On to zaraz opisze! Jak blogowanie wpływa na relacje…

Gdy zaczynałem pisać bloga, nie robiłem z tego tajemnicy. Wiedzieli wszyscy. Niektórzy czytali, czasami ktoś skomentował, a ja już od pierwszego wpisu miałem czytelników. Znacznie później odkryłem, że blogowanie bywa sekretnym zajęciem. Prawdziwą tożsamość blogera zna wyłącznie wąskie grono wtajemniczonych osób, nie zawsze z najbliższej rodziny.

Nie oceniam, które podejście jest bardziej właściwe, chcę opowiedzieć, co czeka blogera, gdy pisze z otwartą przyłbicą, a bohaterami artykułów są znajomi, przyjaciele i rodzina. Wszyscy opisani na nieco złośliwy i mocno prześmiewczy sposób…

on to zaraz opisze
Rower piknikowy

Znajomi – uwaga, on to zaraz opisze!

Spotykamy się latem nad Wartą. Niekiedy zjadą się prawie wszyscy, którzy kupili domy na Wsi. Czas płynie powoli dzielony między kąpiele, leżenie na trawie i gapienie się w niebo oraz leniwe rozmowy. Taką niezobowiązującą pogawędkę przerywa nagle Iwona:

– Uważajcie, co mówicie, Hegemon wszystko zapisuje!

– Dlaczego zapisuje? – zdziwił się Wojtek, który przyjechał tu w gości

– Hegemon prowadzi bloga i jak tylko coś powiesz, on to natychmiast notuje, by potem obsmarować cię w kolejnym wpisie.

– Opisał Chabrową, i kogo tam jeszcze…? – próbował sobie przypomnieć Piotr, mąż Iwony

– Tego sąsiada spod lasu…

– Właśnie, nazwał go…. zaraz, jak on go nazwał?

– Zmyślak

– No właśnie – Zmyślak i Chabrowa. Nas też obsmarował… tylko nie pamiętam, jak nas nazwał?

– Borówkowscy? Poziomkowscy?

– Nie, na pewno nie, już wiem – Jeżynowscy!

– No właśnie i jeszcze na bloga wstawił zdjęcie drzwi od naszego domu, tych których już nie ma

– I twój stary rower, widziałeś swój rower?!

– Widziałem, widziałem, ale jego też już nie mam… – zamyślił się Piotr.

– Jak dobrze, że chociaż ja je utrwaliłem – podsumowałem nieśpiesznie podnosząc się z trawy…

Zanim rozjedziemy się do domów zostanę uraczony historyjkami z życia na wsi, które mogły umknąć mojej uwadze. W tle czai się niewypowiedziana nadzieja, że te opowieści wkrótce pojawią się na blogu…

on to zaraz opisze
Rower, którego nie ma
Jeżeli jesteście ciekawi wpisów, w których „obsmarowałem” ludzi ze wsi, to przeczytajcie o Zmyślaku i Chabrowej, o Jeżynowskich i o samej Wsi leżącej gdzieś nad Wartą.

Rodzinna tradycja „on to zaraz opisze”

Pisałem od zawsze, czyli od pierwszej klasy liceum. Nastolatki lubią powierzać swoje myśli pamiętnikom. Większość z tego wyrasta. Nigdy nie zaliczałem się do większości. Zapiski prowadziłem z niewielkimi przerwami, tylko ich charakter przez lata się zmieniał. To już nie były tajemnice skrywane przed światem, a historie którymi chętnie dzieliłem się z otoczeniem. W miarę upływu lat przybywało zarówno historii, jak i słuchaczy. Jednym z wierniejszych była Zosia, moja siostrzenica. Pewnego dnia zarządziła, że mam czytać opowieści zawsze w Wigilię. I tak przez kilkanaście lat czytanie historii rodzinnych weszło do kanonu wieczerzy wigilijnej, na równi z jedzeniem karpia, rozdawaniem prezentów oraz śpiewaniem kolęd. Tradycja mobilizowała do częstszego pisania, ale rodzina stawała się bardziej czujna i często ciekawie rozwijającą się opowieść nagle przerywał okrzyk:

– Uważajcie, co mówicie, przecież on zaraz to opisze!

On to zaraz opisze
Wieczerza wigilijna, niedługo nadejdzie czas opowieści…
Część opowiadań czytanych w Wigilię przeniosłem na bloga, chcesz poznać, co cieszyło i śmieszyło przez lata moich bliskich? Proponuję na początek spokój mamy, małą żabkę, spór o ławkę oraz podróż dookoła Wielunia.

Przyjaciele, którzy wiedzą, że on to zaraz opisze

Co piątkową tradycją stały się poranne wypady z Łysym na rynek. Jeździliśmy moim autem, a w rewanżu on zapraszał mnie do siebie na kawę. Kawę parzoną według ceremoniału, od którego odstępstw się nie przewiduje. Z łazienki dobiegał szum wody, to żona Łysego w pośpiechu kończyła poranną toaletę. Pojawiała się w progu kuchni, gdy kawa była już rozlana do kubków.

– Powiedz jak to jest – mówiła zatroskana – Człowiek wstaje o jakiejś nieludzko wczesnej godzinie, śpieszy się aby zrobić się na bóstwo przed waszym przyjściem, a i tak nie zdąża!

Ta nieludzko wczesna godzina wypadała między 10, a 11 rano. Mościliśmy się w niewielkiej, zagraconej kuchni, piliśmy kawę i rozmawialiśmy. Ciekawe, że w żadnym innym pomieszczeniu nie rozmawia się aż tak dobrze, jak w kuchni.

kawa
Po rynku zawsze była kawa…

W pewnym momencie z czeluści mieszkania wyłaniał się najstarszy syn Jonasz, tylko po to aby się przywitać. Zaraz się ultniał, bo przecież „Wiedźmin 3” sam się nie rozegra. Tym razem zatrzymał go okrzyk Łysego:

– Jonasz, Jonasz, możesz przynieść pudełka z butami, które ostatni kupiłem, chciałbym pokazać je Hegemonowi

– A gdzie one są?

– No właśnie? – zacukał się Łysy – Kochanie gdzie są buty, może wiesz…? – to pytanie padło do skarbnicy wiedzy wszelakiej, czyli żony Łysego

– Wiem, w korytarzu po lewej, trzeci stosik, drugie i trzecie pudełko od góry

Zawsze byłem pełen podziwu, jak ona to ogarniała, bo w korytarzu piętrzyły się liczne stosiki przeróżnych pudełek. Dla mnie jednakowych…

– No więc synu, przynieś te buty…

– Teraz przy jedzeniu, będziecie oglądać buty?! – nie kryje oburzenia małżonka

– Ale o co chodzi, przecież to są nowe, czyste buty, w czym przeszkadzają?

– Zwariowałeś? Przecież teraz jemy!

– Aha! Synu, w takim razie nie przynoś.

Jonasz zniknął w mgnieniu oka, a Łysy widząc moją uśmiechniętą minę ciężko westchnął i powiedział:

– Przecież on to zaraz opisze, na pewno opisze…

Oczywiście, że opisałem, nie tylko tę historię: Chcesz lepiej poznać Łysego i jego rodzinę? Przeczytaj koniecznie: dyskusje z nastolatkiem na kajakach w Dani oraz rozmowy przy kawie

Podsumowanie – on to zaraz opisze

Dość długo już prowadzę bloga. Wiele rzeczy, miejsc i ludzi się zmienia, jednak cały czas odnoszę wrażenie, że znaczna część historii jest mi opowiadana w celu zamieszczenia ich w Świecie Hegemona. Niektórzy się oburzają, że piszę nieprawdę, same pomówienia i kalumnie, by po chwili zapytać z pretensją w głosie:

– Dlaczego jeszcze nie opisałeś….?

Narzekają też, że zbyt rzadko stają się bohaterami moich opowiadań, że o innych piszę częściej.

A jak jest z waszymi blogami? Najbliższe otoczenie wie, że piszecie, znajdujecie wsparcie oraz zrozumienie wśród znajomych i rodziny? A może kryjecie się ze swoją twórczością, stawiacie na anonimowość?

Subskrybuj
Powiadom o
guest
64 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Ewa

Ja staram się kamuflować, ale co częściej mam pokusę uchylenia przyłbicy.

ariadna

Moje dzieci wiedzą, że piszę. Mąż nie. On jest trudnym przypadkiem braku tolerancji dla chęci pisania 😉

ariadna

Wydaje Ci się. 😉

Może kiedyś mu powiem, choć obawiam się, że każda minuta, którą poświęciłabym pisaniu, a nie jemu, byłaby mi wypomniana.
Może jeszcze trochę poczekam z tymi zwierzeniami 😉

Myślę, że jeśli się pisze dobrze i coś wnosi, to nie ma powodu do wstydu zarówno dla autora, jak i osób wspominanych w tekstach. Tworzysz ciekawe opowiadania i historie, nie odbieram tego jak „obgadywanie” bliskich, niech tak nie myślą. 🙂
Ja cenię sobie autentyczność i podpisuję się nazwiskiem, bo chcę być tą samą osobą „w realu”, jak i w sieci, choć nie tworzę osobistych wpisów o życiu, jakie spotyka się u innych, skupiając się na podróżach, ale chciałabym to zmienić. Ludzie wracają dla autora, a nie dla logo, więc fajnie pokazać swoją twarz. Tak myślę. 🙂

boja

Na początku chwaliłem się znajomym, że prowadzę bloga, ale i tak nie chciało im się czytać… Może gdybym ich opisywał?

Maciej

Pewnie tak. U mnie koledzy z pracy czytają tylko wtedy gdy są uczestnikami wypadu.

Sza...

mój blog to trochę jak moja twierdza, czasami powierzam mu największe sekrety, do których dostęp mają nieliczni…. kiedyś rodzina wiedziała, najstarszy z adamsów wpadł jakoś na mój blog i oczywiście miałam karczemną awanturę z tego powodu, może dlatego że przeczytał prawdę, której w żaden sposób słuchać nie chciał… ostatnio mało bloguję, albo brak weny,albo czasu…

jotka

Ja raczej niewielu osobom powiedziałam, bo i po co?
Ale zgodzę się z tym, że mam inny ogląd świata teraz, bo wiele sytuacji i rozmów staram się zapamiętywać z myślą o blogu, takie zboczenie…

Kneź

Większość z naszych bywalców zna się osobiście, ale trzymamy się konwencji – na blogach używamy nicków i pilnujemy prywatności. Prawdę mówiąc, gdy się spotykamy, też używamy nicków. 🙂
Czy się „tajniaczymy” z blogiem? Nie, nie ma powodu, ale też i nie ma powodu żeby się specjalnie afiszować po sieci. Starą wersję bloga nam kiedyś wypozycjonowało w towarzystwie gołych bab i od tamtej pory pilnujemy, żeby nas googleboty nie zahaczały. Co prawda znam takich, co sami gołe baby w celach marketingowo-popularyzatorskich zamieszczają, ale moim zdaniem to nieszczęśliwi ludzie i pomińmy to milczeniem. 😀 😀 😀

Matka na Szczycie

Mnie moja mama ciągle mówi „napisz to na blogu” 😉

Kinga | Kinga On Tour

Świetny, zabawny tekst i naprawdę bardzo życiowy! Moja rodzina i znajomi wiedzą, że prowadzę bloga. Jedni są w stanie to zrozumieć, inni wciąż pytają: Po co Ci to? Ile masz jeszcze zamiar tak pisać, skoro nawet na tym nie zarabiasz? No tak, kasa dla niektórych najważniejsza. Kasa i sława. Bo jak bloger nie zarabia i sławny nie jest, to żaden z niego bloger. To już w sumie temat na inną pogawędkę 😉 Ta część rodziny i znajomych, którzy nie uważają, że pieniądze muszą się zgadzać i wspierają mnie w tym, co robię, często mnie zaskakują. Sami wielokrotnie podrzucają pomysły na… Czytaj więcej »

wojtek

Strach z Tobą przebywać :)))

wojtek

I to jest dobra odpowiedź! 🙂

oko

każdy chce być sławny i w gazecie znaleźć wlasne osiągnięcia, albo w TV – a najlepiej, to żeby od razu Oscara dali, albo Nobla.
powodzenia i pilnuj pleców, żeby kto skóry za notkę nie wygarbował.

Greenelka

e tam, Noble zeszły na psy, a Oskary to czerwony dywan i głupie poprawne politycznie gadki.

opowiemci

Świetny temat! Jako początkująca blogerka mogę trochę podpatrzeć i już widzę jak to działa wśród znajomych 🙂

Motivelina

Wow, podziwiam odwagę dzielenia się prywatnym życiem. Moi znajomi wiedzą, że piszę ale tematyka mojego bloga nie zmusza mnie do wylewności 😉 pozdrawiam!

Clara

Są tacy, którzy reagują podobnie jak to opisałeś – ona to zaraz opisze. Nawet zdarzyło mi się iż jedna z osób wręcz bym nie pisała na jej temat, bo sobie nie życzy, a przecież tak na prawdę tylko osoby nazywam to „wtajemniczone” są w stanie się domyślić o kogo tak na prawdę chodzi. Od tego czasu starałam się unikać opisywania niektórych zdarzeń. Po prostu opisuję to z dużym opóźnieniem. Co ciekawe treści nie dotyczą Clary, a innego bloga – powieści. tłumaczę ludziom, żeby nie mylili faktów z powieścią. To życie pisze najlepsze scenariusze

Sylwia

Świetne. Zapisuje bloga i będę wpadać.

Maciej

U mnie (jako że mało kiedy oposuję znajomych, a jeśli już to jako towarzyszy ze szlaku i zazwyczaj bez dialogów czy osobistych wycieczek) problem „on to zaraz opisze” pojawia się z zmienionej formie. Otóż moja Marzenka stale ma probkem czy jedziemy gdzieś bo chcemy tam jechać, czy po to abym miał o czym pisać na blogu. Dla mnie jest to kwestia – jedziemy razem, spędzamy czas razem, zwiedzamy razem a przy okazji zrobię z tego wpis na bloga- dla Marzenki „jedziemy tam tylko po to żebyś miał o czym pisać!” w/g mnie to kwestia kobiecej zaborczości. Z kilku miejsc w… Czytaj więcej »

Maciej

Na pewno nie jest ważniejszy, jest tylko zabawą nie życiem. Ale kobiety z jakichś przyczyn chcą być dla mężczyzn „wszystkim”…

alElla

Klik dobry:)
Moje blogowanie nikogo z rodziny i znajomych zupełnienie nie interesuje, choć wiedzą, że piszę i znają adres bloga. Nie mam z kim /poza blogerami/ porozmawiać na tematy blogowe.

Pozdrawiam serdecznie.

Ultra

Masz życzliwą i pełną ciepła rodzinę, z humorem opisujesz zabawne sytuacje, które potem są komentowane, czyli to Twój niepowtarzalny i jedyny świat Wielkiego Hegemona.
Serdecznie pozdrawiam

Greenelka

Mieszkam w bardzo specyficznym zamknietym środowisku, mało ludzi wokół mnie i wszyscy wiedzą,że piszę. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co by się stalo, gdybym opisała co tak naprawdę się dzieje w takiej wiosce, gdzie wszyscy sie znają. Owszem, czasami napiszę coś od siebie, o sobie. Ale mój blog raczej bazuje na poradach, więc nie mam takich problemów.
A Twoje gawędy, bo tak bym je nazwała, są cudowne. Zawsze, kiedy je czytam, przychodzi mi na myśl ” Ziele na kraterze”.
Arodzina mnie naturalnie wspiera z całych sił.

Babownia

Ja podpisuję się i Basia i Babownia, ale nie dlatego, że chcę być anonimowa. Zrosłam się bardzo mocno z tą nazwą i tak sie czuję 🙂 Jestem Babownią 🙂 Nie taję blogowania przed nikim, choć niektórzy się z tego podśmiechują. Nie przejmuję się 🙂 Mam swoich czytelników i lubię to robić. Nie ma na moim blogu takich „opowieści z życia” jak u Ciebie, więc może dlatego nikt się bardzo nie burzy 😀 Ariadna pisze, że mąż nie wie, bo byłby zazdrosny o czas WOW. Przecież to piękne hobby. Wymagające obserwacji, słuchania, dobierania słów i fotografii. A przy tym dzielimy sie… Czytaj więcej »

Maks

O tym, że piszę blog wie tylko wąskie grono osób. Może kiedyś to się zmieni, ale na razie raczej nie będę się nim chwalił większej ilości osób.
Gratuluję, że piszesz z otwartą przyłbicą. To chyba też przyciąga czytelników 🙂

Aleksandra

U mnie wszyscy wiedzą, że piszę. Z tym że ja lubię wyjawiać swoje tajemnice, a nie cudze 😉 Najpoczytniejszy tekst na blogu dotyczy rozwodu, więc chyba ludzie lubią takie rzeczy, a i mnie żyje się łatwiej, jak opowiadam nawet o trudnych sprawach. Mam wrażenie, że w ten sposób odbieram tym sekretom moc. Kiedy już są wyjawione nie mają dla mnie większego znaczenia, a ukryte pod powierzchnią mogłyby się zamieniać w stany chorobowe 😮 Pozdrawiam serdecznie i idę dalej zwiedzać Twojego bloga!

aksini

To chyba kwestia 'co’ się pisze. Porady – jak zrobić idealny krem do rąk, który hotel jest super, a który be – nie wzbudzą większego zainteresowania rodziny piszącego. Ale są blogi – zwykle kobiet, choć nie tylko – gdzie autorka opisuje np. ciężkie zmagania z niepłodnością, blaski i cienie wychowania adopcyjnych dzieci, walkę z rakiem – i o takich blogach nie mówią bliskim, bo te blogi mają posłużyć jako terapia, lepiej, by mąż nie czytał, że po kolejnych hormonach ona czuje się coraz gorzej i świat traci jej kolory. Gawędy piszesz piękne, rodzinę opisujesz w sposób ciepły, nawet o Ojcu,… Czytaj więcej »

Kirjokerttu

Dla mnie to bardzo aktualny tekst i skłonił mnie do kolejnej refleksji nad opowieściami snutymi na blogu… Bardzo mnie poruszył i choć wiem, że to mój pierwszy komentarz i w zasadzie dopiero poznaję ten zakątek sieciowy (jakoś określenie to kojarzy mi się z łąką o świcie, gdzie właśnie mnóstwo jest orosowiałych pajęczyn w świetle słońca, a każda coś skrywa w sobie, ale to mocno dygresując), ale chętnie podzielę się myślami, które pojawiły się po lekturze. Do tej pory wolałam ukrywać realne postacie i wydarzenia z życia w opowiadaniach, w metaforze. Myślę, że to jest jakiś sposób na to, by przekazać… Czytaj więcej »

Kirjokerttu

W takim razie cieszę się podwójnie!:) Szczególnie, że (pozwolę się pochwalić) już za tydzień wracam na czeski szlak:). Patrząc z boku, myślę, że rola terapeutyczna to jedno, natomiast jest jeszcze świadectwo. Chciałabym kiedyś podzielić się z innymi tym, że można wygrać oraz jak naprawdę wygląda walka z wewnętrznymi demonami. Że jest jeszcze coś za kurtyną czarnej rozpaczy, która wydaje się nie do rozsunięcia. Dawno, na początkach mojej drogi, taki blog bardzo mi pomógł i teraz pojawiła się myśl, czy nie oddać tego dalej;). Żeby chronić innych wpadł mi do głowy pomysł serii opowiadań w wykreowanym przez siebie świecie, gdzie rządziłaby… Czytaj więcej »

chomikowa

Hegemonie, a nikt się nie obraża za to jak został opisany? Twoja mama lubi o sobie słuchać?
Do mojego bloga jakoś dostał się dyrektor byłego szpitala, w którym pracowałam. Oślica poczytała o sobie a ja się pożegnałam z tamtą pracą 😀
Wiem, że ludzie nie potrafią śmiać się z samych siebie, dlatego raczej wolę być anonimowa. Mam bardzo ograniczone grono osób, które wie, że prowadzę bloga. Największą fanką jest moja matka 😀 Uwielbia słuchać wpisów o sobie- zawsze zaśmiewa się do łez 😉

chomikowa

to masz bardzo normalnych ludzi dookoła siebie 🙂

Madka roku

U mnie znajomi tylko się śmieją do siebie nawzajem: „haha, uważajcie, bo jeszcze traficie na bloga”. A ja się śmieję: „haha, no co Wy” i po cichu wyłączam dyktafon w kieszeni.