Pobyt w Bieszczadach zaczął się od wilczej historii. Jej opis znalazłem w teczce z materiałami przygotowanymi przez gospodarza dla każdego z gości. Wśród garści folderów, z których można było wyczytać, gdzie najlepiej zjeść i z jakich dodatkowych atrakcji wypadałoby skorzystać, znalazła się też opowieść o wilkach, opisana na łamach lokalnej prasy. Kilka lat temu w okolicach Wetliny pojawiła się wataha, która zimą żywiła się… psami. We wsiach ginęło po 30-40 psów w sezonie. Wilki porywały je bezpośrednio z podwórzy, przystanków autobusowych, sprzed barów i sklepów. Ataki zdarzały się zarówno w nocy, jak i za dnia. Ludzie bali się swoje psiaki wypuścić na dwór nawet na sikanie, bo wilk mógł czaić się za rogiem domu. Wyobraźcie sobie rozpacz właścicieli psów! Mój gospodarz był w gronie tych, któremu wilki zagryzły czworonożnego przyjaciela.
Wreszcie przyszła zgoda na odstrzał 5 drapieżników. Gdy zabito pierwsze dwa, cała wataha wyniosła się gdzieś daleko. Dramatyczna historia, która mogła się zdarzyć jedynie w tak dzikim regionie, jakim są Bieszczady. Ale czy dzikie Bieszczady nadal istnieją? A może została już tylko legenda, którą podtrzymują wielbiciele gór?
Dzikie Bieszczady – pierwsza wycieczka
Ranne wstawanie, gdy świeci słońce, nie stanowi dla mnie problemu. Chciałem jak najszybciej znaleźć się na szlaku. Na początek zaplanowaliśmy klasyczną trasę – przejście przez połoniny. Odcinek niezbyt wyczerpujący fizycznie, za to niezwykle piękny widokowo. Niestety, w Bieszczadach praktycznie nie ma szlaków, które pozwalają wrócić w to samo miejsce, zrobić tak zwaną „pętelkę”. Trzeba posiłkować się busem. Dla większej grupy, cena nie jest wygórowana, natomiast dla jednej czy dwóch osób może to być dość znaczny wydatek. Szczególnie, gy w góry przyjedzie się poza sezonem.
Mieliśmy szczęście, że tego ranka trafili się też inni turyści, zamierzający wyruszyć w góry o wczesnej porze. Zanim znaleźliśmy się na szlaku musieliśmy odchudzić portfele z kolejnej porcji gotówki i uiścić opłatę za wstęp do Parku Narodowego.
Najpiękniejsze w bieszczadzkich wędrówkach są widoki. Bezleśne partie szczytowe umożliwiają podziwianie rozległych panoram niemal przez cały czas trwania wycieczki. Szliśmy długo, zdecydowanie dłużej niż sugerowany czas przejścia. Nie z powodu kiepskiej kondycji, lecz aparatów fotograficznych. Za każdym zakrętem czaiło się coś, co trzeba było koniecznie uwiecznić na karcie pamięci. Na szczęście czasami słońce znikało za chmurami, wtedy przyśpieszaliśmy kroku i tym sposobem wróciliśmy do domu przed zapadnięciem zmroku. Na sam koniec zafundowaliśmy sobie jeszcze krótką drzemkę na rozgrzanej słońcem bieszczadzkiej łące.
Znalazłem dzikie Bieszczady, ale poza terenem parku
Drugiego dnia planowaliśmy wejść na Tarnicę, lecz pogoda diametralnie pokrzyżowała nam szyki. Deszcz i mgła nie zachęcały do wysokogórskich wycieczek. Dzięki zmianie planów zobaczyliśmy trochę inną twarz Bieszczad. Wybór padł na Łopienkę, gdzie znajduje się uratowana przed kompletną dewastacją cerkiew (więcej o cerkwi tutaj).
Na samo miejsce można dojechać lichą, gruntową drogą, lub zostawić auto na parkingu przy szosie i zafundować sobie dwukilometrowy spacer. Wybraliśmy tę drugą opcję. I słusznie. Najpierw zatrzymaliśmy się przy typowej smolarni, których niegdyś w Bieszczdach był mnóstwo. Potem drogę zastąpił nam typowy Bieszczadnik, brudny, zarośnięty i spragniony piwa. Niestety, nie mieliśmy ze sobą żadnych zapasów, więc tylko zniechęcony machnął ręką i zniknął w pobliskich zaroślach. Na koniec na drodze pojawiły się salamandry plamiste. Nie uciekały, tylko z gracją pozowały do fotografii.
A cerkiew? Sama w sobie niezbyt oryginalna, lecz przepięknie położona na odludziu, które przed wojną było dużą wsią. Idealnie wpasowana w krajobraz, na pewno warta spaceru, nawet w deszczu. Gdy dotarliśmy na miejsce, chmury się rozstąpiły i zaświeciło słońce. Zawsze mam szczęście do pogody, już chyba o tym gdzieś pisałem.
Wyjazd w góry nie wiąże się wyłącznie z górskimi wędrówkami,
…trzeba gdzieś spać, wypadało by coś zjeść. Gdy przeczesywałem internet w poszukiwaniu noclegu, ciężko było mi znaleźć coś sensownego. Źle szukałem. Na miejscu okazało się, że niemal każdy dom oferuje kwatery do wynajęcia. Poza sezonem można w nich przebierać. Gorzej z cenami – jest drogo. Bieszczadzka społeczność nauczyła się już, jak żyć z turystów. Niemal wszędzie czyha okazja, która oferuje przyjezdnym możliwość rozstania się z gotówką. Z dużą gotówką. Ceny dorównują wysokością zakopiańskim czy nadmorskim. Wśród nietanich potraw króluje naleśnik gigant z Chaty Wędrowca, ale jest to potrawa raczej na dwie, niż na jedną osobę. W Śpiewanych Chlebach za niewielki bochenek zaśpiewają też niemałą cenę. Lokale o mniej poetyckich nazwach czasami są tańsze, lecz nie zawsze jest to reguła. Kiedyś turysta wybierający się w Bieszczady zabierał ze sobą ciężki plecak, teraz powinien pamiętać o ciężkim portfelu.
Bieszczadzkie legendy
Bieszczady przez lata przyciągały ludzi, którzy chcieli wylogować się z cywilizowanego życia. Twardzieli lub marzycieli żyjących na pół dziko w symbiozie z przyrodą. Wszelkich popaprańców i społecznie niedostosowanych. Legendę tworzyły nie tylko góry, lecz także ich mieszkańcy. Nieprzebraną rzeszę oryginałów można było spotkać w poetycko nazywanych knajpach, gdzie wszystko kojarzyło się wolnością, wiatrem we włosach i wędrowaniem hen przed siebie bez planu i bez szlaku.
Siekierezada
Takim właśnie miejscem była Siekierezada, gdy w 1995 roku, czyli dobrze ponad 20 lat temu, po raz pierwszy znalazłem się w Cisnej. Za barem królował piękny i mocarny długowłosy młodzian, a opięta kamizelka bardziej odsłaniała niż zasłaniała jego nagą, szeroką klatę. Dziewczęta wzdychały doń bezustannie. Klientelę stanowiła mieszanina miejscowych i przyjezdnych. Przy stołach siedzieli zarówno smolarze z drwalami, jak i przybysze z miast kontestujący nie tylko rzeczywistość, ale także higienę osobistą. Izbę wypełniały opary dymu tytoniowego, tak gęstego, że siekierę można było w nim zawiesić. Zakaz palenia w knajpach, słuszny i pożyteczny, mógłby być jednak uchylany w niektórych miejscach w ramach ochrony lokalnego folkloru.
Klimat Siekierezady dopełniała muzyka. Tam po raz pierwszy usłyszałem EKT Gdynia i do dzisiaj do tego zespołu żywię duży sentyment, chociaż za szantami specjalnie nie przepadam. Nad muzykę przebijał się charakterystyczny gwar, a właściwie bełkot, podpitych głosów. Wszystko cichło nagle, gdy do baru podchodziła nasza koleżanka. Dziewczę płoche o wyglądzie grzecznej pensjonarki. Cichutkim głosikiem zamawiała pięćdziesiątkę czystej i jednym haustem wypijała na miejscu. Czasami prosiła o repetę, a czasami dziękowała promiennym uśmiechem i wychodziła z baru. Drwale, smolarze oraz kontestatorzy długo zbierali szczęki z podłogi.
Baza Ludzi z Mgły
Dwadzieścia lat później poszliśmy wieczorem do Bazy Ludzi z Mgły skuszeni obietnicą, że to taka wetlińska, lepsza wersja Siekierezady. Na miejscu zaskoczył nas duży wybór piw rzemieślniczych i … niewielka liczba klientów. Bardziej klimatyczne miejsca znajdziemy w niemal każdym pubie na OFF Piotrkowska w Łodzi
– W Bazie życie zaczyna się dopiero po 21, a nawet później – tłumaczył gospodarz
Cóż, życie w Siekierezadzie zaczynało się przed południem, a wieczorem tylko z lekka intensyfikowało. Z magii dawnych Bieszczad pozostały jedynie fasady. Nawet piwo BiesCzadowe produkowane jest… w Raciborzu. Zupełnie, jak te zupki chińskie z Radomia, które w ogóle nie smakują, jak chińskie.
Czy Bieszczady są jeszcze dzikie?
Miłośnicy, zapatrzeni w dawne, harcerskie czasy, zapewne będą twierdzić, że tak. Niestety, dzikość tak naprawdę pozostała jedynie w niektórych zakątkach. I w legendach, a legendy zawłaszczyła komercja. Przemysł turystyczny poczyna sobie coraz śmielej, nieuchronnie przejmując władanie nad tą krainą. Niezależnie od wszystkiego Bieszczady nadal pozostaną pięknymi górami, które chociaż raz w życiu trzeba zobaczyć. Szkoda tylko, że Bazę Ludzi z Mgły, zastąpiła Baza Ludzi z Pieniądza, ale na to nie mam najmniejszego wpływu. A my swoją dzikość znaleźliśmy 70 kilometrów dalej, w dolinie Sanu, lecz o tym przeczytasz w odrębnym wpisie.
Dzikie Bieszczady, czy skomercjalizowane góry, którą odpowiedź wybierzesz? A może prawda leży gdzieś pośrodku? Zapraszam do polemiki
Hegemonie na niewiele się przydam, bo nie byłam w Bieszczadach. Wiem tylko tyle, że jest tam pięknie i warto tam pojechać. Po przeczytaniu Twojego wpisu, a dopełnieniem są przepiękne zdjęcia, szczególnie te o poranku/to światło/, będę o ty marzyć, aby znaleźć się tam choć raz w życiu.
Pozdrawiam. 🙂 .
Warto raz w życiu w Bieszczady pojechać i zobaczyć na własne oczy, ale nie polecam w sezonie. Najpiękniejsza zapewne będzie jesień, bo nie ma nic piękniejszego, niż las bukowy w październiku. Tylko, że dzień krótki. I musisz się nastawić, że taka wycieczka na pewno nie będzie tania.
Właśnie dzisiaj rozmawiałam o tym z siostrą, czyby ewentualnie……. Zasmuciła mnie trochę ta cena. Poza sezonem może nie tak źle. Poszperam w Internecie……. .
Dziękuję za te informacje. 🙂 .
Jeżeli szukasz noclegu w Bieszczadach, to z komentarzy wyczytałem, że Wetlina jest najdroższa. Polecano mi Zatwarnicę, bo tam jeszcze komercja nie dotarła, ale nie wiem, jak z dojazdem, a potem z wycieczkami w góry? Możesz też poszperać w internecie lub zadzwonić do informacji turystycznej, może coś poradzą? Zdaje się, że informacja turystyczna jest w Cisnej. Nie odpuszczaj, jeżeli się już zdecydowałaś 🙂
Hej. Byłem kilka lat temu w Bieszczadach i potwierdzam opinie Hegemona, że w Bieszczadach jest super. Byłem w sezonie i nie było aż tak strasznie. O dziwo kilka razy udało się na stopa złapać kogoś kto podwiózł do miejscowości w tym przypadku do Cisnej. Byliśmy w 4 osoby raz się udało czekając na przystanku autobusowym po zejściu ze szlaku to jakiś „facet” wyjeżdżał dżipem z parkingu i nas 4 podwiózł do Cisnej a raz to busik jakiś jechał to sam się zatrzymał i podwiózł jedną osobę żeby wzięła auto. Także polecam w 100% wyjazd w Bieszczady. A nocleg mieliśmy w… Czytaj więcej »
Wygląda na to, że w Cisnej jest taniej niż w Wetlinie…?
A ludzie się chętnie zatrzymują i chętnie zabierają. Sam zabierałem samochodem ludzi z Ustrzyk do Wetliny.
Bieszczady są piękne ale też nieprzewidywalne. Cieszę się , że mam tak niedaleko
Piękne, nieprzewidywalne i drogie 🙂
drogie? Pojedź do Zakopanego w sezonie… A może dlatego że mam na wyciągnięcie ręki to jakoś udaje mi się znaleźć coś takiego
Zakopane, Sopot, Międzyzdroje, kilka miejsc na Mazurach, to jest top polskiego lansu i z tymi miejscowościami Bieszczady jeszcze nie mają się co równać. Ale z taką Szklarską Porębą już tak. I w Szklarskiej rok temu było zdecydowanie taniej – tak o 30% (jedzenie, noclegi i opłaty)
hm. dzikość Bieszczad…. coraz jej mniej. trzy, a może więcej lat temu, byłam tam w sezonie letnim. wówczas nocowaliśmy w Wetlinie i był to pobyt kilkudniowy. owszem, na Połoninie Wetlińskiej, na szlaku było zatrzęsienie ludzi, ale już na innych trasach, zdarzało się nie spotykać nikogo. sama Wetlina świeciła pustkami. to znaczy nie było problemu zjeść obiad, bo zawsze gdzieś znalazło się miejsce (ceny? szczerze- nie pamiętam). w październiku pojechałam na weekend w Bieszczady polować na jesień. trochę się jednak pospieszyłam. ale i tak było cudnie. (o! tu mam link, w razie razu; http://marharetta.blogspot.com/2015/10/w-srode-poznawym-wieczorem-byam-jak.html#comment-form) nocowaliśmy w Zatwarnicy, czyli na końcu świata… Czytaj więcej »
Masz duże doświadczenie z Bieszczadami, ja mam tam zdecydowanie dalej. Dzikość Bieszczad z dnia na dzień nie zniknie całkowicie, ale ubywa jej bardzo systematycznie. Zaskoczyły mnie przede wszystkim ceny, zdecydowanie wyższe niż w innych polskich górach (poza Tatrami, bo tam nie byłem od lat). Sądzę, że Bieszczady dość szybko zmierzają drogą Zakopanego i Tatr. Natomiast byłem w Ukraińskiej części Bieszczad i tam rzeczywiście jest dziko, a przez to pięknie. Bez porównania piękniej. Zresztą i u nas wystarczy pojechać w Beskid Niski, aby odczuć znaczną różnicę. Też mam ochotę pojechać w Bieszczady zimą, widziałem zdjęcia, a chcę zobaczyć na żywo. Trochę… Czytaj więcej »
ja na ceny nie zwróciłam uwagi. to znaczy nie zarejestrowałam jakiejś mega drożyzny. po prostu wydały mi się porównywalne do innych miejsc. a może to kwestia tego, ze spodziewałam się ich takich już podczas rezerwowania noclegu w Wetlinie, który wtedy tanio wcale nie wypadł. (a żadnych luksusów nie było) wydaje mi się, ze Wetlina po prostu zrobiła się taką miejscówką, jak np….hm…. Międzyzdroje. oczywiście z tym porównaniem przesadziłam. ale. to tak jak Polańczyk czy Solina w niskich, tak Wetlina jest tym samym w wysokich. dlatego, jak szukać noclegu, to gdzieś poza :)) niestety. ze śniegiem w Polsce jest coraz gorzej.… Czytaj więcej »
Na ceny zwróciłem uwagę w porównaniu z zeszłoroczną Szklarską Porębą. Zaskoczyło mnie, że Wetlina i okolice są aż o tyle droższe. Szkoda, że wcześniej nie słyszałem o Zatwarnicy, bardzo lubię takie miejscówki. Z drugiej strony zyskałem doświadczenie, co też się liczy 🙂 A na kolorowe buki w górach można liczyć dopiero pod koniec października i jeszcze trzeba mieć wtedy szczęście do pogody. Miałaś tak piękną pogodę, że brak tych kolorowych buków chyba nie był dokuczliwy 🙂
Najbardziej dzikie Bieszczady były w początku lat 80.-tych, kiedy to jako studentka, chyba II roku wybrałam się na obóz wędrowny. Codziennie długa trasa wyłącznie piesza z plecakiem i kotłem do gotowania posiłków, codziennie nocleg w innej bazie harcerskiej (namioty wojskowe i prycze, sławojka i mycie garów oraz siebie (włosów też) w strumyku górskim.). Gotowanie jedynego ciepłego posiłku na ognisku (makaron i konserwa turystyczna) na deser herbata ze świeżej bieszczadzkiej mięty zajeżdżająca tłuszczem konserwy, bo mycie kotła odbywało się tylko przy współudziale piasku. Droga nocą do sławojki zawsze najeżona niebezpieczeństwem – spotkania z misiem nie należały do rzadkości, pewnej nocy nawet… Czytaj więcej »
Widzę, że obudziłem masę wspomnień. Bieszczady są górami, które wywołują emocje. Nie ma drugich takich gór w Polsce, z taką legendą. Niestety, to se ne wrati, chociaż niedźwiedzia, salamandrę i żmiję można tam jeszcze spotkać. Ale jeżeli ma się takie piękne wspomnienia, jak opisałaś, to chyba nie należy wracać teraz w Bieszczady, to jest całkiem inne miejsce. Ewentualnie można jeszcze pojechać na Ukrainę 🙂
Bardziej poetyckie wspomnienia (chociaż w większości powyżej przytoczone) znajdziesz w moim opowiadaniu opublikowanym swego czasu (dawnego) w „Dziewczynie” – magazynie dla nastolatek:
http://zabawnaliteraturka.blog.pl/2012/09/07/bieszczady-mleczna-droga-i-miski-2/
Świetne jest to, co napisałaś. Tylko dlaczego nie ma dalszego ciągu?? A może jest?
W Bieszczadach nie byłam, choć chciałam… I chcę nadal. Ciekawy ogromnie ten Twór reportaż. Tak całkiem w kontekście oczekiwań i konfrontacji z rzeczywistością;-) taka ciągle idylla dzikości troszkę mi się pochyliła i odczarowała… I bardzo dobrze. Wiem, gdzie będę i co dostanę. Bardzo dobrze się Ciebie czyta:) pozdrawiam i czekam na następne reportaże.
Jeżeli szukasz dzikości – jedź w Beskid Niski. Jeżeli nigdy nie byłaś w Bieszczadach, to wybierz się tam, bo są to piękne góry, mocno już dobrała się do nich komercja, ale nadal są i będą piękne.
Dzięki za dobre słowa 🙂
Zdania w kwestii Bieszczad nie wyrażę, bo mimo że zjechałam kawał świata to tam nie dotarłam 🙁 Zrewanżuję się natomiast własną historią o wilkach. Trafiłam kiedyś do dość zapomnianej wsi w Beskidzie Sądeckim. Obok wsi grasowała od lat wataha wilków, a gospodarz, u którego mieszkałam miał sukę – owczarka niemieckiego . Tak się stało, że suka „wpadła w oko” pewnemu wilkowi, co zaowocowało narodzinami pso-wilków. U gospodarza ostał się jeden z potomków – niesamowity: podobny do owczarka, a zarazem o wilczych proporcjach… Miał urzekające wilcze oczy i był najbardziej inteligentnym i „komunikatywnym” psem(?), jakiego spotkałam w życiu 🙂 P.S. A… Czytaj więcej »
Nigdy nie spotkałem wilków, ani mieszańców psów z wilkami. Twoja historia o wilkach jest romansem, a moja horrorem 🙂
Każdy widzi to, co chce zobaczyć 🙂 Ale nie żartując – wilki zaczęły być dość powszechne w niektórych rejonach zachodniej Polski, więc wszystko przed Tobą w kwestii spotkania z wilkiem.
Czytałem artykuł Wajraka o wilkach i wynika z niego, że od lat, mimo ochrony, populacja wilka u nas nie rośnie, więc nadal nie tak łatwo go zobaczyć. Trzeba by się pewnie wybrać z kimś, kto zna wilcze obyczaje…
Podobno wilki wędrują. W samym Zachodniopomorskiem żyje ich ok. 60… 🙂 W lutym pojawiły się nawet nieopodal Szczecina. Znam też osobę, która natknęła się na wilki podczas spaceru w lesie, ale to miało miejsce w Lubuskiem… Więc chyba wszystko zależy od regionu i szczęścia 🙂
Zależy od regionu – dla mnie Lubuskie, jak i Bieszczady, to szmat drogi. A w łódzkim się jeszcze nie pojawiły i raczej nie pojawią. Wilki potrzebują dużych kompleksów leśnych, a w okolicach Łodzi, takich się nie stwierdza…
Bieszczady – Myczkowce – ośrodek, do którego się przepływało promem, pyszne lody w Lesku, jaszczurki przed domkiem, jakieś muzeum przyrodnicze w Ustrzykach i trzy tygodnie laby ok 20 lat temu. Było miło lecz dość dawno. Może warto by wrócić? Tylko – w sezonie nie polecasz, a ja po sezonie raczej nie mogę ze względu na pracę. A na weekend trochę daleko ……… Chociaż – nigdy nie mów nigdy 😉
Pozdrawiam 😉
W sezonie podobno tłumy, tak tłumaczył gospodarz. Można spróbować gdzieś poza popularnymi miejscami – wtedy trochę daleko w Bieszczady Wysokie, ale może poza nimi jest jeszcze dawna atmosfera?
Tylko nie wiem, czy chcesz skonfrontować wspomnienia z rzeczywistością?
No właśnie. Kilka lat temu skonfrontowałam wspomnienia z wczesnego dzieciństwa dotyczące Jarmarku Dominikańskiego i się nie zawiodłam. Może więc i Bieszczady po latach te same?
Nie umiem Ci odpowiedzieć. Musisz sama sprawdzić. Ja po 20 latach widzę dużą różnicę, ale lepiej słuchać samej siebie, a nie rad innych 🙂
Wilki pojawiły sie tez w lasach bydgoskich, mój wujek spotkał je na grzybach…
Bieszczady budzą we mnie skrajne emocje, ja nie byłam, ale nasłuchałam sie tylu różnych opowieści, że głowa mała, a wyobraźnia działa. Podobno Bieszczady sie kocha lub nienawidzi.
Pożyjemy, zobaczymy:-) w tym roku Szwajcaria czeska, już zarezerwowałam noclegi 🙂
Pozdrawiam 🙂
Każda legenda budzi emocje, a Bieszczady są legendą. Trochę wypaloną, ale zawsze… 🙂
Gdzie będziesz mieszkać w Szwajcarii? Już Ci zazdroszczę wyjazdu
Zarezerwowaliśmy Decin, bo w Twoim miejscu nie było wolnych pokoi i już nie mogę sie doczekać…
Jak Decin, to pamiętajcie o Decinskim Śnieżniku. Piękne widoki z góry 🙂
A ja przyznaję się bez bicia, że za Bieszczadami nie przepadam, choć widoki są tam piękne. O wiele bardziej wolę Tatry, Pieniny czy też Gorce. W Bieszczadach i okolicy najbardziej podobają mi się… stare cerkwie. Uwielbiam Szlak Architektury Drewnianej i przede wszystkim to nim poruszam się na tych terenach. 🙂
Szczerze napisane. Ja mam bardzo mieszane uczucia co do Bieszczadów. Z jednej strony lubię tamtejsze widoki, z drugiej przeszkadza mi ich gloryfikacja. A do starych cerkwi też dotarłem 🙂
Fantastyczna ta wasza koleżanka! Właśnie także dla takich widoków warto do knajpy chodzić…
Koleżanka już się niestety dawno ustatkowała i takiego numeru już by nie zrobiła, a szkoda…
Bieszczady nie są już dzikie jak kiedyś. Na bieszczadzkich szlakach można spotkać sporo turystów, w przeciwieństwie do Beskidu Niskiego, który mi poleciłeś w tamtym roku.
Jeśli chodzi o lokalne produkty, to w dzisiejszych czasach chyba trudno o takie. Oscypki kupimy w Zakopanem, Karpaczu czy.. Sopocie. A regionalne piwa z małych browarów można kupić w hipermarketach.
Trochę szkoda, że tak jest, ale komercja jest wszędzie.
Pozdrawiam:)
Na szczęście Beskid Niski pozostaje nadal dziki. I dolina Sanu, którą odkryłem w tym roku.
Przed komercją się nie obronimy, nie widzę szans, ale można minimalizować jej skutki. Chociaż to piwo BiesCzadowe całkiem niezłe 🙂
Nie piłem tego piwa, może kiedyś spróbuję:)
Przez wiele lat piłem tylko komercyjne piwa, często z puszek. Ostatnio znajomy poczęstował mnie regionalnymi piwami. Tak mi się spodobały, że teraz piję tylko regionalne i tylko z butelek.
Ja już kilka lat temu przeszedłem na piwa regionalne i rzemieślnicze. U Ciebie jest browar Kormoran, oni robią naprawdę świetne piwa 🙂
Na razie jestem świeżakiem, jeśli chodzi o piwa regionalne, ale piłem kilka piw Kormorana. Najbardziej smakował mi witbier.
Myślę, że jeszcze sporo nowych browarów regionalnych przede mną:)
Z Kormorana spróbuj Rewolucje. Moim zdaniem, są świetne 🙂
W takim razie muszę spróbować te Rewolucje:)
Jako lokalna patriotka powiem krótko: piwo z Raciborza jest najlepsze!
A tu się zgadzam w pełni. Szczególnie piwo zielone jest wielce zacne. Inne też nie gorsze 🙂
Bieszczady znam od tej drugiej,dzikiej strony. We wspomnieniach. A były to lata dość dawne.Jeździłam na obozy harcerskie,przeszłam wzdłuż i wszerz i co to była za atrakcja jazda obwodnicą bieszczadzką! Dwernik ,gmina Lutowiska, w zakręcie Sanu po jego dzikszej stronie. Nawet stadko dzikich koni wypijających nam herbatę z kotła a potem galopem przez mgłę obozowiska było mi dane;))) Maszerowało się dzień cały a człowieka nie uświadczyłeś. Nieliczne wiejskie sklepiki, a spanie najlepiej w śpiworze pod chmurką.Fajne wspomnienia. Od pewnego czasu zaczynam ponowną eksploracje tych obszarów. Mam koleżankę w Sanoku jako bazę wypadową;). ALe najdalej mnie zawiało do Soliny. jaka zmiana…ale mamy… Czytaj więcej »
Wiem, że Bieszczady, szczególnie we wspomnieniach harcerskich, to niemal legendarna ziemia. I taką zapewne była. Teraz rosną tam kurorty i jest to proces nieuchronny. Niestety, na popularnych obszarach turystyka masowa wypiera turystykę zrównoważoną. Przecież i Tatry miały swój czas pionierski, a od dawna nikt nie nazwie ich dzikimi 🙂
Wróciłam wspomnieniami wstecz i takie mi się nasunęły wnioski. W Bieszczadach pierwszy raz byłam jako dziecko w l.90, zatem największy okres dzikości miały już za sobą. Ale mimo to jestem jeszcze w stanie zaobserwować zmiany. I teraz do sedna. Powstają hotele spa, slow foody, znikają te bardziej spartańskie miejsca. Dojazd coraz łatwiejszy, ludzi coraz więcej. W okresie wakacyjnym po prostu nie warto iść na połoniny. Ale czasem wystarczy udać się na Otryt, Rabią, żeby nie spotkać prawie nikogo. Po sezonie jeszcze można liczyć na ciszę. Bieszczady stały się modne przez swój klimat i ten klimat przez to tracą. A o… Czytaj więcej »
Racja są w Bieszczadach jeszcze klimatyczne miejsca. I one pewnie uchowają się na dłużej, ponieważ tłumy będą pędzić na najbardziej popularne szlaki w Parku Narodowym. A ponieważ wokół rośnie coraz bardziej luksusowa infrastruktura, to Bieszczady staną się kurortem dla bogatych (już powoli tak jest).
Niskiemu, chyba taki zalew turystyki nie grozi. Zbyt wiele w pobliżu jest miejsc, gdzie tłumy pojadą w pierwszej kolejności I dobrze 🙂
Trudno byłoby mi polemizować – nigdy nie byłam w Bieszczadach….
Niemniej zachęciłeś mnie do poznania tego, czego nigdy nie miałam okazji podziwiać 😉
Dobrze, że zachęcam, a nie zniechęcam 🙂
Witam.
Mnie też dopada często taka tęsknota za dziczą. Przykro czytać, że świat z dziecięcych wspomnień się cywilizuje… Jeszcze bardziej przykro to oglądać…
I zgadzam się z Tobą – jesienny las jest najpiękniejszy… Nie mam bukowego – inna Kraina – ale znam rykowiska jeleni, bobrze igraszki, łosiowe pogonie i wiele innych atrakcji. Mam też za sobą spotkanie z wilkiem, ucieczkę przed żubrem, a nawet – paniczne zwiewanie przed lochą 🙂
Jak czytasz – jestem zakochana w tej mojej Krainie… Co nie znaczy, że tylko w niej. Jeśli chodzi o zakątki świata – mam bardzo pojemne serce 🙂
Pozdrawiam 🙂
Niestety, świat nieuchronnie się cywilizuje, ale ja ciągle szukam dzikich miejsc i w dalszym ciągu je znajduję. Wiele jest ich tuż za Polską granicą, ale i w Polsce też coś jeszcze się znajdzie 🙂
Widzisz, ja rykowiska jeleni nigdy nie widziałem, w moich okolicach tylko sarny, łosia spotkałem na szosie koło Warszawy, a wilka nawet nie słyszałem… Piękna jest Twoja kraina 🙂
Nic straconego.
Byle zdrówko i chęci były 🙂
A co do cywilizowania się…
Na mojej prywatnej liście piosenek wszechczasów już od bardzo dawna pierwsze miejsce zajmuje „Pamiętajcie o ogrodach” J. Kofty.
Pozdrawiam 🙂
Zatrzymałam się kiedyś u gospodarza, który miał sąsiada, człowieka dymu. Pytałam, co robi, odpowiadano że od trzeciej rano łapie dymy. Kiedy zrobi się niebieski, oznacza, że piec produkuje popiół, więc zalewa się wodą i wygasza przez dwadzieścia godzin. Zanim tego wszystkiego nie zobaczyłam, nie miałam pojęcia, jak trudną pracą jest zrobienie węgla drzewnego do wędzenia wędlin. A jak smakują i jak pachną tak uwędzone…
Mam znajomego, który wędzi. Czasami coś skapnie z jego stołu i zawsze jest to boskie 🙂 Wiem, o czym mówisz 🙂
Trzeba było by w Nałęczowie! By coś skapnęło i dymienie też było!!! 😀 😀 😀
Wiem, trzeba było… 🙂
No nie wydaje mi się, żeby słynne Bieszczady zachowały dzikość, którą opisujesz. Wszędzie komercja, dokładnie…
Muzyka kompletnie nie moja, ale wiadomo, kwestia gustu 🙂 Czytając Twój tekst, ponownie zaświtała mi w głowie wizja książki, grubej książki, z widocznym napisem na grzbiecie – Dawid Lasociński, po którym nastąpiłby zachęcający tytuł jakiejś opowieści, może podróżniczej…
Z tą refleksją pozostawiam na koniec –
Ciepełka
Martyna
Do EKT został mi sentyment. Tak to jest, gdy muzyka wiąże się z fajnym wydarzeniem 🙂
Muszę Ci się w tajemnicy przyznać, że wróciłem dopisania książki. Idzie mi to bardzo kulawo i niesystematycznie, ale piszę. I nie będzie to opowieść podróżnicza… 🙂
Jeżeli napiszę, wydam, to będę wiedział komu zawdzięczam motywację 🙂
Bardzo chciałabym coś napisać o Bieszczadach. Ale nie znam ich prawie wcale, więc podziękuję Ci tylko za ciekawy tekst i zdjęcia.
Ooo, niewiele osób nie zna tych gór. Ale z drugiej strony Bieszczady leżą na samym krańcu Polski i niełatwo tam dotrzeć
W Bieszczadach byłam wiele, wiele lat temu. I choć jeżdżę w góry różnorodne od wielu lat, tam jakoś nigdy nie wróciłam. Więc żyją sobie nadal w mojej wyobraźni przepiękne, dzikie i nieskomercjolizowane…
Jeżeli chcesz takie zachować w pamięci, to lepiej nie konfrontuj z rzeczywistością…
Pięknie przedstawiłeś uroki Bieszczad.
Chcieliśmy pojechać tam w 1988 roku. Takie mieliśmy plany, ale wysiadł samochód i skończyła się wyprawa na tym etapie. Nigdy tam nie dotarliśmy.
Pozdrawiam Hegemonie:)
Ciężko dotrzeć w Bieszczady czymkolwiek innym, niż własnym samochodem. Popsucie auta przed podróżą, to smutne…
Kiedy tam ostatnio byłam (w zeszłym stuleciu) było dziko. Żeby kupić chleb nie wystarczały pieniądze, trzeba było się zapisać. Eh, pięknie było.
To se ne vrati, niestety. Teraz po prostu trzeba mieć pieniądze i wybierasz w czym chcesz…
Właśnie dzisiaj wróciłam z Bieszczad i tak jakoś przypadkiem weszłam na ten blog. A oto moje wrażenia: Ostatni raz w Bieszczadach byłam dokładnie 10 lat temu (a wcześniej jeszcze dwa razy) i nie zgodzę się z tym że te dzikie Biezsczady nie są dzikie, ciesze się że nie ma tu komercjii, żadnych drogich wielogwiazdkowych SPA itp., które drażnią mnie już samą ceną za noc. Na szlaku z Balnicy do Roztok Górnych przez 4,5 h wędrówki spotkaliśmy jednego turystę (Słowaka), Cisna dalej ma swój klimat gdzie z knajpek gdzieniegdzie słychać Stachurę , cerkwie stare i zapomniane na odludziu choć przecież Bieszczady… Czytaj więcej »
Cieszę się, że się ze mną nie zgadzasz i polemizujesz 🙂 Taki był mój zamiar – wywołać dyskusję. Nie udało się aż do teraz 🙂 Znasz Bieszczady zdecydowanie lepiej niż ja. Pisałem w porównaniu do Gór Izerskich i do Beskidu Niskiego. Te pierwsze wydawały mi się bardzo komercyjne i w zeszłym roku zdziwiłem się, że nie są. Beskid Niski jest obecnie najbardziej dzikim miejscem w Polsce. W Bieszczadach płaciłem 50 zł za sam nocleg w Wetlinie i wokół wielkiego wyboru nie było. W każdej knajpce, nawet najlichszej – drożej niż w Łodzi. To w Szklarskiej Porębie miałem zdecydowanie taniej. SPA… Czytaj więcej »
W moim przypadku,Bieszczady były w ubiegłym roku,po raz drugi w życiu. Pierwszy pamiętam jak przez mgłę (ok.40 lat temu) jeszcze w podstawówce,z rodzicami i inną zaprzyjażnioną rodziną.To były tzw. wczasy pod gruszą,a właściwie wczasy w drodze. Nie pamiętam już dokąd ostatecznie zmierzaliśmy.Raczej to było na zasadzie objazdówki i po drodze,przystanek w Bieszczadach.W pamięci została mi Solina i nocleg gdzieś po drodze, nad strumieniem,na skraju lasu pod namiotem.Pstrągi w płytkim potoku… no to wtedy była jeszcze taka prawdziwa naturszczyzna. Rok temu i my zaliczyliśmy objazdówkę-przemierzyliśmy 2700km.Pierwszym naszym celem była Jura Krakowsko-Częstochowska,potem Bieszczady,Łańcut,Sandomierz,Lubelszczyzna i do domu.W każdym z miejsc noclegowych jeszcze wiele… Czytaj więcej »
Dzięki za tak długi opis, z wielką ciekawością go przeczytałem. Niestety, nie byłem teraz w Siekierezadzie i widzę, że jest czego żałować. Może bałem się rozczarowania…? Fajnie, że tak miło wspominasz ten wyjazd, że właściwie wszystko się udało, nawet to piwo po zejściu ze szlaku 🙂
Nie wiem, czy wrócę w Bieszczady, jeżeli tak, to raczej w Ukraińskie, bo tam jest naprawdę dziko. Jeżeli coś w Polsce, to zdecydowanie Beskid Niski. To nie są wymagające góry, ale klimat mają niepowtarzalny. A ja lubię, gdy jest mało ludzi.
A gdybym miał porównać Bieszczady i Krupówki, to cóż, jadę w Bieszczady 🙂
Planuję Bieszczady tej jesieni, mam nadzieję, że jednak uda mi się trochę tej dziczy znaleźć i doświadczyć. Obietnica pięknych widoków i perspektywa błogiej drzemki na łące brzmi świetnie. 🙂
Są dzikie miejsca w Bieszczadach. Kilka propozycji znajdziesz w komentarzach do tego wpisu. Najbardziej komercyjna zrobiła się Wetlina. Z drugiej strony jest to fajne miejsce, do rozpoczynania górskich wycieczek. Lepsze położenie mają tylko Ustrzyki. Widoki na pewno będą piękne, tego w Bieszczadach nie brakuje. Łąk do spania także, tylko na żmije trzeba naprawdę uważać.
Dzikości Bieszczadów na pewno nie poznacie w Cisnej ani Wetlinie. Polecam choćby Roztoki Górne i całkiem rzadko odwiedzane Małe i Duże Jasło, szlak graniczny… tam nawet w sezonie nie ma tłumów, nie siega tam Bieszczadzki Park Narpdowy, panuje więc wieksza swoboda, ot choćby można zabrać psa 🙂
A znane połoniny tylko zimą 🙂 trudniejsze warunki ale ludzi mało 🙂
Pozdrawiamy Kasia i Kamil
Na krańcach Bieszczad zachowała się dzikość. Szczególnie poza obszarem Parku narodowego. Uświadomiła mi to wycieczka do Łopienki, gdzie spotkałem smolarzy, Bieszczadników i salamandry. Jednak centrum Bieszczad i ich największy walor widokowo-górski, chociażby poloniny, zagarnęła komercja
wzdłuż,wszerz i w poprzek.Jako harcerka.Obóz w zakole Sanu,gmina Lutowiska ;).Dzicz,panie,dzicz.Konie półdzikie które wypijały nam bywało poranną herbatę z kotłów nagle,wtem wychynające z mocno porannej mgły…Niezapomniany widok.Na przedzie ten biały z rozwianą grzywą…Latoś konie puszczano swobodnie latem i wiosną coby same się pasły gdzie chcą.Niedźwiedź,tropienie śladów,rysie ślady,żmije w latrynie,co za frajda PĘTLA BIESZCZADZKA i zastępca komendanta który w swoim wypasionym dżipie z demobilu wziął nas na pakę i ze sto na godzinę zapychał żeby na nas zrobić wrażenie;))))(czy wtedy taka prędkość była możliwa? Ale my wierzyliśmy ! ).Powódź która jedyny łączący nasz obóz z cywilizacją mosteczek (sami budowaliśmy) zabrała ze sobą….Liny… Czytaj więcej »
Wspomnienia przepiękne. Za coś takiego można kochać Bieszczady do końca życia, niezależnie od tego, co się tam stanie. Ten żip chyba był w stanie wyciągnąć 100 na godzinę – jestem tylko ciekaw ile paliwa przy okazji spalał 🙂
Czytając twój komentarz zatęskniłem za tymi czasami, gdy w sklepie można było kupić tylko piernik przekładany marmoladą. Jeżeli był…
Jako komendant obozu miał chyba przydział.Nie mam pojęcia,ale palił na pewno sporo;).No i od więźniów którzy tam wtedy chodzili „wolno” organizowało się to i owo.A tamte czasy miały swój urok;)
No tak wtedy wszystko można było „zorganizować”, a niewiele kupić. Oczywiście, że tamte czasy miały swój urok 🙂
po wielu,wielu latach byłam bo mam koleżankę w Sanoku i zrobiłyśmy wypad nad Solinę i szok,komercja,stragany e tam. Ale są zakątki gdzie jeszcze dzicz. Chociaz tamtego klimatu nic nie wróci.Pamiętam tartak gdzieś w głuszy,smolarnie wiadomo,puste wioski dość straszne….samotne kapliczki….sady wtem ,nagle na lesnej polanie…
Teraz bardziej dzikie i bezludne tereny prędzej znajdziesz własnie w okolicach Sanoka. A smolarnie w Bieszczadach widziałem…
Ty chciałaś nad soliną znaleźć dzikość? To jakby szukać spokoju na krupówkach 😂🤣😂
Panie Hegemonie
Szukając dzikości napewno nie znajdziesz ich fundując sobie spanie w hotelach, na kwatwrach, czy stołując się w knajpkach ( dzikich/legalnych pól namiotowych z dala od wsi nie brakuje) … Proponuję wziąć namiot, plecak prowiantu i posiedzieć przy 🔥…. Busa też nie trzeba łapać, wystarczy złapać stopa 😁