Przy drodze nie ma żadnych oznaczeń, więc jadę wolno, wypatrując czegokolwiek, co swoim kształtem może przypominać umocnienia. Wreszcie zauważam wysoki wał ziemny nie wyglądający na stworzony przez naturę. Parkuję i wtedy tuż przed maską samochodu dostrzegam mikroskopijną tabliczkę z napisem Fort 1. Jestem na miejscu
Okolice Łomży. Forty
Ciężko uwierzyć, że sielskie i prowincjonalne okolice Łomży, jeszcze nie tak dawno miały olbrzymie, strategiczne znaczenie. W XIX wieku w pobliżu przebiegała granica między Prusami, a carską Rosją. Rosjanie, na wypadek konfliktu zbrojnego, postanowili zabezpieczyć ważną przeprawę przez Narew i na przełomie XIX i XX wieku wznieśli wokół Piątnicy Poduchownej system fortów. Na nic im się one nie przydały i swój chrzest bojowy przeszły dopiero w trakcie wojny polsko–bolszewickiej w 1920 r. Ponownie wykorzystano je podczas II wojny światowej.

Nie zamierzałem zwiedzać całego, rozległego systemu trzech fortów. Taka wyprawa, sądzę, znużyłaby największych pasjonatów umocnień wszelakich. Zafundowałem sobie godzinny spacer wokół fortu pierwszego. Mimo, że od dawna zaniedbane i opuszczone, umocnienia nadal robią imponujące wrażenie. Wydaje się, że ich betonowo-ziemna konstrukcja wytrzymałaby nawet trudy współczesnej wojny. Nie miałem latarki, wiec nie zapuszczałem się do wnętrza. Natomiast wdrapałem się na szczyt umocnień, skąd rozciągają się piękne widoki na rozległą dolinę Narwi i widniejącą na drugim brzegu Łomżę.
Łomża i okolice

Nie zaliczam się do fanów militariów i umocnień, nie przyjechałem w okolice Łomży z powodu fortów. Magnesem, który przyciągnął mnie w to miejsce, była Narew, a konkretnie Park Krajobrazowy Doliny Narwi, chroniący 16 kilometrowy odcinek dzikiej rzeki. Szczególnie wczesną wiosną jej rozlewiska prezentują się wyjątkowo malowniczo, nie na darmo nazywana jest „Polską Amazonką”. Szukałem punktu widokowego, z którego wyjdą najlepsze zdjęcia, a przy okazji zwiedzałem wszystko, co było po drodze.

Zacząłem od Łomży. Miasto niewielkie, którego najcenniejszym zabytkiem jest gotycka katedra oraz zadbana starówka. Nie poświęciłem Łomży zbyt wiele czasu, bardziej interesowała mnie przyroda. Przejechałem na wschodni brzeg Narwi, połaziłem wśród fortów, a następnie wyruszyłem do Drozdowa, gdzie mieści się Muzeum Przyrodnicze. Piątnicę od Drozdowa dzieli 6 kilometrów krętej i niezwykle malowniczej szosy. Z jednej strony Narew z drugiej rezerwat Krasne, właściwie co zakręt odczuwałem pokusę, aby zatrzymać się i fotografować. Gdybym się jej nie oparł, to pewnie przed zmrokiem nie wróciłbym do Łomży. Na szczęście nie znalazłem też zbyt wiele miejsc umożliwiających zaparkowanie auta.
Okolice Łomży. Drozdowo
Muzeum mieści się w klasycystycznym dworku, który przez lata należał do znanej muzycznej rodzinie Lutosławskich. Ostatnie chwile życie spędził tutaj twórca polskiej endecji Roman Dmowski. Nie wchodziłem do środka, wnętrze opanowało kilka niezwykle hałaśliwych szkolnych wycieczek. Zdecydowałem się tylko na dłuższy spacer po niewielkim, ale starannie utrzymanym parku przydworskim.

Wzgórze Królowej Bony
Ostatnim punktem programu zwiedzania, który sobie zaplanowałem, były pozostałości grodziska w Starej Łomży, zwanego wzgórzem królowej Bony. We wczesnym średniowieczu na szczycie wznosił się ważny gród, strzegący granic Mazowsza przed najazdami plemion bałtyckich – Prusów, Jadźwingów i Litwinów. Gdy w XIV w została zawarta unia polsko-litewska, gród stracił swoje znaczenie strategiczno-obronne, a nowe miasto przeniesiono w miejsce bardziej sprzyjające rozwojowi, czyli tam, gdzie obecnie znajduje się Łomża. Na przylegającym do starego grodziska sąsiednim wzgórzu św. Wawrzyńca widnieją ślady fundamentów kościoła. Według podań, owa świątynia została wzniesiona koło 1000 roku, a jej fundatorem przypuszczalnie był święty Brunon z Kwerfurtu, który próbował nawracać pogańskie plemiona bałtyckie na wiarę chrześcijańską, co przypłacił śmiercią męczeńską.

Obecnie wzgórze królowej Bony jest popularnym miejscem wypoczynkowym dla okolicznych mieszkańców. Przed laty zimą działał tu nawet wyciąg narciarski, ale dzisiaj pozostały po nim tylko zniszczone słupki. Ze szczytu rozciąga się piękna panorama doliny Narwi. Jednak zanim zacząłem ją podziwiać, byłem świadkiem widowiska Straż pożarna gasi płonące łąki. Jakiś kretyn postanowił wypalić kawałek pola leżącego pomiędzy domami. Jeszcze chwila, a ogień przeniósłby się na pobliskie zabudowania.
Narew wczesną wiosną rozlewa się szeroko poza właściwe koryto, w późniejszych miesiącach meandruje pośród rozległych łąk. Porównanie do Amazonki ma swoje uzasadnienie. Dobre światło oraz piękne widoki zatrzymały mnie na szczycie wzgórza niemal do zmroku…

Więcej o okolicach Łomży i Ostrołęki można przeczytać w artykule o Kurpiach.
Zapraszam do polubień na Facebooku 🙂
Hegemon, czy to Twoje szpilki??!!…. jestem zszokowana, ale pod wrażeniem, gdyż wiem ile umiejętności potrzeba, żeby w szpilkach w takim terenie pomykać… 🙂
bardzo fajna wycieczka, jak zawsze z Tobą …
miłego wieczoru
Moje szpilki? Hmmm… może powinienem nabyć jakieś drogą kupna 🙂
To szpilki pewnej dziewoi, która ze swoim lubym wlazła na szczyt tego wzgórza. Nie wiem, jak tego dokonała…
Pewnie na bosaka, lub wniesiona na rękach była…. 😉
Chyba jednak weszła w tych butach, ale nie widziałem, więc może została wniesiona 🙂
musisz, po prostu, zrozumieć, że kobieta potrafi i tyle …. 🙂
jakbyś chciał, to służę radą przy zakupie … 🙂 🙂 🙂
Będę pamiętał, jak się zdecyduję 🙂 Tylko zanim założę szpilki, to chyba wcześniej jakieś ubezpieczenie zdrowotne sobie wykupię 🙂
Piękne miejsca zwł. rozlewiska i rynek. Szkoda tylko, że wyciąg narciarski się nie utrzymał 🙁 Miłego dnia! 🙂
Miejsce jest piękne. Wyciąg, cóż, w Polsce wyciągi głównie się rozbiera…
Jak to jest.. przyjedzie taki Hegemon, przedstawi wszystko po swojemu i zobaczysz to, czego nie dostrzegałaś mieszkając przez całe życie nad tą rzeką ? 😉
A to normalne zjawisko. Łodzianie nic nie wiedzą o Łodzi i okolicach, a o Mazurach czy Tatrach potrafią rozprawiać godzinami. Bliska okolica zazwyczaj nas nie interesuje…
Dokładnie. Zobaczyć swoją okolicę oczami turysty… i się zakochać.
Nie jest to łatwe, dlatego, że znane…
Ale Ty wynajdujesz fajne miejsca. Jak czytam takie wpisy i oglądam takie zdjęcia, to mam ochotę łapać aparat, jakiegoś towarzysza i ruszać na wycieczkę ;]
Bo tam naprawdę jest fajnie 🙂
Może jednak turystyka nie jest taka beznadziejna, jak mi się do tej pory wydawało?…
Moim zdaniem nie jest, ale to wszystko zależy od indywidualnego spojrzenia …
Kiedyś łaziłem po Łomży z aparatem i nocą pstrykałem fotki – to był ciekawy spacer i co kilka kroków postój na kolejne ujecie – w zasadzie to było obracanie się wokół siebie, bo wszystko było do „sfocenia”. 🙂
Łomża jest niewielka, w każdym razie stare miasto, więc można ją pewnie objąć jednym spacerem. Ale nigdy nie trafiła mi się okazja zobaczenia Łomży nocą. Jestem ciekaw czy jest ładnie podświetlona…
Tak, zdecydowanie tak, szczególnie katedra i klasztor Kapucynów. 🙂
Ale i reszta jest ładna, szczególnie w obiektywie. 🙂
Tu kilka fotek:
http://www.kneziowisko.pl/lomza-noca/
Dzięki za link do zdjęć. Mam teraz trochę lepsze wyobrażenie o Łomży w nocy
Ciekawe, że Łomża i okolice są tak mało znane. Wśród swoich znajomych nie mam żadnego, który kiedykolwiek był w Łomży. Jeżeli ktoś coś kojarzy, to tylko markę piwa 🙂
Może dlatego, że leży trochę na uboczu głównych tras? Dla miejscowych to ważne miejsce, ale administracyjnie to jest Podlasie, a mentalnie i kulturowo jednak Mazowsze. Patrząc na to od jeszcze innej strony, to nawet w ramach Mazowsza Kurpie się wyróżniali i w pewien sposób zachowywali odrębność. A zdecydowanie nie była to ludność miejska. Łomża ze swoimi zabytkami stanowi pewien wyjątek. Okolica piękna a zabytków mało. 🙂
To prawda, na Kurpiach nie ma miast. Jest jeszcze Ostrołęka i to w zasadzie wszystko. Z mojego punktu widzenia, to dobrze, bo miasto mam na co dzień, a wyjeżdżać lubię w przyrodę. Tej na Kurpiach nie brakuje 🙂
Coś w tym jest i moja żona twierdzi, że tam trawy bardziej trawiaste, a drzewa drzewiaste! Inaczej się oddycha, swobodniej! 🙂
Są takie regiony, gdzie daleko jest do wszystkiego co dymi i warczy, i tam świat inaczej pachnie. Znam kilka takich miejsc w Polsce 🙂
O proszę! Tereny znam, właśnie głównie z fortalicji. Wyglądają solidnie, ale w ramach obecnych działań wojskowych można by tam co najwyżej zorganizować… piknik.
Pociski implozyjne lub bomby napalmowe w ciągu pięciu minut zabiły by z obrońców na śmierć 😉
Na pewno nie nadają się do użycia w celach wojskowych, co najwyżej do rekonstrukcji historycznych, spacerów i forty w Piątnicy, to całkiem niezły punkt widokowy 🙂