Rowerami z Sieradza do Łodzi – grzyby i droga przez Mękę.

W porównaniu z wycieczką do Zgierza, teraz zapowiadała się prawdziwie męska wyprawa. Zapewne dlatego zechciały mi towarzyszyć wyłącznie dziewczyny – Ewcia i Wiesia. Mieliśmy przetestować Łódzką Kolej Aglomeracyjną w pierwszą stronę, a potem wrócić rowerami z Sieradza do Łodzi. Trochę obawiałem się tych 75 kilometrów, nie znałem dróg, którymi mieliśmy podążać, nie miałem pojęcia ile spędzimy na nich czasu…

 Sieradz i pociąg ŁKA
Sieradz. Pociąg ŁKA na stacji

Sieradz – test ŁKA

Wprowadzenie kolei aglomeracyjnej było jedną z najlepszych inwestycji na kolei w województwie łódzkim. Nowe pociągi, szybkość przejazdu, brak opłat za rowery, niezwykle miła obsługa. Pewnie nie wszystkie zalety ŁKA wymieniłem, ale szczerze polecam tego przewoźnika.

Sieradz_rowery_pociag fot.: Dawid LasocinskiOczywiście, oprócz plusów dodatnich, są też plusy ujemne, jak zwykł mawiać jeden z byłych prezydentów. Na pewno rozczarowuje niska częstotliwość kursowania oraz miejsca przeznaczone do przewozu rowerów. W starych pociągach podmiejskich funkcjonował przedział dla podróżnych z dużym bagażem podręcznym. Proste rozwiązanie pozwalające upchać nawet 20 rowerów tak, aby nikomu nie przeszkadzały. Teraz są trzy haki na rowery, a rowerzystów w pogodne weekendy bywa około 20.

Z trudem upchaliśmy się z naszymi rowerami w pociągu, na szczęście większość braci rowerowej wysiadła w połowie trasy i mieliśmy możliwość zaznać trochę wygody.

Sieradz – w poszukiwaniu atrakcji

Jedno z najstarszych miast w Polsce. Wielowiekowe tradycje, z których do naszych czasów niewiele przetrwało. Dotarcie na stare miasto z położonej na peryferiach stacji kolejowej nie jest łatwe. Brak jakiejkolwiek informacji, brak ścieżek rowerowych. Na szczęście zabrałem mapę, więc obyło się bez błądzenia.

Sieradz rynek
Sieradz – rynek

Starówka, chociaż niewielka, wysprzątana i zadbana. Jak na polskie realia nieskazitelnie czysta. Z przyjemnością siadamy na rynku z kawą i lodami. Odpoczynek nie trwa zbyt długo, przecież jeszcze chcemy zwiedzić miasto i wrócić do Łodzi przed zapadnięciem zmroku.

Historia nie obeszła się z Sieradzem zbyt łaskawie. Mimo zacnej przeszłości, wiele zabytków nie przetrwało do dnia dzisiejszego. Oglądamy okolice rynku oraz dwa kościoły, w tym jeden gotycki z wystrojem barokowym. Zamek rozebrano już dawno, dawno temu, pozostało po nim jedynie wzgórze, obecnie bardzo zadbane i udostępnione spacerowiczom oraz rowerzystom.

Tuż obok niewielki skansen, który w cenie 5 zł oferuje możliwość obejrzenie zaledwie kilku starych chałup. Podsumowując – ładnie, czysto i… nijako. Sieradz potrzebuje pomysłu na to, by wyróżnić się z tłumu.

Sieradz
Sieradz

Rowerami z Sieradza do Łodzi jedzie się przez Mękę

Z Sieradza wyjeżdża się przez Mękę. Kiedyś samodzielna miejscowość, dzisiaj dzielnica miasta. Swoiste memento dla podróżnych opuszczających Sieradz, szczególnie tych, którzy będą przez 75 kilometrów podążać bocznymi, nieraz piaszczystymi drogami. Na szczęście okolica wynagradza poniesiony trud.

Dworki szlacheckie

Wiele ich zachowało się w okolicach Sieradza. Na trasie zwiedzamy dwa – w Męckiej Woli i w Wojsławicach. W obu mieszczą się szkoły. Ten pierwszy położony w świetnie zachowanym parku, gdzie liczne drzewa doczekały się statusu „pomników przyrody”. Nauka w takim miejscu, nie musi być męką. W Wojsławicach oprócz dworu na stanie jest też pałac. Niestety oba budynki rozdziela koszmarny betonowy klocek szkoły zwanej „tysiąclatką”, aż nazbyt widoczna pamiątka po minionym systemie komunistycznym.

Rowerami z Sieradza do Łodzi przez Męcką Wolę
Rowerami z Sieradza jedzie się przez Mękę, a potem przez Męcką Wole, w której zachował się ten dwór

Grzyby

Początkowo droga wiedzie lasami. Poprzedniego dnia padało, pachnie grzybami. Dziewczyny nieśmiało sugerują:

– Zatrzymajmy się na pół godzinki, pozbierajmy grzyby, co?

– Oszalałyście, przecież przed zmrokiem nie wrócimy do Łodzi!

Przytakują grzecznie, lecz po minach widzę, że absolutnie się nie zgadzają. Jadą coraz wolniej, wzrok utkwiony pomiędzy drzewami, niedługo giną mi z oczu na krętej drodze. Nie czekam, wiem, że wtedy żadną siłą nie wyciągnę ich przed nocą z lasu. Atawistyczny zew grzybobrania działa niczym narkotyk. Jednak po przejechaniu kilku kilometrów muszę się zatrzymać, dziewczyny zostały zbyt daleko w tyle. Wyciągam kanapki, herbatę i książkę, jestem przygotowany na długie czekanie. Nie mylę się. Wreszcie są, trochę przestraszone, że mogłem je zostawić na pastwę dzikiej puszczy. Czują, że przesadziły, lecz z miejsca stosują najlepszą możliwą obronę, jaką jest atak:

– My wcale nie jedziemy wolno, to ty jedziesz za szybko! – woła zaczepnie Ewcia

– I wcale nie zbieramy grzybów, ja znalazłam tylko jednego zajączka!

Wiesia otwiera plecak, dłuższą chwilę w nim grzebie przebierając w kurkach, borowikach i podgrzybkach. Wreszcie wyciąga tego jednego, jedynego zajączka. Myśli, że nie widzę kasku rowerowego wypełnionego po brzegi maślakami! Trochę przesadzam, rzeczywiście był tylko jeden zajączek, natomiast w Szadku, gdzie mieliśmy postój, dziewczyny, w ramach rekompensaty, zakupiły cały plecak grzybów.

– Ależ mam ochotę na jajecznicę z grzybami – rozmarzyła się Wiesia

Tu na moment popadła w głębokie zamyślenie, by po minucie oznajmić:

– Zaraz, zaraz, ale ja w domu nie mam ani jednego jajka…

– Wiesia, zamierzasz kupić jajka tutaj, w Szadku?!

– A dlaczego nie?

– Przed nami jeszcze 40 kilometrów…

Patrzy na mnie niby ze zrozumieniem, ale wręcz namacalnie dostrzegam, jak w głowie wzbiera pytanie „A co do cholery mają jajka do kilometrów!”

– Wertepy, polne drogi, rowerem trzęsie, jajka są kruche…

Pojawiają się pierwsze przebłyski zrozumienia, ale nie akceptacji. Rozwijam talenty krasomówcze, snuję wizję jajecznicy na plecach, aż wreszcie Wiesia odstępuje od zamysłu zakupu. Niechętnie, nad wyraz niechętnie. Potem jeszcze kilkakrotnie wypomni mi, że nie ma w domu jajek. I jest to ewidentnie moja wina. Ostatniego zdania nie musi artykułować, to się rozumie samo przez się.

Szadek…

… bezbłędnie wpisuje się w klimat prowincjonalnego miasteczka, gdzie czas płynie wolniej, a ludzie są życzliwsi. Na rynku tylko jedyna knajpka. Na szyldzie napis „Pizzeria”, w środku menu typowo barowe – flaki, bigos, kebab i zapiekanka. Nie skorzystaliśmy z oferty, w zamian wybierając pobliski sklep mięsny i kabanosy, które spożywamy na pobliskiej ławce. Smakują wybornie.

Szadek, to nie tylko kabanosy na rynku, lecz przede wszystkim gotycki kościół, który od 1335 roku prawie niezmieniony przetrwał do dzisiejszych czasów. Mało jest takich zabytków w województwie łódzkim. W Szadku urodził się Marek Niedźwiedzki. Sądzę, że nie muszę wyjaśniać, o kogo chodzi.

Szadek
Gotycki kościół w Szadku

Mikołajewice

Modrzewiowy kościół w Mikołajewicach
Modrzewiowy kościół w Mikołajewicach

To już ostatni przystanek przed Łodzią. Przy drewnianym, 300-letnim kościółku na chwilę schodzimy z rowerów, aby dać odpocząć pośladkom od siodełek. Świątynia zamknięta, można popatrzeć tylko z zewnątrz. Już mamy ruszać w dalszą drogę, gdy niespodziewanie drzwi kościoła otwierają się i starszy mężczyzna zaprasza do środka. Opowiada o kościele, o tutejszych uroczystościach i o sobie. Cieszy się samą możliwością rozmowy, tym, że ktoś go słucha. Nie śpieszymy się, chociaż słońce coraz niżej nad horyzontem, a do domu jeszcze prawie 20 kilometrów. Podróż, to nie tylko zabytki, fotografie i kilometry, to przede wszystkim ludzie i ich historie.

Rowerami z Sieradza do Łodzi…

… jedzie się na tyle długo, że do domu wróciłem tuż przed zmrokiem. Usmażyłem kilka kani, które zebrałem czekając w lesie na dziewczyny. A wyprawę podsumuję słowami Ewci, wypowiedzianymi gdzieś pod koniec dnia:

–  Wiecie, naprawdę dawno nie byłam na wycieczce rowerowej, która prowadziłaby przez tak piękne tereny!

Z tego wniosek, że musimy jeszcze raz pojechać rowerami z Sieradza do Łodzi, ale może w okresie, kiedy nie ma grzybów, to może do domu wrócimy znacznie wcześniej?

Subskrybuj
Powiadom o
guest
45 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
nemezis

Szacun! Kanię zbierają tylko wytrawni grzybiarze. Reszta trzepie portkami, żeby śmiertelnie nie zejść po zjedzeniu czegoś kaniopodobnego 😉
Dziewczyny miały ochotę na jajecznicę z grzybami, a my jadamy co niedzielę, kiedy tylko mąż w domu, bo tyle mam grzybów w zamrażalniku….
Dorzucę jeszcze tylko zdanie: pomysł na podwieszane rowery faktycznie nie wypalił. A ktoś kasę za to wziął 😉
Serdeczności zostawiam 🙂

hegemon

Na grzybach się znam i zawdzięczam tę umiejętność moim rodzicom, którzy od maleńkości przeczołgiwali mnie w wakacje przez lasy w poszukiwaniu wszystkiego, co nadaje się do zjedzenia. Do dzisiaj została mi natura zbieracza 🙂 Kani też się nie boję. Inni się boją, więc łatwo mi tego grzyba znaleźć, ponieważ niewielu zbiera. A zamrażarki pełnej grzybów to zazdroszczę, oj zazdroszczę 🙂

joujou

Dla mnie kupienie przez grzybiarza grzybów na targowisku jest nie honorne i jak dotąd nie kupiłam:-) Zdarzyło mi się dostać grzyby od kogoś, kto akurat miał nadmiar, ale jakoś inaczej mi smakowały, bo to nie moje zbiory:-) Uwielbiam las, grzybobranie i też zbieram grzyby od przedszkola, bo można powiedzieć, wychowałam się w lesie, Lata w mieście zrobiły jednak swoje i ostatnio np. dziś zostawiam kanie dla twardzieli, mimo iż znam cechy im przypisane np.zapach. Chyba, że są już rozwinięte jak talerzyki i nie mam żadnych wątpliwości 🙂 Na grzybach byłam w sobotę i poniedziałek. Szału nie ma, ale dom już… Czytaj więcej »

~Tygrys1012

Jaka fajna wycieczka! Rynek w Sieradzu bardzo ładny. Ale jako przewodnik – jesteś strasznie surowy! Brakowało tylko poganiania dziewczyn bacikiem 😉 O PKP to chyba nie trzeba się wypowiadać, prawda? Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle 🙂

hegemon

A wiesz, z tym bacikiem, to w sumie niezły pomysł… 🙂 Chociaż nie, sądzę, że by mi tego bata odebrały i dopiero pogoniły…
A jako przewodnik lubię poznawać, jednak nie lubię gdy nie ma oryginalnego pomysłu na coś. A ŁKA, to nie PKP, ale wywodzi się tego pnia, niestety 🙁

~Tygrys1012

Sorry, łka, pkp- jeden grzyb. Pociąg jest pociąg, każdy ma dobre chęci, a tymi chęciami, to wiesz…. piekło wybrukowane 😉

hegemon

No prawda, wszystko to święta prawda, ale czasami człowiek ma nadzieję i zakłada, że tym razem się uda…

~frytka

zgadzam się z Wiesią w całej rozciągłości, oczywiście, że brak jajek do jajecznicy jest ewidentnie Twoją winą… jako kierownik wycieczki powinieneś zadbać o logistykę… 🙂
ps. uwielbiam zmażone kanie…

~Tygrys1012

Fryciu – dbał o logistykę – popędzał 😛 Dobrze, że bata nie miał, bo pewnie by użytek z niego zrobił 😛

hegemon

Ale ja się wcale z Wiesią nie kłóciłem, ja zdaję sobie sprawę, że to moja Wina 🙂 Smażone kanie są super, a rydze jeszcze lepsze, tylko te ostatnie ciężko znaleźć…

~frytka

więc czemu się mówi „lepszy rydz, niż nic”?… jakby był gorszy w smaku i łatwiejszy do znalezienia…
ps. jadłam – potwierdzam…. 🙂

hegemon

Zawsze mnie to hasło zastanawiało. Być może kiedyś rydzów było zdecydowanie więcej? Może nimi gardzono, a zbierano tylko prawdziwki? Naprawdę nie wiem…

Magdalena

Świetna wyprawa.
Niestety w tym roku nie miałam okazji iść na grzyby. Żałuję bardzo, bo co roku szukam pięknych okazów( również od maleńkości chodziłam z rodzicami)
Z niecierpliwością czekam na relacje z kolejnych wycieczek 😉

hegemon

Wolę zbierać grzyby w lesie, chociaż częściej po nich depczę, niż znajduję 🙂 Ale zakup grzybów na rynku też bywa jakimś rozwiązaniem…

~alicja

„Podróż, to nie tylko zabytki, fotografie i kilometry, to przede wszystkim ludzie i ich historie.”
Masz rację, bo tak naprawdę, to o to chodzi…
I myślę, ze jesteś niezwykle cierpliwym przewodnikiem, skoro czekając na nie spokojnie usiadłeś i czytałeś książkę…

hegemon

Aż sam się dziwię, że jestem aż tak różnie odbierany – raz jako przewodnik niezwykle surowy, a raz jako niezwykle cierpliwy, a to na podstawie jednego i tego samego tekstu 🙂
Chociaż jestem introwertykiem, to lubię ludzi i ich historie. Czasami brakuje mi cierpliwości, aby ich wysłuchać, ale uczę się…

alicja

aaa…bo to wszystko zależy od tego, kto czego oczekuje i do czego chce się dostosować…
Moja ocena wynika z tego, że ja zawsze dostosowuję się do przewodnika, uważając…pewnie słusznie… że to on rządzi i już…. no i z reguły mam do czynienia z prawdziwymi cholerykami, więc doceniam Twój spokój i cierpliwość 🙂

hegemon

Alicja, w takim razie ja Cię zabieram na każdą wycieczkę 🙂 Jeszcze nie spotkałem uczestnika, który zawsze dostosowuje się do przewodnika 🙂

~alicja

ha!! bo jeszcze mnie nie spotkałeś 😀
i dodam tylko, nie chwaląc się oczywiście, że ja nigdy, ale to nigdy głośno! nie marudzę 😀
owszem coś tam pomrukuję i rzucam tym i owym, ale cichutko i jak się na mnie nie patrzy( a po co na mnie patrzeć, skoro takie piękne widoki są dookoła) to jest to niemalże niezauważalne 😉
pozdrawiam sobotnio 🙂

hegemon

Nigdy nie marudzisz? Tylko trochę pod nosem? Naprawdę, uważam, że jesteś idealnym uczestnikiem wycieczek 🙂

chomikowa

Przejechaliście 75 km jednego dnia????? Ale to rozumiem, że wyruszyliście na wycieczkę kolejną nocną??? ;P
Aaa… i te kobiety 😀 jakiż świat byłby bez nich smutny 😀

hegemon

Wiesz, przejechać 75 kilometrów jednego dnia, to nie jest aż taki wielki wyczyn, jeżeli jedzie się w miarę dobrymi drogami (wskazany asfalt) i nie zbiera po drodze grzybów 🙂 Oba warunki nie były spełnione – więc wróciliśmy nieźle zmęczeni, ale też zachwyceni pięknymi terenami wokół Sieradza.
Oczywiście, świat bez kobiet byłby bardzo smutny, piszę to bez żadnej ironii

~chomikowa

75 km po JAKICHKOLWIEK drogach to wyczyn 😛

hegemon

Nie, asfaltem, po płaskim, to nie jest wyczyn… Jak się dobrze rozplanuje wycieczkę, z postojami, sensownym odpoczynkiem, to można nawet i 100 km przejechać, a jak się źle rozplanuje, to i po 40 człowiek zdycha…

~Mona Lisa

Jeden tylko raz w życiu przejechałam jednego dnia 60 kilometrów rowerem i powiem Ci szczerze – ledwo żyłam, ledwo, ledwo 🙂 . No ale prawdą jest też to, że nie trenuję zbyt często. A z Szadku miałam koleżankę na studiach 🙂 . Pozdrawiam.

hegemon

W Zgierzu narzeczonego, w Szadku koleżankę, jestem ciekaw czy jest jakieś miasto w łódzkim, z którym nie miałaś powiązań?

~Mona Lisa

Już chyba z żadnym więcej miastem w łódzkim nie mam powiązań 🙂 . O, nie, skłamałabym, jest jeszcze wioska Remiszewice, skąd pochodzili dziadkowie mojego Męża a teraz teściowie mają tam fajny domek letniskowy z potężnym ogrodem, kominkiem, oczkiem wodnym i innymi bajerami. Teraz już mnie tam pewnie nigdy nie zaproszą, ale jak wiesz i tak nie lubię wsi. Za to mam jeszcze powiązania z kieleckim, konkretnie z Kielcami, Szydłowcem oraz Skarżyskiem Kamienna.

~Mona Lisa

Świętokrzyskim oczywiście – to się teraz popisałam wiedzą geograficzną 😉 .

hegemon

Świętokrzyskie czy kieleckie, to nie ma znaczenia, natomiast Szydłowiec leży w województwie mazowieckim…, chyba, że chodziło Ci o Szydłów? Mnie się często obie mylą…

~Mona Lisa

No to teraz dopiero plama 🙁 . Szydłowiec na bank, grób ojca mamy tam jest, więc to nie nazwę miejscowości pomyliłam, tylko województwo. Ale leży przy granicy ze świętokrzyskim, prawda? Tyle chociaż niech moją ignorancję tłumaczy 🙂 .

A mandaty z reguły płaci się niesłusznie 😉 .

hegemon

Przy samej granicy ze Świętokrzyskim, to się zgadza 🙂
Mandaty prawie wszystkie (niewiele ich było) zapłaciłem słusznie, ale ten jeden nie…

hegemon

Widzisz, jak nie lubisz wsi i nie będą Cię tam zapraszać, to tylko zyskałaś :-). Szydłowiec zapadł mi dość dobrze w pamięć. Samo miasteczko piękne, tuż obok Chlewiska ze starą hutą, ale pod Szydłowcem zapłaciłem mandat i to, cholera, niesłusznie…

~Pani S.

Miałeś szczęście, że dziewczyny odpuściły tę jajecznicę. Jak się kobieta uprze, to zazwyczaj nie ma szans na to, żeby zrezygnowała. 😀 Wiem, co mówię. 😉

hegemon

Wiem, wiem, zdaję sobie sprawę, że miałem szczęście i że moje szanse były niewielkie 🙂

~lotna

„Człowiek strzela – Pan Bóg kule nosi” a w wersji dla ateistów „uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Na Twój blog wpadłam całkiem przypadkiem, a rzadko obecnie odwiedzam blogi i tak trafiam na „jeża ze Zgierza”;) „Miasto tkaczy” jest bardzo interesującą atrakcją turystyczną i zgodzę się, że zbyt mało rozpropagowaną, ale już nie uwierzę w to, że mieszkańcy nie potrafili wskazać Ci drogi 😉 Oczywiście oznakowanie do poprawki, pomyśli się o tym… 😉 Jestem pewna, że z czasem przybędzie zwiedzających. W Zgierzu jest jeszcze sporo fajnych miejsc wartych obejrzenia i w razie powtórnej wycieczki mogę służyć za przewodnika. Natomiast… Czytaj więcej »

hegemon

Po pierwsze dziękuję za tak dokładne wyjaśnienia i za ofertę bycia przewodniczką, bardzo lubię poznawać nowe atrakcje, nowe miejsca, których jeszcze nie odkryłem. A dzięki ŁKA Zgierz stał się dla mnie miejscem bardzo bliskim, zdecydowanie bliższym niż wiele dzielnic Łodzi – w niewiele miejsc mogę dojechać dokładnie w 10 minut 🙂 Niestety z mieszkańcami, to prawda – pytałem o drogę w kilku sklepach w pobliżu Placu Kilińskiego, nikt nie wiedział, ale wreszcie ktoś mnie skierował do punktu Informacji Turystycznej. Tam dostałem elegancką mapkę i teraz już nie pobłądzę 🙂 Wiem, że o tych mieszkańcach z piwem pod Biedronką, to stereotyp,… Czytaj więcej »

~lotna

Ta ja dziękuję za tę nieoczekiwaną promocję mojego miasta 😉 Również korzystam z dobrodziejstwa ŁKA i to fakt, że w ciągu 17 minut mogę się znaleźć na Widzewie. Aż sprawdzę tę niewiedzę sklepikarzy przy Pl. Kilińskiego, a swoją drogą to bardzo dobry azymut jeśli chodzi o Zgierz 😉 Jeśli byłeś tam w pobliżu to pewnie widziałeś dawny budynek OSP z XIX w. jest jeszcze kilka miejsc wartych obejrzenia i zapraszam do parku miejskiego jak już będzie zrewitalizowany do końca 😉 A stereotypów nie rozumiem bo zawężają nam pole widzenia do jednej perspektywy. Oczywiście mój kometarz miał pojawić się pod wpisem… Czytaj więcej »

hegemon

Tak myślałem, że chciałaś pisać pod Zgierzem, ale można też pod wpisem o Sieradzu 🙂 Dzięki za nowe pomysły na zwiedzanie Zgierza. I cieszy mnie, że będziesz tutaj zaglądać 🙂

~Kari

Tak swoja droga w Wojslawicach sa jeszcze ruiny zamku. I to na wyspie!!!

hegemon

Fakt, dopiero teraz o tym doczytałem w internecie…! Wielkie dzięki za informację 🙂

~kari

Nie znam dobrze lodzkiego, ale kilka miejsc bardzo mi sie podobalo: Inowlodz, Sulejow, Stronsko, Tum-Leczyca, Uniejow, Warta i okolice oraz Piotrkow Trybunalski. Mysle jednak ze takich miejsc jest duzo wiecej i chetnie o nich u Ciebie poczytam:)

hegemon

Jak na nieznajomość łódzkiego, to znasz bardzo dużo miejsc 🙂 W takim np. Strońsku zapewne większość Łodzian nigdy nie była. Zapraszam do czytania, chociaż ze względu na zimno pewnie wpisów o wyjazdach będzie mniej, za to więcej o ludziach.

~kari

O ludziach jest rownie ciekawie czytac. A jak to iekawi ludzie z ciekawych miejsc to juz w ogole rewelacja;)
E

hegemon

Ok., jak lubisz czytać o ludziach, to też będzie 🙂