Zawsze marzyłem o wyprawach skiturowych, nigdy na takich nie byłem. Skitury kupiłem ponad dziesięć lat temu, ale poza niewielkimi spacerami, zazwyczaj wykorzystywałem je jako narty zjazdowe. Teraz splot przypadków sprawił, że miałem okazję swoje marzenie zrealizować i sprawdzić czy realia skituringu są tak fantastyczne, jak mi się wydawało.
Moją bazą w Tatrach była wieś Małe Ciche. Stąd wyruszałem na swoje wycieczki. W góry pojechałem w drugim tygodniu marca, po sezonie, więc nie narzekałem na tłumy ludzi. W marcu dzień jest długi, pogoda przeważnie słoneczna, śniegu też nie brakuje. Miałem wręcz idealne warunki, aby przetestować dwie trasy skiturowe dla początkujących w Tatrach.
Podróż nie tylko koleją…
Od pewnego czasu, nie mam samochodu i w podróżowaniu jestem skazany na komunikację publiczną. Głównie na pociągi. Wymaga to dostosowywania planów do rozkładów i zabierania ze sobą znacznie mniejszego bagażu. Z bagażem sobie radzę, ale rozkłady potrafią zaskoczyć.
Mogło się nie udać…
Z moich wakacyjnych podróży w Tatry (pisałem o tym w artykule o zatłoczonych latem Tatrach) pamiętałem, że z Łodzi kursują bezpośrednie pociągi do Zakopanego. Jednak gdy przejrzałem aplikację kolejową, to okazało się, że wiele się zmieniło. W marcu nie było żadnego bezpośredniego połączenia z Zakopanem. Trzeba było się przesiadać.
Jakoś pogodziłem się z tą koniecznością, ale gdy poszedłem na dworzec, by kupić bilet, zostałem ponownie zaskoczony – w Krakowie trzeba się było przesiąść na autobus, ponieważ na odcinku do Zakopanego kursowała jedynie komunikacja zastępcza.
Jedna przesiadka dla obładowanego niczym wielbłąd turysty, dodatkowo obarczonego nartami, wydawała się nieciekawym doświadczeniem, ale aż dwie przesiadki?! Już zrezygnować chciałem, miałem tego dość. Na szczęście resztki rozsądku podpowiedziały mi, że dam radę, podołam temu wyzwaniu, a nagrodą będzie zimowy pobyt w górach, o którym tak bardzo marzyłem.
Zmiana perspektywy
Największym wyzwaniem okazała się przesiadka na komunikację zastępczą w Krakowie. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, gdzie szukać tych autobusów zastępczych. Wreszcie ktoś wskazał właściwy kierunek.
Poszedłem za wskazówką, dotarłem do końca dworca autobusowego i na jakimś skwerku dostrzegłem grupę osób z bagażami. Wyglądali na jadących do Zakopanego.
- – Czy stąd odjeżdża komunikacja zastępcza do Zakopanego? – zapytałem najbliżej mnie stojącą dziewczynę
- – Tak, oczywiście. Już drugi raz jadę komunikacją zastępczą!
Dobrze, że spotkałem kompetentną osobę, gdyż na skwerku nie było żadnej tabliczki, ani innego znaku informacyjnego.
- – Podróżowanie koleją nie jest najbardziej komfortowe – wysapałem, stawiając na ziemi ciężkie bagaże
- – To prawda, samochodem jedzie się szybciej, ale koleją też daję radę, chociaż jestem w podróży 18 godzin – potwierdziła sympatyczna dziewczyna
- – Jadę z Kołobrzegu – odparła widząc moją zaskoczoną minę
Mieliśmy czas aby porozmawiać. Z uśmiechem opowiedziała mi o swojej pasji do gór. Pasji, której na przeszkodzie nie staje 18 godzinna podróż koleją w jedną stronę i również 18 godzinny powrót do domu. Słuchałem opowieści i wstydziłem się za siebie, za swoje narzekanie, że dwie przesiadki to dla mnie za dużo, że nie dam rady, że może zrezygnuję… Ta krótka rozmowa diametralnie zmieniła moje podejście do wyjazdu. Już nie narzekałem, już się tylko cieszyłem. Cieszyłem się też, że podróżuję koleją, a nie prywatnym samochodem, ponieważ spotykam ludzi, którzy uczą mnie innego spojrzenia na życie.
Trasy skiturowe dla początkujących w Tatrach – podejście na Wiktorówki i Rusinową Polanę
W internetach wyczytałem, że to najłatwiejszy szlak skiturowy w Tatrach. Wielokrotnie byłem na Wiktorówkach na piechotę, więc dlaczego nie spróbować dotrzeć tam w zupełnie inny sposób?
Jak dotrzeć na początek szlaku nie posiadając samochodu?
Jeżeli mieszka się poza Zakopanem, to najlepiej skorzystać z busów. Najpierw należy dojechać na dworzec autobusowy w stolicy Tatr, a potem przesiąść się na bus zmierzający do Morskiego Oka. Od 1 do 20 marca busy jeżdżą dość regularnie, najrzadziej co godzinę. Jest ich więcej w dni powszednie, niż w weekendy.
Jeżeli mieszka się w Małym Cichym, można wycieczkę odbyć w sposób ortodoksyjny, cały czas na nartach skiturowych. W Małym Cichym należy wjechać wyciągiem na szczyt Zgorzeliska, a następnie przejść na nartach poboczem biegnącej górą szosy prowadzącej na Wierch Poroniec. Niestety, potem czeka nas dalszy marsz wzdłuż ruchliwej szosy im. Oswalda Balzera. Bardzo nieprzyjemny marsz. Dlatego nie zachęcam nikogo do pójścia w moje ślady, lepiej wybrać opcję z dojazdem busami.
Podejście na Wiktorówki
Przyjemność z wędrówki na nartach skiturowych zacząłem odczuwać dopiero wtedy, gdy mogłem opuścić szosę im. Oswalda Balzera. Szlak niebieski do kaplicy na Wiktorówkach prowadzi wygodną, szeroką i ubitą drogą. Trasa powoli lecz konsekwentnie wznosi się ku górze. Foki warto założyć dopiero tuż przed Wiktorówkami, gdy zaczyna się ostrzejsze podejście. Przed samą kaplicą na chwilę opuszczam szlak, który pnie się ku górze, skręcam w prawo i drogą dojazdową dochodzę do kaplicy.
Kaplica na Wiktorówkach znajduje się w głębokim cieniu. Jest zimno. Nie robię dłuższego odpoczynku, gdyż zaczynam marznąć.
Ostre wejście na Rusinową i zachwycające widoki
Za Wiktorówkami zaczynają się schody. Dosłownie i w przenośni. Wejście po przysypanych śniegiem drewnianych schodach nie było możliwe na nartach turowych. Na szczęście dwie sympatyczne panie pokazały mi przejście przez las, dzięki któremu bez większych problemów pokonałem ostatni odcinek dzielący mnie od Rusinowej Polany.
Tuż po wyjściu z lasu wkracza się na Rusinową Polanę, niczym na scenę teatralną. Spektakularny widok na Tatry przypomina najlepsze przedstawienie. Usiadłem na jednej z ławek i patrzyłem, jak urzeczony. Tyle razy widziałem tę panoramę, a nadal mnie zachwyca. Mógłbym tak siedzieć i patrzeć w nieskończoność, gdyby nie konieczność powrotu do domu. Niektórzy narciarze wchodzili jeszcze na Gęsią Szyję, ale ja nie czułem się na siłach, szczególnie, że słyszałem, iż zjazd w głębokim śniegu jest dość wymagający.

Zjazd do Zazadniej
Zjazd w dół jest dość prosty, poza odcinkiem do kaplicy na Wiktorówkach. Trzeba tylko uważać na ludzi idących na i z Wiktorówek. Lepiej kontrolować prędkość, by na nikogo nie wjechać, gdyż nawet w dzień powszedni i poza sezonem, turystów jest tu całkiem sporo.
Od końca niebieskiego szlaku, znowu musiałem się zmierzyć z szosą im. Oswalda Balzera. Tym razem było znacznie łatwiej. Krótki odcinek szosy prowadzącej wyraźnie w dół szybko przejechałem na nartach trzymając się pobocza. Wkrótce dotarłem do Polany Zazadnia i przyjemną drogą prowadząca przez las zjechałem do Małego Cichego.
Trasy skiturowe dla początkujących w Tatrach – podejście na Kopieniec i Psią Trawkę
Szlak prowadzący na Kopieniec nie jest zbyt popularny, zarówno zimą, jak i latem. Myślałem, że nie spotkam tam zbyt wielu ludzi, ale w ładną i słoneczną sobotę, chyba nigdzie w Tatrach nie można zaznać samotności.
Jak się dostać na początek szlaku?
Najlepiej dojechać busem do Jaszczurówki lub do Cyrhli. Wybrałem to drugie rozwiązanie. Niestety, od przystanku do wejścia na szlak musiałem iść znowu szosą, gdyż nigdzie nie ma chodnika, czy wydzielonego pobocza dla pieszych.
Łagodny start
Gdy kończą się zabudowania Cyrhli, zaczyna się wąska ścieżka. Przypiąłem narty i ruszyłem przed siebie kierując się znakami czerwonego i zielonego szlaku. Przez dłuższy czas droga łagodnie pięła się pod górę, więc szedłem dość szybko.

Podejście na Polanę Kopieniec
Wszystko się zmieniło, gdy dotarłem na rozstaje szlaków. W tym miejscu czerwony szlak odchodzi na Psią Trawkę, natomiast zielony prowadzi na Polanę Kopieniec. Tuż za mostkiem droga ostro pnie się do góry i trzeba założyć foki.
Mozolnie wspinałem się pod górę, co chwilę zatrzymując się dla złapania oddechu. Co jakiś czas musiałem też schodzić z drogi w głęboki śnieg, aby przepuścić ludzi idących z góry. Wielu z nich po prostu ślizgało się na butach. Bez raczków, zarówno wejście, jak i zejście do łatwych nie należy. Jedna z pań ześlizgnęła się niemal na moje narty. W ostatniej chwili zatrzymała się, łapiąc konar najbliższego drzewa.
- – Widzi pan, jak to jest, gdy ubierze się złe buty? – powiedziała uśmiechając się przepraszająco
Co miałem odpowiedzieć? Też się do niej tylko uśmiechnąłem
- – A pan zamierza podejść na nartach na samą górę? – dodała zdziwiona
- – Jak już przeszedłem taki kawał drogi, to dlaczego miałbym dalej nie dać rady?
- – Pewnie, trzeba podejmować wyzwania – odpowiedziała sympatyczna pani, zanim ześlizgnęła się dalej po szlaku
Wkrótce zasapany i spocony dotarłem na Polanę Kopieniec.
Polana Kopieniec – czas na postój i widoki
Polana jest ogromna i niezwykle malownicza. Część ludzi zmierza na szczyt Kopieńca, część idzie szlakiem do Jaszczurówki.
Usiadłem na jakiejś ledwo wystającej spod śniegu ławce, by popatrzeć na widoki oraz posilić się przed czekającym mnie zjazdem. Panorama Tatr nie jest aż tak malownicza, jak na Rusinowej Polanie, ale na pewno warta zobaczenia.
Zjazd do rozwidlenia szlaków
Zjechałem tą samą drogą, którą podszedłem. Właściwie nie zjechałem, a się zsunąłem. Droga jest zbyt wąska, aby wykonać jakikolwiek manewr narciarski, oprócz wywrotki, a z dołu cały czas podchodzili ludzie. Trzeba było bardzo uważać.
Czerwonym szlakiem na Psią Trawkę
Na rozstaju szlaków, tym razem wybrałem kolor czerwony, prowadzący na Psią Trawkę. Ścieżka była jeszcze węższa od tej, która prowadziła na Polanę Kopieniec. Początkowo łagodnie pięła się pod górę, ale wkrótce zmieniała się w krótkie lecz ostre podejście. Trzeba było założyć foki. Za wzniesieniem droga opadała w dół. Zdjąłem więc foki, zwinąłem je i schowałem do plecaka. Zjazd wąską i krętą ścieżynką do przyjemnych nie należał. Na szczęście na nikogo nie najechałem, ani się nie wywróciłem. Niestety, po zjeździe czekało mnie kolejne podejście…
Wymęczyłem się na tym czerwonym szlaku okrutnie. Ciągłe zejścia i podejścia, ciągłe zakładanie i zdejmowanie fok wyczerpało do cna moje pokłady cierpliwości. Ostatnie wzniesienie pokonałem na butach,z nartami na ramieniu – co było szybsze i wygodniejsze. Gdy wreszcie zjechałem do Doliny Suchej Wody, poczułem ulgę. Nie wiem czy kiedykolwiek wrócę na nartach na ten odcinek czerwonego szlaku.
Dolina Suchej Wody
Zjazd Doliną Suchej Wody do Brzezin, to prawdziwa nagroda za zmęczenie i trud. Szeroka i ubita trasa, cały czas prowadzi w dół. Mogłem czerpać prawdziwą satysfakcję z jazdy na nartach. Szeroka droga umożliwiała sprawne wykonywanie skrętów i omijanie wędrujących ludzi.
Upojony jazdą, w którymś momencie zagapiłem się i wywaliłem jak długi. Nie upadłem na trudnych i wymagających odcinkach, ale na prostej i równej jak stół trasie. Na szczęście nikt nie widział mojego upadku.
Zjazd zakończyłem w Brzezinach. Jeszcze tylko musiałem przejść szosą jakieś 300 metrów do przystanku busa, by wrócić do domu.
Trasy skiturowe dla początkujących w Tatrach – podsumowanie
Jazdę na nartach polubiłem już jako młody chłopak, jednak moi rodzice preferowali turystyczną odmianę narciarstwa, która polegała na podchodzeniu na nartach po stoku, ubijaniu „pólka”, a potem zjeżdżanie po tak ubitym śniegu. Zazdrościłem tym, którzy jeździli na wyciągach. Jednak największym koszmarem młodości było podchodzenie z nartami Doliną Suchej Wody, by potem dwa, najwyżej trzy razy zjechać z Kasprowego (więcej przeczytasz w artykule o „Kronice wyjazdów zimowych”).
Los bywa przewrotny. Po latach, już nie z przymusu, ale dla własnej przyjemności robię to samo, czego tak nie lubiłem w dzieciństwie. Obecnie nieustanne jeżdżenie na wyciągach góra-dół, góra-dół, góra-dół mnie nuży. Tak samo, jak denerwuje głośna muzyka, tłum ludzi na stoku i coraz wyższe ceny karnetów.

Jeżeli chcesz wybrać się na trasy skiturowe dla początkujących w Tatrach, to przede wszystkim polecam wycieczkę na Wiktorówki i Rusinową Polanę. Tego samego nie powiedziałbym o Polanie Kopieniec. Na początek trzeba szukać szerszych dróg, takich, jak w Dolinie Suchej Wody, aby podczas zjazdu mieć jakąś możliwość wykonania skrętu na nartach. Zdecydowanie nie polecam czerwonego szlaku z Cyrhli na Psią Trawkę.
Oczywiście w Tatrach można znaleźć wiele innych, ciekawych szlaków odpowiednich dla narciarzy skiturowych. Wielu twierdzi, że najlepsze trasy są w Tatrach Zachodnich. Nigdy tam nie byłem.
Kto z was spróbował już skituringu? Lubicie narty zjazdowe, a może biegacie na biegówkach? Jeżeli tak, to opowiedzcie o tym w komentarzach
Czy podoba ci się to o czym i jak piszę? Możesz zostać mecenasem bloga na Patronite. Jeżeli chcesz, możesz też postawić mi kawę klikając zielony przycisk na dole.
Na skitoury to zapraszam w Niski! Tu naprawdę się przydają i tu człowiek czuje ich urok.
Beskidy są znacznie przyjaźniejsze skiturom, niż Tatry, ale akurat miałem świetną okazję, aby pojechać w Tatry 🙂
No przecież – człowiek to wszak oportunista – sam też korzystam z okazji jak się trafiają
Właśnie o to chodzi 🙂
Ja póki co nie miałam jeszcze nart na swoich nogach – choć cały czas mam je z tyłu głowy – ale może kiedyś – jak przejdę wszystkie szlaki, które chcę przejść 🙂 Obawiam się, że się połamię na nartach i wtedy plany i szlaki piesze – nie wypalą 🙂 Więc póki co wybieram swoje nogi bez nart 🙂 Ale relacja fajna. I też jestem zdania, że samochód daje wiele możliwości logistycznych ale nie zastąpi pociągu w którym można nawiązać fantastyczne znajomości i spotkać cudownych ludzi. Z wielkim sentymentem wspominam moje własne podróże pociągami.
Spróbuj nart biegowych, na pewno się nie połamiesz, a można na nich biegać po podwarszawskich lasach.
Pociągi naprawdę dają duże możliwości poznawcze. Jednak w dotarciu w niektóre miejsca samochodu nie zastąpią…
No niestety, nie poznałam tej formy rekreacji, a szkoda. Obejrzę więc tylko raz jeszcze fotki 🙂
Skitury, to nadal jest sport niszowy, chociaż bardzo dynamicznie się rozwijający. I dużo bliższy natury, niż narty zjazdowe