Szedłem sam, w ciszy potęgowanej przez zalegającą grubymi warstwami mgłę, która nie tylko ograniczała widoczność, ale też skutecznie tłumiła odgłos kroków. Było magicznie i tajemniczo.
Mgła o mały włos nie zatrzymałaby mnie w łóżku. Kiepska widoczność nie cieszy fotografa. Jednak nie po to jechałem taki kawał drogi, chcąc obejrzeć jesień w Pieninach, aby teraz siedzieć w pokoju i czekać na słońce. Nie pierwszy raz przekonałem się, że w czasie teoretycznie złej pogody potrafię zrobić bardziej kreatywne zdjęcia, niż przy bezchmurnym błękicie nieba.
Jesień w Pieninach – pokój z widokiem na Trzy Korony
Polecenie szefa było jednoznaczne. Miałem wykorzystać zaległy urlop. Nie znalazłem nikogo chętnego na jesienny wypad w góry, więc pojechałem sam. Szukałem noclegu w schronisku, które wydawało mi się miejscem, gdzie nawet taki introwertyk jak ja, będzie potrafił nawiązać kontakt z obcymi osobami.
Zarezerwowałem pokój w „Trzech Koronach” w Sromowcach Niżnych. Nie zniechęciły mnie nawet ceny, dwa razy wyższe niż na dobrej kwaterze agroturystycznej. Niestety, na miejscu okazało się, że cały obiekt zajęła duża grupa. Na szczęście kierownik schroniska okazał się bardzo porządnym człowiekiem i znalazł mi nocleg we wsi. Miałem przyzwoity pokój z łazienką i przylegającym doń dużym tarasem, z którego mogłem podziwiać majestatyczne szczyty Trzech Koron.
Jesień w Pieninach – jak zdobyłem sprawność „super cepra”
Ze Sromowców Niżnych jest bardzo blisko do największych pienińskich atrakcji, takich jak Trzy Korony czy Sokolica. Dlatego już pierwszego dnia o świcie przemierzałem Wąwóz Szopczański, kierując się znakami żółtego szlaku, aby znaleźć się na szczycie, zanim pojawią się tam inni turyści. Wędrowałem nieśpiesznie, często przystając z aparatem fotograficznym w ręku. Mgła i jesień malowały przepiękne krajobrazy, które musiałem uwiecznić na karcie pamięci. Na szczęście nikt mnie nie poganiał, nie marudził, że po co mi tyle zdjęć, nie wzdychał ciężko i znacząco. Niewątpliwa zaleta samotnych wypadów w góry.
Na przełęczy Szopka powitały mnie promienie słoneczne i… duża grupa młodzieży szkolnej wspinającej się od strony Krościenka. Na szczęście zmierzaliśmy w przeciwnych kierunkach! Jeszcze kilka razy w ciągu dnia natykałem się na szkolne wycieczki. Gdy chmara dzieciaków opanowywała jakiś punkt widokowy, należało stanąć gdzieś z boku i spokojnie przeczekać. Zazwyczaj mieli napięty program zwiedzania i w żadnym z miejsc nie zabawiali zbyt długo. Jednak większość czasu wędrowałem kompletnie bezludnymi szlakami.
Obfotografowałem słynną sosnę na Sokolicy, pozachwycałem się panoramą przełomu Dunajca, przemierzyłem Sokolą Perć, zjadłem drugie śniadanie w towarzystwie ruin Zamku Pieńskiego i podziwiałem przepiękne widoki z makabrycznie brzydkiej platformy widokowej na Trzech Koronach. W ciągu jednego dnia, bez zbędnego pośpiechu zobaczyłem w Pieninach wszystko to, co należy zobaczyć. Do zdobycia sprawności „super cepra” zabrakło mi tylko spływu tratwami po Dunajcu.
Fotografowanie jesienią, fotografowanie we mgleZamglona jesienna pogoda, to wspaniały plener fotograficzny, jednak stwarza dwa poważne ograniczenia. Jednym z nich jest światło. Jest go mało i łatwo o poruszone, nieostre kadry. Można ustawić wysokie ISO w aparacie lub targać ze sobą statyw. Ja wybieram tę druga opcję, ponieważ wysokie ISO, to też gorsza jakość zdjęć. Drugą przeszkodą jest woda. Mgła, to taki delikatny deszcz, który osadza się na aparacie, a szczególnie na soczewkach. Lepiej więc nakręcić osłonę na obiektyw i możliwie często chować aparat do pokrowca – współczesna elektronika jest absolutnie nieodporna na wilgoć. We mgle możesz też mieć kłopot z uchwyceniem ostrości, automat będzie się gubić, więc lepiej wcześniej przećwicz manualne ostrzenie. |
Jesień w Pieninach, w Małych Pieninach
Jak sama nazwa wskazuje jest to … najwyższe pasmo polskich Pienin. Za wyjątkiem wąwozu Homole znacznie mniej popularne niż Właściwe Pieniny. Wyruszyłem z Jaworek, bardzo ładnej wsi, w której, w przeciwieństwie do Sromowców, zachowało się sporo dawnej, drewnianej zabudowy.
Wędrówkę zacząłem od doliny Białej Wody. Przed wojną mieszkali tu Łemkowie. Dzisiaj po ich zagrodach pozostały widoczne gdzieniegdzie obrysy zabudowań i dziczejące sady. Podążając pustą drogą w otoczeniu mgły i skał o fantazyjnych kształtach czułem się tak, jakbym nagle przeniósł się do mitycznej krainy wymyślonej przez Tolkiena lub innego pisarza fantasy. Dolina Białej Wody przepięknie wygląda z góry, ze szlaku prowadzącego na przełęcz Rozdziela.
Gdy stanąłem na przełęczy, tradycyjnie wyszło słońce i… nie pojawiła się żadna młodzież szkolna. Podczas całodniowej wycieczki spotkałem najwyżej ze cztery osoby.
Niebieski szlak zmierzający w kierunku Wysokiej, został poprowadzony głównie odkrytym grzbietem, więc widoki miałem przepiękne. Maszerowałem praktycznie nie wypuszczając aparatu z rąk, co nie skończyło się najlepiej. Jesienne trawy bywają zdradliwie śliskie i chociaż zawsze wędruję z kijkami, poślizgnąłem się i wylądowałem na plecach. Na szczęście skończyło się tylko na kilku siniakach.
Przed zejściem do wąwozu Homole zboczyłem do bacówki, aby nabyć regionalne wyroby. Jak przystało na dobrego cepra kupiłem od bezzębnego bacy mikry kawałek oscypka, płacąc niemal jak za złoto. Smak sera absolutnie nie usprawiedliwiał wydania nań, aż takiej sumy!
W poszukiwaniu legend – latający Mnich
Kładka pieszo rowerowa przerzucona przez Dunajec łączy Sromowce Niżne ze słowacką częścią Pienin oraz umożliwia spacer do Czerwonego Klasztoru. Kompleks wybudowano w XIV w. dla kartuzów, którzy przebywali tu do połowy XVI w. Obecny barokowy kształt nadali mu kameduli sprowadzeni w 1711 r.
W klasztornych zabudowaniach już nie spotkamy mnichów, natomiast mieści się tutaj małe muzeum i dyrekcja Słowackiego Parku Narodowego. Przed laty w klasztorze żył niezwykły człowiek – brat Cyprian. Posiadł on nie tylko ogromną wiedzę o ziołach i leczeniu, o czym świadczą zachowane notatki, ale podobno także latał na skonstruowanej przez siebie lotni. Pewnego dnia, gdy zapuścił się zbyt daleko i przelatywał nad Tatrami, został zamieniony w skałę, którą do dzisiaj zwą Mnichem.
Samemu, nie znaczy samotnie
Nie mam żadnych oporów, aby wybrać się samemu na jednodniowy wypad. Szczególnie, gdy jest to wyjazd fotograficzny. Niewielu znam śmiałków, którzy wstaną grubo przed świtem, a potem bez zgrzytania zębami będą tolerować częste postoje zdjęciowe.
Jednak przed kilkudniowym samotny wyjazdem czuję znaczny opór. Z kim podzielę się wrażeniami? Kto mnie wesprze, gdy noga powinie się gdzieś na szlaku? Jak przetrwać samotne wieczory? Wszystkie te lęki nachodzą mnie ze zdwojoną siłą, gdy wyruszam w pojedynkę na parodniową wycieczkę. I wszystkie okazują się bezpodstawne.
Pobyt w Pieninach utwierdził mnie w przekonaniu, że samotny wędrowiec łatwiej nawiązuje kontakty. Praktycznie nie trzeba nic robić, by ktoś zagadnął cię na szlaku, w barze zaproszono cię do towarzystwa, a na kwaterze gospodarze chętniej wdają się z tobą w pogawędkę, niż z innymi gośćmi.
Nie stałem się miłośnikiem samotnych wyjazdów. Nadal dużo podróżuję w towarzystwie. Jednak od czasu do czasu, tak dla zachowania zdrowej równowagi, lubię pojechać gdzieś samemu.
A, jakie są wasze preferencje podróżnicze? Samotnie czy z ludźmi? A może i tak, i tak?
Przekonanie o życzliwości ludzi nabyłem podczas samotnego wyjazdu na Kurpie. Gdy zaczęły się problemy z samochodem, zawsze znalazł się ktoś, kto chciał pomóc. Zachęcam do przeczytania o tym w artykule o Kurpiach. |
Prześliczne zdjęcia. Naprawdę mnie zachwyciły.
Samotnie czy w towarzystwie? Wszystko ma swoje plusy i minusy. Uważam, że warto doświadczyć i jednego i drugiego aby „wybrać” dla siebie najlepszą opcję ale przede wszystkim, to co sam napisałeś przełamać uprzedzenia, jakie się ma w głowie, do tego, czego się boimy, czy co wzbudza w nas lęk – jak choćby samotna kilkudniowa podróż, bo co jak coś mi się stanie, kto pomoże?
Ja chyba nie boję się samotnych wypraw, nawet je lubię, nic wtedy nie ogranicza, nic nie musisz a możesz wszystko 🙂
Pozdrawiam 🙂
Właśnie, przełamać uprzedzenia, zmierzyć się z lękami. Nagle się okazuje, że ten samotny wyjazd nie jest taki straszny, ba nawet zaczyna się podobać 🙂
Świetne foty! Ale to akurat u Ciebie standard:) Pieniny znam najlepiej z polskich gór, co nie jest z resztą takie trudne. W praczasach jeździliśmy z rodzicami do Jaworek, do filii instytutu, w którym pracowali. Homole, Biała Woda to był dla mnie inny świat, zważywszy że mieszkałem na totalnych nizinach:) Co zaś tyczy podróżowania, to … zawsze jeździmy we dwoje, starając się zniechęcić znajomych do zabrania się z nami:)))
Dziękuję za dobre słowo na temat fotografii 🙂
Ja też w dzieciństwie jeździłem do Jaworek, ale moi rodzica zdecydowanie częściej wybierali. Ja też z nizin, więc wszelkie góry mnie zachwycają 🙂
Widzę, że stworzyliście niezwykle zgrany dwuosobowy team wyjazdowy 🙂
Bardzo lubie Pieniny, ale dawno nie widzialam ich jesienia. W gory chodze zawsze w towarzystwie, najchetniej meza;) Przed samotnymi wyprawami czuje opor, nieswojo mi samej w lesie; pewnie, czasem na szlaku jest tlum ludzi, ale takich miejsc i sytuacji unikam.
Rozumiem te obawy, ostatecznie człowiek jest istotą społeczną 🙂 Ja się bardziej obawiam miejskiej dżungli, lasu mniej się boję…
O matko! Jak ja Ci zazdroszczę, te kolory to jak najpiękniejszy kobierzec, widoki niby znajome, wszędzie byłam, ale latem! Coś niesamowitego! Tym bardziej mi żal, że nie mogę sie wybrać, nie dostanę urlopu jesienią, a na weekend mam za daleko…
Zdjęcia po prostu na kalendarz 😉
No tak, praca w szkole ma wiele zalet, ale największą wadą jest niemożliwość wzięcia urlopu jesienią…
W powietrzu czuć zimę, temperatura spada …… A u Ciebie takie piękne pożegnanie kolorowej jesieni. Z ogromną przyjemnością odbyłam wycieczkę w Pieniny. Że są urokliwe to wiedziałam lecz nigdy ich nie widziałam jesienią (może to być dla mnie zadanie do wykonania na przyszłą jesień). Gratuluję pięknych zdjęć. Pozdrawiam 😉
Pieniny są wyjątkowe jesienią i jeżeli masz tylko możliwość pojechać tam w czasie złotej jesieni, to koniecznie jedź, nie zawiedziesz się 🙂
Fakt zdjęcia kreatywne, takiego ujęcia kładki na Dunajcu nie widziałem u nikogo innego.
Jeszcze kilka miejsc „żelaznych” bym w Pieninach znalazł, ale rzeczywiście Trzy Korony, Samek Pieniński, Sokolica, Czerwony Klasztor i Homole to gwóźdź.
Mało kto w ogóle wie że najwyzsze w Pieinach nie są 3K ale Wysoka i że Wysokich są dwie jedna na południe dróga na północ od Jaworek.
A w ogóle hasło zebyłem pod Bereśnikiem nie wywoluje u prawie nikogo skojarzeń z Pieninami (a to fajne klimatyczne schronisko).
Ps. Mnie ceny w schroniskach nie martwią… mam znizki z PTTK 😉
Jak masz zniżki, to nie masz problemów finansowych 🙂 Muszę zapamiętać, to schronisko pod Bereśnikiem, też o nim nie słyszałem.
Przepiękna wyprawa i fantastyczne zdjęcia! Uwielbiam tamte okolice i też miałam wybrać sie w Pieniny taką złotą jesienia, ale przeszkodziły nam choroby :/
Na choroby nie ma rady, ale Ty w Pieniny masz tak blisko, a dla mnie, to cała wyprawa…
Nigdy nie chodziłam po górach. Nawet tutaj w Szwajcarii rzadko podziwiam górskie widoki, chociaż jak już to robię, to przyznaję, że zawsze czuję zachwyt i coś na kształt „puchu marnego” wobec ich majestatyczności. O swojej wędrówce napisałeś tak lekko, że nawet ja uległam wrażeniu, że też bym dała radę. 🙂 W kwietniu tego roku, Mój Mąż zaproponował mi bilet do Krakowa i samotny wyjazd. Przeczytał w komentarzach na blogu, że chciałam się spotkać z koleżanką. Stchórzyłam i odmówiłam. Nie podróżuję sama i nawet odwiedziny w tak atrakcyjnym miejscu nie przezwyciężyły mojego oporu, a pewnie też wygody i przyzwyczajenia. Doskonale się… Czytaj więcej »
Jak widzę na czyimś blogu fajne zdjęcia, to chciałbym, aby autor trochę odkrył kulisy swojego warsztatu. Niekiedy istotna jest informacja, o jakiej porze dnia jest najlepsze słońce. Dlatego zamieściłem na próbę własną poradę i cieszę się, że ten eksperyment zyskał twoje uznanie 🙂 Góry w Szwajcarii są potężne, natomiast Pieniny, to bardziej pagórki i nie stanowią wielkiego wyzwania. Wśród moich znajomych, którzy rzadko wybierają się w góry, Pieniny są pasmem, które lubią i dają radę. Ja się nauczyłem wyjeżdżać samotnie wtedy, gdy dotarło do mnie, że czasami mam alternatywę urlop w domu lub wyjazd bez towarzystwa. Potrzeba podróżowania okazała się… Czytaj więcej »
Od mojego rozwodu stanęłam przed wyzwaniem samotnych wyjazdów. Pierwsze co musiałam zrobić, to pokonać własne ograniczenia, które miałam w głowie. A do tego oczywiście standardowe pytania znajomych, typu „ale jak to jedziesz? Sama???” W tym roku poszłam o krok dalej, sama leciałam samolotem, bez żadnej osoby towarzyszącej ani wycieczki zorganizowanej. Przesunęłam swoje horyzonty 😉 Czasem samemu nie znaczy samotnie. Choć we dwje zawsze raźniej 😉
Z drugim człowiekiem niby podróżuje się raźniej, ale znam sporo osób, które nie potrafią jeździć z innymi, męczą się. A horyzonty zawsze warto przesuwać, bo nigdy nie wiadomo co dobrego człowieka za tym horyzontem spotka 🙂
Jeżeli chodzi o moje preferencje podróżnicze, to najbardziej lubię fotorelacje z podróży innych, zwłaszcza Twoich…
Każdy ma swoje indywidualne preferencje 🙂
Ja zawsze jeżdżę z kilkoma najbliższymi osobami i jest super, bo nikt nie narzeka i nie marudzi.
Zazdroszczę tego wypadu w Pieniny. Dobrze, że uślizg skończył się tylko na kilku siniakach.
Widok z pokoju rewelacja 🙂
Widok był rewelacyjny. Mieszkałem na najwyższym pietrze i miałem tylko dla siebie wyjście na taras 🙂
Samotne podróże? Nawet gdybym chciała, muszę na to poczekać minimum kilkanaście lat.
Na te trochę czasu mam już zapewnione towarzystwo.
Ale fakt, człowiek dopiero wtedy może prawdziwie odczuć wolność, kiedy nie musi się na nikogo oglądać i słuchać czyichś popędzań/narzekań itp.
Zdjęcia robisz przepiękne. Nie żal Cię wysłać w najpiękniejsze tereny!
A propo’s Jakie wybrałbyś miejsca wg Twojej oceny – najpiękniejsze w świecie?
Ja cóż, zdradzę od razu, że dla mnie były by to dwa miejsca: Bukowe Berdo w Bieszczadach oraz wąwóz Sybir w Teplickim Skalnym Mieście.
Pozdrawiam Ciebie, Pieniny i lasy wszelakie! (przekaż im, jeśli możesz)
Ale zadałaś trudne pytanie. Najpiękniejsze? Ja jestem na etapie kompletnego zachwytu nad Czeską Szwajcarią, w każdej chwili mogę tam jechać. W Polsce uwielbiam Jurę, szczególnie tę z okolic Złotego Potoku. Ale niewiele im ustępują Rudawy Janowickie i Beskid Niski. Pewnie gdybym się jeszcze trochę zastanowił, to do tej listy dopisałbym kilkanaście innych 🙂
Cieszę się bardzo, że spodobały ci się zdjęcia 🙂
Lasów już nie pozdrowię, bo na razie uziemiło mnie wielkie miasto, ale gdy tylko nastąpią sprzyjające warunki… 🙂
Klik dobry:)
Jak pięknie pokazane kolory jesieni. A zdjęcia zamglone są takie tajemnicze… Można się zadumać…
Bo zamglona jesień jest piękna 🙂
Hegemonie, ja bardzo lubię samotne wycieczki, ale trzeba dodać, że zawsze mam przy sobie moje psy. Mieszkam w takich okolicach, że mogłabym cały dzień łazić po lasach i wzgórzach i nie spotkać nikogo. Poza tym nikt z ludzi, którzy mieszkają w okolicy, nie chodzi bez potrzeby na wycieczki. Na grzyby, jeżyny, owszem. Dla odpoczynku i kontaktu z naturą, absolutnie nie. Zatem chodzę sama. Zresztą powiem Ci, że to lubię. Mam spokój. Twoje zdjęcia są cudowne, po prostu cudowne. Nie umiem robić takich, niestety. Podziwiam. A Polska jest piękna. Moi znajomi polecieli do Nowej Zelandii i przesyłają zdjęcia, że niby taki… Czytaj więcej »
Pięknie piszesz o swoich okolicach, mieszkasz w dobrym dla Ciebie miejscu. Być może ta Nowa Zelandia dla twoich znajomych też jest dobrym miejscem? Ja też lubię Polskę, dobrze się tu czuję, cały czas czuję, że jeszcze wiele przede mną do odkrycia…
Cieszę się, że spodobały Ci się moje zdjęcia 🙂
Może masz racje, każdy musi znaleźć miejsce dla siebie.:)
Sądzę, że to jest podstawa. Każdy ma swoje miejsce, każdy inne 🙂
Piękne zdjęcia. Uwielbiam zdjęcia robione jesienią.
Lubię podróżować zarówno samotnie jak i w towarzystwie. W moim przypadku zależy to od tego w jakim jestem humorze gdy planuję podróż. 🙂
Czyli z podróżowanie masz podobnie jak ja – wszystko zależy od nastroju i możliwości.
Chyba nie ma piękniejszej pory roku do robienia zdjęć, jak jesień…
Bardzo przyjemnie wędrowało mi się wraz z Twoim tekstem i fotografiami przez góry, które ostatnio schodziłam jakieś 5 lat temu, a uwielbiam! Dziękuję za tę podróż :)))
Pieniny, takie niewielkie pasmo, a tak wielu ludzi je lubi. Udanych wędrówek w przyszłości 🙂
Przecudny był ten Twój samotny wypad w Pieniny. Mimo wszystko uważam, że są momenty w takich wędrówkach w których człowiek powinien swoje wrażenia zachować tylko dla siebie.
No i obowiązkowo podzielić się nimi ze znajomymi blogerami.
P.S Zapraszam na 6-te urodziny.
Tak, są takie momenty, niewątpliwie. Ale potrzeba podzielenia się jest też silna i z tej potrzeby zrodził się wpis na blogu 🙂
Profesjonalne zdjęcia urzekają, widać dopracowanie w każdym szczególe. Obecnie w Pieninach śnieżno, pisze mi koleżanka, więc trzeba uważać. Właśnie podjąłeś ważny wątek, czemu urlopowicze omijają Pieniny wczesną jesienią, kiedy nie ma tłoku, a jest tak bajkowo. Nie zwiedzam szlaków z grupą ani pojedynczo. Uważam, że dobrze mieć u boku osobę, z którą można porozmawiać i która poda rękę, gdy sił braknie.
Zasyłam serdeczności
Brak ścisku na szlakach bardzo mi odpowiadał, więc może dobrze, że tak niewiele osób jeździ w góry jesienią? W śniegu Pieniny też pewnie przepięknie wyglądają, chciałbym zobaczyć je w białej szacie, ale nie można mieć wszystkiego…
Osobiście wolę jednak towarzystwo, a że najczęściej mężowskie…. 😉
Zdjęcia wyszły Ci jak zwykle piękne, więc ta samotność wyszła nam na dobre. Tak, tak, nam, bo przecież to my właśnie patrzymy na te cudeńka 🙂
Na pewno samotność bardzo poprawia komfort robienia zdjęć, gdy nikt nie pogania i nie marudzi…
śliczne zdjęcia. Jesień w górach – moje marzenie 🙂
W tym roku tej jesieni było niewiele, ale warto o tej porze roku jechać w góry – bo pusto i kolorowo 🙂
Piękne zdjęcia! Strasznie żałuję, że tej jesieni nie udało mi się dotrzeć w te strony (a tak sobie obiecywałam, że znajdę czas). Póki co zostaje podziwianie ich na Twoich kadrach ;).
Miałem wyjątkową pogodę przez te kilka dni. Czasami tak bywa, że ciężko znaleźć czas, chociaż człowiek chciałby wyjechać…
Zdjęcia piękne. Dzięki za instrukcje o mgle ;). Jak spływ – to pomyśl, czy nie wybrać słowackiego, za moich czasów był dłuższy. Od dzieciaka nie była w Pieninach – po obejrzeniu wschodu słońca na Sokolicy nie bardzo wiedziałam, co tam robić [trasą prostszą wchodziłam, a byłam tak śpiąca, że liczy się jak pijana, dlatego nic mi się nie stało] – w góry, nawet takie niezbyt wysokie, nauczono mnie w towarzystwie wypróbowanym chodzić. Wiesz, może nie być zasięgu i jak wezwiesz pomoc? A wypróbowane – bo mąż kiedyś w deszczu sprowadzał ze szczytu Japoneczkę, którą towarzystwo zagubiło i olało. Ze strachu… Czytaj więcej »
Najbardziej chciałbym spłynąć Dunajec kajakiem, ale jak na razie się nie składa. Ale kto wie, może wkrótce? Ja wiem, że w towarzystwie teoretycznie bezpieczniej, ale z doświadczenia też wiem, że jak idę sam w góry jestem ostrożniejszy, więc może na jedno wychodzi?
jest jeszcze kwestia pryncypiów – tatuś, który mnie uczył, że zawsze z kimś w góry – jak przychodzi co do czego to po 60 zaczął samotne wyprawy. Bo jak umrzeć to na swoich warunkach, nie życzy sobie reanimacji i jak go dosięgnie zawał, to tak miało być. …ale że tym kajakiem to teraz ? Miejscami kajakarze się pojawiają, ale sam przełom jest dość zdradliwy. Choć skoro lubisz wyzwania – będę szczerze kibicować.
Idea twojego taty, bardzo pasuje do mojej filozofii życiowej – bez reanimacji, na własnych warunkach…
A kajaki oczywiście nie o tej porze roku, szaleńcem nie jestem 🙂 Ale jak jest ciepło, to taki górski spływ kajakowy Dunajcem mógłby być przygodą 🙂 Moi znajomi pływają, to tylko kwestia odważenia się i zgrania terminów.
Samotna wędrówka ma swoje dobre strony, ale to nigdy nie było dla mnie. Wystarczy druga osoba i już nie słyszę tej przerażającej ciszy 😉 Cóż, człek to zwierzę stadne, a ja choć introwertyczka to jednak dla dobrego samopoczucia potrzebuję …choćby psa. Tłumów natomiast nie znoszę.
Przepiękne, klimatyczne zdjęcia 🙂 Taka mgła, choć przykra i dla nas i dla aparatu daje przepiękne efekty.
Wiem, że znaczna większość ludzi woli być w towarzystwie chociaż drugiej osoby. Jednak od czasu do czasu samotna wędrówka, to ciekawe doświadczenie 🙂
Jak zwykle świetne zdjęcia 🙂
W Pieninach byłem tylko raz na Trzech Koronach. Niewysokie góry, ale widok ze szczytu jest chyba moim ulubionym górskim krajobrazem. Niesamowita przepaść.
Nigdy nie chodziłem samotnie po górach, ale kiedyś z ciekawości spróbuję.
Pozdrawiam 🙂
Warto spróbować samotnej wędrówki w górach, sądzę, że tobie może to się spodobać. A Pieniny polecam jesienią, nie ma w Polsce piękniejszego miejsca…
BOSKIE zdjęcia hegemonie 🙂 🙂 🙂 Ta nasza jesień w górach 🙂
Coraz częściej lubię jeździć sama. Na nikogo nie muszę się oglądać, nikt niczego na mnie nie wymusza. A moze po prostu trafiam na nieodpowiednich towarzyszy podróży 😉
Może jedno i drugie – nie zawsze trafiasz na dobrych towarzyszy, a może odkrywasz, że samotne wyjazdy, to jest to, co lubisz? Wiele blogerek innych niż samotne podróży sobie nie wyobraża. I dzięki za uznanie dla zdjęć 🙂 🙂
nie dalej jak dwa dni temu znalazłem napis na murze:
„nie rozmawiaj z obcymi, bo jeszcze kogoś poznasz”
i jakoś skojarzyło mi się z tym schroniskiem, które solowo zwizytowałeś w ramach przymusowego urlopu.
Piękne, piękny ten napis na murze, muszę go włączyć do mojego repertuaru 🙂
gdybyś zdarzył się w moich okolicach, to pokażę – najbardziej niegrzecznie jak umiem – paluchem, szczególnie, że most jeden z najbardziej rozpoznawalnych w mieście tuż obok, a do tych wszystkich naj-naj, bardzo już blisko
Ok., chętnie ten most zobaczę. Tylko w jakim mieście on jest?
Bardzo się cieszę, że tu trafiłam – w przyszłym roku, jesienią, zamierzam wybrać się w góry. Zawsze chciałam pojechać w Pieniny i chyba Twój post mnie przekonał. A schronisko Trzy Korony w Sromowcach Niżnych na pewno zapamiętam 😉
Schronisko jest ładne, ale w samej wsi jest też sporo noclegów. A Pieniny jesienią, to coś pięknego, na pewno nie będziesz żałować 🙂
Jak Ty pieknie piszesz … zachwycajaca opowiesc o Tobie i o Pieninach
Dziękuję za tak miłe słowa 🙂
Uwielbiam takie zdjęcia, takie miejsca, kocham góry! My za trzy tygodnie wybieramy się w ukochane Bieszczady 🙂
Pieniny jesienią chyba są najpiękniejsze… Mam nadzieję, że będziecie już mieli ładną pogodę w Bieszczadach, bo teraz jest raczej ponuro…
Piękne zdjęcia i tak samo miła dla duch relacja 🙂 Boże, jak mi tęskno do tych klimatów! Na szczęście w tym roku wynosimy się ze Szkocji! Wielu tu przyjeżdża i zachwyca ich wszystko. Mnie jednak poczucie obcości przeszkadza w kontemplowaniu otoczenia. Moje serce zawsze wyrywa się gdzie indziej 🙂 i dlatego każdy urlop wykorzystuję na dalsze niż po Szkocji wyjazdy. Sama chyba troszkę obawiałabym się wyjeżdżać, najpewniej czuję się z Marcinem- tworzymy bardzo zgrany i zgodny duet, choć różnimy się charakterami. Uwielbiamy nasze wędrówki z napakowanymi plecakami i namiotem. Wolę zabrać podstawowy komplet ubrań na zmianę- bardzo minimalistyczny, ale nie… Czytaj więcej »
Macie to szczęście, że świetnie się dogadujecie razem w podróży. Mnie się nie udało spotkać nikogo, kto by chciał wszędzie ze mną jeździć (a nie jeżdżę wcale tak dużo 🙂 Więc czasami jakichś ludzi namówię na wyjazd, ale nie jeden raz jadę zupełnie sam. I to też nie jest złe 🙂
A o Szkocji ostatnio dużo czytam i ciągnie mnie w ten region, chociaż zbyt daleko nie lubię podróżować 🙂
wszystko „pięknie-ładnie” ale zabrakło mi jednej, podstawowej informacji… KIEDY? 😉
w sensie, konkretnie jaka to była połowa i którego miesiąca. W tym roku byłem tam w pierwszej połowie października i jeszcze było bardziej letnio niż jesiennie… wg mnie, by złapać jesienny klimat w Pieninach należy zabukować sobie czas na przełomie października i listopada
Niestety, nie można aż tak dokładnie napisać. Ja byłe w Pieninach koło 10 października i miałem przepiękne kolory, byłem kiedyś w okolicach 15.10 i kolorów nie było. Przesunięcie może wynosić od dwóch do trzech tygodni, więc trzeba być czujnym i na bieżąco obserwować pogodę. Jeżeli wrzesień jest chłodny, a na początku października pojawią się przymrozki, to kolorowe liście będą wcześniej. Jeżeli wrzesień ładny i ciepły, brak przymrozków, to lepiej rzeczywiście planować około 20 października