Przeglądając mapy i przewodniki w księgarniach można dojść do wniosku, że w Czechach znajduje się jedynie Praga. Jeżeli dobrze pogrzebać na półkach lub w internecie, to znajdziemy garść informacji dotyczących przygranicznych pasm górskich – Karkonoszy, Gór Izerskich czy Jeseników oraz skalnego miasta w Adrszpachu. Pewną popularność zdobywa też Czeska Szwajcaria. Poza tym jedna, wielka biała plama. A przecież Morawy Południowe to bardzo popularny cel wypraw także polskich fotografów.
Zapraszam na część pierwszą, a drugiej przeczytasz w artykule o mieście Znojmo, Parku Narodowym Podyji i zamku Lednice.
Czechy, to nie tylko Praga
Nie pierwszy raz ogarnia mnie zdziwienie, jak mało interesujemy się krajem naszych sąsiadów, chociaż Czesi są nacją, którą najbardziej lubimy. Planując wycieczkę do Czech, za każdym razem czuję się niczym odkrywca, który wyrusza by poznać mało spenetrowane ziemie. Tak było, gdy poznawałem znakomite czeskie ośrodki narciarskie, odkrywałem uroki Czeskiej Szwajcarii, podziwiałem skalne rzeźby i labirynty w Kokořínsko, czy planowałem rowerową eskapadę wśród morawskich winnic…
Inne regiony warte odwiedzenia w Czechach, to przede wszystkim: – Czeska Szwajcaria chociaż niewielka, to pełna pięknych widoków – Kokorinsko i fantastyczne skalne rzeźby wyryte w piaskowcu – często pomijane przez turystów, ale leżące blisko polskiej granicy Nove Mesto nad Metuji. – dla zainteresowanych winem oraz urodą czeskich miast polecam Mělník w środkowych Czechach |
Zdjęciowe Morawy Południowe
Zazwyczaj moje podróże zaczynają się od jednego zdjęcia. Zobaczę je, zachwycę się i wiem, że chcę tam być. A Morawy to Mekka fotografów krajobrazu. W szczególności okolice Kyjova. Ukształtowanie terenu oraz winnice, nieodparcie kojarzą się z Toskanią.
Niestety, świetne fotografie szybko znajdują naśladowców, przeglądanie kolejnych zaczyna nużyć. Nie chcąc znaleźć się w gronie imitatorów, zarezerwowałem noclegi bardziej na południu…
Przystanek Mikulov
Kwaterę wynająłem bardzo klimatyczną, jak zwykle w Czechach. Domu pilnowały dwa rude kocury, a właściciel okazał się sympatyczną gadułą. Gdyby nie bariera językowa, zagadałby nas na śmierć.
Do tej pory Mikulov kojarzył mi się jedynie, jako ostatni przystanek przed dalszą podróżą gdzieś dalej, do Wiednia lub w Alpy. Po raz pierwszy miałem okazję poznać go nie tylko zza szyb pędzącego samochodu.
Nawet niewielkie Czeskie miasta zaskakują mnogością zabytków oraz ich zadbaniem. Nad Mikulovem dominuje potężna bryła barokowego zamku. Nie wchodziliśmy do wnętrza, już sam spacer poprzez liczne dziedzińce, ogrody i kręte przejścia zabrał mnóstwo czasu. Prawie z każdego miejsca rozciągał się trochę inny, ale zawsze rozległy widok na miasto.
Starówka jest wręcz kompaktowa. Rynek, z tak charakterystyczną dla Czech barokową kolumną, kościół, kilka uliczek wokół i to praktycznie wszystko. Jednak Mikulov ma do zaoferowania znacznie więcej, niż wskazują na to jego niewielkie rozmiary. Na miasto warto spojrzeć z góry z Koziego Hradku czy Świętego Pagórka (Svatý kopeček). Wybraliśmy tylko ten pierwszy, łatwiej osiągalny. Na szczycie nie ma praktycznie nic – tylko resztki zrujnowanej wieżyczki, lecz widok wart jest wspinaczki wąskimi uliczkami i schodkami.
Żelazna Kurtyna
Wokół obrzeży Mikulova przebiega kilka ścieżek edukacyjnych. Na jednej z nich, w pobliżu torów kolejowych odkryliśmy ciekawy pomnik poświęcony Żelaznej Kurtynie (zelezna opona). Nie dotarliśmy wszędzie, kto jest ciekaw bardziej szczegółowego opisu miasta, powinien odwiedzić stronę Morawy dla każdego.
Nie daj się oskubać, czyli garść praktycznych poradW Czechach na przejazd niemal wszystkimi autostradami obowiązują winiety. Jednak zdarzają się odcinki bezpłatne, chociażby ten łączący polsko-czeską granicę z Ostrawą. Dlatego przed podróżą polecam zapoznanie się z aktualną mapą płatnych i bezpłatnych dróg na stronie ceskedalnice. Jeżeli nie chcesz przepłacić, to w żadnym wypadku nie kupuj winiety na polskich stacjach benzynowych. Podróżując A1 najlepiej nabyć winietę na Shellu, już po stronie czeskiej. Zapłacisz dużo mniej niż w Polsce. Ceny paliwa przy autostradach po stronie polskiej, jak i po stronie czeskiej były niemal identyczne. |
Palava – na rowerze
Mikulov leży na obszarze zwanym Palava. Przypomina ona naszą Jurę ze względu na białe, wapienne skałki i ruiny zamków posadowione na szczytach. Uwielbiam tego typu krajobrazy i specjalnie dla nich wybrałem nocleg w Mikulovie. To był też cel naszej pierwszej rowerowej wycieczki.
Gospodarz patrzył na nas niczym na sympatycznych wariatów i spytał czy na pewno chcemy „jechać na kole zimą”. Fakt, pogoda nie zwiastowała niczego dobrego, przez niebo przewalały się zimne wilgotne chmury, internetowe pogodynki wróżyły deszcze przeplatane ulewami. Ale przecież nie po to wieźliśmy 500 kilometrów rowery na dachu auta, aby teraz stały w czeskiej szopie. Wierzyłem też w moje nieustające szczęście do ładnej pogody na wyjazdach.
Szczęście do pogody…
I tym razem mi dopisało. Wraz z przebytymi kilometrami rzedła ilość chmur na niebie, aż wreszcie pełnym blaskiem zaświeciło słońce, pięknie podświetlając ruiny Sierocego Zamku (Sirotčí Hradek), uczepionego szczytu Góry Stołowej (Stolova Hora). Pod wpływem nadmiaru radość zdecydowaliśmy na wejście na górę wraz z rowerami.
Ciężko dysząc wepchaliśmy na szczyt nasze jednoślady solidnie obciążone teraz zbędnymi ciuchami oraz kilogramami zebranych po drodze orzechów włoskich. Uznałem nasz wyczyn za wariactwo, ale gdy po chwili z różnych stron zaczęli napływać Czesi, niemal wszyscy na rowerach, doszedłem do wniosku, że w tym kraju, niezależnie od miejsca, zdziwienie wywołuje człowiek bez roweru, a nie rowerzysta.
Pogoda utrzymała się do końca dnia, który minął nam na krótkich odcinkach jazdy i długich postojach poświęconych fotografowaniu oraz podskubywaniu dojrzałych winogron z licznych winnic, z których słyną Morawy Południowe.
Polecam też piesze zwiedzanie Palavy. Nie jest to obszar zbyt rozległy, można go przejść w ciągu maksymalnie dwóch dni, a na liczne wzniesienia zdecydowanie łatwiej wchodzi się bez obciążenia, jakie stanowi rower.
Morawy południowe – ciąg dalszy nastąpi
Kładąc się spać z większym optymizmem oczekiwaliśmy kolejnego dnia, chociaż internetowe pogodynki nadal straszyły rzęsistymi opadami. Nie miały racji, również Znojmo, jak i park Podyj zwiedzaliśmy w przyzwoitej pogodzie. Ale o tym piszę w następnym odcinku
A ja dobrze znam i szalenie lubię tamte okolice, mają piękne krajobrazy niezłą pogodę, całkiem niezłe wino, klimatyczne piwniczki, a samo jezioro, które tez masz na zdjęciach, nie jeden raz gościło młodych żeglarzy z Polski :). A miałes okazję być – wprawdzie to już nie Morawy Południowe, a Srodkowe – na Ścieżce w Obłokach? Bardzo polecam:) Czechy lubię, chociaż język łatwiejszy u Słowaków ( tez szalenie lubię) – poza tym w Czechach – a może w Czechii, jak chyba juz ta nazwa obowiązuje, jest całkiem spora Polonia, sporo polskich szkół, na przykład znana piosenkarka Ewa Farna kończyła liceum w Czeskim… Czytaj więcej »
Morawy, to jednak ogromna kraina, więc starczyło tylko czasu na okolice Znojmo oraz Mikulova. Do Czech jeżdżę co roku, bardzo lubię ten kraj, Słowację zresztą też. Uczę się czeskiego, więc może pewnego dnia dogadam się z jakimś gospodarzem 🙂 O ścieżce w obłokach słyszałem, na pewno kiedyś i tam dotrę 🙂
Zaolzie, o którym piszesz to bardzo specyficzny rejon. Po pierwsze nie ma tam żadnej polonii (Polonią uznaje się tylko polskich emigrantów, nie określając tym mianem osób i ich potomków mieszkających na terenach, które w przeszłości należały do państwa polskiego, ale w wyniku zmiany granic znalazły się poza Polską) tylko duża ilość Polaków. Po drugie w większości szkół na tym terenie są lekcje polskiego, bo… mieszka tam duża ilość Polaków, a nie dla tego, że Czesi się rozkochali w polskości. Tak samo z uwarunkowań historycznych wynika fakt, że w przestrzeni publicznej funkcjonują napisy w dwóch językach: po czesku i po polsku.… Czytaj więcej »
Byłam na Morawach, ale stanowczo za krótko i zwiedzaliśmy raczej jaskinie. Zachęciłeś mnie do zamówienia tam noclegów i zwiedzenia dokładniej, krajobrazy iście francuskie. Kolejna ciekawa rekomendacja 🙂
Czeska Szwajcaria cię nie zawiodła, więc pewnie i tutaj ci się spodoba 🙂
Hmm, nie byłam jeszcze ani razu w Czechach, ale śnię o nich po nocach… Tym z większą ciekawością zaczytam się w kolejnym odcinku…
Pozdrawiam.
Czechy są całkiem blisko (bardzo dobry dojazd), więc warto zamienić marzenia w czyny 🙂
Ja niestety zauważyłam, że choć my lubimy Czechów, oni nas niekoniecznie. Przed kilku laty byliśmy w Pradze. Czesi byli w stosunku do nas niesympatyczni, jakbyśmy byli intruzami. Posiłki podawano w pooblewanych sosem talerzach; pan obsługujący bar zamiast pracować (za nim), wymuszał na nas oglądanie tego, co SAM chciał oglądać. Masakra jakaś!
Oczywiście jedna jaskółka nie czyni wiosny i po jednym regionie nie można oceniać ludzi, ale….Słowacy bardzo nas lubią i o tym także naocznie mogłam się przekonać.
Czesi uwielbiają Niemców. Pewnie to z powodu zaszłości historycznych….
Miłego wieczoru, Hegemonie 🙂
Stolice państw, to trochę inna bajka. Ludzi z Pragi nie lubi się w całych Czechach. Ja się do tej pory z niechęcią nie spotkałem, wiem, że ludzie są różni i pewnie na niemiłych też kiedyś trafię, ale na razie cieszę się, że jeszcze ich nie spotkałem 🙂
Trochę mnie pocieszyłeś. Już myślałam, że wszyscy Czesi są tacy niesympatyczni…
Ja żywię przekonani, że wszyscy są sympatyczni. No, na pewno nie wszyscy, ale większość tak 🙂
Przykro mi to pisać, ale twój komentarz jest doskonałym przykładem powodu, czemu Czesi nie przepadają za Polakami. Na początek należałoby sobie wyjaśnić, że Prażacy ogólnie mają dość turystów i trudno im się dziwić. Przy tych tłumach ludzi, które okupują ich miasto przez cały rok można stracić cierpliwość. I tak jeszcze nie posuwają się do takich kroków jak mieszkańcy Barcelony, ale jeszcze kilka lat i kto wie… . Wracając do tematu, jeśli idziesz do taniego baru czy jadłodajni to nie licz na to, że obsługa będzie cię nosić na rękach. Tam się idzie, by zjeść coś na szybko i tyle. Gwarantuję,… Czytaj więcej »
Przepiękne zdjęcia. Nasłuchałam się dużo o Morawach od kolegów fotografów. Ale jeszcze nigdy ich nie odwiedziłam. A tak jak piszesz i pokazujesz, warto tam pojechać. Blisko, przyzwoite ceny i te niesamowite widoki.
Fakt, daleko nie jest. Ceny noclegów trochę wyższe niż u nas, ale jak dobrze poszukać, to nie będzie dużo więcej. Podobno najładniejsze Morawy są jesienią (i wtedy też jest wino 🙂 lub wiosną, tak w maju. Nic, tylko planować podróż 🙂
Zdjęcia przywołują miłe wspomnienia. Takie krajobrazy w czasie jesiennej słoty działają jak balsam. W opisywanych miastach nie byłam, więc zachęciłeś do zwiedzania.
Serdeczności.
To była dobra wycieczka na jesienną słotę, bardziej słoneczna 🙂
Pewnie dlatego, że mieszkam dość blisko, jakoś się nie składało i właściwie poza czeskim Cieszynem Czechy nie są mi znane. Jednak Twoje opowieści z podróży zachęcają do wizyt w opisywanych miejscach. Kto wie, może będzie mi dane tam się kiedyś znaleźć.
Pozdrawiam 😉
Masz łatwiej ode mnie, dla mnie to cała wyprawa. Zawsze będę zachęcał do odwiedzania Czech, bardzo ten kraj mi się podoba 🙂
Nie da się ukryć że wszystkie nazwy brzmią znacznie lepiej po czesku!
Bo język czeski znacznie lepiej brzmi, szczególnie, gdy człowiek zażyje młodego wina 🙂
Bardzo ciekawy wpis i meeega ładne zdjęcia 🙂
Dziękuję 🙂
Wspaniałe krajobrazy, raj dla fotografa 🙂 Nie byłam, więc z tym większą chęcią i podziwem oglądałam Twoje zdjęcia. Zachęciłeś mnie do wycieczki w tamte strony.
Krajobrazy są rzeczywiście przepiękne, ale nie tylko dla nich warto pojechać, wino też jest dobre 🙂
przez same Czechy klika razy przejeżdżam. oglądałam je więc jedynie zza szyby. a nie, przepraszam, byłam przecież w skalnym mieście w Adrszpachu.
mam apetyt na więcej czeskich krajobrazów i wzniesień 🙂 na pewno więc kiedyś wybiorę się w tamtejsze okolice 🙂
Tobie Czechy powinny się podobać. Gór tam jest niemało, widokowo przepięknie. Polecam Izery, Jeseniki i oczywiście Czeską Szwajcarię 🙂
masz rację z tym podobaniem. jeszcze tam nie byłam,ale z tego co słyszałam i czytałam, czuję, ze mi się spodoba 🙂
ps. nalewkę z czosnku wypróbuję. dziękuję za podpowiedź.
Druga lecznicza jest na młodych pędach sosny, ale tej teraz nie zrobisz, a czosnkową można przygotować przez cały rok 🙂
I kolejny raz dzisiejszego dnia muszę napisać, że dla takich miejsc warto jest ruszyć się z domu. Po prostu. Nie żadne wielkie miasta, tłumy ludzi, sklepy na każdym kroku i hałas. Jak dla mnie największy urok mają własnie takie miejsca – klimatyczne, spokojne, ale jednocześnie potrafiące porwać i nie oddać. Chciałabym tam być!
Widzę, że lubisz podobny odpoczynek 🙂 Jeżdżę czasami do miast, głównie z rozsądku, bo jak tu nie zobaczyć Pragi, Paryża i Londynu, ale szybko z tych miejsc uciekam. Wolę siedzieć w jakiejś zabitej deskami wiosce, małym miasteczku i obserwować miejscowych, obserwować przyrodę…
Urodziłam się na pograniczu. Do Czech jeździło się często na zakupy, a zimą oczywiście na narty. Ale to głównie Jeseniki. W Mikulovie zatrzymaliśmy się kiedyś w drodze na południe Europy. Piękne widoki.
Mikulov służy głównie, jako noclegownia dla tych, którzy jadą dalej. Jeseniki też bardzo lubię, prawie jak wszystko w Czechach 🙂
Piękne zdjęcia! Po co jechać do Włoch skoro drugą Toskanię mamy tak blisko! Niestety na Czechach mnie jeszcze nie było. Dzięki za wskazówki gdzie się wybrać 🙂
Zapewne Toskania ma trochę inny klimat, ale ukształtowanie krajobrazu i winnice bardzo upodabniają te regiony. A piękny, pofałdowany krajobraz znajdziesz blisko siebie, na Ponidziu 🙂
Mikulov jest cudowny! Tylko kiedyś byłam tam przejazdem i poszłam na obiad do restauracji. Ale bardzo żałowałam, że nie było czasu na zwiedzanie. Też uważam, że często ludzie mówiąc „Czechy” myślą tylko „Praga”, ale to miasto ma jakąś tajemniczą aurę wspaniałości, że przyćmiewa wszystko inne. A ja nie mam pojęcia czemu. Kilka razy miałam we Wrocławiu gości z zagranicy (m.in. z Rosji i Indonezji) i zawsze jak pytałam gdzie by chcieli pojechać to pierwsze „Praga”. A jak starczy czasu to może Berlin. A może Kraków?
🙂
Fenomen Pragi, to jest fenomen stolic. We Francji wszyscy chcą pojechać do Paryża. Z Czechami jest inny problem – jest to kraj zbyt blisko położony, aby chciało się do niego jechać. Taka wyprawa nie nobilituje. Dlatego w internecie nie ma zbyt wiele polskich stron, gdzie można znaleźć wyczerpujące informacje o Czechach.
A Mikulov jest malowniczy i na szczęście niezbyt duży, więc bardzo przyjemnie się w nim przebywa 🙂
Czuję się Hegemonie jakbym była uczestniczką Twojej wyprawy. Opisujesz ciekawe miejsca wnikliwie. Do tego wspaniałe zdjęcia. Całość na najwyższym poziomie. Bywam u Ciebie często i wiem, że każdy zamieszczony tekst będzie ciekawy. Czesi, podobnie jak my należą do Słowian, a ci mają cechy raczej pozytywne i otwarte serce na obcych. Byłam w Pradze i okolicach w 1999 roku, nie spotkała mnie żadna przykrość. Myślę, tak jak wszędzie można spotkać ludzi negatywnie nastawionych do obcokrajowców.
Pozdrawiam Hegemonie:)
W niektórych kręgach utarło się, że Czesi nie lubią Polaków. Przeczą temu badania, ze wszystkich narodów Czesie właśnie Polaków lubią najbardziej. Mnie też nie spotkała w Czechach żadna przykrość, a jeżdżę tam stosunkowo często
Bardzo piękne zdjęcia 🙂
Dziękuję za uznanie 🙂
Na studiach pisałam pracę o winnych szlakach na Morawach, lubię takie klimaty 🙂
Ja po raz pierwszy wybrałem się na taki szlak i na pewno nie ostatni 🙂
Akurat tych zakątków Moraw nie znam, ale te które znam są dokładnie takie jak w twoim opisie. To urokliwe miejsca i warto tam być.
Fajne przygody! U mnie takie szczęście do pogody ma Marzenka.
Myślę, że ten rejon Moraw mógłby się tobie spodobać. Rozumiem, że jak jeździsz z Marzenką, to pogodę masz bezbłędną? 🙂
Jaaasne! – jeszcze nam się nie zdarzyło od 20 prawie lat zeby nam pogoda plany pokrzyżowała.
A czy mogę prosić o namiary na tę kwaterę?
Kwatera „U Pavla” w Kunraticach. https://www.czeskiegory.pl/zakwaterowanie/pensjonat-u-cempu-kunratice.html
Inna nazwa „Penzion u Cempu”