Musiał to być gród ważny, jeżeli trafił na karty kroniki Galla Anonima. Spycimierz, bo o nim mowa, strzegł przeprawy przez Wartę, lecz dni jego chwały nie trwały zbyt długo. Szybko tracił znaczenie na rzecz pobliskiego Uniejowa, a w 1331 r. zniknął zupełnie z kart historii, za sprawą Krzyżaków, którzy tutejsze umocnienia zamienili na całkiem zacne ognisko.

Skąd się wzięły kwiatowe dywany w Spycimierzu?
Współczesny Spycimierz jest zwykłą wioską, jakich wiele w okolicy. Niczym się nie wyróżnia. Jednak w jeden, jedyny dzień w roku, dokładnie w Boże Ciało, przeżywa istne oblężenie. Wtedy do Spycimierza ciągną nieprzebrane tłumy wiernych oraz turystów, a także reporterów z licznych gazet i stacji telewizyjnych. Wszystko za sprawą dywanów kwiatowych.
Zaczęło się przed dwustu laty. Przez wieś miał przejeżdżać sam Napoleon. Rozradowani mieszkańcy trasę podróży cesarza Francuzów szczodrze udekorowali kwiatami. Ostatecznie Bonaparte wybrał inną drogę, lecz tradycja sypania kwiatów przetrwała do dzisiaj.

Zanim wyruszy procesja…
Przygotowania do uroczystości rozpoczynają się na tydzień przed Bożym Ciałem. Do ozdobienia dwukilometrowej trasy potrzeba znacznych ilości płatków kwiatów, gałązek, traw, liści, patyków, kamyczków, kawałków kory. Aby zachowały świeżość, „materiały dekoracyjne” przechowywane są w chłodzie, przeważnie w domowych piwnicach.

Wzorzysty dywan układany jest od rana w dzień samego święta. Wpierw powstają rysunki, które następnie mieszkańcy wypełniają tym, co wcześniej zebrali. Motywy są wielorakie – kwiaty, serca, drzewa, symbole geometryczne i religijne, napisy, a nawet całe postaci. Wzory nie powtarzają się, a każdego roku „kwietny dywan” jest inny.
Procesja
Praca kończy się koło godziny 15, o 17 zaczyna się uroczysta msza święta, a godzinę później wyrusza procesja. Księdza, niosącego Święty Sakrament, poprzedza liczna asysta, kobiety w regionalnych strojach sieradzkich, dziewczynki sypiące kwiatki, orkiestra strażacka. Po przejściu tłumów, po kwiecistym dywanie pozostaje tylko wspomnienie.
Naprawdę warto odwiedzić Spycimierz w Boże Ciało, lecz planując wycieczkę, należy się liczyć z tłumami i drogami dojazdowymi szczelnie zakorkowanymi samochodami.

słyszałam o tych kwiecistych dywanach, ale nie wiedziałam, że tradycja sięga tak daleko … a swoją drogą, powinni tę tradycję wiernie zachować i procesja powinna iść obok, żeby nie niszczyć tej misternej pracy… 🙂
Nawet jakby przeszła obok, to i tak warunki pogodowe – upał, deszcz, wiatr, by zniszczyły wszystko. Sądzę, że całe piękno tych dywanów wynika z ich ulotności, żyją tylko kilka godzin…
A z tą tradycją, to nie do końca wiadomo czy aby jest prawdziwa, czy też ktoś dorobił legendę…
Warto zobaczyć taką uroczystość i utrwalić dla potomnych. Dobrze, że znalazł się ktoś, kto przekazał innym. Pozdrawiam serdecznie.
Warto, chociaż raz w życiu tam pojechać i przemęczyć się w tłumie
Fot. 1 i 3 z jednego zdjęcia zrobione czy dwa osobne? Jak myślisz…
Wszystko to są osobne zdjęcia. Wiem, sam robiłem 🙂
Kolejne miejsce na mapie, które trzeba będzie kiedyś zobaczyć. Trochę przerażają te tłumy, które ściągają w ten dzień, ale…..dla chcącego, nic trudnego:)
Tłumy przerażają, to prawda, ale warto zobaczyć, chociaż raz. A okolica piękna, ładne łąki nad Wartą, więc można wtedy zaplanować sobie szerszy program zwiedzania 🙂
Pierwsze wrażenie- wow! Ale cudne!
Ale kiedy przeczytałam, że oni potem po tym maszerują i to niszczą, to już nie jest mi tak radośnie 🙁
Jednakże pozdrawiam i życzę udanego długiego weekendu Hegemonie 🙂
Aniu, warunki pogodowe i tak by to zniszczyły. Czasami sztuka nabiera więcej uroku z tego powodu, ze jest tak ulotna 🙂
Wspaniała tradycja, warta pielęgnowania i przekazania następnym pokoleniom. Myślę, że nie chodzi tu o trwałość wspaniałego dzieła. Mieszkańcy zapewne najwięcej radości czerpią ze wspólnego tkania tego dywanu z żywych płatków kwiatów i innych roślin. To zajęcie, w uroczystym dniu Bożego Ciała, od rana, przed procesją, daje tym ludziom radość. Wspólna praca na rzecz całej społeczności jest okazją do spotkania, radowania się, rozmów i wesołego nastroju. Chyba to jest najważniejsze w tym przedsięwzięciu.
Pozdrawiam Hegemonie:)
Napisałaś dokładnie tak, jak jest – praca na rzecz wspólnoty zapewne daje tym ludziom duzo radości. I mają tylu odbiorców, niejeden zawodowy artysta chciałby mieć taką publikę 🙂
Czasem bardziej cieszy samo działanie, robienie niż jego owoc. Ludzie w mniejszych miejscowościach w dalszym ciągu pielęgnują wspólne działanie. Mają potrzebę bycia razem, to daje im pewność, potwierdzenie, że są częścią tej wspólnoty. Uważam to za bezcenną i piękną rzecz. W dużych miastach, jesteśmy dla siebie anonimowi. Tu ludzie częściej się przemieszczają, sąsiedzi zmieniają się, nim zdążą zawiązać się między nimi jakiekolwiek nitki więzi. Szkoda, bo pochodzę ze wsi i pamiętam odwiedziny, wspólne biesiady i rozmowy z sąsiadami, moich rodziców. Te więzi były nie tylko , by sobie pomagać. Bardziej chodziło tu o wspólnie spędzony czas.
Pozdrawiam Hegemonie:)
Teraz i na wsi ta wspólnota zanika. Oczywiście w mieście jest gorzej, miasto alienuje. Dlatego tak chętnie podróżuję i szukam miejsc, gdzie ludzie żyją ciekawie i mają swoje pasje, mają coś, co ich łączy 🙂
Faktycznie, zgadzam się z przedmówczynią – szkoda tych wszystkich kwiatów 🙁
A gdyby tak na bosaka. Może byłoby mniej szkód? 😉
Chyba by nie było mniej szkód, to są naprawdę tłumy ludzi 🙂 Ale niewielka lewitacja sprawę by załatwiła 🙂
Szanuję tradycję, popieram wspólne działania małych społeczności, ale jednak żal mi bardzo tych kwiatów, które jednak najpiękniej prezentują się w naturze. Mogliby zamienić kwiaty na kolorowy piasek…
Zapewne by mogli. Ale takie połączenie kwiatów, piasku, drewna i innych naturalnych ozdób robi niezapomniane wrażenie…
Wow, piękne te dywany kwiatowe.
Ja na żywo widziałam tylko jeden – w Bydgoszczy 😉
Nie wiedziałem, że coś takiego też jest w Bydgoszczy…
Niezwykle piękna i ciekawa tradycja. Oby więcej podobnych.
Ciekawa i dobrze, że przez tyle lat przetrwała…
Czego to się człowiek nie dowie z blogu Hegemona 🙂 Nie miałam pojęcia że również w Polsce istnieje taka tradycja. Kiedyś widziałam reportaż o takich kwiatowych dywanach układanych bodajże gdzieś w Ameryce Południowej.
Tak, to pasuje do tradycji Południowej Ameryki, chociaż i u nas też było popularne w niektórych regionach, tylko tradycja w większości miejsc zanikła…
Jestem pod ogromnym wrazeniem tak misternie utkanych kwiatowych dywanow! Przepiekne !
Pozdrawiam 🙂
Tak naprawdę to trzeba by pogratulować mieszkańcom Spycimierza, że im się chce 🙂 Witam na blogu i również pozdrawiam 🙂
Właśnie słyszałam o tym miasteczku. Czyli to nie były plotki 😉
Nie były to plotki, jeno sama prawda 🙂
Tego nie widziałem na własne ślepka, ale znwm te kolorowe kobierce z miasteczek włoskich.
Zresztą i tak najbardziej mnie cieszą nocne wywózki samochodów zaparkowanych na trasie procesji. Schadenfreude mam do rozmiarów wręcz orgazmicznych 😉
Za to sam spektakl wysypywania wzorzystych dywanów, radość dla oczu. Pewnie więc trzeba będzie i Spycimierz odwiedzić.
Spycimierz można odwiedzić też przed południem w Boże Ciało. Tłumów nie ma, a można zobaczyć, jak ludzie układają te dywany. Nie pisałem jeszcze szerzej o tej części województwa łódzkiego, ale w okolicy jest kilka ciekawych miejsc do zobaczenia i to takich, które rozwinęły się w ostatnich latach i to rozwinęły z głową.
Brzmi super, tylko te korki trochę przerażające.
Niestety, teraz takie imprezy bywają mocno zakorkowane 🙁
Spicymierz (przez lokalną ludność zwany „Śpićmirzem”) jest znany z tej tradycji kwiatowych dywanów z okazji Bożego Ciała. Od 8 rano całe rodziny wysypują trasę procesji piaskiem. Na tym patykiem rysują kontury. Płatki kwiatów zbierane są od początku wiosny i popakowane kolorami czekają w zamrażalnikach albo chłodniach. Rano w dzień procesji wysypuje się je w odpowiednie kontury. Potem lekko przysypuje się piaskiem żeby ich nie porwał wiatr. Całe przedpołudnie i wczesne popołudnie ludzie oglądają te dywany. Dywany są tworzone dla Pana Boga, który przychodzi do nas w swoim Ciele. Dlatego właśnie idzie po nim ksiądz z Bożym Ciałem w monstrancji. Piękny… Czytaj więcej »
Teraz, gdy tradycja została wpisana na listę UNESCO, to nie wiem, czy da się zaparkować nawet w Uniejowie…