Początkowo nie zwróciłem na niego uwagi. Siedział w kącie sklepu i jadł loda. Przyszedłem po pierogi, u pani Małgosi można kupić jedne z najlepszych w mieście.
– Jakie dzisiaj pakujemy?
– Z mięsem i oczywiście ruskie
Na słowo ruskie człowiek z kąta sklepu drgnął i podszedł bliżej.
– Wy gawaritie pa ruski? – zapytał nieśmiało
Zajęty przeliczaniem pieniędzy, odburknąłem coś na odczepnego. Nie chciałem się przyznawać, że po rosyjsku wprawdzie mówię, lecz bardzo słabo. Jednak mężczyzna był natarczywy, wyraźnie starał się nawiązać dialog. Przeszkadzał, zadawał zbyt bezpośrednie pytania, wydawał się dziwny. Nie miałem ochoty na rozmowę, lecz gdy zapytał o tani nocleg, poświęciłem mu trochę więcej uwagi. Wyszliśmy przed sklep, wskazałem drogę. Myślałem, że teraz sobie pójdzie, lecz on przede wszystkim pragnął z kimś porozmawiać.
Poszukiwanie grobu
Nazywał się Siergiej i przyjechał z Białorusi. Absolutnie nie wyglądał na swoje ponad 70 lat. Elegancki, zadbany, ani trochę nie przygarbiony. Postanowił odwiedzić Łódź, ponieważ kiedyś mieszkała tu jego ciotka, która zmarła przed 30 laty. Zamierzał pójść na jej grób, lecz okazało się, że już go nie ma. Nie miał pojęcia, że po 25 latach nieopłacone mogiły przechodzą na kogoś innego. Czekał więc na otwarcie kancelarii parafii prawosławnej, aby się dowiedzieć, gdzie ciotka została pochowana. Nawet jeżeli w grobie spoczywa ktoś obcy, on i tak w tym miejscu zapali świeczkę. A potem musi znaleźć nocleg, najlepiej w hostelu
– Wiesz – tłumaczył – to musi być jakieś tanie miejsce, gdzie na jednej sali śpi sześć czy osiem osób…
Na nic droższego nie było stać emerytowanego profesora białoruskiego uniwersytetu. Opowiadał o sobie z otwartością charakterystyczną dla ludzi wschodu, nie zarażonych jeszcze dystansem i chłodem zachodnioeuropejskiej cywilizacji. Dowiedziałem się o nieudanym pierwszym małżeństwie i o drugim, znacznie szczęśliwszym związku. Ze smutkiem wspomniał o niemal głodowej emeryturze oraz dyktatorze, który rządzi jego krajem. Natychmiast się rozpogodził, gdy zapytałem skąd pochodzi. Okazało się, że z Nieświeża. Ucieszył się jeszcze bardziej, gdy powiedziałem, że byłem tam przed rokiem i bardzo mi się podobało. (Tu możesz przeczytać o wrażeniach z wyjazdu na Białoruś)
Rozmowa trwała nie więcej niż piętnaście minut. Absolutnie nie był to czas stracony. Podobna przygoda spotkała mnie dwa tygodnie wcześniej, gdy wybrałem się na spływ kajakowy po rzece Radomce.
Porozmawiaj ze mną, czyli zaproszenie na kawę
Rozbiliśmy namioty na pięknej plaży tuż przy rozsypującym się drewnianym moście. Po drugiej stronie rzeki rozłożyła się niewielka wieś, zaledwie kilka domków. Nikła nadzieja, że w pobliżu będzie można zrobić zakupy.
Staruszek, który właśnie prowadził konie z pastwiska do zagrody, potwierdził obawy. W najbliższej okolicy nie było żadnego sklepu, ale jeżeli potrzebujemy chleba, to on bochenek może nam odstąpić, akurat dzisiaj kupił jeden więcej. Podziękowaliśmy i poszliśmy na spacer, by rozprostować kości po całym dniu spędzonym w kajaku.
Staruszek pojawił się ponownie tuż przed zapadnięciem zmroku. Zapraszał do siebie na kawę. Chwila wahania – iść, czy nie iść, ale przecież obiecaliśmy. Niewielki domek, wyglądał schludnie, widać, że niedawno został wyremontowany.
– Córka o wszystko zadbała – powiedział staruszek jednocześnie nalewając kawy do kubków
Córka, chociaż mieszkała kilkadziesiąt kilometrów dalej, dbała o wiekowego ojca, jak mogła najlepiej. Od dziecka miała silny charakter, żaden łobuz w szkole jej nie podskoczył. Czasami nauczyciele interweniowali u rodziców prosząc, aby jakoś wytłumaczyli dziewczynce, że nie trzeba tych biednych chłopaków aż tak mocno prać!
Syn był zupełnie inny, chociaż mieszkali w tej samej wsi, to nie rozmawiali ze sobą od przeszło 30 lat. Smutne. Spytaliśmy o konie. To była pasja życia, trzymał je odkąd pamiętał, nawet teraz w wieku 91 lat, gdy już na nic prawie nie miał sił. Do koni nie zniechęciły go nawet dwa poważne wypadki – w jednym stracił nerkę, w drugim zęby. Przed wyjściem daliśmy słowo, że wpadniemy jeszcze następnego dnia, zanim odpłyniemy.
Nie wiem, czy spełnilibyśmy obietnicę, lecz staruszek przyszedł na most. Miałem już spakowane bagaże, więc poszedłem do niego porozmawiać. Uraczył mnie historią o kajakarzu, który kilka lat temu pod tym właśnie mostem zaliczył spektakularną wywrotkę. Było zimno, więc przyszedł do chałupy wysuszyć ubranie. W tym czasie dwóch cwaniaków ze wsi usiłowało ukraść kajak. Jednak zanim wyciągnęli go z wody, zahaczyli o kamień i przedziurawili dno. Pechowy kajakarz wracał do Warszawy autobusem PKS. Dowiedziałem się też o młynach, których przed wojną nie brakowało na Radomce, a większość z nich należała do teścia staruszka. Człowiek miał głowę do interesów. Niestety, po wojnie wszystkie młyny rozsypały się ze starości. Okazało się, że mój rozmówca wiele podróżował, zwiedził niemal całą Polskę. Jeździł, póki wiek nie odebrał mu sił. Pożegnał się słowami:
– Jak pan jeszcze kiedyś zawita w te okolice, to serdecznie zapraszam do siebie na kawę…, oczywiście, jeżeli ja jeszcze tu będę…
Długo patrzyłem, jak lekko zgarbiony, opierając się na lasce, wolnym krokiem zmierza w kierunku domu.
Jak niewiele trzeba, aby uszczęśliwić drugiego człowieka, wystarczy od czasu do czasu zwolnić, przystanąć i… zagadać. Więc porozmawiaj z ludźmi, oni tego bardzo potrzebują…
To prawda – to czasami bardzo dużo!!!
Pozdrawiam! 🙂
Tylko dlaczego nie rozmawiamy? Sam często tego nie robię…
Taka zwyczajna rozmowa, a raczej wysłuchanie drugiego człowieka, który z reguły jest bardzo samotny i stary jest dla niego bardzo ważna.
A i nam robi się wtedy jakoś tak lżej na duszy.
Też mi się zdarzały takie rozmowy i to całkiem niespodziewanie.
Pozdrawiam
Dla starych ludzi ten kontakt jest bardzo ważny, ale dla ich rozmówców też, można się tyle ciekawych rzeczy dowiedzieć. Poznać całkiem inny świat.
znamiennym jest, że taką potrzebę odczuwają ludzie starsi, i to nie tylko ci samotni, bo kiedyś się rozmawiało, a teraz…. teraz więcej rozmawiamy w sieci, niż na żywo….
Kiedyś się wspólnie chyba więcej czasu spędzało ze sobą. Na rozmowie, wspólnym posiłku, wspólnym śpiewaniu…, gdzieś tę radość wspólnego bycia zatraciliśmy…
Rozmawiajmy lub choćby słuchajmy drugiego człowieka! Czemu nie zawsze tak robimy? Czasem może z obawy o obarczenie nas cudzymi problemami, z pośpiechu, ze zmęczenia po prostu…
Podróże sprzyjają zbieraniu nowych opowieści, ale i poczekalnie wszelkie, czego czasem doświadczam…
Jotka, Ty jesteś świetnym przykładem człowieka, który umie słuchać, umie obserwować. Bardzo lubię czytać o Twoich obserwacjach i rozmowach na blogu. Zainspirowałaś mnie do tego wpisu 🙂 Mam wrażenie, że główną przeszkodą w słuchaniu jest pośpiech…
A ja unikam takich spotkań. Z pobudek egoistycznych. Nie umiem sobie poradzić ze współczuciem i natychmiastowym główkowaniem jak pomóc, bo to kilka, kilkanaście minut rozmowy da tylko kilka, kilkanaście minut rozwiania samotności. Główkowanie nie ma żadnego sensu, bo jak moge pomóc samotnemu, obcemu człowiekowi, ale zgaga we mnie zostaje na długo. Więc w obronie samej siebie – uciekam. Wiem, jestem aspołeczna.
Tu nie chodzi o ocenianie kogokolwiek, więc absolutnie nie twierdzę, że jesteś aspołeczna. Taka rozmowa nie może być poświęcaniem się jednej strony, dla obu musi stanowić wartość. Jeżeli po takiej rozmowie byłabyś rozbita, to absolutnie nie ma sensu wdawać się w takie konwersacje. Nie może tak być, że jedna strona realizuje się w rozmowie, a druga męczy.
Nie mamy pojęcia jakie historie skrywają osoby mijane na ulicy… Starsi ludzie wiedzą, że nie zostało im już wiele czasu, by podzielić się swoimi przeżyciami, dlatego szukają słuchaczy nawet wśród obcych. W przeciwnym wypadku te barwne opowieści z przeszłości i ciekawe doświadczenia wielu lat odejdą bezpowrotnie wraz z nimi.
Tak samo my nie możemy porozmawiać z każdą starszą osobą. Nie każdy chce i lubi słuchać. Dla mnie obie te rozmowy były ważne i ciekawe. Nie sądzę bym był w stanie słuchać czegokolwiek bezsensownego. To były barwne opowieści i cieszę się, że ich wysłuchałem 🙂
Właśnie, trzeba rozmawiać. Nawet z telemarketerem!
Oj, z telemarketerami, to nie koniecznie, mogłoby już nie starczyć czasu na życie 🙂
Z jednej strony z tego nawołania płynie głębokie człowieczeństwo i serdeczność do ludzi, z wtórej znów rację ma Zante, że dla człeka wrażliwego lżej się i opancerzyć może, dla dobra własnego. Przychodzi mi ostatniemi czasy z Panem Ojcem czasu nieskąpo wysiadywać (a częściej to i wystawać raczej) po poczekalniach u medyków, gdzie nie wiedzieć czemu, ludziska uparli się, że Cię muszą swoją historią uraczyć, najczęściej historią nieszczęścia i choroby, na którą nic nie poradzisz, nie dopomożesz, gorzej, bo i jeszcze wdawszy się w to niebacznie, czasem i swego nie dopilnujesz, a wlec się to za Tobą będzie dzień cały luboż… Czytaj więcej »
Masz całkowitą rację Wachmistrzu, Zante zwróciła uwagę na ważny aspekt rozmowy – to powinna być rozmowa, która jest wartością dodaną dla mówiącego i słuchającego. Jeżeli ktoś próbuje przerzucić na mnie swoje nieszczęścia, choroby, swoje marudzenie i swój negatywny stosunek do świata, to ja też nie słucham. Natomiast obaj moi rozmówcy byli ludźmi optymistycznymi. Mimo niełatwej sytuacji materialnej czy zdrowotnej, cieszyli się z życia i opowiadali o rzeczach, które mnie zaciekawiły. Do nie dawna myślałem, że dlatego nie rozmawiamy, ponieważ nie mamy kiedy się zatrzymać, ale uświadomiłeś mi inną prawdę, że często nie rozmawiamy, gdyż inni chcą na nas przerzucić własne… Czytaj więcej »
Nie umiemy słuchać, nie chcemy rozmawiać. A przecież tym się różnimy od wszystkich ssaków. Jedyny wyjątek, kiedy nie słucham; bankowe pożyczki.
Ja też nie słucham jeszcze telemarketerów, chociaż Boja namawia, aby ich też słuchać 🙂
To rób, rozmawiaj. To jest największa przygoda naszego życia – rozmowy z innymi ludźmi…
Uczę się tego, jako głęboki introwertyk nie mam łatwości nawiązywania kontaktów…
Dobrze zrobiłeś, że porozmawiałeś z nimi. Dla nas to tylko chwila, a dla nich ważne przeżycie i na pewno ich dzień wtedy stał się lepszy. A nie mówił nic dlaczego nie odzywa się ze swoim synem?
O Synu mówił, że to taki człowiek, który wszystko od innych bierze, nie dając nic w zamian. Pewnie coś w tym było, bo staruszek nie wyglądał na człowieka mściwego, czy zaciętego, raczej bardzo otwartego do ludzi
Pewnie, warto rozmawiać 🙂 Czasem chwila rozmowy może komuś dać tyle szczęścia.
Dlatego staram się uczyć rozmawiać, chyba coraz lepiej mi idzie
Choć dużo piszę i przebywam w sieci, doceniam rozmowy z drugim człowiekiem realu . Zwłaszcza gdy poznajesz ciekawą historię i interesującego człowieka. Prawdziwej rozmowy nie zastąpi internet. A Ty poznałeś ciekawego staruszka, tak ja ja ostatnio pewną kobietę, 80-letnią staruszkę która zaraziła mnie śmiechem i jakże interesującym podejściem do życia 😉 O mało co przegapiłabym swoją stację, ale tak ciekawie się jej słuchało 😉 Uwielbiam takich ludzi.
Jeżeli tacy ludzie mają ciekawe historie do opowiedzenia, to taka rozmowa jest naprawdę niezapomnianym przeżyciem 🙂
Czy nie po to się podróżuje, żeby spotykać ludzi? Czy to nie oni pozwalają naprawdę poznać miejsce, które odwiedzamy?
Masz rację. I widzę po Twoich podróżach, że jeździsz i starasz się poznawać ludzi. Ja także. Jednak wielu turystów wyjeżdża do All Inclusive i jaki oni mają kontakt z drugim człowiekiem? Żadnego…
Dawid, bardzo cieszę się, że przeczytałam Twój wpis właśnie teraz, kiedy usiadłam pomyśleć, bo pół godziny temu powiedziałam komuś „to se ne wrati”. Dobrze mi się czytało w tym trochę nostalgicznym nastroju. W rozpędzonym życiu zapominamy, że każdy człowiek to inna historia. Mam koleżankę, która pracuje z bezdomnymi w innym kraju i kiedyś powiedziała mi ważne słowa: To może spotkać mnie, ciebie, tego nigdy nie wiemy, bo to czasem splot pewnych okoliczności … Długo nad tym wtedy myślałam. Spotkanie obcego człowieka na naszej drodze może być przełomem, może pokazać nam inną perspektywę. Musimy jednak dać mu czas prawda? Poznać jego… Czytaj więcej »
Na pewno trzeba być otwartym na słuchanie. I masz rację, każdy człowiek może być przełomem, każde spotkanie z obcym człowiekiem. A sytuacja bezdomności może każdego spotkać, mnie też, chociaż ciężko sobie taką chwilę wyobrazić…
Interesujących ludzi można spotkać, jeśli się przystanie na chwilkę w tym pędzie przez życie 😉
Właśnie, zatrzymać…
Po prostu piękne. Paręnaście minut, uśmiech, odrobina zainteresowania… tak dawno nie mówiłam po rosyjsku, że nie wiem, czy udałoby mi się z kimś sensownie porozmawiać.
Z rosyjskim można się przełamać i coś wydukać, ja tak robiłem, a on dużo rozumiał po polsku, więc się dogadaliśmy 🙂
Szkoda mi takich samotnych ludzi…dla nich wizyta listonosza jest już świętem.
Jeżeli listonosz dotrze. U mnie listonosz nie zrobi ani kroku więcej niż poziom skrzynki…
Pamiętam listonosza który przychodził do mojej babci 🙂 Babcia już prawie nie chodziła więc wydawała mu polecenia – musiał zrobić sobie kawę , wziąć ciastko do kawy i powiedzieć pół godziny, nie miał lekko. Ale do dziś chłopina z sentymentem wspomina staruszkę a nieraz zaglądnie do mojej mamy 🙂 Bo ja mam różne doświadczenia z doręczycielami 🙂
To trochę, jak z tej piosenki grupy Pod Budą „Ciotka Matylda” – czeka wciąż na listonosza, który rentę nosi i do łask się wkradł
Przeczytałam jak zawsze z ciekawością Twój Hegemonie post, ale byłam także ciekawa co na ten temat piszą Twoi znajomi. Prawie we wszystkich wpisach przewija się słowo „stary”. A kiedy można nazwać człowieka starym, czy to ma być wiek metrykalny, czy twarz poorana zmarszczkami, czy emerytura? Nie chcę nikogo obrażać, ale starość to pojęcie względne, a z biegiem lat granica starości przesuwa się. Wiem co mówię, bo mój PESEL jest z połowy ubiegłego wieku. Młodzi ludzie żyją energią, pasją, marzeniami, planami, wychowaniem dzieci a ludzie których wiek z całym bagażem przygniata do ziemi często żyją wspomnieniami, doświadczeniem „zdobytymi chorobami”, troskami ale… Czytaj więcej »
Starość, to stan bardzo względny. Amerykanie uznają za granicę starości 80 lat lub niedołężność (psychiczną lub fizyczną). Tylko taki 90-latek czasami niejednego młodego może zakasować.
Ja z rozmowami mam problem, bo jestem człowiekiem w jakimś stopniu nieśmiałym i introwertykiem. Lecz mam to szczęście, że chyba ludzie żywią do mnie zaufanie i bardzo często sami do mnie podchodzą. Dzięki temu przełamują tę barierę, którą mi bardzo trudno samemu przełamać. Zazdroszczę Ci tej umiejętności zaczynania rozmowy 🙂
Zazwyczaj Twoje posty wywołują na mojej twarzy uśmiech a tym razem wzruszyłam się tą prostotą życia, którą opisałeś. A Radomka to moje rodzinne okolice. Tam kawa zawsze smakuje dobrze 🙂
O, nie wiedziałem, że Radomka to Twoje rodzinne okolice. Nie wiem, jak je wspominasz, ale mnie się tam bardzo spodobało i chcę teraz wrócić na rowerze w okolice Radomki i Puszczy Kozienickiej. Wstyd, ale do tej pory tego regionu Polski nie znałem…
Jeśli mogę polecę Ci „Królewskie Źródła” w samym sercu Puszczy Kozienickiej. Moim zdaniem warto. Jak będziesz daj znać, może akurat będę w odwiedzinach w tamtych stronach:)
Dam znać 🙂 Muszę jeszcze na mapie odszukać Królewskie Źródła i zaplanować ten wyjazd na sensowny termin 🙂
Witam. Już kiedyś pisałam, że należę do tych szczęśliwców, którzy zawsze i wszędzie zostaną wypatrzeni jako potencjalni rozmówcy. Nie złoszczę się wtedy, nie uciekam. Mówię sobie – taka karma i słucham. Ludzie mnie fascynują i nie sprawia mi to absolutnie żadnej przykrości, ale nie widzę nic złego w tym, że ktoś nie ma ochoty, nastroju czy nawet – cierpliwości do wysłuchiwania cudzych zwierzeń… Jesteśmy różni i w tym nasz urok 🙂 Pewnie, że rozmowa jest ważna. I to w każdym wieku. Prawdą jest też, że więzi werbalne zanikają, ponieważ wygrywa technika – wygodny fotel, kawusia, papućki i… ekran 🙂 Pozdrawiam… Czytaj więcej »
Widzę, że mamy podobnie. Mnie też w tłumie zawsze jakaś chętna do rozmowy osoba wypatrzy i też słucham uważnie 🙂
Często spotykam starszych ludzi złaknionych rozmowy z kimkolwiek. To strasznie smutne, kiedy dzieci porozchodzą się po świecie a partnera już nie ma. Myślę wtedy sobie, że za nic nie chciałabym być na ich miejscu, i daję wciągnąć się w te rozmowy przypominające monologi. Jakbym chciała zaczarować przyszłość. Ech, powiało melancholią. Pozdrawiam więc melancholijnie.
Nie mieć z kim porozmawiać, to rzeczywiście jest strasznie smutne. Nawet dla takiego introwertyka, jak ja, który często lubi być sam.
Czasami warto zwrócić uwagę na coś/kogoś mało istotnego, tym bardziej jeśli chodzi o człowieka 🙂 Myślę, że w relacjach międzyludzkich najtrudniej jest zrobić pierwszy krok, przełamać się. Później idzie z górki i okazuje się, że można poznać kogoś wartościowego, pomóc komuś, albo nawet uratować życie 🙂 Takie niepozorne historie o kupowaniu pierogów są najlepsze 🙂
Stopniowo uczę się otwierania na obcego człowieka i coraz częściej spotykam na swojej drodze ciekawych ludzi. W sklepie z pierogami można usłyszeć ciekawe historie…, to byłby dobry tytuł książki „Opowieści ze sklepu z pierogami” 🙂
Ale mi się marzy taki spływ kajakiem…
Radomka przepływa przez moje miasto… Jeżeli mówimy o tej samej rzece, to nie przypuszczałabym, że da się nią „podróżować” kajakiem. Taka sobie rzeczka, smrodliwa dosyć, chyba, że w innej części wygląda zupełnie inaczej.
Kurczę, 90 lat robi wrażenie. Takim ludziom chyba naprawdę niewiele do szczęścia potrzeba.
Ciepełka
Martyna
Rzeczywiści w Polsce są dwie Radomki. Jedna, to całkiem przyjemna rzeczka płynie przez Jedlińsk i wpada do Wisły koło Ryczywołu. Druga, to mała struga, płynie przez Radomsko i wpada do Warty. Nie wiem, która jest Twoja 🙂
90 – lat, gdy zdrowie dopisuje, to jest ok., ale kiedy ze zdrowiem jest kiepsko, nie bardzo jest z kim porozmawiać, to wtedy może być dośc smutno …
Nie, no to mi chodzi o tą małą 😀 Nią rzeczywiście chyba nie dałoby się płynąć 😛
Tak przypuszczałem, że to jednak ta mniejsza 🙂
Rozmawiajmy, słuchajmy ludzi, uśmiechajmy się do nich. To tak nie wiele, a tak wiele, co możemy im dać. Pozdrawiam, Maria
Masz absolutną rację, ale wiesz, to co najprostsze, często najtrudniej nam przychodzi…
Witam autora wpisu i komentujących. Na niniejszy wpis i blog (jeszcze poprzedni) trafiłem przypadkowo. Po przeczytaniu zarówno wpisu jak i komentarzy dodałbym, że coraz częściej są rozrywane (zanikają) nie tylko sztafety pokoleń ale i bezpośrednie kontakty wewnątrz pokolenia a nawet rodziny, które kiedyś bywały bardzo zażyłe (każde rocznice, imieniny, urodziny, święta itd.) dziś załatwia telefon (dobrze bo chociaż słychać głos i można czasami wyczuć nastawienie i intencje rozmówcy), sms lub mail. Mijają miesiące, lata i zdarza nie rozpoznać się na ulicy. Pozostaje życzyć nam wszystkim, żeby postawy wyartykułowane przez i pozostałych komentatorów, które nazwałbym defensywno-ofensywne tzn. nienatarczywa inicjatywa były powszechniejsze.… Czytaj więcej »
Z jednej strony technika ułatwia utrzymywanie kontaktów z osobami znajdującymi się daleko, z drugiej zabija bezpośrednią rozmowę pomiędzy ludźmi. Takie czasy. Lecz im jestem starszy, tym bardziej doceniam bezpośredni kontakt, coraz częściej jestem otwarty na rozmowę z ludźmi spotkanymi na ulicy, w środkach komunikacji, czy też na licznych wyjazdach turystycznych.
Bezpośredni kontakt to właśnie przysłowiowa coca-cola. Tak należy trzymać. To może zwiększyć szanse by choroba zwana PESELicą dopadła nas możliwie jak najpóźniej.
Zachęcam do zaglądania na blog Piję z duchami w „Tawernie pod Wrakiem”. Rozpoczynając rajzę od pogaduch w tawernie poprzez komentatorów trafiłem tutaj, gdzie doceniając postęp techniczny preferuje się przyrodę i szanuje żywioły.
Już znalazłem Tawernę pod Wrakiem, widzę, że będę miał sporo czytania 🙂
melduję się w tym miejscu, dziękując za zaproszenie i namiary 🙂
Cieszę się, że bez problemu tu trafiłaś 🙂
Zaczytałam się, zamyśliłam, zasłuchałam we własne myśli. Pięknie to napisałeś Dawid. O ile może potrafimy rozmawiać, o tyle słabo idzie nam słuchanie, a raczej wysłuchanie innych. Mamy za mało cierpliwości, ufności, wciąż gdzieś pędzimy, a czasem wystarczy przecież kilka minut z całego długiego dnia, które możemy poświęcić tym, dla których to jest takie ważne. Zawsze byłam otwarta do ludzi, chętnie i łatwo nawiązuję kontakty, jestem bardzo towarzyską osobą, ale dopiero moja przyjaciółka pokazała mi, że można podejść i porozmawiać, zagadnąć prawie każdego. Zaczęłam to właśnie ćwiczyć i wiesz co? Ludzie bywają bardzo otwarci, chętni do rozmowy, udzielenia odpowiedzi, podzielenia się… Czytaj więcej »
Umiejętność słuchania, a otwartość, o której piszesz to drugie. Ja słuchać umiem, ale tej otwartości dopiero się uczę. To jest bardzo miłe i ciekawe odczucie, szczególnie w podróży 🙂
Podróze bez takich rozmów były by tylko pustym nabijaniem kilometrów.
Jak pisałem na fejsie, chyba nie było takiego rajdu bym kogoś nie spotkał. Najczęściej ludzie jak widzą obcego to sami zagadują. Masę ciekawych rozmów mozna też przeprowadzic w autobusach i pociągach, tylko trzeba się nie oskorupiać.
Właśnie, nie trzeba się oskorupiać. I takim rozmowom bardzo sprzyja podróżowanie w pojedynkę…
Nie jest łatwo otworzyć się na innego człowieka. Często bywa to bolesne, bo stając się powiernikiem cudzych trosk, zaczynasz czuć odpowiedzialność za ich rozwiązanie. A to najczesciej w ogóle nie jest możliwe..
Staram się słuchać. Co więcej – wielu ludzi regularnie mi się zwierza. A ja to wszystko dźwigam. Czasem tylko zastanawiam się, kto wysłucha mnie..
W pierwszym rzędzie zawsze trzeba zadbać o siebie, nie można brać na barki trosk wszystkich innych ludzi. Ale ludzie nie tylko potrzebują się zwierzyć, czasami zwyczajnie pogadać, opowiedzieć jakąś historię, razem się pośmiać…