Spis treści
Pomagam ściągać kajaki z przyczepy. Zanim ostatni znajdzie się na ziemi, tuż obok parkuje kolejne auto dowożące ludzi i sprzęt na spływ.
– No tak, nie będziemy dzisiaj na rzece sami – myślę ze smutkiem, patrząc na wysypującą się z busa roześmianą gromadkę.
W przeciągu niezbyt długiego czasu, zanim zapakowaliśmy się wraz ze sprzętem do kajaków, nad brzeg nadciągnęły jeszcze dwa pojazdy transportujące spływowiczów. Samotne wiosłowanie w towarzystwie jedynie rzeki i przyrody, jest w Polsce praktycznie niewykonalne.
Jednak nadal uważam, że kajaki, to najpiękniejszy sposób na wypoczynek. Dlatego postaram się podpowiedzieć ci, jak dobrze zorganizować pierwszy spływ kajakowy.
Co jest wyjątkowego w kajakach?
Przede wszystkim różnorodność. Krajobrazy za każdym meandrem rzeki potrafią zmieniać się diametralnie. Z poziomu kajaka dostrzegam widoki, których nie zobaczę stojąc na brzegu.
Wiosłowanie zapewnia pożądaną dawkę wysiłku fizycznego. W kajaku wożę cały niezbędny sprzęt i zapas żywności. Mogę zatrzymać się w miejscu, do którego od strony lądu niełatwo się dostać. Nocowanie pod namiotem zbliża z przyrodą. Wieczorami gotujemy na ogniu, a rano kąpiemy się w rzece. Jest trochę trapersko, trochę survivalowo.
Nie każdego cieszą tak prymitywne warunki. Większość woli mieć dach nad głową i czystą łazienkę. Z tym też nie ma problemu – organizatorzy wielu spływów gwarantują noclegi na kwaterach. Rano odwożą uczestników nad rzekę, by po południu zabrać ich do domu. Nie jest to moja bajka, ale każdy ma inne potrzeby…
Sterowanie kajakiem dwuosobowymZanim wsiądziesz kajaka, powinieneś się dowiedzieć, jak nim sterować. Po pierwsze kajak, aby osiągnął dobrą sterowność musi poruszać się szybciej od nurtu rzeki – czyli, aby sprawnie sterować trzeba zacząć wiosłować. Sterowanie polega na wiosłowaniu tylko z jednej strony kajaka. Jeżeli wiosłujesz „do przodu” z lewej strony, to kajak skręca w prawo, a jeżeli z prawej, to skręca w lewo. Ten manewr powinna wykonywać osoba siedząca z tyłu. Można też wiosłować „do tyłu” z jednej strony lub nawet włożyć pióro wiosła do wody i przytrzymać – wtedy kajak hamuje i skręca w tę samą stronę, po której zanurzone jest wiosło. Pamiętaj, kajak to nie samochód i poddaje się manewrom powoli, nie da się skręcić w miejscu – dlatego trzeba przewidywać sytuacje na rzece (bardziej zwrotne są małe kajaki jednoosobowe) |
Pierwszy spływ kajakowy – jak go zorganizować?
Najprościej ze znajomymi, którzy już pływali. Zapewne w swoim otoczeniu masz takich ludzi, przecież kajakarstwo w Polsce stało się niezwykle popularne! A jeżeli naprawdę nie znasz nikogo, kto już pływał? Możesz zorganizować spływ na własną rękę, ale jest to dość ryzykowna opcja dla debiutanta. Każda rzeka jest niebezpieczna, dodatkowo brak umiejętności wiosłowania i sterowania kajakiem może być na tyle frustrujący, że zepsuje ci cały wypoczynek.
Dużo lepszym rozwiązaniem jest poszukanie w okolicy klubu kajakowego i wybranie się na jeden ze spływów zorganizowanych. Nie tylko nauczysz się manewrować kajakiem oraz poznasz prawidłową technikę wiosłowania, lecz także odpadnie ci konieczność załatwiania wielu spraw organizacyjnych. Kluby kajakowe działają przy oddziałach PTTK i nad większymi rzekami.
Na początek nie porywaj się na udział w spływie wielodniowym. Lepiej wybierz się na jeden, dwa dni, aby przekonać się, czy kajakarstwo naprawdę cię interesuje. Krótkich spływów organizuje się najwięcej, więc łatwo ci będzie do jakiegoś dołączyć.
Pierwszy spływ kajakowy – gdzie popłynąć?
Dla początkującego kajakarza najbardziej przyjaznym środowiskiem wodnym będzie niezbyt szeroka i niezbyt wąska rzeka, najlepiej taka, która od czasu do czasu przepływa przez niewielkie jeziorka. Bliskie ideału są rzeki Pomorza Zachodniego (Biebrza, Drawa, Wda, Piława), a na Mazurach Krutynia. Mieszkańcom centralnej Polski na pierwszy spływ rekomenduję Pilicę.
Nie przepadam za dużymi jeziorami, na których wiosłowanie staje się czynnością cokolwiek galerniczą, a silny wiatr oraz fale łatwo mogą wywrócić kajak. Również duże rzeki, takie jak Wisła czy Warta w dolnym odcinku, mogą być nudnawe. Dla mnie najciekawsze są niewielkie rzeczki, których w Polsce nie brakuje, ale debiutantom, ze względu na mnogość przeszkód w nurcie (tzw. zwałek), raczej ich nie polecam. Więcej o rzekach, na których najlepiej zapoczątkować przygodę z kajakarstwem, przeczytasz w osobnym artykule.
Jeżeli nie masz pomysłu gdzie popłynąć na pierwszy spływ kajakowy, to może przeczytaj o 10 najciekawszych rzekach w środkowej Polsce?Proponuję też zapoznać się ze szlakami kajakowymi na Ponidziu. Znajdziesz tam cztery rzeki – każda z nich jest inna, każda ciekawa. |
Pierwszy spływ kajakowy – skąd kajak?
Najlepiej z wypożyczalni. Tych w Polsce nie brakuje. Zdecydowana większość dysponuje porządnym sprzętem, a ceny nie są wygórowane. Dowiozą na miejsce startu, odbiorą z miejsca docelowego, zapewnią bezpieczny parking dla samochodu. W okresie wakacyjnym oraz w długie weekendy radzę rezerwować sprzęt z pewnym wyprzedzeniem (na peno nie krótszy, niż dziesięć dni).
Na cenę, którą musisz zapłacić wypożyczalni składają się – opłata dobowa za kajak oraz stawka za dowóz. Ta pierwsza przeważnie jest niska, ale druga może uderzyć solidnie po kieszeni, szczególnie gdy pożyczasz jeden, najwyżej dwa kajaki. W takich przypadkach szukaj wypożyczalni położonych blisko rzek. Najbardziej opłacalną opcją jest zaczynanie lub kończenie spływu tuż obok wypożyczalni.
Jaki kajak na pierwszy spływ kajakowy?
Jeżeli wybierasz się na spływ jednodniowy, rodzaj wypożyczonego kajaka nie ma znaczenia. W każdym zmieścisz ubranie na zmianę oraz trochę jedzenia. Inaczej jest ze spływami kilkudniowymi, gdy zamierzasz nocować pod namiotem. Wtedy może okazać się, że twój bagaż w żaden sposób nie mieści się do sprzętu pływającego. Lepiej wcześniej zasięgnąć informacji czy wypożyczalnia dysponuje różnymi typami kajaków i które z nich są najbardziej pakowne.
Najpopularniejsza jest dwuosobowa Vista firmy Perception. Pojemna i dość lekka. To drugie ma ogromne znaczenie, kiedy natkniesz się na przenoskę – tamę lub zwalone pnie i trzeba będzie taszczyć kajak lądem.
Pływać można po polskich rzekach, ale są one z reguły mocno zatłoczone. Jeżeli lubisz ciszę, spokój i kontakt z przyrodą, to zachęcam do zorganizowania spływu za naszą wschodnią granicą.
Najłatwiej jest wybrać się do krajów Bałtyckich – na Litwę, Łotwę, czy Estonię. Więcej informacji zdobędziesz z mojego artykułu o najpopularniejszych rzekach w tych państwach. Kiedyś można było się wybrać na spływ kajakowy na Białoruś, czy Ukrainę. Teraz jest to niemożliwe. Ale możesz u mnie poczytać, jak to przed kilku laty pływało się po białoruskich rzekach… |
Co zabrać ze sobą na jeden dzień?
Na spływ jednodniowy dobrze jest zaopatrzyć się w chociaż jeden worek wodoszczelny. Współczesny sprzęt elektroniczny jest mało odporny na warunki atmosferyczne. Widziałem smartfony, które odmawiały posłuszeństwa z tego powodu, że ktoś się mocniej spocił! A wilgoć na kajaku jest zawsze. Może niespodziewanie spaść deszcz, możesz nachlapać do środka wiosłem, może spotkać cię wywrotka. Taki worek wodoszczelny najlepiej, gdzieś przywiązać, aby nie wypadł do wody, w czasie niespodziewanych manewrów, czy też wyciągania kajaka na brzeg. Najgorszym miejscem dla naszego smartfona jest kieszonka na piersi w koszuli. Niezapinana kieszonka.
Część wypożyczalni za niewielką dopłatą oferuje worki wodoszczelne. Ceny w sklepach też nie są zabójcze, w zależności od pojemności i firmy kosztują od 40 do 80 zł. Warto je kupić – sprawdzą się nie tylko na kajakach, ale także podczas wędrówek górskich czy rajdów rowerowych. Zawsze będziesz mieć pewność, że najcenniejsze rzeczy nie zamokną ci w trakcie ulewy.
Spływy kilkudniowe – co zabrać?
Jeżeli nocujemy na kwaterze, to praktycznie to samo, co na spływ jednodniowy – pieniądze, zapasowe ubranie, coś do kąpieli, coś do jedzenia i picia, kurtkę przeciwdeszczową, kamizelkę ratunkową oraz jakieś kosmetyki chroniące przed słońcem. Radzę nie zapominać o czapce, czy innym nakryciu głowy!
Inaczej sprawa wygląda, gdy biwakujemy pod namiotami. Wtedy trzeba spakować dużo więcej bagażu. Przede wszystkim należy pamiętać o:
Nocleg: Namiot, koniecznie z dobrym tropikiem. Fajnie, jak ma na tyle duży przedsionek, by móc w nim ugotować obiad, gdy pada deszcz. Z drugiej strony trzeba uważać na rozmiary, bo zbyt dużego namiotu nie upakujesz w kajaku. Noce w Polsce bywają bardzo zimne, więc lepiej zabrać za gruby, niż za cienki śpiwór. Oczywiście niezbędna jest karimata lub materac. Ja ze swojej strony polecam wszelkie maty samopompujące, ale koniecznie ze sprzętem naprawczym. Na szyszkach, igłach, patykach i niektórych ostrych trawach możemy zrobić dziurę, którą warto mieć czym zakleić. Jeżeli lubisz nocować pod namiotem i przymierzasz się do kupna, to przeczytaj artykuł – test trzech namiotów na kajak (niestety, oferta namiotów często się zmienia, więc nie zawsze kupisz to, co opisałem)
Biwak: Kuchenka gazowa. Najlepiej sprawdzają się nakręcane kartusze 250 gramowe. Na tydzień zabieram dwa dla dwóch osób przy założeniu, że nie tylko gotujemy wodę, ale podgrzewamy też obiady. Konieczna będzie również menażka, kubek, nóż, łyżeczka i oczywiście zapalniczki (więcej niż jedna!).
Ognisko: Jeżeli chcesz gotować na ognisku, to będziesz potrzebować odpowiedniego garnka, który się nie przepali. A także opakowania na ten garnek, aby osmolony dymem z ogniska nie ubrudził wszystkiego. Nie wszędzie znajdziesz kamienie, więc przydadzą się tzw. patenty – takie cósie, na których postawisz garnek na ogniu. My wozimy 3-4 solidne stalowe śledzie od starego namiotu.
Pakowanie: Konieczne będą zarówno małe, jak i większe worki wodoszczelne. Są kajaki do których można zapakować duże worki, a są takie, gdzie wszystko trzeba podzielić na małe woreczki. Jeżeli masz zwyczaj zabierania na każdy wyjazd połowy wyposażenia mieszkania, „bo się może przydać”, to przed spływem czeka cię ostra selekcja. Nawet najbardziej pakowne kajaki są mało pojemne i lepiej aby nad rzeką nie okazało się, że nie masz szans upchnąć wszystkich swoich klamotów. Ku przestrodze przeczytaj ten artykuł o pakowaniu kajaka.
Ludzie na rzece – uczestnicy spływu
Towarzystwo, z którym pływasz, może umilić ci pobyt lub kompletnie go zepsuć. Widziałem już załogi, które żarły się między sobą przez cały dzień na okrągło. Miły kolega, z którym tak fajnie rozmawiało się w kawiarni na mieście, nagle okazuje się marudą, któremu wszystko przeszkadza – rano rosa, w południe upał, a wieczorem komary. Jeżeli chcesz lepiej poznać swojego partnera/partnerkę, zabierz go/ją na kilkudniowy spływ. W ciągu tygodnia o swojej drugiej połówce dowiesz się więcej, niż przez rok „chodzenia”.
Ludzie spotykani na rzece
Kajakarstwo, które jest łatwe i przyjemne. Przyciąga więc ludzi, którzy nigdy nie powinni się pojawić na rzece. Wiele firm w ramach tak zwanej integracji wykupuje dla swoich pracowników spływ kajakowy w pakiecie z jazdą quadem i paintballem. Właściciele wypożyczalni zgodnie twierdzą, że taki klient najlepiej płaci, ale uczestnicy robią straszliwe bydło.
Na rzece najbardziej obawiam się spotkania z dwoma typami kajakarzy, o których już kiedyś pisałem – Lamami lub Łosiami. Lamy są spokojne i bojaźliwe. Zazwyczaj zupełnie nieprzygotowane nie tylko do pływania, ale do uprawiania jakiegokolwiek sportu, poza krótkimi spacerami. Nie mają bladego pojęcia, jak kierować kajakiem, płyną tyleż niezdarnie, co nieprzewidywalnie. Każda próba wyprzedzenia grozi kolizją, bo nie jesteś w stanie przewidzieć kolejnego manewru Lamy.
Znacznie gorsze są Łosie. Zwykle są to mężczyźni napakowani testosteronem. Nietrzeźwi już na starcie, w przerwach między wiosłowaniem wlewają w siebie kolejne porcje alkoholu. Płyną na wprost, taranując wszystko, co im się przed dziób kajaka nawinie. Oczywiście, jeżeli płyną dziobem do przodu. Stanowią zagrożenie dla wszystkiego co w wodzie i na brzegu. Zastanawia mnie logika Łosi – czy nie prościej nachlać się przed domem, w trakcie jakiejś imprezy przy grillu? Przecież to bezpieczniejsze (trudno się utopić) i mniej z tym zachodu – nie trzeba pożyczać kajaków, jechać nad jakąś rzekę, nie trzeba ponosić wysiłku związanego z wiosłowaniem. Po jaką cholerę pchać się w miejsce, którego i tak się nie będzie pamiętać?
Oczywiście nie tylko Łosie i Lamy pływają po polskich rzekach. Można spotkać ludzi sympatycznych, z którymi do rana będzie się dyskutować przy ognisku lub wspólnie zdzierać gardło śpiewając rzewne piosenki. Mam jednak wrażenie, że Łosie i Lamy stanowią większość, a może po prostu bardziej rzucają się w oczy?
Pomogły ci moje rady? Lubisz czytać moje teksty? Może chcesz zostać mecenasem Świata Hegemona? Możesz to zrobić w serwisie Patronite, lub po prostu postawić mi kawę, klikając zielony przycisk poniżej. Za każde wsparcie będę wdzięczny
Gdy marzysz o własnym kajaku…
Jeżeli załapiesz bakcyla kajakarstwa, to przychodzi taki moment, że zaczynasz marzyć o własnym sprzęcie. Zastanawiasz się, jaki kajak dla ciebie będzie najlepszy, a wybór jest ogromny.
Najpopularniejsze są kajaki powszechnie zwane „plastikami”. Wykonane z tworzywa sztucznego (polietylen), są mocne i teoretycznie niełatwo je zniszczyć. Teoretycznie, bo widziałem plastiki przeciekające z powodu wad konstrukcyjnych lub przedziurawione na niegroźnej z pozoru rzeczce.
Nie polecam kupowania kajaków dwuosobowych. Ciężkie, trudne w przechowywaniu (trzeba mieć dużo miejsca), a tak łatwo dostać je w wypożyczalni. Co innego, gdy chcesz pływać samotnie. Tak zwanych jedynek w wypożyczalniach jest niewiele lub nie ma wcale, więc zakup takiego sprzętu jest uzasadniony. Musisz jedynie dysponować garażem lub inną powierzchnią magazynową, gdzie przechowasz swój nabytek.
Zanim zdecydujesz się na zakup musisz mieć świadomość, że właściwie nie ma kajaków uniwersalnych. Jedne świetnie sprawdzają się na wąskich i krętych rzekach, inne na dużych akwenach wodnych. Są kajaki morskie i są kajaki górskie. Jedne modele są bardziej pakowne, do drugich praktycznie nic nie wciśniesz, za wyjątkiem własnej osoby. Dlatego najpierw określ swoje priorytety, a potem wybieraj kajak.
A co mają zrobić ludzie, którzy nie mają dostępu ani do garażu, ani do magazynu? Powinni zdecydować się na zakup kajaka składanego lub dmuchanego.
Niegdyś popularne składaki lata świetności mają za sobą. Jak sama nazwa wskazuje, w takim kajaku najpierw składa się stelaż (drewniany lub aluminiowy), potem naciąga na niego specjalną wodoodporną powłokę. Spakowany składak mieści się w dwóch workach, które nie tylko łatwo upchać gdzieś w mieszkaniu czy piwnicy, ale też bez problemu można zabrać nad rzekę nie dysponując własnym środkiem transportu. Niestety, są bardzo delikatne i łatwo uszkodzić je w trakcie spływu. Z drugiej strony, pływanie na składakach uczyło techniki manewrowania kajakiem i „czytania” rzeki. Nowe kajaki można jeszcze kupić, jednak są nie tylko bardzo drogie (ponad 5 tys. złotych), to na dodatek jedyny polski producent składaków, wypuszcza produkty o wątpliwej jakości.
Kajaki dmuchane (pneumatyczne) nie cieszą się wielką popularnością, chociaż ich zalety są niewątpliwe. Po złożeniu mieszczą się w jednym worku, więc zarówno przechowywanie, jak i transport są bardzo łatwe. Nadmuchanie wszystkich komór zajmuje nie więcej niż 10 minut. Odporność na uszkodzenie mają porównywalną z kajakami plastikowymi. Można nimi pokonywać trudne przeszkody bez obaw o uszkodzenie oraz skakać z niewielkich progów na rzece. Gorzej sprawdzają się na większych akwenach wodnych – są stosunkowo wolne i bardziej podatne na wywrotkę przy dużej fali. Dmuchane kajaki w naszym kraju sprzedają dwie firmy: Sevelor oraz czeski Gumotex. Ta druga konstrukcja wydaje się solidniejsza i bardziej pakowna.
Pierwszy spływ kajakowy – podsumowanie:
Planując pierwszy spływ kajakowy pamiętaj o:
|
Mam nadzieję, że nie tylko zachęciłem cię do pływania, ale też rozwiałem wiele wątpliwości. Starałem się odpowiedzieć na pytania, które zazwyczaj zadają ludzie po raz pierwszy wybierający się ze mną na spływ. Jeżeli nie wszystko wyjaśniłem, nie wahaj się zapytać. Na pewno odpowiem.
Nie kajakiem – ale pychówką ostatnio płynęłam po rzece Krutyń. W towarzystwie przepięknych łabędzi.
Pychówką nigdy nie płynąłem, muszę kiedyś spróbować
Jeżeli mógłbym coś dodać, to odradzam Krutynię w wakacje. Bywa tłoczno, a ponadto na szlaku są, niestety jeziora. Polecam spływ Biebrzą i jej dopływami. Tu jednak panują trochę inne reguły, niż na wspomnianej Krutyni, a najważniejsze z nich, to nie dać się zwieść lenistwu rzeki i niewolniczo trzymać się wyznaczonych miejsc noclegowych (zwłaszcza wiosną). Dla tych, którzy nie lubią prostego płynięcia, polecam także Łynę na jej leśnym odcinku (urokliwa, płytka i oferująca setki przenosek), Marózkę i oczywiście Czarną Hańczę, ale wyłącznie do Wigier 🙂
Ja też odradzam Krutynię, bo nie tylko latem jest zatłoczona. Jeżeli już płynąć, to poza weekendami. Biebrza jest bardzo ciekawa wiosną, potem trochę nudnawa, przez trzciny niewiele widać. Na Łynę dopiero się wybieram, a Czarną Hańczą przed Wigrami, to mnie zaskoczyłeś – nigdy tam nie byłem. Nawet nie wiedziałem, że można ją spływać przed Wigrami!
My byliśmy w wyjątkowo suchym sezonie i momentami było ciężko, gdyż w rzece czasem prawie nie było … wody 🙂 Reszta, to same przyjemności i, co najważniejsze, prawie zupełny brak ludzi. Od Wigier zaczęła się komercja, a już Kanał Augustowski, to jakieś nieporozumienie.
Ja kiedyś popłynąłem równoległą do Czarnej Hańczy rzeczką o nazwie Kamionka. I ta Kamionka dała nam w kość, jak żadna inna rzeka. Teraz tam jest rezerwat i nie wolno pływać. A Kanał Augustowski, to autostrada dla wszystkie co pływa…
Też jestem zaskoczona, chyba będę musiała się wybrać na Czarną Hańczę jeszcze raz, ale tym razem do Wigier 🙂 Krutynię wspominam źle z dwóch powodów: ogromnej rzeszy ludzi (czasami bywał ruch jak na Marszałkowskiej!) i niezliczonej liczby jezior po drodze (do dziś mam uraz do jezior).
Krutynia i Czarna Hańcza to takie kultowe trasy, więc i ludzi tam bardzo dużo. Chociaż na Czarnej Hańczy nie zawsze
Miałam okazję daaaaawno temu spróbować 🙂 ale do dziś czuję respekt przed wodą i bez wsparcia siły fachowej nie odważyła bym się na powtórkę
To dobrze, że czujesz respekt. Woda jest niebezpieczna i w Polsce co roku topi się naprawdę wielu ludzi. Jeżeli boisz się wody – najlepiej płynąć na rzekę spokojną i z kimś w kajaku, kto dobrze pływa
🙂 teoretycznie potrafię pływać – ale teoretycznie. Jak parę lat temu ze względów zdrowotnych byłam zmuszona nauczyć się pływać owszem, pływam, ale tylko jak wiem, że mam dno w zasięgu nóg….dlatego woda to żywioł i po co mam ją drażnić swoją głupotą :))
Jeżeli nie czujesz się komfortowo, to może lepiej rzeczywiście nie pływać. Kajaki mają sprawiać przyjemność, a nie straszyć 🙂
Dlatego jeśli czegoś próbuję to z fachowym wsparciem. Latając samolotem też źle się czuję ale latam bo nie zwiedziła bym tego co chciałam 🙂 nie wszędzie dojadę autem
Bardzo rozsądnie postępujesz.
🙂 dzięki – staram się – mimo koloru włosów :)))
Kolor włosów nie wpływa na rozsądek 🙂 🙂
Dokładnie. Fachowy sprzęt i sprawdzone miejsce na kajaki to podstawa. A jeszcze przy dzieciach to w ogóle nie ma sensu niepotrzebnie ryzykować. Byłam na Roztoczu i ze swojej strony mogę polecić spływ kajakowy w Obroczy.
Roztocze znam tylko z perspektywy roweru i pieszej, nigdy tam nie byłem na spływie
Czy zachęciłeś do pływania? Cóż, nie te lata. Ale wspomnienia obudziłeś. Spływ Krutynią to był nasz pierwszy wspólny wyjazd na dłużej.
Też mam sentyment do Krutyni, to był mój pierwszy w życiu spływ.
Fajny przewodnik napisałeś, na pewno ktoś z niego skorzysta i jeśli zarazi się kajakowaniem, to na amen. Kajakiem pływałam kiedyś tylko po jeziorach, bardzo przyjemne zajęcie, ale trzeba mieć silne ręce, by wiosłować godzinami i w różnych warunkach, po rzecze chyba nie dałabym rady. A woda to groźny żywioł, z czego niektórzy nie zdają sobie sprawy.
Dużo trudniej wiosłuje się po jeziorze niż po rzece. Bo po jeziorze trzeba cały czas, a rzeka ma prąd, więc jeżeli nie wiosłujesz, to samo cię niesie (wolno, ale zawsze). Na rzece ważniejsza jest umiejętność manewrowania, aby nie wpaść na przeszkody, niż wiosłowanie
Nie przeczytałam komentarzy więc mogę się powtórzyć z pytaniem. Ale: 1. Co jeśli ktoś nie umiem pływać? Czy można płynąć kajakiem pomimo tego, zwłaszcza gdy dochodzi to wywrotki czy sytuacji, kiedy człowiek nagle znajdzie się w wodzie?
2. Od jakiego wieku można zabierać dzieci na taki spływ? Czy osoba, która nie umie pływać, może płynąć w jednym kajaku z dzieckiem?
Jeżeli płyniesz w kamizelce ratunkowej, to możesz, ale radziłbym z kimś, kto umie pływać w kajaku i na rzekę łatwą. Osoba, która nie umie pływać, nie powinna pływać w jednym kajaku z dzieckiem. A dziecko na spływy można zabierać od 6-7 roku życia, chociaż widziałem rodziców płynących z trzylatkami.
Polecam Sforne Gacie i płynięcie dwójkami, ale zawsze jedna osoba powinna mieć pojęcie o kajakowaniu. Poradnik świetny.
Zasyłam serdeczności
W Swornychgaciach te jeziora dały mi popalić, trochę zbyt duże jak na kajak, trzeba się porządnie nawiosłować. Ale, jeżeli ktoś lubi jeziora, to jest tam malowniczo
Ja zabierałam córkę na spływy, gdy miała niecałe trzy lata, ale na początek na jeden, góra dwa dni, na krótkich odcinkach, żeby dziecka nie zanudzić w kajaku. Dziś już prawie 9-latka widzę, że połknęła bakcyla:) Ale zdecydowanie osoba nie umiejąca pływać nie powinna płynąć w jednym kajaku z dzieckiem.
Trzy lata, to bardzo wcześnie, ale jeżeli dałaś radę, to można i z tak małym dzieckiem pływać 🙂
Ciekawy sposób na spędzanie czasu 🙂
A nie trzeba umieć perfekcyjnie pływać? W razie wywrotki trzeba się przecież jakoś ratować…
Pytam o perfekcyjność, bo czy wystarczy pływać „jako tako” 😉 Wielu właśnie tak potrafi – dobrze się czują w wodzie, gdy w razie czego mogą w niej stanąć 😉
Polskie rzeki są przeważnie płytkie, więc zazwyczaj wystarcza jako tako
Jeżeli pływasz po rzekach i masz kamizelkę ratunkową, to nie jest problem. Gorzej by było na jeziorze
Każdego lata pływam kajakiem rekreacyjnie po Jeziorze Okonińskim, długie i usytuowane w uroczym krajobrazie. 🙂
Okonińskie jest zaliczane do pierwszej dziesiątki najładniejszych jezior w Polsce i Bory Tucholskie, to piękne miejsce. Tylko ja nie lubię pływać kajakiem po jeziorach…
Kajaki bardzo lubię, to świetny sposób na spędzanie wolnego czasu. Prawdę powiedziawszy wolę jak nie ma nas za wiele na takiej wyprawie. Dlatego zawsze udajemy się małą grupką i liczymy, że będziemy sami. 🙂
Jeżeli jeszcze macie opanowane rzeki, na których nie ma tłumów (jeszcze takie miejsca bywają), to fajnie spędzacie czas. Ja lubię spływy, gdzie jest od 3 do 5 kajaków. U nas połowa grupy pływa na jedynkach, więc 5 kajaków, to nie jest dużo ludzi 🙂
Nic ująć niewiele dodać.
Czasami można zastosować patent z beczką do kiszenia kapusty jako niezatapialnym, wodoszczelnym „sejfem”, ale nie kazdy kajak sobie z przewozem czegoś takiego radzi.
Na swoje pierwsze spływy pakowałem się w worek żeglarski, który następnie wsadzałem do wora na nawozy darowanego drużynie przez Zaklady Azotowe (niezniszczalne prawie 😉 )
Namiot sobie darowałem, nauczony spać w hundmesach na żaglówkach, spokojnie wysypiałem się w kajaku (niekiedy na wodzie zacumowany do jakiegoś konara) potrzeba tylko płachty przeciwdeszczowej, kiedyś były to… wory nawozowe, lub ” pozyskane” skądś plandeki, teraz do dyspozycji są tarpy i jest to znacznie fajniejsze.
Też kiedyś pakowałem się do wora żeglarskiego. Nie miałem niestety worków od zakładów Azotowych, więc radziłem sobie z reklamówkami, które kolekcjonowało się przez cały rok i było to dobro bardzo pożądane.
W kajaku nigdy nie spałem, chociaż w dmuchanym mogłoby być całkiem wygodnie 🙂
Ostatnio rzadko komentuję, ale mojej uwadze nie umknęła obraza łosi:). Fajny post i wiele w nim cennych rad, z których na pewno skorzystam. Ja pływam zwykle na Biebrzy i choć uwielbiam te klimaty to zawsze się boję:). Pływać w sumie potrafię, ale mój sprzęt raczej nie, a zwykle płynie na moich kolanach. Wywrotki nigdy nie zaliczyłam, więc tym bardziej, nie wiem jak to jest i przy najdrobniejszym „bujnięciu” strach mnie paraliżuje:). Na Biebrzy, po mimo tego, że płyniesz z prądem, to na pewnych odcinkach płyniesz pod wiatr – czyli tworzy się fala z przodu i na zakrętach, potrafi mocno obrócić,… Czytaj więcej »
Przepraszam za obrazę łosi 🙂 Nie widziałem jeszcze dobrego zabezpieczenia na sprzęt foto. Bo albo jest skuteczne, ale wtedy praktycznie nie możesz korzystać z aparatu, albo mniej bezpieczne, ale daje ci możliwość fotografowania. Ja pływam naprawdę długo i jeszcze nie miałem wywrotki, co najwyżej nachlapię wody do środka kajaka. Wożę cały sprzęt foto w torbie Lowepro. To, czego nie używam jest jeszcze w workach wodoszczelnych (np. obiektywy). Aparat tak często, jak mogę odkładam do torby, ale gdyby była wywrotka, to nie wiem czy by pomogło, ale chroni np. prze falą czy innym nalaniem wody do kajaka. Ważne aby torba foto… Czytaj więcej »
Najlepiej założyć kamizelkę ratunkową nawet jak sie umie świetnie pływać żeby czuć sir bardziej pewnym i bezpiecznym
Ale tam pięknie! Tak spokojnie i sielsko!
Na kajakach zazwyczaj jest pięknie 🙂
Twój tekst przeczytałam z wielkim zainteresowaniem mimo, że kajaki to nie moja bajka i po prostu jakoś się nie złożyło w moim życiu, bym uprawiała ten rodzaj aktywności. Informacje „przewodnikowe” wg mnie – zupełnego laika świetne i można z nich dużo się nauczyć. Zarówno Tobie jak i wszystkim komentującym życzę wspaniałych spływów niekoniecznie z Łosiami w tle. Pozdrawiam 😉
Dzięki, życzenia wspaniałych spływów na pewno się przydadzą, bo właśnie za kilka dni wyruszam na kolejny 🙂
Byłam na spływie kajakowym kilka ładnych lat temu. Ale… to zupełnie nie moje klimaty, nie bawiłam się zbyt dobrze, mimo że uwielbiam wodę. Może jeszcze kiedyś dam kajakom szansę. 😀
Wiem, nie każdy lubi kajaki. Są tacy, którzy za pierwszym razem czują pasję, a inni ani trochę. I tk powinno być, różnorodnie 🙂