Gdybym miał polecić najlepszy polski region na letni wypad rowerowy, to bez wahania wskazałbym Pojezierze Brodnickie. Pagórkowate ukształtowanie terenu zadowoli tych, którzy lubią się zmęczyć, a jednocześnie różnica wzniesień nie jest aż tak duża, aby zniechęcić debiutantów. Jeżeli wszystkie podjazdy pokonała dziewczyna ciągnąca za rowerem ciężką przyczepkę z małym dzieckiem, to i człowiek o słabszej kondycji sobie poradzi.
Nie ma szans na nudę. Urozmaicone krajobrazy, lasy i jeziora, mnóstwo okazji do kąpieli, a ludzi zdecydowanie mniej, niż na pobliskich Mazurach. Miłośnicy zwiedzenia znajdą również kilka miasteczek, gdzie zachowały się obiekty historyczne. Potencjał turystyki rowerowej zdają się też dostrzegać lokalne władze. W grudniu 2015 roku została oddana do użytku ścieżka rowerowa przy bardzo ważnej trasie łączącej Brodnicę ze Zbicznem. Niestety, jest to typowo polska ścieżka rowerowa, jej nawierzchnia zamiast z zalecanego asfaltu, została wykonana z betonowej kostki. Należy jednak się cieszyć, że nie trzeba pedałować wąskimi szosami wśród nadmiernie rozpędzonych aut i przywyknąć, że większość polskich urzędników nadal ma zabetonowane mózgi.

Ruszamy w drogę na pojezierze Brodnickie
Trzy rowery na dachu i trzy osoby w samochodzie. Ruszamy autostradą A1. Niestety, prowadzi ona nad morze, więc w sobotnie przedpołudnie jest nad wyraz zatłoczona. Wszystkim się śpieszy, trzeba uważać, bo idiotów, wyprzedzających pasem awaryjnym, nie brakuje. Tymczasem Łysy, wygodnie umoszczony na tylnym siedzeniu, przeprowadza remanent wiktuałów, które spakował do przepastnych toreb zajmujących pół bagażnika:
– No to wam teraz powiem, co zabrałem do jedzenia…
A zabrał niemało, jak zwykle.
– …kabanosy wołowe, kabanosy wieprzowe i kabanosy salami, dwa chleby z piekarni….
Słuchając, nabrałem pewności, że z głodu nie zemrzemy, najwyżej z przejedzenia.
– … i mam jeszcze dużo gorących kubków, jakby ktoś był zainteresowany! – zakończył z szerokim uśmiechem na twarzy.
Jednak szybko mina mu zrzedła, gdy przypomniał sobie, czego nie zabrał:
– O, cholera, kask rowerowy został w domu!
Nie dało się zawrócić, byliśmy już wiele kilometrów za Łodzią, właśnie na horyzoncie pojawił się…
Zamek w Golubiu-Dobrzyniu
Malowniczo położony na wzgórzu dominującym nad niewielkim miasteczkiem, słynie z turniejów rycerskich, najstarszych w Polsce. Ze wzgórza zamkowego roztacza się przepiękny widok, zresztą sama renesansowa warownia, starannie odrestaurowana, stanowi wdzięczny obiekt dla fotografa. Natomiast wnętrze…, cóż, tak naprawdę w środku nie ma nic. I to nic koniecznie trzeba zwiedzać w asyście przewodnika. Z jakiego powodu? Może przewodnik swoim gadaniem ma wypełnić panującą pustkę?

Większość turystów zaczyna i kończy wizytę w Golubiu-Dobrzyniu na zamku. Duży błąd. Poszliśmy na rynek, by napić się kawy i nie żałowaliśmy podjętej decyzji. Niewielka starówka jest bardzo zadbana, kolorowa, cicha. Warto wejść do kościoła św.Katarzyny i zatrzymać się przy starym domu podcieniowym.
Pojezierze Brodnickie – trasa pierwsza – Gród Foluszek
Zaplanowałem krótką wycieczkę po okolicy, aby oswoić tyłki z siodełkami rowerowymi oraz wykąpać się w jeziorze. Żadnych innych atrakcji po drodze nie przewidywałem. Dlatego tak zaskoczył mnie widok rzeźby ustawionej w środku lasu i zapraszającej do odwiedzenia tajemniczego grodu. Grzechem było nie sprawdzić. I tak dotarliśmy do drewnianego gródka usytuowanego nad jeziorkiem Popek. Otaczała go palisada i całe mnóstwo rzeźb. W środku było ich jeszcze więcej.
– Ciekawe, czy mają jakieś nazwy?! – zakrzyknęła zachwycona Aneta
– Zapewne są to Miłodziad, Bdzigost i Skaziczest – bez wahania odparował Łysy
– To są autentyczne słowiańskie imiona! – dodał po chwili, widząc zbaraniałą minę Anety – Zapamiętałem je, aby robić wrażenie na innych!
Nie mam pojęcia dlaczego nigdy nie słyszałem o Grodzie Foluszek. Istnieje od 2002 roku i zajmuje się edukacją historyczną. Można postrzelać łuku czy ulepić naczynia z gliny. Całość prowadzą niezwykle sympatyczni ludzie, wycieczkom szkolnym oferują urozmaicony program zajęć, umożliwiający zapoznanie się z dawnym życiem Słowian. Żałuję, że ja w ten sposób nie uczyłem się historii.
Przystanek drugi. Brodnica.
Centrum regionu. Ze wszystkich okolicznych miasteczek ma najwięcej do zaoferowania. Resztki murów miejskich z basztami, smukłą, gotycką wieżę, jedyną pozostałość po niegdyś potężnym zamku krzyżackim (z wieży roztacza się rewelacyjny widok na miasto), niemałą starówkę, której punktem centralnym jest trójkątny rynek oraz zabudowana domami gotycka wieżyczka stanowiąca jedyną pozostałość po spalonym ratuszu. W Brodnicy można dobrze zjeść nie nadwerężając zbytnio portfela oraz zamówić bardzo przyzwoitą kawę. Przeszkadza duży i nieograniczony żadnymi spowolnieniami ruch oraz zielone światła dostosowane wyłącznie do możliwości sprinterów. Osoby poruszające się ciut wolniej, nie przejdą na drugą stronę ulicy.
Spotkanie pierwsze. Zagubiony 90-latek
Część grupy pojechała dalej, część mozolnie pięła się pod górę. Czekałem na maruderów na szczycie wzniesienia. Nagle, dostrzegłem jednego rowerzystę więcej. Czyżbym ze zmęczenia zaczął widzieć podwójnie? Jednak nie były to omamy. Nadprogramowy rowerzysta bez wysiłku wyprzedził resztę i wtedy rozpoznałem w nim starszego pana, który jeszcze nie tak dawno podążał w zupełnie przeciwnym kierunku. Elegancki, w marynarce i spodniach od garnituru, wypastowanych półbutach nie wydawał się zmęczony podjazdem. Nie mam pojęcie dlaczego zatrzymał się akurat przy mnie.
– Wie pan, miałem jechać do zajezdni autobusowej, a przyjechałem tutaj. Co ta pamięć ze starym człowiekiem robi?! – ciężko westchnął
Ze zrozumieniem pokiwałem głową, a potem wytłumaczyłem, jak ma wrócić do centrum Brodnicy.
– Dziękuję, wie pan ja mam już prawie 90 lat i pamięć jest nie tego…
– 90 lat? I nadal jeździ pan na rowerze?
– Sił mi nie brakuje, ale co z tego, gdy pamięć szwankuje?
Pożegnał się uprzejmie i z gracją nacisnął na pedały wiekowego bicykla. Patrzyłem, jak swobodnie wyprzedza innych rowerzystów na drodze, a potem znika gdzieś hen za zakrętem.
Pojezierze Brodnickie – trasa druga – Nad Drwęcę
Największą atrakcją Pojezierza Brodnickiego są oczywiście jeziora, lecz gorąco zachęcam do zaplanowania jednej wycieczki wzdłuż rzeki Drwęcy – nie znajdziecie piękniejszych krajobrazów w całej okolicy. Należy zacząć w pobliżu Jajkowa. Trasa prowadzi polnymi drogami przez małe wioski Kantyła, Świecie i Zakopane. Z jednej strony rozciąga się płaska dolina silnie meandrującej Drwęcy, z drugiej wał wzgórz morenowych, do złudzenia przypominających górskie krajobrazy. Każdy zakręt przynosi inne, zaskakujące widoki, aparatu fotograficznego praktycznie nie wypuszczałem z ręki. Jedyną niedogodnością jest konieczność przejechania około 100 metrów trasą numer 15 – bez pobocza, w towarzystwie rozpędzonych samochodów. Przygoda dla odważnych lub zdesperowanych.
Spotkanie drugie, skąd oni biorą tak sympatycznych ludzi?
Droga, która z początku wydawała się szerokim traktem, po chwili skończyła się na podwórku przed domem. Skonfundowani zaczęliśmy zawracać, gdy z przeciwka nadjechał samochód dostawczy. Spodziewaliśmy się pretensji o naruszenie własności prywatnej, jednak z auta wysiadł uśmiechnięty od ucha do ucha człowiek i życzliwie zapytał:
– Dzień dobry, jestem Kaczyński. Zgubiliście się, mam rację?
– Tak, chcieliśmy jechać nad Bachotek
– Już wam tłumaczę, jak najlepiej się tam dostać…
Opisał dokładnie drogę, ostrzegł przed zwalonym przez wichurę dębem, sprawdził czy wszystko zrozumieliśmy i nie pogubimy się w lesie, a na koniec pożegnał się słowami:
– Mam nadzieję, że teraz uwierzycie, iż są też sympatyczni Kaczyńscy…
Przystanek trzeci. Kurzętnik
Na wzniesieniu górującym nad miastem przetrwały resztki dawnego zamku Krzyżackiego. Na wzgórze warto się wdrapać także ze względu na rozległe widoki. Jeszcze kilka lat temu całość tkwiła w gęstwinie krzaków i chwastów, jednak obecnie widać starania władz o uporządkowanie terenu i przystosowaniu zabytku na potrzeby turystyki. Zadbano też o niewielki rynek, na którym przyjemnie jest na chwilę przysiąść i odpocząć po trudach wspinaczki. Pod Kurzętnikiem w 1410 r. wielki mistrz krzyżacki planował rozprawę z wojskami Jagiełły, jednak król widząc dobrze umocnione pozycje rycerzy zakonnych, wycofał się pod Grunwald.
Spotkanie trzecie. Jak stałem się gwiazdą filmową
Powoli schodziłem ze wzgórza zamkowego, gdy niespodziewanie zaczepiła mnie trójka młodych chłopaków.
– Dzień dobry, jesteśmy wolontariuszami z fundacji „OGARnij to”, czyli Optymistycznej Grupy Animatorów Regionalnych i kręcimy film o Kurzętniku. Do tej pory rozmawialiśmy z mieszkańcami, ale czy pan, jako przyjezdny, mógłby coś powiedzieć o naszym mieście, czy panu się podoba?
Podziwiam ludzi z pasją, więc nie odmówiłem, chociaż kamera mnie peszy. Przy okazji dowiedziałem o inscenizacji marszu na Grunwald, która miała rozpocząć się za kilka dni.
Przystanek czwarty. Nowe Miasto Lubawskie
Prawie styka się z Kurzętnikiem. W Nowym Mieście zachowała się starówka, fragmenty murów i baszty. W centrum dużego rynku stoi… nie, nie ratusz, tylko dawny kościół ewangelicki, w którym przez lata mieściło się kino Harmonia (podobno uzyskano fundusze, aby je ponownie uruchomić). Najcenniejszym zabytkiem jest gotycki kościół pod wezwaniem św. Tomasza. Dawno nie widziałem tak bogato zdobionego wnętrza świątyni.
Trasa trzecia. Wokół jezior
Jeziora są wszędzie. Duże i głębokie, takie jak Bachotek, Zbiczno, czy Partęczyny oraz malutkie, ukryte wśród lasów. Nie brakuje dogodnych zejść do wody, nie trzeba przedzierać się przez trzciny i chaszcze, aby zażyć kąpieli. Najlepszymi plażami dysponują ośrodki wypoczynkowe, ale nie wszędzie ludzie z zewnątrz są mile widziani. Konkurs na najbardziej niemiłą obsługą wygrał ośrodek UMK nad Bachotkiem.
Planując wycieczki nad jeziora trzeba z dużą dozą nieufności podchodzić do oznakowań szlaków pieszych i rowerowych. Hasło „pojawiam się i znikam” ewidentnie przyświecało znakowaczom, przez co mniej uważni mogą szybko się pogubić w okolicznych lasach.
Jeżeli podoba ci się to o czym i jak piszę, to możesz mnie wesprzeć stawiając dobrą kawę. Wystarczy, że klikniesz w zielony przycisk na dole i zdeklarujesz kwotę. Za każdą pomoc będę wdzięczny
Przystanek piąty. Jabłonowo
Dojechaliśmy tam z Brodnicy pociągiem. Lubię organizować wycieczki rowerowe, korzystając z dobrodziejstw lokalnych kolei, ponieważ obsługa pociągu zawsze jest bardzo sympatyczna i pomocna.
Najciekawsze zabytki znajdują się w osadzie Jabłonowo Zamek, którą oddziela od Jabłonowa Pomorskiego rzeczka, o wdzięcznej nazwie Lutryna. Wzniesiony przez rodzinę Narzymskich zamek oraz pobliski kościół nie mogą pochwalić się sędziwą metryką, oba zostały wzniesione w połowie XIX wieku, jednak stanowią bardzo ładny przykład neogotyku.
Do Brodnicy wróciliśmy na rowerach, w linii prostej, to niecałe 30 kilometrów.
Pojezierze Brodnickie – gdzie zjeść?
Pobyt nad jeziorami, kojarzy mi się z rybami. Byłem przekonany, że na Pojezierzu Brodnickim smażalni nie brakuje. Na miejscu okazało się, że są zaledwie dwie. W obu ryba smakuje wybornie, a obsługa jest sympatyczna. Skarlankę wyróżniam ze względu na sprzedaż piw regionalnych oraz sympatyczne koty, które dotrzymywały nam towarzystwa w trakcie posiłku. A także za rewelacyjne ogórki małosolne robione na miejscu.
Zakończenie. Marsz na Grunwald
Ostatniego dnia, już tylko we trójkę, pojechaliśmy do Nowego Miasta Lubawskiego. Koniecznie chciałem zobaczyć rycerzy wyruszających na bitwę pod Grunwaldem. Wymarsz się opóźnił, więc zyskaliśmy dużo czasu na obfotografowanie koni, zbrojnych oraz całej gromady osób towarzyszących. Z godzinnym opóźnieniem chorągiew Bractwa Rycerskiego Zamku Bratjan i Nowego Miasta wyruszyła w drogę. Patrzyliśmy jak okrążają rynek i znikają w wąskich uliczkach. Na nas też nadszedł czas, aby wracać do domu.
Jeżeli chcesz podzielić się swoimi pomysłami na wycieczki rowerowe, napisz o tym koniecznie w komentarzach. Szukam inspiracji do kolejnych wyjazdów
Jak zwykle pokazałeś wszystko od najlepszej strony. Zamkiem w Golubiu też byliśmy bardzo rozczarowani, bo tak naprawdę NIC tam nie ma, za to wstęp kosztuje… chyba zarabiają na bale sylwestrowe, które tam się odbywają. Podziwiam wszystkich dalekosiężnych rowerzystów, bo nie mam takiej kondycji, żeby planować wyprawy rowerowe.
Twoja relacja dowodzi, że w czasie każdej podróży można spotkać różne ciekawostki, których nie było w planie.
Z tras rowerowych moge polecić okolice Inowrocław-Kobylniki-Kruszwica-Strzelno-Przyjezierze-Pakość-Żnin-Wenecja- Biskupin, ale może już znasz.
Inna trasa to Bory Tucholskie, tam tez jest wszystko:lasy, jeziora, zabytki itd.
Pozdrawiam deszczowo, ale w dobrym humorze 🙂
Widzę, że moje odczucie co do Golubia nie jest odosobnione 🙂
Z tras rowerowych, które podałaś – to pierwszą znam tylko w części – na przykład nigdy nie byłem w Pakości. Bory Tucholskie znam dość dobrze, one zawsze są piękne, chociaż tam jest więcej ludzi niż na Pojezierzu Brodnickim
Bardzo tu u Ciebie ładnie! Bo wędrówki z Tobą zawsze były świetne.
Dziękuję bardzo za miłe słowa 🙂
Odbyłam ciekawą wycieczkę po miejscach wcześniej nieznanych. Gratulacje, profesjonalne zdjęcia, rzeczowe opisy, piękny blog. Gratuluję.
Zasyłam serdeczności.
Dziękuję, cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają 🙂
jestem przyzwyczajona do Twojego starego bloga, ale ten też polubię… 🙂
i nareszcie opowieść z udziałem Łysego, bo już myślałam, że coś z Nim nie tak… jak sobie, biedak, bez kasku poradził?… 🙂
miłego dnia Rzymianinie
Poradził, poradził sobie bez kasku. Z Łysym jeżdżę tak często, że do niektórych dowcipów się przyzwyczaiłem, ale obiecuję częściej go uwzględniać 🙂
Mam przyjaciół w Rypinie, więc ogólnie okolicę znam, ale nie z poziomu roweru… a szkoda najwyraźniej
To są okolice naprawdę rewelacyjne na rower i dla każdego. Warto spróbować 🙂
Super zdjęcia. Pokazałeś na nich piękno całej okolicy. Tam mnie jeszcze nie było, ale widzę, że warto się wybrać. Jest co zwiedzać i oglądać 🙂
Pojezierze Brodnickie właściwie dla każdego ma coś ciekawego, niezależnie od tego, jak lubimy spędzać czas wolny 🙂
Mój dziadek ma 95 lat i nadal śmiga rowerem – także pod górki. To chyba takie mocne wojenne pokolenie. My to nawet nie dożyjemy pewnie tego wieku.
Pogodę mieliście widać wymarzoną, bo niemal na wszystkich zdjęciach niebo jak na pocztówkach.
95 lat i na rowerze? To niesamowite. Większość 80-latków nie daje rady już jeździć na rowerze…
A pogoda była bardzo dynamiczna, bardzo, ale jak zwykle zrobiłem zbyt wiele zdjęć i wybrałem tylko te pogodne 🙂
Nie „Młododziad”, tylko „Miłodziad”, psiakrew. Nie po to się uczyłem, żeby teraz przekręcać :->
A poza tym nie napisałeś nic o pomidorach kumato, które też wziąłem, a które są naprawdę bardzo dobre.
Racja – smażalnia Skarlanka to świetny lokal. Mili gospodarze, świeże ryby, świetne ogórki małosolne i – w końcu – piwo regionalne. Wziąłem tam też (na wynos) pstrąga, świeżo uwędzonego dymem olchowym. Już dwa dni temu zacząłem żałować… że nie wziąłem dwóch…
No dobra, już poprawiam… 🙂
Niedługo mam urlop.Planuję go po części w autobusie by pozwiedzać Polskę po części planuję trasy rowerowe i myślę sobie,że skorzystam z polecanych przez Ciebie regionów ;);)
Brodnickie masz blisko. Ale też polecam trasy w okolicach Leszna 🙂
Jak zwykle ciekawie się czytało i przyjemnie oglądało. Pozdrawiam 🙂
Dziękuję 🙂
Trochę to daleko ode mnie. Ale w tym roku planuję zamiast ciepłych wakacji jakieś pokręcenie się po kraju i to najlepiej niskobudżetowe, bo budżet mam niski 😀 Myślałam, żeby dziecku jeziora pokazać i żaglówkę wziąć, to może spróbuję namówić męża na Pojezierze Brodnickie? Tak fajnie piszesz o tych miejscach i takie piękne zdjęcia, że aż się chce od razu pojechać. Tylko u mnie bez rowerów, bo moje dziecię najmniejsze niestety nie jest „rowerowe” 🙂
Od Ciebie nie jest blisko i nie wiem czy nie lepiej wypadłoby Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie (niestety, nigdy nie byłem 🙁
Pojezierze Brodnickie polecam ze względu na niezbyt dużą liczbę ludzi oraz przepiękne widoki. A jezior jest tak dużo, że można się kąpać codziennie w innym 🙂
Dziwne, ale Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie jest mi chyba lepiej znane niż brodnickie:-) Na odcinku Chełm-Włodawa znajduje się wieś Okuninka, a tam chyba najbardziej znane w tym regionie jez. Białe , gdzie woda bardzo czysta. ..W sezonie letnim ciszy tam nie uświadczysz .Trudno nawet o kawałek wolnej przestrzeni dla siebie, nie mówiąc już o miejscu parkingowym. To raczej przypomina jeden z deptaķów w nadmorskim kurorcie, gdzie ludzie ocierają się o siebie łokciami. Mogę jednak polecić Włodawę na jednodniową wycieczkę.Miasteczko bardzo wyładniało w ostatnich latach. Można sprawdzić stan wody na Bugu :-)Bardzo polecam do zwiedzenia Wielką Synagogę. Mieści się tam również Muzeum Pojezierza… Czytaj więcej »
Myśląc o przysmakach zgubiłam się i nie dodałam, że kościół we Włodawie, o który mi chodziło to parafia rzymskokatolicka św. Ludwika Ojców Paulinów.
Natomiast Pałac Narzymskich w Jabłonowie Pom. to obecnie jest dom zakonny więc można tylko pospacerować po parku wokół i obejrzeć z zewnątrz.
Na Lubelszczyźnie bywamy często, mamy rodzinę w Lublinie, poza tym przed laty tam studiowałem. Wiele miejsc już widziałem (szczególnie Roztocze), ale do Włodawy zawsze jest jakoś nie po drodze. Wiem, że warto, może rzeczywiście jakiś rajd rowerowy tam zaplanować. Bardzo mnie zachęciłaś do wyjazdu w te rejony 🙂
Ale nad jezioro Białe nie pojadę, zawsze było straszliwie zatłoczone, a tłoku nie lubię.
Jak miło poczytać tekst o znanych mi miejscach i nie zawsze znanych faktach. Na brodnickie mam niedaleko ,godzinę pociągiem. Kiedy jadę sama ,włóczę się po nieopisanych na mapie ścieżkach .Zdarza mi się natrafić na dzika ,albo ostatnio „wpadłam” na sarnę z małymi. Bywają i mniej przyjemne przygody . Na zawsze zapamiętam ubiegłoroczny wypad bodajże w okolice Partęczyn. Jak zwykle ,jadąc asfaltówką zobaczyłam odchodząca w bok przyjemnie twardą drogę ,uznałam że to może być skrót widziany wcześniej na mapie. Na początku było ok ,droga twarda dookoła pola ,maki ,chabry,cud mód. Po kilku km. tknęło mnie niedobre przeczucie ,zobaczyłam maszyny drogowe.Ale nic… Czytaj więcej »
Bardzo fajnie o tej przygodzie opowiedziałaś – takie trudności, które każdemu czasami się trafiają zostawiają wspomnienia. Sam się z rowerem wpakowałem w niejedną podobną przygodę, bo masz rację, coś jest niehonornego w zawracaniu z raz objętej drogi 🙂
A tej bliskości Brodnickiego szczerze Ci zazdroszczę 🙂
O jakie fajne miejsce znalazłam dzięki Zante ! Ciekawie piszesz i zdjęcia super – kilka sobie na Pintereście zapisałam . Pozdrawiam serdecznie 🙂
Cieszę się, że Ci się to miejsce podoba 🙂 Zapraszam częściej 🙂
O nie. A Iława? :(( Nowoczesne aleje pieszo- rowerowe. Mnóstwo szlaków turystycznych wiodących przez lasy, wzdłuż jeziora Jeziorak czy rzeki Iławki. Nie Brodnickie tereny, tylko Iławskie 🙂
Aniu, wiem, że Iława i okolice są piękne, ale w sezonie, jak na mnie, jest tam zbyt wielu turystów, więc w tym wypadku Brodnickie wygrało…
Niezupełnie Hegemonie w okolicach Iławy tłok, byliśmy dwa tygodnie temu rundkę wokół Jezioraka robić ,to jest tak fajna trasa ,ze jest to nasz coroczny rytuał i nie spotkaliśmy ani kawałka ,ani nawet pół innego rowerzysty 🙂
Takie trasy trzeba znać. Na pojezierzu Brodnickim podobało mi się to, że gdzie się nie ruszyłem, czy to w znane, czy w nieznane miejsca, nigdzie nie spotkałem dużo ludzi, nawet w tych najbardziej popularnych ośrodkach.
🙁 smutek… Jednakże gdybyś był w Iławie, zajrzyj do Informacji Turystycznej 🙂
Wiem 🙂 Jeżeli będę w Iławie, to na pewno zajrzę do Informacji Turystycznej 🙂
Profesjonalny artykuł, godny prawdziwego podróżnika. Piękne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję za uznanie 🙂
Wspaniała wyprawa, Hegemonie, choć muszę przyznać, że największe wrażenie wywierają na mnie, jak zwykle, zdjęcia 🙂
Jak Ty to robisz, że mają taką świetną jakość?
Dziękuję za uznanie Ariadno 🙂 A z jakością zdjęć? Bardzo lubię je robić, to jest moja pasja, stale się więc uczę, mam niezły aparat i robię zdjęcia od wielu, wielu lat. Zacząłem jeszcze w szkole podstawowej…
Wspaniałe trasy, bardzo ciekawie je opisałeś. Zdjęcia też obejrzałam z ciekawością. Od siebie polecam Jurę Krakowsko-Częstochowską. Liczne trasy rowerowe, do wyboru, do koloru 🙂 sama ich trochę swego czasu zjeździłam.
Jurę znam i uwielbiam. Jestem tam co najmniej raz w roku i ciągle mi mało. Gdybym miał wybrać jeden jedyny, najpiękniejszy region Polski, to byłaby Jura 🙂
Klik dobry:)
Cóż na interesująca relacja. Perełka z miodem. Chłonę i chłonę od bladego świtu i jeszcze nie mam dość.
Dziękuję pięknie, dyg, dyg… 🙂
Niestety, nie zrewanżuję się swoim pomysłem na wycieczkę rowerową. 🙁
O, już od samego rana siedzisz i czytasz blogi? 🙂 Miłej lektury 🙂
piękne zdjęcia- jak zawsze.
w tamtych okolicach chyba mnie nie było. fajnie więc poczytać i zapamiętać na przyszłość. bo kto wie.
co prawda na jednodniową wyprawę mam tam daleko, ale.
niestety rowerowe wycieczki u mnie kuleją, to znaczy nie bywam, choć mam w planach, jak tylko skompletuję sprzęt snowboardowy, zainwestować w rower i wtedy będzie się śmigało 🙂 zatem dopiero wówczas, będę mogła się podzielić jakimś pomysłem na fajną „przejażdżkę” 🙂
Widzę, że masz szczegółowo rozplanowany proces nabywania sprzętu sportowego 🙂 Przewaga roweru nad snowboardem jest tak, że na rowerze, w naszym klimacie, można jeździć częściej 🙂
Zależy jeszcze gdzie mieszka.
Chyba w naszym klimacie i w naszym kraju rower jest pewniejszym środkiem transportu 🙂
O, uwielbiam wypady rowerowe! Jak przyjechaliśmy do Kanady to pierwsze co, to kupiliśmy sobie najtańsze rowery. Ale nie jeździmy dużo, bo okazało się, że jest za gorąco i czekamy na jakieś chłodniejsze dni. Mam nadzieję, że już niedługo nastaną!
A w tej części Polski nie byłam jeszcze.
Rowerem po Kanadzie, to musi być przygoda, ech. A Pojezierze Brodnickie szczerze polecam – nadaje się na rower, kajaki, żagle i wędrówki fotograficzne. Bardzo ładne pod względem krajobrazowo-widokowym. I ludzi stosunkowo niewiele.
Niesamowity jestes:) Uwielbiam czytać Twoje artykuły, za każdym razem sprawiasz mi frajdę. Ja, która w planowaniu jestem kiepściutka, przy Tobie nabieram chceci na odgarnianie przestrzeni podróżniczej:) Chciałabym w wieku 90 lat móc jeździć na rowerze…
Ja też chciałbym w wieku 90 lat móc jeździć na rowerze, chociaż nie bardzo chciałbym takiego wieku dożyć…
Justyna, koniecznie odgarnij przestrzeń podróżniczą i pisz na blogu, bo ja też lubię Ciebie czytać 🙂
Zdecydowanie ciekawa przygoda (a jaka może być inna na rowerach, w dobrym towarzystwie?)
Rozważałaś Nadnidzie? Busko, Wiślica, Korczyn, może z odbiciem na Małopolskę, albo w kierunku na Sandomierz.
Raz na Ponidziu byłem, ale dawno. I chcę tam wrócić. Nawet planowałem na ten rok, ale Bory Dolnośląskie wygrały. Na pewno wrócę w te tereny, o których wspominasz