„… same grubasy, siedzą i jedzą tłuste kiełbasy”. Nie jedli tłustych kiełbas, tym bardziej nie siedzieli, tylko szli. Prawdę mówiąc, to się przemieszczali, wolno i statecznie. Zanim ktokolwiek się odezwał, wiedziałem, że mam przed sobą amerykańską wycieczkę. Ze względu na gabaryty niełatwo było ich wyminąć na wąskiej górskiej dróżce. Na kolejnym punkcie widokowym znalazłem się w tłumie rozgadanych i roześmianych Chińczyków, kilkanaście metrów dalej musiałem cierpliwie poczekać, aż Japończycy zrobią sobie nawzajem tradycyjne sto zdjęć. Potem minąłem jeszcze grupę dziarskich niemieckich emerytów, przez chwilę przemieszczałem się w towarzystwie Rosjan, by na koniec trafić na Polaków. Wycieczki nadciągały falami. Aby zrobić dobre zdjęcia – należało po prostu cierpliwie poczekać. No cóż, jeżeli planuje się wycieczkę na Bastei w słoneczną sobotę, to trudno oczekiwać samotności. I tak nie było źle, w porównaniu ze ściskiem, jaki panuje tutaj w sezonie letnim.
Park Narodowy Saska Szwajcaria (Szwajcaria Saksońska, Sächsische Schweiz)
Saską Szwajcarię na przełomie XVIII i XIX wieku rozsławili zauroczeni tutejszymi widokami malarze Akademii Drezdeńskiej. Piaskowcowe wzniesienia o fantazyjnych kształtach wyrzeźbionych przez erozję wręcz prosiły się o przeniesienie na płótna obrazów twórców epoki romantyzmu. Obecnie najciekawsze punkty Saskiej Szwajcarii łączy 112 kilometrowy malerweg (szlak malarzy). Największą popularnością wśród odwiedzających cieszy się grupa skalna zwana Bastei (baszty).
Dla wygody turystów już w XIX wieku zbudowano początkowo drewniany, a potem kamienny most. W okolicy wytyczono też kilkanaście punktów widokowych. Miejsce jest łatwo dostępne, więc nic dziwnego, że nieprzerwanie suną w jego kierunku autokary wypełnione po brzegi zwiedzającymi. Co ciekawe, w Polsce Saska Szwajcaria jest słabo rozpoznawalna i niełatwo na jej temat uzyskać wyczerpujące informacje.
Bastei (baszty)
Nie przepadam za tłumami lecz zwiedzanie Saskiej Szwajcarii zacząłem właśnie od Bastei. Wejście na kompleks skalny i most jest darmowe, jedynie krótka trasa widokowa kosztuje 2 euro (2015 rok). Moim zdaniem warto zapłacić, widoki z nawiązką zrekompensują wydatek. Dotrzeć do Bastei można na dwa sposoby. Pierwszy – dojechać do Oberrathen, a następnie przeprawić się na drugi brzeg Łaby. Niewątpliwą zaletą tej opcji jest podróż promem, wadą konieczność dość uciążliwego podejścia do głównych atrakcji i punktów widokowych. Łatwiej dojechać od strony Rathewalde na górny parking, skąd po płaskim prowadzi krótka trasa w kierunku mostu na Bastei. Wszystkie parkingi oczywiście płatne!
Wybraliśmy drugą opcję. Przed dotarciem do celu kilkakrotnie zatrzymywały nas piękne widoki. Trzeba było uwiecznić je na fotografii! Gdy wreszcie zostawiliśmy auto na parkingu i dostaliśmy się do skał, to dalej był już tylko bieg z jednego punktu widokowego na drugi, zakończony informacją, że karta w aparacie jest już zapełniona. Odczytałem to jako sygnał, aby zwolnić, zatrzymać się, odpocząć. Absolutnie rozumiem i podzielam zachwyty drezdeńskich malarzy – Bastei naprawdę jest unikalne, nie da się go opisać, trzeba zobaczyć.
Nasyceni widokami skał zeszliśmy stromą ścieżką nad brzeg jeziora Amselsee, by powędrować do pobliskiego wodospadu. Ani jedno, ani drugie miejsce nie zachwyciło, a wodospad okazał się maleńkim siuradełekiem. Do parkingu wróciliśmy innym, równie stromym szlakiem. Zejściem i podejściem nie należy się zbytnio stresować, jeżeli mógł tamtędy przejść orszak z młodą parą, ubraną w stroje i obuwie nie ułatwiające wędrowania po śliskich skałach, to przeciętnie sprawny turysta też sobie poradzi.
Na obejściu Bastei spędziliśmy prawie 5 godzin i nie wyobrażam sobie, aby można było cały szlak pokonać szybciej, szczególnie, gdy się namiętnie fotografuje. Przy okazji pobytu na Bastei można wybrać się też do pobliskiego…
Hohnstein
Droga prowadząca do miejscowości wije się ciasnymi serpentynami. Dla kogoś, kto jest tu po raz pierwszy, może stać się atrakcją z dużą dawką adrenaliny. Auto zostawić można na łączce tuż przed samym Hohnstein lub na rynku pod zamkiem – oba parkingi płatne. Miasteczko jest bardzo urokliwe, zadbane, kolorowe. Natomiast zamek, cóż, nie jest brzydki, ale nie wyróżnia się też niczym specjalnym. Widać, że dokonano wielu przeróbek w czasach całkiem współczesnych. Mało zabytkowa wydaje się też wieża, na którą warto wejść, aby zobaczyć panoramę okolicy. Podobało mi się, że dziedziniec zamkowy tętnił życiem. Jakaś grupa turystów z zapałem uczyła się średniowiecznych tańców, kilka metrów dalej parę osób próbowało swoich sił w kowalstwie, ktoś inny malował… Na zamku można też przenocować w hostelu, jednak od wyboru tej opcji odstrasza świadomość, że w czasach nazistowskich mieścił się tutaj obóz koncentracyjny…
Saska Szwajcaria – podsumowanie
Każdy, kto kocha piękne krajobrazy, powinien koniecznie raz w życiu wybrać się do Saskiej Szwajcarii. Bastei mnie zachwyciła, mimo tłumów, natomiast Hohnstein oglądało się z przyjemnością, ale nie jest to wybitna atrakcja. Dużo ciekawsza jest twierdza Königstein, o której pisałem rok temu. Niestety, w Saksonii nie jest też tanio, nawet po sezonie parkingi wszędzie były płatne (w Czechach za darmo). Chciałbym lepiej poznać szlak malarzy, więc do Saskiej Szwajcarii na pewno wrócę. Gdybym jednak miał wybierać między czeską, a saską częścią Szwajcarii, bez wahania wybrałbym tę pierwszą. Wiem, jestem nieobiektywny, uwielbiam Czechy i o nich napiszę w kolejnym poście.
Zazdroszczę wrażeń, jakie były Ci dane, jak zwykle polecasz cudne okolice i to z bardzo przydatnymi uwagami. Te dodatkowe opłaty są niestety wszędzie powalające, ale cóż, trzeba to zaakceptować lub siedzieć w domu… Spodobały mi sie te tańce na zamkowym dziedzińcu, super pomysł! Pozdrawiam 🙂
Mnie też podoba się, gdy zabytek żyje, a nie jest tylko wielkim muzeum do zwiedzania. A czeską i saską szwajcarię szczerze polecam, ostatnio to moja największa fascynacja 🙂
Rzeczywiście, jest na co popatrzeć. Szkoda, że zdjęcia nie potrafią wszystkiego oddać, bo takie łażenie i płacenie za wszystko, trochę mnie odstręcza od popatrzenia osobistego…
Rozumiem Twój punkt widzenia, niestety, zdjęciami wszystkiego się nie przekaże, chociaż amerykańscy naukowcy pracują nad rozwiązaniem tego problemu 🙂
Takich widoków nie da się zapomnieć, takich emocji związanych z przeżyciami również nie można zapomnieć. Pozdrawiam niestrudzonego podróżnika.
To było jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie w ostatnich latach widziałem, więc na pewno nie zapomnę 🙂 Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa
Tak mi spodobał się ten krajobraz, że postanowiłam rozważyć wyjazd oczywiście do czeskiej Szwajcarii. Pozdrawiam.
Bardzo zachęcam do takiej podróży, dawno nic aż tak mnie nie zauroczyło…
bo, drogi Hegemonie, panny młode nie do takich poświęceń i wyzwań są gotowe… 😀
piękne zdjęcia, jak zawsze, choć od patrzenia na niektóre odezwał się mój lęk wysokości… 😉
Lęk wysokości mógł się tam kilka razy uaktywnić, to prawda 🙂 Wiem, wiem poświęcenie się panien młodych jest wręcz przysłowiowe 🙂
Przeglądam zdjęcia, podczytuję. Podoba mi się. Nagle widzę zdjęcie, a na nim grupa ludzi, jakiś prowizoryczny płotek i pan oparty o niego. Oczyma wyobraźni widzę, jak spada w przepaść. Ale nic, idę dalej. Kiedy nagle okazuje się, że kolejne zdjęcie również mrozi krew w żyłach, a mianowicie most na wysokościach. Masakra. Mimo że to tylko zdjęcia, to jednak zamarłam!
Dla ludzi z lękiem wysokości, to może być problem. Chociaż mój kolega, który dzielnie towarzyszy mi w wielu wyjazdach – ma lęk wysokości i daje radę 🙂 Czyli nie może być aż tak źle…
Jakie cudowne widoki..
Jedno pytanie krąży mi po głowie.. dlaczego Japończycy robią tyle zdjęć? 😀 O nich mówi się, że robią ich najwięcej, że cykają je na okrągło.
Wiesz, że nie wiem? 🙂 Może taka cecha narodowa, może złośliwość innych, ale prawdą jest, że jak widzisz wycieczkę, która cały czas robi zdjęcia, to na pewno Japończycy 🙂
Hegemonie, a ja wciąż jestem ciekawa, co Cię inspiruje w wyborze miejsc godnych uwagi?
Pozdrowienia zostawiam Wielkiemu Podróżnikowi 🙂
Nemezis, zadałaś bardzo ciekawe pytanie. Trochę musiałem się zastanowić i sądzę, że inspirują mnie przede wszystkim: piękne zdjęcia krajobrazu oraz ciekawa, inspirująca opowieść. Będą to raczej góry, niż morze i raczej zadupie, niż znany kurort. I coś, czego jeszcze nie widziałem, o czym do niedawna nie wiedziałem. To są chyba podstawowe inspiracje 🙂
Nie zmienia to faktu, iż żeby trafić w to fajne miejsce, trzeba go na pewno poznać wirtualnie.
Potem już tylko zweryfikować własne wyobrażenia, które nabyliśmy czytając materiały na temat danego obszaru 😉
Więc szukam wirtualnie takich miejsc do zweryfikowania 🙂
Przepiękne zdjęcia 🙂
Dzięki 🙂
Witaj! Rzeczywiście po niemieckiej stronie trudno znaleźć bezpłatny parking. Widzieliśmy nawet parkomat na polanie w lesie. Nam się udało parkując wzdłuż drogi, bo oczywiście do miasteczka zakaz wjazdu (prócz mieszkańców i gości pensjonatów). My też zapłaciliśmy te 2 euro za zwiedzanie twierdzy, której nie było tj widzieliśmy te napisy na skałach : tu było cośtam, tu było cośtam innego. Moim zdaniem można śmiało obejść się bez tej atrakcji, bo z różnych miejsc dostępnych bezpłatnie widoki są podobne. Bastei jest bardzo ładna. My akurat nie spotkaliśmy tłumów. Uderzyło nas co innego: komercjalizacja Saskiej Szwajcarii. Chcieliśmy pozachwycać się pięknymi widokami w spokoju… Czytaj więcej »
Niestety, jak coś jest popularne, to komercjalizacja będzie się wdzierać. Niestety. Pewnie można się wybrać na inne odcinki szlaku malarzy, zapewne jest tam znacząco mniej ludzi i komercjalizacji, ale moim marzeniem było zobaczyć Bastei. Teraz, kiedy zrealizowałem marzenie, mogę iść dalej :-). Dzięki za adres w Jetrichovicach – to jest bardzo dobre miejsce wypadowe prawie w całą Czeską Szwajcarię. Jak widzę, uroki Czeskiej Szwajcarii, nie tylko mnie wciągnęły 🙂
Kocham góry, właściwie kochałam zawsze. Są we mnie, bo z Nowosądecczyzny pochodzili moi rodzice. Mieszkam w Wielkopolsce, od kiedy po raz pierwszy pojechałam z dziadkiem na południe, nic, żadne morze najpiękniejsze nie jest w stanie mnie przekonać, że jest gdzieś lepiej niż w górach. Miejsce, które opisujesz jest dla mnie. Podobne trochę do Skalnego Miasta w Czechach. Tylko raz tam byłam w 2004 roku, ale przeżycia i widoki zapamiętam na zawsze. Podróż łódką po meandrach rzeki w środku skał, z wieloma niespodziankami, robiła wrażenie. Pamiętam też wyjście z groty, gzie każdy dostał przymusowy prysznic. Na pewno byłeś tam Hegemonie Podróżniku.… Czytaj więcej »
Saska Szwajcaria bardzo przypomina Góry Stołowe, tą część, która znajduje się w Czechach. Zapewne piszesz o Adrszpachu. To najbardziej znane w Polsce czeskie skalne miasto. A teraz sobie wyobraź, że takich skalnych miast jest kilka w najbliższej okolicy? Taka jest właśnie Saska, jak i czeska Szwajcaria. Dziwię się, że obie krainy są mało popularne wśród Polaków…
A góry są piękne, każde góry 🙂
Za Bastei również należą się Tobie Hegemonie podziękowania -mimo lęku wysokości dałam radę i było cudnie 🙂 Z podziwem patrzyłam jak miłośnicy wspinaczki siedzieli sobie na szczytach skał, a widok na Łabę (Elbę) też piękny. Niestety bardzo żałuję, że nie zdążyliśmy do twierdzy. Nas najpierw zaniosło do Bad Schandau, to taki kurort uzdrowiskowy i tam spędziliśmy 2godz. Nasze skalne miasto zaliczylismy już sporo lat temu, Adrszpach dwukrotnie. Jednak Czeski Raj jeszcze warto byłoby zobaczyć. Właśnie przejeżdżaliśmy przez miejscowość Malá Skalá , która może być świetną bazą wypadową. Tak tam superowsko, że aż się zatrzymaliśmy, by popatrzeć i cyknąć parę fotek.… Czytaj więcej »
Z Bastei są świetne widoki, nie dziwię się tym tłumom, które tam przybywają. Czy w Bad Schandau wybraliście się na wycieczkę tramwajem, który wjeżdża do lasu? Byliście na punkcie widokowym nad miastem? Ja się do tego miejsca od trzech lat przymierzam… A Czeski Raj czeka na swoją kolej, na razie w Czechach muszę koniecznie poznać Morawy.
Do Bad Schandau trafiliśmy przypadkiem, bez przygotowania. W głowie mieliśmy wtedy tylko Bastei. Owszem byliśmy w informacji turystycznej, ale tam żadnych materiałów po polsku, a my lingwistyczne kalki, czego się wstydzę. Jakoś udało nam się z panią w IT ustalić dalszą drogę do Bastei, pokrecilismy się trochę po miasteczku i pojechaliśmy dalej. O punkcie widokowym wiedzieliśmy, ale nie mieliśmy pojęcia, że można tam wjechać windą. Natomiast o tramwaju nie mieliśmy pojęcia. Dopiero teraz ,jak spytałeś,obejrzałam filmik reklamowy i bardzo mi żal buuu.Jednak musielibyśmy przeznaczyć na pobyt tam conajmniej kilka godzin,bo i rejs stateczkiem też warto byłoby zaliczyć, a dla nas… Czytaj więcej »
Miało być kaleki,a nie kalki he, he Jak piszę ze smartfona, to potem wychodzą takie kwiatki 🙂
Hegemonie, napisałam komentarz również do Twojego dawnego wpisu o muzeum rowerowym w Gołębiu i go nie widzę? Coś źle zrobiłam, czy tych archiwalnych wpisów nie da się komentować?
Poza tym chyba dojrzałam do prowadzenia swojego bloga, ale jestem całkiem zielona. Czytałam Twój wątek o blogowaniu.Czy dziś też poleciłbyś na początek Onet? Przepraszam, że taki wtręt nie na temat. Może być odpowiedź na maila, jeśli znajdziesz wolną chwilę.
Zachęcam do blogowania, ponieważ potrafisz, naturalnie opisywać swoje przeżycia podróży i wrażenia. Rozwinąć kilka komentarzy na moim blogu i będziesz miała pierwsze wpisy 🙂 Zachęcam, aby zaczynać blogować na jakiejś dedykowanej platformie. Onet nie jest zły, ale to już nie to samo, co niegdyś. Wtedy bardzo dbano o blogerów, wspierano ich w promocji, jakieś półtora troku temu, to się skończyło, niestety… Na pewno trzeba blogować na jakiejś platformie z wordpressem, ale nie mam pojęcia na jakiej. Kołatał mi się po głowie pomysł, aby napisać nowego posta dla początkujących blogerów, teraz będę miał kilka dni byczenia się na wsi, więc może… Czytaj więcej »
Czeska i Saska Szwajcaria, to relatywnie mały obszar, ale na każdą atrakcję trzeba poświęcić dzień, może pół dnia. Byłem tam dwa razy jesienią, a zamierzam pojechać jeszcze wiosną, no i koniecznie zimą. Niezbyt często wracam w te same miejsca, ale ten rejon uwiódł mnie na kilka lat do przodu 🙂
W okolicach Adrspachu polecam też kriżowy wierch. Jest to niewielka góra, gdzie w skale są wyryte stacje drogi krzyżowej. Niektóre są zachowane, po części są tylko prostokątne miejsca w skałach. Pewien obszar jest niedostępny ze względu na gniazdowanie ptaków. A w Adrspachu większość turystów gna w skały, my polecamy wypożyczenie za niewielką kwotę małej wiosłowej łódki. Leniwe wiosłowanie po cudownie lazurowym jeziorku było dla nas wspaniałym odpoczynkiem. Synek przy piersi też się ukołysał do snu. Sielanka rodzinna.
Mieszkaliśmy w Teplicach nad Metui nr 112 u pani Moravcovej. Państwo bardzo mili. Secesyjna willa z pianinem. Ech, przyjemnie było.
Byłem kilka razy w Adrspachu, ale nigdy nie wybrałem się na Kriżowy Wierch. Natomiast pojechałem do Novego Mesta nad Metui i byłem zachwycony.