Ręcznik koło ręcznika, ciało koło ciała, wąski pasek plaży okalającej Morze Południowe został wykorzystany niemal w 100%. Nie inaczej prezentuje się Laguna. Tropikalne powietrze sprawia, że i bez zażywania kąpieli jestem całkowicie mokry. Bolą mnie nogi, nic dziwnego, od półtorej godziny poszukuję znajomych. Nie martwię się tym zbytnio, mam jakieś zajęcie, dzięki któremu nie ulegam panice, że do końca pobytu pozostały jeszcze cztery godziny, a ja już wszystko widziałem! Pojąłem prawdziwe znaczenie sloganu „tropischer traum” z plakatu witającego napływających gości…
Pomysł na Walentynki
– Dlaczego nie piszesz o mnie na swoim blogu? – zapytała Królis.
Nie znalazłem dobrej odpowiedzi. Faktycznie, w ciągu trzech lat prowadzenia bloga, ani jednej wzmianki. Walentynki wydały się świetnym pretekstem, aby nadrobić zaległości. Oboje, niezwykle zgodnie obchodzimy to święto, obchodzimy z bardzo, bardzo daleka. Kicz czerwonych serduszek, to nie nasza bajka. Lecz, gdy trafiła się korzystna oferta wyjazdu na Tropical Islands, doszlismy do wniosku, dlaczego nie? I tak w święto, z którym nam nie po drodze, trafiliśmy do miejsca, którego oferta nie bardzo odpowiada naszym zainteresowaniom. Ciekawe i bardzo pouczające przeżycie.
Tropical Island wyobrażenia i realia
Podobno wewnątrz zmieściłaby się Wieża Eiffla. Na leżąco. Na pewno mieści się tam 8 tysięcy ludzi, też na leżąco. W Walentynki obłożenie sięgnęło ideału, ideału właściciela obiektu. Ogromna przestrzeń, morze ludzi, mnóstwo atrakcji…
Tak myślałem przed wyjazdem, jednak rzeczywistość zweryfikowała wyobrażenia. Prawdę mówiąc Tropical Islands jest przestronnym, dobrze zorganizowanym, świetnie wypromowanym, lecz niczym więcej niż typowym aquaparkiem. Nie minęły trzy godziny, a znałem każdy zakamarek oraz spróbowałem każdej z ogólnodostępnych atrakcji, do których byłem w stanie się dopchać. Przed sobą miałem jeszcze 5 godzin pobytu i zastanawiałem się, jak je wykorzystać. Gdyby były wolne miejsca, położyłbym się i przespał, wszak wstaliśmy w środku nocy…
Godzina piąta, minut trzydzieści…
… kiedy pobudka zagrała. Niestety zagrała dwie godziny wcześniej. O piątej był odjazd. Autokar, tak jak zadeklarowało biuro, luksusowy. Dużo przestrzeni na nogi, skórzane, wygodne siedzenia. Niestety, fotele się rozkładają. Nie wiem, kto wymyślił ten patent służący wygodzie jednych, udręce drugich. Akurat przed nami zajął miejsce jedyny w całej grupie Namiętny Rozkładacz Foteli. Na szczęście, w połowie trasy, gdy autokar zapełnił się w całości, został przesadzony do innego singla i komu innemu kładł swój czerep na kolana.
Jazda autobusami stresuje mnie ze względu na odległości między postojami. Do pierwszego z nich nie wytrwałem i poszedłem do kierowcy, aby zapytać o lokalizację toalety. Spojrzał na mnie z ogromnym wyrzutem w oczach:
– Koniecznie?
– Zdecydowanie!
– Ale tylko siku?
– Tak, tylko siku
Nie mam pojęcia dlaczego firmy przewozowe chwalą się toaletą na pokładzie autokaru, a potem mniej lub bardziej otwartym tekstem informują, że korzystanie z owego przybytku jest niemile postrzegane?
Osobnym problemem były toalety na postojach. Ich stan sprowadzał się do symbolu dwóch Z. I nie mam na myśli znaku Zorro, lecz słowa: zapchane lub zamknięte. Gdy inni, przestępując z nogi na nogę, stali w kolejce, ja obiegałem parking w poszukiwaniu drzewka dającego chociaż cień intymności.
Jeżeli podoba Ci się to, o czym piszę, zapraszam do polubienia bloga na FB |
Tropical Islands z bliska
Wyspa oferuje noclegi. Od pustynnych namiotów, po miejsca hotelowe. Nie jest to zła opcja, w razie zmęczenia zyskuje się pewność posiadania miejsca do leżenia. Większość, tak jak i nasza grupa, przyjeżdża na jeden dzień i korzysta z typowo basenowych szafek. Nie są zbyt pojemne, dlatego warto przemyśleć, co się zabiera, aby potem z naręczem zbędnych klamotów nie ganiać w tropikalnym upale. Na wyspę nie wolno wnosić własnego jedzenia, lecz nikt nie jest w stanie wyegzekwować tego punktu regulaminu i każdy zabiera ze sobą mniejszą lub większą porcję wałówy. Niektórzy nie potrafią zachować umiaru, jak pewna grupa młodych Polaków raczących się w szatni piwskiem. Na zimnych kafelkach, wsparci o metalowe szafki spędzili w ten sposób nie mniej niż trzy upojne godziny. Zaiste, wręcz modelowe wykorzystanie oferty Tropikalnej Wyspy.
W tłumie odwiedzających łatwo wzajemnie się pogubić, czego doświadczyłem na samym początku, natomiast dotarcie do poszczególnych atrakcji, nie stanowi żadnego kłopotu. Drogowskazów, ani punktów obsługi nie brakuje. Informacje podawane są w trzech językach – niemieckim, angielskim i… polskim. Bardzo duży plus dla obiektu.
Podstawowy bilet zapewnia wejście do Strefy Tropikalnej. Dopłata do wersji Combo umożliwia skorzystanie z oferty Strefy Saun. Są też atrakcje płatne dodatkowo, jak chociażby lot balonem nad wyspą.
Strefa Tropikalna
Opis Lasu Tropikalnego rozpalił moją wyobraźnię. Egzotyczne rośliny, niespotykane zwierzęta domagały się uwiecznienia na zdjęciach. Zabrałem cały posiadany sprzęt fotograficzny, łącznie ze statywem. Zupełnie niepotrzebnie. Wystarczyłby tylko mały kompakt, ewentualnie dodatkowo wyposażony w tak modny wśród mijających mnie gości kijek do selfie. Okazało się, że pierwsza lepsza palmiarnia, ma na stanie ciekawsze i bardziej różnorodne okazy flory. Zwierzęta, to zaledwie kilka flamingów, jakieś ryby i trochę żółwi. Resztę tropikalnej fauny zastąpiły rzeźby. Patrząc na sposób wykonania, ich autorem zapewne był średnio uzdolniony pięciolatek. Reklama wpuściła mnie w maliny, których też w lesie nie znalazłem…
Porzuciłem las na rzecz kąpieli. Zacząłem od Laguny. Z trudem wytropiłem kawałek wolnej przestrzeni, potrzebnej na zostawienie na brzegu ręcznika i sandałów. Woda mało tropikalna, za to płytka i ciepła. Poszukałem atrakcji. Miałem do wyboru wodospad lub „pierdzącą wodę”, elegancko zwaną jacuzzi. Na dopchanie się do bąbelków nie dostrzegłem żadnych szans, natomiast zaczaiłem się przy wodospadzie. Poczekałem aż wartki strumień zmyje jakiegoś bachora i momentalnie wskoczyłem na jego miejsce. Jak długo jednak można stać pod wodospadem? Po pięciu minutach udałem się nad Morze Południowe, którego głębokość umożliwiała bezproblemowe pływanie. Jednak największą atrakcją mórz wszelakich są fale. Tutejszy akwen takowych nie oferował. Ruszyłem więc szukać większej dawki adrenaliny.
Cztery zjeżdżalnie wodne zdawały się być najlepszym rozwiązaniem. Nie odważyłem się nawet myśleć o wypróbowaniu największej z nich, wewnątrz której można osiągać prędkości dochodzące do 70 kilometrów na godzinę, ale przed pozostałymi nie odczuwałem najmniejszego lęku. Kolejka ciągnąca się daleko poza schody, znacznie osłabiła początkowy zapał, lecz mając w perspektywie jeszcze kilka godzin pobytu, mogłem równie dobrze spędzić je stojąc w ogonku. Na szczęście wszyscy uczestnicy przemieszczali się nad wyraz sprawnie, więc mogłem sobie zafundować aż trzy zjazdy, zanim zgłodniałem.
Na zjeżdżalniach odnalazłem znajomych i już wspólnie udaliśmy się w kierunku „paśnika”, czyli strefy barów i restauracji. Wybór rodzajów jedzenia jest ogromny i przystępny cenowo. Tylko stolik trzeba sobie upolować. Odnoszę wrażenie, że większość aktywności w Strefie Tropikalnej polega na zdobywaniu wolnego terytorium, a następnie bronieniu go przed zakusami pozostałych gości.
Strefa saun
Świetne rozwiązanie dla tych, którym jest za zimno. Temperaturę ciała można podnieść nie tylko w różnorakich saunach, lecz także na zajęciach fitnes. Niewielu wykupuje bilet combo, więc strefa saun wydaje się oazą spokoju. Do niczego nie trzeba się dopychać, na nic nie trzeba polować, dostrzegłem nawet wolne leżaki. Gdy w Strefie Tropikalnej nie wolno się obnażać, do saun należy wchodzić nago. Niekiedy trafiają się jacyś wstydliwi tekstylni, zazwyczaj Polacy.
Tropica Islands – podsumowanie
Tropikalną Wyspę przedstawiłem w sarkastyczny sposób. Prawdę mówiąc sarkazm dominuje nad opisem. Lecz, wbrew pozorom, nie uznaję pobytu, za czas stracony. Nie zaliczam się do grona miłośników „plażingu”, jednak cieszę się, że ujrzałem słynną Tropical Islands na własne oczy. Nie moja bajka, lecz i taką trzeba od czasu do czasu obejrzeć.
Rażą mnie tłumy i sztuczność wykreowanego świata. Z drugiej strony z podziwem patrzę na rozmach, czystość i dobrą organizację. Najbardziej podobały mi się sauny oraz zjeżdżalnie, najmniej morze, laguna i las.
Na ostatnim zdjęciu -to pewnie OSOBISTOŚĆ, która wita i żegna….przybyszy. 🙂
Masz rację, mogli by go postawić bardziej przy wejściu, tylko nie wiem czy ktokolwiek, by go zauważył, jest dość malutki – tak wielkości naszej jaszczurki. Ale niezwykle sympatyczny i towarzyski 🙂
hmmm, rzeczywiście świetnie napisałeś o Królis… 🙂 🙂 🙂
mimo, że uwielbiam plażing i morze, to jednak, przeczytawszy Twoją relację, chyba przestałam Ci zazdrościć… 🙂
miłego….
Jeżeli lubisz plażing, a szczególnie, gdy lubisz aquaparki, bo jest to specyficzna odmiana plażingu, tak zwany plażing halowy :-), to mogłoby Ci się tam podobać, tylko na Tropical Islands nie można jechać w popularne święta, najlepiej wybrać się w tygodniu…
Hegomonie!!!!… jak mogłabym lubić aquaparki, skoro nie lubię moczyć włosów????…. ja lubię piasek, prawdziwe słoneczko i morze, po to, żeby szumiało…. 🙂
W aquaparku nie trzeba moczyć włosów, nie ma obowiązku stania pod wodospadem, naprawdę 🙂 🙂 🙂
Piasek był prawdziwy i bardzo ładny, tylko plaża niewielka. Morze nie szumiało, słoneczko w dzień było, podobno można się tam opalić – nie sprawdzałem…
i tak wolę nasz Bałtyk, nawet jak wiatr piź….. wieje … 🙂
Bałtyk jeszcze częściowo jest naturalny…
Ale się rozpisałeś 😀
No ale grunt że wiem, że jest a reszta jest milczeniem 😀
fajnie to opisałeś ale jakoś kurka… mnie to nie jara.
Może dlatego że ani pływać nie umiem ani ciepła nie lubię 😀
Aquaparki, to nie jest moja bajka. Pojechałem, bo bardzo dużo się naczytałem, jakie to niesamowite miejsce. Czas nie był stracony, zobaczyłem coś zupełnie nowego, czego na co dzień nie widuję…, taka przygoda na innej planecie 🙂
Jak ciepła nie lubisz, to co w zamian – zima????
Ha ha ha, ja się tylko uśmiałam. Jakiś czas Cię czytam, więc domyślam się, co sprawiłoby Ci największą frajdę i na pewno nie byłby to plażing 😉
Znasz mnie, nie byłby to plażing, zdecydowanie 🙂 Lecz od czasu do czasu, tak dla odmiany, warto spróbować czegoś nowego, czegoś innego… 🙂
Niezaleznie od ,niekonfortu, podrozy autokarem z kiblem, a jednak bez, zazdroszcze Ci tej wycieczki, chociazby ze wzgledu na upal :))))))
Ja tak bardzo za upałami nie tęsknię, bardziej za ładną pogodą…
No wcale się nie dziwię, że sauny przypadły Ci do gustu 😉 Niestety jak dla mnie za daleko do wspomnianej atrakcji, bliżej mam Druskienniki. Może byłeś i tam?
Nagość, wbrew pozorom, nie jest tak atrakcyjna, a w dużej grupie wręcz aseksualna 🙂 W Druskiennikach byłem tylko raz i dość dawno temu. Marzy mi się takie solidne zwiedzanie Litwy, którą znam głównie z pokładu kajaka, gdyż są tam rewelacyjne rzeki na spływanie 🙂
Witaj Hegemonie, Twoje odczucia są całkiem zgodne z moimi. Byłam na wyspie 2-3 lata temu, w maju, z ciekawości – po drodze na weekend do Berlina. Zajrzeliśmy tam na 3 -4 godziny chyba (już nie pamiętam), by zobaczyć to cudo, które zawsze tak pięknie widać z autostrady. No cóż… Widziałam większość gipsowych modeli w oryginale (Angkor Wat w Kambodży czy tysiąc świątyń Bali), tropikalny las, latałam też balonem nad Kapadocją, więc te atrakcje były śmieszne dla mnie. Ale trzeba było zaliczyć. Myślę, ze to fantastyczne miejsce dla rodzin z małymi dziećmi oraz dla osób, które nie były jeszcze w tropikach.… Czytaj więcej »
3-4 godziny, to jest najlepszy czas na zwiedzenie wyspy – zobaczyło się już wszystko, ale jeszcze nie zaczęła się nuda. Chyba masz rację, że to najlepsze miejsce dla rodzin z dziećmi oraz może dla jakiś spotkań towarzyskich w większym gronie? W tropikach nie byłem i mam nadzieję, że są bardziej przekonujące od tego, co widziałem na Tropical Islands 🙂 Sporo ciekawych miejsc zwiedziłaś, super 🙂
Haha, jak widać po komentarzu Uli poniżej – są ludzie, którym wyspa się szalenie podoba. No i dobrze. Może jej chodzi o tropiki, które też kocham, bo jestem ciepłolubna (nie znaczy plażolubna), ale Tropical Island ma tyle wspólnego z tropikami, co ja z księciem Monako. Atrakcji tam wystarcza na 3-4 godziny, chyba, że ktoś uda się do strefy saun. Moja koleżanka tam nawet nocowała (ja bym nie wiedziała, co przez tyle czasu robić), są jakieś wieczorne pokazy i atrakcje – była zadowolona (ale była z dzieckiem). Było się tu i tam, preferuję zach. – poł. Europę i Azję, chociaż Polska… Czytaj więcej »
Sądzę, że większości wyspa się podoba, takich, którzy podchodzą z dystansem jest zdecydowanie mniej. Przecież dla kogoś takie obiekty budują :-). Nie byłaś na Roztoczu – naprawdę warto pojechać, jeden z ładniejszych regionów w naszym kraju. Chociaż ja sugeruję późną wiosnę lub wczesną jesień.
Roztocze będę zaliczać w pakiecie z Podlasiem (tam już byłam, ale chętnie pojadę raz jeszcze), z przyjaciółmi i chyba będzie to jednak czerwiec-lipiec. Wczesną wiosną marzy mi się Bornholm, a z kolei jesienią – Sri Lanka, tak że na Polskę zostają najfajniejsze miesiące lata…. Pożyjemy, zobaczymy zresztą, co tu gadać, tyle że plany i marzenia warto mieć 🙂 Pozdrawiam podróżniczo więc 🙂
Mocne plany, jestem pod wrażeniem…. Oby Ci się wszystko udało zrealizować 🙂 Troszeczkę zazdroszczę tych wyjazdów 🙂
Mogłabym tam zamieszkać. Bez kitu.
Przecież dla kogoś to zbudowali 🙂 Ja raczej należę do mniejszości, sarkastycznej mniejszości 🙂
Właśnie pomimo tego, że uwielbiam pływać i brakuje mi ciepła i słońca, to jakoś ta sztuczność mnie zniechęca… Gdyby to była prawdziwa morska woda z prawdziwymi żyjątkami a nie ta chlorowana, którą mam w kazdym basenie w mieście… No jakoś niekoniecznie 😉
Właśnie, ta sztuczność najbardziej uwiera. I sterylność, która nie występuje w naturze…
Chyba pierwszy raz ci nie zazdroszczę. Tłumy ludzi potrafią mnie odstraszyć nawet od najpiękniejszych miejsc. Nie lubię też plażować, lubię spędzać aktywnie czas, no i ja jestem z tych co to bardziej chłodne, aczkolwiek słoneczne dni.
Też nie lubię tłumów ludzi, ani sztuczności, nie mówiąc o plażowaniu, które jest dla mnie torturą. lecz czasami lubię poobserwować inny świat, taki wypad na Tropical Islands jest trochę jak w podróż w kosmos na inną planetę… 🙂
Żeby wiedzieć, co się lubi, trzeba to poznać. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie, czasami można być mile zaskoczonym.
Wiesz, czasami warto pojechać w miejsca, które nie są z twojej bajki i poobserwować ludzi… Z takich miejsc basenowych lubię baseny z wodą termalną, na przykład na Słowacji odwiedzam zawsze Basenova, ale nie jestem w stanie spędzić tam więcej czasu, niż max. dwie godziny… Za aquaparkami nie przepadam, lecz chciałem na własne oczy Tropical Islands zobaczyć. Drugi raz nie pojadę, ale tego jednego nie żałuję 🙂
… żeby dopłacali, to nie i nie i nie!
Ale poczytać można;)
Dla mnie to było ciekawe przeżycie, lubię zobaczyć czasami coś, co nie jest moją bajką. Wtedy włącza mi się zmysł obserwatora 🙂
Powiem jedno: po moim trupie! 😀
Mniej więcej takiego komentarza po Pani S. się spodziewałem 🙂 I nie zawiodłem się 🙂
Ja też chcę tak na bezrobociu ;0
Ps. Myślałam, że mnie tylko tak stresują jazdy autokarem. Mam ten sam problem 🙁 Pozdrawiam 😉
Uff, cieszę się, że nie tylko ja muszę korzystać z toalety 🙂 Najbardziej zadziwiają mnie ludzie, którzy wypiją w autokarze jedno, dwa piwa, a potem na postoju nawet do toalety nie muszą iść! Mają stalowe pęcherze, czy co? 🙂
Nie wiem jak oni to robią. U mnie praca w terenie wykluczona 🙁
Mówcie co chcecie, ale mnie się tam nawet podoba 😀 hehe
Te tłumy na Tropical Islands świadczą, że większości się podoba, nie wszyscy są takimi malkontentami, jak ja 🙂 🙂
Nie wiem, czy to przychodzi z wiekiem, ale ja kiedyś namiętna plażowiczka, teraz nie mogę uleżeć godziny. W ubiegłym roku będąc we Włoszech wybraliśmy się nad morze, żeby trochę poplażować. Po godzinie już mnie leżenie znudziło, po dwóch zdecydowaliśmy się na szybki powrót do Rzymu, żeby znowu pójść oglądać to piękne miasto.
Podobno człowiek co 7 lat się zmienia, może właśnie nastąpiła ta zmiana? Rozwijamy się, chcemy zobaczyć coraz to nowe rzeczy, może już się dostatecznie w życiu „wyplażowałaś” i chcesz coś innego? Wielokrotnie słyszałem, że Rzym jest przepiękny, a ja tam nigdy nie byłem 🙁
Jeżeli musiałbym jechać w tropiki to wolałbym takie sztuczne, a nie autentyczne. W przeciwieństwie do Cejrowskiego, wolę miejsca gdzie dostępne są zimne drinki i gorąca kąpiel…
Zimne drinki i gorącą kąpiel masz na 100% zapewnione w Tropical Islands 🙂
Zgadzam sie z autorem prawie w 100%. My tez pojechalismy raz na wlasne oczy zobaczyc to cudo. A ze mieszkamy w Berlinie nie zastanawialismy sie dlugo tylko pewnego kwietniowego deszczowego dnia wskoczylismy w auto i ruszylismy w kierunku tropikow. Nie bez znaczenia byla data naszego wyjazdu, ukochany mial urodziny a ten kto ma urodziny wchodzi za darmo, tak wiec zaoszczedzilismy polowe za wejscie. Bylo parno,smierdzialo jak na kazdym basenie, pelno ludzi i jak na nasze portfele przyzwyczajone do berlinskich barow, restauracyjek i innych bistro gdzie juz za 8 euro mozna swietnie zjesc, bylo zdecydowanie za drogo. No, ale zeby nie… Czytaj więcej »
Widzę, że nie tylko ja nie byłem zachwycony. Sądzę, że będzie też wielu takich, którym Tropikalna Wyspa się spodoba.
A ja następnym razem wybiorę się na zwiedzanie Berlina i okolic, najwyższy czas, jeszcze tam nie byłem 🙂
Zapraszam serdecznie 🙂
Dzięki 🙂
cha, cha, cha Tropical Islands na Walentynki, to jak widzę jest nie najlepszy pomysł, chociaż pora roku jak najbardziej odpowiednia 🙂 Matko,toż tam na plaży już palca nie wcisnie.Słyszałam, że sporo się tam zmieniło,doszły nowe strefy, ale też skończyły pewne udogodnienia. Muszę podpytać znajomą, bo wybierała się tam teraz i miał być to przystanek w dalszej podróży. Osobiście byłam tam ponad 5 lat temu. Byliśmy z wycieczką i to był nasz przystanek w dalszej drodze (Bruksela, Paryż ).Wcześniej zostałam negatywnie nastawiona przez szwagra, że nudy, droższyzna itp Faktem jest, że on wszędzie szybko się nudzi i razem raczej nam nie… Czytaj więcej »
Chciałam jeszcze dodać, że podróże autokarem też są dla mnie zmorą z tych samych powodów. Akurat wtedy mieliśmy ustalone, że co 2-3 godz. przystanek na stacjach paliw więc nie było problemu.Jednak znam ten ból 🙂 Natomiast te rozkładane siedzenia to prawdziwa udręka i brak wyrozumiałości. Ja to mniej odczuwałam,ale mój mąż nie miał gdzie podziać nóg.Gdy zwróciłam uwagę wygodnie rozwalonym paniom, to straszliwie się naraziłam.Z tych właśnie przyczyn raczej staramy się unikać wyjazdów autokarowych.
Niestety, autokarem to tylko na krótką odległość, na dłuższą już nie. Wolę samolot, chociaż tam też nie zawsze wygodnie, a odprawy potrafią być niesłychanie stresujące…
No tak, wiele zależy od towarzystwa i od dnia kiedy się na Tropikalną Wyspę pojedzie. Ja nie mogę godzinami chodzić po lesie, natomiast aquaparki dość szybko mnie nudzą, poza tym nie przepadam za tłumami. Pobyt na Wyspie był ciekawym doświadczeniem, bardzo pożytecznym, ale zdecydowanie jednorazowym 🙂
Moim córkom na pewno by się spodobało to miejsce, ale ja, podobnie jak Ty, mam mieszane uczucia. Chyba nawet już wiem, że wypróbuję inne, a to zostawię sobie, jeśli będę tamtędy przejeżdżać 😉
Dużą zaletą miejsca jest bliskość polskiej granicy, ale chyba specjalnie tam się wybierać nie ma sensu…
Tak to właśnie odbieram, więc jak będzie okazja to może tam zajrzymy. W każdym razie Twój wpis mnie w tym utwierdził 🙂
Cieszę się, że w czymś mogę utwierdzić 🙂 🙂 🙂
Narazie nie Tropical Islands ale wybieramy się do Polskiego Suntago. Ktos może juz był?
Ja w Suntago nie byłem, ale dość rzadko odwiedzam takie miejsca
Odwiedziliśmy, wrażenia całkiem fajne, jeżeli ktoś lubi adrenaline na zjeżdzalniach to sie nie zawiedzie. Najważniejsze to przyjechac od razu gdy jest otwarcie my wychodząc o godzinie 13 spotkaliśmy sznur wściekłych ludzi. 3 kasy wejściowe to zdecydowanie za mało na takie tłumy.
pozdrawiamy 🙂
My wchodziliśmy zaraz po otwarciu, jakoś tak o tuż po świcie. Teraz nie wiem czy bym się wybrał
Jak zamówienie biletu na naga strefa?
Myśmy zamawiali to na miejscu