Wichura i zastaw spiski, czyli zima na Słowacji cz.2

Dnia 19 listopada 2004 r. potężna wichura przeszła przez Tatry Słowackie kładąc pokotem hektary drzew niczym zapałki. Cyklon szalał niecałe trzy godziny, co wystarczyło, aby góry naszych sąsiadów kompletnie wyłysiały. Cała Europa załamywała ręce: jaka to wielka tragedia, jaka to wielka tragedia, jaka to wielka tragedia, ech! A Słowacy? Okazali się nacją niezwykle praktyczną i na gruzach lasów postanowili unowocześnić swoje ośrodki narciarskie.  Wtedy cała Europa od głębokiego współczucia płynnie przeszła do jeszcze głębszego oburzenia.

Zima na Słowacji
Zima na Słowacji – trzeba koniecznie wjechać kolejką linową na Łomnicę

Zima na Słowacji i oburzona Europa

– Jak to! – wołano – W parku narodowym rozbudować ośrodek narciarski, przecież to wstyd i hańba!

Oburzenie Europie przychodziło w miarę gładko, albowiem ona sama już dawno temu wycięła lasy w Alpach i zabudowała wszelką dostępną powierzchnię ośrodkami narciarskimi. Ochronę krajobrazu, przyrody, a także inne mało dochodowe zadania scedowała na mieszkańców Karpat. Europejscy ekolodzy ogołocili sklepy z wszelkich okowów, lin oraz łańcuchów i gromadnie najechali Słowację, aby w ramach protestu przykuwać się do drzew. Niestety, biedacy zapomnieli, że drzew już tam nie ma!

Wbrew podniesionemu larum, okazało się, że Słowacy potrafią zadbać zarówno o potrzeby narciarzy, jak i o ochronę przyrody. Postanowiłem osobiście się o tym przekonać. Tydzień temu pisałem o Żdiarze i Bachledowej Dolinie, dzisiaj przyszedł czas na relację z pozostałych tatrzańskich ośrodków. Zacznę od …

… Tatrzańskiej Łomnicy

Narciarze, którzy przed laty zimą odwiedzali Łomnicę, zapewne pamiętają, że głównym rozgrywającym był tutaj wiatr. Gdy przybierał na sile, to kolejka górska dyndała bezużytecznie na linie, jak przycichał, wtedy ją uruchamiano. A wiatr w okolicy Łomnicy lubił sobie pohulać, więc ośrodek był atrakcją jedynie dla hazardzistów, którzy rzucali wyzwania losowi i nie bali się zdobywać stoku z nartami wnoszonymi na plecach.

Dzisiaj, to już przeszłość. Oczywiście, nikt nikomu nie broni nadal wchodzić o własnych siłach, szczególnie, że skitouring jest na Słowacji niezwykle popularny. Większość jednak korzysta z usług wyciągów i kolejek linowych – nowoczesnych oraz odpornych na wiatr. Ośrodek w Łomnicy nie rozrósł się znacząco, to tylko 12 kilometrów tras zjazdowych (w porównaniu z Polską, to aż 12 kilometrów). Przeciętny alpejski cyrk narciarski nie liczy się, jeżeli nie potrafi zaoferować klientom minimum stu kilometrów. Najważniejsza zmiana, jaka zaszła w Łomnicy, to dostosowanie do współczesnych standardów, włącznie ze sztucznym zaśnieżaniem.

Dużo tutaj tras łagodnych, odpowiednich dla słabo jeżdżących i małych dzieci. Zadowoleni będą też wytrawni narciarze, gdyż znajdą jedyną na Słowacji czarną trasę zjazdową z prawdziwego zdarzenia. Najgorzej mają średniacy – dla nich będzie albo zbyt trudno, albo za łatwo.

zima na Słowacji
Zima na Słowacji – Tatrzanska Łomnica

Zima na Słowacji – na szczycie Łomnicy

Ośrodek narciarski w Tatrzańskie Łomnicy przypadł do gustu wszystkim, więc wybraliśmy się tam dwukrotnie. Za każdym razem trafialiśmy na doskonałą, słoneczną pogodę. W takich warunkach nie mogłem sobie odmówić przyjemności wjazdu na drugi co do wysokości po Gerlachu tatrzański szczyt. Na podróż czerwonym wagonikiem kolejki linowej namówiłem także rodziców. Mama była przerażona. Najpierw kazała tacie sprawdzać czy na pewno nie zapomniał zabrać biletów z kasy. Później miała pretensje, że tak powoli ich szuka. Sama oczywiście nic nie robiła, tylko ciężko wzdychała mówiąc:

– Ach ten tata, no wiesz, czasami ciężko jest z nim wytrzymać!

W dalszej kolejności nie potrafiła sobie poradzić z techniką przechodzenia przez bramkę i już myślałem, że z nami nie pojedzie. Na koniec, w wagoniku, musiała jakoś opanować lęk wysokości. Gdy większość turystów podziwiała widoki za szybą, mama stała jak najdalej od okien i powtarzała niczym mantrę słowa: „Jakie to okropne, jakie to okropne!”. Chyba jednak nie było z nią tak źle, jeżeli w ogóle potrafiła wydobyć z siebie jakieś słowa. Podczas jedynego w swoim życiu lotu samolotem przez całą drogę milczała jak zaklęta. Uspokoiła się dopiero na szczycie Łomnicy. Przepiękne widoki, które uwielbia, pozwoliły jej zapanować nad strachem i stresem.

Tatrzańska Łomnica
Zima na Słowacji – na szczycie Łomnicy

Zima na Słowacji – Szczyrbskie Jezioro

Po słowacku Štrbské Pleso. Zawsze fascynowało mnie, jak można w jednym słowie zmieścić aż tyle spółgłosek i jeszcze płynnie je wymówić! Ośrodek, kiedyś najznamienitszy w Tatrach, teraz nieco stracił na popularności. Sama miejscowość, zabudowana wyłącznie betonowymi hotelami, jest po prostu brzydka. Jednak wszystko się zmienia, gdy tylko wsiądzie się na krzesełko wyciągu. Piękne widoki, szybkie wyciągi, znakomicie przygotowane szerokie trasy (ok. 9 km), powinny zadowolić narciarza o każdym stopniu opanowania umiejętności zjazdowych. Co najwyżej maniacy ekstremalnej jazdy będą narzekać na brak wymagającej czarnej ścianki.

zima na Słowacji
Armatki w Szczyrbskim Plesie

Jurgów, Polak też potrafi (czasami)

Zakwaterowanie w Żdiarze zapewnia dostęp zarówno do Tatr zarówno słowackich, jak i polskich. Wszędzie jest blisko. Tylko czy jest po co jechać na polską stronę? Większość naszych stacji narciarski, tych z tradycjami, pełni funkcję muzealną lub została zamknięta na kłódkę. Białka, przy całym szacunku oraz podziwie dla przedsiębiorczości jej mieszkańców, posiada stoki krótkie oraz płaskie, dla lepiej jeżdżących jest po prostu nudna. Natomiast zachwyciłem się pobliskim Jurgowem. Ośrodek nieduży, lecz dobrze zorganizowany – od darmowych parkingów, po sensowny system zniżek, dla różnych grup wiekowych. I jest się gdzie rozpędzić bez konieczności odpychania się kijkami w trakcie jazdy. Na jeden dzień szusowania jak najbardziej godny polecenia.

Jurgów
Na stoku w Jurgowie

Zwiedzanie

Każde miejsce, które odwiedzam zimą, lubię poznać szerzej, nie tylko z perspektywy stoku narciarskiego, kwatery oraz pobliskiej knajpy. Niewielu podziela moją pasję, dlatego lubiłem zabierać w góry rodziców, ich nie trzeba było namawiać na zwiedzanie.

Tata, gdy wsiada do auta, prawie natychmiast zasypia, natomiast mama stara się podziwiać i skomentować każdy widok. Zupełnie nie pojmuje przypadłości taty. Szturcha więc go co chwila w bok i mówi z nieskrywaną niecierpliwością.

–  Patrz, patrz jak tu pięknie, jestem ciekawa co to za szczyt!

–  Jaki szczyt, gdzie my jesteśmy…? – odpowiada tata brutalnie wyrywany z objęć Morfeusza

–  No tam, po prawej, prawie przed twoim nosem! Zamiast spać mógłbyś podziwiać!

Tata podziwia jedynie wtedy, gdy wychodzi z samochodu.

Kieżmark

W Tatrach słowackich byłem wielokrotnie. Zarówno latem, jak i zimą. Widziałem wiele tutejszych miasteczek, jednak nigdy nie udało mi się zwiedzić Kieżmarku. Nadszedł czas, aby nadrobić zaległości. Żadne wielkie wojny nie zniszczyły słowackich pamiątek narodowych, natomiast niezbyt elegancko obeszła się z nimi władza komunistyczna, która wokół pięknych, starych miast z uporem maniaka wznosiła koszmarne blokowiska, z równie koszmarnymi zakładami przemysłowymi. Dzisiaj upadła komunistyczna industrializacja jeszcze bardziej poraża swoją szpetotą. Jednak na jej zapleczu kryją się prawdziwe perły.

Kieżmark
Kieżmark

Najciekawsze miejsca w Kieżmarku, to przede wszystkim protestancki późnobarokowy kościół artykularny wzniesiony bez użycia choćby jednej metalowej części. W całej Słowacji zachowało się tylko 5 takich świątyń, wszystkie wpisane na listę UNESCO. Katolicy mogą pochwalić się największym na Słowacji kościołem halowym (późnogotyckim) z piękną renesansową, wolną stojącą dzwonnicą. Stare domy mieszczańskie, niektóre pamiętające XVI wiek znajdziemy na ulicy łączącej klasycystyczny ratusz z gotycko/renesansowym zamkiem. Twierdzę otaczają solidne mury, a jej tyłów strzeże… czołg „Janosik”.

Czołg "Janosik"
Czołg „Janosik”

Poprad

Miejscowość niekiedy nazywana słowackim Zakopanem. Z całym szacunkiem, ale pod względem urody Popradowi daleko do stolicy polskich Tatr, bardzo daleko. Władze dbają o centrum, jednak nawet najlepszym makijażem, ciężko jest zatuszować kompletny brak wdzięku. Mało kto wie, że na obrzeżach Popradu, kryje się prawdziwa perła architektury – Spiska Sobota. Niegdyś samodzielne, bogate miasto, dzisiaj zdegradowane do roli dzielnicy. Jest to jeden z najlepiej zachowanych słowackich średniowiecznych zespołów urbanistycznych. Spiską Sobotę widziałem przed kilkoma laty, teraz posłałem tam mamę, a sam z resztą towarzystwa wybrałem się na basen. Mama wróciła zachwycona, my zdegustowani. Kompleks basenowy przestarzały i nieciekawy, nie zachęca do dłuższego pobytu, dlatego spragnionym kąpieli zdecydowanie polecam termy w Bukowinie lub Białce Tatrzańskiej.

Stara Lubovla

Taki znak wita wędrowców w Starej Lubovli
Taki znak wita wędrowców w Starej Lubovli

Ze Żdiaru do Polskiwraca się przez przejście graniczne w Jurgowie. Jest to najbliższa i najprostsza droga, czyli dokładnie taka, jakiej nie lubię. Musiałem coś pokomplikować. Wybrałem przejście w Chochołowie oraz, przy okazji, zwiedzanie zamku wraz ze skansenem w Starej Lubovli. Już na parkingu przywitała nas gromadka cygańskich dzieci, natarczywie domagających się czegokolwiek. Gdy cokolwiek dostały, zaczęły wołać o więcej. W tej sytuacji ujawniły się talenty nauczycielskie mojej mamy, która z miejsca przepytała dzieciaki z tego, gdzie chodzą do szkoły, czego się uczą i jakie mają oceny. O dziwo, odpowiadały nad wyraz chętnie, całkowicie zapominając o klepaniu mantry: „pani daj, pani daj, pani daj”.

Historia zamku wpisała się w dzieje Rzeczpospolitej w związku z zastawem spiskim. W roku 1412 król Węgier (Słowacja była częścią Węgier) Zygmunt Luksemburski pożyczył od Władysława Jagiełły trochę pieniędzy, tak coś ponad 7 ton czystego srebra. Zastawem pod tę pożyczkę było 13 miast spiskich, które utworzyły wspólne starostwo z siedzibą na zamku w Starej Lubovli. Rzeczpospolita zarządzała zastawem spiskim aż do 1769 roku, czyli ponad 350 lat! To się nazywa pożyczka, a my narzekamy na kredyty mieszkaniowe rozłożone na marne 30 lat. Obecnie zamek jest częściowo zrujnowany, częściowo stanowi muzeum. Skansenu, położonego na dawnym podgrodziu nie udało nam się zobaczyć, zimą jest nieczynny.

Stara Lubovla
Stara Lubovla

Zima na Słowacji – podsumowanie

To był tylko tydzień, jeden tydzień spędzony na Słowacji, a wyjeździłem się na nartach i nazwiedzałem za wszystkie czasy. Wzrósł mój podziw dla praktycznego zmysłu Słowaków. Nie wszystko wychodzi im najlepiej, lecz uczą się na błędach i potrafią się rozwijać. Dlaczego w Polsce tak się nie da?

Jeżeli tekst Ci się spodobał to zapraszam na Facebooka: Dawid Lasociński-PodRóżnie 🙂

Subskrybuj
Powiadom o
guest
32 Comments
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
~Dziewczyna z Tatuażem

Przepiękne zdjęcia… Mało ich tylko…
Lubię czytać Twoje „pamiętniki z podróży” 🙂
człowiek siedząc w domu na kanapie czuje się jakby był tam gdzieś razem z Tobą 🙂

hegemon

Mówisz, mało zdjęć? W takim razie będę dodawał ich więcej…
Jak lubisz moje podróże, to zapraszam na kolejne, może sama się w realu wybierzesz się na jakąś…?

Dziewczyna z Tatuażem..

Real odpada.. niestety.

A zauważyłam, że więcej osób prosi o więcej zdjęć-coś w tym jest…

Muszę też przyznać-mimo iż uwielbiam historię o zastawie spiskim nie słyszałam. Uwielbiam takie ciekawostki…

hegemon

Lubisz historię? O, fajnie 🙂 Muszę Ci powiedzieć, że mimo ukończenia studiów historycznych, ja też przez wiele lat o zastawie spiskim nie słyszałem. Dopiero, jak zacząłem jeździć intensywnie na Słowację i zachłannie czytać wszelkie informacje o tym kraju, to wtedy zyskałem więcej informacji. Bardzo ciekawa historia 🙂

~Dziewczyna z Tatuażem

Nie przegadam Ciebie 😀 Studia historyczne?

hegemon

Przegadać mnie jest dość łatwo 🙂 Studia historyczne – tak 🙂

~ikroopka

Tak interesujący opis, a tak mało zdjęć, szkoda, chciałoby się zobaczyć więcej:)
Bardzo dobrze rozumiem Twoją mamę, sama jestem zbitkiem różnych fobii, wiem, jak trudno nad nimi zapanować, czasem się nie da.

hegemon

Wiem, że mało, przyjmuję reklamację i posypuję głowę popiołem 🙂
Posiadać fobie, to jak najbardziej ludzka rzecz, tylko moja mama o wszystko potrafi obwinić… ojca….

~weska100

A to rozumiem skąd ten kolor..na głowie. O d tego popiołu… 😉
A wszystkie ekstra zdjęcia – może dodaj do swojej galerii internetowej, uzupełniając kolekcję.

hegemon

Wiem, wiem, dawno już nic nie zmieniałem na stronie internetowej, ale… przymierzam się do nowego szablonu strony, gdzie będzie można łatwiej dodawać zdjęcia i więcej ich zamieszczać…
A ten popiół, no cóż, czasami trzeba 🙂 🙂

~Mona Lisa

Sporty zimowe jakoś nigdy specjalnie mnie nie pociągały, chociaż zimę nawet lubię, o ile jest niewielki mróz, słońce i śnieg. Tak, jak na Twoich zdjęciach 🙂 . Obieżyświat z Ciebie, Hegemonie, ja poza Polskę niemal się nie ruszam. Pozdrawiam.

hegemon

Ja bardzo lubię jeździć po Polsce i większość moich podróży zamyka się w krajowych granicach, lecz Czechy i Słowacja mają u mnie status specjalny i staram się chociaż raz w roku w jednym z tych państw być. A jeździć i zwiedzać lubię, bez tego nie ma dla mnie życia…

~Mateusz

Piękne zdjęcia i widoki na nich 🙂 Bardzo interesujący wpis. Pozdrawiam.

hegemon

Dzięki za uznanie. Również pozdrawiam 🙂

~Calluna

Dochodzę do wniosku, że tak mało widziałam, a chciałoby się więcej. Zdjęcia piękne, a rodziców masz cudownych, nigdy się przy nich pewnie nie nudzisz.

hegemon

Przy moich rodzicach w żadnym wypadku nie da się nudzić, i czasami bywa to męczące 🙂 Więcej zdjęć jest na fb 🙂

chomikowa

Oj, jednak z Twoja mamusią coś mamy wspólnego- lęki wysokości 😉 I myślę, ze wszelkie porównania na tym by się skończyły 😉
Jak już wspominałam- nart i deski na nogach nie miałam. No i łyzew niestety i kiedy tak czytam o tym jak cudownie jest jeździć, jak mi tak tu cudnie reklamujesz to wszystko, to coraz bardziej żałuję… Ech.

hegemon

Ech, Chomikowa, a Ty myślisz, że nie możesz się nauczyć jeździć na nartach, czy na łyżwach? Pewnie, że możesz 🙂

chomikowa

Ale Ty wiesz jak ja mam wysoko tyłek???? Z takiej wysokości jak miałabym go ciągle tłuc o ziemię, to skończyłoby się wizytą w szpitalu 😉 a ja bardzo źle znoszę wizyty w szpitalach ;P

hegemon

Myślisz, że wysocy ludzie nie jeżdżą na nartach? Co Ty 🙂 Kilka razy trzeba się wywrócić, lecz od razu do szpitala? No, chyba, że zamierzasz tak się wywracać, aby zadziwić wszystkich jeżdżących na stoku. Wtedy ludziska gromadnie rzucą Ci się na ratunek. Jest to sposób na nawiązanie ciekawych znajomości, jak przypuszczam… 🙂

~chomikowa

😀 😀 Rozbawiłeś mnie… 😀
powiem Ci, że te łyżwy mnie kuszą… Może po ciemności, kiedy już prawie nikogo by nie było na lodowisku, to bym spróbowała… 🙂

hegemon

Przy notorycznym braku śniegu łyżwy są rozwiązaniem. Teraz sporo inwestuje się w sezonowe sztuczne lodowiska, więc jest gdzie spróbować. Ciemności też masz w grudniu pod dostatkiem, więc tak naprawdę to brakuje Ci tylko łyżew i decyzji 🙂 I…, hmm, upadek na lód jest ciut bardziej bolesny niż na śnieg, więc warto pomyśleć o wyściółce zabezpieczającej newralgiczne miejsca 🙂 🙂 🙂

~chomikowa

Ale to że jak…? Mam poduchę do tyłka doczepić….?

hegemon

No poduchę może nie, ale jakie ciepłe „reformy” założyć 🙂 🙂

~chomikowa

reformy…? To się nie uda… to się nigdy nie uda …
;P

hegemon

Oj tam, oj tam, zapewne Twoja babcia ma jeszcze jakieś na stanie 🙂

~Caffe

Szkoda, że jednak nie wrzuciłeś kilku fotek z brzydkiego Strbskego Pleso. Chętnie popatrzyłabym na miasteczko, czy raczej dawny kurort, w którym byłam na wycieczce prawie 30 lat temu!! Czy hotel Fis jeszcze tam stoi, czy zastąpił go inny szyld, lub w ogóle rozebrano dając miejsce pod budowę czegoś zupełnie innego. Miałam wtedy beznadziejny aparat, a moje wspomnienia ograniczają się do tego widoku, który wtedy po prostu sobie narysowałam. Ale nie wiem, na ile wiernie:) Pozdrawiam

hegemon

Wiesz, chyba niewiele się zmieniło…, tam na dole było tak brzydko, że nie zrobiłem żadnego zdjęcia, mam tylko fotografie z górnej stacji wyciągów, bo tam było ładnie, jak zawsze w Tatrach Słowackich 🙂

~Caffe

Ja tej brzydoty nie pamiętam. Pamiętam jedynie piękną majową pogodę a mimo to śnieg na trawnikach. Pamiętam właśnie hotel Fis i jeszcze jakąś skocznię narciarską:) No i że wycieczka była świetna!

hegemon

Jak wycieczka była świetna, to brzydota staje się niedostrzegalna 🙂 To jest właśnie to, umiejętność dostrzegania piękna, bardzo dobra cecha 🙂

~marek

Wszystkie miejscowości gminy Vysoke Tatry mają swój niepowtarzalny urok, a w szczególności Smokovec. Pierwszy raz byłem tam bardzo dawno temu. Później wiele razy, naprzemiennie z morzem co 2 lata. Za największy wyczyn (żony chyba najbardziej), po 2 nieudanych próbach z powodu fatalnej pogody, musimy zaliczyć przejscie ze Smokovca do Łysej Polany (Javoriny). Po sławnej Kalamicie, która zniszczyła obszerny drzewostan w Tatrach, umożliwiła „zabydowę” terenów należących do parku narodowego, bądź bedących w strefie ochronnej. Na szczęście nie zmieniło to bardzo klimatu miejscowości. Wiekszośc nowych inwestycji powstała na nowych terenach. Urok Smokovca, Tatrzańskiej Łomnicy pozostał. Sugestia dla wcześniejszej Caffe, skorzystaj z wujka… Czytaj więcej »

hegemon

Smokoviec też mi się podobał, chociaż po przejściu tej wichury straszliwie wyłysiał. Jako baza wycieczkowa w góry jest to świetne miejsce. Na moją opinię na pewno ma wpływ fakt, że ze Smokovca po raz pierwszy w życiu wyruszyłem w Słowackie Tatry. Byłem wtedy wczesnym licealistą, ale do dzisiaj pamiętam wrażenie, jakie wywarły na mnie widoki górskie 🙂