Drobne rytuały. Pojawiają się nie wiadomo kiedy, pielęgnowane, potrafią dostarczyć dużo radości. W soboty jeżdżę na rynek. Po drodze zabieram Łysego. On odwdzięcza się zaproszeniem na kawę, gdy odwożę go z zakupami pod dom. Potem siedzimy w niewielkiej i ciasnej kuchni, pijemy nieśpiesznie, rozmawiamy. Jeżeli ceremoniał kawowy przeciągnie się wystarczająco długo, jest szansa, że dołączy do nas żona Łysego lub któryś z jego synów. Im więcej osób pojawi się w kuchni, tym ciekawsze historie zostaną opowiedziane. Gdy wracam do domu, natychmiast wszystko zapisuję, zanim opowieści przy kawie wywietrzeją mi z głowy.
Ostatnio Łysy wybrał się rowerem na zakupy do Manufaktury i…:
– Dojeżdżam do Manufaktury, przypinam rower, a tu patrzę nie mam jednej czarnej sakwy. Nie bardzo wiem, co mam robić – wracać i szukać, czy też iść na zakupy. Ostatecznie macham ręką – sakwa była dość nowa, w niezłym stanie, nie mam szans aby ją znaleźć. Na pewno ktoś sobie ją przywłaszczył. Szkoda, ale cóż robić!
– Zapakowany na pełno wracam powoli tą samą drogą. Skręcam do parku, patrzę, a tu moja sakwa! Ktoś ją podniósł z ziemi, zawiesił w widocznym miejscu na żywopłocie, luksus! Ucieszony, przypinam sakwę do roweru, pakuję do niej żarcie dla kota i ruszam do domu.
– Hamuję ostro pod blokiem i już mam wszystko wnosić na górę, ale, jak widzę, znowu nie ma jednej sakwy. Tej samej! Zakląłem szpetnie, ale teraz nie mam już żadnej nadziei na odnalezienie zguby. Nie dość, że nowa porządna sakwa, to jeszcze w środku jedzenie dla kota, każdemu się przyda. Zaniosłem, to co mi zostało na górę i dla spokoju sumienia, postanowiłem się wrócić. Bez grama nadziei!
– Uważnie rozglądając się przejechałem przez park, ale moje obawy się potwierdziły. Po sakwie ani śladu! Na wszelki wypadek zrobiłem jeszcze dwa kółka po parkowych alejkach, bez rezultatu. Zastanawiam się gdzie by tu pojechać i kupić jedzenie dla kota, gdy nagle słyszę jakieś krzyki, jakieś wołanie. Rozglądam się i widzę panią w sile wieku. Spocona, resztką sił biegnie w moim kierunku parkową alejką. Zatrzymałem się, może w czymś trzeba pomóc. Kobiecina dobiega, cała zasapana, słowa wydusić nie może, z trudem łapie oddech. Wreszcie z widocznym wysiłkiem mówi: „Już myślałam, że nigdy pana nie dogonię, przez pół parku biegam za panem, bo to pewnie pan zgubił tę sakwę”. I podaje mi moją czarną sakwę z żarciem dla kota. Niewiarygodne!
Lubię takie historie. Zazwyczaj potrafimy tylko narzekać i nie zauważamy wokół siebie tego, co dobre. Dlatego w komentarzach poproszę, podzielcie się jakimś wydarzeniem, kiedy zostaliście pozytywnie zaskoczeni przez obcych wam ludzi, dobrze?
A kto chciałby lepiej poznać Łysego, to zapraszam do poczytania o jego rozmowach z synem 🙂
Oj, ja równie uwielbiam takie historie 🙂 Jednak ludzie potrafią być uczciwi i to bardzo cieszy 🙂 Jaki czas temu zostawiłam w szatni na siłowni otwartą szafkę. Przez całe 2 godziny nic mi nie zginęło 🙂 Aż wierzyć mi się nie chciało 😉 Ale tydzień temu ktoś moje okulary do pływania na basenie sobie przywłaszczył… Nie można mieć za wiele szczęścia 😉
Pozdrowienia 🙂 Dla Łysego również 🙂
Jak nie można mieć za wiele wszystkiego? Łysy dwa razy znalazł sakwę. Można, można 🙂
Ale Łysy to Łysy. To się rozumie samo przez się 😉
Myślisz, że Łysy posiada jakieś specjalne moce 🙂
Tak, dokładnie TAK 😀
po pierwsze – pozdrowienia dla Łysego… 🙂 po drugie – moje własne dzieci plus synowa in spe, namiętnie gubiły telefony, czter razy (z czego Młody dwa) zgubione – cztery razy obcy ludzie dzwonili do matki i oddawali (z czego trzy razy dorośli i raz młodzież…), trzeba mieć, pomimo wszystko, wiarę w ludzi, w młodych też … 🙂 miłego dnia Hegemonie … ps. a propos sakwy Łysego (ależ to zabrzmiało…) wiszącej na żywopłocie, ostatnio widziałam dwa buty (!), jeden zawieszony na płocie, drugi na drzewie obok (z jednej pary, żeby nie było…) ciekawe czy ktoś po nie wrócił, ha ha ha… Czytaj więcej »
Z tymi telefonami, to rzeczywiście super sprawa, ponieważ to właśnie telefony najczęściej nie wracają do właścicieli. Ja mam wiarę w ludzi, naprawdę, w tych młodych też 🙂
A z tymi butami, to zdaje się jest taka zabawa, że je się wiesza wysoko. Dlaczego? Nie wiem. Natomiast podobne przypadki widziałem też za granicą.
coraz więcej dziwnych zwyczajów do nas z zagranicy dociera, jak widać… 🙂 🙂 🙂
a w temacie dobrych ludzi, tak się trochę teraz sama pochwalę, kilka razy zdarzyło mi się zwrócić paniom w sklepie uwagę, że wydały mi za dużo reszty albo nie policzyły jakiegoś produktu… opłacało się, od tamtej pory wiem, której wędliny nie należy kupować i które produkty są świeże… 🙂
Widzisz teraz prawdziwość powiedzenia, że dobro powraca :-). Ale ja też tak robię, jeżeli tylko się zorientuję, że ktoś mi zbyt dużo w sklepie wydał reszty…
bo My dobre ludzie som…. 🙂
I w to należy wierzyć bezwzględnie 🙂
No proszę… szczęśliwe zakończenie.
W tych czasach rzadko spotykane szczęście…
Choć ja też ostatnio doświadczyłam ludzkiej życzliwości.
Mąż zostawił mó plecak z dokumentami w Wadowicach w kawiarni.. cofaliśmy się po niego, w sumie zrezygnowani a jednak nie.. ktoś go znalazł i zaniósł do obsługi 🙂
Nie wierzę, że czasy są gorsze czy lepsze, ale wierzę, że jeżeli okaże się ludziom trochę mądrego zaufania, to oni się tym samym odwdzięczą 🙂 A plecak z dokumentami jednak znalazł się. dobrze 🙂
Dobrze bo bym męża udusiła 😀
a z tym zaufaniem to różnie bywa..
Najważniejsze, że mąż nie uduszony 🙂 Chyba by mu się to nie podobało…?
i co można tak?
no pewnie, że można, bo są dobre ludzie na tym świecie, a dzięki nim są też takie piękne historie…
A swoją drogą niezłe szczęście ma Łysy 🙂
Alicja, szczęście sprzyja tym, którzy mu pomagają. On trochę temu szczęściu pomógł, wracając się do parku i szukając powtórnie sakwy, większość by odpuściła…
Dokładnie tak jest – szczęście sprzyja tym, którzy mu pomagają. Trza nam zwyczajnie zaryzykować i dać mu szansę…
Alicja, bardzo mi się podoba Twój tok myślenia. Szczęściu trzeba dać szansę 🙂
Uwielbiam takie historie z Łodzi i to, że nie każdy pluje do własnego łódzkiego gniazda. Łodzianka
Męczy mnie powszechne narzekanie, chciałbym abyśmy wszyscy dostrzegali więcej pozytywów. I witam Łodziankę na moim blogu 🙂
Będę odwiedzać i zapraszam do siebie 🙂
Na pewno odwiedzę Twojego bloga 🙂
Mnie zwrócono telefon i parasol kilka razy, bo z pośpiech wiecznie coś gdzieś zostawiam. Nie jest tak źle z tą uczciwością ludzi. Ale żeby nie było tak różowo, to okradziona też byłam. Bilans wychodzi na zero.
Człowiek miewa gorsze i lepsze kontakty z bliźnimi. Niestety, lepiej zapamiętujemy te gorsze, a bilans przeważnie wychodzi na zero. Mam nadzieję, że nadal będą ci oddawać telefon i parasol 🙂
Zazwyczaj robię zakupy w moich ulubionych sklepach i ekspedientki znają mnie od tej strony. Jak wchodzę to już tylko się uśmiechają i bez słowa oddają. Też mam nadzieje, że tak już zostanie.
Jak to dobrze mieć swoje ulubione sklepy, wtedy to już nie jest relacja tylko handlowa, ale też i towarzyska. Tam można zapomnieć wszystko, a i tak zostanie zwrócone z uśmiechem 🙂 Też mam kilka swoich ulubionych sklepów, do których zawsze wracam
To jest magia małych sklepików, tego w marketach nie dostaniemy.
Właśnie, fajnie, że też to lubisz, może dzięki takim ludziom małe sklepy przetrwają?
Na wycieczce w Hiszpanii zostawiłam na statku aparat fotograficzny (nic specjalnego, ale prezent od mojego brata…na 14 urodziny)….spisałam go na straty 🙁 Jakie było moje zdziwienie kiedy następnego dnia ktoś z firmy organizującej wypady tym statkiem odnalazł mnie i oddał aparat. Na pamiątkę tego zdarzenia mam zdjęcie kapitana i ekipy tego statku…odkryłam to po powrocie jak wywołałam zdjęcia 😉 Super sprawa!!!
Właśnie o takie przygody mi chodziło 🙂 Gratuluję odzyskania aparatu fotograficznego i postawy załogi statku 🙂
normalnie by zamęczył ta kobietę, a właściwie zajeździł… jeszcze kilka kółek po parku, a by miał ja na sumieniu… i tak harda babka, że nie odpadła po pierwszej rundzie biegu za rowerem…:)
Racja 🙂 Podobno wyglądała, jak na skraju apopleksji. Jednak podziwiam ją za tą nieustępliwość i chęć oddania zguby właścicielowi. To jest poświęcenie 🙂
Mimo, że czasy są niezbyt sprzyjające uczciwości – powiedzmy to sobie szczerze – jednak wbrew czasom, ludzi uczciwych nie brakuje. Moje zakręcone córeczki, tak często gubią telefony komórkowe, że dziwnym się wydaje fakt, że za każdym razem telefony wracają, za sprawą jakiegoś uczciwego obywatela:))) Idąc za ciosem, pokusiłam się nawet o teorię, że w naszym kraju, więcej jest uczciwych niż mądrych, jako że one gubiąc swoją własność tak często – na pewno roztropnością nie grzeszą. Zawsze jednak, znajdzie się ktoś uczciwy, kto kosztem własnego czasu, postara się, aby telefon trafił do właścicielki.
Ech, pewnie żadne czasy uczciwości nie sprzyjają, jednak ludzi uczciwych nie brakuje. Na blogach tyle narzekania na oszustów, w rozmowach towarzyskich też, a ja wierzę w prawo przyciągania. Jeżeli będziemy myśleć, że zaraz nas ktoś skrzywdzi, to tak będzie, jeżeli uwierzymy w uczciwość ludzi, to też takich spotkamy. A z tymi telefonami komórkowymi Twoich córek, to rzeczywiście mają bardzo dużo farta:-) Telefon, to przedmiot, który nieczęsto wraca do właściciela, gdy zostanie zgubiony…
Oszustów i złodziei mamy, nie da się ukryć. O ile na tych pierwszych, lampkami się zapala, nie dam się nabrać na wyjątkowe okazje itp. o tyle na złodzieja jakoś nie mam specjalnie intuicji wyostrzonej, pewnie dlatego, że z góry zakładam uczciwość każdej z osób. W ten prozaiczny sposób, zostałam już kilkakrotnie okradziona wśród ludzi, za których uczciwość ręczyłam. Wolę jednak to, niż patrzeć na wszystkich wilkiem, bo lepiej się na jednym zawieść, niż wielu skrzywdzić podejrzeniami.
Bardzo mi się podoba Twoja filozofia życiowa, ja też wolę ufać, niż w każdym widzieć potencjalnego złodzieja 🙂
Krótko mówiąc: można wierzyć w człowieka 😉 🙂
Można, ja wierzę. Ty też miałaś ostatnio dobre doświadczenia z ludźmi, czyż nie? 🙂
Świat nie jest taki zły i warto wierzyć w drugiego człowieka. Mój syn zgubił w górach telefon, taki full wypas, inny turysta po kilku godzinach zadzwonił do mnie i radosnym głosem powiedział aby się nie martwić, telefon zostawił w recepcji schroniska. Dzwonił z numeru zastrzeżonego i nie było szans na rekompensatę w formie znaleźnego, powiedział :nie ma sprawy: mogłam tylko podziękować:)
Właśnie, trzeba wierzyć w drugiego człowieka :-). Widzę, że oddawanie znalezionych telefonów jest powszechniejsze, niż by się wydawało. Bardzo mnie to cieszy 🙂
Widocznie znalazca miał swój, lepszy 😉 . Może i ja za ludźmi jakoś szczególnie nie przepadam, ale też lubię takie historie. Mojemu Mężowi kiedyś odesłano zgubiony w pubie portfel. Co prawda bez gotówki, która tam była, ale za to z dokumentami, dobre i to 🙂 . Pozdrawiam.
Dobre i to, dokumenty potem ciężko jest od nowa wyrobić, a gotówke mógł zabrać wcale nie ostateczny znalazca…
Też prawda 🙂 .
Mnie się raz udało odnaleźć drogę do domu. Niestety nic więcej na temat tej niewiarygodnej historii napisać nie potrafię, więc opiszę inną. Całkiem niedawno znalazłem na ławce obok przystanku komunikacji miejskiej laptopa. Jako. że przystanek był nieopodal wyższej uczelni postanowiłem zostawić informację o znalezisku w portierni tejże placówki. Był to strzał w dziesiątkę, gdyż nim wróciłem do domu otrzymałem telefon od właściciela. Oboje się ucieszyliśmy. On, że odzyskał laptopa. Ja, że tak się ucieszył. W końcu dla przeciętnego studenta zakup takiego sprzętu to niemały wydatek, a i zawartość dysków często bywa bezcenna. Jednak student jak to student postanowił się odwdzięczyć…… Czytaj więcej »
Świetna historia, uśmiałem się po przeczytaniu tej historii z drogą do domu, której nie pamiętasz 🙂 Jak sobie wyobrażę, że zostawiłem gdzieś laptopa, to robi mi się gorąco – jest to moje podstawowe narzędzie pracy i strata danych, mimo, że robię kopie zapasowe, byłaby bardzo dotkliwa. Student miał prawo się mocno cieszyć 🙂
Dzięki za docenienie bloga 🙂
Wyobraź sobie, że zostawiłeś gdzieś laptopa i ktoś go znalazł, ale… jakimś dziwnym trafem za kilkaset lub tysiące lat. Mało to ludzi pogubiło najróżniejsze rzeczy? Dziś odnalezione są świadectwem ich obecności, ich życia, ich kultury oraz naszej przeszłości. Wyobraź sobie kogoś kto odzyskuje dane z Twojego zgubionego komputera i jako pierwszy po tysiącach lat ogląda Twoje zdjęcia niczym malowidła w jaskini Lascaux. Oczywiście nie życzę Ci (ani też nie zachęcam) abyś gdzieś go zgubił :). Staram się jedynie we wszystkim dostrzec jakąkolwiek pozytywną stronę i czasem się w tym myśleniu zagalopuję 🙂 Ciekawe… Być może sakwa Łysego też skończyłaby w… Czytaj więcej »
To jest świetna historia. Zdjęcia, jak malowidła w starożytnej jaskini. Jestem ciekaw, co by ci archeologowie przyszłości odczytali i jak zrozumieli nasze życie? A z sakwami Łysego, to ie wiem czy by odgadli, że to w środku, to żarcie dla kota? Może pomyśleliby, że tym żywił się Homo Sapiens? Można tę historię ciekawie rozwinąć 🙂
Mam czasami zacmienie umysly, no coz, sila wyzsza, musze z tym zyc. Raz niestety to zacmienie, doprowadzilo mnie do rozpaczy, i furii, prawie sama sobie obilam twarz. Zaparkowalam przed bankiem, poszlam wykupic bilet parkingowy i trzymalam portmonetke w rece (kasa do parkomatu), wkladajac bilet parkingowy, pomyslalm, ze jednak pojde po zakupy a glupio tak chodzic bez torebki. Poszlam do banku, odchodzac od bankomatu zauwazylam brak torebki. Wpadlam w szalenstwo bo oprocz wszystkiego co normalnie w torebce „musi byc”, byly tam tez 2 te duperele, co zdjecia i filmy z laptopa sie zgrywa no i komorka ze wszystkimi nr, ktorych za… Czytaj więcej »
Musiałaś się ucieszyć, jak wszystko odzyskałaś 🙂 Tylko 2 euro i wszystko jest. Najgorsza jest strata niematerialna – utracone zdjęcia, utracone numery telefonów, to bardziej boli niż koszty materialne. Świetnie, że tak się skończyło 🙂
Ale fajna, pozytywna i w sumie dość zaskakująca historia! 🙂 Potwierdza ona, zresztą, moją teorię na temat krążenia materii nieożywionej w przyrodzie 😉
A jeśli chodzi o dobroć i uczciwość ludzką, to ja zawsze w nie wierzyłam (oczywiście nie w przypadku wszystkich ludzi) i w moim życiu było wiele zdarzeń potwierdzających istnienie tych pozytywnych zjawisk.
Miłego wieczoru!
P.S.
Hegemonie, Twoja dobra passa wciąż trwa!!! 😀
Małgorzatko, mam dobrą pasę, naprawdę mam dobrą pasę i ona cały czas ma tendencje wzrostowe. I bardzo mnie to cieszy 🙂
Cieszę się, że wierzysz w dobre cechy charakteru ludzi i nie jest to wiara naiwna. Dobro, naprawdę wraca 🙂
Miłego wieczoru i weekendu 🙂
Komentarz co prawda przypiął się do strony , , O mnie,, ale co tam.
Podoba mi się motto….Twojego bloga, no i to historyczne….pochodzenie 😉 lekkiego pióra…nie tylko wioślarskiego.
Komentarz jest tam gdzie trzeba, czyli przy wpisie 🙂 A o to lekkie pióro walczę przy każdym wpisie – aby wygładzić , wielokrotnie poprawiam, a i tak czuje się szorstkość… Cieszę się, że się podobało. Pozdrawiam 🙂
Jak widać, sa przyzwoici ludzie na tym świecie;)
Ostatnio mnie się udało być uczciwą do bólu, przy płaceniu rachunku w kawiarni;
pani pomyliła mnie z kims, kto miał zapłacic bodaj osiem zł, ja pięc razy więcej, ku szczeremu zdziwieniu innego klienta – „ja bym się chyba nie przyznał”, wyprowadziłam panią z błędu:)
Są przyzwoici ludzie na tym świecie i jestem przekonany, że jest ich znacznie więcej niż przypuszczamy 🙂 Ja się wielokrotnie spotkałem z bardzo życzliwym podejściem w sytuacjach dla mnie trudnych. I tymi życzliwymi byli obcy ludzie. Ten pan, który stwierdził w kawiarni „ja bym chyba się nie przyznał”, mam nadzieję, że jest w mniejszości 🙂
Też mam taką nadzieję, nawet podejrzewam go o chęć 'błyśnięcia dowcipem’:)
Wyszedł mu taki dowcip trochę „albański”, ale zapewne starał się być zabawny 🙂
Miło czytać takie historie! 🙂 Wokół nas, jak widać, jest wielu pomocnych ludzi…
Chciałbym przytoczyć jakąś ciekawą historię, ale akurat nic nie przychodzi mi do głowy 😉
Pozdrawiam!
Szkoda, że nie masz żadnej historii, ale cieszę się, że Ci się wpis podobał 🙂 Pozdrawiam 🙂
Niezły fuksiarz z tego Łysego, na jego miejscu puściłabym totka w tym dniu 🙂 pozdrawiam znad kawy
Fuksiarz? Nie, ja wolę wierzyć, że większość ludzi jest po prostu uczciwa 🙂 Dzięki za pozdrowienia kawowe, idę do kuchni zrobić swoją 🙂
Żeby trafić na takich uczciwych ludzi, trzeba mieć jednak trochę szczęścia. Raz – że byli uczciwi, dwa, że pani się chciało biegać po parku 🙂
a ja pozdrawiam znad drugiej już 🙂
Może masz rację, ja tylko nie przepadam za określeniem „miał szczęście”, bo to, moim zdaniem, sugeruje, że jest to wydarzenie jednostkowe, niepowtarzalne i bardzo rzadkie. Jestem przekonany, że jeżeli wierzysz w uczciwość ludzi, to zdecydowanie częściej jej doświadczasz, niż człowiek, który twierdzi, że każdy jest złodziejem. Według badań – różnica między szczęściarzami i pechowcami polega na tym, że pechowcy nie zauważają szans. Nawet jeżeli taka szansa, okazja złapie pechowca za ramię i powie „hej, tu jestem”, to pechowiec jej nie dostrzeże…
A u mnie już trzecia kawa 🙂
Fakt – w sumie sami mamy wpływ, co nas spotyka, przynajmniej w większości wypadków. Osobiście wierzę (może naiwnie) w uczciwość ludzką, sama staram się być uczciwa, chociaż, z przykrością to mówię – często się to nie opłaca… Ty do człowieka frontem, a on do Ciebie… „d…ą” – takie reakcje zwrotne są coraz częściej na porządku dziennym. Mnie się w życiu udało zgubić kasę na schodach, wrócić i ją odzyskać od sąsiada; posiać w sklepie portfel i również odzyskać. Sama znalazłam raz komórkę – oddałam właścicielowi (co tez nie było proste, bo musiałam pokombinować, jak ją osuszyć, naładować i włączyć). Coraz… Czytaj więcej »
Wiara w uczciwość ludzką nie jest wcale, aż taka naiwna, jak niektórzy starają się ją przedstawić. A trzy kawy, to cóż, tylko początek dnia kawosza 🙂
Dawidzie, ja znam tę filiżankę z parującą kawą, zdaje mi się 🙂 Ojjjjjjjjjjjjj, jak ja za nią tęsknię :):):):):)
Znasz, znasz, niektóre dawne zdjęcia się nie starzeją 🙂 A wiesz, ja nie tęsknię, ten rozdział pracowy chyba już zamknąłem za sobą…
Przeca ja nie o pracy :):):):) To też mam za sobą. Ja o ludziach, wspólnych śniadaniach i takich tam 🙂
Masz rację, tamtej atmosfery brak. Ale to se ne vrati pane Havranek, se ne vrati! Ale masz rację, że warto tworzyć taką tradycję, wspólnotę, kiedy ludzie się spotykają i w spokoju mogą zjeść i porozmawiać. To warto 🙂
Zdaje się, że moja odpowiedź jest 1500 komentarzem na blogu 🙂
Takie sytuacje sprawiają, że odzyskujemy wiarę w ludzi. 🙂
Właśnie 🙂 Dlatego bardzo lubię słuchać takich historii
Świetna historia. 🙂 Nie wiem, czy to Łysy ma wrodzone szczęście, czy to sakwa taka uparta, że nie chciała się rozstać z właścicielem? 😉
Raczej stawiam na sakwę, ponieważ Łysy raczej wrodzonego szczęścia nie posiada 🙂
Owszem. Kilka miesięcy temu, w Biedronce, płacąc kartą wytrząchnąłem z portfela też banknot 50 złotowy i nawet nie zauważyłem, bo zazwtyczaj placę kartą i gotówkę mam tylko w razie awarii.
Za dwa dni wracam do sklepu a tu sunie do mnie kierowniczka zmiany z ochroniarzem (chwila konsternacji) i mi go oddają z pełnym namaszczeniem. Pytam skąd wiedzą ze mój, no raz że mnie znają, ale potwierdzili na monitoringu.
Pisałem o tym u siebie na blogu.
Pięknie. Oddanie sakwy to co innego, ale oddanie forsy, to już pełen szacunek
Znajdź na fejsie profil Przez Peryskop, to znajomy moich znajomych z Beskidu Niskiego – własnie znalazł aparat i ogłasza ze poszukuje osoby która zgubiła.
Moją komórkę odzyskiwałem po zgubieniu trzy razy,sam oddalem też kilka (pierwszy raz nad Bałtykiem).
My naprawdę jestesmy uczciwym narodem i nie ma powodu wstydzić się bycia polakiem.
Polakiem rzecz jasna.
Mam wrażenie, że działa zasada – czego od ludzi oczekujesz, to właśnie to dostajesz. Jeżeli oczekujesz, że ludzie są mili, to spotkasz miłych ludzi, jeżeli spodziewasz się, że wszyscy to złodzieje – zostaniesz okradziony