Podział wnętrza domu wydawał się spełnieniem szalonych wizji nigdy nie trzeźwiejącego architekta. Sześć pokoi rozmieszczonych koncentrycznie wokół kuchni i jadalni, nie zachowywało żadnych zasad proporcji. Każdy był niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju.
– Wiecie co – tłumaczył przy wspólnym śniadaniu Kuzyn Tomuś, z zawodu architekt – Tu muszą być poukrywane jakieś sekretne pomieszczenia. Liczę już trzeci dzień i powierzchnia wewnętrzna, absolutnie nie zgadza się z obrysem zewnętrznym budynku
Tajemniczy kot w tajemniczym domu
Osiemnaście osób, bo tylu znajomych udało mi się skrzyknąć na wyjazd narciarski, przez chwilę zastrzygło ze zdumienia uszami, lecz po chwili kompletnie zapomniało o słowach Tomusia rzucając się na kolejne porcje pity z zatarem podsmażone przez Mariolę. Towarzystwo było międzynarodowe, więc spożywaliśmy śniadania śródziemnomorskie, obiady polskie, a na kolację odbywała się degustacja wyśmienitego czeskiego piwa.
Kuzyn jednak nie odpuścił rozwiązania zagadki. Wieczorami szwendał się po pokojach delikatnie ostukując ściany w poszukiwaniu zamurowanych przejść. Niestety, nic nie znalazł…
Rokytnice nad Jizerou (Rokitnica nad Izerą)
Widok na Rokytnice nad Jizerou z trasy widokowej
Drugi rok z rzędu z dobrym skutkiem odkrywaliśmy czeskie ośrodki narciarskie. Po niezwykle udanym pobycie w Pecu pod Śnieżką w Karkonoszach Wschodnich, tym razem przyszedł czas na zachodnią część tego pasma górskiego, a konkretnie Rokytnice nad Jizerou. Nazwa nieco myląca, gdyż miejscowość leży nad Hutsk’ym potokiem, który tuż za Rokytnicą wpada do rzeki Izery, ale nie czepiajmy się szczegółów. Początkowo, nie byłem zachwycony faktem, że zamiast na wsi, wylądowaliśmy w miasteczku. Jednak wystarczyło skręcić w jedną z bocznych uliczek, by nie czuć industrialnego klimatu. Pozostali zachwycali się bliskością Tesco, licznymi bankomatami, pocztą, kręgielnią, wypożyczalnią nart i kilkoma restauracjami.
Na trasie narciarskiej. Rokytnice nad Jizerou
Rokytnice nad Jizerou – gdzie na narty?
W Rokytnicy można jeździć w trzech głównych ośrodkach – Studenov, Horni Domky oraz Modra Hvezda. Najmniejsza jest ta ostatnia. Szerokie, łagodne i niezbyt długie trasy przypadły do gustu początkującym. Więcej atrakcji czeka na Studenovie. Zjazdy nie są zbyt wymagające, za to długie (ponad 1300 m). W przerwie pomiędzy kolejnymi szusami można zatrzymać się i podziwiać widoki lub poopalać – stoki są dobrze nasłonecznione (mają południową ekspozycję). Studenov to świetne miejsce na rozgrzewkę narciarską lub na dzień kondycyjny. Zdecydowanie najwięcej do zaoferowania ma położony na zboczach Lysej Hory (Łysej Góry – 1344 m. n.p.m.) ośrodek Horni Domky i dlatego poświęciłem mu osobny akapit.
Rokytnica na Jizerou – Studenov
Wszystkie ośrodki łączą często kursujące skibusy. Lubię takie rozwiązania, gdy mogę na tydzień zostawić auto na przydomowym parkingu i ze spokojnym sumieniem napić się grzanego wina na stoku.
Tata lubi się gubić
Nieodłącznym elementem wyjazdu było gubienie się taty. Początkowo starałem się go pilnować, lecz wkrótce przestałem. Tata pilnowany i niepilnowany gubił się z podobną częstotliwością. Zresztą każdorazowo szybko się odnajdował, a gdy raz zagapił się i uciekł mu ostatni skibus, poprosił o pomoc zupełnie obcych ludzi, a oni natychmiast zadeklarowali, że zawiozą go pod sam dom. Tata przez całe życie, a nie tylko po wylewie, wykazywał stałą tendencję do błądzenia i zagapiania się.
Tym razem to nie tata, a kot się zgubił
Nieustanne gubienie absolutnie nie przeszkadzało mu cieszyć się pobytem w górach, gdzie zabrałem go mimo ostrego sprzeciwu pozostałych członków rodziny.
Lysa Hora (Łysa Góra) i Horni Domky
Moim zdaniem jeden z najlepszych ośrodków narciarskich w Republice Czeskiej. Różnorodnością i długością tras oraz infrastrukturą narciarską niewiele ustępuje słynnemu Szpindlerowemu Młynowi. Dwie szybkie czteroosobowe kanapy, wspomagane przez kilka orczyków, sprawnie dowożą amatorów białego szaleństwa na górę, gdzie czeka na nich ponad 14 kilometrów tras zjazdowych. Najdłuższa 3-kilometrowa turisticka (najdłuższa trasa zjazdowa w Czechach) oznaczona została kolorem niebieskim, o pół kilometra krótsza jest czerwona posiadająca homologację FIS. Najlepsi mogą się zmierzyć z trasą czarną (krótką, ale wymagającą).
Przy słonecznej pogodzie koniecznie trzeba wdrapać się na wierzchołek Lysej Hory (kawałek za górną stacją wyciągu) lub na sąsiedni Kotel (1435 m. n.p.m.). Oba oferują fantastyczne widoki na Rokytnicę, Góry Izerskie oraz całe pasmo Karkonoszy.
Na Łysej Górze
Mama i jej odkrycia
W czasie, gdy cała grupa szalała na nartach, mama chodziła na dalekie spacery, odkrywając sekrety Rokytnicy. Wieczorem z ogniem w oczach opowiadała o wszystkich miejscach, które odwiedziła. Słuchało się niełatwo, gdyż mama starała się nad wyraz dokładnie opisać położenie każdego obiektu. Wielość szczegółów na tyle gmatwała historię, że prędzej byłem w stanie wyobrazić sobie ciemną stronę księżyca, niż ziemski obiekt budzący zachwyt rodzicielki. Na szczęście trafiały się jej też przygody zabawne, budzące większe zainteresowanie
– Gdy dotarłam do kapliczki, nie tej pierwszej położonej na południowym-wschodzie, tylko do tej… – tu następował, jak zwykle skomplikowany opis miejsca – …zauważyłam ławeczkę. Bardzo wygodną ławeczkę. Ach, jak przyjemnie i ciepło było posiedzieć w słońcu. Chyba spędziłam tam z pół godziny! Zamierzałam się już zbierać, ale nie mogłam nigdzie znaleźć okularów. Macam wokół siebie, ale na ławce ich nie ma. Patrzę czy nie spadły, ale wokół tylko biały śnieg, żadnych śladów. Przeszukuję wszystkie kieszenie, raz i drugi, ale tam też nic nie ma, za wyjątkiem paczki chusteczek do nosa. Zdenerwowałam się okropnie, bo to duża strata i wielka niedogodność. Bardzo się zmartwiłam, że przepadły już na amen…. I wiesz co?
– Nooo, nie wiem?
– Wiesz, gdzie się okulary znalazły?
– Nie
– Cały czas miałam je na nosie!
Zima w Rokytnice nad Jizerou
Szlak przemytników
Podczas swoich spacerów mama odkryła kilka tras widokowych prowadzących wokół Rokytnicy. Najciekawszym z nich był szlaku przemytników. Miejscowość chlubiła się długą tradycją w tym niezbyt legalnym procederze. Przemyt na dużą skalę rozwinął się w drugiej połowie XVIII wieku, po zakończeniu wojen śląskich. Wtedy, pozostający po stronie austriackiej biedny region Karkonoszy, został nagle odcięty granicą od bogatego Śląska, zagarniętego przez Prusy. Dla górali jedyną szansą na przeżycie stał się przemyt, a przemytnicy zyskali status bohaterów. Być może stąd wywodziła sięnieforemność i brak proporcji domu, w którym mieszkaliśmy? Być może Kuzyn Tomuś miał rację i naprawdę gdzieś we wnętrzu kryły się dodatkowe pokoje „przemytnicze” zazdrośnie strzegące licznych skarbów?
Szlaki wokół Rokytnice nad Jizerou
Narty w okolicy
Będąc w Rokytnicy warto jeden dzień przeznaczyć na jazdę na nartach w Harrachovie na stokach ČertovejHory. Czekają tam dwie szybkie czteroosobowe kolejki i trasy zjazdowe dostosowane do umiejętności każdego narciarza – od wymagającej czarnej, po bardzo łatwą niebieską. Dodatkowo z krzesełek można obserwować kompleks skoczni narciarskich, z największą, mamucią (K 185). Na samą myśl, że miałbym kiedyś skoczyć z takiego olbrzyma, zrobiło mi się słabo.
Harrachov
Rokytnice nad Jizerou na nartach biegowych
Z Harrachova do Rokytnicy wracałem trasą biegową. To tylko dwa kilometry i jedynie początkowy odcinek prowadzi po płaskim terenie, gdzie trzeba mocno odpychać się kijami. Potem czeka nagroda, czyli długi malowniczy zjazd prawie pod sam dom.
Nie na darmo Czeskie Karkonosze nazywane są rajem dla biegaczy (Krkonoše – lyžařský běžecký ráj). Pięćset kilometrów świetnie przygotowanych tras zadowoli największego sceptyka i marudę. Bieganie na nartach to nie tylko wysiłek fizyczny, ale też piękne widoki, których nie zobaczy się z perspektywy narciarza zjazdowego uwiązanego do sieci wyciągów. Sprzęt biegowy można dostać w każdej wypożyczalni. Skorzystaliśmy z okazji i jeden dzień spędziliśmy w stylu Justyny Kowalczyk.
W Czechach jest kolorowo
Szpindlerowy Młyn
Rokytnicę z najpopularniejszym w Czechach ośrodkiem narciarskim w Szpindlerowym Młynie łączy 40 kilometrowa wąska i kręta szosa. Jedzie się niecałą godzinę. Ośrodek ten już wcześniej opisywałem, więc nie będę się powtarzał. Warunki narciarskie w Szpindlu nie odbiegają zbytnio od tego, co oferują Horny Domky. Jest drożej, a karnety są mniej elastyczne. Prawdziwą zmorą Szpindlerowego Młyna są często rozgrywane przeróżne zawody narciarskie, które dla przeciętnego narciarza wyłączają z użytkowania niemal połowę dostępnych tras.
W Szpindlu nie tylko na nartach…
Podsumowanie – Rokytnice nad Jizerou
Po tygodniu pobyty wyjeżdżałem z Rokytnice nad Jizerou z ogromnym niedosytem, czułem, że spędziłem w tym pięknym miejscu minimum trzy dni za krótko. Może jeszcze kiedyś wrócę, chociaż co roku staram się jeździć gdzie indziej…
Sądzę, że latem jest podobnie. Miejscowość leży w dolinie, z każdej strony jest doskonale widoczna, a z Lysej Hory panorama też musi być piękna, nie ma drzew, więc nic nie zasłania. Latem też można wjechać na górę wyciągiem, nawet z rowerem 🙂
narty, śnieg, góry, widoki, zdjęcia – Ty już doskonale znasz moje zdanie na ten temat, więc nie będę się powtarzać… 🙂
masz świetnych rodziców , Tata niby gapcio, a doskonale sobie radzi, Mama niby romantyczka, ale jednak twardo stąpająca po ziemi (takie wrażenie odnoszę..) a najważniejsze, że Im ze sobą dobrze … 🙂
PS. patrząc na zdjęcia… chyba jesteś do Taty podobny?…
a charakter?… też chyba taki bardziej praktyczny, z tego co piszesz nie odziedziczyłeś po Tacie zdolności do gubienia się, raczej po Mamie skłonność do podziwiania widoków… 🙂
Charakter, to ja mam po dziadku, ojcu mamy. Gubić się nie gubię, orientację w terenie mam rewelacyjną – nikt takiej w rodzinie nie ma, ani siostry, ani rodzice. Ja po prostu jestem przystosowany do życia w lesie 🙂
Nie, brodę raz zapuściłem i to wystarczy na całe życie 🙂
~Pani S.
10 lat temu
Postawa Twojego taty jakby mi skądś znajoma. 🙂 Ale o co ten szum? Dlaczego wszyscy tak się ekscytują? Znam, znam. 🙂 Zdjęcie z choinami w śniegu fantastyczne. Te w oddali wyglądają jak kobiety w barokowych sukniach biegnące ze zbocza góry. Super! 🙂
Wiesz, tata żyjąc z mamą już 55 lat musiał wykształcić w sobie ten odruch i nie zwracać uwagi na jej częste ekscytacje, inaczej by 80. nie dociągnął 🙂
A zima w Rokytnicy była niesamowita. Mam całą stertę zdjęć z zasypanymi drzewami, na każdym można się doszukać mniej lub bardziej fantastycznych postaci. Dlatego lubię zimę w Czechach i na Słowacji. W Alpach jeździsz na lodowcu, tam nie ma drzew….
Dziewczyna z Tatuażem..
10 lat temu
Kurcze Hegemonie więcej takich wpisów i zdjęć.
Naprawdę! 🙂
W sumie to mój maż ze swoją orientacją w terenie mógłby być synem Twojego ojca 😀
Cieszę się, że Ci się podoba, ponieważ bardzo długo nad tym wpisem myślałem i wielokrotnie odkładałem go na później, jakoś tak nie mógł mi się złożyć w logiczną całość…
Mówisz, że Twój mąż ma taką słabą orientację w terenie? A mówi się, że mężczyźni akurat ten zmysł mają rozwinięty, w przeciwieństwie do wielu innych 🙂 Widać, to tylko stereotypy…
Jak jesteśmy w nowym miejscu to przeważnie ja pamiętam którędy szliśmy /jechaliśmy po pierwszym razie. A On nie.. dopiero za 10 razem zapamiętał trasę do szpitala młodego 🙂
W zapamiętywaniu trasy wiele zależy od tego, jak ją się po raz pierwszy pokonało. Jeżeli po prostu szło się za kimś lub korzystało z GPS, to szanse na zapamiętanie gwałtownie topnieją.
A mapy, no cóż, uczyłem kiedyś, jak z niej korzystać, więc umiem je czytać dość dobrze 🙂
nemezis
10 lat temu
Jesteś fenomenalnym organizatorem, Hegemonie!
18 osób. Szacun wielki 🙂
W zimową porę i w letnią porę, tam zawsze jest pięknie 🙂 Jesteś szczęśliwym człowiekiem mając rodzinę w Czechach, trochę zazdroszczę…
~chomikowa
10 lat temu
Jak ja lubię te Twoje opowieści 🙂 Wiesz… one są idealne na takie wieczory przy kominku z gromadką dzieciaków pod nogami 😀
Marzy mi się taka wyprawa w większym towarzystwie z ludźmi z różnych części świata… 🙂 Ale chyba nie uda mi się tego małego marzenia spełnić.
Tatuś jest uroczy 😀 I to Jego zdjęcie przedstawia tatusia w całym Jego jestestwie 😀
Chomikowa, Ty mi tutaj nie mów takich rzeczy, jak „nie uda się”. Marzysz, chcesz? To się uda, na pewno 🙂 Jeździsz do Krakowa nagrywać bloga, masz milion wejść – czyli się udało. Uwierz mi, to co robisz jest o wiele trudniejsze do osiągnięcia, niż wyjazd w większym towarzystwie z ludźmi z różnych stron świata 🙂
A, że lubisz moje opowieści, to jakoś Ci daruję, że nie lubisz historii 🙂 🙂 🙂
Zresztą, większość nie lubi historii, z powodu w jaki jest nauczana w szkole…
widzisz… w sumie niewiele robię, żeby się udało 😉
Masz rację- historii się nie lubi przez to, w jaki sposób jest wbijana (dosłownie wbijana na siłę bez zrozumienia) do głowy… Ale ja Ci napisałam, że na swoje usprawiedliwienie mogę Ci powiedzieć, że bardzo lubię starożytnośc i średniowiecze 🙂
Witam 🙂
Mama, jak zwykle, została moją idolką 🙂 Przepiękna zima na Twoich fotografiach się ukazuje – taka lekko nierzeczywista; jak ktoś tutaj poetycko napisał: „choinki niczym kobiety w barokowych sukniach” 🙂
Pozdrawiam.
Cieszę się, że mama jest idolką, ponieważ mam o niej jeszcze wiele ciekawych tekstów w swoim archiwum 🙂
A zima wtedy była piękna, naprawdę piękna. Inna sprawa, że same Karkonosze są bardzo pięknymi górami…
Po namyśle przypuszczam, że oni zastrzygli uszami nie na słowa Tomusia, ale czując zapach smażonej pity z zaatarem 🙂 A wiesz, są ludzie, którzy potrafią poruszać uszami, ja, niestety, nie umiem. Szkoda
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.Zgadzam sięPolityka prywatności
Niesamowite zdjęcia. Naprawdę jest przepięknie. Ciekawe czy w lato też tak jest?
Sądzę, że latem jest podobnie. Miejscowość leży w dolinie, z każdej strony jest doskonale widoczna, a z Lysej Hory panorama też musi być piękna, nie ma drzew, więc nic nie zasłania. Latem też można wjechać na górę wyciągiem, nawet z rowerem 🙂
No to chyba lecę w góry latem lub Bieszczady jesienią. Dzięki za poradę, Będę tutaj zaglądał:D
Na wypady polecam czeskie góry, chyba mniej ludzi niż u nas, szczególnie latem 🙂 I oczywiście zapraszam do odwiedzin 🙂
narty, śnieg, góry, widoki, zdjęcia – Ty już doskonale znasz moje zdanie na ten temat, więc nie będę się powtarzać… 🙂
masz świetnych rodziców , Tata niby gapcio, a doskonale sobie radzi, Mama niby romantyczka, ale jednak twardo stąpająca po ziemi (takie wrażenie odnoszę..) a najważniejsze, że Im ze sobą dobrze … 🙂
PS. patrząc na zdjęcia… chyba jesteś do Taty podobny?…
Chyba do taty jestem trochę podobny, bo do mamy na pewno nie.
a charakter?… też chyba taki bardziej praktyczny, z tego co piszesz nie odziedziczyłeś po Tacie zdolności do gubienia się, raczej po Mamie skłonność do podziwiania widoków… 🙂
Charakter, to ja mam po dziadku, ojcu mamy. Gubić się nie gubię, orientację w terenie mam rewelacyjną – nikt takiej w rodzinie nie ma, ani siostry, ani rodzice. Ja po prostu jestem przystosowany do życia w lesie 🙂
prawdziwy mężczyzna, tylko brody w typie drwala nie zapuszczaj… 🙂
Nie, brodę raz zapuściłem i to wystarczy na całe życie 🙂
Postawa Twojego taty jakby mi skądś znajoma. 🙂 Ale o co ten szum? Dlaczego wszyscy tak się ekscytują? Znam, znam. 🙂 Zdjęcie z choinami w śniegu fantastyczne. Te w oddali wyglądają jak kobiety w barokowych sukniach biegnące ze zbocza góry. Super! 🙂
Wiesz, tata żyjąc z mamą już 55 lat musiał wykształcić w sobie ten odruch i nie zwracać uwagi na jej częste ekscytacje, inaczej by 80. nie dociągnął 🙂
A zima w Rokytnicy była niesamowita. Mam całą stertę zdjęć z zasypanymi drzewami, na każdym można się doszukać mniej lub bardziej fantastycznych postaci. Dlatego lubię zimę w Czechach i na Słowacji. W Alpach jeździsz na lodowcu, tam nie ma drzew….
Kurcze Hegemonie więcej takich wpisów i zdjęć.
Naprawdę! 🙂
W sumie to mój maż ze swoją orientacją w terenie mógłby być synem Twojego ojca 😀
Cieszę się, że Ci się podoba, ponieważ bardzo długo nad tym wpisem myślałem i wielokrotnie odkładałem go na później, jakoś tak nie mógł mi się złożyć w logiczną całość…
Mówisz, że Twój mąż ma taką słabą orientację w terenie? A mówi się, że mężczyźni akurat ten zmysł mają rozwinięty, w przeciwieństwie do wielu innych 🙂 Widać, to tylko stereotypy…
Jak jesteśmy w nowym miejscu to przeważnie ja pamiętam którędy szliśmy /jechaliśmy po pierwszym razie. A On nie.. dopiero za 10 razem zapamiętał trasę do szpitala młodego 🙂
Choć ja np nie umiem czytać map-no ni cholery 😀
W zapamiętywaniu trasy wiele zależy od tego, jak ją się po raz pierwszy pokonało. Jeżeli po prostu szło się za kimś lub korzystało z GPS, to szanse na zapamiętanie gwałtownie topnieją.
A mapy, no cóż, uczyłem kiedyś, jak z niej korzystać, więc umiem je czytać dość dobrze 🙂
Jesteś fenomenalnym organizatorem, Hegemonie!
18 osób. Szacun wielki 🙂
To tylko tak raz mi się udało, przeważnie jeździmy mniejszą grupą, tak z 10-12 osób i chyba ta mniejsza grupa jest lepsza 🙂
No popatrz.. a ja mam rodzinę w Czechach która mieszka właśnie w tych rejonach.. hymm.. dlaczego nie potrafię tego wykorzystać zimową porą ? 😉
W zimową porę i w letnią porę, tam zawsze jest pięknie 🙂 Jesteś szczęśliwym człowiekiem mając rodzinę w Czechach, trochę zazdroszczę…
Jak ja lubię te Twoje opowieści 🙂 Wiesz… one są idealne na takie wieczory przy kominku z gromadką dzieciaków pod nogami 😀
Marzy mi się taka wyprawa w większym towarzystwie z ludźmi z różnych części świata… 🙂 Ale chyba nie uda mi się tego małego marzenia spełnić.
Tatuś jest uroczy 😀 I to Jego zdjęcie przedstawia tatusia w całym Jego jestestwie 😀
Chomikowa, Ty mi tutaj nie mów takich rzeczy, jak „nie uda się”. Marzysz, chcesz? To się uda, na pewno 🙂 Jeździsz do Krakowa nagrywać bloga, masz milion wejść – czyli się udało. Uwierz mi, to co robisz jest o wiele trudniejsze do osiągnięcia, niż wyjazd w większym towarzystwie z ludźmi z różnych stron świata 🙂
A, że lubisz moje opowieści, to jakoś Ci daruję, że nie lubisz historii 🙂 🙂 🙂
Zresztą, większość nie lubi historii, z powodu w jaki jest nauczana w szkole…
widzisz… w sumie niewiele robię, żeby się udało 😉
Masz rację- historii się nie lubi przez to, w jaki sposób jest wbijana (dosłownie wbijana na siłę bez zrozumienia) do głowy… Ale ja Ci napisałam, że na swoje usprawiedliwienie mogę Ci powiedzieć, że bardzo lubię starożytnośc i średniowiecze 🙂
No tak, trzeba cokolwiek robić aby się udało, niestety… 🙂
Jak lubisz starożytność i średniowiecze, to już powoli oddycham z ulgą 🙂
Jak zwykle świetny wpis, fantastyczne widoki.
Dziękuję za komplementy, bardzo dziękuję 🙂
Witam 🙂
Mama, jak zwykle, została moją idolką 🙂 Przepiękna zima na Twoich fotografiach się ukazuje – taka lekko nierzeczywista; jak ktoś tutaj poetycko napisał: „choinki niczym kobiety w barokowych sukniach” 🙂
Pozdrawiam.
Cieszę się, że mama jest idolką, ponieważ mam o niej jeszcze wiele ciekawych tekstów w swoim archiwum 🙂
A zima wtedy była piękna, naprawdę piękna. Inna sprawa, że same Karkonosze są bardzo pięknymi górami…
Szkoda, że nie można zobaczyć jak Twoi znajomi strzygą uszami…. 😉
Po namyśle przypuszczam, że oni zastrzygli uszami nie na słowa Tomusia, ale czując zapach smażonej pity z zaatarem 🙂 A wiesz, są ludzie, którzy potrafią poruszać uszami, ja, niestety, nie umiem. Szkoda
Nigdy nie próbowałem jeździć na nartach.Ale po przeczytaniu takiego wpisu ma się ochotę spróbować:)
Z jazdy na nartach można mieć dużo radości, dla mnie zima bez nart, to taka pół zima, nie bardzo się liczy…
Świetne, bardzo zachęcające miejsce, doskonały wpis okraszony przepięknymi zdjęciami 🙂 Pozdrawiam.
Dzięki za uznanie, bardzo jest ono potrzebne przy pisaniu nowych tekstów 🙂 Również pozdrawiam
Ale tam pięknie! Aż człowiekowi niemal żal, że na nartach nie jeździ 😉
Mieszkasz w górach i nie jeździsz na nartach?
Barwnie i wartko. Na te karkonoskie trasy biegowe mnie nabiera od lat.
Trochę korzystałem z tych tras biegowych w różnych miejscach i moim zdaniem jest to raj na ziemi dla miłośników biegania narciarskiego…