Gdy zaczynałem pisać bloga, nie robiłem z tego tajemnicy. Wiedzieli wszyscy. Niektórzy czytali, czasami ktoś skomentował, a ja już od pierwszego wpisu miałem czytelników. Znacznie później odkryłem, że blogowanie bywa sekretnym zajęciem. Prawdziwą tożsamość blogera zna wyłącznie wąskie grono wtajemniczonych osób, nie zawsze z najbliższej rodziny.
Nie oceniam, które podejście jest bardziej właściwe, chcę opowiedzieć, co czeka blogera, gdy pisze z otwartą przyłbicą, a bohaterami artykułów są znajomi, przyjaciele i rodzina. Wszyscy opisani na nieco złośliwy i mocno prześmiewczy sposób…
Znajomi – uwaga, on to zaraz opisze!
Spotykamy się latem nad Wartą. Niekiedy zjadą się prawie wszyscy, którzy kupili domy na Wsi. Czas płynie powoli dzielony między kąpiele, leżenie na trawie i gapienie się w niebo oraz leniwe rozmowy. Taką niezobowiązującą pogawędkę przerywa nagle Iwona:
– Uważajcie, co mówicie, Hegemon wszystko zapisuje!
– Dlaczego zapisuje? – zdziwił się Wojtek, który przyjechał tu w gości
– Hegemon prowadzi bloga i jak tylko coś powiesz, on to natychmiast notuje, by potem obsmarować cię w kolejnym wpisie.
– Opisał Chabrową, i kogo tam jeszcze…? – próbował sobie przypomnieć Piotr, mąż Iwony
– Tego sąsiada spod lasu…
– Właśnie, nazwał go…. zaraz, jak on go nazwał?
– Zmyślak
– No właśnie – Zmyślak i Chabrowa. Nas też obsmarował… tylko nie pamiętam, jak nas nazwał?
– Borówkowscy? Poziomkowscy?
– Nie, na pewno nie, już wiem – Jeżynowscy!
– No właśnie i jeszcze na bloga wstawił zdjęcie drzwi od naszego domu, tych których już nie ma
– I twój stary rower, widziałeś swój rower?!
– Widziałem, widziałem, ale jego też już nie mam… – zamyślił się Piotr.
– Jak dobrze, że chociaż ja je utrwaliłem – podsumowałem nieśpiesznie podnosząc się z trawy…
Zanim rozjedziemy się do domów zostanę uraczony historyjkami z życia na wsi, które mogły umknąć mojej uwadze. W tle czai się niewypowiedziana nadzieja, że te opowieści wkrótce pojawią się na blogu…
Jeżeli jesteście ciekawi wpisów, w których „obsmarowałem” ludzi ze wsi, to przeczytajcie o Zmyślaku i Chabrowej, o Jeżynowskich i o samej Wsi leżącej gdzieś nad Wartą. |
Rodzinna tradycja „on to zaraz opisze”
Pisałem od zawsze, czyli od pierwszej klasy liceum. Nastolatki lubią powierzać swoje myśli pamiętnikom. Większość z tego wyrasta. Nigdy nie zaliczałem się do większości. Zapiski prowadziłem z niewielkimi przerwami, tylko ich charakter przez lata się zmieniał. To już nie były tajemnice skrywane przed światem, a historie którymi chętnie dzieliłem się z otoczeniem. W miarę upływu lat przybywało zarówno historii, jak i słuchaczy. Jednym z wierniejszych była Zosia, moja siostrzenica. Pewnego dnia zarządziła, że mam czytać opowieści zawsze w Wigilię. I tak przez kilkanaście lat czytanie historii rodzinnych weszło do kanonu wieczerzy wigilijnej, na równi z jedzeniem karpia, rozdawaniem prezentów oraz śpiewaniem kolęd. Tradycja mobilizowała do częstszego pisania, ale rodzina stawała się bardziej czujna i często ciekawie rozwijającą się opowieść nagle przerywał okrzyk:
– Uważajcie, co mówicie, przecież on zaraz to opisze!
Część opowiadań czytanych w Wigilię przeniosłem na bloga, chcesz poznać, co cieszyło i śmieszyło przez lata moich bliskich? Proponuję na początek spokój mamy, małą żabkę, spór o ławkę oraz podróż dookoła Wielunia. |
Przyjaciele, którzy wiedzą, że on to zaraz opisze
Co piątkową tradycją stały się poranne wypady z Łysym na rynek. Jeździliśmy moim autem, a w rewanżu on zapraszał mnie do siebie na kawę. Kawę parzoną według ceremoniału, od którego odstępstw się nie przewiduje. Z łazienki dobiegał szum wody, to żona Łysego w pośpiechu kończyła poranną toaletę. Pojawiała się w progu kuchni, gdy kawa była już rozlana do kubków.
– Powiedz jak to jest – mówiła zatroskana – Człowiek wstaje o jakiejś nieludzko wczesnej godzinie, śpieszy się aby zrobić się na bóstwo przed waszym przyjściem, a i tak nie zdąża!
Ta nieludzko wczesna godzina wypadała między 10, a 11 rano. Mościliśmy się w niewielkiej, zagraconej kuchni, piliśmy kawę i rozmawialiśmy. Ciekawe, że w żadnym innym pomieszczeniu nie rozmawia się aż tak dobrze, jak w kuchni.
W pewnym momencie z czeluści mieszkania wyłaniał się najstarszy syn Jonasz, tylko po to aby się przywitać. Zaraz się ultniał, bo przecież „Wiedźmin 3” sam się nie rozegra. Tym razem zatrzymał go okrzyk Łysego:
– Jonasz, Jonasz, możesz przynieść pudełka z butami, które ostatni kupiłem, chciałbym pokazać je Hegemonowi
– A gdzie one są?
– No właśnie? – zacukał się Łysy – Kochanie gdzie są buty, może wiesz…? – to pytanie padło do skarbnicy wiedzy wszelakiej, czyli żony Łysego
– Wiem, w korytarzu po lewej, trzeci stosik, drugie i trzecie pudełko od góry
Zawsze byłem pełen podziwu, jak ona to ogarniała, bo w korytarzu piętrzyły się liczne stosiki przeróżnych pudełek. Dla mnie jednakowych…
– No więc synu, przynieś te buty…
– Teraz przy jedzeniu, będziecie oglądać buty?! – nie kryje oburzenia małżonka
– Ale o co chodzi, przecież to są nowe, czyste buty, w czym przeszkadzają?
– Zwariowałeś? Przecież teraz jemy!
– Aha! Synu, w takim razie nie przynoś.
Jonasz zniknął w mgnieniu oka, a Łysy widząc moją uśmiechniętą minę ciężko westchnął i powiedział:
– Przecież on to zaraz opisze, na pewno opisze…
Oczywiście, że opisałem, nie tylko tę historię: Chcesz lepiej poznać Łysego i jego rodzinę? Przeczytaj koniecznie: dyskusje z nastolatkiem na kajakach w Dani oraz rozmowy przy kawie |
Podsumowanie – on to zaraz opisze
Dość długo już prowadzę bloga. Wiele rzeczy, miejsc i ludzi się zmienia, jednak cały czas odnoszę wrażenie, że znaczna część historii jest mi opowiadana w celu zamieszczenia ich w Świecie Hegemona. Niektórzy się oburzają, że piszę nieprawdę, same pomówienia i kalumnie, by po chwili zapytać z pretensją w głosie:
– Dlaczego jeszcze nie opisałeś….?
Narzekają też, że zbyt rzadko stają się bohaterami moich opowiadań, że o innych piszę częściej.
Ja staram się kamuflować, ale co częściej mam pokusę uchylenia przyłbicy.
Zawsze trzeba brać pod uwagę, jak zareaguje otoczenie. Moi znajomi znali mnie na tyle, aby wiedzieć, że nic dobrego po mnie nie należy się spodziewać 🙂
Moje dzieci wiedzą, że piszę. Mąż nie. On jest trudnym przypadkiem braku tolerancji dla chęci pisania 😉
Jak ty to przed nim ukrywasz? Wydaje się niewykonalne…
Wydaje Ci się. 😉
Może kiedyś mu powiem, choć obawiam się, że każda minuta, którą poświęciłabym pisaniu, a nie jemu, byłaby mi wypomniana.
Może jeszcze trochę poczekam z tymi zwierzeniami 😉
Jeżeli jest tak jak mówisz, to lepiej nie mów 🙂
Myślę, że jeśli się pisze dobrze i coś wnosi, to nie ma powodu do wstydu zarówno dla autora, jak i osób wspominanych w tekstach. Tworzysz ciekawe opowiadania i historie, nie odbieram tego jak „obgadywanie” bliskich, niech tak nie myślą. 🙂
Ja cenię sobie autentyczność i podpisuję się nazwiskiem, bo chcę być tą samą osobą „w realu”, jak i w sieci, choć nie tworzę osobistych wpisów o życiu, jakie spotyka się u innych, skupiając się na podróżach, ale chciałabym to zmienić. Ludzie wracają dla autora, a nie dla logo, więc fajnie pokazać swoją twarz. Tak myślę. 🙂
Piszesz Ola o podróżach, to jest dość bezpieczny temat. Jednak jest sporo blogów osobistych lub nawet bardzo osobistych i wtedy pojawia się dylemat czy się przyznawać do pisania w sieci? Moje otoczenie jest tolerancyjne, ale nie wszyscy taki komfort mają. Stąd obawa przed pokazaniem własnej twarzy…
Na początku chwaliłem się znajomym, że prowadzę bloga, ale i tak nie chciało im się czytać… Może gdybym ich opisywał?
Spróbuj ich opisać, może zaczną czytać 🙂
Pewnie tak. U mnie koledzy z pracy czytają tylko wtedy gdy są uczestnikami wypadu.
mój blog to trochę jak moja twierdza, czasami powierzam mu największe sekrety, do których dostęp mają nieliczni…. kiedyś rodzina wiedziała, najstarszy z adamsów wpadł jakoś na mój blog i oczywiście miałam karczemną awanturę z tego powodu, może dlatego że przeczytał prawdę, której w żaden sposób słuchać nie chciał… ostatnio mało bloguję, albo brak weny,albo czasu…
Wiem, że często są sekrety którymi łatwiej podzielić się z obcymi ludźmi w sieci, niż z bliskimi osobami. Sam nieraz mam dylematy czy publikować niektóre teksty…
Ja raczej niewielu osobom powiedziałam, bo i po co?
Ale zgodzę się z tym, że mam inny ogląd świata teraz, bo wiele sytuacji i rozmów staram się zapamiętywać z myślą o blogu, takie zboczenie…
Ja też uważniej słucha ludzi wokół 🙂
Większość z naszych bywalców zna się osobiście, ale trzymamy się konwencji – na blogach używamy nicków i pilnujemy prywatności. Prawdę mówiąc, gdy się spotykamy, też używamy nicków. 🙂
Czy się „tajniaczymy” z blogiem? Nie, nie ma powodu, ale też i nie ma powodu żeby się specjalnie afiszować po sieci. Starą wersję bloga nam kiedyś wypozycjonowało w towarzystwie gołych bab i od tamtej pory pilnujemy, żeby nas googleboty nie zahaczały. Co prawda znam takich, co sami gołe baby w celach marketingowo-popularyzatorskich zamieszczają, ale moim zdaniem to nieszczęśliwi ludzie i pomińmy to milczeniem. 😀 😀 😀
Nie chciałbym się pozycjonować w kontekście gołych bab, na pewno 🙂
Do nicków można się tak bardzo przyzwyczaić, że potem przenosi się to na życie codzienne. W swoim otoczeniu mam niektórych, którzy nicka wymiennie z imieniem używają zwracając się do mnie 🙂 🙂
Mnie moja mama ciągle mówi „napisz to na blogu” 😉
No właśnie, niektórzy wręcz domagają się, aby coś znalazło się na blogu 🙂
Świetny, zabawny tekst i naprawdę bardzo życiowy! Moja rodzina i znajomi wiedzą, że prowadzę bloga. Jedni są w stanie to zrozumieć, inni wciąż pytają: Po co Ci to? Ile masz jeszcze zamiar tak pisać, skoro nawet na tym nie zarabiasz? No tak, kasa dla niektórych najważniejsza. Kasa i sława. Bo jak bloger nie zarabia i sławny nie jest, to żaden z niego bloger. To już w sumie temat na inną pogawędkę 😉 Ta część rodziny i znajomych, którzy nie uważają, że pieniądze muszą się zgadzać i wspierają mnie w tym, co robię, często mnie zaskakują. Sami wielokrotnie podrzucają pomysły na… Czytaj więcej »
Opisałaś bardzo dobrze te wszystkie myśli, które przelatują przez głowę blogera, gdy ma opublikować bardziej osobisty post. Ja też się zastanawiam, chociaż zdecydowanie mniej niż na początku. Kiedyś bardziej bałem się reakcji, a ponieważ one nie nastąpiły, to śmielej zacząłem publikować. Niekiedy u rodziny widzę wydruki moich artykułów, zrobione po to, by starsze osoby, które nie korzystają z internetu, mogły też przeczytać 🙂
Strach z Tobą przebywać :)))
Sam się siebie boję 🙂
I to jest dobra odpowiedź! 🙂
każdy chce być sławny i w gazecie znaleźć wlasne osiągnięcia, albo w TV – a najlepiej, to żeby od razu Oscara dali, albo Nobla.
powodzenia i pilnuj pleców, żeby kto skóry za notkę nie wygarbował.
Po tylu latach pisania, to chyba już nic mi nie grozi 🙂
e tam, Noble zeszły na psy, a Oskary to czerwony dywan i głupie poprawne politycznie gadki.
niby tak, ale gdzieś tam potrzeba uznania z tyłu głowy się snuje i ciężko ją przegonić…
Świetny temat! Jako początkująca blogerka mogę trochę podpatrzeć i już widzę jak to działa wśród znajomych 🙂
Rozumiem, że są bardziej ostrożni w rozmowach z tobą? 🙂
Wow, podziwiam odwagę dzielenia się prywatnym życiem. Moi znajomi wiedzą, że piszę ale tematyka mojego bloga nie zmusza mnie do wylewności 😉 pozdrawiam!
Najpierw przetestowałem na rodzinie 🙂 Jak się okazało, że czytają i się nie obrażają, to zacząłem pisać bloga 🙂
Są tacy, którzy reagują podobnie jak to opisałeś – ona to zaraz opisze. Nawet zdarzyło mi się iż jedna z osób wręcz bym nie pisała na jej temat, bo sobie nie życzy, a przecież tak na prawdę tylko osoby nazywam to „wtajemniczone” są w stanie się domyślić o kogo tak na prawdę chodzi. Od tego czasu starałam się unikać opisywania niektórych zdarzeń. Po prostu opisuję to z dużym opóźnieniem. Co ciekawe treści nie dotyczą Clary, a innego bloga – powieści. tłumaczę ludziom, żeby nie mylili faktów z powieścią. To życie pisze najlepsze scenariusze
Ludzie się boją na zapas, ludzie się boją co inni sobie pomyślą, ludzie się boją… wielu rzeczy. Dlatego bloger, jak dziennikarz i psychoterapeuta wzbudzają niepokój. Jeżeli ktoś nie chce, to nie pisze, ale naprawdę większość chce, a nawet się domaga 🙂
Świetne. Zapisuje bloga i będę wpadać.
Dziękuję i serdecznie zapraszam w przyszłości 🙂
U mnie (jako że mało kiedy oposuję znajomych, a jeśli już to jako towarzyszy ze szlaku i zazwyczaj bez dialogów czy osobistych wycieczek) problem „on to zaraz opisze” pojawia się z zmienionej formie. Otóż moja Marzenka stale ma probkem czy jedziemy gdzieś bo chcemy tam jechać, czy po to abym miał o czym pisać na blogu. Dla mnie jest to kwestia – jedziemy razem, spędzamy czas razem, zwiedzamy razem a przy okazji zrobię z tego wpis na bloga- dla Marzenki „jedziemy tam tylko po to żebyś miał o czym pisać!” w/g mnie to kwestia kobiecej zaborczości. Z kilku miejsc w… Czytaj więcej »
Też nie uważam się za znawcę kobiet, ale wyczuwam tu pewien wątek zazdrości, że być może blog jest ważniejszy od niej?
Na pewno nie jest ważniejszy, jest tylko zabawą nie życiem. Ale kobiety z jakichś przyczyn chcą być dla mężczyzn „wszystkim”…
No właśnie. Ja wiem, że dla ciebie jest zabawą, ale z punktu widzenia kobiety to nie jest zabawa, tylko w pewnym sensie rywalizacja.
Klik dobry:)
Moje blogowanie nikogo z rodziny i znajomych zupełnienie nie interesuje, choć wiedzą, że piszę i znają adres bloga. Nie mam z kim /poza blogerami/ porozmawiać na tematy blogowe.
Pozdrawiam serdecznie.
O, to naprawdę niespotykane podejście….
Masz życzliwą i pełną ciepła rodzinę, z humorem opisujesz zabawne sytuacje, które potem są komentowane, czyli to Twój niepowtarzalny i jedyny świat Wielkiego Hegemona.
Serdecznie pozdrawiam
Dużo jest prawdy w tym co napisałaś o mojej rodzinie, dziękuję 🙂
Mieszkam w bardzo specyficznym zamknietym środowisku, mało ludzi wokół mnie i wszyscy wiedzą,że piszę. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co by się stalo, gdybym opisała co tak naprawdę się dzieje w takiej wiosce, gdzie wszyscy sie znają. Owszem, czasami napiszę coś od siebie, o sobie. Ale mój blog raczej bazuje na poradach, więc nie mam takich problemów.
A Twoje gawędy, bo tak bym je nazwała, są cudowne. Zawsze, kiedy je czytam, przychodzi mi na myśl ” Ziele na kraterze”.
Arodzina mnie naturalnie wspiera z całych sił.
Porównanie do „Ziele na kraterze”, to duży komplement. Lubiłem tę książkę 🙂
Pewnie układów z małej miejscowości bym nie opisał, ale duże miasto ma trochę inną specyfikę. Więc piszę, póki mogę 🙂
Ja podpisuję się i Basia i Babownia, ale nie dlatego, że chcę być anonimowa. Zrosłam się bardzo mocno z tą nazwą i tak sie czuję 🙂 Jestem Babownią 🙂 Nie taję blogowania przed nikim, choć niektórzy się z tego podśmiechują. Nie przejmuję się 🙂 Mam swoich czytelników i lubię to robić. Nie ma na moim blogu takich „opowieści z życia” jak u Ciebie, więc może dlatego nikt się bardzo nie burzy 😀 Ariadna pisze, że mąż nie wie, bo byłby zazdrosny o czas WOW. Przecież to piękne hobby. Wymagające obserwacji, słuchania, dobierania słów i fotografii. A przy tym dzielimy sie… Czytaj więcej »
Znałem blogerów, którzy nikomu nie mówili, że blogują, gdy rodzina się dowiadywała kasowali bloga. Coś z tą zazdrością o pisanie bloga jest na rzeczy, więc nie dziwię się różnym układom ludzkim. Widocznie tak musi być.
Piszesz bloga, nie musisz przed nikim tego ukrywać, to jest właśnie swoboda. I dobrze, że na taką sobie możesz pozwolić 🙂
O tym, że piszę blog wie tylko wąskie grono osób. Może kiedyś to się zmieni, ale na razie raczej nie będę się nim chwalił większej ilości osób.
Gratuluję, że piszesz z otwartą przyłbicą. To chyba też przyciąga czytelników 🙂
Właśnie nie wiem, czy pisanie otwarcie przyciąga czytelników, czy też nie. Na początku na pewno, ale chyba niewielu moich znajomych regularnie zagląda na bloga…
U mnie wszyscy wiedzą, że piszę. Z tym że ja lubię wyjawiać swoje tajemnice, a nie cudze 😉 Najpoczytniejszy tekst na blogu dotyczy rozwodu, więc chyba ludzie lubią takie rzeczy, a i mnie żyje się łatwiej, jak opowiadam nawet o trudnych sprawach. Mam wrażenie, że w ten sposób odbieram tym sekretom moc. Kiedy już są wyjawione nie mają dla mnie większego znaczenia, a ukryte pod powierzchnią mogłyby się zamieniać w stany chorobowe 😮 Pozdrawiam serdecznie i idę dalej zwiedzać Twojego bloga!
Ludzie lubią czytać artykuły kontrowersyjne, emocjonalne, lubią też poznawać tajemnice. Jednak nie każdy decyduje się pisać o trudnych sprawach, takich jak chociażby rozwody, ujawniając swoją tożsamość. Świetnie, że tak możesz postępować, bez ukrywania się 🙂
I serdecznie zapraszam do zwiedzania bloga 🙂
To chyba kwestia 'co’ się pisze. Porady – jak zrobić idealny krem do rąk, który hotel jest super, a który be – nie wzbudzą większego zainteresowania rodziny piszącego. Ale są blogi – zwykle kobiet, choć nie tylko – gdzie autorka opisuje np. ciężkie zmagania z niepłodnością, blaski i cienie wychowania adopcyjnych dzieci, walkę z rakiem – i o takich blogach nie mówią bliskim, bo te blogi mają posłużyć jako terapia, lepiej, by mąż nie czytał, że po kolejnych hormonach ona czuje się coraz gorzej i świat traci jej kolory. Gawędy piszesz piękne, rodzinę opisujesz w sposób ciepły, nawet o Ojcu,… Czytaj więcej »
Jeżeli chodzi o takie blogi terapeutyczne, to dobrze rozumiem, że raczej o tym się nie mówi. Natomiast znam kilka blogów typowo life style, gdzie autor lub autorka pozostają anonimowi dla najbliższych. To mnie trochę dziwi, ale ponieważ nie znam uwarunkowań środowiskowych, być może jest konieczne
Dla mnie to bardzo aktualny tekst i skłonił mnie do kolejnej refleksji nad opowieściami snutymi na blogu… Bardzo mnie poruszył i choć wiem, że to mój pierwszy komentarz i w zasadzie dopiero poznaję ten zakątek sieciowy (jakoś określenie to kojarzy mi się z łąką o świcie, gdzie właśnie mnóstwo jest orosowiałych pajęczyn w świetle słońca, a każda coś skrywa w sobie, ale to mocno dygresując), ale chętnie podzielę się myślami, które pojawiły się po lekturze. Do tej pory wolałam ukrywać realne postacie i wydarzenia z życia w opowiadaniach, w metaforze. Myślę, że to jest jakiś sposób na to, by przekazać… Czytaj więcej »
Witam na blogu i cieszę się z wizyty każdej osoby, która lubi podróżować po Czechach 🙂 🙂 🙂
Bardzo ciężko jest coś doradzić w kwesti pisania o ciężkich sprawach, to jest tak jednostkowe, to jest tak indywidualne. Znam blogi, świetne, które pełnią rolę terapeutyczną, ale jest ich niewiele. Jednak są bardzo ważne. Mam coraz większą potrzebę czytania o czymś mądrym, o czymś ważnym, a nie tylko o sprawach lekkich i przyjemnych. Jak pisać, aby innych nie urazić? Nie wiem. Za każdym razem, gdy o kimś piszę mam duży dylemat, jak tę postać ukryć i czy trzeba ukrywać…
W takim razie cieszę się podwójnie!:) Szczególnie, że (pozwolę się pochwalić) już za tydzień wracam na czeski szlak:). Patrząc z boku, myślę, że rola terapeutyczna to jedno, natomiast jest jeszcze świadectwo. Chciałabym kiedyś podzielić się z innymi tym, że można wygrać oraz jak naprawdę wygląda walka z wewnętrznymi demonami. Że jest jeszcze coś za kurtyną czarnej rozpaczy, która wydaje się nie do rozsunięcia. Dawno, na początkach mojej drogi, taki blog bardzo mi pomógł i teraz pojawiła się myśl, czy nie oddać tego dalej;). Żeby chronić innych wpadł mi do głowy pomysł serii opowiadań w wykreowanym przez siebie świecie, gdzie rządziłaby… Czytaj więcej »
Zazdroszczę ci tego czeskiego szlaku. Ja na jakiś czas jestem mocno uwiązany do Łodzi i w najbliższym czasie nie mam szans ruszyć się gdzieś dalej…
Jeżeli taki blog ci pomógł, to może rzeczywiście oddać warto światu coś, co się kiedyś wzięło? Na pewno nie może to być zbyt zawoalowane, ale na ile możesz pisać kompletnie otwarcie? Musisz tu wybrać indywidualnie. Ja, gdy nie wiem, jak coś zrobić, to czytam ludzi w internecie, gdy trafię na coś co do mnie przemawia, kiedy wiem, że tak chcę pisać, wtedy inspiruję się stylem lub sposobem…
Hegemonie, a nikt się nie obraża za to jak został opisany? Twoja mama lubi o sobie słuchać?
Do mojego bloga jakoś dostał się dyrektor byłego szpitala, w którym pracowałam. Oślica poczytała o sobie a ja się pożegnałam z tamtą pracą 😀
Wiem, że ludzie nie potrafią śmiać się z samych siebie, dlatego raczej wolę być anonimowa. Mam bardzo ograniczone grono osób, które wie, że prowadzę bloga. Największą fanką jest moja matka 😀 Uwielbia słuchać wpisów o sobie- zawsze zaśmiewa się do łez 😉
U mnie wszyscy wiedzą. Najpierw opisywałem ich w opowiadaniach, które czytałem przy wszystkich w trakcie różnych okazji. Nikt się nie obraził. więc ostrożnie zaczęli się pojawiać na blogu. Też się nie obrażano, więc teraz mam już mało zahamowań, chociaż bardzo się staram, aby nie napisać czegoś bezmyslnie
to masz bardzo normalnych ludzi dookoła siebie 🙂
A może bardzo nienormalnych 🙂 🙂 🙂
U mnie znajomi tylko się śmieją do siebie nawzajem: „haha, uważajcie, bo jeszcze traficie na bloga”. A ja się śmieję: „haha, no co Wy” i po cichu wyłączam dyktafon w kieszeni.
Dyktafon mi się nie sprawdził, staram się zapamiętać lub pisać na bieżąco 🙂