Kielecczyzna, to piękna kraina leżąca całkiem blisko Łodzi prowadzą, tam całkiem niezłe drogi, ale czuję, że jeżdżę tam zdecydowanie za rzadko. Postanowiłem nadrobić zaległości. Rok temu zwiedziłem Ponidzie, teraz tereny rozciągające się pomiędzy Jędrzejowem, a Wąchockiem. Za każdym razem wybieram się tam jesienią, gdy kolory aż proszą się o utrwalenie ich na zdjęciach. Zapraszam cię na jednodniową wycieczkę, którą zorganizowałem pod hasłem: „Kieleckie, co zwiedzać jesienią?”
Kieleckie, co zwiedzać w Jędrzejowie?
Zwiedzanie zawsze zaczynam od miejsca, do którego mam najdalej. Dlatego pewnego październikowego ranka zaparkowałem przed kościołem cysterskim w Jędrzejowie. Opactwo zostało ufundowane w 1140 r., a miejscowość położona wokół niego otrzymała nazwę Andreovia, od imienia patrona wschodu św. Andrzeja. Wkrótce, dziwacznie brzmiąca Andreovia, stała się swojskim Jędrzejowem.
Uroczystej konsekracji nowego kościoła dokonał w 1210 r. biskup krakowski Wincenty Kadłubek, autor „Kroniki”, która była drugim najstarszym po dziele Galla Anonima, zapisem historii dziejów polskich. Kadłubek na dobre związał się z Jędrzejowem, ostatnie lata życia spędził w tutejszym klasztorze, w którym został pochowany. W XV w. romańskie opactwo zostało przebudowane w stylu gotyckim.
Chociaż przyjechałem w dzień powszedni, kościół był otwarty i mogłem swobodnie zwiedzić wnętrze. Byłem sam, nikt mi nie przeszkadzał w kontemplacji i robieniu zdjęć. Pobyt w Jędrzejowie stanowił dobry początek całej podróży. Oprócz opactwa, w Jędrzejowie znajduje się też słynne muzeum zegarów. Niestety, świadomie je pominąłem, wiedząc, że nie mam zbyt wiele czasu, na zaplanowaną podróż.
Skansen w Tokarni
Prawidłowa i pełna nazwa brzmi: Muzeum Wsi Kieleckiej. Główna siedziba muzeum mieści się w Kielcach, a Park Etnograficzny w Tokarni koło Chęcin, jest jego najbardziej znanym oddziałem.
Chociaż od jakiegoś czasu odczuwam ogromny przesyt, spowodowany nadmierną ilością skansenów, które w całej Polsce powstają, niczym grzyby po deszczu, to do Parku Etnograficznego w Tokarni, żywię duży sentyment. Uważam go za jeden z najładniejszych skansenów w całej Polsce.
Park Etnograficzny w Tokarni zajmuje sporą przestrzeń i aby obejrzeć wszystkie budynki, trzeba wykazać się nie byle jaką kondycją (skansen zajmuje 65 ha). Całość podzielona jest na kilka sektorów odpowiadających regionom Kielecczyzny.
Odtworzone zostały nie tylko same zabudowania, ale i teren wokół nich został odpowiednio zaaranżowany. Przy domach powstały ogródki, a wokoło ciągną się pola uprawne. Do wielu chałup nie wchodziłem, gdyż większość wnętrz wygląda tak samo, jak niemal w każdym innym skansenie. Na pewno warto zajrzeć do pochodzącej z połowy XIX w. organistówki z Bielin, gdzie odtworzono dawną aptekę. Ciekawie urządzony jest też gabinet i mieszkanie małomiasteczkowego lekarza. W Zagrodzie z Bukowskiej Woli można podziwiać „Ogród Rzeźb”, na który składają się prace znanego twórcy ludowego Jana Bernasiewicza.
Kieleckie, co zwiedzać? Koniecznie zamek w Chęcinach
Ruiny zamku w Chęcinach są jednymi z najbardziej rozpoznawalnych ruin zamkowych w Polsce. Za panowania Władysława Łokietka zamek musiał mieć opinię twierdzy nie do zdobycia, gdyż przetrzymywano w nim skarbiec koronny oraz skarbiec arcybiskupów gnieźnieńskich. Warownia pełniła też funkcję więzienia, z którym szansę miało zapoznać się kilku znaczących przeciwników królów polskich.
Swoje skarby w Chęcinach trzymała też królowa Bona. Był to dobytek niemały, o czym świadczy fakt, że majątek, który królowa wywiozła z fortecy, trzeba było załadować aż na 24 wozy.
Dobra kondycja zamku została poważnie nadszarpnięta na początku XVIII w. podczas wojny północnej, a w XIX w. popadł on w ruinę. Renowację zamku na większą skalę przeprowadzono dopiero w połowie XX w. i do dzisiaj stanowi on tak zwaną „trwałą ruinę”. Pięknie wygląda od strony Chęcin, ale duży parking samochodowy znajduje się po drugiej stronie. Aby dostać się na zamek, trzeba kawałek przejść stromą ścieżką. Ruiny z bliska może nie prezentują się, jak z oddali, ale widok z wieży zamkowej wart jest wspinaczki po stromych stopniach.
Wąchock – najbardziej dowcipne miasto w Polsce
Wąchock powinien być powszechnie znany ze względu na średniowieczne opactwo cysterskie. Pierwsza informacja o miejscowości i zakonie pochodzi z początków XII w. Niestety, nie udało mi się odnaleźć daty, od kiedy ludzie opowiadają sobie dowcipy o sołtysie z Wąchocka. To dowcip, a nie cystersi są obecnie znakiem firmowym Wąchocka. Najlepsze dowcipy o Wąchocku można znaleźć na oficjalnej stronie miasta.
W 2003 roku słynnemu sołtysowi postawiono pomnik, a rokrocznie, w ostatni weekend czerwca w Wąchocku odbywa się Krajowy Turniej Sołtysów. Uczestnicy biorą udział w konkurencjach takich, jak toczenie koła do wygódki, zwijaniu asfaltu na czas, czy przejście wierzchem przez płoty.
Co ciekawe w Wąchocku nie ma sołtysa, bo od 1994 r. miastem zarządza burmistrz, a przedtem był tutaj wójt, a nie sołtys.
W cieniu dowcipów o Wąchocku funkcjonuje wspomniany już klasztor cystersów. Kiedyś był to jeden z najbogatszych domów zakonnych w Polsce. Zacni mnisi wiele energii poświęcali na …, nie, nie na modlitwę, ale na spory sądowe z klasztorem benedyktynów na św. Krzyżu. Co ciekawe, nie jest to pierwszy klasztor, którego misją była zażarta, wielowiekowa wojna, toczona o dobra doczesne z innym zakonem. Również cystersi zamieszkujący opactwo w Sulejowie wojowali z norbertanami z Witowa.
Kościół i klasztor stanowią obecnie jeden z najcenniejszych polskich zabytków sakralnych. Za najpiękniejsze polskie wnętrze romańskie uchodzi kapitularz, czyli sala zebrań zakonników, natomiast wczesny gotyk reprezentuje refektarz – jadalnia klasztorna. W pomieszczeniach klasztoru mieści się Muzeum Ojców Cystersów
Kieleckie, co zwiedzać jesienią – podsumowanie
Przy pięknej, jesiennej pogodzie, Ziemia Kielecka jest urocza. Zresztą warto ją odwiedzić o każdej porze roku. Pokazałem wam tylko jej niewielki fragment położony pomiędzy dwoma cysterskimi klasztorami. Te cztery miejsca da się zobaczyć w ciągu jednego, dość krótkiego jesiennego dnia, ale w drogę trzeba wyruszyć wcześnie rano. Na szczęście jesienne poranki zaczynają się znacznie później, niż te letnie. Ciężko mi zdecydować, które z odwiedzonych miejsc najbardziej mi się spodobało. Na pewno wyjątkowo malowniczy i fotogeniczny jest zamek w Chęcinach, który swój wspaniały wygląd zawdzięcza położeniu na wzgórzu. Natomiast Wąchock ujął mnie swoim zdrowym dystansem do dowcipów opowiadanych o miejscowości.
Pięknie opisujesz kieleckie bo to faktycznie bardzo ciekawa kraina. Byłam w Wąchocku, Chęcinach i na Ponidziu. Ale ciągle mnie tam ciągnie tyle”nie zobaczonych na własne oczy miejsc”. Może na wiosnę tam wrócę.
Poświęciłam kieleckiemu kilka rozdziałów w swojej książce o Polsce.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Kieleckie ma swój specyficzny urok. Ciężko sobie wyobrazić, że kiedyś był to bardzo uprzemysłowiony rejon. A na wiosnę w kieleckim też jest pięknie 🙂
Byliśmy kilka lat temu, mieszkaliśmy w Bodzentynie, gdzie jadłam najlepszy chleb na świecie. Do Wąchocka nie dotarliśmy, za to w inne ciekawe miejsca jak najbardziej.
Tam jest tak dużo różnych ciekawych miejsc, że nie da rady zobaczyć wszystkich za jednym pobytem. Bodzentyn też mi się bardzo podobał
No cóż, mam kilkoro znajomych czy to blogowych, czy z Instagramu lub Facebooka, którzy na pewno na twój tekst zareagowali by entuzjastycznie… dokładając kilka tysięcy miejsc, które także warto tam zobaczyć.
Ja sam wybieram się w tamte okolice na kilkudniową rowerową wycieczkę, tak by poznać dużo ale z bliska, którego nie oferuje samochód.
Wiem, że tam jest kilka tysięcy pięknych, wartych zobaczenia miejsc. Jeżdżę dość regularnie w kieleckie, ale większość i tak nigdy nie zobaczę, nie starczy mi życia. Byłem w różnych rejonach rowerowo, bo tak się dokładniej zwiedza. Jeżeli coś miałbym polecić na rowerowe zwiedzanie, to przede wszystkim Ponidzie. Od Ciebie jest tam w miarę blisko
Już mam na Ponidzie kilka pomysłów. Do tego spływ kajakowy z Wiślicy do Nowego Korczyna (to tak wstępnie na przyszły sezon), do tego wyjazd rowerowy do Kielc a tam co najmniej Kadzielnia, zobaczymy na ile czas pozwoli.
Z tym światem to jak z kobietami i książkami… wszystkich się nie da, życia braknie.
Widzę, że jesteś już przygotowany na wyjazd 🙂
Masz rację z tym porównaniem – wszystkich się nie da 🙂 🙂 🙂
Jesienią nie, ale latem byłam wszędzie i zgadzam się, że kolorystycznie to nie to samo, ale też jesień kolorami bije na głowę wszystkie pozostałe pory roku, pod warunkiem, że jest taka jak tegoroczna 😉 choć szarą i burą, mokrą też lubię 😊
Jeszcze wczesna wiosna jest bardzo kolorowa, gdy zaczynają kwitnąć drzewa owocowe, a wokół jest mnóstwo odcieni zieleni. Lato, niestety, jest mało ciekawe kolorystycznie, a jesień pod względem kolorów rzeczywiście jest nie do pobicia 🙂 A szarą jesień, taką jak teraz też lubię, dla mnie to czas bardzo potrzebnej refleksji 🙂
A przy okazji przypomniał mi się nocleg w okolicy Wąchocka, w starej szkole, nie mam zdjęć, szkoda, bo to było bardzo ciekawe miejsce.
Myślisz, ze jeszcze istnieje? Takie miejsca lubią szybko znikać…
szukam zdjęć 🙂
Tyle czasu nie byłam w tamtych okolicach! Chyba pora zaplanować jakiś wypad 🙂
Daleko tam nie masz, trzeba znaleźć tylko trochę czasu 🙂
Rzeczywiście, chyba najbardziej kuszący na ten moment jest dla mnie zamek w Chęcinach. Piękne widoki, oby była pogoda i można zwiedzać
Pogoda jest ważna, bo teraz w listopadzie raczej nie byłoby przyjemności ze zwiedzania
Znam wsie kieleckie. To są prawdziwe polskie wsie, a kieleckie lasy dają dużo jagód. Mój dziadek pochodzi z kieleckiej wsi więc do kieleckich ziem mam sentyment. Pozdrawiam 🙂
Na jagodach w kieleckim nigdy nie byłem, może powinienem sprobować? Bardzo lubię zbierać jagody 🙂
Spróbuj. Mi kielecka wieś właśnie jagody przypomina. Przede wszystkim. 🙂
A mnie kielecka wieś kojarzy się z truskawkami – najlepszymi jakie jadłem w życiu 🙂 Ale jagody wolę zdecydowanie bardziej od truskawek, więc będę miał pretekst, aby się wybrać w Kieleckie w okresie jaogodowym 🙂
A wiesz, że w tym kościółku w skansenie mieszka para wiewiórek? Zapewne z przychówkiem od czasu mojej ostatniej wizyty 😉 Kilka razy postawiły na równe nogi pracowników, bo… niefrasobliwie włączają alarm 😉
Nie wiedziałem o tym 🙂 Ale to dobre miejsce dla wiewiórek, mają całkiem komfortowe warunki 🙂
Pochodzę z byłego radomskiego, więc do Kielc rzut beretem, ale zaczęłam tam jeździć jak wyjechałam na studia do Lublina a potem gdy przeprowadziłam się do Warszawy. Choć dla mnie kieleckie to jak na razie Nowa Słupia i okolice, św Krzyż do którego prowadzili nas miejscowi drogami, o których przeciętny turysta nie ma pojęcia. I miasta przez które się przejeżdżało i wstępowało na chwilę, jadąc autobusami czy pociągami do Krakowa. Ale podzielam Twoje zdanie, że kieleckie ma w sobie wiele uroku. Byłam też na Dymarkach kilka lat temu, fajnie wspominam, choć to nie moje klimaty. Ostatni raz byłam w lipcu tego… Czytaj więcej »
Jak widać znasz kieleckie 🙂 A nie jest tak, że Kielce z Radomiem się nie lubią?
Ja też początkowo jeździłem do Nowej Słupi, ale potem zacząłem odkrywać inne miejsca i cały czas mnie ciągnie, aby znaleźć coś nowego 🙂
Gdzieś tam to było w mentalności jak byłam jeszcze w rodzinnym domu, że Kielce i Radom nie są sobie po drodze, ale skąd to się wzięło i jak to się przejawiało, nie wiem, bo nigdy nie doświadczyłam niczego złego od tej strony. Może dlatego, że dla mnie człowiek to człowiek, nie ważne skąd pochodzi lub gdzie mieszka. A po drugie zawsze mówiłam, że pochodzę SPOD Radomia a nie z Radomia, może dlatego wszystko co złe na drodze konfliktu kielecko-radomskiego mnie ominęło? 🙂 Często też zamiennie używałam, że pochodzę spod Kozienic, a Kozienice i Radom też jakoś do siebie nie lgną,… Czytaj więcej »
Napisałaś w komentarzu, że pochodzisz spod Radomia, ale do którego miasta ci bliżej – Kozienic, czy Radomia?
Z tymi konfliktami, to jest dziwna sprawa. Istnieją, nie wiadomo dlaczego. Widocznie ludzie lubią się określać przeciwko komuś, pewnie tak się łatwiej żyje? Trochę, jak kibice klubów sportowych…
Wychowałam się dokładnie w środku, między Radomiem a Kozienicami. Różnica bodajże 1 km 🙂
I tak tych konfliktów też nigdy nie potrafiłam pojąć, zwłaszcza przy dzisiejszych otwartych granicach i łatwym przemieszczaniu się w każdy zakątek świata.
No tak, trudno powiedzieć czy pod Radomiem czy Kozienicami 🙂 A konflikty między miastami ciągną się jeszcze od czasów zaborów. Prawdopodobnie wiele osób nie może żyć, jeżeli nie mają jakiegoś wroga. I nie ważne, że niechęć jest nielogiczna, ale określa naszą tożsamość…
Kieleckie mile wspominam z dawnych czasów. Lasy, ogniska i fajni ludzie. Bardzo ciekawe zdjęcia, trochę nostalgiczne! Zamyślony sołtys chyba chce pokazać, że fortuna się kołem toczy…
Pozdrawiam!
To koło u sołtysa, też wynika z dowcipu o Wąchocku, ale z tą Fortuną, to ciekawa interpretacja 🙂
Kieleckie to natura i specyficzny klimat! Ciekawe zdjęcia, a postać sołtysa chce chyba pokazać, że Fortuna się kołem toczy…
Pozdrawiam!
Mało znam kieleckie. Dawno temu byłam tylko w Jędrzejowie, więc jest co nadrabiać 🙂
Na pewno jest co nadrabiać, jeżeli lubisz takie klimaty 🙂
Wiele mogłabym powiedzieć o Kielecczyźnie, ale nie, że jest, że ,,jest całkiem blisko Łodzi”. 😱.
Wrócę tu, po przeczytaniu całości artykułu.
😜😘
Dla mnie całkiem blisko są tereny, że mogę pojechać, sporo zwiedzić i wrócić tego samego dnia. Zachodnia część województwa świętokrzyskiego spełnia te wymagania :-). Jedynie na Ponidzie mam trochę za daleko…
Kieleckie nigdy nie było u mnie rozpatrywane jako miejsce docelowe wyjazdu. Chyba pora zweryfikować posiadane informacje i się tam wybrać. Jak widać warto 🙂
Każdy ma inne preferencje zwiedzania 🙂 Mnie kieleckie bardzo się podoba, chociaż jeżdżę tam zbyt rzadko. Ale ja lubię zwiedzać mniej znane, trochę zapomniane, gdzie masowy turysta dociera niezbyt często 🙂
Chodzi za mną Kielecczyzna. Na początek z córką Kielce i okolice chciałbym odpalić bo jest co robić z dzieckiem. A kraina sama w sobie niedoceniania. Jadąc ode mnie znad morza to rozpędem ląduje się zazwyczaj w dalszych województwach.
Według danych GUS, najmniej turystów dociera właśnie w kieleckie. A jest gdzie pójść i co zwiedzać. Mała ilość turystów ma swój urok :-). Ja z Łodzi mam dość blisko, więc staram się tam bywać minimum raz do roku