Spis treści
Wstaję o poranku. Wymykam się cichutko do kuchni uważając, by nie pobudzić pozostałych. Parzę kawę i z gorącym kubkiem w ręku wychodzę na werandę. Siadam na ławce i po prostu gapię się przed siebie. Zapach kawy, piękne widoki oraz słoneczny poranek, zwiastują nadejście dobrego dnia. Cieszę się, że znalazłem tak piękną kwaterę na spędzenie urlopu. Zupełnie nie pojmuję dewizy turystów, którzy twierdzą, że:
– Nocleg, to nocleg. Byleby był dach nad głową i gdzie się umyć. Reszta jest nieważna, i tak cały dzień spędzamy na wycieczkach.
Też całe dnie spędzam na wycieczkach, lecz wybór przyzwoitego miejsca do spania jest dla mnie nie mniej ważny, niż piękne okoliczności przyrody. Dlatego w poszukiwaniu noclegu potrafię przesiedzieć dużo czasu przed monitorem komputera.
Internet nie zawsze prawdę ci powie…
Zaczynam od przeczesywania internetu. Jest to żmudna praca, nie wszystkie noclegi da się wyłapać wpisując popularne frazy w wyszukiwarkę. Oczywiście najłatwiej jest znaleźć hotel, czy wypasiony pensjonat, lecz luksus mnie nie interesuje, nie potrafię wypoczywać w atmosferze pełnej blichtru i snobizmu. Szukam gospodarstw agroturystycznych lub schronisk młodzieżowych. A te obiekty, zazwyczaj, są kiepsko wypozycjonowane, nie dają się łatwo odnaleźć. Najlepsze efekty przynosi przeglądanie stron urzędów gmin czy powiatów, jeżeli figuruje tam zakładka turystyka. Jeżeli nie, to pozostają lokalne stowarzyszenia agroturystyczne lub portale noclegowe i dużo, dużo cierpliwości.
Schroniska młodzieżowe czyli PTSM
Już nie są tak siermiężne, jak przed laty, chociaż nadal wygód tu niewiele. Łóżka bywają piętrowe, a stan pościeli pozostawia wiele do życzenia (lepiej zabrać własną). Jednak są to miejsca tanie oraz świetnie integrują grupę, gdyż często śpi się na jednej dużej sali. Mam ogromny sentyment do schronisk młodzieżowych, jednak jest ich tak mało, że zazwyczaj nie udaje mi się znaleźć żadnego w wymarzonej okolicy. Pozostaje więc zdać się na agroturystykę.
Wybrać nocleg i uniknąć pułapek
Zazwyczaj mam szczęście i trafiam na świetne gospodarstwa agroturystyczne oraz przemiłych właścicieli. Jednak i mnie od czasu do czasu zdarzają się bolesne pomyłki. Największą z nich opisałem na blogu. Pobyt w tym gospodarstwie był koszmarem, jednak wpis zdobył uznanie czytelników i został wyróżniony przez redakcję ONET-u. Niewielka, ale zawsze jakaś rekompensata.
Jak uniknąć podobnych przypadków i nie dać się złapać w pułapkę reklamy? Przygotowałem mini-poradnik, który zminimalizuje ryzyko wdepnięcia w bagno, jednak pamiętajcie, że wybór gospodarstwa agroturystycznego, to loteria i raz na jakiś czas każdy da się oszukać.
W poszukiwaniu noclegu bezwzględnie unikam
Niewiadomych – na stronie nie zamieszczono zdjęć lub jest ich zaledwie kilka. Zazwyczaj mogę obejrzeć widoczki z bliższej lub dalszej okolicy, jednak na żadnej fotografii nie znajduję ani kawałka pokoju, w którym zamierzam nocować. Podejrzewam, że gospodarze coś przede mną ukrywają i natychmiast odrzucam takie oferty.
Więzienna inspiracja – czyżby większość właściciel gospodarstw agroturystycznych była wielbicielami filmu „Skazani na Shawshank”? Zbyt często pokoje dla gości rozmiarami nie odbiegają od cel więziennych. Tapczany zajmują całą powierzchnię płaską, dłuższy pobyt w takim pokoju grozi klaustrofobią. Na szczęście ciasnoty nie da się ukryć na zdjęciach.
Sucharki – pokój wygląda niczym skład rupieci odziedziczony po babci, która zeszła z tego łez padołu przeszło 20 lat temu. Wersalki rodem z głębokiego PRL, przykryte kapami widywanymi już tylko w muzeach lub skansenach. Okna szczelnie zasłonięte grubymi, ciemnofioletowymi kotarami. Meble i boazeria utrzymane w tonacji ponurego brązu, lampy z abażurami zdobionymi frędzelkami i wzorzysty dywan pokrywający podłogę. Wręcz czuję unoszący się w powietrzu zapach kurzu i stęchlizny.
Makabryły – ucieleśnienie powiedzenia „architekt płakał, gdy kreślił”. Współczesne Carringtony, nie dość, że sama konstrukcja wygląda koszmarnie, to na dodatek ściany pociągnięto jakimś jadowitym kolorkiem – różem, zielenią lub żółcią. Dłuższe wpatrywanie się w Makabryłę grozi zapaleniem spojówek lub jaskrą.
Regulaminy – już w samej nazwie jest coś nieprzyjaznego i odpychającego. Sądzę, że można znaleźć bardziej neutralne określenie. Regulaminy, zazwyczaj niesłychanie restrykcyjne, praktycznie składają się tylko z dwóch paragrafów – co turysta musi i czego turyście się zabrania. Regulamin zawsze kończy punkt mówiący, że cokolwiek się stanie, to gospodarz za nic nie odpowiada. Z regulaminem związany jest obowiązek wpłacenia horrendalnie wysokiej zaliczki, zazwyczaj wynoszącej 50% ceny pobytu, która nigdy, w żadnym wypadku nie jest zwracana. Aż korci aby przypomnieć wielbicielom regulaminów, że takie praktyki dotyczące zaliczek są prawnie zakazane, a przyjezdny to klient, nie skazaniec.
Dodatkowe opłaty – dobrze wyeksponowana cena za pokój, a tuż obok widnieje cała litania dopłat: za zużycie energii, za taksę klimatyczną, dostęp do kuchni i… wyobraźnia gospodarzy bywa nieograniczona. I oczywiście cena podana na początku jest opłatą netto, do której trzeba jeszcze doliczyć podatek VAT.
W poszukiwaniu noclegu unikam, choć nie zawsze
Ą i Ę – są to miejsca aspirujące do miana kultowych, klimatycznych czy magicznych. Zazwyczaj urządzone z dużym gustem i smakiem. Przyciągają oko. Na stronie www będzie królować górnolotne słownictwo, a każdemu pokojowi zostanie przypisana poetycka nazwa, typu: „tchnienie lawendy”, „lazur jeziora” lub „leśny ruczaj”. Sam obiekt też będzie nosił bardziej oryginalne miano, niż pospolite gospodarstwo, nie wspominając o agroturystyce. W większości natkniemy się na zakątki, siedliska lub stajnie. W takich miejscach właściciele nie tyle chcą zarobić na gościach (zazwyczaj jest drogo), co zaprezentować własną zajebistość. Przez cały pobyt będą wam opowiadać o sobie, oczekując w zamian podziwów i zachwytów. Niekiedy wybór takiego siedliska nie jest złym rozwiązaniem, można spotkać naprawdę ciekawych ludzi i usłyszeć fantastyczne historie, lecz w większości przypadków jest to wyłącznie poza, którą najlepiej obrazują słowa piosenki o „Młodej polonistce” śpiewanej przez Olka Grotowskiego.
Tłum – nie lubię tłoku. Zazwyczaj tłumy są domeną ośrodków wypoczynkowych, lecz trafiają się też gospodarstwa agroturystyczne, które oferują miejsca dla 30 lub więcej osób. Nawet jeżeli pokoje są bez zarzutu, ja staram się wybierać mniejsze obiekty.
Najbardziej lubię, gdy jest…
Atmosfera – ciężko określić, co to takiego, ale z charakteru opisu i doboru słów użytych na stronie internetowej, można dużo wyczytać o człowieku, który oferuje nocleg. A gospodarze swoim zachowaniem mogą umilić lub uprzykrzyć urlop. Spałem w pięknych, urządzonych ze smakiem domach, do których nigdy więcej nie wrócę, zrażony atmosferą lodowatej obojętności. Wspominam z sentymentem wcale nieidealne miejsca, gdzie niewymuszona serdeczność gospodarzy poprawiała humor nawet największym malkontentom.
Minimum wygody – nie muszę mieć łazienki w pokoju, ale nie pojadę tam, gdzie jedna wypada na 30 osób. Doceniam dostęp do kuchni lub aneksu kuchennego oraz Wi-Fi. Telewizor w pokoju, to absolutna przesada. Fajnie, gdy jest jakaś weranda czy altana oraz świetlica, gdzie można zebrać się całą grupą.
Ładne położenie – to jest też kwestia indywidualnych upodobań. Wolę domy oddalone od innych zabudowań, umiejscowione blisko lasu, posesje zadrzewione, a nie zabetonowane. Chcę czuć, że wyjechałem z miasta na wieś
Wystrój – przestronne pokoje utrzymane w ciepłej kolorystyce oraz zadbane meble. Nic, co przygniata lub przytłacza. Chciałbym móc z przyjemnością patrzeć na dom, pokój i widok za oknem.
Co jeszcze?
Google – wybraną kwaterę weryfikuję za pomocą niezastąpionych usług wujka Google. Sprawdzam czy budynek, reklamowany jako „ekologiczny wypoczynek na łonie natury”, nie sąsiaduje z ruchliwą szosą lub zakładem przemysłowym.
Telefon – z większością właścicieli można kontaktować się mailowo, lecz ja zawsze telefonuję. Krótka rozmowa już kilka razy uratowała mnie przed wynajęciem pokoju u kogoś, u kogo nie chciałbym zamieszkać.
Podsumowanie – w poszukiwaniu noclegu
Mój poradnik na pewno jest subiektywny, dlatego chciałbym zyskać szerszą perspektywę. Jestem ciekawy waszych doświadczeń wyjazdowych, w jaki sposób szukacie miejsc noclegowych? Macie swoje patenty? Podzielcie się nimi. Pochwalcie się też miejscami, do których zawsze warto wracać.
Jeżdżę po Polsce od nastu lat, ale właśnie zdałam sobie sprawę, że zawsze nocowałam u znajomych, którzy rozsiani są po całej Polsce. Nigdy nie musiałam się zajmować szukanie noclegów. Ale po pewnym czasie, nie chcę powiedzieć w pewnym wieku zaczyna to trochę przeszkadzać, kiedy chce się wyjechać i odciąć od całego świata. W dodatku mając obok siebie dziecko każdy wyjazd nabiera innego wymiaru. Ale w tym co napisałeś jest wiele racji. Tak samo jak stan pokoju czy mieszkania ważna jest atmosfera i otwartość gospodarzy, zwłaszcza dla mnie, osoby, która lubi tak po ludzku sobie pogadać z ludźmi i wypytać o… Czytaj więcej »
Dziękuję, że tak dużo napisałaś o swoich preferencjach i sposobie podróżowanie. Tego chciałem się dowiedzieć. Czym dla każdego jest podróż, co musi mieć koniecznie, co może być lecz niekoniecznie i co jest zupełnie nieważne. Dla mnie telewizor jest nieważny, bo w domu go nie mam, tym bardziej na wyjeździe nie chcę. Dla Ciebie niezwykle istotny, aby zapewnić sobie chwilę spokoju.
Muszę Ci powiedzieć, że możemy jeździć razem 🙂 Takie same lub podobne kryteria obieram. Ze schronisk dawno już wyrosłam, mogę jeść byle co, ale minimum wygody i cisza musi być. Zawsze może sie zdarzyć gadatliwy gospodarz, koguty budzące o świcie lub hałaśliwi sąsiedzi, ale czasem rekompensata bywa bliskość szlaków lub inne atrakcje. Zawsze sprawdzam też wielkość kwatery, jeżeli oferują 100 miejsc i przyjmują kolonie – odpada! Skreślam tez wspólne łazienki i konieczność wykupienia posiłków.
Z reguły wybieramy oddalenie od centrum miejscowości i zawsze rozmawiam z właścicielem telefonicznie.
Rzeczywiście mamy podobne kryteria, chociaż nie wszystkie. Dla mnie łazienka może być na korytarzu, zależy na ile wypada pokoi. Do schronisk mogę jeździć, jeżeli jadę w grupie, sam lub we dwójkę chyba bym nie pojechał. Konieczność wykupienia posiłków u mnie też prowadzi do skreślenia, ale na szczęście ten warunek w agroturystyce jest niezmiernie rzadki
O, jest nas więcej, takie wnetrza, jak pokazaleś, lubię, a to konkretne kojarzy mi sie z Izerami:)
Robimy listę?
To akurat Czeska Szwajcaria 🙂 Myślę o zrobieniu takiej list, tylko jak do tego podejść technicznie?
Np. zrobić tzw. stronę, którą możesz uaktualniać, a my w komentarzach podpowiadać nasze typy.
Jest to jakiś pomysł. Niedługo i tak zmieniam wiele na moim blogu, to i też taką podstronę mogę wmontować. Zobaczymy, jak wyjdzie
Bardzo trafne podsumowanie. Po ostatnich poszukiwaniach agroturystyki na Warmii … zostałam w Warszawie. A kryterium, które mnie powaliło to cena. Cudowny magiczny pokoik w gospodarstwie agroturystycznym ze świeżo wypiekanym chlebem i ekologicznymi warmińskimi serami – 250 zł za dobę. Helloł! Czy ten świat zwariował? Tyle ostatnio zapłaciłam za nocleg w Barcelonie! Kryterium jedzenia rzeczywiście jest dla mnie ważne. Dodatkowo często ważne jest kryterium logistyczne, pragmatyczne, ale też magiczne 🙂 W praktyce to wygląda tak, że czasem wynajmuję coś dalej od szlaków zaplanowanych wycieczek, bo urzekła mnie altanka w różach 🙂 Może stworzysz zakładkę takich przyjaznych, nie bardzo drogich, gościnnych i… Czytaj więcej »
250 za pokój? Muszą mieć ogromny popyt na gości, jeżeli windują takie ceny. Też bym nie pojechał 🙁
Może rzeczywiście powinienem stworzyć taką zakładkę? Tylko musiałbym ustanowić jakieś kryteria, według których bym zamieszczał. Czy tylko te, które mi się bardzo podobały, zachwyciły, czy też wszystkie przyzwoite?
Jednym z najlepszych sposób odkrywania fajnych miejsc jest rekomendacja znajomych. Ze względu na dzieciaki staram się unikać niespodzianek, bo zbyt mocno cenię swój czas przeznaczony na wypoczynek i regenerację, z których chcę czerpać jak najwięcej spokoju i przyjemności. Jeśli nie znajomi, wujek Google bywa niezastąpiony. Można poszperać, poczytać opinie, obejrzeć obrazki. Jeśli tego brak swoją uwagę kieruję w inne miejsce. W dzisiejszych czasach zdecydowaną większość miejsc wartych uwagi można znaleźć w sieci, nawet jeśli nie są zbyt popularne. Nie mam też nic do minimalistycznego wystroju, ale musi być czysto, nie lubię się męczyć tylko dlatego, że komuś nie chciało się… Czytaj więcej »
Niby rekomendacja znajomych powinna być wartościowa, ale ja już się kilkakrotnie na czymś takim przejechałem. Nie dlatego, że mnie znajomi oszukali, tylko oni cenią zupełnie co innego niż ja. Wujek Google też nie jest najlepszy. Szukałem noclegu w Wetlinie w Bieszczadach. Znalazłem tylko kilka propozycji na krzyż. Na miejscu okazało się, że niemal w każdym domu wynajmują. Google sprawdza się przy droższych noclegach, natomiast gdy szukasz czegoś tańszego, to już nie bardzo. Poza tym ja szukam zawsze trochę na „zadupiu” – wtedy jest najtrudniej…
Ewentualnie znalezione zupełnie przypadkiem miejsca okazują się najlepsze. Kilka razy na takie trafiłam, ale wybierając się w podróż z malymi dziecmi nie masz aż tak wielkiej ochoty na przygody i eksperymentowanie.
Wynajmując na miejscu, nie kupujesz kota w worku. Jednak jechanie w ciemno, to opcja dla ludzi lubiących nutkę ryzyka i na pewno nie dla rodzin z z małymi dziećmi…
Miejsca noclegu przeważnie wybieram z polecenia znajomych lub krewnych. Na razie to się sprawdza i raczej się nie zawiodłem. Jeśli samemu czegoś szukam, to wyszukuję w necie, a później, tak samo jak Ty, dzwonię i rozmawiam, a nie piszę mejlowo. Dzięki rozmowom przez telefon uniknąłem kilku pobytów w dziwnych pensjonatach i niejasnych spraw związanych z płatnością za pobyt (niektórzy podawali inną cenę niż była na stronie internetowej). Co do mojego gustu, to oddzielny pokój z łazienką to podstawa. Ale nie muszą w nim być żadne luksusy. Telewizora mi nie trzeba, bo wolę chodzić i zwiedzać. Balkonu też nie, bo nie… Czytaj więcej »
U mnie znajomi i krewni, jako polecacze się nie sprawdzają, mamy inne preferencje. Balkon jest fajny, jeżeli rano można posiedzieć z kawą, czy wieczorem po kolacji z czymś mocniejszym 🙂 Oczywiście balkon nie jest musowy. Zawsze się pytam o cenę, nawet jeżeli jest podana na stronie. Czasami jest taniej, czasami mam jakąś zniżkę.
W schronisku młodzieżowym nigdy nie spałam (podobnie jak w zwykłym schronisku), ale czytając Twój tekst całkowicie się zgadzam! A jak mnie rozbawiła nazwa „Tchnienie lawendy”. Kto to wymyśla?
Nie spotkałam się nigdy z dodatkowymi opłatami za zużycie energii. WTF? :O
W schronisku warto chociaż raz przenocować, tak aby zdobyć doświadczenie. Dla ludzi, którzy tak dużo jeżdżą, jak Wy, to może być nowy rodzaj przygody 🙂 Dodatkowe opłaty za zużytą energię? Bardzo często występują, gdy ktoś wynajmuje ci dom czy domek. Ostatnio kilka takich ofert znalazłem. Zapewne takie opłaty za energię wyniosą maksymalnie 20-30 zł. od całej grupy i można to wkalkulować w cenę wynajmu…
No, ja jednak wybieram nieco inne klimaty – to znaczy, agroturystyka jak najbardziej może być, ale własna łazienka jest absolutnie, bezwzględnie, bezwarunkowo konieczna. Telewizor całkowicie zbędny, nie korzystam, a już na urlopie to na pewno nie. Tyle, że ja właściwie rzadko spędzam w jednym miejscu więcej niż dwie noce – na urlop latem wybieram objazdówki – więc nie ma to aż takiego znaczenia. Schroniska młodzieżowe zaliczyłam w siermiężnym peerelu, typowe schroniska górskie w młodości, również namioty i inne,na przykład spanie na skromniutkich żaglówkach… teraz lubię wygodę, nie musi być luksus. A kiedy jadę na narty – siłą rzeczy kilka dni… Czytaj więcej »
Raz na jakiś czas trzeba sobie pozwolić na luksus, jeżeli ten luksus sprawia przyjemność. Nie chodzi przecież o to, aby żyć siermiężnie. Ja nie przepadam za hotelami również na nartach, ale to mój taki własny imperatyw 🙂 Z Twoich opisów wnioskuję, że te narty to w Alpach, nie w Polsce, bo do polskich realiów jakoś mi nie pasuje 🙂 Noclegi za granicą rządzą się trochę innymi prawami, niż te w Polsce. Nawet w Czechach i na Słowacji. Tam jeszcze nigdy nie trafiłem na klitkę typu więzienna cela. Jeszcze inaczej jest we Francji, gdzie apartament, to największe zło, jakie znam. Straszliwie… Czytaj więcej »
No owszem,Alpy,i całkowicie zgadzam sie co do Francji, ale tam na szczeście mam świetną metę u kumpla. A tę logistykę, o której wspominasz, uprawiam właśnie tylko zimą, chociaż coraz częściej zrzucam to na barki pana, który od lat pracuje w branży turystycznej i po prostu ma więcej ciekawych ofert. Ja mu mówię, co bym chciała, i za dwa dni mam na poczcie kilkanaście propozycji… jemu sie opłaca, mnie też. Latem to już całkowicie na nim polegam, i póki co nieźle na tym wychodzę – ale to jest wyjątkowe biuro i wyjątkowy gość, w dodatku tak kombinuje, żeby klient zapłacił mniej,… Czytaj więcej »
Chyba tylko mogę pozazdrościć tego pana od biura turystycznego. Dla mnie wyszukiwanie miejsc, to najcięższa praca, chociaż czasami muszę przyznać, że znajduję miejsca naprawdę magiczne, nie wiem, czy ktoś by mi takie znalazł. Ale to w Polsce lub w Czechach czy Słowacji, w Austrii chyba bym nie szukał na własną rękę.
A małe pensjonaty w Austrii, to rzeczywiście najlepszy wybór na narty 🙂
Kubek kawy i poranek na świeżym powietrzu. Jak ja dawno tego nie robiłam 🙁 Aż się rozmarzyłam 🙂
Należy sobie szybko o tym przypomnieć i zrealizować marzenie 🙂
Myślę, że w weekend na pewno zorganizuję sobie taki poranek 🙂
Koniecznie 🙂
Też kiedyś miałam takie podejście do tematu. Że nie ważne gdzie, ale żeby był dach nad głową. Jednak po jednym z wyjazdów zmieniłam zdanie. Przyszło mi raz nocować w schronisku młodzieżowym, w którym warunki były dużo poniżej schroniska młodzieżowego. To nic, że w Warszawie, stolicy polski, gdzie wszystko powinno być schludnie i ładnie… Nie chodzi tu już nawet o ekskluzywność. W podróży to w ogóle nie ma dla mnie znaczenia, ale wymagam żeby było czysto, ciepło, w miarę cicho i spokojnie 🙂 Niestety pod prysznicem mieszkały karaluchy, w pokojach nie było świeżej pościeli, nie wspominając już o mroźnych temperaturach… A… Czytaj więcej »
Trafiłaś na straszne warunki. Też bym nie chciał dzielić pokoju z karaluchem 🙁 Do tej pory, nigdy nie spotkałem się z tak paskudnymi warunkami w Schronisku Młodzieżowym. Fakt, że na takie noclegi biorę własną pościel.
Natomiast z zimnem już się zetknąłem, ale to zazwyczaj było w ośrodkach wypoczynkowych.
Teraz wiem, że do |warszawy, do schronisk się nie jeździ…
Cenne rady dla turystów i wczasowiczów zawarłeś w swoim poście. Od lat wybieram prywatne kwatery. Ostatnie dwa wyjazdy w Tatry, spędziłam w Gliczarowie pod Zakopanem i na obrzeżach Zakopanego ( Na Ustupie) u samotnego gazdy. Do dzisiaj kontaktuję się z gaździną z Gliczarowa. Wspominam jej syna, synową i wnuki. Jedzenie było dostatnie, pyszne, a pokój piękny. Czysto i pachnąco. Podobnie Na Ustupie. Gazda wyjechał nawet po nas na przystanek autobusowy w deszczową noc, z troski o to byśmy nie błądzili. Myślę, że więcej jest chętnych wynająć kwatery niż tych którzy chcą w nich zamieszkać w czasie urlopu. Dlatego usługi muszą… Czytaj więcej »
Trafiłaś na świetnych gospodarzy. W Zakopanym jest duża konkurencja i to też pewnie wpływa na jakość usług. Zauważyłem taką prawidłowość – jeżeli w rejonie jest dużo gospodarstw agroturystycznych, to usługi są tańsze i na lepszym poziomie. Natomiast jeżeli na danym terenie są zaledwie dwa, to i ceny szybują w górę i z jakością może też być różnie…
Ja lubię też mniejsze obiekty Dawid. W schroniskach nie bywam już teraz, choc dawniej mi się zdarzało 🙂 ale chyba wiek zrobił swoje 🙂 Lubię mieć swoją choćby najmniejszą łazienkę. Tak jak powiedziałeś liczy się klimat. Wiesz, że byłam w Oxfordzie. Niedawno podczas podobnego szkolenia wybrałam mieszkanie w campusie, bo chciałam być niezależna. Teraz jechałam z koleżankami i nalegały na pobyt przy rodzinie. Miałam obawy, a tymczasem okazało się, że dom miał „ten klimat”, a ludzie są cudowni 🙂 A kiedyś spaliśmy w pięknym miejscu i gospodarstwie w Bieszczadach, lecz ludzie byli tak bardzo zimni … nieprzyjaźni i choć przyjechaliśmy… Czytaj więcej »
Fajnie napisałaś o noclegach, jakie wybierasz. Aby pobyt był piękny potrzebne są dwie rzeczy – przyzwoite i ładne miejsce noclegowe oraz przyjaźnie nastawieni do ludzi gospodarze. Nie wiem, jaki cel mieli ci, którzy zwrócili wam uwagę, że nie lubią dzieci. nawet jeżeli nie lubią, to czy koniecznie muszą się tą myślą dzielić z klientem? Mówisz, że w Chorwacji masz piękne miejsce? Zapytam o nie, jeżeli będę wybierał się do Chorwacji.
Czasami warto wyjść poza swoją strefę komfortu i dać się namówić koleżankom na inną opcję noclegu 🙂 W ten sposób można poznać cudownych ludzi. Oby tak zawsze 🙂
Kiedyś musiałem jechać na wesele i dwie noce (a właściwie dwa dni) spałem na prywatnej kwaterze. Gospodarz był fajny, bo miał 20-letnie swojskie wino… ambrozja! Innych szczegółów nie pamiętam, bo nie bardzo kontaktowałem wtedy… Działo się to w Guzowie.
Sądzę, że 20-letnie swojskie wino, które nie skwaśniało, może być argumentem, który niweluje wszystkie inne argumenty 🙂
Mam niestety bardziej ograniczony wybór. Pierwszy priorytet to rachunek vat, który jest konieczny z powodów ekonomicznych (zakład pracy męża zwraca dużą część kosztów). Stąd najczęściej odrzucać musimy oferty agroturystyczne, choć zdarzył się taki pobyt i „załatwiona” przez gospodarza faktura. Drugi – bardzo ważny warunek to akceptacja zwierząt. Mamy psa i pies jeździ zawsze z nami jako członek rodziny. Też zawsze dzwonię właśnie ze względu na moją sunię. Nawet jeśli akceptacja zwierząt wypisana jest na stronie, to na miejscu różnie z tym bywa. Dzwonię zatem i „wyczuwam” atmosferę. Jeśli następują pytania typu „a duży to pies?”, „a szczeka bardzo” etc, lub… Czytaj więcej »
Wiem, że zwierzętami jest niełatwo. Sam nie mam psa, ale moi znajomi jeżdżą z psami zawsze. I też szukają przyjaznych gospodarstw. Mówią, że pod tym względem w Polsce jest coraz lepiej. Należy się tylko z tego cieszyć. Sądzę, że większym problemem może być faktura VAT, nie mieszkałem u wielu VAT-owców. Chociaż coraz częściej spotykam się agroturystyką, która jest nastawiona na noclegi dla pracowników firm i oni muszą wystawiać faktury VAT.
Asceta ze mnie żaden, bo ja jednak wolę hotele i pensjonaty. Wycieczki i wyprawy to jedno, ale wygoda, telewizja i internet muszą być 😉 Pozdrawiam
Widzisz, każdy inaczej wybiera i dobrze 🙂
Niestety ostatnio po Polsce podróżuję wyłącznie z Tobą. I pochwalam Twoje wybory. Ważny jest dla mnie widok z okna i odgłosy przyrody. Jeszcze zapach. Ale tego ani przez internet, ani przez telefon się nie sprawdzi.
Wybierając nocleg korzystamy z ocen internautów (booking.com lub tripadvisor). Ale skoro Twoje noclegi trudno znaleźć w sieci to pewnie z ocenami jest podobnie. Zdaje się, że ktoś już we wcześniejszym komentarzu proponował Ci stworzenie bazy. Dobre miejsca warto promować.
Niestety, w przypadku agroturystyki nie sprawdzają się polecenia. Po pierwsze sama oferta internetowa jest dość ograniczona w stosunku do rzeczywistości. Oceny są mało wiarygodne. Często właściciele płacą za znalezienie się polecanym w przewodnikach, a potem na miejscu jest, co najwyżej przeciętność połączona z zadzieraniem nosa. Moja największa wpadka dotyczyła gospodarstwa, o którym telewizja nakręciła dwa filmy! Obejrzałem te filmy przed pobytem i po powrocie. Dopiero wtedy mogłem docenić skalę manipulacji.
A bazę polecanych miejsc stworzę, już ją nawet przegadałem. I… nie będzie, to zbyt rozbudowana baza, zaledwie kilka miejsc…
Bardzo dobry tekst. Przed oczami stanęły mi te wszystkie miejsca w których nocowałam 😉 Zazwyczaj, podobnie jak Ty szukam noclegu w agroturystykach, bo to są miejsca najbardziej klimatyczne, atrakcyjne, ciekawe. I wtedy mam największe obawy czy trafię na fajnych gospodarzy. W agroturystykach ciężko o brak interakcji (jak w hotelach, pensjonatach- wtedy się obsługi/gospodarzy czasem wcale nie spotyka). Nic mnie bardziej nie irytuje niż gospodarze, którzy nie lubią gości, a nie jest to wcale takie rzadkie. Druga sprawa- zrobiłam rachunek sumienia i muszę przyznać, że należę do osób w typie „nocleg to nocleg” ale tylko w przypadku gdy mój pobyt ogranicza… Czytaj więcej »
Rozpisałaś się i to najbardziej lubię 🙂 Fajnie, jak komentarz jest rozmową. przed wyjazdem można sprawdzić, jaka jest agroturystyka pod względem technicznym, ale dowiedzieć się czegokolwiek o gospodarzach prawie nie można, albo jest to złudne. Ostatnio wynająłem kwaterę, gospodarz przez telefon był szalenie mało rozmowny, po prostu mruk. Bardzo obawiałem się, że pobyt tam będzie straszny i… miło się rozczarowałem. Gospodarz był sympatyczny, tylko małomówny, to też ma swoje zalety 🙂 Mnie też dziwi, dlaczego tak dużo właścicieli gospodarstw agroturystycznych nie lubi gości. W imię czego oni się tak męczą? A gdy się jeszcze trafi taki, co ma mentalność kaprala…… Czytaj więcej »
Nie mam doświadczeń wyjazdowych z różnych względów…….. i nie wiem, czy takowe będą, ale z wielkim zainteresowaniem poczytałam o Twoich radach, bo nigdy nic nie wiadomo….. . Ten wystrój pokoju też mnie się podoba i tak jak Ty Hegemonie w luksusie bym źle się czuła.
Pozdrawiam. 🙂 .
Cóż mogę odpowiedzieć, mam nadzieję, że kiedyś ten poradnik się przyda 🙂
Ha! Uśmiałam się! Nie wiem, co mnie bardziej zniechęca: makabryła czy sucharki na wyposażeniu. Uch! Pamiętam, jak kiedyś w Kołobrzegu szukałam kwatery na ostatnią chwilę. Trafił się domek w postaci klocka z lat 80. z „2-pokojowym apartamentem z aneksem kuchennym”. Dość stwierdzić, że śniły nam się koszmary, a dziecko w ogóle nie mogło zasnąć. Demoniczne i brudne dekoracje ścienne powieszone chyba na zasadzie „bo szkoda wyrzucić” pamiętamy do dzisiaj.
Masz pozytywne przykłady agroturystyki w Sudetach albo na Dolnym Śląsku?
Chyba sucharek gorszy, bo przy okazji emituje przykre zapachy. Makabryły mają całkiem przyzwoite pokoje, a na dwór można wychodzić z zamkniętymi oczyma :-).
Mam trzy dość przyzwoite miejsca noclegowe z tego rejonu – z Jakuszyc, Rudaw Janowickich i okolicy Dusznik. Jeżeli chcesz, to poszukam namiarów i wyślę na maila?
Poproszę! Szczególnie interesują mnie Rudawy 🙂 Swoją drogą, co za fenomen z tymi rażowiastymi farbami na elewacjach domów? Powinni tego zabronić prawem.
Jak tylko znajdę Rudawy, to podrzucam.
A z tymi żarówiastymi kolorami, cóż, jest tyle fatalnej architektury w naszej przestrzeni publicznej, tyle paskudnych reklam, że byłaby to praca na lata. Ale coś się zaczyna robić, można wprowadzić na jakimś obszarze, chyba się to nazywa park historyczny? I wtedy trzeba się trzymać jednolitej kolorystyki, reklamy nie ma lub jest bardzo ograniczona – tak zrobił kraków, tak robi Łódź w okolicach Piotrkowskiej i tak robi coraz więcej miast. Na szczęście 🙂
miejsce noclegowe jest istotne, ale czy aż tak długo i szczegółowo go zawsze szukam? hm. chyba nie. lubię, kiedy jest atmosfera, ładne położenie, jakieś tam wygody. zazwyczaj chce mieć łazienkę w pokoju, ale zdarza się, ze jej nie ma. do przeżycia. jeśli nie korzystają z niej tłumy. telewizor- absolutnie zbędny. bez w-f też dam radę. jak jadę na jedną noc, to tak naprawdę wiele rzeczy nie ma dla mnie znaczenia. byle było czysto i przyjemnie. często wypady jednodniowe w szczytach sezonu narzucają mi ograniczony wybór. bo tak z dnia na dzień coś znaleźć, niekiedy jest problemem. ale zawsze daję radę… Czytaj więcej »
Nie mam żadnego doświadczenia w jednodniowych wyjazdach – albo jadę i tego samego dnia wracam, albo już jadę na kilka dni. Pewnie wtedy też bym brał co jest pod ręką i wygląda w miarę czysto. Natomiast, gdy jest to kilka dni, nocleg ma dla mnie znaczenie. Głównie chodzi o atmosferę, bo bez wi-fi i bez łazienki w pokoju daję radę.
Nie wiem, co byś musiała napisać o czereśniach, aby mnie zniechęcić do tych owoców. To są moje ulubione, więc niełatwo coś takiego zmienić 🙂
Zdarzyło mi się dwukrotnie takie miejsce wybierać, dla ponad dwudziestu osób i chyba się jakoś udało, stosując podobne kryteria? Łazienki i miejsca do spania to podstawa! W naszym przypadku ważna jest jeszcze kwestia kuchni, miejsca na ognisko i swobody urządzania głośnych, nocnych brewerii. A sama impreza była już i w schronisku młodzieżowym, i ośrodku harcerskim, i gospodarstwie agroturystycznym i gospodarstwie zupełnie nie turystycznym. Wi-fi raczej okazało się mało potrzebne, tv zupełnie zbyteczna, jedzenie robimy sami, grandzimy po nocach i bywamy nieznośnie głośni! Ciekawe, że pomimo tych naszych przywar, wszyscy gospodarze z chęcią by nas widzieli kolejny raz. Jakieś więc doświadczenie… Czytaj więcej »
Dla mnie też kuchnia jest konieczna, jeżeli nie mam dostępu, to nie przyjadę. Wi-fi czasami się przydaje, ale nie jest warunkiem konieczny. Po nocach, to ja śpię, bez ośmiu godzin jestem następnego dnia nieżywy. Ale nie znaczy, że nie posiedzimy czasami długo w nocy, nie rozpalimy ogniska i nie pogramy na gitarze. Takie wyjazdy, to jest jedyny prawdziwy czas, aby pobyć ze znajomymi, tak naprawdę. Potem w mieście już nie ma takiego kontaktu…
Pierwsze zdanie Twojego wpisu….To mój poranek zeszłoniedzielny. Usiadłam z kubkiem wygrzebanym dopiero co z kolejnego kartonu, zaparzyłam sobie kawę (po którą jechałam 3 km do centrum na rowerze w deszczu, bo mój najbliższy sklep w niedzielę jest zamknięty) i rozkoszowałam się ciszą i spokojem. Co prawda piękne widoki mam od strony sypialni, ale fakt że usiadłam z kubkiem kawy na własnym balkonie we własnym gniazdku 😉 Co do podróży. W tym roku pierwszy raz nigdzie nie byłam, ale gdy wyjeżdżam czy to w góry czy nad morze interesuje mnie jedno, by był dach nad głową, minimum zbędnych mebli choć ważna… Czytaj więcej »
Teraz mając własne mieszkanie, zdaje się, że pięknie położone, możesz pięknymi widokami rozkoszować się do woli. Ja niestety mam balkon wychodzący na ruchliwą ulicę i z niczym tam nie usiądę 🙁 Ale swoje mieszkanie lubię i tak 🙂
Kempingi toleruję (za dużo tam ludzi), spanie pod namiotem uwielbiam, ale brudnych łazienek i śmierdzących domów nie bardzo jestem w stanie znieść. Na szczęście, prawie na takie kwatery nie trafiam
Cieszę się, że podobają Ci się zdjęcia 🙂
Piękne widoki mam gdy idę z dworca do domu, ranny wschód słońca, świeże powietrze i cisza, z okien mieszkanka z sypialni widzę pola i wszechobecną zieleń, z okna balkonowego może już mniej urodziwie ale siedzenie na nam z kubkiem ulubionej kawy w wolny poranek, bezcenne 😉
Zachwycam się od dawna Twoimi historiami, podróżami i fotami 😉
Czyli ładnie mieszkasz i lubisz swoje mieszkanie, to jest najważniejsze 🙂
Dzięki za tyle miłych słów 🙂
Tak.Zdecydowanie mieszkam ładnie 😉 W pięknym otoczeniu, z przemiłymi ludźmi ;)Mogę zacząć kontynuować pisanie mojej książki, jak skończą się parapetówki;)
Rozumiem, że parapetówki w pełnym rozkwicie 🙂 Chyba jeszcze trochę czasu minie, zanim wrócisz do pisania 🙂 Ale jak masz tak dobre warunki, to książka i tak szybko powstanie, czego ci życzę 🙂
Dziękuję ;)W głowie cięgle historia się rozgrywa, trzeba tylko przelać na papier 😉
Parapetówy, tak zaczyna się na nie sezon 😉 Jak ja to wytrzymam hahaha 😉 I to spokojne zacisze 😉
Jest czas imprezowania i pisania. Nowe mieszkanie wymaga świętowania, każdy fakt odpowiednio uczczony nabiera dodatkowego znaczenia. A potem wracaj do pisania 🙂
Co do meritum to mam dkładnie takie same oczekiwania, opory i odrzuty, ale zdecydowanie prostszą metodę wyszukiwania ofert. Ceduję to na Żonę! Jest doprawdy rewelacyjna! Umie znaleźć super miejscówkę, za śmieszne pieniądze. Raz tylko zaliczyliśmy wtopę – w Chełmie – http://maciejmakro.blogspot.com/2009/07/rajd-chem-lublin-zamosc-3-5-lipca-2009.html
Ps. post na prośbę Żony ocenzurowany z drastycznych zdjęć.
Ale to było dawno temu, od tej pory zero wtopy.
Mnie też się udaje znaleźć dobre lub bardzo dobre noclegi, ale raz na kilka lat zaliczam wpadkę, niestety…
Dzień dobry! Ja staram się szukać obiektów noclegowych na różnych stronach. Pierwotnie była to strona http://www.dzieciochatki.pl. To czego poszukuję to: plac zabaw (przynajmniej minimalny – mam trzech 6-7letnich synów). Bliskość jeziora (Mąż jest zapalonym żeglarzem). Oddalenie od potencjalnych deptaków pełnych straganów. Lubię nocleg w czystym pokoju. Raz się przejechałam, w Ostrowie koło Powidza. Było tak brudno że moje raczkujące wówczas niemowlęta po półgodzinie były szare a pajęczyny były nawet w szafkach. Działka była zagracona i zabudowana do granic możliwości ale bliźniaczym wózkiem przejeżdżałam na centymetry. Z powodu nieudolności gospodarza, który miał o sobie wysokie mniemanie jakim on to jest doświadczonym… Czytaj więcej »
Na pewno nie ma jednego dobrego wzorca noclegowego. Każdy ma inne przyzwyczajenia. Wyjazdy z dziećmi to też całkiem inna bajka, niż wyjazdy z grupą tylko dorosłych osób. Nie jestem zwolennikiem umartwiania się, ale czasami dzięki mieszkaniu w takich miejscach naprawdę niefajnych, na takich nieprzyjemnych kwaterach, wydarzają się przygody, które pamięta się przez całe życie. Ostatnio nocowałem na niewielkiej przestrzeni, było 7 obcych osób na niewielkim metrażu, co początkowo wydawało mi się jakimś koszmarem, ale dzięki tej ciasnocie poznaliśmy się lepiej, zaprzyjaźniliśmy…