Skutecznie unikam wizyt w supermarketach, ale czasami nie mam wyjścia i muszę przekroczyć progi jakiejś galerii handlowej. Tego dnia wybrałem się tam na prośbę ojca, który miał większe zakupy do zrobienia i potrzebował pomocy. To były bardzo przydatne zakupy…
Na początek sanki…
Na miejscu tata wyciągnął długą listę zakupów, którą otwierały, zapisane drukowanymi literami, S A N K I.
– Mama marzy o takich składanych – wyjaśnił, zanim zdążyłem o cokolwiek zapytać
W sklepie sportowym pokazano nam ostatnią sztukę, jaka jeszcze pozostała na stanie. Jednak cena nie wzbudziła w tacie entuzjazmu, spodziewał się, że na hali znajdzie tańsze. Miał rację. W markecie sanki kosztowały ponad połowę mniej. Sądząc po wyglądzie, nieużywane rozpadały się w pył najdalej w trzy dni od daty zakupy, natomiast używane… nie, do używania one się nie nadawały. Nawet oszczędny do bólu tata stwierdził, że jednak będziemy musieli wrócić do sklepu sportowego, lecz najpierw zrobimy pozostałe zakupy.
Maszynka elektryczna i sanki, to najbardziej przydatne zakupy
Supermarket opuszczaliśmy pchając wypchany po brzegi wózek z zakupami, na szczycie których dumnie pyszniły się sanki oraz… maszynka elektryczna.
– Tato, po co tacie ta maszynka?
– Ja nie potrzebuję, ale mama chciała.
– Nie rozumiem! Po co mamie maszynka elektryczna, przecież ona nie zajmuje się gotowaniem?!
– A jak wyłączą gaz i nie będzie działać kuchnia gazowa, to na czym będziemy gotować?
– Tato, kiedy ostatni raz w domu rodziców wyłączyli gaz?
– Nooo…, kilka lat temu, nie pamiętam dokładnie…
– Tak z dziesięć, a może nawet i 15 lat temu, prawda?
– Może…., ale mama chciała, to kupiłem!
Przez moment wydawało się, że bagażnik samochodu nie pomieści tej góry dóbr wszelakich. Na szczęście sztukę pakowania opanowałem w stopniu mistrzowskim i po niecałych dziesięciu minutach mogliśmy odjeżdżać z parkingu.
– Chyba kupiłem więcej niż zazwyczaj – zafrasował się tata.
– Faktycznie…
– Ale większość, to rzeczy, które się nie psują, więc zrobiłem bardzo przydatne zakupy!
– Za wyjątkiem tej kuchenki… – nie odpuszczałem
– Kuchenkę kupiłem dla spokoju mamy!
– Czy spokój mamy wart jest wydania stu złotych?
– Jest! – tata powiedział to takim tonem, iż nawet najdrobniejszym gestem nie ważyłem się kwestionować jego słów.
Podoba ci się to, co publikuję na blogu? Znajdujesz inspirację i pomysły dla siebie? Jeżeli tak, to możesz wesprzeć Świat Hegemona na Zrzutce, jakąś niewielką kwotą. Pozwoli mi to na utrzymanie i rozwijanie bloga.
Mama testuje zakupy
Gdy niezliczone ilości reklamówek, pudełeczek, pojemników oraz sanki wraz z maszynką wtargaliśmy do mieszkania rodziców, w drzwiach stanęła mama, która właśnie wróciła od fryzjera. Widząc ją, tata radośnie oznajmił:
– Ewa, kupiliśmy ci prezent, a właściwie dwa prezenty!
– Ach jakie piękne sanki! – ucieszyła się mama i natychmiast na nich usiadła.
– Wiesz, że to są sanki składane?
– Naprawdę Jacusiu?! A ten drugi prezent?
– Oto drugi prezent! – powiedział tata wręczając mamie reklamówkę.
– Co to jest? Och, maszynka elektryczna, bardzo przydatna rzecz!
– Hegemon był przeciwny zakupowi, lecz ja mu powiedziałem, że za sto złotych warto jest kupić twój spokój, mam rację?
– Oczywiście Jacusiu! Maszynka jest niezwykle potrzebna!
– Teraz Hegemon wszystko opisze! – roześmiał się tata.
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko zrobić to, czego i tak się po mnie spodziewali. Spokój mamy został zapewniony, jednak niezwykle przydatne zakupy powędrowały do piwnicy oraz na pawlacz i nigdy nie zostały użyte…
Opowieści rodzinne na bloguJeżeli chcesz poznać inne „opowieści rodzinne”, to w szczególności polecam ci: |
Ehh .. Piękna historyjka :))
Chyba zażyczę sobie od Pana Męża kuchenki elektrycznej, bo sanki wciąż jeszcze gdzieś w piwnicy mam ;))))
Jestem ciekaw czy takie kuchenki są łatwo dostępne 🙂
Każdy z nas przeżył podobne perypetie w galeriach, których ja osobiście nie znoszę od zawsze. Był okres w moim życiu, kiedy regularnie, raz w roku, musiałam przeżyć podobną historie do Twojej. Najmłodsza córka nie uznawała rozpoczęcia nowego roku szkolnego, bez zakupów potrzebnych rzeczy, koniecznie, w dużym markecie. Wtedy, ona miała czas, każdy zeszyt, gumkę, ołówek wybierała, z wielkim namaszczeniem. Trwało to godzinami, a nasza cierpliwość (moja i męża) wystawiana była na próbę. Jednego roku kupiliśmy pół wyposażenia AGD do naszego mieszkania, a ona nie wybrała jeszcze swojej wyprawki. Potem, w następnych latach, mąż zostawiał nas w galerii i przyjeżdżał, kiedy… Czytaj więcej »
Jak ja dobrze rozumiem Twojego męża i podziwiam Twoją cierpliwość. Ja bym pewnie nie dał rady tyle czasu spędzić w markecie…
Sanki! Gdzie Wy sanki dostaliście! Od kilku dni chcę kupić sanki, żeby w końcu pierwszy raz w życiu wybrać się kulig samochodowy i na prawdziwą górkę! Niestety wszystkie sanki są albo drewniane (nie utrzymają mojego tyłka…), albo kosztują 250 zł :/ Czy Twoją mamę będzie można spotkać na sankach? 😀
Niestety Chomikowa, to jest opowiadanie sprzed kilku lat. Teraz nawet nie wiem, gdzie mama te sanki trzyma, może komuś oddała, bo chyba ani razu ich nie użyła. 250 zł, to kupa kasy, ale co chcesz od drewnianych, nie mów, że jesteś taka ciężka, bo i tak nie uwierzę. Chyba, że chcecie usiąść na jednych sankach całą rodziną wraz z sąsiadami, wtedy mogą odmówić posłuszeństwa.
Najlepiej zaczaić się na zjeżdżające z górki dzieci. One często spadają z sanek… i zanim się podniosą ze śniegu, ty z saneczkami oddalisz się w siną dal 🙂 🙂
Hegemon! 😀 Już widzę ten rozdzierający płacz dziecka i urzekająca minę rodzica 😀
ważę ponad 70 kg… raczej mnie nie udźwigną 😛
Oj tam, oj tam, dzieci płaczą z różnych powodów, a czasami bez powodu, nie ma co się przejmować 🙂
Nie wiem jakie teraz sanki robią, ale moja mama, która zawsze uwielbiała jeździć na sankach, nawet na emeryturze, waży zdecydowanie więcej, a jeszcze żadne sanki się pod nią nie załamały. Chomikowa, coś mi się wydaje, że ty szukasz wymówki, aby nie jeździć na sankach, co? 🙂
Naprawdę Twoja mama nadal jeździ na sankach? 😀
Kurczę, bo powiem Ci, że nawet Przyszywany Ojciec podjął się wyzwania zakupienia sanek i powiedział, że „to drewniane badziewie” twojego tyłka, Chomik nie udźwignie”, więc hmmm… chyba jednak coś w tym jest 😀 Jabłuszka na mój tyłek (te, które widziałam) niestety nie obejmą mojego tyłka… Ale powiem Ci, ze marzy mi się taki kulig z sankami… I nie powiedziałam (z moim tyłkiem włącznie 😉 ) jeszcze ostatniego zdania tej zimy 😉
Zima jest taka, że kulig z sankami jest jak najbardziej na miejscu. Tylko nie wiem czy znajdziesz taki prawdziwy, bo do tego potrzebny jest koń, jako siła pociągowa, a nie traktor czy samochód.
Nie wiem, jakie teraz sanki produkują, może zwykłe badziewie, ale można też kupić używane. Sprawdziłem na OLX i są 🙂 Nawet takie, które mają 100 lat, ale są też nowsze – wyglądają solidnie, konstrukcja wzmacniana płaskownikami 🙂
A moja mama od dwóch lat już nie jeździ na sankach, ale jest to bardziej problem głowy, przekonań, niż sprawności fizycznej, bo fizycznie to by dała radę bez problemów…
O takim prawdziwym kuligu to nawet nie marzę… Sanki zostały zakupione 🙂 Tylko śnieg już prawie zniknął :/
Zima się jeszcze nie skończyła, więc sanki zapewne się przydadzą 🙂
Spokój i zadowolenie mamy bezcenny – za wszystko inne zapłacisz kartą Mastercard. 🙂 Już lubię Twojego tatę. Mój się pieni już po 5 minutach buszowania pomiędzy regałami dlatego jak ja zawieruszę się z rodzicami na zakupy mój kochany tatusiek ma zakaz wyjścia z auta – czyta prasę. Za to mój Duży drepta koło mnie bez miny męczennika-i wiem dlaczego moja mama prosi mojego męża a swojego zięcia o towarzyszenie przy dużych zakupach. ….
Mężczyźni mają naprawdę małą odporność na zakupy. Szczególnie w czymś takim jak galerie handlowe. Oczywiście wyjątki się zdarzają 🙂
Zgadza się – kiedyś mój Dziecek raczył mnie zawieźć na większe zakupy (łaski nie robił jako że zawładną auto które miało być docelowo moje) i już po krótkiej chwili chodził za mną sycząc czy już kupiłam wszystko. Myślałam że pogryzę
A trzeba było biedaka ciągać na zakupy? Oboje byliście wkurzeni. W supermarketach powinny być takie specjalne strefy dla mężczyzn, podobne do tych dla dzieci, nawet zabawek nie trzeba by było zmieniać, tylko dodać jakieś Lego i już 🙂
Taaaaaaaa….strefa z piwem i golonką ? ? A Dziecek zaszantażowany , że następnym razem na uczelnie ma jazdę busem już radosny niczym Tołdi za mamusią drepta w sklepach. Da się ?? Można ??
Klocki lego w takiej strefie zupełnie wystarczą, zapewniam 🙂 Wtedy nie trzeba stosować szantażu, sam z radością pojedzie i jeszcze będzie się dopytywał, kiedy następne zakupy 🙂
Oj, też mam poupychane różne rzeczy które kupiłam na wypadek głodu na Antarktydzie, powodzi w Mongolii i różnych takich… Aż sama sobie się dziwię. Jak znajduję oczywiście bo po zakupie, zadowolona, upycham gdzieś, zapominam i szczęśliwa zaczynam myślećo następnej przyszłej katastrofie geologiczno- gospodarczej :D. Kuchenkę elektryczną też gdzieś mam 😀
Widzę, że kuchenka elektryczna, to naprawdę niezbędny gadżet 🙂 Tylko najbardziej prawdopodobną katastrofą jest odłączenie prądu i co wtedy?
No cóż znaczy jedna stówka w porównaniu ze spokojem matki i żony…
sanki u nas jeszcze są, nawet kilka rodzajów, długo też zalegały łopaty do odśnieżania, ale teraz jak popadało, to nie wiem…
Sama mam bliznę na kolanie od czasu, gdy mąż z synem wsadzili mnie na sanki i chcieli zawieźć do parku, tylko że po drodze nie wyrobili się między słupkami, które postawiono, aby samochody nie wjeżdżały i akurat moje kolano trafiło w taki słupek…no cóż, kto sportów nie uprawia, blizn nie posiada…
Fajna historyjka 🙂
Uderzenie w kolano masakrycznie boli, aż to sobie wyobraziłem, brrr…
Przebywając w towarzystwie mojej mamy, można mieć wiele ciekawych historii, tylko nie wszystkie udało mi się zapisać.
Podziwiam Tatę. Moi mężczyźni podwiozą pod sklep i znikają. Nie ma mowy o kupnie czegokolwiek nawet na wypadek wielkiej katastrofy w kosmosie, nie mówiąc o zwykłym zadowoleniu. Takie drobne przyjemności jak maszynka sprawiają radość, a i wspomnienia po latach, bo ważne są chęci i dobre uczynki. Czy zawsze prezent musi być praktyczny?
Prezent nie zawsze musi być praktyczny, tylko rodzice mają przeraźliwie zagracone mieszkanie. A u mnie jest tak, że tata ogarnia wszystkie sprawy: zakupy, gotowanie, pranie, naprawy domowe. Mama zawsze jest chora, a jak jest zdrowa, to nie widziałem, aby coś istotnego robiła.
NIENAWIDZĘ galerii. W ogóle nie cierpię zakupów wszelakich.
Tak, jestem kobietą. Tak, ciuchów też nie cierpię kupować. Za to T., mąż znaczy lubi zakupy… taka sytuacja ;-))
Od każdej reguły muszą być wyjątki. Na szczęście masz męża, który zadba o zakupy 🙂
Na szczęście taka sytuacja …. ;-))))
Z moją Rodzicielką mogłabyś sobie rękę podac 😛
No i teraz wszyscy popędzą po sanki do sklepów lub do piwnic napędzeni masą wspomnień z dzieciństwa i entuzjazmem płynącym z Twojego wpisu, że radość jazdy na sankach nie ma ograniczeń wiekowych. Cudownie:) Czasami potrzeba takich wpisów i takich ludzi aby „wypchnąć” innych z tej strefy utartych schematów pełnych ograniczeń wiekowych, marzeniowych i dających poczucie dziecięcej radości:)
Sanki nie nakładają żadnych ograniczeń wiekowych i na tym polega ich piękno 🙂 W takich Czechach, w najpoważniejszych ośrodkach narciarskich buduje się fantastyczne trasy saneczkowe. Jeżdżą i dzieci, i dorośli 🙂 Warto poczuć taką dziecięcą radość 🙂
jakby wszystkie kobiety tak łatwo można było uspokoić, to nie mielibyście co robić …. 😀
a co do miejsc, w których mężczyźni mogliby spokojnie oczekiwać na swoje kobiety robiące zakupy, to Twój znajomy bloger kiedyś je opisał, nazywając stacją dokowania (czy coś takiego…)… 🙂
Masz dobrą pamięć, ja jego wpisu nie zapamiętałem… Wiem, że kobiety są skomplikowane, ale niektórym maszynka elektryczna wystarczy, aby się uspokoiły 🙂
hehe dobrze Cię znają ;] ;]
No widzisz, nieważne jak często się czegoś używa, ważne żeby było, gdy będzie akurat potrzebne ;] ;]
Ja sądzę, że ta maszynka nigdy nie będzie potrzebna 🙂
I dobrze, że Hegemon wszystko opisał, bo ja uwielbiam czytać Jego wpisy, gdy Hegemonowa Mama jest główną bohaterką. Nawet, gdy jej kwestie pojawiają się dopiero pod koniec wpisu, to jednak była w nim gł. bohaterką od samego początku 🙂
Dzięki Aniu, postaram się aby bohaterka-mama częściej gościła na kartach tego bloga 🙂
Sympatyczna historyjka, choć czynienie czegoś „dla świętego spokoju”, zawsze niesie w sobie odrobinę goryczy…
Zapewne, ale po 50 latach małżeństwa dużo się robi dla „świętego spokoju” 🙂
Ja już po 20 latach dużo robię w tym celu. Elektryczna maszynka nie jest wygórowaną ceną!
Wierzę, że nie jest to wygórowana cena 🙂
No jak opisze to opisze 😀 teraz nie było zmiłuj 😀
spokój mamy jest najważniejszy, nie ważne jak bardzo absurdalne się to wszystko wydaje 😀
Sanki… nie lubię sanek, nie lubię zimy 😀 śnieg to zło!
Znam kilka osób , które nie lubią zimy, ale zima trwa w Polsce prawie trzy miesiące, więc może warto ją jakoś oswoić? 🙂
Do Manu się jeździło na zakupy, kiedy się mieszkało z rodzicami… 😀
Spokój kobiety wart jest każdej ceny.
Tyle kobiet to powtarza, iż naprawdę w te słowa wierzę – spokój kobiety jest wart każdej ceny 🙂
śnieg jest więc też się rozglądam za sankami.
spokój mamy bezcenny.
Słyszałem, że sanki w dzisiejszych czasach, to towar deficytowy 🙂
Rany jak ja dawno nie jezdziłam na sankach. 🙂
Może najwyższy czas, aby sobie przypomnieć 🙂 🙂
Należę do tej grupki kobiet co to za zakupami nie przepadają; na galerie handlowe mam alergię, jestem chora jak mam się przeciskać, ocierać, przedzierać przez tych wszystkich galeriowych napaleńców zakupowych 🙂 A sanki fajna sprawa – poczuć powiew dzieciństwa na twarzy 🙂
Galerie są straszne, a sanki fajne 🙂
Bardzo fajny opis tych zakupów.
Ale mnie spodobała się sama Manufaktura. Tylko raz tam byłam, ale wyszłam pod dużym wrażeniem. Bo zwiedziłam Muzeum a potem pałac Poznańskiego.
A samych galerii handlowych nie znoszę.
Zapraszam do siebie na opis warszawskiej Pragi.
Manufaktura, jako kompleks kulturalno-rozrywkowy jest bardzo fajna, natomiast to miejsce, gdzie jest galeria handlowa omijam szerokim łukiem. Jeszcze gorsze są supermarkety, które powstawały, jako jedne z pierwszych w naszym kraju – one nie mają żadnego wyglądu, to jest blaszany barak, a w środku jest jeszcze gorzej 🙁
Trochę Twoich opisów Pragi już czytałem, muszę zobaczyć kolejne 🙂
Zaczynam rozumieć, czemu mężczyźni tak chętnie wydają pieniądze na kobiece zachcianki… Dla spokoju 😀
Coś w tym jest, coś w tym jest 🙂
Przeczytałem i uśmiechnąłem się do tego tekstu:)
Ja jestem bardzo oszczędny i nienawidzę chodzić po galeriach handlowych. Ale czasami trzeba zrobić potężne zakupy, dlatego na przykład w okresie przedświątecznym często chodzę z Żoną po sklepach. Ale na co dzień to dla mnie ogromna tortura;)
Pozdrawiam:)
Ja już tak zorganizowałem swoje zakupy, że szczególnie w Święta nie chodzę do supermarketów, bo przez cały rok tam źle, ale w Święta najgorzej!
Mądry człowiek z Taty. Kobieta zadowolona gwarantuje mężczyźnie święty spokój.
Pozdrowienia dla obu panów. 🙂
tata przeżył z mamą już tyle lat, że miał kiedy tę mądrość zyskać 🙂
Jak to warto takie rodzinne perełki utrwalać pisaniem! 🙂
Staram się, chociaż wiele mi też umknęło…
Lubię takie starsze, ale zgrane małżeństwa, które doskonale wiedzą jak ze sobą funkcjonować 🙂 Historia przednia 🙂
Moi rodzice nauczyli się ze sobą funkcjonować, chociaż, jak ktoś patrzy z boku, to nie może nadziwić się cierpliwości mojego taty…
I święta racja! Kobiety są nadracjonalne i jeśli można kupić ich spokuj za śmieszną stówkę to nie warto oszczędzać. Z moją Marzenką jest tak samo.
A myślałem, że tylko moja mama tak ma 🙂
dychteryjka powalająca 🙂 a spokój Mamy jest bezcenny 🙂
W każdym razie maszynka elektryczna, to zawsze mniej niż brylanty 🙂