Problem z poznawaniem łódzkich murali wiąże się z faktem, że najczęściej malowane są tam, gdzie turyści z reguły się nie zapuszczają. Niełatwo też wyznaczyć między nimi spójną trasę zwiedzania. Ta, którą chcę wam zaproponować, umożliwia nie tylko poznanie kilkunastu najciekawszych dzieł malarstwa ściennego, lecz także pozwala poznać autentyczną Łódź – z jednej strony zaniedbaną, postwłókienniczą, niekiedy bardzo biedną, z drugiej piękniejącą z dnia na dzień dzięki inicjatywom społeczników walczących o przyjazną przestrzeń do życia.
Nawet jeżeli przejdziecie obie proponowane przeze mnie trasy – tę w centrum, o której pisałem w poprzednim artykule oraz tę, którą poprowadzę was dzisiaj, to i tak kilka bardzo ciekawych miejsc zostanie pominiętych. O nich opowiem wam na samym końcu…
Zainteresowanych łódzkim street-artem zapraszam na moją stronę internetową poświęconą fotografii. Znajdziecie tam więcej zdjęć.
Szlak murali Starego Polesia
Stare Polesie było do niedawna jedną z najbardziej zaniedbanych dzielnic Łodzi. Bez zieleni, bez zabytków, bez przeszłości i przyszłości. Dzięki zapałowi i zaangażowaniu społeczników właśnie wychodzi z zapaści. Ulica zamieniają się w woonerfy, z polska zwane podwórcami, w niewielkich, niezabudowanych przestrzeniach wyrastają parki kieszonkowe oraz place zabaw, a artyści chętnie przyozdabiają malunkami puste i odrapane ściany domów. Chyba nigdzie w Łodzi na tak małej przestrzeni nie powstało aż tyle murali. Jestem w stanie pokazać ci tylko niektóre z nich…
Start w Manufakturze
Wycieczkę najlepiej zacząć od Manufaktury, a potem przejść na ulicę Legionów. Podróż będzie dość długa, więc polecam zabranie roweru miejskiego, znaczenie ułatwi przemieszczanie się…
Murale łódzkie – ruszamy ulicą Legionów
Pierwsze dwa warte obejrzenia murale dostrzeżemy w okolicach Teatru Powszechnego. Oba powstały już dość dawno, bo w 2011 r. Szkoda, że są mało spójne. Ścianę domu numer 19 zdobi duży mural techniczny M-City, który zdecydowanie bardziej mi się podoba, niż ten via-a-vis ze ściany Schroniska Młodzieżowego (Legionów 27) namalowany przez Penera.
Dość nowym dziełem jest malowidło Klone Yourself „Midnight Lovers” (Legionów 41). Powstało w ramach projektu Off Galeria. Bardzo ciekawy pomysł. Artyści tworzą swoje dzieła inspirując się obrazami znajdującymi się w kolekcji Muzeum Historii Miasta Łodzi. Słowo inspirują się, jest pojęciem bardzo pojemnym, ponieważ inspiracje często mają niewiele wspólnego z oryginałem. Kolone Yoursef wzorował się na obrazie Marca Chagalla „Niebo zakochanych”. W efekcie powstał bardzo intrygujący mural, na dodatek świetnie wyeksponowany (Najlepiej oświetlony przed południem).
Off Galeria i czarny grzebień
Z Legionów trafiamy na Pogonowskiego, która została przebudowana na ulicę przyjazną pieszym, z uspokojonym ruchem.
Kolejnymi obrazem z kolekcji Off Galeria jest „Madonna astronautów” namalowana przez Egona Fietke (Pogonowskiego 12). Warto przyjrzeć się drobnym elementom domalowanym wokół obrazu. Trochę mniej abstrakcyjnie wygląda mural przy Pogonowskiego 35 pod tytułem „Myśl o Muralach” Powstał też w ramach Off Galeria. Niestety, gorzej wyeksponowany, bo przesłonięty częściowo przez siatki szkolnego boiska. Ogrodzony i często zamknięty teren, też nie sprzyja oglądaniu. A to co ogląda się niełatwo, mocno traci na wartości…
Z ciekawych murali w tej samej okolicy uwagę przyciąga abstrakcyjny motyw czarnego grzebienia namalowany na ścianie kamienicy pod numerem 35 (autor Massmix 2010 r).
Święty Wojownik
Wśród autorów łódzkich murali mam trzech ulubionych: Etam Cru, M-City oraz Inti. Dzieło tego ostatniego, pochodzącego z Chile, a mieszkającego w Paryżu artysty, zdobi ścianę kamienicy przy ul. Strzelców Kaniowskich 48. Adres jest mylący, bo „Wojownika” zobaczymy wyłącznie od strony ulicy Andrzeja Struga. Malowidło nawiązuje do tradycji Ameryki Południowej. Widoczność średnia (oświetlony tylko przed południem) ze względu na ciasną zabudowę ulicy.
Kamienica – obraz
Kawałek dalej na ścianie samotnej kamienicy stojącej przy zbiegu ulic Struga oraz Żeligowskiego widnieje mural, który w ostatnim czasie zrobił na mnie największe wrażenie. Świetnie wyeksponowany, bardzo dobrze oświetlony przez cały dzień. Należy do kolekcji Off Galeria i został stworzony przez Meisal 461. Ten polski artysta mocno nasyca swoje obrazy kolorem, a sławę przyniósł mu najbardziej charakterystyczny łódzki mural przy ulicy Piotrkowskiej (pisałem o nim w poprzednim artykule). Tym razem inspiracją dla artysty był obraz żydowskiego malarza Jankiela Adlera, stąd tytuł „Kobieta Adlera”.
Jelonek, ale nie Bambi
Idąc ulicą Łąkową w kierunku Kopernika trudno nie dostrzec Jelonka (nr 10) stworzonego przez chińskiego artystę kryjącego się pod pseudonimem DALeast. Jeleń wygląda jakby został zbudowany z mnóstwa gałęzi, z których podrywają się ptaki. Stwarza to pole do przeróżnych interpretacji – mówi się o symbolu lasu, drzewa, czy klatki. Jestem ciekaw, z czym tobie skojarzy się ten obraz? Mural jest sporych rozmiarów, dobrze wyeksponowany, a najlepiej ogląda się go późnym popołudniem.
Kucie zamiast malowania
Na ostatni obraz w zaproponowanej przeze mnie galerii trzeba będzie przejść na ulicę Kopernika 28. Adres jest mylący, gdyż dzieło pochodzącego z Portugalii artysty, używającego pseudonimu Vhils można oglądać tylko od strony ulicy Żeromskiego (najlepiej od wczesnego przedpołudnia do wczesnego popołudnia). Jest to bardzo niekonwencjonalny mural, gdyż powstał bez użycia farb. Vhils korzystał za to z młotków, dłut i wiertarki, tworząc w efekcie bardzo intrygujący relief.
Murale łódzkie poza trasami
Trzy piękne murale
Są w Łodzi trzy murale, które bardzo lubię, ale powstały w miejscach odległych od jakichkolwiek tras zwiedzania. Nie wiem, czy znajdą się pasjonaci street artu, których zachęcę do podróży w odległe zakątki miasta, ale może zainspiruję kogoś do podjęcia wysiłku?
Tuwim, a tu nie wim
Dzieła Tuwima są bardzo wdzięcznym tematem do zilustrowania. Pamiętacie bajkę „W aeroplanie”? Kto teraz na samolot mówi aeroplan? Słynna babcia z kurką, która wybrała się w podróż aeroplanem została uwieczniona przez Etam Crew, jako Madame Chicken, na ścianie kamienicy przy Politechniki 16 (przy Wróblewskiego). Malunek jest świetny, chociaż szkoda, że znalazł się w tak kiepsko oświetlonym miejscu.
Z drugiej strony kamienicy Aryz namalował inny, zdecydowanie gorszy mural, który zatytułował Still Alive. Jak już wybraliście się na tak daleką wycieczkę, to rzućcie też okiem i na jego wazon z kwiatami.
Pasterz i kozy
Najbardziej imponujący mural powstał na dalekiej Retkini. Na ścianie bloku przy ulicy Wyszyńskiego 80 ogromne malowidło zatytułowane „I believe in goats” umieścił Inti, ten sam, co namalował „Świętego Wojownika” na Strzelców Kaniowskich. Postać i symbolika są podobne, oba nawiązują do tradycji Ameryki Południowej, a w szczególności do czczonego przez Inków boga słońca. Niestety, mural robi się coraz bardziej wyblakły…
Ciekawe, że ogromne, puste ściany bloków są tak rzadko wybierane jako tło do murali.
Murale łódzkie – Wieża Babel
Przez całe lata wszyscy cudzoziemcy, którzy chcieli studiować na polskich uczelniach, musieli przejść przez roczny kurs języka polskiego w Łodzi. Chętnych nie było zbyt wielu, więc wszyscy mieścili się w akademiku przy ulicy Kopcińskiego, zwanym adekwatnie „Wieżą Babel”. Gdy zmienił się ustrój i otworzyły polskie granice trzeba było wybudować coś pojemniejszego. I tak dawna „Wieża Babel” przekształciła się w hotel, a w pobliżu, przy ulicy Matejki wzniesiono znacznie większy budynek, który stał się nową „Wieżą Babel”.
Typowy, betonowy, niezbyt urodziwy blok w 2015 roku ozdobiony został komiksowym muralem namalowanym przez pochodzącą z Hong Kongu Messy Desk. Pomysł nawiązuje do wielokulturowości i do „Wieży Babel”. Kolejny raz okazuje się, że ogromne i puste ściany bloków można przekształcić w znakomite „sztalugi” dla malarstwa wielkoformatowego.
Murale łódzkie z czasów PRL
Tradycja zamalowywania pustych i brzydkich ścian ma bardzo długą historię. W okresie komunistycznym powstawały na nich ówczesne reklamy. Miały one duże walory artystyczne i jeszcze do niedawna można było je oglądać w różnych lokalizacjach. W internecie i na łamach prasy toczyły się dyskusje o tym, że warto je zachować. Niestety, za dyskusjami nie poszły żadne działania i większość reklam PRL przepadła. Jedyna, która obecnie nadaje się do oglądania, przetrwała na ścianie kamienicy na rogu Sienkiewicza i Traugutta.
Murale typowo łódzkie – Widzew i ŁKS
Łodzianie wiedzą, że kibice obu łódzkich drużyn nie przepadają za sobą. Dobitnie wskazują na to niewybredne wulgaryzmy eksponowane na murach. Jednak wśród tego zalewu prymitywizmu można dopatrzyć się ciekawej parodii wzajemnej niechęci. Dowcipne teksty, inspirowane konfliktem kibiców pojawiają się w różnych częściach miasta. Nie wiadomo, czy jest to dzieło jednej osoby, czy grupy bardziej wyluzowanych fanów piłki nożnej. Z jednej strony jest to nielegalne bazgranie po ścianach, z drugiej, gdyby w ten sposób manifestowała się każda wzajemna niechęć, żylibyśmy w przyjaźniejszym kraju…
Murale łódzkie – Dzieci Bałut
Osobnym, bardzo przejmującym projektem, jest zespól murali nazwany „Dzieci Bałut”, który ma za zadanie upamiętnić żydowskie oraz romskie dzieci z dawnego getta. Wizerunki zostały odtworzone z czarno-białych fotografii i w takich barwach są przedstawione na tynkach starych kamienic. Ze względu na szarość i niewielkie rozmiary, łatwo je przeoczyć.
Na Bałutach, gdzie w czasie wojny mieściło się łódzkie getto, także inne murale nawiązują do żydowskiej przeszłości dzielnicy lub do symboliki pojednania.
Murale łódzkie – podsumowanie
Murale łódzkie wciąż się rozrastają – więcej ich przebywa, niż znika. Niektóre stają się symbolami miasta, obok innych przechodzimy prawie ich niezauważając. Nie wiem czy jest możliwe poznanie wszystkich. Mnie się nie udało, chociaż przejechałem na rowerze i przeszedłem na własnych nogach kawał Łodzi.
Chociaż wpisały się w krajobraz miasta, to jednak nadal budzą kontrowersje. Wielu narzeka na ich poziom artystyczny oraz na niespójność z otoczeniem. Jestem ciekaw, jakie jest twoje zdanie?
Interesujące, choć nie bardzo w moim guście 😉 Wolę bardziej harmonijne malowidła, albo najlepiej coś w ludowym stylu 🙂
W Łodzi ludowy styl nie bardzo by pasował – już próbowano i wyszło bardzo kiepsko…
Poziom artystyczny? To w większości genialne malowidła. Coś takiego powinno być obowiązkowym wystrojem każdego miasta. PS. Stare Polesie? Skąd taka nazwa?
Zadałeś ciekawe pytanie. Okazuje się, że nazwa Polesie powstała – ponieważ zabudowę prowadzono na miejscach po lesie. Nazwy innych dzielnic Łodzi powstawały po nazwach dawnych wsi czy miasteczek, natomiast w tym miejscu nie było większej wsi tylko pola i duży las. Stare Polesie, to są tereny, które znalazły się w granicach Łodzi jeszcze w XIX w. Prowadzono tam dziką zabudowę, bez żadnego planu, stąd niekiedy dziwny przebieg ulic (dawne polne miedze i drogi) oraz bardzo nieregularne działki budowlane (domy mają skośne ściany, bo tak biegła miedza).
Czyli podobnie, jak w przypadku przedwojennego Polesia. Tyle tylko, że tam polesie oznaczało (jedna z teorii) las, a nie teren poleśny:)
W Łodzi niestety najpierw wyrąbano kawał lasu, aby mogło powstać Polesie 🙁
Właściwie to wszystkie te murale są interesujące.
Najlepsza Wieża Babel.
🙂
Ja te z bardzo lubię Wieżę Babel, szczególnie, że jest blisko mojego domu 🙂
cieszę się, ze póki co, mogłam zobaczyć u Ciebie te murale. Pasterz robi faktycznie spore wrażenie. Babcia z kurką tez jest genialna. malowidło Klone Yourself również mi się podoba, tak samo, jak techniczny mural.
wszystkie w sobie coś mają :))
Fajnie, że powstaje tyle dobrych murali, bo były lata, gdy powstawały same takie nijakie…
Im większe miast, tym więcej pola do popisu. Aż szkoda, że część z nich zniknie i ślad tylko na zdjęciach pozostanie, bo niektóre to prawdziwe arcydzieła.
Taki niestety jest los murali, że jest to z założenia sztuka nietrwała…
jelonek z gałęzi przypomina wiklinowe rzeźby – cudo. a ptaki go zamieszkujące to dość znany motyw – różnorodność życia – to chyba ma pokazywać – mało kolorów, a tak bogato.
Jelonek nie ma żadnego tytułu nadanego przez artystę, ale chyba chodzi w nim o pokazanie różnorodności życia…
Murale są wspaniałe. Ja osobiście wielce je cenię. Wiele mówią, ożywiają i rozbawiają miejską przestrzeń, pozwalają nawiązać kontakt między różnymi kulturami i pokoleniami.
Najciekawsze, że przeciwko muralom są profesorowie, niespełnieni artyści, którzy nic w przestrzeni publicznej nie zrobili, natomiast skrytykować potrafią 🙂
Ja też bardzo lubię murale, bo bardzo ożywiły przestrzeń Łodzi.
Bambi, jelonek miał na imię Bambi:)
Jak wiesz, ja murale uwielbiam, i czuję, ze muszę znów przyjechać do Łodzi, zobaczyc te nowe, między innymi oczywiście;)
Świat murali bardzo szybko się zmienia, więc warto przyjechać 🙂
Mam mieszane uczucia, bo nie wszystkie murale mi się podobają. Ten na Starym Polesiu sprawia wrażenie chaotycznego i bez szczególnej przesłanki. Reszta mi się podobała 🙂
Właśnie taka powinna być sztuka, nie każdemu ma się podobać. Mnie też nie wszystko zachwyca, tych najsłabszych wcale nie pokazałem….
Super wpis idealny dla mnie. Mam zamiar pojechać do Łodzi właśnie na takie „rozpoznanie” Twój wpis ułatwił mi sprawę. Dziki.
Jeżeli się tylko przyda, to bardzo się cieszę 🙂
Wstyd się przyznać, ale nigdy w Łodzi nie byłam 🙂
A warto przyjechać, bo tutaj jest coraz ładniej 🙂
Ja jak zwykle z opóźnieniem:) Zachwycił mnie „pasterz z owcami”tak sobie go nazwałam. Rewelacyjny. Może dlatego, że duży, kolorowy, wyraźny, no i niebo takie a nie inne nadaje jeszcze głębszego charakteru.. Babuszka też godna uwagi:)
Pozdrawiam.
Bardzo lubię pasterza, chociaż jest on niemal na peryferiach i ode mnie do niego daleko. Babuszkę lubię, bo lubię tę bajkę Tuwima 🙂
Ja Hegemonie jestem przeogromną wielbicielką murali. Już to zresztą tutaj mówiłam chyba 🙂 Masz wielką wiedzę na ich temat i dziękuję Ci za ten wpis. Ciekawy … oj ciekawy. I jeszcze to, że nareszcie mogę poznać twórców. Bo murale zawsze takie bezimienne są dla przeciętnego człowieka. Szkoda, że czas i pogoda tak brutalnie wpływa na ten rodzaj SZTUKI i tym lepiej, że ją dokumentujesz. Wybrać nie potrafię. Może tylko, że wolę ten techniczny, niż abstrakcyjny na Legionów 🙂 btw kiedyś sypiałam często w tym schronisku, ale to było w latach 2004-05, a piszesz, że murale powstały w 2011? Jelonek? Chyba… Czytaj więcej »
Staram się dokumentować, szczególnie gdy zauważyłem, że niektóre murale znikają bezpowrotnie i to moje ulubione znikają…
Ciekawa ta interpretacja jelonka – umierający las…
KOCHAM, kocham łódzkie murale! Tak bardzo pasują do tego miasta… 🙂 Ale moim ulubionym jest chyba napis z gwoździ na ul.Wólczańskiej „Cisza”.
Wobec tej „Ciszy” mam wątpliwości – jej jakość zależy od oświetlenia, najlepsza jest rano, a potem wygląda tak sobie… Na pewno jest ciekawa, ale nie bardzo wiem, czy można ją jeszcze nazwać muralem??????