– Już są, już są – woła ucieszony Łysy
Gdy wracamy z wycieczek tuż przed godziną 18, stali goście gospody tkwią na swoich miejscach. W kącie siedzi milczący grubasek, przy środkowym stoliku długowłosy i siwy wąsacz, przypominający Asterixa na emeryturze, obok zwalisty emerytowany górnik ze Śląska Cieszyńskiego, a pomiędzy stołami, niczym wolny elektron, krąży chudy okularnik. Niekiedy zagrają w karty lub bilard, czasem obejrzą mecz, lecz zazwyczaj tylko rozmawiają i piją piwo. Wszyscy charakterystyczni, wszyscy niemłodzi, chociaż ciężko określić, ile mają lat. Zakonserwował ich dym z nagminnie palonych papierosów.
Najlepsza miejscówka – Zachodnie Czechy
Wynajmujemy pokoje na górze i codziennie schodzimy na dół, aby delektować się idealnie schłodzonym piwem Zlotopramen. Z fascynacją chłoniemy ten tak różny od naszego świat, obserwując ludzi, którzy w tej gospodzie mają wszystko to, czego szukamy na portalach społecznościowych. Codziennie, na kilka godzin logują się za stołami, moderowani przez zawsze uśmiechniętą, ale i trzymającą całość twardą ręką, właścicielkę. Nie ma awantur, pijackiego bełkotu czy też upijania się do nieprzytomności. Niekiedy ktoś przesadzi, przyśnie przy stole, a potem niczym tropiciel węża bezskutecznie usiłuje trafić do drzwi. Ale to się zdarza, to nie jest regułą.
– Skąd wytrzasnąłeś taką świetną miejscówkę?! – nieustannie pyta Łysy
Nie wiem. Zazwyczaj na wyjazdach trafiam na dobrą pogodę i fajne noclegi. Kwatera jest dla mnie równie ważna, jak i piękne okoliczności przyrody. Przyznaję, że miejscówka w Czeskiej Szwajcarii jest wyjątkowa. Nieczęsto wracam w to samo miejsce, tutaj byłem już dwukrotnie i wiem, że wkrótce znowu przyjadę. Zachodnie Czechy działają na mnie niczym magnes
Lubisz Czechy?Może zainteresują cię artykuły o Morawach Południowych, a konkretnie o okolicach Mikulova oraz o tym, co można zobaczyć w Znojmo, Parku Podyji i w Lednicy. Zapraszam też na wycieczkę do Nowego Miasta nad Metują Ciekawym miejscem jest rejon Kokorinsko z romantycznym zamkiem i wąwozem Bludiste, warto zobaczyć Čertovy hlavy i inne rzeźby Vaclava Levego ukryte w okolicy Libechowa oraz napić się winna w pięknym mieście, jakim jest Melnik. |
Zachodnie Czechy – Dolski Młyn
Szum deszczu nie cichł od samego rana. Zmieniało się tylko jego natężenie – od mżawki, po ulewę. Taka pogoda ma swoje dobre strony, wysyca jesienne kolory drzew, a słupy mgły unoszącej się nad górami wyglądają niczym dymy z płonących ognisk. Główne atrakcje Czeskiej Szwajcarii poznaliśmy rok temu, teraz pozostało odkrywanie mniej znanych zakątków. Przy deszczowej pogodzie niespecjalnie sprawdzają się punkty widokowe, więc wybraliśmy spacer do ukrytego wśród lasów Dolskiego Młyna.
Największą ulewę przetrwaliśmy „obczerstwiając” się na przystanku autobusowym w Wysokiej Lipie. Bardzo zacne miejsce. Gdy tylko się rozpogodziło, czyli rzęsisty deszcz przeszedł w delikatną mżawkę, ruszyliśmy w kierunku jaru, którym płynie rzeka Kamienice. Szlak prowadzi stromym wąwozem ostro w dół. Mokre drzewa i skały wglądały magicznie, oryginalnie i… fotogenicznie. Gdy zobaczyłem ruiny Dolskiego Młyna poczułem się niczym podróżnik, który odkrył szczątki prastarej cywilizacji, gdzieś w ostępach deszczowych lasów tropikalnych. Nie dziwię się, że w Dolskim Młynie nakręcono kilka filmów, między innymi Dumną królewnę (Pyšná princezna)
Budynek młyna, niczym średniowieczne fortyfikacje, został wkomponowany w okoliczne skały. Przed laty musiała to być niemała budowla. Pod koniec XIX w młyn stał się popularną atrakcją turystyczną. Dla wygody gości, przybywających pieszo lub na łodziach, wzniesiono w pobliżu gospodę. W ruinę popadł po II wojnie światowej…
Współczesna odzież szyta z różnych goretexów, sympatexów, czy też innych kosmicznych technologii, jest na tyle komfortowa, że po całodniowym spacerze na deszczu, do domu wróciliśmy w suchych ubraniach. Jednak, w celach wyłącznie osłonowych, wieczorem w gospodzie przyjęliśmy dodatkową dawkę płynu o nazwie Zlotopramen.
Królewna Śnieżka i krasnoludki
Z wysokiej skały spogląda twarz – niezbyt piękna, chociaż niewątpliwie kobieca. Tak sobie Sněhurkę (królewnę Śnieżkę) w XIX wieku wyobrażał miejscowy artysta Eduard Vater (Wahr) i jego syn Ernest. Daleko jej do Disneyowskiego kanonu urody. Wyrzeźbione tuż obok krasnoludki też nie są piękne. Dla wygody zwiedzających panowie Vater wykuli w skałach strome schody. Co ich pchnęło do stworzenia tego lokalnego Disneylandu? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy. Po wojnie krasnoludki zarosły mchem, lecz kilka lat temu zafundowano im renowację. Trpasličí skály (skały krasnoludków) znajdują się tuż obok wsi Rynartice.
W krainie Narni czyli Tiské stěny
Jeszcze w XIX w. obawiano się zapuszczać w skalny labirynt, podobno wielu przepadło w nim na zawsze. Od czasu do czasu pojawiali się śmiałkowie, którzy pragnęli odnaleźć ukryty wśród Tiskich stěn skarb. Strzegły go złośliwe skrzaty. Skutecznie. Kosztowności nikt nie znalazł, a mało kto wracał z tej wyprawy żywym. Obecnie wędrówka skalnym labiryntem jest bezpieczna. Skrzatów już nikt nie spotyka, lecz magia pozostała. Zapewne z tego powodu wśród Tiskich Stěn umieszczono plenery filmowego Świata Narnii, miejsca, gdzie Łucja spotyka fauna Tumnusa.
Po opłaceniu biletu w kasie można wyruszyć na dwa szlaki prowadzące wokół Wielkich lub Małych skał (Velké i Malé stěny). Wybraliśmy ten pierwszy. Uwierzcie, chociaż obszar skalnego miasta nie jest zbyt rozległy, to przejście obu tras może być wyczerpujące, lepiej wybrać tylko jedną. Początkowo ścieżka prowadzi skalnym labiryntem wśród fantastycznie wyrzeźbionych poprzez erozję piaskowców. Wraca się górą, skrajem krawędzi opadającej 70 metrową przepaścią w kierunku Tisy. Widoki są przepiękne, jednak ludzie cierpiący na lęk wysokości mogą odczuwać poważny dyskomfort. Gdybym miał stopniować atrakcje, jakie zobaczyłem w tym roku w Czechach, Tiskie skały byłyby bezwzględnie na pierwszym miejscu.
Oprócz Tisy, zaplanowaliśmy wycieczkę na pobliski Dieczyński Śnieżnik (Děčínský Sněžník). Wejście nie jest męczące, a przy dobrej pogodzi można podziwiać rozległe panoramy, zarówno z wieży widokowej, jak i z Drážďanskiej vyhlídki (punkt widokowy). Niestety, trafiliśmy na mgłę, szczelnie zasłaniającą wszystko w odległości zaledwie kilku kroków. Było magicznie, ale o panoramie mogliśmy zapomnieć.
Zachodnie Czechy i zamek Sloup
Zdezorientowany zatrzymuję samochód na rozstaju dróg. Jesteśmy w miejscowości Sloup w Czechach lecz atrakcji, dla której przyjechaliśmy nigdzie nie widać. Jest kościół i pałac, lecz gdzie ukrył się zamek? Żadnej wskazówki, drogowskazu, nic! Cóż, ruszam na czuja. Najpierw w prawo i nic nie znajduję, potem w lewo, by tuż za zakrętem ujrzeć samotną, wysoką na ponad 30 metrów skałę. Na jej szczycie, niczym egzotyczny ptak, przysiadł zamek. Z piersi wyrywa się okrzyk „wow”.
Sloup w niczym nie przypomina, widzianego dzień wcześniej, saskiego zamku Hohnstein – niebrzydkiego lecz typowego, Sloup jest unikatem. Do połowy XVII wieku zamek pełnił funkcje militarne oraz łupieżcze, a po zniszczeniu przez Szwedów zamienił się w pustelnię. Kiedy w XIX wieku nastała moda na romantyczne ruiny, stał się atrakcją turystyczną. Na zwiedzanie trzeba zarezerwować około dwóch godzin i dobrą kondycję do pokonania licznych schodów. Niektóre pomieszczenia zbudowano z cegły i kamienia, niektóre wykuto bezpośrednio w miękkiej skale. Całość zachowała surowy, wręcz siermiężny charakter, idealnie pasujący do dawnej pustelni.
Na pobliskim wzniesieniu dostrzeżemy wieżę widokową. Prawdopodobnie rozciąga się z niej piękny widok na zamek. Niestety, nie sprawdziliśmy, zabrakło czasu…
Bílé kameny – Sloní skály
Niewielka, lecz, ze względu na niespotykaną barwę, widoczna z daleka grupa skalna. Wygląda tak, jakby ogromne zwierzę zrobiło białą kupę na skraju lasu. Zwą ją Białymi Kamieniami, Skałami Słonia lub Słonikami. Można wejść na górę, ktoś wykuł w kamieniu schody, lecz nie jest to bezpieczne przedsięwzięcie. Skały są śliskie i nie ma żadnych zabezpieczeń! Bílé kameny należy szukać ok. 1 kilometra na północ od Jitravy. Auto można zostawić na niewielkim parkingu przy ruchliwej szosie (po przeciwnej stronie stacja benzynowa).
Zachodnie Czechy – podsumowanie
W północno-zachodnich Czechach przenikają się Góry Łużyckie, Łabskie Piaskowce i Czeska Szwajcaria. W terenie niełatwo odróżnić, w którym paśmie akurat się znajdujemy. Sądzę, że taka informacja nie ma też większego znaczenia. Zastanawia, mała popularność tych terenów wśród Polaków, o czym świadczą nieliczne informacje, z wielkim trudem wygrzebane w internecie. Pięknych miejsc ulokowanych zarówno po Czeskiej, jak i po Niemieckiej stronie granicy nie brakuje. Mam świadomość, że do wielu nie dotarłem, zamierzam ten brak nadrobić w najbliższych latach. Jeżeli zainteresował cię region, zapraszam do moich wpisów o pierwszych wrażeniach i największych atrakcjach Czeskiej Szwajcarii.
Jak zwykle pięknie napisane, niemal czułam ten deszcz i mgłę wokół. Podobne klimaty zastaliśmy kiedyś na Czantorii, mgła była tak gęsta, że trudno było oddychać. zachęciłeś mnie bardzo, w przyszłym roku wezmę pod uwagę. A jeśli chodzi o czeskie gospody są cudne i tak jak piszesz ludzie przychodzą tam nie tyle zjeść i wypić, ile dla towarzystwa, klimat niepowtarzalny.
Świat czeskiej gospody jest tak inny od tego, co znam, że przyglądałem się mu z dużą przyjemnością. I najważniejsze, że tamtejsi bywalcy traktują przybysza bardzo życzliwie.
A do Czeskiej Szwajcarii zachęcam 🙂
Tak to jakoś opisujesz, że nawet ja przez chwilkę bym się zawahał co wybrać: gospodę czy zwiedzanie…
Sądzę, że gospoda mogłaby cię zatrzymać na dłużej 🙂
Zachęcasz do szukania ciekawych terenów i pokazujesz Polakom nieznane i dla mnie tereny. Dolski Młyn wkomponowany w skały bezcenny, skały królewny, krasnoludków i te białe kamienie przepiękne. Widoki zapierające dech. Dziękuję za nie i za ciekawy wpis.
Lubię być odkrywcą, mniej podobają mi się miejsca ładne, ale popularne…
Tiské stěny podbiło moje serce. Tam musi być wyjątkowo, nastrojowo, pięknie! 🙂
I jest tam pięknie. krótki odcinek drogi przeszliśmy w 5 godzin, bo trzeba było zajrzeć w każdy zakamarek 🙂
Mi też Tiské stěny podobają się najbardziej, dodaję do listy miejsc, które muszę koniecznie kiedyś odwiedzić. Zamek Sloup też bardzo ciekawy 🙂 Pozdrawiam
Oba miejsca naprawdę warto, mam nadzieję, że pojedziesz i nie zawiedziesz się 🙂
Zamek na skałach wygląda zjawiskowo! 🙂
Dużo jeżdżę, ale takiego zamku jeszcze nigdzie nie widziałem
O rany jak tam pięknie, kocham góry, ale te są wyjątkowe.
Są wyjątkowe, naprawdę 🙂
W zupełnie innej części czeskich gór- w Izerach spotkałam podobnych bywalców. Mam wrażenie, że to typowo czeska atmosfera gospody. A góry… cóż… piękne… Ja z braku czasu na Izery wlazłam ostatnio na Rowokół (na bezrybiu i rak ryba)
A gdzie spotkałaś takich bywalców? Chętnie bym poznał nowe miejsce. Pewnie te gospody, to taka czeska tradycja, która bardzo mi się podoba. Dobry wojak Szwejk się przypomina 🙂
Pisząc „wow” Hegemon użył – powiedzmy – eufemizmu, bo mnie się z piersi wyrwało zgoła co innego 🙂
Poza tym, zamek Sloup był też przystankiem pielgrzymkowym. W jego centrum jest wykuta w litej skale kawerna pełniąca kiedyś rolę kaplicy na jakieś 100 osób z ołtarzem (też z litego kamienia) o rozmiarach jakiś metr na metr na dwa. W ogóle – jak napisał Hegemon – większość pomieszczeń zamkowych jest po prostu wydłubana w tym masywie. Robi wrażenie.
Kucie w skale, a potem zamieszkiwanie, to była jakaś większa okoliczna tradycja, ludzie w ten sposób żyli jeszcze w XX wieku
Bardzo ciekawa wycieczka po nieciekawym, z pozoru, terenie. Super!
Teren też jest ciekawy 🙂
Pięknie! Ale ja i tak wolę Pilicę ;p
Ok., każdy wybiera to, co woli 🙂
Uwielbiam Czechy. I ich skalne miasta. Ale w Tiskie Skały jeszcze nie dotarłam… Trzeba będzie naprawić to zaniedbanie :).
Pozostałe miejsca tez niezwykłe. A mokra pogoda tylko dodała im uroku na zdjęciach – to prawda, kolory wychodzą wtedy bardziej nasycone, a komu przeszkadzałaby odrobina deszczu… 🙂
Czechy, tak blisko, a wiele pięknych miejsc jest praktycznie przez Polaków nieodkrytych. Tiske Steny – naprawdę warto, dla mnie było to ogromne przeżycie, gdy je zobaczyłem.
A deszcz nie jest żadną przeszkodą, aby pójść na wycieczkę i robić zdjęcia 🙂
Kusisz Hegemonie do tej Czeskiej Szwajcarii. Czechy mi jakoś nie po drodze. Częściej przejeżdżamy przez Słowację, a moja wizyta w Pradze jakiś czas temu, była mało fajna 🙂 więc pewnie jestem trochę uprzedzona. Zdjęcia jak zawsze świetne, więc chce się jechać 🙂 Może romantyczny wypad z małżonkiem? 😀
Z Twojego miejsca zamieszkania, akurat Czeska Szwajcaria, to jest bardzo daleko. Ja jestem w tym regionie zakochany i patrzysz trochę na niego przez moje okulary. Z drugiej strony jednak coś tych malarzy drezdeńskich zachwyciło, że jeździli tam bardzo często, aby malować. Kilku blogerów, zachęconych moim entuzjazmem do Czeskiej Szwajcarii pojechało i nikt na razie nie zgłaszał reklamacji 🙂 Na romantyczny wyjazd z małżonkiem ten rejon się nadaje 🙂
A Słowacja też jest piękna. Też ją bardzo lubię i przymierzam się aby wrócić w rejon Małej Fatry, która urzekła mnie najbardziej.
Witam!
W Czeskiej Szwajcarii byliśmy już dwa razy a jeszcze planujemy tam wrócić.
Rzeczywiście miejsce jest bardzo urokliwe, aż dziw, że tak mało Polaków
można tam spotkać. Szlaki są różnorodne i każdy jest na swój sposób ciekawy.
Polecamy to miejsce dla rowerzystów a także rodzin z dziećmi.
Polecamy nocleg w maleńkim a klimatycznym prywatnym schronisku Pavla Wlka Jetrichovice 80. Jedną z ciekawszych tras jest szlak prowadzący do domków zbudowanych w XIX wieku na szczytach gór (Mariina Skala, Vileminina Stena i Rudolf Kamen) i oczywiście Velka Pravcicka Brana.
Dzięki za ten adres noclegowy, zawsze polecenie fajnych miejsc mile widziane 🙂 Do tej pory w Czeskiej Szwajcarii byłem tylko na chodzenie, ale może rzeczywiście sprobować wyprawy rowerowej?
Dzień dobry. Dziękuję za ciekawy wpis. Czy znasz miejsce na nocleg w Czechach blisko strumyka/potoku/rzeczki/jeziorka tak aby był odpowiedni dla dziecka w wieku 4 lat? Pozdrawiam z Mielca
Niestety, jeżeli chodzi o miejscówki dobre dla dzieci, to nie jestem specjalistą. Najlepiej szukać noclegów na stronach ichniejszych gmin czy powiatów lub poprzez mapy.cz