Przyszli większą grupą, było ich chyba z dziesięciu. Zaniepokoiłem się. Doświadczenie, które nabyłem po latach pływania na kajaku, ostrzegało, że pojawienie się tzw.„chłopców ze wsi”, zawsze zwiastuje kłopoty. Musieli wyczuć moje obawy, bo któryś z nich zawołał:
– Niech się pan nami nie przejmuje, my przyszliśmy tutaj wyłącznie w celach zdrowotnych!
Po tych słowach z torby wyciągnęli flaszkę, która z całą pewnością nie zawierała smoothie z brokuła, ani nektaru z baobaba. Obok w rządku stanęło kilka piw. Oczyma wyobraźni widziałem już dalszy scenariusz wydarzeń – dzikie wrzaski, tłuczone szkło, disco polo puszczone na cały regulator i szukanie pretekstu do zwady. Myliłem się i to bardzo. Byli głośni lecz nie przesadnie, absolutnie nie agresywni, za to bardzo dowcipni. W pewnym momencie jeden wstał i podszedł do mnie….
Ale zacznijmy od początku…
Spontaniczny spływ Prosną
Na spływ kajakowy Prosną spontanicznie skrzyknęliśmy się w pewien sierpniowy, ciepły weekend. Gdy dopłynęliśmy do Grabowa, większość ekipy gnana wilczym głodem pobiegła do pobliskiej knajpy, ja zaś zostałem pilnować kajaków. Czasami lubię posiedzieć w samotności bezmyślnie gapiąc się na wodę. Wody nad Prosną nie brakowało lecz samotności nie zaznałem.
Informatycy na wodzie
Najpierw podjechał samochód z kajakami z wypożyczalni. Z szoferki wyskoczyły dwie młode dziewczyny i z wielką wprawą zaczęły przygotowywać sprzęt dla klientów. Piętnaście minut później, gdy błyszczące czystością kajaki w równym rządku stanęły nad brzegiem, nadciągnęła ekipa. Sprawiali wrażenie korporacyjnych informatyków przemocą oderwanych od komputerów. Odziani w swetry lub koszule, długie spodnie oraz półbuty, wyglądali dość pociesznie na tle łąki, krzaków i rzeki. Zdecydowanie przyroda nie była ich środowiskiem naturalnym, raczej przestrzenią pełną zagrożeń i pułapek, przed którymi w niewielkim tylko stopniu miały ochronić ich kapoki.
Jedna z dziewcząt ustawiła informatyków w szeregu i zademonstrowała, jak należy posługiwać się wiosłami. Nieudolnie naśladowali jej ruchy. Gdy wydawali się już jako tako przyuczeni, zostali doprowadzenie do kajaków i puszczeni na wodę. Słyszałem, jak szeptali między sobą:
– Ty, a jak się skręca kajakiem?
– Nie mam pojęcia, chyba trzeba wsadzić wiosło z lewej strony do wody…
Długo patrzyłem na ich bezowocne wysiłki pokierowania sprzętem pływającym. Miałem nadzieję, że dotrą do miejsca przeznaczenia żywi i zbytnio nie pokiereszowani. Wyglądali na miłych i sympatycznych ludzi.
Rzeka ProsnaPłynie na pograniczu województwa łódzkiego i Wielkopolski. Spływy kajakowe najlepiej organizować na odcinku od miejscowości Wieruszów do Kalisza. Wypożyczalni należy szukać w Grabowie nad Prosną. Rzeka ładna, czysta i wąska. W nurcie sporo drzew i gałęzi. Nie jest trudna, ale nie polecam jej kompletnym kajakarskim nowicjuszom. Największa wada – niegościnne brzegi, niewiele miejsc, gdzie można bezproblemowo suchą nogą wyjść z kajaka, jeszcze mniej takich, gdzie da się rozbić namioty. |
Nad Prosną zdobyłem nowy fach…
Ledwo niesieni prądem rzeki informatycy zniknęli za zakrętem, na nadbrzeże przyspacerowała para. Bardzo ładna para. Trzymali się za rączki i regularnie, co kilkanaście sekund, dawali sobie budzi. Trochę się poszwędali to tu, to tam, aż wreszcie podeszli do mnie:
– Przepraszam, czy wypożycza pan kajaki? – zapytał się on
– Nie, skądże znowu! – roześmiałem się
– Wypożyczalnia kajaków jest tam – wskazałem pobliski budynek z czerwonej cegły.
– Tak, tak wiemy, ale myśleliśmy, że pan tutaj tak siedzi i wypożycza kajaki
– W tym fachu jeszcze się nie specjalizuję – pożegnałem ich z uśmiechem
Gdy odeszli pomyślałem, że może to nie byłby zły pomysł na biznes? Długo się nie zastanawiałem, gdyż pojawili się oni, chłopcy z Grabowa.
Chłopcy z Grabowa nad Prosną
Ten, który podszedł do mnie był chyba najmłodszy z całej grupy. Uśmiechnął się i wyciągnął w moim kierunku paczkę z czipsami.
– Niech się pan częstuje! – zagaił siadając na brzegu sąsiedniego kajaka.
A potem zaczął rozmowę, tak jak byśmy byli znajomymi, którzy wreszcie spotkali się po latach niewidzenia. Bardzo sympatyczny chłopak z ogromnym poczuciem humoru. Dużo dowiedziałem się o codziennym życiu i pracy w okolicach Grabowa. Okazało się, że nie jest wcale źle.
– Wie pan, tak naprawdę u nas nie pracują tylko ci, którzy nie chcą pracować
Wreszcie przekonał mnie, abym dołączył do grupy. Zostałem bardzo miło przyjęty przez wszystkich. Zdziwili się, że jestem z Łodzi:
– Z Łodzi? I do Grabowa chciało ci się przyjeżdżać?! – zdumiał się pierwszy
– A wiesz, że ja nigdy nie byłem w Łodzi – ze smutkiem dodał drugi
Żaden z nich nigdzie dalej nie wyjeżdżał. Ich życie kręciło się wokół Grabowa i okolic oraz festiwalu Przystanek Woodstock (obecnie Pol’and’Rock Festival) Jurka Owsiaka. Ten, co nigdy nie był w Łodzi, okazał się artystą. Wszyscy zgodnie potwierdzili, że rysuje fantastycznie. Gdy tylko najdzie go wena, zamyka się w pokoju i przez kilka dni wyłącznie rysuje, niechętnie robiąc przerwy na jedzenie i spanie. Zapytałem, co później dzieje się z jego pracami, pokazywał je komuś?
– Człowieku, nic się nie dzieje, nic z nimi nie robię, ja tylko chleję non-stop!
Smutne, ale często taki los jest udziałem ludzi utalentowanych i nazbyt wrażliwych. Mają talent artystyczny, lecz kompletnie nie radzą sobie z prozą życia. Potrzebują kogoś, kto by pokierował ich karierą, pomógł sprzedać dzieła i zyskać uznanie. Jeżeli im się nie uda, będą powtarzać:
– Człowieku, ja w ogóle nie wierzę w siebie, mam strasznie niskie poczucie własnej wartości!
W towarzystwie chłopców z Grabowa spędziłem najwyżej pół godziny. Dobrze mi się z nimi rozmawiało, niezbyt często spotyka się ludzi, którzy z taką życzliwością podchodzą do obcych. A może często, tylko nie potrafię tego dostrzec?
– My po prostu jesteśmy mili. Przecież warto być miłym dla drugiego człowieka, czyż nie? – zanim się pożegnaliśmy powiedział ten, który zaprosił mnie do towarzystwa.
Zazdrościłem Chłopcom z Grabowa nieśpiesznego trybu życia, zgranego towarzystwa i tej umiejętności bycia miłym. Oni zapewne zazdrościli mi podróży.
Dobry wyjazd
Coraz częściej dostrzegam, że dobry wyjazd składa się nie tylko z pięknych okoliczności przyrody i dobranego towarzystwa, ale też z kontaktów z ludźmi, których spotykam po drodze. Cieszę się, że, mimo wrodzonej nieśmiałości, coraz częściej potrafię się na ten kontakt otworzyć. (patrz artykuł: porozmawiaj ze mną)
A dla ciebie kontakt z innymi ludźmi w podróży jest ważny? Pamiętasz jakąś istotną dla ciebie rozmowę z kompletnie obcym czlowiekiem? Jeżeli tak, to podziel się w komentarzach
Masz rację, wyjazdy to nie tylko dobre ceny i dobra organizacja, to także otwarcie na ludzi, od których można się wiele nauczyć. Czasami dziwimy sie, jak wiele ciekawych osób można spotkać i obie strony zazdroszczą sobie wzajem tego, czego akurat nie doświadczyły…
Nigdy nie byłam na spływie kajakowym, trochę pływałam po jeziorach…
Ostatnio właśnie na spływach spotykam najwięcej ciekawych ludzi…
Aż mi się micha ucieszyła przy czytaniu 🙂 Fajny, optymistyczny wpis… Z kajakami miałam sporo do czynienia w dzieciństwie, ale raczej jako pasażer, nie aktywny kajakarz. Dwa lata temu postanowiłam odświeżyć te wspomnienia i podczas pobytu na Mazurach zaliczyliśmy ze Starszym Młodym 10-km spływ Krutynią. Zeszło nam na to ok dwóch godzin, urechotaliśmy się jak żaby w błocie, bo ani ja, ani on nie umieliśmy kierować kajakiem. Drogę w związku z tym mieliśmy krótką i szeroką, co było powodem do spontanicznych wybuchów radości ;))))) Spotkania i rozmowy podczas podróży są swoistą atrakcją, a mnie osobiście dość często się zdarza, że… Czytaj więcej »
Kajaki potrafią dać dużo radości 🙂 Teraz dość łatwo pożyczyć sprzęt pływający na każdej rzeczce czy jeziorku, więc kajakarstwo stało się bardziej dostępne.
Bardzo celna jest Twoja uwaga, że życie w pięknym miejscu, wcale nie oznacza pięknego życia. To prawda, niestety 🙁
Nigdy nie siedziałam w kajaku, bo robił na mnie zawsze wrażenie bardzo niestabilnego, a wodę traktuję z dystansem ;-))) Powiem nawet, że nie do końca rozumiem tę pasję: siedzisz, kombinujesz jak nie wpaść do wody, nie wrąbać się w szuwary i nie zgubić wiosła. No jak równocześnie podziwiać urodę świata?
Ale, przypadkowych spotkań z przyjaznym ludźmi, zazdroszczę.
Kajak ma bardzo wiele zalet 🙂 Wywrócić go nie jest łatwo, szczególnie, gdy jest to kajak turystyczny, albo dmuchany, na jakim sam pływam. Po jednym czy dwóch spływach większość ruchów wykonujesz automatycznie. A przyroda widziana z poziomu wody nie ma żadnego porównania z tym co widzisz idąc pieszo czy jadąc na rowerze. Mnie dodatkowo pociągają noclegi pod namiotem, niekiedy w kompletnej głuszy. Rewelacyjne oderwanie od świata dużego miasta, w którym żyję na co dzień.
Wprawdzie nie znamy się zbyt dobrze, ale z Twoich tekstów bije otwartośc do ludzi. Nawet wtedy kiedy podkreślasz swoją wrodzoną nieśmiałość 😉
Otwartość, a nieśmiałość, to dwie różne cechy. Nieśmiałość u mnie, to strach przed pierwszym kontaktem z nieznajomą osobą. Wszystkie rozmowy zaczynał ktoś inny, nie ja. Natomiast otwartość, to jest gotowość do kontaktu i chyba ją po mnie widać, dlatego ludzie zaczepiają mnie bardzo często.
„jak się skręca na kajaku?”- to mnie rozbawiło 🙂 nie wpadłabym na to, ze można nie wiedzieć. a może tylko mnie się wydaje, to takie oczywiste. w końcu na kajakach pływałam od… nie pamiętam nawet kiedy. w każdym razie od szczenięcych lat. ale. z drugiej strony od dawna już tego nie robiłam. chyba w sezonie, trzeba to będzie nadrobić 🙂
Można nie wiedzieć, jak się skręca na kajaku. Obserwowałem tych informatyków przez jakiś czas i to, co oni wyprawiali jest nie do opisania, trzeba było jakiś film z tego nakręcić.
A do kajaków warto wrócić, to jest zupełnie inna perspektywa zwiedzania i podróżowania, a w Polsce pięknych rzek nie brakuje…
masz rację. perspektywa jest kompletnie inna, a pięknych rzek pod dostatkiem.
ps. w Szczyrku ostatnio nie byłam, ale z tego co wiem, nic się nie zmieniło. jeszcze 🙂 bo Słowacy mają wielkie plany, które będą realizowali od 2017 roku, a zakończą w 2019. fajnie byłoby, gdyby wszystko wyszło, tak jak założono. a, ze do Szczyrku nie mam aż tak daleko i spokojnie mogę wybywać na jednodniowe szusowania (ewentualnie weekendowe), tym bardziej cieszą mnie te zmiany.
To ze Szczyrkiem przyjdzie jeszcze poczekać. Dobrze, że przejęła go firma, która naprawdę wie, jak dobrze przygotować stoki narciarskie do jazdy, a nie stania w kolejce…
Kajaki są jednak cudowne <3 (powiedziałam ja, osoba początkująca w tejże dziedzinie). Aż mi się wiosny zachciało!
Wiesz, mam znajomego, który na poważnie planuje święta Bożego Narodzenia na kajaku 🙂 Ja bardzo lubię kajaki, ale też na następny wpływ poczekam do wiosny 🙂
Serio? To można? U nas w Polszy? Uściskaj kolegę, jest moim bohaterem! Ja planuję tandem w paralotni, ale to chyba prostsze 🙂
Kolega pływa cały rok. Wiesz, pasja to pasja. Ja zimą byłem tylko raz na międzynarodowej Brdzie. Jakoś nie palę się, aby ten wyczyn powtórzyć, chociaż zmrożona rzeka wygląda przepięknie…
bardzo sympatyczny a pozytywny tekst (może z wyjątkiem tego chlania i niejeżdżenia do Łodzi)! i aż się zatęskniło za kajakiem. bo za latem to cały czas… 😉
W gruncie rzeczy nawet mimo chlania i niejeżdżenia do Łodzi, to oni mieli grupę przyjaciół, w bardzo różnym wieku i to chyba było najbardziej pozytywne. I jeszcze to podejście do innych, naprawdę serdeczne. A kajaki, to dopiero na wiosnę, ale przecież to już niedługo 🙂
Ciekawe spotkanie z ludźmi z Grabowa. Może czasem warto mieć zakłócony spokój, przecież nie raz będziesz miał okazję posiedzieć w samotności i patrzeć na wodę…
Jako dziecko z Tatą pływałam kajakiem, do dziś to pamiętam 🙂
W takich wypadkach warto mieć zakłócony spokój, bo jest okazja na ciekawą rozmowę. A kajaki są ciekawe nie tylko w dzieciństwie 🙂
Tak naprawdę najwspanialsze krajobrazy nigdy nie zastąpią wzajemnych kontaktów międzyludzkich. I to jest piękne, że można to wszystko połączyć i oderwać się od prozy życia. A przy okazji przeżyć romantyzm spływów kajakowych.
Pozdrawiam serdecznie.
Najlepiej jest połączyć piękne krajobrazy z kontaktami z ludźmi 🙂
Ty nieśmiały, Hegemonie? Nie uwierzę! 😉
Poznawanie ludzi to fajna sprawa, choć z nas dwojga, to mój mąż bywa duszą towarzystwa 😉
Miłego wieczoru 🙂
Ciekawe, czy ja bym potrafiła skręcić kajakiem. Kierując się prawami fizyki, wydaje się to prostym zadaniem 😉
Jestem, jestem nieśmiały. Mam ogromny opór przed pierwszym kontaktem. Potem, jak rozmowa się zacznie, to moja nieśmiałość znika 🙂
Skręcanie kajakiem jest dość proste i intuicyjne, wiedzieć trzeba tylko na ile przed przeszkodą należy zacząć skręt – kajak nie samochód, nie skręci w miejscu 🙂
Oczywiście, kajak nie skręci na nasze życzenie – trzeba podjąć wcześniej działania. Samochód nie zatrzyma się w miejscu. Wszystko jest kwestią odpowiedniego wyczucia i zareagowania 😉
Słonecznej niedzieli, Hegemonie 🙂
Samochodem wykonasz ciasny skręt, kajakiem na rzece już nie (kwestia nurtu, na jeziorze jest inaczej )
To jak się skręca kajakiem? – Haha, opisów informatyków mnie rozbroił całkowicie 🙂 Ciekawe czy umieli zawrócić, czy do dziś gdzieś tam płyną zastanawiając się jak wrócić 😉
Na szczęście dopłynęli, widzieliśmy ich potem na biwaku 🙂
Klik dobry:)
Świat byłby wspanialszy, a życie piękniejsze, gdyby wszyscy ludzie byli dla siebie tak mili.
Pozdrawiam serdecznie.
Bycie miłym w dużej mierze zależy od nas, wioęc bądźmy mili dla spotkanych nieznajomych 🙂
No dobrze, ale jak skręca się kajakiem?!
Oczywiście wkładając wiosło do wody, tylko trzeba wiedzieć z której strony i czy wiosłować do przodu czy do tyłu 🙂
Staram się nie narzucać, ale na ogół wszelkie kontakty odbieram pozytywnie – ludzie potrafili się zatrzymać o pierwszej w nocy, w szczerym polu, podnieść mi „malucha” gołymi rękami, aż założyłem koło i wesoło życzyć dobrej drogi. A już rozmowy pod przygodnym sklepem należą do stałego repertuaru! 🙂
Rozmowy pod sklepem należą do najlepszych z najlepszych 🙂 A najwięcej życzliwości od zupełnie obcych ludzi, jak dotąd, zaznałem na Kurpiach
Czyli w naszych stronach! 🙂
Tak, oczywiście 🙂
A wiesz o tym, że Kurpie mieli prawo przebywać przed królem w czapce? I nikomu nie musieli się kłaniać! I nie kłaniali się. 🙂
O tym nie wiedziałem, ale pamiętałem, że jak na ówczesne czasy, mieli bardzo dużo przywilejów.
Wspaniała przygoda taki spływ. Pływało się kiedyś, ale to dawno było.. Myślę, że ciekawych ludzi spotkać można wszędzie, ale letni, relaksacyjny wypad na kajak, czy choćby per pedes – szlakiem z pewnością sprzyja i spotykaniu tych ludzi i co ważniejsze – otwarciu się na nich.
To prawda.Wyluzowanie, dobry nastrój, czyli wszystko, co związane z letnią podróżą zdecydowanie wpływa na otwarcie na drugiego człowieka. Większość ciekawych spotkań mam podczas podróży różnorakich.