Czym różni się fanatyk narciarstwa od zwykłego zapaleńca czy entuzjasty? Ten pierwszy czuje przymus bicia rekordów, tego drugiego cieszy sama możliwość częstego uprawiania ukochanej dyscypliny. Ciekawe dlaczego wśród narciarzy, zarówno biegowych, jak i zjazdowych, jest tak dużo fanatyków? A może są oni po prostu bardziej widoczni?

Fanatyk narciarstwa biegowego
W zimowy dzień powszedni w podmiejskim lesie prędzej można spotkać dzika lub sarnę, niż natknąć się na człowieka. W weekendy proporcje diametralnie się zmieniają. Wędrując na nartach w niedzielne przedpołudnie trzeba zachować czujność, aby nie wejść komuś w drogę. W każdej chwili za plecami można usłyszeć:
– Orient!
– Uwaga!
– Z drogi!
Usuwam się wtedy grzecznie na pobocze, a obok przemyka w szaleńczym tempie grupa „Obcisłych”, bo taki styl ubioru obowiązuje nie tylko na rowerze, na nartach również. Oni już czwarty czy piąty raz okrążają las, ja dopiero ruszam na pierwszą rundkę i nie starczy mi sił na więcej. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby grupa „Obcisłych” nie składała się wyłącznie z uczestników, którzy ukończyli minimum 70 lat. Czasami zabierają kogoś młodszego. Taki młodzieniec, liczący sobie 50 wiosen z okładem, ciężko rzężąc próbuje nadążyć za kolegami, ale z każdym kilometrem słabnie i odstaje. Już mu się język plącze między nartami, już mu pot zalewa oczy, zapewne kolejny raz nie da się namówić na „lekką przebieżkę”.
Kiedyś spotkaliśmy w lesie samotnego „Obcisłego”. Wyznaczył sobie trasę i trenował szybkość. Ale co to za przyjemność bić rekordy, gdy nie ma się komu pochwalić? Na szczęście napatoczyliśmy się my i nie zamierzał zmarnować takiej okazji. Chwilę grzecznie porozmawiał, a potem wyjął stoper i kazał biegać na czas. Nawet na koniec doczekaliśmy się pochwały:
– No chłopaki, nieźle, całkiem nieźle, ale ja ten odcinek pokonuję dwukrotnie szybciej.
Podziwiam kondycję „Obcisłych”, chociaż nie naśladuję. W biegówkach cenię bardziej element krajoznawczy, niż wyczynowy.

Fanatyk narciarstwa zjazdowego…
… przychodzi na stok z samego rana, wraca na kwaterę o zmroku. Jeżeli jest możliwość jazdy nocnej, zostaje do czasu, aż wyłączą wszystkie wyciągi. Potem wieczorami przeprowadza licytację – im więcej razy przebyta droga góra dół, tym większe poważanie i zazdrość kolegów. Podstawy ortodoksji narciarzy zjazdowych wyłuszczył jeden z wujków, człowiek już niemłody, od kilku lat cieszący się zasłużoną emeryturą. Byłem świadkiem jego rozmowy z moją mamą.
– Jestem zadowolony, ponieważ wczoraj naprawdę wiele razy udało mi się zjechać ze stoku! – podkreślił z dumą
– Naprawdę? – zainteresował się mama – A ile razy?
– Dwadzieścia jeden! Karnet mi się zwrócił po 10 zjazdach i całe 11 miałem za darmo!
– Długo jeździłeś?
– Póki było widno, a potem nawet zastanawiałem się czy nie pójść nocą na ten sztucznie oświetlony stok. Dzisiaj zrezygnowałem, ale jutro się wybiorę!
– Wiesz, Hegemonie – zwróciła się do mnie mama – Wujek poszedł na narty zaraz po naszym przyjeździe, chociaż już było ciemno!
– Oczywiście, przecież nie można marnować dnia pobytu, trzeba było pójść na narty!
– Ale te dwadzieścia zjazdów…
– Dwadzieścia jeden!
– … no właśnie, nie zmęczyło cię? – zapytała mama
– Byłem zmęczony, oczywiście, ale kupiłem karnet i musiało mi się zwrócić! Miałem aż 11 zjazdów za darmo! Szkoda, że moje dzieci nie chcą ze mną jeździć, zupełnie nie rozumiem dlaczego?
Absolutny fanatyk narciarstwa zjazdowego
Mistrza nad mistrzami wśród fanatyków jeżdżenia na nartach spotkałem przed laty w Alpach. Na wyjazd wybrał się z synem. Wykupiliśmy tę samą wycieczkę, natomiast mieszkaliśmy w różnych domach, dlatego widziałem go tylko dwukrotnie – raz, gdy opuszczaliśmy autokar i ponownie, gdy wyruszaliśmy w drogę powrotną do Polski. Za drugim razem przeżyłem szok, praktycznie nie poznałem człowieka. Wyglądał tak, jakby miał randkę z ratrakiem, bardzo namiętną randkę. Opuchniętej, fioletowo-sinej twarzy nie był w stanie ukryć za oprawą dużych, ciemnych okularów i naciągniętej głęboko na czoło czapki.
Okazało się, że obaj z synem, jak przystało na ultraortodoksów narciarskich, zjawiali się przy dolnej stacji wyciągu jeszcze przed przybyciem obsługi. Na kwaterę wracali, gdy nic już nie kursowało. Aby zminimalizować czas potrzebny na wykonywanie nieistotnych czynności, kanapki spożywali podczas jazdy wyciągiem. Niezbyt wygodnie, biorąc pod uwagę, że korzystali wyłącznie z orczyków, uznając krzesła i kolejki kabinowe za zbyt wolny środek transportu. Trzeciego dnia zostali wystawieni na ciężką próbę. Ojciec, ze zmęczenia, czy też przez przypadek, źle wyhamował dojeżdżając do wyciągu i nawiązał bliski kontakt ze zmrożonym podłożem. Boleśnie bliski. Narta uszkodzona, twarz poharatana, krew zbrukała biel śniegu.
Mocno potłuczony Ojciec wstał o własnych siłach i… natychmiast skorzystał z pomocy lekarskiej? Nie, w żadnym wypadku! Otarł twarz chusteczką, otrzepał ubranie i zabrał narty synowi, oddając mu własne i wysyłając z nimi do serwisu. Sam wsiadł na pierwszy wolny orczyk i przez kolejne cztery godziny śmigał góra dół, góra dół, góra dół… Nie odpuścił ani jednej minuty jazdy w ciągu kolejnych trzech dni, chociaż z twarzy upodabniał się coraz bardziej do Frankensteina.
Nie byłem w stanie pojąć motywacji, która kierowała Ojcem, lecz jestem głęboko przekonany, że gdybym opowiedział tę historię Wujkowi, mógłby postradać zmysły z zazdrości.

Jaka jest starość? Piękna? Z całym szacunkiem dla wszystkich seniorów, ale ja tak nie uważam. Bo zazwyczaj jest przecież pomarszczona, powykręcana, okaleczona, bezsilna, …po prostu brzydka i to jest smutne:( Dlatego coraz więcej ludzi,jeszcze w sile wieku, nie rezygnuje ze sportu. Wszak sport to najlepsze lekarstwo w walce z przemijaniem. Przykre tylko, że w tych niejednokrotnie morderczych próbach udowodnienia także innym na co nas stać, niektórzy stają się po prostu żałośni:((( A dla Twojego wujka, mam dobrą radę i tu najlepiej jak opowiem dowcip: Przychodzi starszy pan do lekarza i skarży się: -Panie doktorze, a moi koledzy chwalą się, że… Czytaj więcej »
Mówią, że starość Panu Bogu się nie udała. Być może mają rację, nie wiem. Sądzę, że to jak się starzejmy wynika z tego jacy jesteśmy przez całe życie i na ile mamy poczucie własnej wartości, niezależnie od tego co mówią inni. Znam kilka przykładów bardzo pięknych staruszków, może jak skończy się zima coś o nich napiszę?
A mężczyźni lubią rywalizować niezależnie od wieku. Nie bardzo rozumiem dlaczego, ponieważ nigdy nie lubiłem rywalizacji. Ale koledzy twierdzą, że rywalizacja jest fajna. Być może.
Dzięki za dowcip, chociaż czy to jest dowcip, czy po prostu rzeczywistość? 🙂
Pozdrawiam 🙂
Zdjęcie główne jest obłędne, przyciąga i hipnotyzuje!
To jedno z lepszych, jakie zrobiłem w górach w mojej ulubionej Dolinie Vratnej 🙂
„Taki młodzieniec, liczący sobie 50 wiosen z okładem, ciężko rzężąc próbuje nadążyć za kolegami, ale z każdym kilometrem słabnie i odstaje. Już mu się język plącze między nartami, już mu pot zalewa oczy, zapewne kolejny raz nie da się namówić na „lekką przebieżkę”” – UŚMIAŁAM SIĘ Z TEGO FRAGMENTU PO PACHY!!! PRZY TYM OPISIE MŁODZIEŃCA 50-LETNIEGO SAMA POCZUŁAM SIĘ JAK DZIECKO! 😀 zawsze myślałam, że mój ojciec to taki lekki świr, który w dziedzinie spotu i tym podobnych pasji ma tendencję do popadania w skrajności. Ale przy tym co tu przeczytałam, uznałam, że mój ojciec to mały pikuś w dziedzinie… Czytaj więcej »
Widzisz, widzisz, dzięki moim wpisom docenisz ojca :-). Jak ktoś ma pozytywnie zakręconą manię, to wtedy dłużej żyje i w lepszym zdrowiu 🙂
Coś w tym jest… Mój tata już dwadzieścia lat temu straszył mnie i brata, że pewnie niedługo umrze (bo jego ojciec zmarł na raka i tata ma chyba lekką obsesję…). I dzięki Bogu, pewnie między innymi z powodu pasji oraz zdrowego ruchu, do dziś jest w świetnej formie, śmiga na nartach w Polsce i za granicą i biega maratony 🙂
Ale świr z niego jest, bez dwóch zdań…
Pasja to jest coś, co potrafi człowieka długo utrzymać przy życiu i wpływać na poprawę jego jakości. Mam nadzieję, że mnie też uda się dobrą formę utrzymać do późnego wieku. Jestem ciekaw czy widziałaś ten film z 91 letnim staruszkiem, który wykonuje takie ćwiczenia, że nawet bardzo młodzi niektórych nie zrobią. Ale on mieszka w domu, gdzie temperatura zimą, to 10 -13 stopni…:-)
Tego filmy nie widziałam, ale słyszałam , że jest taki maratończyk, który ma około dziewięćdziesiątki! Tak, to prawda, ruch i pasja potrafią nieźle zakonserwować człowieka! 😀
Miłego wieczoru!
Potrafią, potrafią, ostatnio 101 letni kolarz pobił jakiś rekord, to jest wyczyn 🙂
Są ludzie, którzy żyją tak, jakby świat miał zniknąć za chwilę, sa tacy, którzy się nie spieszą, to kwestia temperamentu, nie tylko ambicji, a może jedno wynika z drugiego?
Pasja pasją, ale nie zawsze zdrowie nadąża:(
A starość się nie udała, to pewne; co gorsza, starośc zaczyna nam, ludziom, zajmować więcej czasu niż młodość i wiek dojrzały razem wzięte, bo medycyna przedłuża życie, ale nie jego komfort.
Ale zimowy spacer, zwłaszcza drogą lesną? Coś pięknego:)
Wiele ludzi bije rekordy tylko po to, aby sobie coś udowodnić. Ja od dziecka uciekałem od ludzi, którzy na każdym polu rywalizowali. Nie lubię rywalizacji, źle się w niej czuję. Teraz jestem już na tyle dorosły, że nie muszę nikomu, niczego udowadniać 🙂 Starość się nie udała, ale obserwuję wiek średni i widzę, że to głównie on się wydłuża. patrząc na serial „czterdziestolatek”, to mężczyzna w tym wieku powoli wchodził w wiek starszy. A teraz – amerykanie twierdzą, że po 70. Bo bajpasach mojego ojca widzę, że medycyna bardzo przedłużyła komfort jego życia. Jest po zawale i udarze i… nadal… Czytaj więcej »