale tak szczerze…. Z takimi usługami nigdzie nie jest dobrze i biorąc pod uwagę problem z fachowcami i pracownikami dobrze nie będzie.