W powieści podróżniczej liczy się styl prowadzenia narracji. Można zanudzić relacją z wyprawy w głąb Puszczy Amazońskiej, można zachwycić opisem spaceru do pobliskiego parku. Ta druga opcja jest domeną mojej mamy. Opowiadania o zwykłych wycieczkach w okolicach Łodzi, w jej ustach zyskują rangę wypraw, porównywalnych jedynie z odkryciami Kolumba czy Magellana. Mama, gdy zacznie mówić, to ciężko jej przerwać, a jej relacje nie są krótkie…
Korona punktów widokowych – pierwsza próba
Tego dnia, z okazji bardzo okrągłej rocznicy małżeństwa z tatą, mama miał wielu słuchaczy. Nieczęsto trafiały się takie okazje. Zamierzała ją wykorzystać. Okazało się, że w ostatnim czasie podjęła doniosłą decyzję – zdobędzie wszystkie szczyty… Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
– Jedni zdobywają koronę Himalajów, inni koronę ziemi, a ja zdobędę koronę punktów widokowych Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich – tłumaczyła z wielkim entuzjazmem.
Do zadania podeszła odpowiedzialnie i już w poniedziałek razem z tatą podjechali autobusem w pobliże jednego z punktów widokowych. Niestety, atak na szczyt pokrzyżowała pogoda. Okazuje się, że nie tylko w Himalajach jest ona dokuczliwa i zmienna, uziemiając śmiałków w obozie. Mama z tatą założyli bazę wypadową w restauracji „Baszta”.
– Napiliśmy się herbaty i zjedliśmy bigos. Ale muszę was ostrzec, taka porcja bigosu, jaką serwują w „Baszcie” jest nie do przejedzenia dla jednej osoby. I tak sobie siedzimy w tej „Baszcie”, a mgła nie ustępuje. Nie ma sensu iść na szczyt, nic nie będzie widać. Autobus, którym możemy wrócić do Łodzi, przyjedzie dopiero za czas dłuższy i co tu robić? Ale po drugiej stronie ulicy jest przecież las wiączyński. Postanowiliśmy więc tam skierować swoje kroki. I była to bardzo dobra decyzja. Mówię wam, jak tam pięknie, jak tam ślicznie, nigdy tego lasu za dobrze nie poznałam i ciężko tego żałuję…
Tu opisane zostały wszystkie ścieżki, ciekawsze drzewa, spotkania z wiewiórką, dzikiem i być może sarną (nie było dokładnie widać z powodu mgły). Opisów przyrody Orzeszkowa mogłaby się uczyć.
Podejście drugie i wielkie odkrycie
Mama nie z tych, co się poddaje i kilka dni później zorganizowała kolejną wyprawę, która miała wedrzeć się na szczyt. Tym razem tata odmówił udziału, ale towarzyszył jej znajomy, niezrównany piechur – Pan Antek.
– On regularnie chodzi po okolicach i wszystkie miejsca świetnie zna. Bez problemów weszliśmy na punkt widokowy i muszę wam powiedzieć, że przy dobrej pogodzie rozpościera się stamtąd wspaniały widok, wprost zapierający dech w piersiach. Z jednej strony widać tereny aż po Stryków, z drugiej rozpościera się na Łódź w całej swojej okazałości. Czułam się jak zdobywca. Pan Antek wyjął lunetę i patrzył się przez nią, a ja się zastanawiałam ile punktów widokowych jeszcze mam do zdobycia. Na razie doliczyłam się 14.
– Podczas tej wycieczki wydarzyła się jeszcze jedna rzecz wiekopomna, ponieważ znalazłam wreszcie odpowiedź na pytanie, jakie Hegemon zadał przed wielu, wielu laty…
– Przed wielu laty, czyli kiedy?
– Nooo… w dzieciństwie. Pamiętasz, jakie to pytanie?
Nie pamiętałem.
– Kiedy Hegemon był małym dzieckiem, opowiadaliśmy mu o najwyższych szczytach, jakie są w Polsce i jakie są na ziemi. Wtedy on zapytał: „A jaki jest najniższy szczyt?”
– I co, znalazła mama odpowiedź? – zaciekawiłem się.
– Tak, wyobraźcie sobie, że znalazłam! Stoimy z Panem Antkiem na takiej drodze, on, jak zwykle czegoś wypatruje przez lunetę, obok pasą się krowy. Jedna, brązowa z wielkim zdziwieniem spogląda na nas, druga czarno-biała, pasie się spokojnie trochę dalej. Ja pod czujnym spojrzeniem tej pierwszej, przekroczyłam niezbyt głęboki rowek, przeszłam na drugą stronę. Rosła tam trawa, niespecjalnie wysoka trawa, można powiedzieć, że tylko zakrywała buty i widzę… niewielki wierzchołek, jakby malutkie wzniesienie, a dokładnie w centrum tego wzniesienia tkwi wbity kołek. Chyba brązowawy kołek, a może bardziej szary? Obok rośnie mały dąbczak przewiązany białą wstążeczką. I tak odkryłam najniższy szczyt. To musiał być szczyt, bo niby po co miałby ktoś tam wbijać kołek?! Chyba tylko po to, by zaznaczyć ten szczyt! Pan Antek tłumaczył mi potem, że to był kołek do przywiązywania krów, ale co on tam się zna!
Gdzie znajduje się najniższy szczyt świata?
W ten sposób nie w żadnych Himalajach czy innych Alpach, ale w swojskim Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich, został oficjalnie odkryty najniższy szczyt świata. Kto nie wierzy, może podyskutować z moją mamą, życzę powodzenia.
Jeżeli moja mama zaskarbiła sobie Twoją sympatię, to zapraszam do poczytania o jej fascynacjach topinamburmem, nierównej walce z myszami, czy też o pewnej, skutecznej interwencji, jaką podjęła 🙂
Twoja mama natychmiastowo zaskarbiła sobie moją sympatię. Doceniać uroki tego, co mamy w pobliżu, mało komu się zdarza. Odkrycie tego najniższego szczytu zaś, trzeba chyba do Polskiego Towarzystwa Geograficznego zgłosić, nie sądzisz ;)?
Podoba mi się Twój styl. Pozdrawiam.
Docenianie uroków tego, co mamy w zasięgu ręki, to jest na pewno specjalizacja mojej mamy, opanowana do perfekcji 🙂 Może rzeczywiście zgłoszę to odkrycie najniższego szczytu do PTG? Dzięki za miłe słowa:-)
To jest fajne 🙂 mówienie o czymś, co wydaje się zwykłe w niezwykły sposób 🙂 To prawdziwa sztuka 🙂 i aż chce się słuchać 🙂
Pozdrawiam.
Mówienie i myślenie o tym, co jest zwykle, w niezwykły sposób, to bardzo pomocna umiejętność. Mama ma tę zdolność opanowaną do perfekcji, ale jak ją dopuścisz do głosu i nie przerwiesz w stosownym momencie, to pół dnia z głowy. Nie wiem, czy ktokolwiek, by to wytrzymał 🙂
Twoja mama jest podobna do mojej – ciekawa świata, globtroterka.
Teraz wybiera się do Włoch, potem (ze mną i z kilkoma „osobnikami” z rodziny) na Litwę, żeby latem wylądować na Chorwacji.
Wiele z tych wycieczek ma kontekst religijny.
Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
To prawda, moja mam bez wyjazdów, wycieczek, spacerów nie potrafi funkcjonować. Dobrze wiedzieć, że nie tylko moja mama tak ma :-). Ale podziwiam Twoją mamę, że w stosunkowo krótkim czasie potrafi wybrać się do tylu różnych krajów europejskich 🙂
Jak wielu z nas nie wie ile ma pięknych okolic obok siebie.Sama mieszkam od siedmiu lat na Kaszubach a dopiero zaczynam poznawać okolicę. Prawdę mówi przysłowie „Cudze chwalicie swego nie znacie”
Na Kaszubach? To masz piękne okolice w zasięgu ręki 🙂 Poznawanie miejsc, które są w pobliżu, zajmuje dużo czasu i mam wrażenie, że nawet po wielu latach znajduję zakątki, które widzę po raz pierwszy…
To jest prawda że co najbliżej najtrudniej zwiedzić, zawsze się ma czas. Znałam górala który dopiero z nami ( miał ok. 50 lat) pojechał nad Morskie Oko. Pozdrawiam i pozdrowienia dla mamy. Na trochę dłuższą wycieczkę polecam Nieborów i Arkadię, mieszkałam w Łowiczu prawie 30 lat więc tam też są piękne miejsca.
Mieszkałaś w Łowiczu?! A wiesz, że moja mama dzieciństwo spędziła właśnie w Łowiczu? Mam ogromny sentyment do tego miasta i często w Nieborowie oraz Arkadii bywałem. Tak samo, jak w Puszczy Bolimowskiej czy z drugiej strony w skansenie w Maurzycach…
To pewnie wiecie gdzie jest Bolimów, kilka kilometrów za nim jest wieś Mogiły bo tam znajdują się groby niemieckich żołnierzy z I wojny światowej. Właśnie na Mogiły jeździłam na obozy harcerskie i biwaki. Będę niedługo opisywała te strony niedługo na moim blogu Mieszczuch na wsi. Zapraszam.
W Bolimowie byłem kilka razy, natomiast czy we wsi Mogiły, tego nie jestem pewien. Jestem bardzo ciekaw Twojego opisu tych stron 🙂
Hahhahaaa… ta Twoja mama to chyba naprawdę barwna i urocza postać! Śledząc Twojego bloga od dawna, pamiętam już kilka „maminych” wątków. I nie od dziś żywię głębokie przekonanie, że talent literacko-narracyjny oraz taką specyficzną, drobiazgową ciekawość świata odziedziczyłeś po niej 😀
Wielkanocne pozdrowienia dla Twojej mamy!
Dzięki Małgosiu. Moja mama jest naprawdę niezwykle barwną osobą i jeszcze nie raz do jej przygód powrócę 🙂 Dzięki za życzenia w imieniu mojej mamy.
Czytając Twój wpis, przypomniałam sobie coś, co ostatnio rozbawiło mnie do łez. Leszek Cichy po powrocie z wyprawy został zapytany przez dziennikarza na konferencji prasowej: „Panie Leszku, czy Everest był najwyższym szczytem, na jakim pan był?”. Genialnych mamy przedstawicieli prasy, czyż nie? Pozdrawiam.
Uśmiałem się 🙂 Jestem ciekaw co Leszek Cichy odpowiedział – może np.: Nie, byłem jeszcze na szczycie państw NATO!
umieram z ciekawości co to za szczyt na wzniesieniach z ktorego widac „tereny aż po Stryków, z drugiej rozpościera się Łódź w całej swojej okazałości.” Bardzo chętnie też bym to zobaczyła! Poproszę lokalizacje :))) Byłam dzisiaj rowerem na wzgorzu radary i sie rozczarowalam haszczami 🙁 szukam takiego miejsca z widokiem! wlasnie na wzniesieniahc lodzkich! proszę o podpowiedz i odkrycie tajemnicy ktora niesamowicie mnie zainspirowala :))))
Opowieści mojej mamy zawsze zawierają jakąś dozę przesady, więc nie wiem czy widok był rzeczywiście, aż tak rozległy. Ja osobiście znam dwa dobre miejsca widokowe w Parku Krajobrazowym. Jedno jest na ulicy Nad Niemnem dokładnie w miejscu, gdzie znajduje się stary bunkier (dość blisko Okólnej) oraz drugie w Plichtowie na północ od Teolina. I chyba właśnie o tym miejscu mówiła moja mama. A ze wzgórza radary rzeczywiście nic nie widać, ponieważ całe zarosło.
Mam nadzieję, że trochę pomogłem…?
Plichtów…przejezdzalam tamtedy w niedziele odkrywajac po raz pierwszy wzniesienia majac na celu zdobycie slynnej moskwy…chyba nie umiem dostrzegac tych krajobrazow eh 🙁 dziękuje.
Ostrzegałem, że moja mama ma wyobraźnię, która widzi więcej :-). Podjazd na miejsce widokowe Plichtów jest od strony Teolina, a potem rzeczywiście można pojechać na Moskwę. Na Łódź najlepszy znany mi widok jest z Górki Śmieciowej, ale ostatnio ona też zarasta i pełno tam szkła…
mhm, jechalam droga 72 przez Natolin, Teolin na Moskwe..moze powinnam odbic z tej glownej drogi w lewo zeby sie w Teolin bardziej zaglebic http://app.endomondo.com/workouts/419151416/8555379 a dzisiaj nad niemnem jechalam od marmurowej i skrecilam na wysokosci Andrzeja Korczynskiego w prawo do ulicy Bursztynowej http://app.endomondo.com/workouts/420089982/8555379
Śmieciówka jest genialna! 🙂 Widoki są extra 🙂 Tak jak na rudzkiej. Tam widok jest mega! 🙂
Tak, trzeba skręcić przy Gospodzie (hotelu, restauracji) „Pod Basztą” w lewo na Teolin. Jedzie się przez wieś pod górę i jak pamiętam na szczycie jest całkiem niezły widok (jeżeli nie zarosło). Miejsce widokowe Nad Niemnem (chyba najwyższe na wzniesieniach) jest na przedłużeniu ulicy Zjazdowej. Jedzie się aż do krańcówki autobusowej, a potem pod górę polną drogą do Bunkra.