Czechy nie są powszechnie postrzegane w Polsce, jako kraj narciarski. Błąd. Szczególnie, gdy zima kapryśna, a pieniędzy lub czasu nie starcza na wypad w Alpy. Ośrodki u naszych południowych sąsiadów mają naprawdę wiele do zaoferowania miłośnikom białego szaleństwa. Zapraszam na narty w Czechach, a konkretnie w Karkonoszach Wschodnich
Narty w Czechach, czyli gwarancja śniegu
Górska przełęcz, która rozdziela dwa różne światy. Z jednej strony już wiosna, zieleniące się pola, zero śniegu i temperatury znacznie powyżej zera. Z drugiej prawdziwa kraina Królowej Zimy – niemal dwumetrowe hałdy śniegu, mróz i oblodzona droga, na którą lepiej nie zapuszczać się bez łańcuchów na kołach samochodu. Nie jest to opis wyprawy w Alpy, lecz tylko przejazdu przez przełęcz Okraj położoną w niezbyt wysokich górach, jakimi są Karkonosze. Niewysokich dla Polaków, dla Czechów najwyższych. Nasi południowi bracia w ramach rekompensaty za brak strzelistych turni otrzymali od losu wyjątkowy mikroklimat. Gdy na północnych stokach Karkonoszy wyciągi są zamykane, a zwolennicy aktywnego wypoczynku przesiadają się na rowery, na południu można szusować do woli w świeżo spadłym puchu.
Spodobał ci się artykuł? Był dla ciebie ciekawy, pożyteczny i interesujący? Jeżeli tak, to możesz wesprzeć Świat Hegemona na Zrzutce. Nawet najmniejsza kwota ma znaczenie i będę ci za nią bardzo wdzięczny
SkiResort Černá Hora – PEC
Położony we wschodnich Karkonoszach ośrodek narciarski swoim zasięgiem obejmuje kilka miejscowości: Pec pod Sněžkou, Černý Důl, Velká Úpa, Svoboda nad Úpou oraz Černá Hora-Janské Lázně. Łącznie 50 kilometrów tras zjazdowych (stan na 2020 r.). Niewątpliwą zaletą jest bardzo elastyczna oferta zakupu karnetów. Czasowe, punktowe, jednoprzejazdowe i moje ulubione czterogodzinne, gdzie czas zaczyna biec od pierwszego przekroczenia bramki. Dużo zniżek dla rodzin z dziećmi oraz osób starszych. Cieszą darmowe skibusy, niestety, humor psują płatne parkingi w Pecu i Janskich Łaźniach.
Miłośnicy sukcesów Justyny Kowalczyk mają gdzie zrealizować swoją pasję. Do dyspozycji otrzymują 90 kilometrów ratrakowanych tras z założonym śladem zarówno dla biegania klasycznego, jak i łyżwowego.
Pec pod Śnieżką
Pec pod Śnieżką, to klimatyczna miejscowość, gdzie dominuje niska, drewniana zabudowa. Jedynym obiektem absolutnie „nie z tej bajki” jest 18 piętrowy hotel „Horizont”. Z zewnątrz „uroda” typowa dla socrealizmu, natomiast we wnętrzu najbardziej luksusowe noclegi. Nie na moją kieszeń i preferencje. Wybrałem kwaterę w starym góralskim domu. Właścicielom udało się zachować klimat stuletniej chaty, wprowadzając wszelkie niezbędne udogodnienia, łącznie z przestronnymi łazienkami w pokojach. Jeżeli ktoś lubi budzić się bezpośrednio na stoku, ciekawą opcją jest nocleg w przypominających polskie schroniska tzw. boudach. Nie da się do nich dojechać samochodem, a gości i ich bagaże na miejsce dowożą niewielkie pojazdy gąsienicowe, przypominające zabytkowe czołgi!
W samym Pecu na narciarzy czeka 14 kilometrów, szerokich, dobrze przygotowanych tras, jedna kolejka krzesełkowa i kilka szybkich wyciągów orczykowych. Szału nie ma, ale wystarczy aby przez dwa, trzy dni nie nudzić się na stokach. Zjazdy są długie lecz łagodne – zazwyczaj oznaczone kolorami czerwonym i niebieskim. Jedyny krótki, 500 metrowy fragment czarnej na Hnědým Vrchu, jest bardziej chwytem marketingowym, niż realnym wyzwaniem. Miłośnicy jazdy od rana do późnej nocy nie będą zawiedzeni. Na Javorze poszusują na najdłuższej i najlepiej oświetlonej trasie w Republice Czeskiej. Sprawdziłem – widoczność w nocy jest lepsza, niż w pochmurny dzień.
Z pobliskiej Śnieżki, co prawda na nartach się nie zjedzie, ale warto skorzystać z nowoczesnego wyciągu, który wygodnie dowozi turystów na najwyższy w Czechach szczyt górski. Jeszcze do niedawna w tym miejscu kursowało powolne, zabytkowe, dwuosobowe krzesełko, które unieruchamiał najmniejszy podmuch wiatru. Teraz króluje nowoczesność i wygoda, ale gdzieś prysnął czar minionych lat.
Janskie Łaźnie
Najwięcej do zaoferowania, nie tylko narciarzom, ma ośrodek położony w Janskich Łaźniach. Pod wierzchołek Černej Hory (Czarnej Góry) wwozi amatorów białego szaleństwa ośmioosobowa, jedyna w Czechach kolejka gondolowa. Wspomagają ją dwa krzesła i kilka orczyków. Ze szczytu można się rozpędzić, gdyż trasy (łącznie 17 kilometrów) są naprawdę długie, nawet do 3 kilometrów nieprzerwanej jazdy. Stopień trudności dostosowany dla każdego – od niebieskiej do czarnej. Ta ostatnia naprawdę wymagająca! W Czechach na stokach królują nie tylko narciarze i snowbordziści, bardzo popularne są też zjazdy na sankach. Warto sobie zafundować powrót do lat dziecięcych i śmignąć specjalnie przygotowaną 3,5 kilometrową „sankostradą”. Brak własnego sprzętu nie jest przeszkodą – przy dolnej stacji kolejki działa wypożyczalnia. Z Černej Hory do Pecu można wrócić na nartach – w ostatnich latach wprowadzono kilka udogodnień, sprawiających, że przejedziemy ją bez zbytniego odpychania się kijkami.
Černý Důl
Gdy Janskie Łaźnie są gwarnym kurortem, to zupełnie odmienne wrażenie sprawia położony sześć kilometrów dalej Czarny Dół (Černý Důl). Zachował klimat i atmosferę cichych miejscowości góralskich z tradycyjną zabudową. Niewielki ośrodek dysponuje zaskakująco dobrą ofertą, na którą składa się 6,5 kilometra tras narciarskich oraz dwa wyciągi krzesełkowe. Zjazdy niezbyt wymagające lecz długie, stoki naśnieżane. Wspaniałe miejsce dla rodzin z dziećmi i dla każdego, kto nie przepada za tłumami.
Janskie Łaźnie czy Szpindlerowy Młyn?Nie istnieje prosta odpowiedź, na tak postawione pytanie. Szpindlerowy Młyn jest dla osób, które lubią kurorty i wymagające trasy narciarskie. Janskie Łaźnie w połączeniu z Pecem i Czarnym Dołem, mają więcej kilometrów tras, jedyną w Karkonoszach kolejkę linową, bardziej rodzinną, a mniej kurortową atmosferę. Czarne i czerwone trasy są jednak mniej wymagające niż w Szpindlu. Jest też trzecia opcja Rokitnice nad Izerą wraz z Harrachovem – tam jest wszystko, zarówno łatwe trasy, jak i bardzo wymagające. Tylko typowego kurortu brakuje, jeżeli ktoś lubi kurorty, bo ja nie przepadam. Ośrodki te opisałem w artykule o Karkonoszach Zachodnich. |
Narty w Czechach, to przede wszystkim Szpindlerowy Młyn
Najsłynniejszy czeski ośrodek sportów zimowych, to niewątpliwie Špindlerův Mlýn (Szpindlerowy Młyn). Nie raz porównywany do Zakopanego, z tą różnicą, że w przeciwieństwie do stolicy Tatr, tutaj da się poszaleć na nartach. Z Peca jedzie się niecałą godzinę, więc grzechem byłoby nie wpaść do Szpindla chociaż na jeden dzień.
Stacja narciarska obejmuje dwa obszary: Svatý Petr (Święty Piotr) – Hromovka oraz Horní Mísečky – Medvědín – łącznie 25 kilometrów dobrze utrzymanych tras. Między ośrodkami nie ma możliwości przemieszczania się na nartach, dlatego miałem okazję przetestować wyłącznie stoki na Świętym Piotrze. Długości i różnorodności zjazdów nie można w żaden sposób porównać do tego, czego zakosztowałem w Pecu i Janskich Łaźniach. Trasa oznaczona czarnym kolorem rzeczywiście wymaga od narciarza dużych umiejętności, również niełatwa jest czerwona, której przyznano homologację FIS. Mniej zaawansowani mają do dyspozycji możliwość zjechania na dół łagodnymi, niebieskimi nartostradami. Dla miłośników jednej deski przygotowano bardzo profesjonalne snowparki, a dla tych, którym narty się znudzą, oferowany jest snotubing (zjazd pontonem śnieżną rynną) oraz czterokilometrowa trasa saneczkowa.
Wadą, typową dla wszystkich dużych i prestiżowych ośrodków, jest mała elastyczność karnetów, próżno też szukać jakiś interesujących zniżek. Ceny należą do najwyższych w Czechach. Fajnie jest śmigać trasą posiadającą homologację FIS, lecz należy pamiętać, że bardzo często rozgrywane są na niej zawody. Wtedy jest niedostępna dla przeciętnego śmiertelnika. Na dodatek, ponieważ leży dokładnie w samym centrum areału, zawody utrudniają przemieszczanie się pomiędzy pozostałymi nartostradami. Dwukrotnie byłem w Szpindlu i za każdym razem trafiałem na zamkniętą przez pół dnia trasę FIS.
Mimo, że Szpindlerowy Młyn jest narciarską wizytówką Czech, to infrastruktura obok największego parkingu na Hromovce wydaje się niezwykle uboga. Tylko dwie toalety, brak restauracji czy baru pod dachem. Równie lichutko prezentuje się oferta gastronomiczna na stoku. Czesi wiele mogą nas nauczyć w kwestii budowy i organizacji ośrodków narciarskich, natomiast w Polsce mogliby podpatrzeć tajniki karmienia narciarzy na stoku
No rzeczywiście, jakoś mi się Czechy narciarsko nie kojarzyły. My zawsze jeździmy do Bukowiny, a moi rodzice również na Słowację. Trzeba by kiedyś jechać „do-czech” (jak mówi stara reklama) 🙂
A tak na koniec, w ramach porannego żarciku, powiem Ci, że jak przeczytałam tę nazwę miejscowości: „Szpindlerowy Młyn” – to mi się w pierwszym momencie (pewnie poranna kawa jeszcze nie zadziałała) przeczytało „Spierdolony Młyn”. I sobie myślę: Ja mam tam jechać??? Ale po chwili oprzytomniałam… 😉
Pozdrawiam!
W Czechach jest fajnie, naprawdę polecam. Ich ośrodki narciarskie są lepsze od polskich (znacznie), ale mniejsze od słowackich. Ani razu nie stałem w kolejce do wyciągu. Poza tym Czechy naprawdę dobrze mi się kojarzą. Największa wada, że koło stoku oferta gastronomiczna jest wręcz uboga. Natomiast w centrach miejscowości mają wiele bardzo przyjemnych knajpek.
A „Spierdolony Młyn”, to już mi się zawsze ze Szpindlerowym będzie kojarzył :-).
Wpadłam do Ciebie, Hegemonie, prosto z Konstelacji, z polecenia Małgorzatki i w zupełnie innej sprawie… ale o tym może później…jak uda mi się dokopać do sedna …Bo już w trakcie pobieżnego (na razie) wertowania stron Twego bloga, znajduję arcyciekawy artykuł o Karkonoszach, tak mi bliskich i jednocześnie w chwili obecnej tak dalekich … I o urokach szusowania:) A, że właśnie jesteśmy z mężem w trakcie organizowania krótkiego wyjazdu na narty, to może wybierzemy się do naszych sąsiadów. Wziąwszy pod uwagę Twoje sugestie i wspomnienia z dawnych lat, chyba zrezygnujemy w tym roku z Białego Jaru czy Loli, bo i śniegu… Czytaj więcej »
Witaj i cieszę się z Twojej wizyty. Czeskie Karkonosze polecam na narty każdemu. Może to być Pec, Janske Lazne lub Rokytnice nad Jizerou. Szczególnie ta ostatnia jest godna polecenia i ośrodek narciarski Horni Domky. Nie wiem, jak w tym roku ze śniegiem gdziekolwiek, ale można sprawdzić na http://www.holidayinfo.cz Udanego wyjazdu na narty 🙂
Dzięki:))) Mam nadzieję, że w sobotę jeszcze trochę śniegu na stoku znajdziemy. A teraz znów oddaję się lekturze, bo wciąga jak… jak…już wiem! Jak cholera! :)) Teraz będę tylko czytać , czytać, czytać…zachwycając się Twoim piórem, fotografią, poczuciem humoru…
Na razie!
Ech, jak ludzie mnie chwalą, to wtedy rzeczywiście zapominam języka w gębie :-). Bardzo dużo radości mi sprawia, że blog Ci się podoba.
Nie udalo mi sie przeczytac calego bloga, ale czy byles kiedys na nartach w Czarnej Gorze? To w Kotlinie Klodzkiej, obok Stronia Slaskiego.
Nie, nie byłem w Czarnej Górze. Od kilku lat jeżdżę na narty wyłącznie do Czech i na Słowację, ale słyszałem, że Czarna Góra, jak na warunki Polskie jest bardzo sensownie zorganizowanym ośrodkiem
Tak, polecam. Osrodek przyzwoity, orzewidzaiane jeszcze plany rozbudowy o Biala Wode. No i okolica urokliwa. Kletno z jaskinia Niedzwiedzia, kopalnia uranu, wapiennik w Starej Morawie, Bielice jako koniec swiata i Miedzygorze jak namiastka Tyrolu. No i Ladek Zdroj z poim zdaniem najpiekniejsza pijalnia wod….. I wiele innych;)
No i Sniezneik!!!
Ile tam jest miejsc do zobaczenia, ech… Może ja się na rok na Dolny Śląsk przeprowadzę i będę tylko zwiedzał, zwiedzał… Zastanawiam, kiedy by mi się to znudziło?
Mysle ze to zalezy od celu i nastawienia. Choc klimat u nas nie sprzyja zyciu w ciaglej drodze… Droga moze byc celem, ale … trzeba jeszcze jakos zyc. O ile sie jest minimalista i to samotnym byc moze sie da, ale czy to da radosc z zycia na dluzszy czas? Pewnie trzeba by sprawdzic:) o ile sie ma odwage…
Wiem, że nie da rady żyć w ciągłej podróży i chyba nie chciałbym tak, bo wtedy wyjazdy stałyby się codziennością, a nie oderwaniem od niej…
Przyznam się bez bicia, że nigdy nie miałam nart na nogach, ale uwielbiam czeskie Karkonosze i polecam każdemu zarówno zimą, jak i wiosną, latem i jesienią 🙂
Masz tak blisko w Czeskie Karkonosze, że można tylko westchnąć z zazdrością. Też uważam, że jest to piękny region