Wokół Łodzi, co ci szkodzi, odcinek 5/24
Właściwie całe życie jestem związany z ziemią wieluńską. Zaczęło się, gdy nie miałem jeszcze roku. Rodzice szukali miejsca na wakacje i mamę urzekł dom stojący tuż pod lasem nad Wartą. Mimo, że nie było żadnych wygód, nawet prądu, rodzice bez wahania wynajęli od gospodarzy izbę, w której mama spędziła trzy miesiące sama z małym, w dodatku bardzo płaczliwym dzieckiem. O ojca w tym samym czasie upomniało się Ludowe Wojsko Polskie i wysłało w okolice Jeleniej Góry. Do mamy przyjechał tylko raz, na ówczesne święto 22 lipca, gdy pluton taty przekonał majora do udzielenia podkomendnym urlopu (przekonanie polegało na zakupieniu obywatelowi majorowi stosownego dywanu).
W dzieciństwie było jeszcze wiele pięknych wakacji na ziemi wieluńskiej, aż wreszcie, gdy upadł komunizm, rodzice nabyli podupadłe gospodarstwo wiejskie, wyremontowali i przeznaczyli je na swoją letnią rezydencję.
Chociaż dom na Wsi znajduje się zaledwie 25 kilometrów od Wielunia, to jednak rzadko zapuszczam się do tego miasta. Postanowiłem więc, to zaniedbanie nadrobić i dokładnie sprawdzić, co oferuje Wieluń i jego najbliższe okolice.
Wieluń – początki
Legenda głosi, że nazwa miasta wzięła się ze zniekształcenia słowa jeleń. W okolicznych lasach polował niegdyś książę kaliski Władysław Odonic, niezwykle romantycznie zwany Plwaczem. Zranił ci on jelenia i ścigając broczące posoką zwierzę wpadł na polanę, gdzie natknął się na Baranka Bożego z chorągwią i kielichem krwi. Bogobojny książę w miejscu spotkania wzniósł kapliczkę, wokół której rozwinęła się osada, a potem gród. Legenda, jakich wiele, każde starsze miasto ma podobną. Jestem ciekaw, co ci książęta łykali na polowaniach, że potem mieli takie wizje… Historycy z mniej bujną wyobraźnią twierdzą jednak, że nazwa miasta pochodzi od słowiańskiego słowa vel, oznaczającego po prostu teren podmokły. Jakby nie było pierwsza wersja zdecydowanie lepiej działa na wyobraźnię…
Ponieważ Wieluń był miastem pogranicza, Kazimierz Wielki kazał otoczyć go murami. Wzniósł też zamek, w którym 200 lat później przez krótki czas więziony był pretendent do tronu polskiego, arcyksiążę Maksymilian Habsburg, gdy dostał się do niewoli, po sromotnej klęsce poniesionej w 1588 r. pod Byczyną (o bitwie pod Byczyną przeczytasz w osobnym wpisie). Wieluń w 1424 roku wsławił się jeszcze edyktem skierowanym przeciwko husytom wydanym przez Władysława Jagiełłę. Poza tymi epizodami, Wieluń znaczniejszej roli w historii nie odegrał, chociaż przez miasto przetoczyło się kilka wrogich najazdów i parę swojskich pożarów. Aż przyszedł wczesny poranek 1 września 1939 roku…
Wieluń – pierwsza ofiara II wojny
Chociaż Wieluń w 1939 r. był miastem przygranicznym, to nie miał znaczenia ani strategicznego, ani militarnego. W okolicy nie stacjonowały żadne oddziały wojskowe. Jednak został wybrany na cel wojsk Luftwaffe, które obróciły miasto w ruinę. Nie oszczędzono niczego, nawet szpitala wyraźnie oznaczonego czerwonym krzyżem. W wyniku bombardowania miasto zostało zniszczone w 75%, a zabytkowe centrum w 90%. Rok później Niemcy wysadzili w powietrze najcenniejszy zabytek Wielunia – kościół farny.
Gdy dzisiaj pomstujemy na muzułmanów z Państwa Islamskiego, pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno identycznie zachowywali się przedstawiciele europejskiego narodu wychowanego w tysiącletniej kulturze chrześcijańskiej.
Współczesny Wieluń bazarem słynie
W każdy piątek w Wieluniu odbywa się targ. Naprawdę duży targ. Stoiska zajmują ogromną przestrzeń. Chociaż okolice Wielunia słyną z upraw warzyw i owoców, na targu nie sprzedaje się ich wiele. Króluje produkcja rzemieślniczo-przemysłowa. Buty, bielizna, rowery, meble i hektary innych stoisk. Jeżeli lubisz takie klimaty, koniecznie zaplanuj wizytę w Wieluniu w piątek.
Wieluń – spacer szlakiem zabytków
Najpierw targ, potem zwiedzanie, typowa wycieczka człowieka wychowanego w kulturze konsumpcyjnej. Stare Miasto, zajmuje niewielki obszar, można je obejść spacerkiem, nie męcząc się przy tym zbytnio. Najciekawszym i najładniejszym zabytkiem jest gotycka Brama Krakowska z dobudowanym do niej klasycystycznym ratuszem. W pobliżu zachował się najdłuższy odcinek murów miejskich zakończony basztą Męczarnia, gdzie kiedyś urzędował kat. Z drugiej strony rozciąga się park z klasycystycznym pałacem wzniesionym w XIX wieku na pozostałościach dawnego zamku.
Na drugim krańcu starówki, obok najstarszego w Wieluniu, gotycko-barokowego kościoła Bożego Ciała, już w czasach współczesnych, postawiono kolejny kicz, czyli rzeźbę przedstawiającą Jana Pawła II. Czy w Polsce istnieje chociaż jeden pomnik papieża, który nie przypomina najkoszmarniejszej odpustowej tandety i nie budzi uczucia litości nad kompletnym beztalenciem rzeźbiarza?
Co jeszcze można zobaczyć w Wieluniu? Przestronny rynek, pozostałości zburzonej przez hitlerowców fary oraz Muzeum Ziemi Wieluńskiej mieszczące się w zabudowaniach pobernardyńskiego zespołu klasztornego. Niestety, w zwiedzaniu nie można liczyć na wsparcie ośrodka informacji turystycznej – w połowie sierpnia był zamknięty na głucho.
Zwiedzanie Wielunia zajmie ci może dwie, może trzy godziny. Jeżeli masz więcej czasu, to polecam wycieczkę objazdową po najbliższych okolicach Wielunia. Ciekawych zabytków w okolicach miasta nie brakuje, szczególnie tych drewnianych.
Wieluń i okolice, to prawdziwa Polska drewniana
Chociaż Kazimierz Wielki otoczył Wieluń murami, to wydaje się, że na fortyfikacjach miejskich działalność króla, który zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną, się wyczerpała. Najbliższe okolice Wielunia, to prawdziwe zagłębie zabytkowej architektury drewnianej. Bardzo cennej lecz w większości niedocenianej.
Zabytki drewniane ziemi wieluńskie są równie unikatowe, jak te w Małopolsce, tylko tam wytyczono i wypromowano szlak oraz zadbano o wpisanie na listę UNESCO, tutaj nikt sobie nimi głowy nie zawraca. A są wśród nich prawdziwe perły, określane jako:
Kościoły w stylu wieluńskim:
W Polsce drewniane zabytki z początku XVI wieku są ewenementem, a większość kościołów wieluńskich pochodzi z tego okresu. Zalicza się do nich świątynie w: Gaszynie, Kadłubie, Łaszewie, Popowicach, Wierzbiu, i Grębieniu.
Mnie osobiści najbardziej spodobały się dwa ostatnie. W Grębieniu koniecznie trzeba zobaczyć unikalne polichromie gotycko-renesansowe, a w Wierzbiu oryginalne wejścia na tak zwany ośli grzbiet.
Nie zawsze da się wejść do środka, ale warto poszukać osoby, która dysponuje kluczem lub udać się na plebanię
Dwór i wiatrak
Typowy dwór szlachecki niemal każdemu kojarzy się z jego wersją klasycystyczną. Jednak kiedyś, do końca XVIII wieku w Rzeczpospolitej dominowały dwory alkierzowe. Alkierz, to kwadratowy lub prostokątny narożnik wystający poza obręb bryły budynku, nakryty odrębnym dachem. Budowa alkierzy wywodziła się z tradycji baszt obronnych. Niewiele takich zabytków przetrwało, jeden znajduje się w Ożarowie koło Wielunia.
W odnowionym dworze mieści się filia Muzeum Ziemi Wieluńskiej – Muzeum Wnętrz Dworskich. Poszczególne pomieszczenia zostały pieczołowicie odtworzone i zwiedzający odnoszą wrażenie, że odwiedzają miejsce, gdzie mieszkają ludzie, a nie placówkę muzealną.
Muzeum zarządza też odrestaurowanym wiatrakiem w pobliskim Kocilewie. Ostatni właściciel przekazał obiekt pod warunkiem, że nie zostanie on przeniesiony, dzięki temu można oglądać wiatrak w jego naturalnym otoczeniu. Zdecydowanie wolę takie zagospodarowanie zabytku, niż sztuczną, skansenową zbieraninę.
Jeżeli podoba ci się to jak i o czym piszę, lubisz zaglądać na Świat Hegemona, to może postawisz mi kawę? Możesz to zrobić, klikająć zielony przycisk poniżej. Będę bardzo wdzięczny i zmotywowany do dalszego pisania
Wieluń i okolice – podsumowanie
Ziemia wieluńska, nie jest znanym i popularnym regionem turystycznym, chociaż ma potencjał w postaci zabytków i pięknych krajobrazów. Ożarów, Grębień, Brama Krakowska w Wieluniu, to są miejsca, które szczególnie warto zobaczyć i które na pewno nie rozczarują. Zainteresowanych zachęcam też do lektury artykułu o pobliskim Załęczańskim Parku Krajobrazowym, czyli Jurze Wieluńskiej.
Alkierzowy dwór – jakoś bardziej przemówił do mnie, niż Wieluń, choć nie byłam w żadnych z tych miejsc.
Ten dwór to jest naprawdę wspaniałe miejsce, nie ma wielu takich w Polsce. Natomiast starówki różnego rodzaju trafiają się w wielu miastach
Uwielbiam polichromie we wnętrzach, zawsze się zachwycam <3 życia jak widzę mi nie starczy, żeby to wszystko obejrzeć!
Ale pomyśl ile jeszcze tego zachwytu przed Tobą, to przecież jest bardzo optymistyczne 🙂
Piękny ten dwór w Ożarowie. Pomysł z krzesłem jednego wiersza fantastyczny.
Pozdrawiam. 🙂 .
Dwór w Ożarowie naprawdę warto zwiedzić.
Klik dobry:)
Człowiek tak się błąka po świecie i sam nie wie, czego tam szuka, skoro u nas jest tyle ciekawych miejsc, których jeszcze nie widział. Zamierzam częściej wyruszć w Polskę, o!
Pozdrawiam serdecznie:)
Popieram wycieczki po Polsce, jest tyle pięknych, nieznanych miejsc. Ja jeżdżę dużo, a każdego roku odkrywam coś nowego. I to jest piękne:-)
Przez Wieluń chyba kiedyś przejeżdżaliśmy, bo byliśmy też w Łęczycy. Zauważamy, że nasze miasteczka pięknieją, pewnie z udziałem funduszy unijnych. Zachowanie jak największej liczby starej architektury w jej naturalnym otoczeniu jest bardzo ważne, daje znakomity obraz dawnej Polski, skanseny jednak są trochę sztuczne.
Wieluń i Łęczyca, to trochę inne kierunki. Gdybyś z Łęczycy jechała do Wrocławia to wtedy przez Wieluń byś przejeżdżała.
Miasta nam pięknieją. Fundusze unijne są ważne, ale widać ile znaczy gospodarz. Jeden z miasta zrobi cacko, a drugi tylko co nieco ochlapie farbą…
Jechaliśmy właśnie na Wrocław i chyba w Wieluniu pizzę jedliśmy, a Łęczycę tak czy siak zwiedzaliśmy osobno 🙂
W takim razie to był Wieluń 🙂
A możliwe 🙂
W każdym razie czuje się, że dobrze znasz swój region:)
Chyba rzeczywiście go dobrze znam. Tak zupełnie nie chwaląc się 🙂
Odwiedziłam `Wieluń kilka razy służbowo, ale jakoś mnie nie urzekł. A teraz widzę, że po prostu źle patrzyłam:).
To nie jest najpiękniejsze miasto w Polsce, ale ma swoje urocze akcenty 🙂
Dziwne, że tego kościoła nie odbudowali?
Sądzę, że to są ogromne pieniądze – nawet Niemcy niektórych gotyckich katedr nie odbudowali u siebie…
Wieluń – moje rodzinne miasto. Pierwsze zdjęcia – ratusz był najczęściej i najchętniej rysowany przeze mnie w przedszkolu (moja praca znalazła się nawet kiedyś u nich w gablotce), koło murów i baszty mieszkałam, rynek kojarzy mi się z drogą z domu do przedszkola i szkoły, a kościół był bardzo blisko miejsca mojego zamieszkania. Kiedy patrzę na te zdjęcia, mam łzy w oku. Łzy wzruszenia i wielkiej tęsknoty. W tym roku tam nie pojechałam, ale postawię sobie za cel, żeby zrobić to na wiosnę. Sentymentalna podróż do krainy dzieciństwa jest jak podróż w czasie, dla mnie bardzo emocjonalna i ważna. Częściowo… Czytaj więcej »
Właśnie przeglądam album ze zdjęciami. Prześlę go na priva. No jaki sentyment 🙂
Prześlij, koniecznie prześlij 🙂
Przesłałam Ci w poniedziałek.
Na który adres? Wszystkie sprawdziłem (spam też) i nic nie mam?
Widzę, że masz ogromny sentyment do Wielunia. Nie każdego taka podróż do miejsc dzieciństwa cieszy…
Pamiętam swoje pierwsze zdjęcie, jakie ojciec zrobił mi w Wieluniu – stałem pod Bramą Krakowską i trzymałem w ręku komiks, który rodzice mi kupili – nie pamiętam „Kapitan Kloss” czy „Kapitan Żbik”. Ten komiks był najważniejszy, bo rodzice nie lubili mi kupować takich rzeczy.
Co do małych miast … Smutne to, ale faktycznie lokalne inicjatywy często wymierają. Zbyt mało klientów i chętnych? Nie wiem. Moje miasto jest podobnie ospałe i wszystko w nim jest takie … wolne.Co do architektury drewnianej- piękna. Może jest szansa na jej promocję? A co do pomnika „Pogromców hitleryzmu”. W moim pięknym mieście, jest pomnik o podobnym pochodzeniu i został już też przemianowany na bardziej poprawny politycznie. Ale i tak „kole radnych w oczy” i podjęli decyzję o wyburzeniu. A szkoda. Dla mnie to też znak historii.
Wymieranie inicjatyw, to chyba nie brak klientów, ale problem władzy. Znam w łódzkim małe miasteczka, które swoimi inicjatywami mogłyby obdzielić całe województwo. I potrafią przyciągać ludzi. A z drugiej miasta z niezłym potencjałem, a takim na pewno jest Wieluń, w których nikomu się nic nie chce. Była władza, która promowała szlak bursztynowy, przyszła nowa i przestała. Po co się męczyć, kiedy można tylko przeżyć wygodnie kadencję.
A burzenie pomników, 25 lat po upadku komunizmu to jest głupota i barbarzyństwo. Mieliśmy taki okres w historii i zapamiętajmy go jakoś…
Nie będę oryginalną i też potwierdzę, że drewniany dwór najbardziej mnie urzekł 🙂
Widać, że zarządca bardzo o niego dba 😉
Miłego dnia, Hegemonie 🙂
Dwór jest zadbany, szczególnie to widać, gdy ogląda się zdjęcia sprzed wielu lat. I muzeum też jest ciekawe, chociaż ja z zasady nie lubię muzeów, to akurat ten obiekt pochwalę 🙂
Szczególnie ujęła mnie przedstawiona przez Ciebie architektura drewniana, bo kocham tego typu obiekty. Bardzo szkoda, że jest tak mało promowana poza południem i wschodem Polski. Alkierzowy dwór to prawdziwa perełka. Pozdrawiam!
W okolicach Wielunia jest tak dużo cennej architektury drewnianej, że aż dziwne, że tyle jej przetrwało w jednym miejscu. Niestety, część jest zaniedbana, a większość nie promowana 🙁
Architektura drewniana to coś co uwielbiam! Oj mogę zwiedzać te dwory, kościółki, cerkwie, dworki czy młyny na okrągło i chyba nigdy mi się to nie znudzi 🙂
To zapraszam w okolice Wielunia, na pewno nie będziesz się nudzić 🙂
dobrze przeczytać i oglądnąć, bo pewnie do Wielunia prędko mnie nie zagna 🙂
Nie będę namawiał do specjalnej podróży, ale gdybyś była w okolicy przejazdem…, to warto zobaczyć Wieluń 🙂
specjalnie na pewno nie pojadę, ale, tak jak proponujesz…. może kiedyś będę tam przejazdem, to wówczas zaglądnę 🙂 ps. tłumów nie lubię bardzo. ale co do Tatr… wydaje mi się, ze jednak jest lekkie przesadzenie, jeśli chodzi o zadeptanie i „zatłumienie”. (pomijam Krupówki, Gubałówkę ;))) oczywiście, ze są szlaki, a raczej drogi typu do Morskiego Oka, Dolina Kościeliska, na Giewont czy Kasprowy itd. itp, które zawsze wypełniają się ludźmi w trymiga (chociaż… w Kościeliskiej szłam niemalże sama w 2015 roku i to wcale nie było skoro świt). pokusiłabym się o stwierdzenie, ze przy ładnej pogodzie, to Połonina Wetlińska jest bardziej… Czytaj więcej »
Wiesz, prognozy co do polskiej pogody zawsze są wątpliwe. A jeżeli chodzi o góry tym bardziej. Na tegorocznym wyjeździe rowerowym wszyscy sprawdzali pogodę i pod nią ustalano wycieczki. I tak prawdę mówiąc najwyżej 50% się sprawdziło. Nie mówiąc, że szacowne prognozowarki pogodowe potrafiły podawać dość sprzeczne informacje.
Jak piszesz, że Tatry nie są tak bardzo zatłoczone, to może się przełamię, chociaż nie wiem czy nie wybiorę miejsc z większa gwarancją samotności…
oczywiście, ze z prognozami, to czasem jest jak z wróżeniem z fusów ale. mam pogodynkę, która rzadko mnie zawodzi. pokazuje warunki na konkretnym szczycie. i jasne, że jeśli sprawdzam je tydzień przed wyprawą, to one się zmieniają, ale jeśli czynię to dzień, dwa przed, to jest ok. na inne nawet nie patrzę. zgadzam się w całej rozciągłości, ze pogoda w górach może się zmienić w pięć sekund. jestem na to zawsze przygotowana. (bardzo dawno temu, w czasach bez pogodynek ;)) przeżyłam wielkie pioruny na Babiej. nic fajnego.) ale kiedy wybieram się połazić po górach, decyduję się na weekend, w który… Czytaj więcej »
Tak dobrze to mają tylko mieszkańcy Krakowa – patrzy się w okno i jedzie, ech. Dla mnie to cała wyprawa, a ja nie lubię prowadzić auta w dwie strony jednego dnia, to jeszcze nocleg jest konieczny.
Czasem jesteśmy związani z jakimś miejscem niby to przypadkiem. Warto odkrywać ciekawostki jakie kryją znane okolice. Zabytki ciekawe…
Bardzo lubię odkrywać ciekawostki najbliższych okolic i jestem szczęśliwy, gdy znajdę coś nowego, czego nie widziałem 🙂
Zgadzam się zarówno co do oceny skansenów, jak i wyjatkowo wartosciowych zabytków drewnianych! Doprawdy mieć szmat wolnego i dobry rower pod tyłkiem. Ale bym tam poszalał.
Z tymi inicjatywmi to wiesz. Gmina „zaabsorbowała” jakieś fundusze unijne, ktoś rzucił hasło takiej czy innej imprezy i póki środki były, była i impreza, jak się skończyły… To nawet na sensowną IT miasta nie stać. Zwłaszcza gdy ruch turystyczny na kolana nie rzuca i mieszkańcy mają inne potrzeby.
Wiesz, czasami są małe i wyraźnie biedne gminy, co widać, a jednak potrafią zorganizować coś fajnego, niepowtarzalnego, a są też takie, w których niczego się nie da…
Okolice Wielunia są rewelacyjne na rower. Sprawdzałem wielokrotnie. Od ciebie nie jest aż tak daleko, więc polecam na przyszłość