Spis treści
– Tato, co tata robi?
– Potrzebne mi są kombice
– Kombice?
– Tak, kombice królewskie – mówi jak najbardziej serio i przytomnie
– Ale do czego służą te kombice?
– Kombice królewskie służą do uchwycenia praw zawieszonych…
– Uchwycenia praw?
– Tak od czasu do czasu używam ich do uchwycenia praw
Zapisuję jego słowa, tak jak on zapisywał niegdyś moje, gdy uczyłem się mówić. W dzieciństwie wielokrotnie prosiłem go, aby przeczytał mi zapiski i zaśmiewałem się, że kiedyś mówiłem „lejeń” i „ulikacja”. Swoich zapisków już tacie nie przeczytam, on zmierza w innym kierunku.
Świat snu i opowieści fantastycznych
Rozległy wylew sprawił, że tata stracił wzrok oraz kontakt z rzeczywistością. Żyje w świecie, który istnieje tylko w jego głowie. Świecie, który przypomina sen, a mnie kojarzy się z „Alicją w krainie czarów”. Słowa tam mają inne znaczenie, pojawiają się postaci, dla taty rzeczywiste, dla mnie wymyślone.
Starość i przemijanie zmieniają życie całej rodziny
Wylew pojawił się w momencie, gdy tata prawie wrócił do samodzielności. Ze szpitala wypisali go najszybciej, jak tylko się dało. Tłumaczyli infekcjami, które szaleją, sądzę, że chcieli szybko pozbyć się pacjenta, który nie rokował.
Nagle stanęliśmy przed koniecznością całkowitej zmiany życia i w przyśpieszonym tempie musieliśmy nauczyć się obsługi człowieka leżącego. Nauczyć absolutnie samodzielnie, od podstaw, bez niczyjej pomocy. Na szczęście żyjemy w epoce internetu, pampersów i specjalistycznych łóżek sterowanych pilotem.
Wizja II
– Co się dzieje tato? – pytam, widząc, że niespokojnie kręci się w łóżku
– Jeszcze idę do Obiecujących
– Obiecujących?
– Tak, albo Udanych
– I co tata będzie tam robił?
– Muszę się częściowo urzeczyć
– Urzeczyć???
Opiekunka pierwsza
Kiedyś rodziny wielopokoleniowe w sposób naturalny zapewniały opiekę nad osobą niesamodzielną. Teraz, zajęcie się leżącym rodzicem wymaga przemieszczania się między domami, utrudnia wykonywanie pracy zawodowej, wiąże się z zaniedbaniem własnej rodziny. Bez opiekunki praktycznie żyć się nie da, a opiekunka kosztuje wcale niemałe pieniądze. Można skorzystać z oferty profesjonalnych instytucji, można szukać samodzielnie, co obniża koszty, ale jest bardziej ryzykowne. Wybraliśmy tę drugą drogę.
Opiekunka przychodziła przedpołudniami w dni powszednie, resztę dnia oraz noce ogarnialiśmy sami. Jest nas czwórka, wydawało się, że powinniśmy sobie dać radę.
Starość i przemijanie – dodatkowe wsparcie
Brak informacji sprawia, że nie ze wszystkich możliwości pomocy oferowanych osobom niesprawnym, umiemy skorzystać. Co prawda żyjemy w państwie, gdzie prężnie działają fundacje niosące pomoc, wdrażane są też specjalistyczne programy unijne, ale…
Zapisanie pacjenta do programu nie jest proste. Potem miesiąc czekania, aż pojawią się pielęgniarka i rehabilitant. Nie będą przychodzić na tyle godzin, ile widnieje w programie.
- – Rozumiecie państwo, brakuje nam personelu… – bezradnie rozkłada ręce koordynatorka
Staram się rozumieć, chociaż nie do końca potrafię się pogodzić z faktem, że podpisuję grafiki znacząco odbiegające od rzeczywistości…
Starość i przemijanie – rehabilitacja
Trzeba do niej przystąpić tak szybko, jak to tylko możliwe, potem zmiany są nieodwracalne. Powinna rozpocząć się już w szpitalu. I szpital podjął próbę – pierwszy rehabilitant, gdy zobaczył stan taty uciekł w popłochu. Drugi okazał się profesjonalistą, lecz zjawił się tylko raz.
W domu rehabilitowaliśmy tatę na własną rękę. Ja zająłem się sprawnością fizyczną ćwicząc zginanie rąk i nóg, siostry umysłową – czytając mu wiersze i śpiewając razem z nim piosenki. W efekcie tata nauczył się jeść i pić samodzielnie, rozumie też podstawowe polecenia, potrafi wyjaśnić proste potrzeby.
Wizja III
Tata lubi słuchać różnych poematów. Szczególnie spodobały mu się rewelacyjnie czytane „Lilije”. Potrafi z pamięci wyrecytować długie fragmenty.
– A pamięta tata, kto napisał ten utwór? – pytam na zakończenie
– Pamiętam!
– Jak się nazywał?
– A taki prostownik. On się jakoś z góralska nazywał
Konflikt
Nie wiadomo kiedy się pojawił, nie wiadomo kiedy rozwinął, ale gdy wybuchł, nie było co zbierać. Słyszałem, że rodziny kłócą się o nierówną opiekę, o spadek po rodzicu. Okazuje się, że nie tylko. Można też spierać się o absolutne drobiazgi. Każdy z nich był niczym drobny kamyczek uwierający w bucie, a potem się okazało, że tych kamyczków jest na tyle dużo, że nie można już otworzyć drzwi porozumienia. Opieka nad niesprawnym ojcem okazała się łatwiejsza, niż zwyczajna rozmowa pomiędzy dorosłym rodzeństwem.
Opiekunka druga
Lekarstwem na konflikt miała być opiekunka, która zamieszka z ojcem. Mieliśmy obawy, czy podołamy znacznie większym kosztom. W rzeczywistości okazało się, że pozostawienie decyzji zakupowych w gestii jednej rozsądnej osoby, zamiast w rękach czwórki skłóconego rodzeństwa, z których każde miało inną koncepcję żywieniową taty, przyniosło niespodziewane oszczędności. Większy wydatek na opiekunkę, został niemal zrównoważony niższymi kosztami życia.
Może, gdybyśmy mieli tę wiedzę wcześniej, szybciej podjęli decyzję o całodobowej opiece, uniknęlibyśmy konfliktu?
Wizja IV
Tata podaje mi jedną z piłeczek, którą zazwyczaj używa do ćwiczenia dłoni.
– Trzeba ją przeciąć!
– Tato, ale czym przeciąć?
– Nożem, albo szynką
– Szynką? Szynka służy do cięcia?
– Tak, na przykład do cięcia arbuza
Starość i przemijanie – fikcja państwowej pomocy
Państwo praktycznie nie zapewnia żadnego wsparcia ludziom w jesieni życia. Śmieszna dotacja NFZ na dwa pampersy dziennie, gdy zwyczajowo zużywa się cztery, stanowi nieznaczną ulgę w całej masie wydatków na różne środki higieny.
Sprawującej opiekę rodzinie brakuje nie tylko pieniędzy, ale informacji i umiejętności. System edukacji uczy używania partykuły „ni” oraz wyznaczania granicy funkcji, lecz starość i przemijanie oraz związane z nią wyzwania, są doskonale pomijane w oficjalnych programach nauczania.
Przy narodzinach dziecka młodych rodziców wspiera położna. Niestety, nie ma nikogo takiego, kto wsparłby rodzinę, gdy jeden z jej członków odchodzi na zawsze…
Starość i przemijanie – zacznijmy o tym rozmawiać
Nie napisałem tego artykułu, by wzbudzić żal i współczucie. Napisałem go, ponieważ uważam, że o starości i odchodzeniu powinno się rozmawiać tak samo, jak o narodzinach. Jedno i drugie jest nierozłączną częścią ludzkiego życia. Do jednego i do drugiego trzeba się przygotować, a nie da się tego zrobić bez podjęcia rozmowy, dyskusji, wymiany doświadczeń. Udawanie, że starość i przemijanie nie istnieją, spychanie problemu na margines powoduje, że i państwo się nie angażuje…
Wizja V
– Na trzy więźniarki wychodzimy
– Tato, ale dlaczego na trzy więźniarki?
– A ty myślałeś, że na ile?
– Ja się pytam, dlaczego na więźniarki?
– Bo tak było ustalone
Najpiękniejsza historia, jaka spotkała twojego tate to żyć w takiej rodzinie.
Starość to tylko kolejny etap życia
Każdy z nas musi przez ni zostać przeciągnięty
Masz rację, każdy…
Surrealistycznie to wybrzmiało, ale kto wie, co dzieje sie w głowie taty?
Jestem w wieku, kiedy ma sie znajomych z podobnymi problemami i każdy radzi sobie po swojemu, bo na pomoc państwa w tej kwestii nie można liczyć…
Uniknęłam takich dylematów, bo mama zmarła na raka płuc, ale jakoś tak szybko i bezgłośnie i w miarę młodo, a tato ożenił się powtórnie i zdrowie ma żelazne (poza małymi problemami), ale widuję wokół takie problemy, które przerastają opiekunów i powodują niesnaski w rodzinach, a finanse jeszcze to pogarszają…
Powinno się o tym mówić głośno i szeroko!
Na pewno wsparcie państwa powinno być szersze. Co najmniej pod względem edukacyjnym i informacyjnym, to chyba tak dużo nie kosztuje, a wiedza i umiejętności bardzo pomagają.
Niestety, najgorsze są konflikty…
To po prostu ważne. I trudne, i wielu to kompletnie odrzuca. Dobrze, że napisałes, dzięki.
Moi rodzice chyba też to odrzucali, dlatego na starość kiepsko się przygotowali…
To samo widzę po mojej babci. Zaczyna się zapominać, nie wie co mówi, a kiedy się zorientuje (to dopiero początki), widać, że strasznie źle się z tym czuje. Sama przez wiele lat opowiadała jak bardzo tęskni za młodością i jak bardzo ciąży jej starość. Zastanawiam się, czy faktycznie można przygotować się i zaakceptować wszystkie etapy życia.
Pewnie przygotowanie jest bardzo trudne, bo tak naprawdę nie wiemy, co nas czeka. Z jednej strony znam ludzi, którzy dobrze sobie radzą ze starością, chociaż nie jest ona dla nich łaskawa, z drugiej taki co fatalnie znoszą starość, mają pretensje do całego świata…
Piękny, potrzebny tekst, który odtabuizuje temat… ma szczęście Twoj tata, że ma takie dzieci, że jest ktoś, kto chce się nim zajmować.
Pięknie napisane, poruszyło mnie do głębi. Dużo siły Dawid i dobrego weekendu<3
Dziękuję za te słowa Aga. Dla ciebie również dobrego weekendu
Zastanawiałam się , zaglądając od czasu do czasu do Twojego bloga, dlaczego ostatnio nie piszesz wcale o wyjazdach rowerowych ,kajakowych i temu podobnych. Teraz rozumiem. Mój ojciec miał kilka lat temu udar. Wyszedł z tego jako tako , zostały problemy z pamięcią ,trochę z poruszaniem i przypuszczam depresją. Wiosną zażyczył sobie psa ,nie byłoby problemu ,ale pies musiał być okreslonej rasy ,charakteryzującej się duuużymi gabarytami [rodzice mieszkają w bloku], żadne argumenty nie podziałały. Ojciec ma psa ; plusy : wychodzi na spacery ,wcześniej całe dni spędzał prze telewizorem, rozmawia z innymi właścicielami psów ,przedtem prawie się nie odzywał. Minusy ,pies… Czytaj więcej »
No tak, pies ma bardzo dużo cech, które go czynią wspaniałym towarzyszem starszej osoby. Ale pies to też ogromny kłopot. Chyba dlatego nigdy się na niego nie zdecydowałem. Ja też lubię duże psy i mieszkam w bloku 🙂
„starość się Panu Bogu nie udała”, takie popularne powiedzonko. Czy prawdziwe? W wielu wypadkach tak, czasami nie. Ale starcza niedołężność nie przeraża, jest w jakiś aposób naturalna, zrozumiała. Trudniej zrozumieć i pogodzić się z chorobą osoby młodej. Współmałżonka, dziecka…
Masz rację, gdyby tak zachorowała osoba młoda, trudno mi by było się pogodzić. Ze starością i niedołęstwem rodziców jestem pogodzony. Tak mi się wydaje…
Ogólnie zawsze choroba kogoś bliskiego jest strasznie przykra.. nie doświadczyłam jeszcze takich rzeczy ale na samą myśl łzy napływają mi do oczu
Choroba jest trudnym przeżyciem, ale najtrudniejsze jest wszystko to, co dzieje się dookoła…
Wiem, jakie może to być przykre, bo mamy obecnie podobną sytuację z dziadkiem, który z nami mieszka, ale – mam nadzieję, że to nie będzie nietaktowne – w tych tekstach Twojego taty widzę dużo piękna. Coś w nich jest takiego poetyckiego, choć są oznaką choroby.
Dlatego te teksty zapisuję. Fascynuje mnie ten jego świat, który jest tylko w jego głowie.
Okropnie to wszystko smutne. Ale niestety prawdziwe.
Przerabiałam to wszystko, chociaż w lżejszej formie.
I zaczynam zdawać sobie sprawę, że kiedyś moi synowie będą mieli taki problem.
Starość i przemijanie to coś bardzo, bardzo przykrego. To po prostu tragedia.
Nigdy nie wiemy, jaka będzie nasza starość. Bardzo dużo też zależy od nastawienia osoby do świata i ludzi. Widzę tę różnicę obserwując mamę i tatę. Z tatą jednak jest jeszcze w porządku, natomiast z mamą… zupełnie inaczej
tak bardzo znam ten temat z własnych doświadczeń,bo lata całe opiekowałam się Mamą sama mimo posiadania rodzeństwa, jak i zawodowo, bo jestem opiekunką osób starszych, niekiedy bardzo schorowanych, znam od środka system pomocy,której tak naprawdę nie ma w naszym kraju i znam wszystkie narastające konflikty, który niestety nie odchodzą wraz z odejściem członka rodziny… Masz rację,o starości trzeba rozmawiać i trzeba wywierać presję na rządzących, na wszelkie instytucje, które z mocy prawa są zobligowane do świadczenia pomocy… tyle że nie da się tego zrobić w trakcie opieki, bo codzienne zmagania to niejednokrotnie walka z czasem,brakiem pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb… Czytaj więcej »
Świetnie to ujęłaś w komentarzu. Dokładnie tak się dzieje. I też mam takie przeczucie, że konflikty rodzinne nie odchodzą wraz z odejściem chorego…
Od śmierci Królowej Matki minęły ponad dwa lata… żal jaki odczuwam i niesprawiedliwość ze strony rodziny jest tak ogromna, że nijak nie potrafię tego przeskoczyć,tym bardziej że nie ma jakiejkolwiek płaszczyzny porozumienia, a Adamsy jakby nie dopuszczały do siebie myśli, że nie są nieśmiertelni, wieczni i że po tym w jaki sposób potraktowali własną matkę, mogą spodziewać się takiego samego potraktowania przez własne dzieci… przykład poszedł z góry… a śmierć,przemijanie, choroba wymagająca opieki dla nich i ich dzieci są dalej tabu i czymś na co patrzy się z odrazą zamiast ze zrozumieniem i akceptacją faktów… długo by o tym opowiadać…
Mało kto rozumie, że przykład idzie z góry. Ludzie przez całe lata myślą, że są nieśmiertelni…
Niestety, smutne jest to, że sami odsunęliśmy się od starości. Wydawało się nam, że wystarczy wstrzyknąć jakiś hialur, by być wiecznie młodym. Kto mówi, jak się przygotować wcześniej do starości. Kto wcześniej zmienia mieszkanie na parter, kto sobie zmienia łazienkę, wbudowuje uchwyty obok ubikacji, bo też niewielu wierzy, że starość do niego przyjdzie. Udajemy więc, że zawsze będziemy piękni i młodzi i tego się trzymamy i znowu zakończę słowem – niestety.
Dla mnie opieka jest lekcją, jak przygotować się na starość. Zapamiętam ją dobrze. Ale mam też w głowie, jakie głupstwa wyczynili moi rodzice jeszcze niedawno prowadząc remonty w mieszkaniu…
To bardzo ważny i potrzebny temat . W dzisiejszym świecie sytych i egoistycznych społeczeństw starość i umieranie są niechciane. A to należy do życia, jak narodziny. Ideałem jest kiedy człowiek stary i chory ma wokoł siebie rodzinę, ale często jest inaczej. W Niemczech, gdzie mieszkałam bardzo długo obserwowałam dzieci, które oddawały rodziców do domu opieki jak tobołek, z wygody. ja wiem, że niekiedy nie ma innego wyjścia, ale widywałam przypadki naprawdę odhumanizowane. Dobrze, że Twoj Tata ma Was, niezależnie od tego czy się czasami pokłócicie, czy nie. W rodzinie sa zawsze jakieś sprzeczki, ale najważniejsza jest miłość, a tej u… Czytaj więcej »
Nie da się zrealizować opieki nad rodzicem, jak to kiedyś bywało, bo i nie mieszka się razem i wszyscy w domu pracują. A ludzie żyją dłużej, więc i ta opieka rozciąga się na lata. Czasami nie ma wyjścia i rodzica trzeba oddać do domu opieki. Sądzę, że jest to trudna decyzja, ale czasami jedyna możliwa…
potrzebne słowa, bo faktycznie u nas się nie mówi o starości. o opiece nad osobami starszymi, o możliwościach.
Twój tata ma szczęście, ze może na Was liczyć.
Dlatego napisałem, bo chciałbym, aby się mówiło. Gdyby się mówiło, byłbym lepiej przygotowany do tej opieki.
I dlatego mam nadzieję, że nie dożyję wieku Twoje Taty.
Ja też mam taką nadzieję, że nie będę aż tak długo żył…
Starość nie jest fajna. patrzę na moje ojca, który po śmierci mamy gaśnie w oczach, ale nie przyjmuje od nas żadnej pomocy, bo twierdzi , że jest samodzielny. Efekt taki, że my jako rodzeństwo przestaliśmy się dogadywać, bo każdy ma inną wizję przyszłości. Mój brat odgraża się że w taki bałagan nie przywiezie do niego małego dziecka, drugi brat nie umie powiedzieć swojej żonie że nasz ojciec jest tak samo ważny jak jej matka . Moja siostra mieszka na drugim końcu Europy i na placu boju zostałam sama. O ile lepiej byłoby się po prostu dogadać, pojechać raz na dwa… Czytaj więcej »
Widzę, że dogadanie się rodzeństwa jest jedną z najtrudniejszych rzeczy, jaka zdarza się w okresie odchodzenia rodziców. Natomiast, jeżeli dojdzie do kompletnej niesamodzielności (co wcale nie musi nastąpić), to radzę zatrudniać od razu opiekunkę całodobową…
Myślę Hegemonie, że żyjemy w Czasach Wielkiego Oszustwa. Ludzie (prócz nielicznych wyjątków) oficjalnie istnieją jako aktywni członkowie społeczeństwa do pewnego wieku. Rozliczani jesteśmy z tego ile mamy lat, a starość jest społecznie mało widoczna. Wiele jest rozpaczy w sieci nad starymi, niewidomymi i niechcianymi psami, a tak mało jest empatii dla starego człowieka. Może to dlatego, że trudno jest, samemu będąc w centrum zabieganego świata, rozmawiać i opiekować się kimś, kto już nie jest sobą? Kto odrealniony żyje w swoim umyśle? Człowiek, który budzi niepokój, bo ani komunikacji z nim nie ma, ani empatii już nie wzbudza to „dziecko” nowoczesnej… Czytaj więcej »
Chyba najtrudniej przychodzi mi zrozumienie walki aktywistów o każdego umierającego kotka, pieska i konika i społeczna obojętność wobec starych bezradnych ludzi. Bo gdyby tej obojętności nie było, to pomoc państwa na pewno byłaby większa. A tak, praktycznie nie ma żadnej, bo nikt się jej głośno nie domaga. Wiem, odchodzący człowiek w opiece jest o wiele trudniejszy, niż zwierzę…
Ja też w młodości pomagałem rodzicom w opiece najpierw nad babcią, a potem starym wujkiem. Tylko mam wrażenie, że ich odchodzenie było bardziej naturalne, może dlatego, że nie była jeszcze znana medycyna uporczywie podtrzymująca życie…
To może właśnie Ty powinieneś zająć się zwróceniem uwagi ludzi na osobach starszych i schorowanych. Ten artykuł jest do tego idealny, żeby był rozpowszechniony w naszym społeczeństwie. Jakoś to wciąż jest temat tabu, a faktycznie od rządu nie ma zbyt co liczyć. Naprawdę dawali Ci do podpisywania pełne grafiki, kiedy byli dużo mniej godzin? Straszne.
Staram się zwrócić uwagę, chociaż zdaję sobie sprawę, że opieka nad niesprawnym ojcem specjalistą w temacie mnie nie czyni. A te grafiki cały czas podpisuję, bo mam wybór – albo nikt nie przyjdzie (jeżeli nie podpiszę), albo ktoś przyjdzie, ale na mniej godzin(jak podpiszę). Wybieram drugą opcję. Opisałem tylko jedną z wielu sytuacji z jakimi spotykam się na co dzień…
Przepiękna historia. Wracam do niej kolejny raz, ciągle wywołuje wzruszenie. Poza fizyczną ułomnością pozostaje ten niezwykły świat w ludzkim umyśle. Koniecznie zapisuj wszystkie rozmowy z Tatą, dla mnie to poezja. Życzę zdrowia dla Taty, a dla Ciebie siły w zmaganiach z nieczułością systemu.
Dzięki, wielkie dzięki za te miłe słowa 🙂
Choroba i przemijanie… O, tak, znam to. Wierzę, że trudno było wam się dogadać w sprawach opieki, jednak wierz mi – jest jeszcze trudniej, gdy właściwie zostajesz z całą opieką sam.
Swoją drogą – jest milion stron parentingowych w każdym języku… Ciekawa jestem, ile jest tych stron dotyczących pielęgnacji osób starszych?
Trochę takich stron jest, ale niezbyt dużo…