Gdy zaczyna się jesień, w domu na wsi pojawiają się myszy. Nie przepadam za nimi, ale też myszy się nie boję. Zaskoczył mnie jednak powszechny strach przed myszami. Okazało się, że tych gryzoni boją się też ludzie, których uważałem za niebojący się niczego…
Gdy myszy przenoszą się do domu…
Przez lata żyłem w przekonaniu, że moja matka nie lęka się niczego. Myliłem się. Myliłem się. Jej strach przed myszami zaskoczył mnie kompletnie. Banalne, czyż nie? Jednakże mama do banalnych osób w żadnym wypadku się nie zalicza.
Problem myszy nie byłby tak istotny, gdyby nie fakt posiadania domu na wsi. Gdy zakończą się żniwa i plony zostaną zwiezione z pól, do domów przenoszą się myszy. Plaga nie do opanowania. Potrafią wejść prawie wszędzie. Przed laty jedna dostała się do butelki z olejem rzepakowym, w której się utopiła.
Tajemnicza przemiana myszy w żabę, czyli do czego prowadzi strach przed myszami
Mama uwielbiała jeździć na wieś i wyrywała się tam z Łodzi, gdy tylko miała taką możliwość. Jeżeli jesień była według mamy upalna, czyli temperatura w nocy nie spadała znacząco poniżej zera, potrafiła kiedyś przedłużyć wiejskie wakacje nawet do połowy listopada. Ale od sierpnia musiała dzielić się domem z myszami i okiełznać strach. A myszy są zdolne do wszystkiego…
– Jak tylko przyjdziesz do nas, to koniecznie muszę ci o czymś opowiedzieć! – nagrała się kiedyś mama na pocztę głosową w moim telefonie.
Zaciekawiła mnie. Akurat przyjechała na parę dni do Łodzi i wieczorem miałem ją odwiedzić. Była bardzo przejęta. Mama lubiła mówić, ale słuchało się jej niełatwo. Miała barokowy styl wypowiedzi, pełen dygresji, splatających i rozplatających się wątków, podążania do celu wcale nie prostą drogą. Aby zrozumieć o co chodzi, trzeba było niejednokrotnie mamie przerywać i sprowadzać na główny tor opowiadania
– Zostałam sama na wsi. Mówię Ci jak jest teraz tam ładnie, ile mamy śliwek, a jak zakwitły…
– Mamo, ale miała mama mówić o myszach, a nie o kwiatkach, jak zwykle!
– Tak? To kwiatki Cię nie interesują? Dobrze, dobrze. Wracam wieczorem do domu, już było po zmroku, bo oglądałam jak zwykle zachód słońca, ale to słońce pięknie zachodziło, było całe takie, nie wiem do czego je porównać, może…
– Mamo!
– Dobrze, dobrze. Wróciłam i już miałam zamiar się położyć, gdy słyszę jakieś straszne łomotanie za lodówką. No tak, myślę sobie, pewnie mysz się złapała w pułapkę, którą zastawił tata. Postanowiłam poczekać aż się wykończy. I rzeczywiście za chwilę się uspokoiła. Niestety, trwało to tylko przez moment, wkrótce mysz ponownie zaczęła tłuc się jak oszalała. Próbowałam jeszcze ją przeczekać, ale mysz przestawała na chwilę, jakby chciała odpocząć i ponownie wracała do hałasowania. Mówię ci, byłam cała spocona ze strachu, zapaliłam wszystkie możliwe światła w całym domu i przed domem też. Wreszcie zdecydowałam się pójść spać nie w kuchni, ale w małym pokoiku. Łóżko tam, co prawda jest niewygodne, ale i myszy nie zaglądają, nie mają po co.
– Już prawie jestem w drzwiach z pościelą w ręku – kontynuuje mama – a tu wprost na mnie wyłazi ta mysz ciągnąc za sobą pułapkę. Zupełnie nie wiedziałam co zrobić. Wreszcie z mocno bijącym sercem wzięłam pułapkę z myszą i trzymając ją jak najdalej od siebie wyniosłam na podwórze. Ale ona cały czas się ruszała i wcale nie chciała zdychać. Postanowiłam więc mysz uwolnić z łapki. Trochę szukałam przyrządu, który by pozwolił mi tę czynność wykonać. Wreszcie przy pomocy noża udało mi się podważyć sprężynę. Mysz chwilę stała na betonie, a potem zaczęła jakoś tak dziwnie skakać, właściwie kicać. Ale przecież mysz nie kica! Ja patrzę bliżej, a to żaba, po prostu zwykła ropucha! A żab to ja się wcale nie boję, w przeciwieństwie do myszy.
– Mamo, przecież między myszą i żabą występują pewne różnice, jak można się tak pomylić??!
– No tak, ale było już dość ciemno, oświetlenie nie jest najlepsze, a i ja, jak wiesz, nie najlepiej widzę.
– Nie spodziewałem się, że aż tak.
– Prawdę mówiąc, jak ona wylazła zza tej lodówki, to też wydawała mi się jakaś dziwna. Myślałam jednak, że być może z powodu złapania się w tę pułapkę, to mysz jakoś tak bardziej przypomina żabę…
Jak król Popiel
Historia z przemianą myszy w żabę zakończyła się happy endem, ale nie zawsze tak jest. Kiedyś mama spokojnie oglądała w telewizji święty dla niej program, czyli „Wiadomości”, gdy nagle tknięta jakimś przeczuciem odwróciła wzrok od ekranu…
– …patrzę, a tu po sznurze od anteny schodzą ze strychu myszy. Jedna za drugą, jedna za drugą i nie widać ani początku, ani końca tej kawalkady. Zdrętwiałam ze strachu i poczułam się przez moment, jak król Popiel!
Jeżeli ci się opowieści z mamą w roli głównej, to zapraszam do zapoznania się z innymi tekstami. Wszystkie są autentyczne, ale pamiętaj, że zdarzyły się kilka, kilkanaście lat temu, więc mogą występować w nich różne archaizmy.
Aby lepiej poznać moją mamę polecam opowieść o Byronie, o gotowaniu grzybów, ściereczkach i innych rzeczach pamiątkowych po rodzinie i o tym, ile wart jest spokój mamy |
Może ta żaba, to był jakiś zaklęty książę, albo księżniczka bajkowej urody, …. i z jeszcze bardziej bajkowym majątkiem (do podziału).
Żeby dostąpić zaszczytu odczynienia złego czaru i jeszcze dostojniejszego dostąpienia do podziału majątku, prawdopodobnie trzeba było potrzymać zwierza za lodówką właśnie…. 😉
Też tak sądzę, że to nie mogła być zwyczajna żaba 🙂 Niestety, mama pozwoliła jej odejść w siną dal…
Bombowa historia:) pozdrów Dawid Mamę serdecznie. Bajki o Królu Popielu nie zapomnę do końca życia, tak się bałam tej historii. A że myszy to szkodniki przekonuję się co roku na wiosnę, kiedy otwieram naszą budkę na tarasie i widzę ślady po zimowaniu:)
Pozdrawiam mocno:)
Dzięki Aga 🙂 Pozdrowię mamę, jak tylko wróci ze Wsi do Łodzi. Wiesz, mam takie wrażenie, że jakbym miał bardziej normalną mamę, to chyba nigdy bym nie został blogerem 🙂
Jeżeli ta żaba dała radę ciągnąć za sobą pułapkę na myszy i odejść godnie po uwolnieniu to ja jestem pod wrażeniem żaby 😀 Bo niby taka miękka, ale taka silna jednak! A mama? Wspaniała 😀 <3 Co do myszy, to u mnie w miasteczku Łańcut, też mi się wpychają do domu, lub ewentualnie znajduję ich zwłoki nadgryzione w domu, bo Sara- kot działa. Ściskam!
Z tego, co piszesz, wnioskuję, że nie boisz się myszy? 🙂
A żaba dała radę, może nie została zbytnio przytrzaśnięta???