Gra zwana grzybobranie

Za piętnaście szósta rano. Za oknem jeszcze ciemno. Przed chwilą dźwięk budzika poderwał mnie z pościeli. Nieprzytomny idę do łazienki, ubieram się i jem śniadanie. Dopiero na zewnątrz rześkie powietrze poranka sprawia, że zaczynam się ogarniać.

Co mnie wyciągnęło z domu tak rano, co sprawiło, że w ogóle wstałem o tak wczesnej porze, dlaczego jestem na dworze, chociaż jest ciemno i zimno? Przecież nie muszę, mam wolny czas, przyjechałem na wieś aby odpocząć. Wzywa mnie zew, zew gry zwanej grzybobranie. Nie tylko ja zostałem wezwany. Las rozbrzmiewa głosami innych ludzi, przyśpieszam kroku, nie mogę pozwolić, aby ktokolwiek mnie wyprzedził.

grzybobranie
Gra zwana grzybobranie. W tej grze trzeba być niezwykle spostrzegawczą osobą, a ja nie jestem…

Siła grzybobrania

W grzybobranie nie gra się ani na komputerze, ani na konsoli, a jednak jest to gra masowa, wciągająca tysiące ludzi. Wywleka ich rano z ciepłych łóżek, sprawia, że godzinami włóczą się po lesie. Fascynuje nawet tych, którzy grzybów nie lubią i nie jedzą. Jaka w tej grze tkwi potężna i atawistyczna siła! To nie jest polowanie, gdzie bezradna zwierzyna musi stawić czoła człowiekowi uzbrojonemu w sztucer z laserowym celownikiem. Tu trzeba wykazać się wiedzą, sprytem i przebiegłością, by móc dumnie przytargać do domu cały koszyk prawdziwków.

Nie każdy jest mistrzem…

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem mistrzem grzybobrania. Ba, z ledwością osiągam poziom mierny. Z trudem dostrzegam grzyby. Moja siostra, nawet zapomniawszy okularów, bez wysiłku potrafi przynieść do domu dwa razy większe zbiory w porównaniu ze mną. Gdy wybieram się do lasu ze znajomymi, oni prawdziwki i podgrzybki wyłuskują spod moich nóg, słusznie obawiając się, że prędzej rozdepczę, niż zauważę.

Moją jedyną szansą jest znajomość lasu, wiem gdzie jest największe prawdopodobieństwo na pomyślne zbiory. Docieram na miejsce, zanim wzejdzie słońce. W szarówce początkowo widzę tylko grzyby niejadalne. Nie jest to precyzyjne określenie. Fachowcy twierdzą, że wszystkie grzyby są jadalne, tylko niektóre raz w życiu.

muchomor czerwony
Te grzyby nie są jadalne, ale jakie piękne…

Grzybobranie nie jest grą towarzyską

Przedzieram się przez gęsty zagajnik. Włosy i twarz oblepiają mokre pajęczyny, buty przemiękają od wilgotnej rosy. Lecz ja niczego nie czuję, niczego nie zauważam. Jestem jak berserker, ogarnął mnie szał grzybobrania. Wreszcie widzę, jest! Jeden, drugi, a kilka kroków dalej trzeci. Prawdziwki. Wszystkie duże, wszystkie zdrowe. Ani śladu robaków. Rozglądam się uważnie, wpełzam pod gałęzie z nosem przy ziemi. Robię się coraz bardziej nerwowy, słysząc innych grzybiarzy. Zbliżają się. Czuję, jak rośnie we mnie gniew. Wychodzę z zagajnika i staję w pozycji sugerującej życzliwą niechęć. Oni też się zatrzymują. Po chwili jeden mówi do drugiego:

– Tam już ktoś zbiera grzyby, idziemy w drugą stronę.

Oddalają się. Oddycham z ulgą. Potyczka wygrana. Jednak w lesie pojawia się coraz więcej ludzi. Słychać trzask łamanych gałęzi, głośne krzyki. Skąd ich aż tylu? Przecież to nie weekend, jest dzień roboczy. Ja nie mam pracy, ale oni? Czy nie powinni już bezpiecznie siedzieć w biurowcach, w swoich open space, jak kury w chowie klatkowym? Co prawda kur już w takich warunkach trzymać nie wolno, ale ludzi to i owszem. Dlaczego nie zważają na ostrzeżenia dziennikarzy, lekarzy i aptekarzy, że las, to niezwykle niebezpieczne miejsce? Że można się tutaj nabawić straszliwych chorób w postaci bąblownicy, boreliozy i sklerozy oraz wielu innych, śmiertelnie groźnych przypadłości, które koncerny farmaceutyczne wkrótce wymyślą? Po jaką cholerę szwendają się po lesie i zbierają MOJE grzyby?!

Grzybobranie
Grzybobranie, to umiejętność wypatrywania zamaskowanych grzybów. Tego akurat udało mi się wypatrzeć, ale ile przegapiłem?

Tematyka grzybobrania wciągnęła Cię? To może przeczytasz też o:

Uczestnicy grzybobrania

Jeszcze dwa znane miejsca, a potem pozostaje mi tylko przeczesywanie lasu z nikłą nadzieją, że być może jednak coś znajdę. Wiem, że szanse są niewielkie, emocje powoli opadają. Teraz już mogę spokojnie obserwować uczestników grzybobrania. W myślach dzielę ich na dwie grupy – Cichych Profesjonalistów oraz Upierdliwych Krzykaczy.

Ci pierwsi poruszają się prawie bezszelestnie, czasami tylko trzaśnie jakaś gałązka. Wyłaniają się nagle z porannej mgły, by za chwilę w niej zniknąć. Oszczędni w ruchach, jeżeli się schylają, to znaczy, że coś wartościowego znaleźli. Systematycznie zapełniają swoje plastikowe wiadra. Słychać tylko delikatne „puk”, gdy kolejny prawdziwek lub podgrzybek dołączy do ich zbiorów. Niezwykle irytujące „puk”, ponieważ ja od pół godziny błądzę po lesie i dostrzegam wyłącznie muchomory.

Upierdliwi Krzykacze, są zmorą grzybobrania. Bezustannie się nawołują w obawie przed zagubieniem. Co raz słychać ich pokrzykiwania Ciociu, ciociu, gdzie jesteś?!, Waldek, znalazłeś coś?!, Basia, Basia, widziałaś gdzieś dziadka?. Głośno i dobitnie wyrażają swoje emocje związane z urokami lasu: Łaaaaa, kurwa, łaaaa, znowu nadziałam się na pajęczynę, całą twarz mi oblepiła, łaaaa! albo Mrówki, cholera, ile tych mrówek, skąd te jebane mrówki się biorą! Niestety, Upierdliwi Krzykacze stanowią większość. Kiedyś mówiło się dzieciom, że krzyczeć, to możesz sobie w lesie. Zadziwiające, jak wielu z nich wzięło sobie to do serca!

Koniec grzybobrania

Słońce wzeszło już wysoko, w lesie więcej ludzi niż drzew, a wciąż przybywają nowi – samochodami, rowerami, pieszo. Czas wracać. Grzybów, jak na moje możliwości, zebrałem całkiem sporo. Nie starczyłoby na sprzedawanie przy szosie, ale obiad mam zapewniony i jeszcze trochę zostanie do ususzenia. Przed domem spotykam sąsiada.

–  Nie za późno na grzyby pan się wybiera?

–  Co moje, to i tak znajdę! – odpowiada ze spokojem w głosie i znika między drzewami.

Patrzę za nim z podziwem – oto profesjonalista, level hard.

Grzybobranie
Co z tego, że ładnie wygląda…

Grzybobranie jako produkt turystyczny

Wkrótce zebrane prawdziwki suszą się na słońcu, z maślaków wyszedł całkiem zacny sos. Siedzę przed domem, piję kawę i zastanawiam się nad fenomenem grzybobrania. Dlaczego tylko Europa Wschodnia zbiera grzyby, a ludzie z krajów zachodnich gardzą tą rozrywką? Ba, są państwa, gdzie grzyb, to jedynie i wyłącznie pieczarka. A gdyby tak rozpropagować wśród nacji zachodnich nasz zwyczaj grzybobrania? Sprzedać, jako produkt turystyczny, tradycję ludową, egzotyczny rytuał? Zapraszać na nasze grzybobranie bogatych turystów z Francji, Niemiec czy Holandii? Ze względów bezpieczeństwa do lasu by się ich nie wpuszczało, jeszcze mogli by się zgubić, czymś zatruć lub zarazić, albo coś by ich zeżarło. Nie, nie, nie – potrzebni są zdrowi i żywi, aby mieć siłę wydawać swoje euro na nasze, lokalne produkty. W programie mieliby zapewnioną nie tylko możliwość skosztowania tradycyjnych potraw z grzybów, ale też zorganizowane specjalne pokazy – bójka grzybiarzy o prawdziwka, szukanie cioci zagubionej w lesie, śmierć niedoświadczonego zbieracza, po skosztowaniu sromotnika. Dla widzów o stalowych nerwach wykonywano by inscenizację Dramatyczna ucieczka leśnika przed kleszczem zarażonym boreliozą. Czy nie jest to dobry pomysł nas biznes? Może nie postępuję rozsądnie, tak publicznie go ujawniając?

Subskrybuj
Powiadom o
guest
9 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
~Karolina

Hahahaha, a na deser można by im zafundować test na zaufanie do kaowca 🙂 Czyli smażone kanie :):):)

mako-san

Uśmiałam się do rozpuku!:) Sama też lubię na prawdziwki się wybrać i spostrzeżenia mam podobne:) Ostatnio byłam zobaczyć, co w lesie piszczy i grzybiarzy było więcej, niż samych grzybków. Pozdrawiam!

hegemon

Cieszę się, że tekst się spodobał i witam uczestniczkę wypraw do Indii na moim blogu 🙂

~lui

uwielbiam zbierać grzyby.Zapach lasu,wilgoć,nawet atakujące pajęczyny mi nie przeszkadzają.Masz rację Europa Zachodnia nie zbiera grzybów,ba poziomek,jeżyn niczego.Bo trujące,bo zabronione,bo nie z hodowli i lasy są zwykle ogrodzone,czyjąś własnością.Na Catalunyi tylko ludzi dopada szał szukania rydzow.Oczywiscie można również kupić w sklepach.

hegemon

Bardzo lubię zbierać grzyby, chociaż nie mam umiejętności ich wyszukiwania. Dziwi mnie ta obawa przed zbiorami z lasów w Europie Zachodniej, ale to musi wynikać z jakiejś dłuższej tradycji..

~joujou

No to będzie o czym pisać jesienią :)) Pozdrawiam !

hegemon

Pewnie tak 🙂

Anna

Jak byłam mała to tata zabierał mnie na grzyby.Wtedy się znałam.Teraz jestem duża,mieszkam zagranicą i już się nie znam:)Mój zagraniczny mąż też się nie zna ale bardzo by chciał i bardzo pociąga go grzybobranie.Niestety:trzy czwarte tego co uzbieraliśmy na Mazurach było trujące:):)