Stała skromnie w pobliżu stołu. Wydawało się, że nie wadzi nikomu. Złudne wrażenie, ale skąd miała wiedzieć, przecież była jedynie zwyczajną ławką. Zwyczajną?!
– Zwyczajna ławka! – oburzyłaby się zapewne mama – Zwyczajna ławka, też mi określenie! Śmiało można powiedzieć, że jest to ławka wręcz niezwyczajna, przecież stała na ganku w dworze w Rochówku! Na pewno siadywał na niej wuj Roman, i być może prababcia Kamilla!
Wszystko, co ma jakikolwiek związek z nieistniejącym dworem w Rochówku, stanowi swoiste sacrum dla mamy. Rozlatujący się kożuszek wujka Romana, upstrzony muchami portret prababci Kamilli, czy wypłowiała i zakurzona do granic możliwości makatka dziadka Ludwika, to tylko niektóre z rochowskich relikwii. Są nie do ruszenia, a i wypowiadać się o nich trzeba z należytym szacunkiem.
Relikwią też była zwyczajnie-niezwyczajna rochowska ławka, jednak nikt nie przypuszczał, że dodatkowo stanie się bohaterką dnia. Zaczęło się niewinnie. Mama pasjami lubiła chorować. Akurat w 2002 roku była bardziej chora niż miała to w zwyczaju. Bolała ją noga, nie bardzo mogła chodzić. Jeżeli już się poruszyła, to wsparta na lasce przedreptywała zaledwie kilka kroków. Większość upalnych letnich dni spędzała leżąc na łóżku składanym, które rozstawiał jej tata w cieniu drzew rosnących na środku podwórza, w miejscu, gdzie mama mogła być w centrum uwagi. Choroba, aby się liczyła musi zostać okazana całemu światu.
Tego dnia mama jak zwykle zamierzała zalec na swoim łożu boleści, gdy nagle wzrok jej spoczął na stojącej przy stole ławce. Nikogo postronnego zapewne ten fakt by nie zdziwił, ławki czasami stawia się przy stołach – szczególnie, gdy przyjeżdżają goście i trzeba ich na czymś usadzić. Ale goście byli dnia poprzedniego, więc dzisiaj miejsce pobytu ławki było niewłaściwe. Na właściwe, ławka jakoś sama nie chciała odejść, nawet pod groźnym spojrzeniem mamy… Przedmiot stojący nie na swoim miejscu, wprowadzał dokuczliwy dysonans do dobrze zaaranżowanego świata…
– Jacusiu! – zbolałym głosem mama zawołała tatę– Trzeba koniecznie przestawić tę ławkę!
– Też tak uważam! – zgodził się ochoczo tata.
– Hegemonie, pomożesz tacie przestawić ławkę?!
– A w czym ona przeszkadza?
– Jak jest nas mało, to nie ma sensu aby tak duża ławka stała przy stole – wyłuszczył mi krótko istotę problemu tata.
Nie zrozumiałem. Ustawienie ławki przy stole wydawało się rozwiązaniem sensownym i ze wszech miar praktycznym. Jednak logika rodziców chodziła innymi drogami. Ostatecznie to ich dom i ich widzenie porządku rzeczy. Niechętnie odłożyłem czytaną gazetę i już miałem wstać, gdy okazało się, że jeszcze nieprędko będę potrzebny.
– Jak mamy przenosić ławkę, to muszę wiedzieć w które miejsce – postawił nieoczekiwany warunek tata.
– Tutaj pod lipkę, Jacusiu! – powiedziała mama, wskazując niewielkie drzewko rosnące nieopodal
– Pod lipkę?
– Tak, a co w tym złego?
– Taka duża ławka pod taką małą lipkę? To nie pasuje!
– Dlaczego?! Ja uważam, że doskonale pasuje!
– A ja ci mówię, że nie pasuje!
– Skąd wiesz, że nie pasuje? Postawimy ją tam i zobaczymy czy pasuje.
– Ale ja bez przestawiania wiem, że ona tam nie pasuje!
Na tym rozmowa się zakończyła, bo tata poszedł wstawić mleko na ser, wyjąć ciasto z piekarnika oraz pokroić warzywa na obiadową sałatkę. Tata nie lubił mieć wolnego czasu, więc starał się go jak najbardziej wypełnić praktycznymi czynnościami. Bez przerwy gotował, prał, robił zakupy, rąbał drewno na opał, kosił trawę czy też naprawiał wszelkiego rodzaju sprzęt domowy. Zazwyczaj działał na kilku frontach jednocześnie – gdy w kuchni wstawił ziemniaki na obiad, to zanim się zagotowały, biegł do warsztatu, by w tym czasie naprawić jeden z wielu rowerów.
Tymczasem mama nie mogła znaleźć spokoju. Świadomość, że ławka stoi nie na swoim miejscu, była silniejsza od wszelkich chorób, boleści i chęci odpoczynku. Więc, jak tylko tata przemknął przez podwórze niczym meteoryt zdążając od sera do ciasta, mamie udało się na chwilę skupić na sobie jego uwagę.
– Jacusiu, kiedy wreszcie przeniesiecie tę ławkę?! – jęknęła rozpaczliwie.
– Już mówiłem, że muszę wiedzieć, gdzie ją postawić!
– Spróbujmy postawić pod lipką.
– Nie postawię tam, bo wiem, że nie pasuje, taka duża ławka pod taką małą lipą, to bez sensu!
– Ale spróbujmy tam postawić, jak nie będzie pasować, to ją przestawimy gdzie indziej.
– A jak ją tam postawimy i ja uznam, że nie pasuje, a ty uznasz, że pasuje, to nie pozwolisz jej ruszyć?
– Oczywiście, że nie pozwolę! – świętym oburzeniem zapałała mama.
– No właśnie! – zakończył tę fazę dyskusji tata i pobiegł do kuchni słysząc dźwięk minutnika, co oznaczało, że ciasto trzeba wyjąć z piekarnika.
Wiejskie opowieściJeżeli spodobało ci się to powiadanie, to przeczytaj podobne: |
Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkukrotnie i zawsze kończyła brakiem porozumienia. Wreszcie zniecierpliwiona mama podniosła się ze swojego łoża boleści i zaczęła z wielkim wysiłkiem odciągać ławkę. Nie szło jej to zbyt sprawnie, bo musiała to robić jedną ręką, drugą wspierając się na lasce. Byłem ciekaw, jak daleko osoba, która uważa, że nie jest zdolna do żadnego wysiłku, w imię idei przesunie tak ciężki przedmiot. Na szczęście mama nie miała zamiaru targać ławki aż do lipki. Wysiłek fizyczny natomiast dobrze wpłynął na jej zdolność do zawierania kompromisów. Gdy po jakichś dwudziestu minutach tata ponownie pojawił się w zasięgu głosu mamy, stanowiska negocjacyjne rodziców nie były już tak pryncypalne.
– Jacusiu, kiedy wreszcie przestawicie tę ławkę? Ja przez nią nie mogę się położyć!
– Powiedziałem ci, że wtedy, jak ustalimy miejsce, gdzie ławka ma stać.
– Jak nie chcesz pod lipką, to gdzie?
Zaczęli szukać najbardziej optymalnego rozwiązania. Wreszcie zdecydowali postawić nieszczęsną… przepraszam rochowską ławkę pod najwyższym drzewem rosnącym w odległym kącie podwórza. Gdy pomagałem przenosić tacie obiekt sporu, mama nie odmówiła sobie komentarza:
– Ja cały czas uważam, że najlepiej ławka by wyglądała pod lipką!
Na szczęście tata, gdy był zajęty jakąś pracą wielu rzeczy nie słyszał i te słowa do niego też nie dotarły. Ławka do końca wakacji stała zapomniana na uboczu i jedynymi jej lokatorami były motyle, mrówki oraz pająki. Miały się dobrze, gdyż żaden człowiek nie zapuszczał się w tak bezsensowne miejsce i na rochowskiej ławce nie siadał. Lecz o jej ustawieniu decydował ciężko wypracowany kompromis, a nie jakiekolwiek poczucie sensu.
bo kompromis (choćby bez sensu..) jest zawsze lepszy niż upieranie się przy swoim, a nie każdego na niego stać… a swoją drogą, ja mam czasami ochotę uciec w najdalszy kąt, więc to ustawienie nie jest złe…
witaj 🙂
Kompromis jest zawsze lepszy, masz rację, a ten na dodatek jest wyjątkowo trwały, ponieważ ławka postawiona do kąta stoi już tam 12 lat! Dla tych, co chcą uciec w najdalszy kąt jest to wymarzone miejsce 🙂
znaczy, mogłabym skorzystać?… 🙂
Oczywiście 🙂
uważaj, bo potraktuję to jako zaproszenie i będziesz miał kłopot … 🙂
Dlaczego kłopot? 🙂 Co najwyżej moja mama posadzi Cię na miejscu właściwym, właściwym według niej, więc nie wiem czy będziesz w pełni zadowolona, ale kto wie…? 🙂
jeśli przysiądziesz przy mnie choć na chwilę, to jakoś dam radę … 🙂
Przysiądę, przysiądę, dlaczego miałbym tego nie zrobić… 🙂
Kompromis to jest podobno taki stan, w którym obie strony są niezadowolone. 🙂 A jak się kobieta uprze, to nie ma bata!
Jak się kobieta uprze, to nie ma bata, ale jak się moja mama uprze, to dopiero nie ma bata 🙂
Ileż emocji dostarczyła Wam ta ławka 😉
Jedna ławka i tyle się działo. Spór trwał dobre pół dnia – opowiadanie jest tylko jego skróconą wersją 🙂
I jak to można sobie popolemizować na temat ławki…. 😉
Z Twego opowiadania wynika, że Tata to święty człowiek – a może po prostu nie zwraca uwagi na gderania Mamy, bo jest taki zagoniony. U mnie w rodzinie mężczyźni są dużo bardziej temperamentni – z powodu ławki doszłoby do….wojny 😉
Jak oceniasz siebie? Przypominasz Tatę, czy Mamę? 🙂
mój ojciec oczywiście ma wiele wad, ale umiejętność wytrzymania z moją mamą ponad 50 lat niewątpliwie stawia go w gronie świętych męczenników 🙂
Czy przypominam bardziej tatę czy mamę? Trudne pytanie – mam nadzieję, że bardziej tatę, chociaż chciałbym mieć tyle optymizmu, co mama…
W sumie biedna ta ławka – gdyby ją rodzice Twoi zostawili przy stole, przynajmniej ktoś by czasem na niej przycupnął 🙂 .
Biedna, biedna, ale czasami ją dopieszczam. Gdy nie ma rodziców na wsi, to wtedy ustawiam ją przy stole – niezależnie od wszystkiego jest to jedno z najwygodniejszych miejsc do siedzenia na podwórzu 🙂
Dobry z Ciebie człowiek, Hegemonie 🙂 .
Dobry? Nie jestem pewien, ale praktyczny na pewno 🙂
No dobry, dobry – wszak nie każdy dopieszcza ławki 😉 .
Dopieszczanie ławki,hmmm…, to brzmi trochę jak diagnoza jakiejś dewiacji 🙂
Zgadzam się – tak brzmi 😀 Ale to tylko złudzenie, b chodzi przecież tylko i wyłącznie o dobro ławeczki 😉
Tak, oczywiście, chodzi o dobro ławeczki… 🙂
Hahhahaaaaa… cudne! Rozbrajające 😀 Nie ma to jak małżeńskie kompromisy…
Swoją drogą, każda rodzina ma chyba takie swoje relikwie i sfery sacrum jak ta ławka. I w sumie to bardzo dobrze – te przedmioty przechowują w sobie i przekazują młodszym członkom rodziny tyle emocji i tyle różnych historii…
A przy fragmencie, zaczynającym się od niżej zacytowanych słów, roześmiałam się na głos:
„Mama pasjami lubi chorować.”. Taaaak, znam ten typ osób. Taka już ich natura, taki swoisty czar 😀
Serdeczności wieczorne!
Moja mama ma wiele takich relikwii, większość bezwartościowych, niektóre zaśmiecające mieszkanie 🙂 A chorować uwielbia – bardzo ciężko jest u niej odróżnić, kiedy naprawdę jej coś dolega, a kiedy jest chora, aby zwrócić na siebie uwagę… Masz rację, taki jej urok 🙂
Witaj.Ooo,po tym co tu streściłeś,jestem pewna że Ja i Twoja Mama nadajemy na tych samych falach…Co prawda mamy 30 letni staż i nie szukam w sobie chorób,ale mąż wie-pogodzony,że jak sie na coś uprę to nie ma ,,zmiłuj” !A kompromis…..,znaczy-po mojemu !Może dlatego,że jestem lepszym mediatorem a moje pomysły są,,trafione”.A może po prostu-,,ten typ,tak ma”.Gdyby w związku były 2podobne usposobienia…było by zbyt przewidywalnie a tak to coś sie dzieje.A staż rodzicow mówi sam za siebie….pokochali sie w pakie: z wadami i zaletami.I ok. A tak,przy okazji-odkrywam uroki-niepracowania !!ha ha.Byłam odpocząć w Sabinowie,a dziś wróciłam z Bukowiny T.A w planie mam… Czytaj więcej »
Zawsze uważałem, że drugiego człowieka bierze się nie tylko z zaletami, ale i wadami. Zresztą, co dla jednego jest wadą, dla drugiego może być zaletą. Widzę, że uroki niepracowania wykorzystujesz w pełni i bardzo dobrze, tak powinno być, trzeba mieć czas dla siebie 🙂
ławka, jak ławka ich los nie jest łatwy, a kompromisy zawsze trudne są i nikogo tak naprawdę nie zadowalają, ale tato!!
No.. ten to budzi szacunek. I muszę przyznać, że mężczyzna żyjący na co dzień z kobietą lubiącą pasjami chorować, to musi być i pewnie jest – prawdziwie święty człowiek 🙂 🙂
Mój tata ma też wady, ale rzeczywiście znoszenie wszystkich dziwactw mojej mamy uświęca jego życie 🙂