Wyjścia na lodowisko były w dzieciństwie jedną z najpiękniejszych rozrywek. Dawno już nie jeździłem na łyżwach, więc miasto postanowiło mi przypomnieć, jak wygląda lodowisko…
Ten krótki artykuł opublikowała łódzka „Gazeta Wyborcza”. Działo się o 6 rano w ten piątek…
Rano wybiegam z domu, chcę zdążyć na tramwaj. Na chodniku zdecydowanie zwalniam. Jest ślisko, wczoraj padał mokry śnieg i w nocy zamarzł. Nikt nie pomyślał o posypaniu lodu piaskiem czy solą. Do przystanku docieram w jednym kawałku i zdążam na tramwaj. Zyskuję +2 do umiejętności akrobatyka i łyżwiarstwo. Na Widzewie jest jeszcze ciekawiej. Wysiadający przede mną pan bez wysiłku sunie prosto w otchłań przejścia podziemnego. Stawiam pierwszy krok i idę, a właściwie ślizgam się w jego ślady. Nie mam innego wyjścia, mogę się co najwyżej wywrócić. Nie złoszczę się, tylko delektuję doskonałą gładkością podłoża i zerowym brakiem przyczepności. Cała droga od tramwaju do stacji kolejowej to jedna wielka tafla lodu. Niektórzy próbują iść, ale wyścig wygrywają osoby, które się ślizgają. Przede mną pan wykręcił podwójnego axla, a obok pani popisuje się potrójnym toeloopem. Dobrze, że koło Widzewa ruch samochodowy jest niewielki, więc obywa się bez ofiar w ludziach. Na dworcu tłumek pasażerów próbując dostać się do wagonów doskonali umiejętności łyżwiarskie nabyte w drodze od przystanków komunikacji miejskiej. Widać już pewną wprawę, nikt się z nikim nie zderzył.
Jadę pociągiem do Warszawy i odczuwam głęboką wdzięczność dla urzędników miejskich, którzy zapewnili nam z samego rana tak fantastyczną zabawę na lodowisku. Łódź, co prawda nie leży w górach i nie ma warunków do uprawiania narciarstwa, ale dla łyżwiarstwa jak najbardziej. Jednym ruchem, a właściwie brakiem ruchu, wszystkim można zapewnić doskonałe, naturalne lodowisko.
Urzędnicy, szkoda, że jak już wstaniecie z ciepłych łóżeczek, to być może nie doznacie tej fali radości, jaką niesie ze sobą niczym nie powstrzymywany ślizg ulicami miasta. Obawiam się, że wschodzące słońce rozpuści lód. Z całego serca popieram waszą ekologiczną postawę nie walczenia z naturą sztucznymi środkami, jakimi są piach i sól. Co natura dała, to sama kiedyś zabierze. Z niecierpliwością będę też czekał na wyjaśnienia rzecznika mojej ulubionej instytucji, dlaczego zima i lód w połowie stycznia wszystkich tak strasznie zaskoczyły. Mam już zebrany cały gruby zeszyt tych aforyzmów i gdy tylko dopadnie mnie depresja, czytam i śmieję się do łez. Nie zawiedźcie mnie kochani, macie na to osiem godzin czasu. Przecież za coś bierzecie pieniądze?
Opublikowano w Gazecie Wyborczej:

Takie sytuacje to norma w Polsce. Dzieci chociaż mają radochę, a drogowcy, jak zauważyłem, zaczynają swoją robotę na drogach i ulicach jak większość jest już w pracy, a niektórzy pechowcy w szpitalach z połamanymi nogami lub rękami.
Ostatnio czytałem informację, że na założenie gipsu na pogotowiu trzeba czekać kilka godzin…