Czasy mojej młodości skrywają głębokie mroki średniowiecza. Nikt wtedy nie posiadał komórek, komputerów, ani, o zgrozo, internetu. Dzieci całymi dniami bawiły się na podwórkach, a gdy wreszcie po zachodzie słońca wracały do domu, to miały do wyboru gapienie się w telewizor lub czytanie. Wolałem to drugie. Książki pochłaniałem w ilościach hurtowych. Nierzadko czytałem nocami pod kołdrą, przyświecając sobie latarką. Światła nie mogłem zapalić, ponieważ według rodziców, noc służyła do spania.
Z czytania zrodziła się jedna z największych pasji – pasja pisania. Książki cały czas są dla mnie inspiracją, więc pokusiłem się o wybranie pierwszej piątki lektur, do których systematycznie wracam. Kolejność w zestawie jest absolutnie przypadkowa.
Andrzej Stasiuk „Opowieści galicyjskie” i „Fado”.
Nie przepadam za tzw. polską literaturą współczesną i do czytania Stasiuka też mi było niespieszno. Ba, nawet kiedy zabrałem się do pierwszej książki, to po kilku stronach miałem poważne wątpliwości, czy dotrwam do końca. Wciągnęło mnie. „Opowieści Galicyjskich” nie czyta się jednym tchem, raczej smakuje po kawałku, po trochu przenika klimatem miasteczka, gdzie czas krąży wolniej. Podobnie jest z Fado, tylko bardziej różnorodnie, a opowiadania nie łączą się w jedną całość. Stasiuk jest mistrzem krótkiej formy. Fascynuje mnie język, jakim pisze, próbuję podpatrzyć, nauczyć się, przesiąknąć. Aby nie było słodko i różowo, to nie wszystko, co wyszło spod ręki Stasiuka, mnie zachwyciło. Szczególnie nużyły dłuższe formy, dlatego porzuciłem je niedokończone. „Opowieści galicyjskie” i „Fado” polecam z czystym sercem, reszta na własną odpowiedzialność.
Gerald Durrell Moje ptaki, zwierzaki i krewni oraz Moja rodzina i inne zwierzęta
Po raz pierwszy przeczytałem obie jeszcze w czasach licealnych. Marzyłem, aby pisać tak, jak on, moja rodzina jest przecież nie mniej zakręcona, niż bohaterowie obu książek Durrella.
Gerald wraz z matką oraz trójką starszego rodzeństwa spędził cztery lata dzieciństwa na greckiej wyspie Korfu. Opisuje swoje fascynacje przyrodą oraz historie rodzinne. Każdy z Durrellów był na swój sposób oryginałem i tacy też ludzie do nich lgnęli. Nie trudno więc było o historie zabawne, niekiedy wręcz absurdalne. Spirytualiści i duchy, obleśny stary wilk morski, cała plejada mniej lub bardziej spełnionych literatów oraz zwierzęta, które wprowadzały niekiedy więcej zamieszania niż ludzie, stanowiły nieodłączny element życia na Korfu. Resztki rozsądku usiłowała zachować mama – bezskutecznie. Niestety, oba zbiory opowiadań nie do dostania.
Terry Pratchett , przede wszystkim Pomniejsze Bóstwa oraz Mort. A także Równoumagicznienie, Straż, Straż; Ciekawe Czasy, Trzy Wiedźmy, Zbrojni, Złodzieje czasu czy Łups!
Płaska ziemia, wsparta na czterech słoniach tkwiących na grzbiecie ogromnego żółwia, to świat, który jednych irytuje, drugich wciąga. Zaliczam się do tych drugich. Chciałbym mieć aż tak niewyczerpane pokłady dowcipu i wyobraźni. Przeczytałem prawie wszystko, nie każda powieść mi się podoba, niektóre drażnią. Za duże nagromadzenie śmiesznych i absurdalnych sytuacji nuży, jeżeli nie łączy ich ciekawa i wciągająca fabuła. Często brakuje historii scalającej przygody bohaterów i nadającej sens ich działaniom. Pozostaje tylko zbiór gagów. Rozumiem, że przy ogromie wydanych tytułów, muszą nadejść momenty słabości.
Najbardziej spójne fabularnie są Pomniejsze bóstwa, natomiast najchętniej wracam do Morta, bo jak tu nie lubić trochę gapowatego pomocnika Śmierci? W pierwszej trójce mieszczą się Ciekawe czasy. Byłem kiedyś nauczycielem, więc bawią mnie cytaty nawiązujące do tej szlachetnej lecz niełatwej profesji:
„- Ależ nie. Nie zaczynałem jako barbarzyńca, kiedyś byłem nauczycielem w szkole (…). Ale zrezygnowałem i postanowiłem zarabiać na życie mieczem (…)
– Ale…no…przecież…niedostatki, straszliwe zagrożenia, codzienne narażanie życia…
Saveloy ucieszył się wyraźnie.
– Więc pan też kiedyś uczył w szkole?”
Lub:
„- Niech mnie demony porwą, jeśli nie będzie miał barbarzyńskiego pogrzebu
– W wielkiej jamie, na szczycie ciał swoich wrogów!
– Na niebiosa, cała czwarta B?!”
Fanny Flagg, Smażone zielone pomidory
Niełatwo w kilku słowach streścić, co mnie w tej książce zachwyciło, ale przez jakiś czas uważałem, że jest to najlepsza powieść, jaką kiedykolwiek przeczytałem. Nadal uważam, że jest świetna. Alabama, lata trzydzieste XX w. i kawiarnia Whistle Stop. Osobne światy białych i czarnych. Życie zwykłych ludzi, opisane w sposób niezwykły. Świetna narracja i umiejętnie dawkowane emocje, bez których byłby to tylko sprawny reportaż. Książka doczekała się udanej adaptacji filmowej.
Sempe i Goscinny, Mikołajek
Książka dla dzieci, lecz w dzieciństwie mnie nie zachwyciła. Musiałem dorosnąć, aby docenić poczucie humoru Goscinnego. Polubiłem chłopaków, nad którymi nikt nie potrafił zapanować – wiecznie głodnego Alcesta, najgorszego w klasie Kleofasa i najsilniejszego Euzebiusza, który rozdawał wszystkim fangi w nos. Niestety, w nowych przygodach Mikołajka, wydanych wiele lat po śmierci Goscinnego, znikają nie tylko fangi, ale i dowcip już tak nie śmieszy. Mikołajek nie ma też szczęścia do adaptacji filmowych. Ale pierwszych pięć książeczek, wydanych jeszcze przez Naszą Księgarnię należy przeczytać w ramach śmiechoterapi. No bo co, kurczę blade, inaczej fanga w nos!
Leonie Swann Sprawiedliwość owiec oraz Triumf owiec
Pewnego ranka George, pasterz owiec zostaje znaleziony martwy. Ktoś go zamordował wbijając łopatę w brzuch. Owce postanawiają przeprowadzić śledztwo, zamierzają znaleźć winnego. Tak zaczyna się Sprawiedliwość owiec, pierwsza i lepsza z dwóch książek, gdzie świat przedstawiony jest z punktu widzenia tych sympatycznych zwierząt. W drugiej części opiekę nad owcami, zgodnie z testamentem, przejmuje córka Georga Rebeka. Aby wypełnić ostatnią wolę zmarłego, musi zabrać zwierzęta w podróż do Europy i codziennie wieczorem czytać im opowiadania. Na kontynencie do akcji wkraczają kozy. Ich widzenie świata jest jeszcze dziwniejsze, można powiedzieć, że wszystkie kozy są szalone. W każdym razie, tak twierdzą owce. Lubię absurdalny humor i dlatego polecam obie książki każdemu, kto pragnie poprawić sobie nastrój. Zapewniam, że nie będzie to pusty śmiech.
Pasja pisania, pasja czytania – podsumowanie
Uuups, wyszło sześć, a nie pięć?! Trudno, nie potrafiłem się już bardziej ograniczyć. Bardzo czekam na wasze inspiracje. Proszę piszcie i polecajcie, pamiętając, że moją fascynacją nie jest Joyce czy Dostojewski z jednej strony, a Kalicińska z drugiej. Daj też znać, czy pasja pisania u ciebie też bierze się z pasji czytania?
Założyłam u siebie stronę z tymi książkami, które są dla mnie naj… Trudno by mi było wymienić pięć czy sześć, moje serce by tego nie wytrzymało, więc zrobiłam dłuższy spisik. Z tych , które wymieniłeś, czytałam „Smażone…” (stoją na półce, bo też czasem wracam) i „Mikołajka”. Też mi się podobały, choć „Smażone zielone pomidory” to moim zdaniem jeden z niewielu przypadków, gdy film przewyższył literaturę. A gdybym ja została wystrzelona przez rodzinę na bezludną wyspę, na pewno trzymałabym w ręce „Paragraf 22”. Zawsze mam tę książkę w zasięgu wzroku. Tylko patrzę na grzbiet i już nie muszę czytać, żeby się… Czytaj więcej »
Długo się zastanawiałem nad wpisem o książkach, zastanawiałem się czy kogoś to obchodzi, ale chyba tak… 🙂 To jest początek znacznie dłuższej listy. Niełatwo mi się było ograniczyć. „Paragraf 22” czytałem, kupiłem, ale nie potrafię drugi raz się zabrać do niego. A „Pomidory” czytam raz do roku 🙂 Jak mówisz, że film dobry, to muszę obejrzeć, a nie polegać tylko na opiniach innych.
Dla mnie to jest interesujące. Jeśli widzę, że czyjeś widzenie świata jest zbieżne z moim, a on poleca jakąś książkę, to prawdopodobnie po nią sięgnę. Przecież nie znam wszystkich pozycji na rynku wydawniczym, bo w naszym kraju, mimo wszystko, sporo się wydaje. W kwestii doboru lektury chętnie więc korzystam z sugestii innych.
Ten wpis na blogu jest też moją prośbą o sugestie innych. W gąszczu wydawanych pozycji książkowych, już trudno się rozeznać, dlatego szukam usilnie inspiracji 🙂
Też zawsze lubiłam czytać, moją powieścią wszechczasów jest „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa, ale „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego (no niestety 😉 ), „Anna Karenina” Tołstoja, „Dzieje grzechu” nielubianego przeze mnie poza tą jedną pozycją Żeromskiego, czy „Wszystko dla pań” Zoli, też plasują się wysoko. No jeszcze cykl o Wiedźminie Sapkowskiego. A obecnie zaczytuję się w wielotomowej „Pieśni Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina – zupełnie inna to bajka i niespodziewanie moja bajka 🙂 . Bez książek nie ma życia 🙂 . Pozdrawiam.
„Mistrza i Małgorzatę” bardzo lubię, ale w pewnym momencie trochę mi się przejadł. Wiedźmina bardzo lubiłem, ale ostatnio rozczarował mnie Sapkowski „Sezonem Burz”. „Pieśni Lodu i Ognia” zaczęły się dobrze, ale potem cisnąłem nimi w kąt. Wszyscy lubią, a mnie wkurzają I nie bardzo wiem dlaczego, bo są dobrze napisane, tylko ja nie lubię takiego sposobu konstruowania akcji. Podobnie było z „Harrym Potterem”. Nie potrafiłem przejść więcej niż dwa rozdziały. A przecież lubię i to bardzo fantastykę oraz fantasy i wszystko to, co się w takich klimatach obraca. Ale bardzo się cieszę z odzewu i że piszecie o swoich książkach… Czytaj więcej »
Książki są świetne. Ja jednak ostatnio jakoś mniej czytam, chyba przez zwiększoną ilość obowiązków i zmniejszoną ilość czasu wolnego ;]
Pozdrawiam.
Mam podobny problem, też mniej czytam niż kiedyś. Może już tak ma być? Pracujemy, nie mamy czasu? Ja też cierpię na brak pomysłów, co mógłbym przeczytać, więc poszukuję inspiracji…
Ja jako dziecko i nastolatek w ogóle nie czytałem książek. Nie czytałem nawet lektur szkolnych. Ale pod koniec liceum przełamałem się i przeczytałem kilka lektur np. „Ludzie bezdomni” czy „Zbrodnia i kara”.
Tak mi się spodobały te książki, że zacząłem sam wypożyczać przeróżne książki z biblioteki i taki stan trwa do dziś.
Nie mam ulubionego autora ani ulubionych książek. Lubię np. Coelho, Żeromskiego czy Wołoszańskiego, ale czytam też książki zupełnie nieznanych autorów. W każdym razie – warto czytać, dużo czytać.
Pozdrawiam:)
Lektur szkolnych nie czyta się „przede wszystkim”. Czasami mam wrażenie, że szkoła zabija radość czytania, wręcz do niego zniechęca… Chociaż, z drugiej strony lektury szkolne przekonały Cię do czytania :-). Ja też nie jestem wiernym fanem jednego autora, niezbyt często udaje się autorom utrzymywać dobry poziom, szczególnie tym, którzy bardzo dużo piszą. Ale jak mi się coś spodoba, to sprawdzam inne książki autora, póki się nim nie rozczaruję. Masz rację – warto czytać! Pozdrawiam
Hegomonie Boski 🙂 Poczytaj sobie moje ostatnie odkrycie – Eduardo Mendozę. Prawie tak Boski jak Ty :):):)
Eduardo Mendoza powiadasz? To może jeszcze jakiś tytuł byś poleciła? 🙂
Ależ Ci się tutaj komplement dostał od Pani powyżej 😉 Cudnie jest kochać czytać książki. Z książek, które wymieniłeś znam tylko Pratchetta. Sięgnęłam po niego w sumie pod przymusem kilka ładnych lat temu i nie przemówił do mnie w ogóle. te wizje świata na żółwiu itp… No jakoś NIE 😉 Moje ulubione książki to chyba Erich Segal (ten od Love Story i jest to jedyna jego książka, której nie przeczytałam i chyba nie przeczytam), który zajął moją całą jedną półkę. Poza tym ciężko jest mi ostatnio trafić na dobre książki. Generalnie są dość dobre, ale mnie nie porywają 😉 Pozdrawiam… Czytaj więcej »
Ja wiem, że Pratchett nie trafia do wielu. Ja też na początku cisnąłem w kąt jego książki, zacząłem przez przypadek od jednych z najsłabszych… Potem jednak przeczytałem inne i doceniłem. Segala nie czytałem, ale może warto spróbować czegoś nowego? :-). Jak zauważyłem po komentarzach, to wielu osobom ciężko trafić na dobrą książkę, taką która wciągnie, nie pozwoli iść spać. Mam podobnie. Znajduję niezłe książki, ale zachwytu nie wzbudzają. A chciałbym trafić na coś takiego, od czego nie będę się mógł oderwać 🙂
Pozdrawiam 🙂
właśnie! Coś, od czego nie będzie się można oderwać… marzenie 🙂
Też o tym marzysz? Ja wierzę, że taką książkę znajdę i dlatego ciągle szukam… 🙂
Zły adres e-mailowy 😉
Uwielbiam czytać, nie mam ulubionego autora czy gatunku. Z racji iż cierpię na deficyt czasu łączę przyjemne z pożytecznym i czytam moim smykom. Taki powrót do czasów dzieciństwa.
Kubuś Puchatek (A. A. Milne), Akademia Pana Kleksa(J. Brzechwy), książki L.M. Montgomery czy F. Simon. Dużo tego jest i wszystkie świetne 😉
Z Twojego zestawu zdecydowanie wybrałbym Kubusia Puchatka. A z książek dla dzieci, oprócz Mikołajka, do dzisiaj fascynuje mnie „Alicja w krainie czarów” oraz „Opowieści z Narni” Lewisa. A także wydana dawano, dawno temu, ale pełna poczucia humoru „Pierścień i Róża” Thackeraya 🙂
pewnie, że obchodzą wpisy o książkach 🙂 ja też w dzieciństwie czytałam pod kołdrą i z latarką, bo siostra spała na łóżku piętro wyżej 🙂 póki co u siebie wrzucam jedynie, co czytam aktualnie, ale kto wie, może się pokuszę o swoje top książek 🙂
pozdrawiam i dzięki za odwiedziny u mnie 🙂
Czyli latarka była podstawowym wyposażeniem czytającego dziecka :-). Napisz swoje top książek, wszelkie inspiracje lekturami zebrane w jednym miejscu mogą zainspirować do czytania, do odkrycia nowych książek 🙂
Pozdrawiam 🙂
A ja kocham książki o milości, moje „Wichrowe Wzgórza” czy też ” Przemineło z wiatrem” mogłabym czytać na okrągło 🙂 Pozdr.H.
Ech, książki o miłości, to jednak nie moja bajka…, chociaż „Samotność w sieci” przeczytałem 🙂
jak każdy z pokolenia, które obecnie jest w wieku średnim (chociaż ja uważam, że w późnym nastoletnim…) czytałam mnóstwo książek ( w tym lektur..), przechodziłam rożne fascynacje, od fantastyki, poprzez sensację, harlequiny, do horrorów, powieści historycznych i „Sagi Ludzi lodu” też 🙂 … uwielbiałam Ludluma, Folleta, Mastertona, Kinga i Koontza (którego czytam namiętnie do tej pory…)… ale książką do której wracam od lat szkolnych, i której niektóre fragmenty mogę praktycznie cytować z pamięci jest „Pan Wołodyjowski”… i za każdym razem płaczę na końcu… teraz czytam o wiele mniej, i o dziwo, jeśli już, to w pracy, ha ha ha… ale… Czytaj więcej »
Witaj 🙂 Cieszę się, że i do mnie zajrzałaś 🙂 jak patrzę na przegląd autorów, których czytałaś, to rzeczywiście zahaczyłaś o wszystkie gatunki…, nie, nie ma tu Dostojewskiego i Kalicińskiej. Ja Trylogię Sienkiewicza też bardzo lubię, chociaż pana Wołodyjowskiego najmniej, nie przepadam za książkami z jednoznacznie smutnym zakończeniem :-(. Swoją drogą jest dobrze mieć taką „swoją książkę” zaczytaną w całości… 🙂
witaj oraz dziękuję za miłe powitanie… 🙂
Dostojewskiego czytałam, Kalicińskiej nie, nawet nie wiem kto zacz a nie będę się popisywać wiedzą z wujka googla… :))))) …. ale widzisz, zapomniałam o mojej największej fascynacji czytelniczej, Joannie Chmielewskiej, każda jedna jej książka … szkoda, że już żadnej nie napisze ….
Jesteś szczęśliwą osobą, która nie wie, kto to Kalicińska :-). Z Chmielewskiej najbardziej podobały mi się „Boczne drogi” oraz „Krokodyl z kraju Karoliny”. Inne już mniej, ale doceniam autorkę, która potrafiła zdobyć aż tak szaloną popularność w Polsce…
ja, niestety, kompletnie nie ma pamięci do tytułów i w związku z tym kompletnie nie potrafię takiego połączyć z treścią, ale mnie bardzo się podobała ta, w której występowała „Biała glizda”… :)))))))
miłego dnia Hegemonie ….
Ja pamiętam tytuły, ale z postaciami mam pewien problem, dlatego mogę ulubione książki czytać raz na rok, raz na dwa lata 🙂 Białej Glizdy nie pamiętam 🙁
Miłego wieczoru Frytko 🙂
kurcze, Hegemon, dzięki Tobie uświadomiłam sobie, że mimo wszystko, wcale tak mało nie czytam,.. w zeszłym roku wzięło mnie na Pilipiuka i losy Jakuba Wędrowycza…. jesoooo, co się działo, zaśmiewałam się w głos, aż co niektóre postronne osoby (czyt. dzieci…) podejrzliwie na mnie patrzyły.. :)))))
witam ciepło, aczkolwiek dzień zimny i deszczowy … (podejrzewam, że u Ciebie też, bo z tego co się zorientowałam po Twoich wpisach, to blisko siebie mieszkamy…)
Właśnie, sami nie widzimy tego co dobrze robimy, tylko , jak ktoś podpowie 🙂 Muszę zobaczyć tego Wędrowycza, dużo słyszałem, ale jakoś miałem opory przed czytaniem…. Jesteśmy sąsiadami? Naprawdę? Mieszkam w Łodzi. A na dworze może i zimno, ale co jakiś czas słońce wygląda, więc nie jest źle 🙂 Pozdrawiam 🙂
Wędrowycza mogę spokojnie polecić, lektura łatwa, lekka i przyjemna :)))))
ja jestem z Piotrkowa Tryb. 🙂
Witaj sąsiadko 🙂 Piotrków to rzeczywiście niedaleko, właściwie rzut beretem 🙂
aha, i ta uśmiechnięta na „fejsbukowych” (u Ciebie na blogu…) fotkach, to ja 🙂
miłego popołudnia …
Uśmiechu nie da się przeoczyć. Zawsze jesteś taka uśmiechnięta?
staram się jak najczęściej, ale czasami bywa inaczej, jak u wszystkich… 🙂
oraz dziękuję … 🙂
To jak najwięcej uśmiechu życzę 🙂
wzajemnie… 🙂
ehh…. książki nie raz pomogły przetrwać te trudne chwile nie sposób bez nich funkcjonować 🙂
A mówią, że ludzie nie czytają 🙂 Po ilości komentarzy widzę, że czytają i książki im są potrzebne. Witam na blogu i pozdrawiam 🙂
Niestety… życia coraz mniej, a książek coraz więcej… 🙂
Pozdrawiam :))
To trzeba czytać, czytać, póki jest jeszcze życie :-). Wiem, wiem, życie jest, tylko czasu nie ma, a z zalewu bylejakości też ciężko jakąś przyzwoitą książkę wybrać…
Pozdrawiam 🙂
Wydaje mi się, że to, co czytamy, sporo o nas mówi 🙂 Pewnie kilku psychologów mogłoby przedstawić jakieś dowody, a tzw. amerykańscy naukowcy z pewnością poparli by to badaniami, ale do Twojej listy chciałabym dodać jeszcze „Oskar i pani Róża” Éric’a-Emmanue’al Schmitt’a oraz oczywiście niezapomnianego „Małego księcia” 🙂
Dawidzie, pozdrawiam z dość chłodnej Afryki 🙂 (RPA-Johannesburg) 🙂
Dzięki Gabrysia za kolejne pozycje do mojej listy. „Małego Księcia” już czytałem, więc został mi do przeczytania „Oskar i pani Róża”. Nie daj się zbytnio wychłodzić tej Afryce 🙂
Hegemonie, jeżeli czasy Twojej młodości skrywają mroki średniowiecza, to ja śmiało mogę powiedzieć, że pamiętam czasy starożytne :). Kiedy wracało się z boiska, które zimową porą było lodowiskiem albo z zabawy na podwórku, to wybór był tylko jeden – książki. O telewizorach nikt nie słyszał, jedynie moja śp. babcia Antosia tłumaczyła mi, małemu berbeciowi, ze kiedyś będą takie radia, gdzie będzie widać, jak ludzie tańczą i śpiewają. Nie mogłam sobie absolutnie takiego radia wyobrazić :D. Były więc tylko (i aż) książki. I jak każdy czytający, przechodziłam przez kolejne fascynacje. Nie do końca się zgodzę z Tobą, że lektury obowiązkowe zniechęcają… Czytaj więcej »
Dzięki Basiu zza oceanu, za ten komentarz 🙂 Cieszę się, że jest długi, ponieważ właśnie takie bardzo lubię. Komentarze, które same w sobie są historią drugiego człowieka. Dlatego polubiłem pisania bloga – w przeciwieństwie do książki, jest interakcja z czytelnikiem i to jest chyba największą wartością pisania 🙂 Lektury w szkole czytałem wszystkie za wyjątkiem jednej. Niektóre mi się bardzo podobały – np. „Nad Niemnem”, historia dla mnie wciągająca, a opisy przyrody po prostu pomijałem :-). Natomiast, jako zdeklarowany indywidualista, jestem zdecydowanym przeciwnikiem przymusu na rzecz wyboru. I sądzę, że da się tak skonstruować program szkolny,aby uczeń miał prawo wyboru… Czytaj więcej »
Jakoś swojsko poczułam się, Dawidzie – Hegemonie, rozglądając się (właśnie) po Twoim Terytorium. Strbskie Pleso, (odwiedziłam je, co prawda, po raz pierwszy – dopiero we wrześniu), znalazło u mnie więcej uznania, niż w Twojej opinii, ale podane przez Ciebie pozycje książkowe – zachwyciły mnie kiedyś również i do dziś pozostają ważne. Koniecznie chcę do tej listy dorzucić moje pozycje: – Harper Lee: „Zabić drozda”, – Farley Mowat: wszystko, ale szczególnie „Zwariowana łódka”, – Stanisław Zieliński: „W stronę Pysznej”, – Karol Olgierd Borchardt: wszystko, ale szczególnie „Znaczy Kapitan”, – Małgorzata Musierowicz: cała „Jeżycjada”. Nieśmiało wspomniałabym też „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego.… Czytaj więcej »
Może Cię zaskoczę, ale z tego co podałaś – czytałem prawie wszystko, prawie, czyli jest jeden wyjątek Farley Mowat. Nie znam, ale dziękuję za inspirację :-).
Mówisz, że Szczyrbskie jesienią jest ładniejsze? Nie będę zaprzeczał, nie byłem tam o tej porze roku 🙂 A może miejscowość trochę zbyt surowo oceniłem, każdy ma inny ogląd? Cieszę, że poczułaś się swojsko i zapraszam ponownie na mojego bloga 🙂
Hegemonie,
Jedno z Twoich poleceń, czyli „Sprawiedliwość owiec” Loenie Swan w końcu zachęciło mnie do sięgnięcia i przeczytania „Triumfu owiec”. Dostałam ją już dość dawno od przyjaciół, a jakoś wciąż albo czasu brakowało albo nie była ta pierwsza w kolejności do czytania. A teraz czas i ochota 🙂
Dzięki za przypomnienie.
Ale czy czytałaś „Sprawiedliwość owiec”? Jest lepsza, może nawet dużo lepsza i dlatego proponuję Ci od niej zacząć. Oczywiście „Triumf owiec” też jest fajny, ale ma kilka słabych elementów. Obie powieści, to jest bardzo przyjemna lektura, więc pozostaje mi życzyć Ci radości z czytania 🙂
Uwielbiam czytać. świat książki wciąga mnie w swoją opowieść. Zatracam się w fabule. mam podobny zestaw książek, z tym,że wraz z czasem,nastrojem,pogoda za oknem ulega on pewnej modyfikacji:-). Ostatnio od nowa zachwycalam się lekkim piórem Prusa.Jedynym filmem,który uważam za lepszy niż książka jest „Smażone,zielone Pomidory”. czytając Twoja listę książek odkryłam,zw mogła by być i moją.
A teraz z przyjemnością „zatrace się ” w lekturze Twojego bloga.
Cieszy mnie, że masz podobną listę lektur do mojej 🙂 To były zresztą tylko te najważniejsze, a przymierzam się do opisu kolejnych, też dla mnie istotnych, może już niedługo opublikuję?
A ze „Smażonymi zielonymi pomidorami” jest tak, że jedni przepadają za filmem, inni za książką i nijak nie mogą się zejść po środku 🙂
Serdecznie zapraszam do dalszej lektury bloga 🙂
Ahh, sprobuj 'Sniezne Dziecko’ Eowyn Ivey. Piekna, piekna ksiazka z delikatnymi elementami fantasy. Nie moglam przestac czytac, a pod koniec nie moglam uwierzyc ze juz sie konczy..
Milego czytania
Dzięki za polecenie lektury. W tym zalewie kolorowych okładek, ciężko wybrać to, co wartościowe, każde polecenie jest dla mnie wartościowe. Pozdrawiam 🙂
Czytanie pod kołdrą – skąd ja to znam. Jako dziecko czytałam wszystko, co mi wpadło w ręce. W wieku 8 lat przeczytałam „Lalkę” Prusa, ku przerażeniu mamy. To książka nr 1 na mojej liście pozycji literackich, do których czuję największą sympatię. Dzieciństwo pozostawia trwałe ślady, bo dzisiaj tematyka moich lektur jest dość rozległa. Potrafię wydać na książkę przysłowiowe ostatnie pieniądze. Korzystam również z bibliotek. Chwała im za to, że nie żądają opłat za wypożyczenie. Do niektórych książek powracam wielokrotnie. Obecnie czytam „Monolog i inne zapiski” , na które składają się opowiastki i opowiadania Jana Himilsbacha, wydane po raz pierwszy. Ależ… Czytaj więcej »
Lubię czytać długie komentarze, to znaczy, że ze swoim tekstem trafiłem do czytelnika 🙂 Niespecjalnie przepadałem za literaturą pozytywistyczną, dlatego „Lalka” nie była moją ulubioną książką, chociaż z przyjemnością ja przeczytałem. Mnie bardziej pociągał Sienkiewicz, ale każdy ma swoją niszę literacką. I masz rację – całe szczęście, że biblioteki są nadal darmowe, inaczej bym zbankrutował…
Ja tam uwielbiam Stasiukowe eseje 🙂 ,,Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” ,,Kucając” nawet kupiłam, no i mam autograf 😉 Pomijając dramaty, bo ich nie lubię, to Stasiuka mam już ,,załatwionego” 🙂 Czytanie trzeba zaszczepić. Mimo iż jestem młoda, całe moje dotychczasowe życie jest związane z książkami, przeczytałam ich na prawdę dużo 🙂 Mama mi czytała, kiedy ja nie potrafiłam i marzyłam wtedy o tym, żeby nabyć tą niesamowitą umiejętność. Podczas, gdy w zerówce dzieci dukały i składały litery, ja byłam już w połowie czytania podręcznika. Zaczęłam nie dlatego, że w sumie co innego nie było do roboty, lecz dlatego,… Czytaj więcej »
Ja nie wszystko Stasiuka byłem w stanie przeczytać. Masz rację, że czytanie trzeba zaszczepić, chociaż nie zawsza taka szczepionka się przyjmuje. Moi rodzice najpierw sprawili, że zacząłem czytać jak szalony, a potem gonili, że za dużo czytam. Jeżeli któraś z pozostałych książek Ci się spodoba, to bardzo mnie to ucieszy 🙂
Prattcheta cała półka… 🙂 Lubię też Orsona Scotta Carda i jego cykl o Enderze. Oczywiście Tolkien, niektóre cykle Eddingsa. Generalnie wolę fantastykę niż literaturę faktu, choć jest tu jeden wyjątek – namiętnie czytuję popularno-naukowe lub naukowe opracowania dotyczące życia w ubiegłych wiekach. Na przykład „Kobieta w czasach katedr” Regine Pernoud. Niby podręcznik akademicki, a czyta się to fantastycznie. Kalicińską znam, czytałam, uważam jej utwory za pożyteczne i potrzebne, choć nie będę się tu rozpisywać dlaczego :). Do tej pory jako polonistka miałam pewien wybór przy lekturach. Może dlatego moi uczniowie mogli poczytać rzeczy, przy których się człowiek pośmiał (Mikołajek), popłakał… Czytaj więcej »
Widzisz, ja też lubię czytać o tym, jak ludzie żyli przed laty. Równie chętnie czytałem o życiu w Łodzi na przełomie XIX i XX wieku, jak i zmianach w modzie od średniowiecza po dzisiejsze czasy. Gdy uczyłem historii w szkole, to takie tematy najbardziej interesowały uczniów, szkoda, że tak mało miejsca jest na nie w programie.
Co do lektur szkolnych, no cóż, za moich czasów też nie było wyboru i raczej nudziły niż inspirowały, więc dlaczego młodsi mieliby mieć lepiej 🙂 🙂 🙂
Ciężko jest wybrać tę naj… Jestem fanką kryminałów i wielbię Agathe Christie za jej Herkulesa Poirot, ale też drzemie we mnie dusza romantyczki i dlatego w pierwszej dziesiątce znajduje sie książka pt.: Sztuka słyszenia bicia serca (Jan-Philipp Sendker). Na mojej liście wszechczasów nie może zabraknąć też polskiego akcentu czyli Gady Mirosława Sokołowskiego. A poza tymi wyżej wymienionymi jest jeszcze wielu autorów i wiele tytułów 🙂
Ciężko się ograniczyć tylko do kilku tytułów, wiem. Agatę Christi też bardzo lubię, ale wolałam jej opowieści z panną Marple. Tych dwóch książek, o których wspominasz, zupełnie nie znam 🙁
Ja (przyznam się bez bicia) nigdy nie miałam w ręku Smażonych Zielonych Pomidorów. Nawet gdybym czytała codziennie po 8 godzin to i tak nie przeczytałabym połowy tego co jest warte uwagi. Ale nie to jest najważniejsze, by przeczytać jak największą ilość. Chodzi o to, że książki sprawiają, iż czujemy się szczęśliwsi i kompletni. Mają niezwykłą moc poruszania w czasie, poznawania historii, wyzwalania emocji, rozwoju i budowania naszego światopoglądu.
Uważam, że przy ocenie książki (tak jak i przy ocenie człowieka) nie można kierować się okładką. 😉
Pięknie napisałaś o książkach, nie potrafiłbym ująć tego lepiej 🙂 Wiem, że nie da rady się przeczytać wszystkiego, co jest warte uwagi. Ja mam inny problem, szukam inspiracji do czytania. Wchodzisz do księgarni i są one pełne książek, ale większość jest absolutnie nie dla mnie. Brakuje mi takiego ulubionego pisarza, czy pisarzy, których bym chciał przeczytać więcej niż jedną powieść…
Wiem o co chodzi. Dlatego do księgarni wchodzę jedynie po konkretny tytuł, chyba że są naprawdę mega promocje – mogę wtedy siedzieć godzinami i szukać czegoś dla siebie. Kiedyś pojechałam na wycieczkę do Krakowa i zamiast wrócić z glinianą figurą smoka wawelskiego (z Chin), wróciłam z 6 książkami, bo akurat, w drodze na Wawel, minęłam kiermasz książek. Mimo to postaram się Tobie pomóc. Określ najpierw jaki gatunek chciałbyś zacząć czytać, na co w twojej duszy jest obecnie zapotrzebowanie. Jeżeli już wybierzesz co chcesz, poszukaj informacji o klasykach danego gatunku (i nie mam tu na myśli tych którzy pisali jeszcze po… Czytaj więcej »
Oprócz Schmitta nikogo nie znam. Dzięki za polecenie 🙂 Ja mniej więcej wiem co lubię, ale nikt już nie pisze tak, jak Agata Christie. A z innymi autorami tak jest, że jedna książka mi się podoba, a pozostałe już nie. Albo autor pisze w tym samym jednorodnym stylu i mam przesyt – tak było ze skandynawskimi kryminałami. Rzuciłem się na nie, przeczytałem, co było dostępne i… szczerze mówiąc już mam dosyć. Zacznę od poleceń, a potem zobaczę 🙂
Wiem coś na temat skandynawskich kryminałów 🙂 poddałam się chyba przy 3 tomie Camilli Läckberg. Moim sposobem na przesyt jest mieszanie stylów, czyli nie czytam więcej niż 2 książki pod rząd z tego samego gatunku
To jest rozsądny sposób, tylko niełatwy w zastosowaniu 🙂 Ja z Läckberg poddałem się dopiero przy 6 tomie 🙂
To i tak byłeś wytrwały 🙂
Nie rezygnuję szybko 🙂
Cześć.
Książka, która najbardziej na mniej wpłynęła to „Potęga podświadomości” J.Murphy.
Całkowicie zmieniła moje podejście do życia. Uświadomiła mi, jak wiele zależy od naszej podświadomości. Oczywiście po pierwszym przeczytaniu, mało zrozumiałem. Taką książkę „przerabia” się chyba całe życie. Pozdrawiam.
Dla mnie taką książką która zmieniła moje życie było „Przebudzenie” Anthony de Mello. Też czytałem wiele razy i pewnie jeszcze będę wracał.
Hegemonie, aż się uśmiechnęłam. Lubisz „Smażone zielone pomidory”! Wydawać by się mogło, że książka jest przeznaczona dla kobiet, bo mamy 4 cudne bohaterki. Ale to również historia USA i opowieść o przyjazni. A wiesz, że parę tygodni temu pojechałam do Whistle Stop? Tak naprawdę to Juliette w Georgii, gdzie nakręcono film, ale w miasteczko ma dwie nazwy, swoja i filmową. Od razu o tym napisałam i zamieściłam mnóstwo zdjęć na blogu. Jeszcze raz przeczytałam książkę i na nowo się zachwyciłam. Zajrzyj proszę i popatrz jak wyglądają smażone pomidory, podane w oryginalnym, filmowym barze:) Pozdrawiam ciepło.
Zazdroszczę ci tego wyjazdu 🙂 A „Pomidory” chyba nie są kobiecą książką, w każdym razie ja jej tak nie odbieram. Czytałem książkę wiele razy, gorzej z filmem, bo jakoś nie mogę go skończyć… A smaczne są te smażone pomidory?
Są pyszną przekąską, podane w Whistle Stop Cafe przenoszą w czasie. Wszyscy je zamawiali, a cena wysoka, aż 8 dolarów za 6 krążków. Są panierowane w jajku i mące kukurydzianej, przyprawione na ostro. Warto sobie przygotować i otworzyć książkę na dowolnej stronie. Zaliczyłam książkę do tak zwanej literatury kobiecej, bo mężczyzni występuja tam na drugim planie. Postać Evelyn ma coś ważnego do przekazania kobietom po 40-tce, które złozyły swoje zycie na „ołtarzu rodziny”. A tak naprawdę każdy wyciągnie z książki to, co mu potrzebne. Np. ciepło i siłę przyjazni, świat lat 30-tych i ciekawe czasy.
Dla mnie jest to powieść drogi. A, że est tam dużo kobiet – fakt, dopiero teraz to dostrzegłem, niegy dię nad tym nie zastanawiałem 🙂 W każdym razie książka świetna i miejsce, które opisujesz także.