Łęczyca na rowerze – piach, pot i słońce

Pociąg poruszał się zrywami. Czasami udawało mu się rozwinąć odczuwalną prędkość, ale po chwili dostawał zadyszki i musiał dłużej odsapnąć na najbliższej stacji. Nic dziwnego, skład mocno już wiekowy, nie potrafił brykać, niczym młodzieniaszek. Z Łodzi do Łęczycy jest trochę ponad 40 kilometrów i trochę ponad godzina jazdy. Nie są to rekordowe osiągnięcia, nie jest to żadna konkurencja dla samochodów. Jednak taki powolny bieg pociągu ma swój sens. Przejazdu nie sposób potraktować przedmiotowo, jako nic nie znaczącego epizodu w niedzielnej wycieczce. Podróż pociągiem staje się znaczącym elementem wyprawy. Krajobrazy za oknem nie zamieniają się w rozmazaną pośpiechem plamę, można podziwiać ich dostojne przemieszczanie się, można zapoznać się z każdą stacją i dowiedzieć się, że taki niewielki Zgierz ma ich aż cztery. Pośpiech nie podróżuje koleją, pośpiech pojawia się dopiero wtedy, gdy wsiadamy na rowery.

Łęczyca
Rynek i ratusz w Łęczycy

Łęczyca i upał

Łęczyca wita upałem. Wydaje się, że za niewysokimi blokami musi czaić się pustynia, której gorący oddech dociera do centrum miasteczka. Odruchowo rozglądam się w poszukiwaniu wielbłądów. Wielbłądów nie widać, natomiast są rowery i na nich trzeba będzie pokonać najbliższe 60 kilometrów. Tuż obok budynku dworca kusi skryta w cieniu knajpka. Jest sens jechać gdziekolwiek? Jakiś pociąg powrotny dzisiaj przyjedzie. Zapewne nieprędko, ale czy nam się śpieszy?

Łęczyca - parada rajców
Łęczyca – parada rajców

To tylko przelotna myśl. Ruszamy, aby na dobry początek przywitać się z Łęczycą. Małe miasteczka mają swój urok i nieśpieszny rytm odmierzania czasu. Niekiedy jest to czas smutku, przygnębienia, opuszczenia, ale niektóre z nich potrafią z wdziękiem pokazać, wszystko to, co mają najpiękniejszego. Łęczyca zalicza się do tych niektórych. Starówka odnowiona i czysta, rzadki element w polskim krajobrazie. Dla niedzielnych gości odbywa się pokaz, inscenizacja historyczna przed ratuszem, poprzedzona zagraniem hejnału. Mała rzecz, a cieszy. Na chętnych czeka też przewodnik oferujący darmowy spacer po starej Łęczycy. A jest co zwiedzać – rynek, wąskie uliczki pełne kolorowych kamieniczek, dwa kościoły, zamek i więzienie.

Łęczyca murale
Łęczyca też ma swoje murale

Bocznymi drogami w kierunku na Tum

Nie mamy czasu na przewodnika i zwiedzanie. Tym bardziej na więzienie. Bocznymi drogami prze pola i łąki, kierujemy się na Tum. Już z daleka widać wieże romańskiej kolegiaty i wysokie wały grodziska. Pierwotnie właśnie tam była Łęczyca. Później została przeniesiona. W średniowieczu takie rzeczy się zdarzały, niektóre miasta zmieniały położenie nawet czterokrotnie. Nie podobał się krajobraz za oknem, gdzieś w okolicy było ładniejsze, bardziej suche miejsce, to całe miasto przenosiło się kilka kilometrów dalej. No, może powody były poważniejsze, niż widok za oknem, ale wędrówki miast były faktem.

Tum rowery
Tum. W oddali kolegiata

Na teren grodziska nie wolno wchodzić, a w kościele właśnie odprawiana jest msza. Nie pozostaje nic innego, jak ruszać w dalszą drogę. Wokół gleby urodzajne i pełne dóbr wszelakich – kapusty, porów, szparagów, marchwi, selera, kalafiora, botwinki i innych specjałów wystarczających na ugotowanie bogatej w składniki zupy. Jest to też zagłębie architektury typu „architekt płakał jak szkicował”. Domy, niczym szarobure pudełka, gęsto oplecione śnieżnobiałymi tralkami, balustradkami, balkonikami i całą gamą ozdóbek wszelakich. A wokół ścian czają się rzędy szklarni i tuneli foliowych. Koszmarnych, niczym deszczowa noc listopadowa.

Tum. Kolegiata
Tum pod Łęczycą. Kolegiata

Góra Świętej Małgorzaty

Niemalże doskonałą płaskość terenu zakłóca niewielkie wzniesienie zwane Górą Świętej Małgorzaty. Na szczycie stoi ładny kościół. Już po mszy, więc wszystko pozamykane, do wnętrza można zajrzeć jedynie poprzez kolorowe szybki.

kolorowe szybki
Góra Świętej Małgorzaty – do wnętrza można zajrzeć jedynie przez kolorowe szybki

Droga powrotna nie obfituje w lesiste tereny. Pierwsze zadrzewione miejsce wypatrzyliśmy po 15 kilometrach. Krótki postój połączony z dostarczeniem organizmowi niezbędnych płynów. Miętki mech pod plecami, na chwilę zamknę oczy… po pół godzinie obudziło mnie chrapanie kolegi. Zrywamy się, do domu droga daleka, warto zdążyć przed zmrokiem.

pola kapusty
wszechobecne pola kapusty

Przystanek Sokolniki

Dłuższy postój planujemy w Sokolnikach. Jak napisano w internetach, jest to miasto ogród, z bardzo korzystnym mikroklimatem – szczególnie dla dróg oddechowych oraz posiada niezaprzeczalne walory rekreacyjne. Walory rekreacyjne dobrze się kojarzą, szczególnie, że nadszedł czas aby zadbać o drogi trawienne. Wybraliśmy bar nad stawem, gdzie tłumy ochoczo pluskały się tuż obok gęsto ustawionych tablic z napisem „ZAKAZ KĄPIELI”. Dania barowe nie były szczególnym doznaniem kulinarnym, ale zapewniły niezbędne siły, aby przetrwać drugą połowę trasy.

Powrót przez błota

A potem? Potem czas dzielił się na miarowe naciskanie na pedały i krótkie odpoczynki pod drzewami, aby uzupełnić płyny i odetchnąć. Mimo, że wokół skwar i pustynia, to wśród pól i łąk zalegało całkiem konkretne błoto, znienacka rzucające się na nogi rowerzystów. Efekt takiej napaści prezentuje Krzysztof. Wygląda, jak po Camel Trophy. Dzięki tej fotografii wyraźnie widać, że była to odpowiedzialna wyprawa, a nie jakaś zwykła, niedzielna wycieczka.

Podobne wpisy: Męska wyprawa rowerowa

błoto
Jak widać – błota na trasie nie brakowało (pozuje Krzysztof, a właściwie jego nogi 🙂
Subskrybuj
Powiadom o
guest
34 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
~pomaranczka64

Dzięki za kolejną uczte dla Mojej duszy.Zazdroszcze….nawet pochlapanych nóg.O takich wyprawach marze !Rower,plecak i w Polske.A przewodnikiem,ksiązka-Elżbiety Dzikowskiej. No i Twoje relacje.Pozdrawiam i czekam na cdn.

hegemon

Cieszę się, że czytasz 🙂 Ja bez tej aktywności, pochlapanych nóg, spalonego słońcem karku, chyba bym długo nie pożył. Ciekawe, że człowiek musi się zmęczyć aby odpocząć? Paradoks 🙂

~pomaranczka64

Paradoks-coś w tym jest…i nie chodzi tylko o zmęczenie na szlaku,ktore ostatecznie nas cieszy.Sama świadomość sytuacji w jakiej jesteśmy w danej chwili może nas ,,spinać”albo nieść spokój…..Kiedy ide do pracy,pada deszcz.Chowam się pod parasolem,omijam wodę na chodniku.Chce szybko dojść do celu a przy tym ocalić schludny swój wizerunek.Albo wchodząc do kawiarni,szybko oceniam-czystośc lokalu….to ważne.A na pieszej wyprawie w Tatrach–deszcz w trakcie ,zero pośpiechu,wygląd ,,zmokłej kury”wzbudzał śmiech .Kamień przy drodze-noooo,super miejsce by chwile odpocząć.Woda z górskiego potoku,wypita z dłoni.Dla takich chwil i takiego ,,szczęśliwego”zmęczenia—warto żyć.

hegemon

I sama widzisz, jakim podwójnym życiem człowiek żyje? Ale wszystko jest ok., póki nie zatracisz tej radości z trudów wycieczki. Jeżeli w górach, na szlaku zaczniesz szukać czystej kawiarni, to będzie niedobrze 🙂

~pomaranczka64

Twoja konkluzja o czystej kawiarni na stoku,szczerze Mnie ubawiła i wprawiła w świetny nastrój.Mam tylko nadzieje,że moi współpracownicy nie zaczną szeptać :,,chyba ma załamanie nerwowe,bo śmieje się sama do siebie”. —A niech tam ! Miłego dnia !

hegemon

Jak poprawiła nastrój, to się bardzo cieszę 🙂 A współpracownicy niech sobie szepczą, lepsze jest śmianie się do siebie, niż płakanie do siebie…

~frytka

no popatrz, człowiek w sumie niedaleko mieszka, a nic nie wie o okolicy… może usprawiedliwia mnie to, że ja kompletnie nie stąd pochodzę… zdjęcia i relacja super…. mam tylko jedno pytanie: czy Krzysztof jest Polakiem?…. 🙂
oraz witam popołudniowo … 🙂

hegemon

Krzysztof Polakiem jest 🙂 A okolicę warto zwiedzać, bo taka Łęczyca ładna jest i pochodzenie z obcych stron nie usprawiedliwia 🙂 Chociaż, to co najbliżej najczęściej jest nieznane… tacy górale rzadko chodzą po górach.

~frytka

to w takim razie wybacz, ale nie jest prawdziwym Polakiem…. nie nosi skarpetek do sandałów… 🙂 🙂 🙂
a co do zwiedzania, nie mam przewodnika odpowiedniego, a samej zwiedzać to….

hegemon

Upss, to ja też nie jestem Polakiem????????????? Hmmm, przez Ciebie straciłem tożsamość narodową i co teraz?
Przewodnika nie masz, powiadasz…

~frytka

o rany, ale narobiłam….. 🙂
no nie mam, nie mam, takie życie …

hegemon

Frytka, teraz, proszę Cię, znajdź mi jakąś narodowość, bo skarpetek do sandałów nie założę! 🙂

~frytka

hmmm… biorąc pod uwagę te sandały, to sobie tak myślę, że mógłbyś być …. Rzymianinem (wiem, że to nie jest narodowość, ale trudno…)… niektórzy z nich, na ten przykład legioniści albo gladiatorzy, byli tacy męscy, zaprawieni w bojach i trudach życia na łonie natury, i żadne błota, tak jak Tobie, nie były im obce… co Ty na to?… 🙂

hegemon

Frytka, jesteś genialna. Publicznie to przyznaję 🙂 Od dzisiaj będę wszystkim rozgłaszał, że jestem Rzymianinem 🙂 Co prawda Krzysztof też stanie się Rzymianinem, ale cóż, dwóch Rzymian, da się wytrzymać 🙂

~frytka

w pierwszej chwili przeczytałam, że będziesz wszystkim rozgłaszał, że jestem genialna, ale potem przeczytałam jeszcze raz… no trudno, wystarczy, że to publicznie przyznałeś…. 🙂
oraz cieszę się, bo nie znałam dotąd żadnego Rzymianina a baaaaaaardzo mi się podobają, „Gladiatora” mogę oglądać bez końca … 🙂

hegemon

Łoł, to jako Rzymianin będę się Tobie podobał? No, chyba coraz lepeij się czuję w skórze Rzymianina 🙂

~frytka

w skórze Polaka, nawet nieprawdziwego, też jest ok… 🙂 🙂 🙂

~Karolina

Krzysztof zdecydowanie jest Polakiem :):) Krzysiu – cóż za nóżka :):)
Hegemonie – podoba mi się to, że jest akcja, czyli wycieczka do Łęczycy, i od razu reakcja w postaci wpisu na bloga. Trzym tak dalej, Kołcze nasz:):):):):):):)

hegemon

Karolina, ja bym tak chciał pisać, akcja-reakcja, ale cóż, nie zawsze potrafię, czasami tekst tak strasznie się nie klei, że odpuszczam i sięgam do archiwów. Na szczęście są archiwa 🙂

~mała-myśl

Uwielbiam wycieczki rowerowe 😀

hegemon

To zapraszam na rowery 🙂

mała-myśl

A dziękuję, dziękuję 😀 najtrudniej jest się zmobilizować i wyjść z domu, ale jak już się wsiądzie na rower, to się jedzie – przed siebie 😉

~zapalowskaela@hotmail.com

Swietnie,chetnie,jak bede w Polsce przylacze sie,na razie zapraszam do siebie w Andy,blisko Limy gdzie pedaluje rowniez

hegemon

Koło Limy, Andy, dla mnie to niewyobrażalnie daleko, ale na pewno piękne i warte zobaczenia 🙂

~Pani S.

Poza tym, że wycieczka rowerowa, a rowerów nie znoszę, zachwycające. Tylko dlaczego na teren grodziska nie wolno wchodzić?

hegemon

Nie było kogo spytać. Stoi tablica, a na niej poważny napis, że zabrania się surowo i kto złamie, temu grozi kara. Tu numer kary i artykułu, albo odwrotnie. Zapewne tablica jest na wszelki wypadek i zapewne nikt nie zwraca na nią uwagi…

~cukit

Nie można było wchodzić, ponieważ odbywały się tam wykopaliska archeologiczne.Jak jest teraz-nie wiem.

hegemon

Teraz wygląda, że nic się tam nie dzieje. Może to mylne wrażenie, byłem w niedzielę, ale oprócz zakazu wstępu, wszystko wyglądało tak, jakby od roku nikt przy tym nic nie robił…

~Maks

Miałem kiedyś taki czas, że sporo jeździłem na rowerze. Lubiłem zwiedzać różne stare kościoły, zamki, bunkry, parki krajobrazowe, lasy itd. Dawno już nie byłem, ale Twoje zdjęcia i opisy mobilizują, żeby do tego powrócić:)
Pozdrawiam

hegemon

Jeżeli Cię zmobilizuję do jazdy na rowerze, będę się bardzo cieszył, bo naprawdę mało jest tak genialnych środków transportu, jak rower 🙂

~nemezis

To była prawdziwa wyprawa z poświęceniem, co widać zresztą po nogach Krzysztofa 😉
A Ty jak zauważyłam, bardzo lubisz podróżować koleją 🙂

hegemon

Lubię kolej, ma jakąś magię, szkoda, że dzisiaj podróż koleją wiąże się z poświęceniem i wyrzeczeniem… A nogi Krzysztofa stały się już sławne w internetach 🙂

~kobieta-nie-typowa

A mnie się smutno zrobiło… z powodu roweru, a najbardziej górskich szlaków i pieszych wycieczek, o których tu wspomnieliście. Wstyd przyznać, ale trochę Wam jednak zazdroszczę. Wiem, to nieładnie, ale cóż poradzić ?

hegemon

Dlaczego zaraz nieładnie? To jest zrozumiałe 🙂 Pozdrowienia 🙂