Ostatnia droga do Rochówka

Droga stawała się coraz bardziej wyboista. Dobrze, że niedawno padały deszcze, które sprawiły, że grunt był twardszy i koła roweru nie grzęzły zbytnio w piachu. Czuł nieliche zmęczenie. Wczoraj 50 kilometrów z Łowicza do Łodzi, nocleg u siostry i dzisiaj rano kolejna pięćdziesiątka. Nie miał już tyle sił, co kiedyś, zbliżał się do czterdziestki i prowadził siedzący tryb życia sędziego. Boleśnie odczuwał utratę kondycji i…

  • – Psiakrew – zaklął, gdy koła roweru niebezpiecznie zabuksowały w piasku

  • – Januszku, uważaj – strofował sam siebie – Wywrócisz się, nie daj Bóg połamiesz i zamiast pożytku, przyniesiesz tylko kłopot rodzinie, a to w tych strasznych czasach niosłoby tragiczne skutki…
Droga do Rochówka
Dziadek Janusz miał trzy marzenia, jako młody chłopak – rower, flower i aparat. Jak widać marzenie o rowerze spełnił

Na chwilę zatrzymał się i otarł pot z czoła kraciastą chustką. Złapał oddech, wsiadł na siodełko i z większą ostrożnością nacisnął na pedały. To już niedaleko, za chwilę będzie we dworze. Starał się nie martwić tym, co tam zastanie.

Oczom jego ukazała się Brzozowa Górka, zza której wyglądały zabudowania Rochówka. Zsiadł z roweru i ostatnie metry pokonał pieszo. Szedł wolno, rozglądając się dookoła. Na szczęście nie dostrzegł żadnych zniszczeń, wojna musiała przejść bokiem. Droga do Rochówka nie poszła na marne. Słońce chyliło się już ku zachodowi, kończył się słoneczny dzień 18 października 1939 roku…

Rochówek
Droga do Rochówka kończyła się koło Brzozowej Górki. Za nią już widać było zabudowania dworskie

Ta sama droga do Rochówka, lecz inna epoka

Taksówka zatrzymała się na łuku drogi pośrodku niczego. Na szczęście pogoda się poprawiła. Deszcz przestał siąpić, słońce nieśmiało przebijało się przez grubą warstwę chmur. W pewnym momencie promień światła oświetlił linię słupów telefonicznych równo ustawionych wzdłuż drogi, w tle kłębiły się czarne chmury. Niesamowity widok.

Bujny Księże
Z Rochówka do Zelowa można jechać przez Bujny…

Słoneczny poblask na tle granatowej połaci nieba zatrzymał na moment naszą trójkę w zachwycie. Chwilę później słońce ostatecznie przedarło się przez chmury, zrobiło się nad wyraz pogodnie i ciepło. Ruszyliśmy przed siebie polną drogą w kierunku dobrze widocznej linii lasu.

Gdy dotarliśmy na polanę nie potrafiłem ukryć rozczarowania. Miałem obiecane oglądanie ruin, jednak te zostały rozebrane przez czas i ludzi. Jedynie ogromny głaz węgielny ocalał z miejsca, które niegdyś było dworem w Rochówku. Dla babci i mamy, był to powrót do przeszłości, dla mnie, 12 latka zwykła wycieczka do lasu. Jednak z jakiegoś względu ta droga do Rochówka z połowy lat 70. XX w. zapisała się w mojej pamięci wyjątkowo wyraziście…

głaz węgielny
Ten głaz nie jest z Rochówka, ale podobnej wielkości głaz węgielny znajdowała się na polanie…

Droga do Rochówka – inne czasy, inna epoka

Rok 1939 i lata 70 XX wieku. Obie te daty dzieli zaledwie 40 lat, a były to zupełnie inne epoki. Dziadek drogę do Rochówka przemierzał po powrocie z tułaczki wojennej, ale mimo zawieruchy, która przetoczyła się przez Polskę, zastał dwór w całości, żyjący zgodnie z rytmem pór roku. Ja, w czasach pokoju, nie miałem okazji zobaczyć nawet szczątków siedziby rodzinnej, mogłem sobie ją jedynie wyobrazić słuchając barwnej opowieści mamy…

Droga do Rochówka. Ruiny dworu
Ruiny dworu w Rochówku w 1961 r. Ja nawet ruin nie zobaczyłem

Inne historie rodzinne związane z Rochówkiem

Na blogu znajdziesz kilka innych wpisów związanych z Rochówkiem i historią rodziny:

  1. Zaczęło się od koligacji rodzinnych, które tak chętnie tropiła przez całe życie moja mama
  2. Również wszelakie niesamowite rodzinne opowieści były domeną mojej mamy
  3. W 200 rocznicę śmierci Rocha, założyciela Rochówka postanowiłem pojechać i wytropić kolejne rodzinne tajemnice.
  4. Możesz też obejrzeć film/podcast na You Tube o rodzinnych tajemnicach.

Życie w Rochówku normalnie się toczy…

Dziadek w Rochówku spędził tylko jedną noc. W swoim pamiętniku zanotował krótko:

„Praca w majątku toczy się normalnie, bo inwentarz żywy i martwy w całości. Miejsce dla Marychny z dziewuszkami zapewnione. Gorąco zapraszają byśmy jak najprędzej przyjeżdżali”.

O poranku następnego dnia wsiadł na rower i wyruszył w drogę do Łodzi. Po dwóch dniach spędzonych u siostry wrócił do Łowicza. Przywiózł ze sobą dobre nowiny o Rochówku i paskudną pogodę.

Chlewnie w Rochówku
Chlewnie w Rochówku. Praca w majątku toczy się normalnie…

Listopadowy wyjazd. Pierwszy etap – droga do Łodzi

Listopad 1939 r. nie przyniósł poprawy pogody. Nadal było zimno, pochmurno i deszczowo. Poprzedniego dnia do późna w nocy pakowali w tobołki pościel oraz ubrania. Z samego rana 5 listopada miał pojawić się umówiony gospodarz z wozem i trzeba było mieć wszystko naszykowane, aby nie musiał czekać.

„ Środkiem lokomocji do Rochówka miała być konna furmanka, którą podjął się wyszukać nam Boczek, ojciec naszej pomocnicy domowej – Kasi. Po kilku dniach zjawił się z jakimś swoim krewniakiem, który zgodził się odwieźć nas z tym, że jako wynagrodzenie w miejsce gotówki, którą nie rozporządzaliśmy, wyraził gotowość przyjąć od nas umeblowanie naszej kuchni (kredens, łóżko, stół, 3 taborety i skrzynia na węgiel)”

Pamiętniki dziadka
Dzięki pamiętnikom dziadka jestem w stanie tak dokładnie odtworzyć.

Dokładnie, tak jak się umawiali w czwartek skoro świt zjawił się gospodarz z furmanką zaprzężoną w dwa konie. Zaczęli przenosić na nią tobołki z pościelą i ubraniami. Wszystko poszło sprawniej, niż się spodziewali, tylko dziewczynki trochę marudziły przy wsiadaniu na wóz.

Droga do Rochówka
Droga do Rochówka. Nie zachowało się zdjęcie wozu, który wiózł moją babcie z córkami do Rochówka, ale musiał wyglądać podobnie, jak ten na zdjęciu z 1941 r.

Zanim ruszyli w drogę, Janusz jeszcze raz sprawdził, czy niczego nie zapomnieli

  • – Chodź już! – niecierpliwiła się Marychna – Przecież, jeżeli czegoś zapomnieliśmy, to nam w Rochówku dadzą!

Janusz tylko zacisnął zęby i nic nie odpowiedział, ale nie wiadomo który raz pomyślał, że jego żona jest wyjątkowo lekkomyślna, szczególnie teraz, w czasie wojny. Trzeci raz sprawdził czy ma przy sobie Ausweiss, gdyż jako oficer rezerwy wojska polskiego musiał meldować się codziennie na posterunku policji. Wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby zapomniał tego dokumentu.

dokumenty II wojna światowa
Różne przepustki i pozwolenia niemieckie z okresu okupacji hitlerowskiej

Wreszcie zamknął drzwi i wsiadł na rower. Reszta jechała wozem. Zaraz po opuszczeniu Łowicza zaczął padać deszcz. Nieduży, ale uporczywy.

Marychna i dziewuszki były dobrze opatulone i okryte. Jedyny problem był z Ewą. Nikt nie był w stanie powstrzymać jej ciekawości. Gdy tylko Marychna odwracała wzrok, to Ewa wystawiała głowę spod kaptura i, nie zważając na wiatr oraz deszcz, z wielką ciekawością rozglądała się po mijanej okolicy.

Do Łodzi dotarli dobrze po zmroku, kompletnie przemoczeni. Rodzina mieszkająca na Radwańskiej szybko zajęła się dziećmi, a konie znalazły schronienie w stajni. Co za szczęście, że mieli rodzinę, która dysponowała stajnią w mieście.

Drugi etap listopadowego wyjazdu. Droga do Rochówka

Następnego dnia poranek przywitał ich słońcem. Było zimno, lecz pogodnie. Jeszcze mgły unosiły się nad łąkami, gdy opuszczali Łódź. Janusz, tak jak poprzedniego dnia, jechał na rowerze obok wozu, ale konie szły dość wolno, więc od czasu do czasu mocniej naciskał na pedały i wyrywał się do przodu. Potem wracał lub czekał na wóz wystawiając twarz do słońca. W ten sposób robił więcej kilometrów, ale co tam, na rowerze czuł się wolny i zrelaksowany. Mógł sobie nawet wyobrazić, że nie było wojny, że to tylko zwykły wyjazd do rodziny, do dworu.

Wschod slonca
Droga do Rochówka. Czy tak wyglądał wschód słońca, gdy wyruszali rano z Łodzi

Dzień się kończył zbyt szybko. Ostatnie kilometry przebyli już w zapadających ciemnościach. Nie wiadomo kiedy pomylili drogę. Zamiast we dworze, znaleźli się wśród pól. Bezradni stali w kompletnej pustce, nie dostrzegali żadnych świateł, które by dawały jakąkolwiek wskazówkę. Malutka Magdusia, która do tej pory dzielnie znosiła trudy podróży, teraz rozpłakała się żałośnie

  • – Pojadę rowerem – powiedział Janusz – Łatwiej mi samemu będzie znaleźć dwór. A wy nie ruszajcie się z miejsca
  • – A jak nas nie znajdziesz? – spytała zatrwożona Marychna
  • – Znajdę – odparł pewnym głosem Janusz, chociaż i on się tego obawiał – Jak usłyszycie głosy nawoływania, to też krzyczcie ile sił w płucach, na pewno wtedy się odnajdziemy

Z perspektywy krzyczenia, najbardziej ucieszyła się pięcioletnia Ewa, nawet dla zyskania wprawy, krzyknęła ile sił w płucach. Janusz nacisnął na pedały i ruszył wąską dróżką, one zostały na wozie z wielką obawą w sercach.

Droga polna z kapliczką
Czy na takiej polnej drodze pobłądzili w 1939 r.?

W Rochówku

Wydawało się, że cisza i ciemność trwają wiecznie. Marzli, Ewa nawet zaczęła pokasływać.

  • – Byle się tylko dziecko nie przeziębiło – martwiła się Marychna, zdając sobie sprawę ze słabego zdrowia starszej córki.

Dla uspokojenia spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Gwiazdy w dziwny sposób migotały. Po chwili zorientowała się, że to nie gwiazdy, tylko światełka lamp. Szukali ich, teraz usłyszała też głosy nawoływań. Byli uratowani.

W dworze buzował ogień we wszystkich piecach. Serdecznie witała ich rodzina. Zjechali się wszyscy – ci co mieszkali w Sieradzu i ci co mieszkali w Koninie. Po raz pierwszy od wielu lat cała gromada pod jednym dachem. Marychna poczuła się jakoś tak swojsko i radośnie, że nawet zasiadła do fortepianu i zagrała jakąś skoczną melodię. Szkoda, że następnego dnia Janusz musiał wracać do Łowicza, by czekać tam na otwarcie sądów. Może rozłąka nie będzie taka straszna? Przecież niedługo święta Bożego Narodzenia i na pewno się zobaczą…

Droga do Rochówka. We dworze przy fortepianie
Okres międzywojenny w Rochówku. Babcia gra na fortepianie, słucha dziadek. W tym salonie w czasie wojny urządzona została sypialnia dla rodziny

Powrót z Rochówka

Nie mam pojęcia ile czasu siedzieliśmy na polanie, gdzie niegdyś stał dwór w Rochówku i cieszyliśmy się słoneczną pogodą. Chyba jednak zbyt długo, gdyż potem wracaliśmy w pośpiechu, aby zdążyć dojść do Zelowa przed zapadnięciem ciemności.

Las w okolicach Rochówka
Lasy w okolicach Rochówka – zdjęcie współczesne

O zmroku dotarliśmy do mieszkania wuja. W piecu buzował ogień. Napiliśmy się ciepłej herbaty, a babcia usiadła do fortepianu i zagrała jakąś skoczną melodię. Za niecałą godzinę musieliśmy wyjść, aby zdążyć na autobus powrotny do Łodzi.

Pamiętam ogromne rozżalenie wuja Romana, że tak mało czasu z nim spędziliśmy, że tak długo siedzieliśmy w Rochówku. Mogliśmy wrócić wcześniej, ale mama zawsze wszystko układała wyłącznie pod swoje potrzeby. Gdy wsiadaliśmy do autobusu, wuj Roman schwycił mnie za łokieć mówiąc:

  • – Przyjedźcie wkrótce, koniecznie przyjedźcie!

Autobus ruszył. Przez okno obserwowałem przygarbioną postać wuja na przystanku PKS, samotnego starego człowieka, który za chwilę wróci do pustego mieszkania…

Zelów
Zelów. W głębi tego podwórza stał kiedyś dom, w którym mieszkał wuj Roman

Działo się w Rochówku

Czy historia dworu w Rochówku, a właściwie historia mieszkających tam ludzi, wciągnęła cię, spodobała się? Jeżeli tak, to wkrótce pojawi się ich więcej. Gdy opublikuję wszystkie, zamierzam wydać książkę. Możesz wesprzeć projekt „Działo się w Rochówku” na Zrzutce i pomóc w ocaleniu o zupełnego zapomnienia dworu i jego historii…

Zelów historia
Zelów. Historia pokazana na ławkach na Placu Kościuszki, dawnym rynku

Ostatnia droga do Rochówka – epilog

Nie mam pojęcia, czy wtedy, w latach 70. XX w. mama specjalnie zabrała mnie i babcię, akurat 7 listopada, w rocznicę jej ostatniej podróży do Rochówka? Nigdy się tego nie dowiem.

Nikt w czasie tego strasznego 1939 roku nie przypuszczał, że czas życia we dworze nieodwracalnie dobiega końca. Że mają przed sobą tylko rok pobytu i już nigdy więcej do Rochówka nie wrócą. Moja wycieczka z babcią i mamą też była ostatnią. Wkrótce przestałem jeździć z rodzicami gdziekolwiek. Natomiast mama przy każdej nadążającej się okazji wracała na miejsce, gdzie niegdyś stał dwór i ciągnęła tam ze sobą najmłodsze siostry. Wszyscy mieliśmy dość ciągłych opowieści o Rochówku i rodzinnej genealogii.

Rochówek Brzozowa Górka
Brzozowa górka. Zdjęcie współczesne

Moje nastawienie do dworu i historii rodziny zmieniło się całkiem niedawno, gdy napisałem pierwszy artykuł na blogu, w którym wspomniałem o Rochówku. Zaskoczył mnie pozytywny odzew czytelników i liczba komentarzy. Zacząłem drążyć temat, odkrywać nowe, wciągające historie.

Nie tak dawno, po wielu latach, znowu przemierzałem drogę do Rochówka. Zabrałem ze sobą mamę, być może ostatni raz w to ukochane przez nią miejsce. Wszystko zarosło gęstym lasem, trudno sobie wyobrazić, że kiedyś stał tam dwór, mieszkali w nim ludzie, a całość otaczały pola…

Rochówek panorama
Jedyne zachowane zdjęcie pokazujące panoramę Rochowka. Bardzo kiepska jakość, ale nie posiadam nic lepszego

Subskrybuj
Powiadom o
guest
6 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Jola

Tak się własnie zastanawialam czy żyja jeszcze Twoi Rodzice…Bo ja najbardziej lubię tu czytać opowiesci rodznne:) Tak dlugo nic o nich nie pisałes…i ucieszyłam sie,ze Mama jest,a Tato?

Dori

Czekam na dalszy ciąg opowieści z Rochówka. Jak to jest odkrywać na nowo historię opisaną ręką dziadka? Nie wiem jakie były jego losy w czasie wojny. Mam nadzieję, że dowiem się wszystkiego z kolejnych opowiadań 🙂

jotka

Pięknie to opowiadasz, a te zdjęcia to prawdziwy skarb!
Pisz koniecznie, trzymam kciuki za książkę:-)