„Miejsca nieuczesane” cz. 3
Rzeki Warty nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, ale czy ktokolwiek słyszał o Liswarcie? Wbrew pozorom nie jest to mały ciek wodny gdzieś z peryferii, tylko całkiem przyzwoita rzeczka płynąca na północny-zachód od Częstochowy. Szlak Liswarty to świetne miejsce na zorganizowanie dwudniowego spływu kajakowego lub wypadu rowerowego. A i na zabytki ciekawe można się też tam natknąć…
Szlak Liswarty przystanek pierwszy – wsiadamy do kajaków w Dankowie
Pierwszy w kolejności był spływ. Przewodniki polecają wodowanie kajaków w Dankowie, tuż za mostem drogowym lub nieco wcześniej na dużej łące u stóp murów dawnej twierdzy. Nie pierwszy raz zaskakuje mnie fakt, że niewielka, praktycznie nieznana nikomu wioska skrywa tak cenny zabytek. Nadszarpnięte zębem czasu mury obwodowe, otaczały niegdyś zamek, jeden z niewielu, którego Szwedzi nie zdobyli podczas potopu.
Wedle tradycji zamek w Dankowie został wzniesiony we wczesnym średniowieczu. Źródła pisane wspominają o ważnych wydarzeniach, które działy się w Dankowie, tylko…, tak naprawdę nie ma żadnej pewności, że o ten właśnie Danków chodziło, bo miejscowości o podobnej nazwie nie brakowało. Ale, jak to w życiu bywa, fakty przegrywają z tradycyjnym przekazem. Przed laty mój sędziwy wuj też twierdził, że w jego rodzinnym dworze niegdyś gościła królowa Bona i spotkała się tam z… Byronem.
Co wiadomo na pewno? W XVII w. Stanisław Warszycki ukończył budowę umocnień bastionowych, bardzo nowoczesnych, jak na owe czasy. Takich umocnień w Rzeczpospolitej prawie się nie spotykało. Być może dlatego podczas potopu Szwedom nie opłacało się podjąć próby zdobycia Dankowa? A być może dlatego, że Warszycki był zdolnym lawirantem, który z jednej strony podlizywał się Szwedom, a z drugiej wspomógł obronę Jasnej Góry (przekazał działa). Następnie, gdy sytuacja się wyklarowała, gościł w Dankowie dwór wracającego ze Śląska króla Jana Kazimierza. I właściwie na tych wydarzeniach historia Dankowa zaczyna się i kończy…
Do dzisiaj przetrwały mury obronne, jednak po zamku praktycznie żaden ślad nie pozostał. Co się z nim stało? Rozpadł się ze starości. Prawdopodobnie budowla nawet nie była murowana, tylko drewniana z elementami murowanymi. Ruina została rozebrana przez miejscowego księdza w połowie XIX wieku.
Natomiast w obrębie umocnień przetrwał renesansowo-barokowy kościół św. Stanisława biskupa. Obecnie pełni on funkcję sanktuarium z cudownym obrazem Matki Boskiej, a został ufundowany przez … „diabła”. Takie określenie współcześni nadali Stanisławowi Warszyckiemu z powodu jego licznych okrucieństw, mordów, najazdów oraz sadystycznego traktowania swoich żon. Tak to niestety jest, że wartościowe pamiątki pozostają po ludziach absolutnie pamięci niewartych.
Projekt: „Miejsca nieuczesane” Jak wyglądają „miejsca nieuczesane”? Położone gdzieś na uboczu, na zapleczu, poza utartymi szlakami, mogą pochwalić się nieszablonową urodą. W miejscach nieuczesanych turystyka jeszcze nie stała się przemysłem, a przybysz czuje się bardziej odkrywcą, niż konsumentem. Do tej pory ukazały się artykuły o miejscach nieuczesanych na Pomorzu i Kujawach oraz 8 propozycji na weekend bez tłumów. |
Szlak Liswarty w kajaku
Od Dankowa do mostu w Wąsoszu, położonego już na Warcie, płynie się niecałe dwa dni. Liswarta nie stawia wielkich wyzwań przed kajakarzami, debiutanci powinni sobie poradzić, jedynym problem może być woda. Gdy lato jest zbyt upalne, poziom wody spada na tyle, że kajaki co rusz osiadają na mieliznach.
Największym atutem rzeki jest jej mało ucywilizowane otoczenie. Płynie głównie wśród pól i lasów, rzadko ociera się o siedziby ludzkie. Jedyny most łączy Popów oraz Zawady i w jego okolicach większość spływów zatrzymuje się na nocleg.
Ci, dla których spływ samą Liswartą, to za mało, mogą spróbować sił na prawobrzeżnym dopływie – Kocince. Rzeczka węższa, bardziej wymagająca, jednak znacznie, znacznie krótsza – wystarczy najwyżej na pół dnia.
Szlak Liswarty przystanek drugi w Krzepicach
W porównaniu z Dankowem, leżące 10 kilometrów w górę Liswarty Krzepice wydają się być niemal metropolią, chociaż to tylko małe miasteczko. Trzeba przyznać, że czyste i bardzo zadbane miasteczko. Najbardziej widocznym zabytkiem jest kościół św. Jakuba. Wzniesiony w stylu gotyckim, w wyniku licznych przebudów uzyskał charakter barokowy z domieszką renesansu. Wnętrze, jak to w polskich kościołach – barok i rokoko. Na dłużej moją uwagę przykuły całkiem współczesne odrzwia, szumnie nazwane „Drzwiami Królewskimi”. Ewidentnie wzorowane na drzwiach płockich czy gnieźnieńskich, przedstawiają obrazkową historię kościoła i Krzepic. Pomiędzy postaciami polskich królów, na poczesnym miejscu widnieją wizerunki aktualnego proboszcza krzepickiego oraz biskupa częstochowskiego. Wzruszył mnie do łez, ten przejaw niebywałej skromności fundatora.
Chociaż zabytkowy, zadbany i niewątpliwie ładny, to jednak nie kościół decyduje o wyjątkowości Krzepic. Takich budowli w Polsce nie brakuje. Unikalną pamiątką, nie tylko na skalę polską, ale i europejską, jest cmentarz żydowski, na którym większość nagrobków została wykonana z… żeliwa. Żydzi zazwyczaj stawiali macewy kamienne, żeliwnych prawie się nie spotyka.
Wielkie uznanie należy się włodarzom Krzepic oraz wszystkim osobom, które sprawiły, że cmentarz utrzymywany jest w dobrym stanie, gdyż przed laty zdarzały się próby sprzedaży macew na złom.
Cmentarza należy szukać w niewielkim lasku nad brzegiem Liswarty. Z głównej szosy najlepiej skręcić w ulicę Wenecką przy której znajduje się zrujnowana synagoga.
Szlak Liswarty na rowerze
Liswarciański Szlak Rowerowy może pochwalić się doskonale przygotowaną stroną internetową . Zanim wyruszysz w trasę możesz przestudiować mapy i zapoznać się z opisami. Niestety, w terenie już tak pięknie nie jest.
Ze 108 kilometrów zamierzałem przetestować niewielki, bo zaledwie 10 kilometrowy odcinek między Krzepicami, a Dankowem. Wkrótce odkryłem, że sam szlak został zaprojektowany w formie questu, a cała zabawa polegała na poszukiwaniu oznaczeń w terenie i nie pobłądzeniu. Twórcom trasy wyraźnie nie starczyło kasy na farbę i tabliczki informacyjne. Szczerze mówiąc, nie warto zawracać sobie głowy szlakiem widmem, tylko wybrać mało uczęszczane drogi i jechać przed siebie nie oddalając się zbytnio od koryta Liswarty.
Szlak Liswarty – podsumowanie
Liswarta jest jedną z ładniejszych rzek w środkowej Polsce, którą przepłynąłem kajakiem. Wszystkim polecam spływ z Dankowa do Wąsosza. Jeżeli drzemie w tobie dusza odkrywcy, to możesz wodować kajaki w Krzepicach, a nawet jeszcze bardziej w górę rzeki.
Podczas wycieczki rowerowej koniecznie zajrzyj do Krzepic i do Dankowa. Trasy rowerowe w tym rejonie są łatwe, prowadzą po płaskim terenie i ubitych drogach.
Jeżeli zainteresowały cię opisane tereny, to zachęcam do wycieczki po Parku Krajobrazowym Górnej Liswarty, a w szczególności do odwiedzenia niesamowitego rezerwatu różaneczników.
O tej rzece nigdy nie słyszałam, a nazwy rzek i rzeczek swoją drogą bywają przedziwne…
Nie słyszałam także o żeliwnych macewach. aż dziw, że oparły się złomiarzom. Prawda, że kościołów u nas nie brakuje, nawet w niektórych małych wioskach zdarzają sie po dwa, szkoły może nie być, ale kościół zawsze. Nawet młyn udało Wam się spotkać 🙂 coraz ich mniej, niestety, oprócz skansenów oczywiście.
Dzięki za ciekawą wycieczkę ( a we wstępie o zabytki chyba chodziło, bo i zbytki mogą być 😉 )
Tak, tak, te zbytki poprawiam. Zawsze najwiekszy błąd jest we wstępie, ech…
Żeliwne macewy przetrwały i widać, że cmentarz jest zaopiekowany, to cieszy. A młynów na takich małych rzeczkach trochę przetrwało, chociaż ich stan nie jest rewelacyjny…
Macewy mnie zaintrygowały. Nie tyle to, że żeliwne, ile sam fakt przetrwania.
PS. Oprócz zbytków, znalazłam inne literówki.
Niestety, literówki, to nieustanna zmora, szczególnie, że do ostatniej chwili zawsze coś poprawiam i zmieniam 🙁
Każdego to dotyka niestety. Ale Twoja „dal” mnie zmusiła do zatrzymania.
Dal i nei, to mój znak rozpoznawczy 🙂
Pamiętam, jak mi ktoś kiedyś opowiadał o Liswarcie. Moją pierwszą myślą było oczywiście „Po co się rozwodzić nad jakimś mało znaczącym ciekiem”. Miło jest się potem pozytywnie zaskoczyć. 🙂
Teren świetny na taką wycieczkę. Już się tyle razy przymierzałam do jakiegoś spływu i jeszcze nie wyszło. Bo to albo czas nie ma, albo czas jest w momencie, gdy alergia ma mnie we władaniu. No i cóż, nie oszukujmy się, spędzenie na kajaku całego dnia wśród traw, łąk i pól łaskawe by dla mnie nie było.
Na alerigię nie znam sposobu :(. I rozumiem, że na spływie, to może być ogromny problem. Chyba, że masz takie miesiące, kiedy alergia trochę odpuszcza, bo inaczej rzeczywiście może być nieciekawie…
Fajny pomysł miał proboszcz. Szkoda, że ja na to nie wpadłem, też niedawno drzwi fundowałem…
Widzisz, przegapiłeś taką okazję 🙂
Drzwi ze zdjęciem fundatora na pewno wzbudziłyby sporą sensację 😀 Warto przemyśleć przy kolejnych fundacjach 😉
Masz rację Chomikowa, do drzwi z podobizną Boji pielgrzymki by podążały 🙂
Gdy czytam książkę, artykuł czy wpis na blogu nieświadomie wyłapuję tzw. „mądre zdania”. W twoim tekście na uwagę zasługuje: „…wartościowe pamiątki pozostają po ludziach absolutnie pamięci niewartych” – trafione w punkt. Szkoda, że nie wrzuciłeś zdjęcia z podobizną darczyńcy. Jestem ciekawa jak to wygląda w rzeczywistości. Coraz bardziej przekonujesz mnie do spływu kajakowego, a przyznam się, że ostatni raz z tego środka transportu korzystałam ostatni raz w podstawówce.
Bo to nie pierwszy zabytek, który przetrwał po człowieku niegodnym, stąd mi się taka sentencja urodziła…
A kajaki, to naprawdę fajny sport i wypoczynek. Przy okazji można to zorganizować bardzo niedrogo
Ja coś tam o niej słyszałam, bo w końcu po geografii jestem 😉
Piękne fotki!
Podrzucę pomysł moim kajakarzom, a i fundatorów coraz trudniej znaleźć. Za macewy pięknie dziękuję, pierwszy raz widzę metalowe, a ponadto podejrzewam, że niedługo będziemy oglądać tego typu cmentarze na fotografiach jedynie. W mojej miejscowości był, ale ślad po nim nawet nie został.
A wycieczkę miałam dzięki Tobie udaną.
Serdecznie pozdrawiam
Mam nadzieję, że ten przetrwa. Byłem tam już dwa razy i cmentarz wygląda coraz lepiej, wyraźnie ktoś o niego dba i to starannie dba.
Po geografii? Nie wiedziałem 🙂
Kompletnie nieznane mi tereny ale widzę że warto tam się wybrać. Pomóc Ci nie pomogę, ale dziéki za inspirację.
Właśnie takie prawie nieznane turystycznie tereny potrafi kryć niezwykłe tajemnice
A może oni faktycznie zrobili to specjalnie łącząc szlag rowerowy z zabawą w podchody, a trasę ukończy się wchodząc dopiero na wyższy level.
Wiesz, gdyby to była firma prywatna, a nie fundusze europejskie i gminne, to może bym uwierzył, że jest to prawdziwa gra 🙂
Kolejne zupełnie mi nieznane tereny 🙂 Piękne zdjęcia, aż człowiek najchętniej rzucił by wszystko i pojechał trochę wypocząć 🙂
A może czas aby wypocząć i pojeździć gdzie się da 🙂
wow, te żeliwne tablice to ciekawostka! I znowu kajaki, chodzą za mną 🙂
Kajaków tym roku dużo. A jak lubisz takie zabytki, to Krzepice warto odwiedzić 🙂
dziękuję za powyższą wycieczkę. nie znałam tamtych okolic. teraz choć trochę już o nich wiem 🙂
Warto je poznać osobiście, chociaż wiem, że raczej preferujesz góry 🙂
ale kajakami prawdopodobnie także bym pogardziłabym 🙂 w końcu różnorodność jest fajna. a kiedyś nawet byłam na obozie żeglarskim i codziennie harataliśmy po rzekach i jeziorach (po jeziorze faktycznie kiepsko się pływa) kajakami :)) teraz sobie przypomniałam, ze także spływałam :)) było to baaardzoo dawno temu, na jakiejś koloni zorganizowano nam jednodniowy spływ 🙂
ps. racja. niektórym o obu sprawnych kończynach dolnych nie chce się za dużo łazić 🙂 no i dziękuję za docenienie zdjęć.
tam u góry miało być „ale kajakami prawdopodobnie także bym nie pogardziła”. zjadło mi „nie” 🙂
Z jedną mniej sprawną nogą można cieszyć się ze spływania, może zrobisz sobie taką małą odskocznię od gór i póki noga do końca nie wydobrzeje, popływasz? Tylko wtedy trzeba by wybrać jakąś łatwiejszą rzekę typu Nida lub coś podobnego…
Zawsze gdy czytam takie relacje i oglądam zdjęcia z wypraw czuję się jakbym przez chwilę tam była.. 🙂 Dzięki za chwilę przygody!
Cieszę się, że ci się podobało 🙂
Cudne te Twoje wyprawy 🙂
I ciągle mi tych wypraw mało…
Witam!
Przypadkiem trafiłem na twoją stronę a ponieważ sam też chętnie poszukuję i odwiedzam „miejsca nieuczesane” to mnie zaciekawiła. Jestem z okolic Częstochowy i od kilkunastu lat zwiedzam głównie na rowerze szeroko pojętą okolicę. Dzięki temu trafiłem na wiele ciekawych miejsc w tym te opisywane przez Ciebie. Pozdrawiam i życzę jeszcze wielu ciekawych miejsc do odkrycia.
Z Częstochowy to w te okolice masz bardzo blisko. Mam wrażenie, że są to tereny mało popularne turystycznie, a krajobrazowo bardzo ciekawe