Ośrodków oferujących dobre lub bardzo dobre warunki narciarskie systematycznie w Polsce przybywa. Jednak jeszcze kilka, kilkanaście lat temu sytuacja była tragiczna. Większość ośrodków narciarskich prezentowała się bardziej, jako skanseny, a nie nowoczesne stacje narciarskie. Jeżeli wjeżdżasz na górę wygodną, podgrzewaną kanapą, na pewno nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, jak wszystko się zmieniło. Jak wyglądały polskie ośrodki narciarskie jeszcze w pierwszym dziesięcioleciu XXI w.
Właśnie w czasach „skansenów narciarstwa”, nieświadomy panujących tam warunków, któregoś roku wybrałem się do Szczyrku…
Dawny Szczyrk niczym skansen narciarstwa
W czasach komunistycznych Szczyrk był mekką dla narciarzy. Świetnie położony, z dobrym dojazdem i wspaniałymi stokami zjazdowymi. Niestety, po zmianie systemu politycznego, jeszcze przez ponad 20 lat głęboko tkwił zanurzony w komunistycznej mentalności. W pocie czoła pracował na miano skansenu wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO, który będzie przyciągał jedynie bogatych turystów, znudzonych przewidywalnym luksusem kurortów alpejskich.
U nas mogli by zakosztować podnoszących adrenalinę atrakcji typu – całodniowe stanie w kolejce do wyciągu, przejazd najstarszym i najwolniejszym krzesełkiem w Europie, czy uczestnictwo w grze, który wyciąg dzisiaj będzie nieczynny.
Uprzejmość gospodarzy
Pod koniec lat 90., oprócz znanych bolączek, typu kolejki, płatne parkingi, stare i psujące się wyciągi, w Szczyrku dochodziła jeszcze jedna atrakcja – „uprzejmość gospodarzy”. W owym czasie infrastruktura narciarska była zaniedbana w całym kraju, natomiast swoista „uprzejmość” była produktem typowo lokalnym, nie występującym na przykład w pobliskim Korbielowie. W jaki sposób się ta „uprzejmość” przejawiała?
Marzec, końcówka sezonu, już dawno skończyły się ferie, ale śnieg jeszcze leży. W czwartek po pracy wybieram się z moim kuzynem Tomusiem na narty do Szczyrku. Nic nie mamy zarezerwowanego, ale wtedy prawie wszędzie dla kilku osób można było wynająć w ciemno noclegi, nawet w największych kurortach ku uciesze zarówno gości, jak i gospodarzy. Na miejsce dojechaliśmy po 20.00. Zaczęliśmy chodzić od domu do domu. Wszędzie przyjmowano nas nieufnie. Właściciele lokali byli opryskliwi, preferowali kontakt przez zamknięte drzwi. Mimo wolnych pokoi, przyjęcie nas na nocleg traktowali nie w kategorii zarobku, ale ciężkiej pokuty za grzechy. Zdecydowana większość nie czuła się aż tak grzeszna, aby wynająć pokój.
Za bardzo się spocę…
Najlepiej zapamiętałem jedną z rozmów. Dzwonimy do drzwi, nikt nie otwiera. Naciskamy dzwonek drugi i trzeci raz, odpowiada nam cisza. Odchodzimy. Gdy jesteśmy w połowie podwórza z tyłu zaczyna się jakiś ruch, jakiś głos się odzywa zza drzwi. Zawracamy. Na migi poprzez matową szybę wyjaśniamy, że chcemy wynająć pokój. Drzwi uchylają się na kilka milimetrów, możemy się nawzajem słyszeć.
– Co, chcecie wynająć pokój? – z niedowierzaniem w głosie pyta stojąca za drzwiami kobieta.
– Tak!
– Ale przecież teraz jest noc!?
– Właśnie, właśnie, myśmy chcieli wynająć pokój aby przenocować, a w dzień będziemy jeździć na nartach – tłumaczył kuzyn.
– Ale to jest późna noc, nie mogliście przyjść wcześniej?
– Nie mogliśmy, dopiero teraz dotarliśmy z Łodzi
– Aha – powiedziała i zamilkła, aby móc przetrawić otrzymane wiadomości.
– To trzeba, by przygotować pokój, ale ja się cała spociłam.
Zaniemówiliśmy. Po chwili krępującego milczenia, Tomek zapytał nieśmiało:
– To nie przyjmie nas pani?
– Nie, za bardzo się spocę!
Ruszamy do furtki, gdy za plecami ponownie słyszymy trzask otwierających się drzwi i głos gospodyni:
– A ilu was…?
– Dzisiaj dwóch, a jutro…
– To, nie…
Znów słychać trzaśnięcie, ale po chwili drzwi się otwierają.
– A na ile dni przyjechaliście?
– Na trzy! – odpowiadamy zgodnym chórem.
– A to nie, nie – odpowiada i ostatecznie zamyka drzwi.
– Gdybyśmy przyjechali na tydzień, to by się mniej spociła? – pytam Tomusia.
Udało się!
Udało nam się w końcu znaleźć kwaterę. Gospodyni nie dość, że otworzyła drzwi, to jeszcze wpuściła do środka. Co prawda z wyraźnym obrzydzeniem i niechęcią, ale jednak przyjęła nas na nocleg, pobierając z góry mocno wygórowaną opłatę. Przez cały weekend dom stał w połowie pusty. W innych chyba też niedopisali turyści, bo jak na Szczyrk, to do wyciągów były bardzo krótkie kolejki.
Zmiany, czyli znika skansen narciarstwa
Skansen narciarstwa w Szczyrku to już przeszłość. Kilka lat temu ośrodek kupiła słowacka firma Tatry Mountain Resorts. Doświadczenia ma ogromne, zarządza takimi ośrodkami, jak Chopok czy Tatrzańska Łomnica. Podobno infrastruktura zmieniła się radykalnie na lepsze, ale czy „uprzejmość” gospodarzy też uległa zmianie? Nie mam pojęcia, jeszcze nie udało mi się do Szczyrku po zmianach pojechać.
Mniemam, że ta niewielka omyłka w tytule felietonu była zamierzona 🙂 wszak Autorowi takowa nie przystoi 😉 Spostrzegawczości uczyli mnie najlepsi, dlatego pretensji mieć Autor nie może 😉 a i złościć się nie wypada boć to piękności szkodzi 🙂 Jak zwykle ciepłe i serdeczne pozdrowienia, tym razem z Barcelony 🙂
A w zasadzie to z tym SKNASENEM to może i masz rację. Skoro wypad na narty SKNOCONY przez niedobory turystyczne owego miejsca pospolitego wypoczynku to i SKNACEN musi być. W innym przypadku, gdyby taki wypad jednak należał do bardziej udanych byłby zapewne i dobry SKANSEN 🙂 czego i Wam i sobie życzę 🙂 pzdr
Masz rację, sknasen od sknocenia. I takiej wersji zamierzam się trzymać 🙂
|Tak, tak. Czasami można się „przejechać”. Ja w zasadzie staram się zawsze rezerwować kwaterkę wcześniej, choćby jeden dzień. Wolę mieć pewność noclegu, tym bardziej, że przyjazd na miejsce był dość późno. Pamiętam taki przypadek, że podczas drogi nawalił mi samochód i byłem zmuszony czekać na warsztacie pięć godzin. Na miejscu w górach byłem z rodziną przed północą. I jak tu wcześniej nie rezerwować miejsca?
Czasami jeżdże z takimi znajomymi, którzy z zasady nie rezerwują, ja się staram rezerwować zawsze, lecz od każdej reguły są wyjątki
Gratuluję opisu. Szczyrk w pigułce. Aż mi łzy ze śmiechu poleciały.
A że jestem z Bielska-Białej, był to prawdziwy i z głębi duszy płynący śmiech przez łzy…
Fajny blog
Dzięki za uznanie 🙂 Zdaje się jest nadzieja dla Szczyrku, ponieważ ośrodek narciarski kupili Słowacy. Może się rozwinie i znowu będzie to najlepsza stacja narciarska w Polsce?
Mam niejasne wrażenie, że polskim góralom już dawno w d*pach się kompletnie poprzewracało i uważają, że nic nie muszą, bo turyści i tak przyjadą. Co gorsza – niestety, mają rację. A przydałoby się odrobinę otrzeźwienia…
Wiesz, nie we wszystkich miejscach jest tak, jak w Szczyrku. Tam pod wzgledem życzliwości i uprzejmości jest najgorzej. Całkiem inaczej byłem traktowany w Korbielowie
Ja właśnie ostatnio po wielu, wielu latach byłam w Szczyrku, ale nie zdążyłam się dobrze rozejrzeć, bo byłam na weselu 😉
Szkoda, bo chętnie bym się dowiedział, jak tam się zmieniło…