Spis treści
Pierwsze objawy zlekceważyliśmy. Tato często czuł się gorzej, szczególnie rano. Nieporadność przypisywaliśmy depresji, pocieszając się, że niedługo wszystko wróci do normy i będzie lepiej. Nie było. Zrozumieliśmy, jak poważna jest sytuacja, gdy pewnej nocy tata przewrócił się w drodze do toalety i spędził dwie godziny na zimnej podłodze, z której nie potrafił się podnieść o własnych siłach…
Gdy rodzice się starzeją, dzieci przejmują opiekę
Na szczęście nie jestem jedynakiem, mam siostry. One ogarnęły pierwsze dni stałej opieki nad ojcem. Rozpoznały potrzeby i podzieliły obowiązki. Mnie znacznie więcej czasu zajęło zaakceptowanie faktu, że życie uległo nieodwracalnym zmianom, że nadszedł czas, gdy role się odwracają i dzieci przejmują opiekę nad rodzicami. Bałem się, czy poradzę sobie psychicznie z nową sytuacją. Bardzo namacalnie poczułem też własną śmiertelność.
Starość nie cieszy się przywilejami
Świeżo upieczeni rodzice, zarówno przed, jak i po przyjściu potomstwa na świat, są wspierani przez liczne instytucje. Jeżeli brakuje im informacji, z łatwością mogą skorzystać z doświadczenia innych, czytając blogi parentigowe. Matki niezwykle chętnie dzielą się własnymi przemyśleniami dotyczącymi wszystkich aspektów życia swoich pociech.
Starość, w przeciwieństwie do narodzin, nie cieszy się żadnymi przywilejami, chociaż zniedołężnienie rodziców przynosi zmiany porównywalne do tych, jakie wiążą się z przyjściem na świat pierwszego dziecka. Polskie społeczeństwo starzeje się na potęgę, jednak człowiek, który nagle staje przed koniecznością opieki nad rodzicami, co rusz trafia na kolejne, niełatwe do pokonania mury. Pierwszym z nich jest…
Mur braku informacji
O śmierci i starzeniu się nie uczą w szkołach, instytucje wsparcia dla opiekunów osób starszych praktycznie nie istnieją, dramatycznie brakuje lekarzy geriatrów. Nikt też nie prowadzi blogów starzeningowych dzieląc się własnym doświadczeniem z opieki nad zniedołężniałymi rodzicami. Ta wiedza przepada bezpowrotnie.
W pierwszej fazie choroby ojca, co rusz stawaliśmy przed kolejnym dylematem. Jakie chodziki, przenośne toalety czy krzesła pod prysznic należy kupić. A może będzie potrzebne specjalistyczne łóżko? Skąd to wszystko zdobyć, aby nie zbankrutować? Kontakt z każdą osobą, która przeszła przez opiekę nad tracącym sprawność rodzicem, był na wagę złota.
Gdy rodzice się starzeją – pokonać Parkinsona
Początkowo nowe leki nie przyniosły żadnej poprawy. Na szczęście w necie znalazłem informację, że przy chorobie Parkinsona ćwiczenia fizyczne są równie istotne, jak regularne przyjmowanie medykamentów. Po wyszukaniu na youtube kilku filmików instruktażowych, każdego ranka razem z tatą ćwiczyliśmy wymachy rąk i nóg. Ojciec był pojętnym uczniem. Przez całe życie nie zaniedbywał porannej gimnastyki. Gdy w wieku 80 lat pojechał ze mną na ostatnie swoje narty, obsługa wyciągu długo oglądała jego dowód, zanim wydała mu karnet zniżkowy. Nie mogli uwierzyć, że w tym wieku można jeszcze śmigać po górskich stokach.

Kończąc dyżur u ojca zbiegałem raźnym krokiem po schodach z pierwszego piętra, czując w sobie siłę i moc. Doceniłem zwykłą sprawność, która pozwala mi na poruszanie się bez konieczności kurczowego trzymania się poręczy. Byłem wdzięczny, że wysokie krawężniki oraz krzywe chodniki nie stanowią dla mnie przeszkody niemal nie do przebycia.
Mur drugi – wsparcie państwa
Najsolidniejszy ze wszystkich murów. Bez żadnej rysy i skazy oraz możliwości obejścia. Instytucje państwowe postrzegają starszych ludzi wyłącznie przez pryzmat problemów emerytalnych. Na jakąkolwiek pomoc mogą liczyć wyłącznie osoby, które praktycznie nigdy nie były aktywne zawodowo. Ci, co pracowicie przeszli przez życie, karmiąc podatkami nienasycone paszcze urzędów skarbowych i ZUS-ów, nie mają prawa do niczego, w momencie gdy najbardziej potrzebują opieki. Bogatsi zapłacą za nią z własnej kieszeni, ale naprawdę niewielu stać na taki luksus.
Gdy rodzice się starzeją – doceń te chwile…
Na lodówce pojawiły się karteczki informujące o podawaniu leków oraz spis czynności, które każde z nas musiało wykonać, gdy przychodziło do taty. Te „check listy” w początkowym okresie pozwalały nam się ogarnąć w nawale nowych obowiązków, zanim pojawiła się rutyna.
Najważniejszy był spacer. Jedyna szansa dla taty, aby wyrwać się poza obręb mieszkania. Do pobliskiego parku wychodziliśmy niezależnie od pogody. Tylko raz potężna ulewa pokrzyżowała plany. Pracującym ludziom niełatwo jest wygospodarować godzinę z hakiem, szczególnie jesienią, gdy zmierzch zapada tak szybko. Jednak robiliśmy wszystko, aby dać radę.

Wyjście na spacer było istotne nie tylko dla ojca. Doceniałem te chwile, gdy nieśpiesznie przemierzaliśmy parkowe alejki, prowadząc rozmowy, na które nigdy wcześniej nie mieliśmy ani czasu, ani warunków. Tata z przejęciem streszczał mi akcję powieści, których słuchał pod postacią audiobooków. Zamartwiał się mniej lub bardziej wydumanymi problemami mamy. Pytał mnie, czy jest szansa, aby w tym roku jeszcze raz pojechać na wieś. Rozmawialiśmy też o lekarzach, pogodzie i drobnych naprawach, które trzeba wykonać w domu…
Mur trzeci – miasto
„Moje miasto murem podzielone…” śpiewał kiedyś Kult. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, jak strasznie opresyjne są miasta dla wszystkich, którzy mają jakikolwiek problem z poruszaniem się. Zdrowy człowiek nie jest świadom pułapek zastawianych na tych mniej sprawnych. A jest ich całe mnóstwo – krzywe chodniki, wysokie krawężniki, wszechobecne schody, czy cykle świateł na skrzyżowaniach, które uniemożliwiają bezpieczne przejście przez jezdnię.
Z drugiej strony, tak niewiele trzeba zrobić, aby uczynić przestrzeń wspólną bardziej przyjazną dla seniorów, ułatwiając im wyjście z domów. Wystarczyłoby montować poręcze przy każdych schodkach oraz ustawić gęściej ławki, na których można usiąść w razie utraty sił, czy oprzeć torbę z zakupami. Niestety, ławek brakuje nawet w tak oczywistych miejscach, jakimi są przystanki komunikacji miejskiej, nie wspominając o dworcach kolejowych.
Sądzę, że każdy urzędnik odpowiedzialny za planowanie przestrzenne, powinien w ramach szkolenia przez miesiąc opiekować się staruszkiem. Wystarczyłaby godzina dziennie, a otrzymalibyśmy zdecydowanie lepiej zagospodarowaną przestrzeń miejską.
Gdy rodzice się starzeją – „Nie pomagaj!”
Początkowo skakaliśmy wokół taty zapewniając mu niemal pełną obsługę. W swoich niezdarnych ruchach wydawał się taki bezradny i zagubiony, że aż serce ściskało. Litość i współczucie nie są dobrymi doradcami. Zbyt szybko udzielona pomoc jest szkodliwa i pogłębia niepełnosprawność.
Powoli zacząłem stawiać przed ojcem wyzwania, a on robił postępy. Nauczył się samodzielnie ubierać, przygotowywać posiłki oraz ścielić łóżko. Ogromną radość sprawiła mu każda czynność, którą opanowywał od nowa. Nie pozwalał się wyręczać, a jak mu coś nie wychodziło, nie poddawał się i próbował do skutku. Dlatego, gdy widziałem go mozolnie zapinającego guziki od koszuli, wychodziłem z pokoju, aby nie ulec pokusie pomagania
Mur czwarty – społeczeństwo
Nie jesteśmy przygotowani na przyjście starości. Spychamy ją do najciemniejszego z kątów, a ludzi wiekowych przestajemy zauważać. Stają się dla otoczenia niewidzialni. Tylko czasami jakiś młody człowiek ciężko westchnie:
- – Starość się panu Bogu nie udała
Pewnie dlatego głównym beneficjantem budżetu obywatelskiego w Łodzi są przede wszystkim zwierzątka i chore dzieci. Jedyny z kilkunastu projektów, który dotyczył seniorów, został wyceniony na niemal identyczną kwotę, jaką miasto wyda na opiekę nad bezdomnymi kotami. Cóż dziadkowie i babcie nie mruczą, nie machają ogonem na powitanie, nie wyglądają najpiękniej i niekiedy pachną „niewyjściowo”.
Inne artykuły społeczneJeżeli chcesz przeczytać podobne artykuły, to zapraszam do:
|
Gdy rodzice się starzeją – zamiana ról
Siedzimy w poczekalni czekając na wizytę u lekarza. Tata wcisnął się w krzesło i prawie się nie odzywa. Spoglądam na niego i w tym samym momencie staje mi przed oczyma sytuacja sprzed wielu, wielu lat. Wtedy to ojciec przyprowadzał mnie do doktora. Czekaliśmy na naszą kolej, a tata rozkładał na kolanach materiały do swojej pracy naukowej i w skupieniu obliczał coś posługując się suwakiem logarytmicznym. Obserwowałem go uważnie, w duchu obiecując sobie, że gdy dorosnę, to będę takim samym człowiekiem, jak on. Nie dotrzymałem obietnicy. Moje droga życiowa poprowadziła mnie w zupełnie innym kierunku.
Z drugiej strony wcieliłem się w jego dawną rolę. Podobnie opiekuję się teraz moim ojcem, jak on mną w dzieciństwie – zawożę go do przychodni, cierpliwie czekam z nim w kolejce, uważnie zapamiętuję zalecenia lekarza…
Mur piąty – my home is my prison
Ten mur budujemy własnymi rękoma. Zadziwiające, jak nie przyjmujemy do wiadomości, że z wiekiem opuszczają nas siły. Jeszcze kilka lat wstecz rodzice całkiem poważnie rozważali opcję przeprowadzki do mniejszego mieszkania, zlokalizowanego na wyższym piętrze. Za nic mieli doświadczenie ciotki, która kiedyś tam mieszkała i przez ostatnie lata życia nie była w stanie wyjść na zewnątrz, gdyż przeszkodę nie do pokonania stanowiły dwa piętra schodów.
Zamiana na szczęście nie doszła do skutku, ale i tak ich mieszkanie jest naszpikowane przeszkodami. Niektóre z nich, chociażby dywany, o które nieustannie potykał się ojciec, udało się natychmiast usunąć. Inne, jak łazienka, wymagałyby generalnego remontu, na który nie było nas stać.
Widząc podobne przeszkody w swoim domu, staram się wyciągać wnioski i zamierzam po kolei wszystkie ograniczenia likwidować, gdy tylko nadarzy się okazja.
Mur szósty, którego nie było, czyli ludzie
Wraz ze stopniowym odzyskiwaniem sił, ojciec pragnął mierzyć się z trudniejszymi wyzwaniami. Prosił aby pójść z nim dłuższą trasą w parku czy pojechać na spacer do lasu, ale nie taksówką, tylko autobusem. Szczególnie obawiałem się tej ostatniej wyprawy. Co będzie, gdy nikt nie ustąpi mu miejsca, jak poradzimy sobie z wysiadaniem z autobusu – zamartwiałem się na zapas.
Gdy zbliżaliśmy się do przystanku, dostrzegłem, że jedyną ławkę okupują dwie młode dziewczyny. Wydawało się, że świata nie widzą poza ekranami własnych smartfonów. Jednak obie zerwały się na równe nogi, by zrobić miejsce tacie. Podobnie miła niespodzianka czekała na nas w autobusie, a i z wysiadaniem nie było problemów, gdyż kierowca specjalnie pochylił pojazd.
Najbardziej zaskoczył nas znajomy rodziców, człowiek o kilka lat od nich młodszy. Zadeklarował się, że czasami będzie chodził z ojcem na spacery. Dwa lata temu przeszedł profesjonalne kursy opieki nad ludźmi starymi i teraz im bezinteresownie pomaga…
Zanim wychodziłem wieczorem od taty…
…gasiłem światło i sprawdzałem, czy wszystko ma naszykowane, gdy obudzi się następnego dnia. Mówiłem dobrano i wracałem spacerem do siebie. Myślałem o ojcu, który przełamał kolejny po zawale i wylewie kryzys. Imponował mi swoją wolą walki o odzyskanie sprawności.
Pogorszenie…
Niestety, poprawa nie trwała długo, nadszedł kolejny wylew i ojciec stał się osobą leżącą, wymagającą całodobowej opieki. Jak sobie z tym poradziliśmy? Przeczytaj w kolejnym artykule o starości i przemijaniu, może znajdziesz dla siebie pomocne wskazówki?
Pięknie to napisałeś… Dokładnie tak jest…
Dziękuję za twoje słowa…
To wszystko przerabiałam i mam już za sobą.
Nie mam już Rodziców.
Pozostaje tęsknota i miłość.
To jest bardzo, bardzo trudne…
Ach ta tęsknota. Było ciężko, czasem brakowało cierpliwości, a teraz nikomu nie muszę pomagać. Szkoda
Wszystkiego dobrego dla Taty i dużo sił! My mieszkamy z dziadkiem, który też wymaga opieki, ale zgodzę się z tym, że nadmierna opieka wcale nie jest pomocą. Lepiej, by starsza osoba tyle, ile może, wykonywała samodzielnie, bo to jej pomaga, choćby utrzymać psychiczną formę.
Nie wiedziałem, że mieszkacie z dziadkiem. Tak opieka nad starszą osobą, gdy się wspólnie mieszka, ma bardzo dużo zalet
Powodzenia, cierpliwości… nawet nie wiesz, ile masz szczęścia, że się możesz pożegnać. Doceń. Naprawdę.
Rano nie powinnam włączać kompa. Chciałam napisać, że ładny wpis, mądry, smutny i pisz dalej, jeśli choć trochę pisanie pomaga. No. Tak miało być.
Pisanie pomaga, to prawda…
Doceniam, dlatego napisałem ten tekst…
Kiedyś usłyszałam od pewnej pani, że: „dziecko, to nie alabaster, jeśli spełni 70 % naszych oczekiwań, odniesiemy sukces”. Myślę, iż pańscy rodzice mogą być z Pana dumni, p. Dawidzie. Obrobili ten alabaster w ludzką wrażliwość! Dużo sił i wytrwałości, i zdrówka (również dla sióstr) 🙂 a dla Rodziców jeszcze wszystkiego, co najlepsze. Moi rodzice odchodzili nagle 🙁
Zawsze myślałem, że nagłe odejście jest dla człowieka najlepsze, ale powoli zmieniam zdanie
Dziękuję za ciepłe słowa…
Bardzo realistycznie, ale bez paniki. To prawda, taką wiedzę czerpiemy głównie od znajomych, którzy przez to przeszli. Zawsze powtarza się obawa, że nie tyle sił fizycznych, co psychicznych nie starczy i że należy, za wszelką cenę dążyć do usamodzielnienia się starszej osoby.
Słuszna także uwaga o pomocy lub niepomocy instytucji, niestety.
Masz jeszcze to szczęście, że wspólnie dzielicie ten trud, bywa, że pomimo licznego rodzeństwa tylko jedno z dzieci opiekuje się staruszkami… za to po spadek przychodzą wszyscy 🙁
Na szczęście trójka z czwórki rodzeństwa mieszka w tym samym mieście i to dość blisko rodziców. Ale są przecież tacy, co nie mają rodzeństwa i tacy, którzy wyjechali do Anglii…
Pięknie napisane.
Problem znam z autopsji, zresztą chyba najtrudniejsza w tym wszystkim jest niegotowość. Nie tyle nasza co osób starych niegotowość na starość.
Nie tylko osób starszych, my też nie jesteśmy gotowi. Ja na początku spanikowałem…
Ja też bylem przerażony gdy dowiedziałem się ze Mama ma raka.
Ale nie o tym pisałem.
Chodziło mi o brak gotowości osób starszy na starość. Mija 60ka, potem 70ka „a w głowie ciągle maj”! A smoro maj, to brak zgody na słabośc, drzenie, gorsze widzenie, choroby, rany już goić się nie chcą, kości się nie zrastrają…
A człowiekowi trudno jest zrozumieć, że jego dolegliwości to nie jest wina złej opieki, niedbałości czy braku serca ale po prostu starości… ” a w sercu ciągle maj”…
Wiesz, bo to chyba jest tak, że nasze ciało się starzeje, ale wewnętrzne poczucie mamy, że jednak nie jesteśmy tak starzy, jak ciało…
Nie wiem gdzie mieszkasz ale w wielu miastach działają stowarzyszenia i fundacje, gdzie starsi ludzie bez względu na status majątkowy mogą spędzać czas – mają zapewnione zajęcia, rehabilitację, rozrywkę. Zobacz jak wygląda to np w zaprzyjaźnionej fundacji http://uskrzydleniwiekiem.pl/ jesli uznasz to za spam to oczywiście nie obrażę się, skasuj.
To nie jest spam, tylko pomoc, za którą bardzo jestem wdzięczny…
Ważny temat. Wiele z tego co piszesz znam bardzo dobrze, nie ze względu na rodziców, ale dziadków, którzy z nami mieszkają. Dziadek był chory i wymagał ciągłej opieki ze względu na to, że leżał. Teraz babcia wymaga pomocy, choć tak jak piszesz – trzeba stawiać przed starszymi ludźmi wyzwania, bo wyręczanie ich w każdej sytuacji działa jeszcze gorzej. Są takie dni, że nie jest ona z tego zbyt zadowolona, ale wiadomo, że to dla jej dobra. Jedyne co, to muszę przyznać, że u mnie w mieście pomoc dla osób starszych jest na dość dobrym poziomie. I jeśli chodzi o przychodnie,… Czytaj więcej »
Rozrywki dla seniorów u mnie też są, ale osoba, która sama nie wychodzi, raczej z nich nie skorzysta.
Najwięcej pracy, jak piszesz, jest wokół osoby leżącej. A wyzwania pomagają osobie starszej motywować się, poprawiają jej odporność psychiczną…
Masz rację, niewiele pisze się o starości. O potrzebach tych osób, ale i ich rodzin. Dlatego z ciekawością przeczytałam Twój post. Moi rodzice też młodzi nie są. Los obdarzył ich widzę sporym szczęściem, że mogą się w miarę swobodnie poruszać, no i kiedyś nielubiane mieszkanie na parterze teraz okazuje się jakże cenne.
Mieszkanie na parterze w starszym wieku, to bardzo cenny zasób. Dobrze, że twoi rodzice cieszą się dobrym zdrowiem i życzę im, aby jak najdłużej tym zdrowiem i samodzielnością się cieszyli.
W związku z pracą, którą wykonuję, dużo mocniej obserwuję proces starzenia się ludzi i wchodzenia w etap chorób przewlekłych. Bardzo dobrze, że Twój tata ma silne oparcie w dzieciach, choć jak słusznie zauważyłeś, nie można wyręczać chorej osoby, spychając ją na margines niezdolnej do życia. A co na to wszystko mama? O ile pamiętam, jak na razie, wszystko kręciło się wokół niej…
Mama? Z chęcią zrzuciła opiekę nad ojcem na nas. Na pewno wszystko w jakiś sposób przeżywa, ale nie potrafi tego okazać…
Trudny temat, a Ty tak świetnie go ująłeś. Ten ważny i trudny okres życia chyba dostrzegamy dopiero gdy bezpośrednio dotknie naszych bliskich lub nas. I pewnie póki się nie jest w temacie nie zdajemy sobie sprawy na ile barier i trudności napotkamy. Poruszasz ważną kwestię prawidłowej opieki nad starszą osobą. I tu się z Tobą zgadzam. Nikt tego nie uczy, a szkoda. Metodą prób i błędów wypracowujemy własne sposoby postępowania.
Ten temat mam już za sobą. Życzę Tacie dużo zdrowia a Wam sił i pogody ducha. Pozdrawiam 😉
Teraz dowiaduję się, że są jakieś kursy dla dzieci-opiekunów osób starszych, ale wiesz, to wszystko trzeba wychodzić, a nawet nie masz pojęcia gdzie…
Pozwolę sobie dodać jeszcze Mur siódmy – rodzina.
Nie każdy, tak jak Wy jest gotowy przewartościować swoje życie na potrzeby schorowanego rodzica. Moja mama ma czworo rodzeństwa, a w ostatecznym rozrachunku została całkowicie sama. A to jest chyba jeszcze bardziej smutne niż pozostałe wymienione przez Ciebie problemy.
Masz rację. Ja tego nie doświadczyłem. Mam wspaniałe siostry, które chyba lepiej dają radę ode mnie. Smutno byłoby zostać samemu…
wspanialy wpis…dodaje sil tym,ktorzy samotnie zniedoleznialymi i chorymi czlonkami rodziny sie opiekuja…czekam na wiecej
Dziękuję. Nie wiem czy więcej będę potrafił napisać, nie wiem czy takiego tekstu nie pisze się tylko raz w życiu…
Właśnie tego trochę się boję… Tego, że będę zależny od czyjejś opieki… Chciałbym być do końca dziarskim staruszkiem, ale czy uda się?
Nie masz na to żadnego wielkiego wpływu. Też chciałbym być dziarskim staruszkiem. Do tego się trzeba przygotować fizycznie i mentalnie oraz tak rozplanować mieszkanie, że nawet jak będziesz miał mniej sił, to dasz sobie w nim radę.
Fizycznie i mentalnie jestem przygotowana na to, żeby być dziarską babcią, ale za to wyprowadziłam się na koniec świata, bo na skraj podkarpackiej wioski. Nie ma nawet kawałka prostej, gładkiej przestrzeni 🙂 Więc nie mam wyboru, muszę trzymać pion 🙂
Tej pofalowanej przestrzeni ci zazdroszczę, zawsze tęskniłem za taką…
Z tym trzymaniem pionu bardzo mi się podoba 🙂
:((( nie miałam na to czasu – Ona odeszła w 3 tygodnie ….. został tato i wiem, że to kiedyś nas czeka
Wiem, czytałem u Ciebie. Z jednej strony zawsze myślałem, że najlepiej odejść szybko, ale czy na pewno? Teraz mam wątpliwości…
Podziw i szacunek dla Twojego Taty i wiele sił dla Was wszystkich. Ja w zeszłym roku straciłam ukochana mamę ,a Tata zmarł młodo. Tęsknię każdego dnia.
Nie masz łatwo. Życie bez rodziców zostawia pustkę….
Straszną Hegemonie, nie do opisania.
Boję się, bo wiem, że też niedługo ten stan poznam…
To cudowne, Hegemonie, że Tacie się CHCE; że walczy i robi jakieś postępy. Masz czas, żeby jeszcze z Nim być.
Mojemu dziadkowi się nie chciało. Nie chciał ćwiczyć, nie chciał żyć. Był przy tym bardzo złośliwy… Masz fajnego ojca, którego cały czas podziwiałam za to, że wytrzymywał z Twoją Mamą 😉
Serdeczne uściski dla Ciebie i Taty 🙂
Na każdego pewnie przychodzi taki moment, że nie chce żyć. Czasami wydaje mi się, że przedłużamy życie za bardzo, co powoduje więcej cierpień niż radości.
Myślisz, że każdy osiągając już pewien wiek myśli „dla mnie już wystarczy”? A że przedłużamy życie… Jak jest ono do zniesienia, to przedłużamy. Przecież to ŻYCIE…
Niektórzy tak myślą i chcą umrzeć. Innym lekarze przedłużają życie w nieskończoność, stosując uporczywe terapie, które sprawiają, że żyjesz, ale bardzo cierpisz lub stajesz się niemal rośliną. Coraz więcej ludzi u prawnika robi zastrzeżenie, że nie zgadzają się na uporczywe terapie…
A ja napiszę tylko, że twój Tata ma wspaniałego Syna.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za te słowa…
Moi rodzice zmarli bardzo dawno temu i już chyba uporałam się ze stratą bliskich. Zupełnie inaczej ma się sprawa w przypadku jedynaków. Cała opieka nad schorowanym rodzicem wykonują samotnie i ta właśnie samotność może być zabójcza. Wymieniłeś Hegemonie wiele punktów, które czasami są barierą w opiece nad osobą, której PESEL jest z ubiegłego wieku. A ja dodam jeszcze – niezrozumienie sytuacji przez osoby postronne i tak zwanych „wszystkowiedzących” fetujących wyroki i opinie bez głębszego zastanowienia. Moja mama „umierała” bardzo długo, płuca , pęcherzyk po pęcherzyku odmawiały życia. Potrzebny był tlen, i mama miała tyle życia ile wynosiła rurka z tlenem.… Czytaj więcej »
Takie powolne umieranie jest straszna, szczególnie, gdy bliska ci osoba traci świadomość. Na szczęście nie mam w otoczeniu tych „wszystkowiedzących”, raczej otrzymuję wiele wsparcia. Nie tylko ja, moje siostry też.
Ojciec, tak jak ty, już dawno zadbał o testament, o miejsce na cmentarzu, o uporządkowanie wszystkich papierów, o ułożenie ich we właściwym miejscu, aby każde z nas mogło szybko mieć do nich dostęp.
Ja też chyba muszę pomyśleć o takim upoważnieniu, aby mojego życia nie ratowano intensywnie…
Witam! Hegemonie, a czy Ty nie mógłbyś założyć bloga starzeningowego? Skoro jest taka potrzeba to mógłbyś zostać prekursorem. Może na swoim blogu założyłbyś forum pomocy?
Myślałem, ale chyba nie potrafiłbym. To jest misja dla osoby, która na co dzień pracuje z osobami starszymi. Jej doświadczenie nie byłoby tak jednostkowe, jak moje…
Zanim starość dopadnie nas, dopada nas starość naszych rodziców. Tak jest niestety. Życzę dużo sił i zdrowia zarówno dla Taty jak i dla Ciebie i sióstr. Bądźcie dla siebie wsparciem ale też szukajcie wsparcia i dajcie sobie pomóc.
Dziękuję ci bardzo za te słowa, słowa dające wsparcie 🙂
Doskonale wiem o czym piszesz. Mój dziadek od ponad 12 lat choruje na Alzheimera, obecnie jest na etapie mocno zaawansowanym. Do twojej listy dodałabym jeszcze jeden „mur”, który muszą pokonać osoby podejmujące się opieki, czyli najbliższa rodzina. Ty masz to szczęście, że razem z siostrami dzielicie się obowiązkami, ale znam bardzo dużo przypadków, gdzie rodzeństwo zamiast się wspierać w obowiązkach tylko dostarcza kolejnych kłopotów. Nam brakuje wiedzy na temat starości i nie mamy skąd jej czerpać. Obecnie, w czasie kultu ciała i młodości, starość to temat tabu. Wszystkim opiekunom życzę dużo cierpliwości i spokoju.
Alzheimer jest paskudny, bo ktoś bliski traci świadomość. Chyba ta utrata świadomości przez bliskich boli najbardziej. Wiem, że mam wspaniałe siostry, z którymi nie tylko dzielę obowiązki, ale też się wspieramy. Chociaż czasami też kłócimy przeraźliwie, bo jednak stres przy takiej opiece jest ogromny.
Niestety, temat starości jest tabu, szkoda…
Bardzo paskudny. Widzisz jak osoba, która jest dla ciebie ważna najpierw zapomina gdzie położyła pewne rzeczy, później przestaje rozpoznawać ciebie, a na koniec przestaje mówić (wydaje z siebie sporadyczne dźwięki) i poruszać. Kłótnie są nieważne (jesteśmy tylko ludźmi), ważne jest to, że w trudnych momentach jesteście razem i się wspieracie.
W mojej rodzinie na szczęście nie zdarza się Alzheimer, ale teść mojego kolegi cierpi właśnie na tę chorobę i naprawdę żal patrzeć, niestety serce się kraje…
Za chwilę będę miał podobnie. Jestem tym dzieckiem, które zostało i mam tego pełną obaw świadomość. Dziękuję Ci za ten post, gdyż wiele dzięki niemu zrozumiałem. PS. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się za wykorzystanie Twojego pomysłu na zdjęcia. Chciałbym zrobić je dla wnuczek moich Rodziców, żeby coś zrozumiały.
Oczywiście, wykorzystuj pomysły, szczególnie jeżeli posłużą dla tak ważnego celu…
Prawdziwy, wzruszający tekst. To, że obok młodości, zdrowia i życia istnieje starość, choroba i śmierć do dzisiaj jest tematem tabu. Chronimy dzieci przed wizytami u chorej babci, nie mówimy że niedługo odejdzie, nie zabieramy na cmentarz w dniu pogrzebu. Myślę, że to błąd, bo życie nie składa się tylko z radości i przyjemności. Pojawiają się też dramaty, tragedie, smutek łzy. Trzeba się nauczyć przyjmować te stany w codziennym bytowaniu. Tak jak uczy się chodzenia dziecko, tak należy uczyć przyjmowania do wiadomości i radzenia sobie z sytuacjami trudnymi, chorobą i śmiercią. Życzę siły i wytrwałości w opiece nad Ojcem. Znam to,… Czytaj więcej »
Właśnie, to chronienie dzieci przed kontaktem z chorym dziadkiem czy babcią jest dla mnie niewytłumaczalne. Pamiętam moją babcie do której chodziłem do szpitala, a byłem licealistą. I cieszę się z tego doświadczenia, bo moja babcia była dla mnie bardzo ważną osobą.
Doświadczenie tabu starości i śmierci skłoniło mnie do napisania tego osobistego tekstu…
Przeżywam dokładnie to samo. Ponieważ nie mam rodzeństwa, uczę synów aby pomagali dziadkowi, gdy jestem w pracy. Mam nadzieję, że tą lekcję zapamiętają na zawsze i wyrosną na takich dobrych synów, jak Ty.
Jestem przekonany, że wyrosną na dobrych synów. Takie doświadczenie z opieki nad dziadkami procentuje. Mnie rodzice uczyli opieki nad chorą babcią, zresztą miałem od nich i inne dobre przykłady, jak bezinteresownie pomagali osobom samotnym i starszym
Mam teraz podobna sytuację z teściową i jej siostrą : 86 i 96 lat. Jest… niełatwo. Trzymam kciuki za Tatę i Ciebie…
Mój tata ma też prawie 86 lat. Jak masz dwie osoby do opieki, to naprawdę jest wyzwanie, duże wyzwanie
wzruszył mnie Twój wpis. moja mam zmarła nagle. siedem i pół roku temu. tata…. jest w pełni sił. wiek jeszcze młody. zajmowałam się jednak babcią. to znaczy robiłam jej zakupy, gotowałam, sprzątałam, resztę potrafiła jednak ogarnąć sama i nie wymagała 24 godzinnej opieki. wszystko to o czym piszesz, to ważne i prawdziwe. istnieją bariery. czasem barierą jest też własna rodzina, która nie chce pomóc, która swoją wygodę przedkłada nad najbliższych. krzywe chodniki i zmiany świateł… sama odczułam na własnej skórze, to ze w ogóle nie są przystosowane do osób, które mają jakikolwiek problem z poszuraniem. bywały przejścia dla pieszych, których… Czytaj więcej »
Sama odczułaś na własnej skórze, że niewydolność ruchowa zamyka przed tobą dostęp do masy miejsc w mieście. I to nie musi być ogromna niewydolność, wystarczy trochę wolniejsze poruszanie się. Wiele świateł pokonuję tylko wtedy, gdy wystartuję w momencie jego zapalenia i poruszam się naprawdę szybko.
właśnie. są światła, które człowiekowi w pełni sprawnemu nie pozwalają na pokonanie przejścia.
że nie wspomnę o innych „udogodnieniach”.
dużo zdrowia dla Twojego taty życzę. a Tobie sił.
Dziękuję 🙂
Dużo mogę powiedzieć na temat stosunku i traktowania starszych w szpitalach, domach opieki, a także ograniczeń, które z każdym rokiem czekają na każdego, który się urodził. Ale tak naprawdę taką każdy będzie miał starość, jak ułoży sobie relację z dziećmi. Tymczasem zapominamy o tej banalnej prawdzie, że na starość to my będziemy potrzebowali opieki, a tymczasem nie uczymy młodych choćby wolontariatu.
Serdecznie pozdrawiam
Nie uczymy młodych niczego o starości. Jej prawie nie ma w edukacji. Nie ma jej w telewizji. Skąd ludzie mają czerpać informację, wiedzieć, jak samemu się przygotować na nieuchronny spadek sił, jak przygotować najbliższych?
Super sobie poradziliscie w tej trudnej sytuacji, co prawda moi rodzice mają 60 lat ale ja coraz czesciej myślę o ich starości i chorobach ktore moga sie przytrafic i rozniez boje sie ze nie poradze sobie psychicznie. Co do mieszkania to juz od jakiegos czasu namawiam ich by kupili mniejsze mieszkanie max na 1 pietrze, obecnie mieszkaja na trzecim i juz teraz maja problem z wejsciem do domu
Mając 60 lat twoi rodzice mają jeszcze przed sobą sporo sprawnego życia. Są jeszcze na tyle elastyczni, aby zmienić mieszkanie na mniejsze i na niższym piętrze, więc namawiaj ich, aby zrobili to już teraz. To jest naprawdę dobry moment na zmiany
To prawda, rodzice powinni być odpowiedzialni, także oo skońcxzemiu pewnego wieku. Czasy sa juz inne!
Właśnie przed chwilą, pod innym postem, napisałam Ci o mojej Mamie… Życie… Dużo zdrowia dla Taty, a dla Ciebie i Bliskich dużo cierpliwości i opanowania. To trudne, wiem. Moja Babcia (94 lata) mieszka z Ciocią i Wujkiem w bloku na 4 p. bez windy. W lato mówiliśmy: nie wychodź, bo upał. W zimie – nie wychodź, bo ślisko. Od wielu lat jest uwięziona na tym 4 p. i często patrzy w okno. Ma swój świat, ale jak patrzę na to, to serce mam w miliardzie kawałków… Pozdrawiam cieplutko.
Właśnie to czwarte piętro może stać się klatką. Wiem, że martwimy się o starszego człowieka, ale może czasami warto odpuść i pomóc w wyjściu latem czy zimą?
Piękny i ważny, bardzo, bardzo ważny tekst. Myślę czasami o tym, że sto kilometrów, które dzielą mnie od rodziców to tak okropnie daleko.
Dlaczego o tym nie rozmawiamy częściej? Mam wrażenie, że starości boję się bardziej, niż czegokolwiek innego.
To jest trochę tak, jak pisałaś u siebie – zostało nam wmówione, że w starości nie ma nic pięknego, ale jest to czas na odnowienie więzi między dziećmi, a rodzicami. Jest to trudny okres, jest to czas, gdy chcesz uciec na koniec świata, by nie widzieć nieporadności rodziców, to jednak powoli uświadamiasz sobie, że pomoc nieporadnej osobie niesie też radość, że tę pomoc jesteś w stanie ofiarować. A w obliczu śmierci i starości, te duperele, którymi nieustannie się przejmujemy, przestają mieć znaczenie…
Hegemonie, piszę (Sfera dyskusji) także na stronie: http://uskrzydleniwiekiem.pl/
Jeśli zechcesz, zobacz, może się przyda.
Dzięki za ten link, już zacząłem czytać…
Bardzo bardzo poruszający tekst, pełen miłości i łamiący tabu. Piękny, Dawid. Nie mam rodziców od miliona lat, ale obserwuję i słucham troski mojego męża, który martwi się o swoich, snuje plany bycia blisko nich…
To jest ciężki czas, kiedy przejmuje się opiekę nad rodzicami. Może kompletnie pogubić człowieka, a może dać mu nowe niezwykle ważne doświadczenie. Bycie blisko rodziców w tych ostatnich momentach jest ważne, ale nie zawsze są możliwości
Swietny artykół. Bardzo dziękuję, właśnie zakładam grupę na FB, może będziemy mogli wymieniać się doświedczeniami.
Oczywiście, chętnie wymienię się doświadczeniami
Przez wiele lat opiekowałam się razem z moja mamą i ciocią, moją babcią, która w końcu, przy mnie, zmarła w wieku 89 lat, później dziadziusiem, który zmarł dwa miesiące po swoich 100 urodzinach. Z przerażeniem myślę o tym, że coś mogło by się stać mojej mamie. Już teraz boję się, widząc że z wiekiem przestaje być tak sprawna jak kiedyś. To straszne.
Z jednej strony przemijanie jest straszne, ale z drugiej strony jednak te lata, gdy rodzice słabną, a potem odchodzą są ważne dla nas, dużo uczą o empatii, ale też o życiu w czasie który jest, nie odkładaniu spraw na później….
Pieknie 😘
Dziękuję 🙂 Cieszę się, że udało mi się tak to opisać…
ok, ale całe mnóstwo dzieci mieszka setki lub tysiące kilometrów od rodziców, nie stać ich też na tysiące złotych opieki. mam rzucic pracę i miejsce gdzie układałam zycie aby klepać biedę i mieć mega doła, bo rodzice się zestarzeli? Dzieci nie maja obowiązku zajmowania się rodzicami, bo nie prosiły sie na świat, w Pl zreszta przewaznie nie łącza ich zbyt duże więci tylko presja i toksyczne relacje. A nawet jesli było ok w życiu, to naprawde nie piszcie, ze dzieci mają zajmowac sie rodzicami, bo to nie przystaje do żadnych realiów. Problemem sa tez rodzice, ktorzy mieszkaja na wsi w… Czytaj więcej »
Dzieci nie mają obowiązku zajmować się rodzicami, ale mogą, jeżeli chcą. Czasami jest to społeczny przymus, a czasami po prostu chęć i potrzeba. Każdy przypadek jest inny i żadnego nie można oceniać, nie znając realiów…
Chciałabym znaleźć jakąś mądrą książkę o tym, jak pomagać starzejącym się rodzicom. Jeśli ktoś z Was zna godną polecenia pozycję, będę wdzięczna za informację. Jeśli sama coś znajdę, to wkleję tu.
Książki nie znam, ale jest całkiem niezłe pismo „Opiekun”
W kwietniy zmarł mój Tata ,ktory opiekował się Mama.Od tej pory zmagam się z żałoba i odchodzeniem Mamy .Emocjonalnie zupełnie sobie nie radzę,popadam w coraz większą rozpacz.Wiem ,że to naturalny etap .Trudny bardzo ale minie .Dziękuję za ten wpis na blogu
Niestety, w takich chwilach jesteśmy naprawdę sami. Czas odchodzenia i żałoby jest niesłychanie trudny. Dobrze, że mój wpis chociaż trochę, chociaż w mninimalnym stopniu pomógł…
Pomieszkuje w Anglii. Tu rzeczywistość wyglada zgoła odmiennie… tu system murów nie jest tak wysoki, państwo duuuuzo więcej daje starszym w tamach opieki i pomocy. Długo by opisywać. Tu jednak odwrotnie nóż w Polsce murem są ludzie! Tu prawie nikt nie opiekuje się rodzicami. Ich się oddaje do schronisk, jak niechciane zwierzęta. Zaiste w Anglii zwierzętom żyje się lepiej niż staruszkom w aspekcie relacyjnym. To pewnie wynika z obyczajowosci i uwarunkowań historycznych no i „ wyższego standardu” życia :)))) Ich stać na zapewnienie rodzicom opieki , pytanie , co to za opieka!?! 😉 …£
Zapewne jeden i drugi system mają zalety oraz wady. Opieka domowa nad rodzicami jest bardziej relacyjna, ale potrafi zabić ludzi, którzy się opiekują i muszą to łączyć z pracą. Kiedyś, gdy żyły rodziny wielopokoleniowe, to odchodzący staruszek był zaopiekowany przez wielu ludzi, ale gdy coraz więcej osób żyje w małych rodzinach i w małych mieszkaniach, to problem się rozrasta…