Spis treści
„Miejsca nieuczesane” cz.2
Długi weekend bez tłumów? Czy taka opcja jest możliwa, gdy niemal każdy w te kilka wolnych dni chce wyjechać? Gdy znakomita większość dróg jest zakorkowana? Jeżeli szukasz miejsc, których jeszcze nie przekształciła i nie zadeptała masowa turystyka, to przeczytaj nie tylko ten artykuł, ale rozejrzyj się na blogu, znajdziesz tu więcej inspiracji nie tylko na długi weekend bez tłumów.
Na szczęście w naszym kraju oprócz modnych destynacji, gdzie zapewne masowo udadzą się rodacy, są też przepiękne regiony, które jeszcze nie stały się produktem turystycznym. Miejsca „nieuczesane”, gdzie długi weekend bez tłumów nie jest mrzonką, tylko realną możliwością. Przedstawiam 8 propozycji na wypoczynek poza szlakami, może któraś i wam się spodoba?
Gwda czyli długi weekend bez tłumów spędzony w kajaku
Nad wyborem miejsca na spływ kajakowy zastanawiałem się najdłużej. Chciałem zaproponować rzekę ładną i stosunkowo łatwą. Niegdyś niszowe kajaki w ostatnich latach stały się niezwykle modnym pomysłem na rekreację. Cieszy aktywność fizyczna Polaków, martwi ścisk na niemal każdym cieku wodnym. Gwda była jedyną większą rzeką na której nie spotkaliśmy żadnego spływu, chociaż wybraliśmy się tam w okresie wakacyjnym.
Płynąć można od okolic Szczecinka do Piły lub jeszcze dalej do Ujścia, gdzie rzeka wpada do Noteci. Jednak nawet w ciągu najdłuższego weekendu nie ma szans na pokonanie całej trasy. Moim zdaniem najpiękniejszy odcinek Gwdy przebiega od Drężna nad jeziorem Studnica, aż po jezioro Wielimie. Rzeka w wielu miejscach jest jeszcze dzika, w nurcie przeszkody w postaci zwalonych drzew, a na brzegach częściej zobaczysz sarnę lub czaplę, niż człowieka. Jednak, aby tędy popłynąć trzeba posiadać pewne doświadczenie kajakarskie.
Dlatego większość spływów wyrusza na szlak Gwdy ze Szczecinka i po przepłynięciu jeziora Wielimie trafia na rzekę szerszą i łatwiejszą. Jedynie gęsta sieć elektrowni zmusza do uciążliwych przenosek. Przyroda nadal zachwyca, chociaż już nie jest tak dziko.
Z ciekawostek polecam uszkodzony w 1945 roku most kolejowy w Jastrowiu. Jego pokrzywiona stalowa konstrukcja nadal zwisa nad rzeką.
Więcej o Gwdzie napisałem w artykule o krewnych i znajomych królika…
W cieniu największych atrakcji Małopolski
Małopolskę zdominował Kraków, Tatry oraz kopalnia soli w Wieliczce. Reszta regionu leży w cieniu największych atrakcji. Jednym z takich pięknych a niedocenianych miejsc jest Tarnów. W tym renesansowym mieście najcenniejszym zabytkiem jest… gotycka bazylika. W jej wnętrzu odkryjemy słynne renesansowe nagrobki przedstawicieli rodu Tarnowskich. Drugim najbardziej rozpoznawalnym zabytkiem Tarnowa jest ratusz. Oczywiście renesansowy, tak jak wiele kamienic na starówce. Zmarzlaków ucieszy informacja, że Tarnów jest polskim biegunem ciepła.
Do Tarnowa warto wybrać się nie tylko aby zwiedzić starówkę, ale też by poznać najbliższe okolice. Zachwyciły mnie pagórkowate krajobrazy, których tak mi brakuje wokół mojego rodzinnego miasta. Pokonywanie na rowerze stromych podjazdów było nadzwyczaj męczące, ale widoki z nawiązką rekompensowały poniesiony wysiłek.
Przypadły mi bardzo do gustu niewielkie miasteczka, w których przetrwały drewniane domy podcieniowe – na przykład w Zakliczynie i Ciężkowicach. W pobliżu tego drugiego warto wybrać się do rezerwatu „Skamieniałe miasto” i przejść wśród skał piaskowcowych, które w wyniku erozji przybrały fantazyjne kształty.
Z pozostałych atrakcji polecam zamek w Nowym Wiśniczu, synagogę w Bobowej, małopolski szlak architektury drewnianej, kopalnię soli w Bochni oraz malowaną wieś Zalipie. W tym ostatnim miejscu uważajmy aby się nie rozczarować, bo określenie „malowana wieś” bywa mylące – większość domów w Zalipiu, to smutne bezstylowe „betoniusze”, tylko nieliczne chałupy są bogato zdobione i one reklamują miejscowość.
Nie tylko Roztocze
Roztocze przed laty było uroczą krainą położoną gdzieś na krańcach cywilizacji. Obecnie, nadal jest uroczo, tylko nie jest to już kraniec cywilizacji, a długi weekend bez tłumów jest praktycznie niemożliwy. Warto jednak wiedzieć, że tuż przy granicy z Roztoczem, między Chełmem, a Zamościem, rozciągają się niemniej ciekawe tereny praktycznie nieodkryte przez masowego turystę.
Polubiłem Chełm – niewielkie miasto, z ładną starówką. Co ciekawe byli i obecni mieszkańcy Chełma mojego lubienia jakoś nie podzielają (patrz komentarze do „Miasto archipelag”). Chełm słynie z podziemi kredowych, jednak na mnie największe wrażenie zrobiło Wzgórze Katedralne oraz rozległy widok, jaki roztacza się z barokowej dzwonnicy.
Okolice Chełma najlepiej zwiedzać na rowerze. Szczególnie polecam wąwozy w Skierbieszewskim Parku Krajobrazowym. Niestety, niełatwo je znaleźć, bo oznakowanie jest więcej niż skromne.
Wojsławice rozsławił Jakub Wędrowycz, bimbrownik, kłusownik i wiejski egzorcysta, postać literacka stworzona przez Andrzeja Pilipiuka. Co ciekawe w tej niewielkiej miejscowości zawieruchę dziejową przetrwały świątynie trzech różnych wyznań: cerkiew, kościół katolicki i synagoga.
Pomiędzy Krasnymstawem a Chełmem kryją się ruiny bastejowego zamku Krupe. Kiedyś potężna twierdza, dzisiaj tylko ruiny. Niedaleko, trochę ponad 3 km od zamku znajduje się Górka Ariańska (wieś Krynice), a na jej szczycie tajemniczy grobowiec w kształcie piramidy. Uprzedzam, że niełatwo odnaleźć go pośród drzew.
Jeżeli podoba ci się to o czym i w jaki sposób piszę, to może chcesz wesprzeć Świat Hegemona, zostając jego mecenasem na Patronite? Każde wsparcie przyczynia się do rozwoju tego projektu
Możesz też postawić mi kawę, klikając w zielony przycisk na dole. Będę ci za to bardzo wdzięczny 🙂
Śmignąć na rowerze do Śmigla
Nie przepadam za Wielkopolską. Zbyt płaska i zbyt uporządkowana. Nie lubię też ulegać stereotypom, więc postanowiłem dać Wielkopolsce jeszcze jedną szansę, tylko tym razem zamierzałem poznawać nie Poznań, a okolice Leszna. Skusiły mnie nie tylko zabytki, ale też liczne jeziora pojezierza Leszczyńskiego.
Bazę wypadową mieliśmy w Śmiglu, zadbanym miasteczku z ciekawą zabudową i zabytkowymi kościołami. Śmigiel chlubi się wiatrakami. Co prawda na stanie ma tylko dwa, ale jeżeli ktoś ma duszę Don Kichota, to znajdzie ich więcej w najbliższych okolicach.
Bardzo spodobały mi się miasteczka przez które przejeżdżaliśmy, wszystkie zadbane i czyste. Polecam Rydzynę chlubiącą się barokowym pałacem Leszczyńskich oraz Wolsztyn, w którym nie tylko słynna parowozownia jest do zwiedzania. Oczywiście nie można pominąć Leszna, nie tylko ze względu na starówkę, ale także z powodu mieszczącej się w rynku kawiarni Delicja. Do dzisiaj wszyscy uczestnicy rajdu wspominają ją z rozmarzeniem…
Niezapomniane wrażenia pozostawiła wizyta w muzeum rolnictwa w Szreniawie. Zatrzymaliśmy się tam tylko na chwilę, a potem nikt nie chciał wychodzić…
Więcej o Lesznie i okolicach w osobnym artykule o krainie Don Kichota
Bazylika, bociany i dwie synagogi
Tykocin, jeżeli wierzyć Wikipedii, posiada ponad 100 zabytków. Trudno sobie to wyobrazić patrząc na zabudowaną głównie drewnianymi domkami niewielką miejscowość nad Narwią. Na tle drewnianej zabudowy imponujące wrażenie robi barokowa bazylika, która grała w kilku polskich produkcjach filmowych. W Tykocinie zachowały się aż dwie synagogi. Większa jest siedzibą Muzeum Kultury Żydowskiej w mniejszej mieści się restauracja serwująca smaczne dania kuchni żydowskiej.
Po drugiej stronie Narwi widać mury zamku, ale nie jest to zabytek, bo po dawnej warowni zostało zaledwie kilka kamieni, tylko współczesne wyobrażenie, jak taki zamek mógł przed wiekami wyglądać.
W najbliższej okolicy Tykocina mieści się dwór Pentowo i bociania wioska z licznymi gniazdami tych sympatycznych ptaków. Specjalne platformy widokowe umożliwiają podglądanie bocianiego życia. Nieco dalej, w Kiermusach, powstała wioska stylizowana na sarmacką osadę.
Więcej możesz przeczytać w artykule o Tykocinie i okolicach…
W Polsce też kiedyś były wulkany
W czasach studenckich przypadkowo znalazłem sezonową pracę we Wleniu i tak zaczęła się moja przygoda z jednym z ciekawszych rejonów Dolnego Śląska – Pogórzem Kaczawskim. Zwane jest ono krainą wygasłych wulkanów, gdyż wiele wzniesień przypomina swoim kształtem stożki wulkaniczne. Najbardziej rozpoznawalnym szczytem pogórza jest Ostrzyca Proboszczowicka. Z jej wierzchołka rozciąga się wspaniały widok na całe Sudety. W okolicy nie brakuje też skał pochodzenia wulkanicznego. Najbardziej znane są Organy Wielisławskie w okolicach Sędziszowej oraz porwak piaskowy w pobliżu Wlenia.
Jeżeli wulkany i geologia zupełnie cię nie pociągają, to i tak na Pogórzu Kaczawskim nie zaznasz nudy, przecież to jest Dolny Śląsk, gdzie co krok, to inna atrakcja. Chociażby tama Pilichowicka na Bobrze, zabytkowe miasteczka Złotoryja i Lwówek Śląski oraz zamek Grodziec. Wymieniłem tylko najbardziej oczywiste, jest jeszcze wiele mniej znanych, jak chociażby Pławna, gdzie powinny udać się rodziny z dziećmi, aby zobaczyć Zamek Śląskich Legend, miejsce stworzone przez artystę Dariusza Milińskiego.
Zachęcam też do odwiedzenia Wlenia, nie tylko ze względu na sentyment do dawnych czasów, ale dlatego, że jest to idealne miejsce na długi weekend bez tłumów. A przy okazji jest co oglądać – ładny rynek z XVIII wiecznym ratuszem i pomnikiem Gołębiarki, pałac książęcy oraz ruiny zamku górującego nad miastem.
Mazowsze nie jest nudne
Mazowsze nie może się poszczycić mocną marką turystyczną. Gdybym zapytał o największe zabytki Mazowsza, to zapewne niewiele ciekawych miejsc byście wskazali. Rejon uchodzi za płaski i nudny. Jak każdy stereotyp i ten nie do końca jest zgodny ze stanem faktycznym. Lubienie Mazowsza proponuję zacząć od Płocka i okolic. Przed wiekami, nie Warszawa, a właśnie Płock był stolicą Mazowsza. Na szczęście wystarczająco dawno zrezygnował z tej roli i teraz jest niedużym miastem z przepiękną, zadbaną starówką. Szczególnie polecam widok na stare miasto z drugiego brzegu Wisły. Koniecznie o zachodzie słońca. Przy okazji jest szansa na obserwację ptaków – przede wszystkim kormoranów i czapli.
Zwiedzanie Płocka proponuję połączyć z wycieczką rowerową nad Wisłę w okolice, które w 2010 roku nawiedziła powódź (gminy Gąbin i Słubice). Dzisiaj nie ma już śladów po tamtej katastrofie, natomiast są piękne, porośnięte rzędami wierzb rosochatych typowo polskie krajobrazy. A na łachach wiślanych, z których część jest rezerwatami przyrody, można ujrzeć liczne kolonie ptaków wodnych.
Miłośnikom kajaków polecam Skrwę Prawą, która przypływa przez środek Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego, miejsca wyjątkowo pofałdowanego, jak na standardy Mazowsza. Warto na chwilę zajrzeć do niewielkiego romańskiego kościoła (XIII w.) w Rokiciu, zwanego „kobylim”. Podobno pieniądze na wzniesienie świątyni uzyskano ze sprzedaży koni.
Trochę dalej, ale cały czas blisko Płocka, znajduje się odnowiony pałac w Sannikach, gdzie mieści się ośrodek chopinowski, chociaż słynny kompozytor w pałacu spędził tylko jedne, jedyne wakacje.
Więcej napisałem w artykule o nienudnym Mazowszu.
Kiedyś bywali tutaj królowie…
W Polsce można znaleźć wiele miejsc, które szczycą się chlubną przeszłością, a obecnie są niemal zapomniane. Komu cokolwiek mówi nazwa Przedbórz? Niewielka miejscowość nad Pilicą, kiedyś przyciągała królewskie dwory, bywał tu często zarówno Kazimierz Wielki, jak i Władysław Jagiełło. Dzisiaj do Przedborza zaglądają wyłącznie pasjonaci, chociaż atrakcji w okolicy nie brakuje…
W samym Przedborzu z zabytków ostał się jedynie kościół z wieżą pamiętającą czasy Kazimierza Wielkiego. Tuż obok, w starej karczmie mieści się muzeum ziemi przedborskiej, jedno z najciekawszych muzeów regionalnych w jakich byłem.
Region przecina rzeka Pilica, moim zdaniem najładniejsza Polska duża rzeka, rewelacyjny szlak dla wszystkich, którzy pragną zaprzyjaźnić się z kajakarstwem. Jednak nie w długi weekend, gdy na wodzie będzie panował ogromny ścisk.
Miłośnicy zamków powinni odwiedzić Majkowice oraz Bąkową Górę, gdzie ruiny warowni są niemymi świadkami sporu jaki wiedli między sobą dwaj rycerze o piękną kobietę. W Bąkowej jest jeszcze zabytkowy kościół, dwór jednego z największych pijaków pierwszej Rzeczpospolitej oraz przepiękne widoki na okolicę. Inne ruiny, tym razem zboru ariańskiego znajdują się w Łapczynej Woli.
Jak powinna wyglądać współczesna architektura świetnie współgrająca z przyrodą i krajobrazem można zobaczyć odwiedzając dojo – centrum sztuk walki w Starej Wsi.
Okolice Przedborza to też góry. Niezbyt wysokie wzniesienia, ale niektóre zaliczane są do korony Gór Świętokrzyskich. W pierwszej kolejności Fajna Ryba, najwyższe naturalne wzniesienie województwa łódzkiego oraz góra Chełmo, tajemniczością dorównująca podwrocławskiej Ślęży.
Wielkim miłośnikiem ziemi przedborskiej jestem od wielu lat, uważam ją za jeden z najładniejszych części województwa łódzkiego, więc wielokrotnie o niej już pisałem we wcześniejszych artykułach: tam gdzie narodziła się Łódź
Podsumowanie – długi weekend bez tłumów
Napisałem tylko o kilku pięknych miejscach, których jeszcze nie zadeptał masowy turysta. A w Polsce podobnych atrakcji nie brakuje, tylko trzeba je odkryć. Jeżeli chcesz poznać ich więcej, to przejrzyj artykuły na moim blogu, co roku staram się dodawać coś nowego – pięknego, nieznanego, zazwyczaj nie obleganego przez masowego turystę.
Jeżeli znasz podobne miejsca, napisz o nich w komentarzach, będę wdzięczny za każdą informację. Wciąż poszukuję nowych inspiracji do podróżowania. Może dopiszę kolejne miejsca, które polecę na długi weekend bez tłumów?
Zareklamowałeś tak, że teraz już będą tłumy.
Trochę poza tematem. Wiem, że „destynacje” są modne. Ale ich nie cierpię. Może: miejsca, kierunki, okolice, regiony?
Destynacje były celowym zabiegiem w zestawieniu z modne 🙂 Też nie cierpię takich słów, jak i tłumów oraz modnych miejsc, więc je razem zestawiłem…
Oj! Nie poznałam się. Takie mam ogromne uczulenie. Na tłumy również, dlatego nie lubię Bali, dasz wiarę? Za to tęsknię za miasteczkami z tzw. ściany wschodniej.
Daję wiarę, że nie lubisz Bali 🙂 A miasteczka ściany wschodniej są piękne.
być może niektórzy poczuliby się w tych miejscach nieswojo bez tłumu innych turystów i uznali, że trafili di złej „destynacji”… ale ideę z wpisu popierał i staram się wcielać w życie, zawsze ciekawie zaglądając do miejsc jeszcze nieznanych (np. Przedborza) 😉
Przedbórz całkiem zacnym miastem jest 🙂
Bardzo ciekawe propozycje, większości zupełnie nie znam…
Ja z racji bliskości czeskiej granicy zwykle uciekam z kraju, gdy u nas święta czy przedłużone weekendy. Tegoroczną majówkę (zresztą podobnie jak ubiegłoroczną) spędziłam natomiast w Gruzji. Też nie było tłumów. 😉
Gruzja, to już całkiem daleko 🙂 Natomiast słyszałem, że tylu naszych rodaków jeździ na długie weekendy do Czech i na Słowację, że i tam nie jest pusto…
W przypadku Tykocina może być różnie. Czasem faktycznie jest to senne miasteczko, a czasem – nie. Kiedyś trafiliśmy np. na kilka autokarów z turystami z Izraela i już tak pusto nie było. Tak, czy siak również zachęcam do odwiedzin (zamek można sobie darować). Dodam tylko, że niedaleko Tykocina leży wieś Morusy, w której stoi chata Włodzimierza Puchalskiego i którą można obejrzeć, dzięki uprzejmości sąsiadów:)
Dzięki za informację, o tej chacie w Morusach nie słyszałem. A jak przyjedzie wycieczka z Izraela, to można sobie pojechać na oglądanie bocianów w Pentowie, tam chyba nie jeżdżą?
Nie obiecuj sobie za wiele. Ot drewniana chałupa, tyle że z duszą 🙂
Lubię takie miejsca z duszą. Jeżeli tylko będę w okolicy, to się wybiorę.
w większości tych miejsc nie byłam, a że też nie lubię tłumów, jak już wiesz, to zapamiętam sobie co nieco z Twoich propozycji, o które mi się gdzieś po drodze uda zahaczyć 🙂 ja, zazwyczaj długie weekendy spędzałam właściwe w miejscach, które mogłyby się wydawać, że będą oblegane przez ludzi, jak np. Słowacki Raj, czy tamto-tegoroczne Góry Stołowe, czy jeszcze wcześniejsze Śnieżki i Szrenice… a jakoś zawsze, jak przychodziło co do czego, to na miejscu okazywało się, ze tych ludzi jednak na szlaku było tyle co kot napłakał 🙂 wszyscy siedzieli zapewne w dolinach Kościeliskiej i Chochołowskiej, tudzież na Trzech… Czytaj więcej »
Nie wiedziałem, że Beskid Sądecki jest pusty, przecież jest tam kilka popularnych szlaków, szczytów i miejscowości. Ale może ludzie siedzą w dolinach? Dla mnie najdziksze góry, to Beskid Niski, tylko naprawdę daleko leży ode mnie, niestety…
A Stambuł nie jest taki niebezpieczny, jak piszą – byłem tam w tym roku 🙂
Słowacki Raj na rowerze, to chyba nie najlepszy pomysł. Tam wędrówka jest świetna – tymi pomostkami, drabinami, czy bezpośrednio brodząc w potoku pod górę. Mój rower takiej próby by nie wytrzymał 🙂
są, są miejsca w Beskidzie Sądeckim bez ludzi 🙂 zresztą wszędzie się chyba da takie znaleźć.
Słowacki Raj to przecież nie tylko te pomostki, drabinki, ale cała masa szlaków pobocznych, (naprawdę długich) w tym i rowerowych 🙂 bo oczywiście po potokach i drabinkach na rowerze się nie da 🙂 a przynajmniej ja nie polecam 🙂
Beskid Sądecki ogólnie jest dość znaną częścią Beskidu, ale masz rację, że wszędzie można znaleźć miejsca bez ludzi, nawet w Tatrach…
A Słowacki Raj najbardziej podoba mi się na tych szlakach prowadzących przez drabinki lub bezpośrednio potokiem, dlatego nie brałem go pod uwagę, jako miejsca rowerowego.
w tamtym roku szliśmy na Przehybę ze Szczawnicy i na szlaku nie spotkaliśmy nikogo 🙂
rozumiem. bo i ja w Słowackim Raju nie brałam pod uwagę rowerowania 🙂
Margaretta bo koleżanko ma blogowa od lat, nie fatygłaś się do mnie 🙂 Bobry czekają 🙂
No cóż z Tarnowa jestem, w Tarnowie żyję więc jak dla mnie było to siedem pomysłów 😉 Aczkolwiek z opinią na temat mojego miasta i jego okolic całkowicie się zgadzam. Dodam tylko że katedra jest gotycka, ale jej wieża to neogotyk. A i faktycznie tras rowerowych o różnym stopniu trudności znajdziecie u nas dostatek.
Z pozostałych wybieram Gwdę!!!
Ps. Chełm i okolice znam też nieźle i także z opinią się zgadzam.
Mieszkasz w pięknych okolicach, to prawda. Dla mnie był to jeden z najpiękniejszych rajdów rowerowych koło Tarnowa. Trochę męczący, nieraz pchałem rower pod szczytem wzniesienia, ale to wszystko nie miało znaczenia.
A Gwdę warto wypróbować 🙂
Z twoich propozycji znam tylko Płock, w niektórych miejscach w Małopolsce być może będę w tym roku. Faktycznie trudno jest znaleźć obecnie miejsca mało zaludnione w weekendy, ale to taki znak czasu, wszyscy się przemieszczają. W moim mieście tak wzrosła ilość rowerzystów, że w weekendy trzeba uważać na ścieżkach rowerowych…
Fajnie, że rośnie liczba rowerzystów, że stają się coraz ważniejszymi uczestnikami ruchu drogowego.
A jeżeli chodzi o miejsca nie zatłoczone, a piękne, to jeszcze sporo jest ich w Polsce, tylko trzeba się naszukać
Świetne miejscówki! Mnie się marzy odwiedzić Zalipie, może w ty roku się uda, ale na tej mojej liście miejsc do odwiedzenia mam jeszcze sporo innych 🙂
Zalipie nie jest daleko od ciebie. Warto tam raz pojechać, ale trzeba wiedzieć, że nie jest to wioska malowana, tylko kilka, może kilkanaście domów…
Szczerze nie wiem, jak ludzie wypoczywają w popularnych miejscach. Mogę jechać gdzieś, gdzie są tłumy, ale z nastawieniem na zwiedzanie – trudno mieć np. Luwr na wyłączność – ale jeśli chcę odpocząć, to tylko poza głównym szlakiem. Jeziorko, trochę lasu, kawałek koca i zimne piwo, ja tak odpoczywam.
Ja też odpoczywam tam, gdzie nie ma tłumów, ale większość ludzi woli popularne miejscówki i nieziemski ścisk.
Klik dobry:)
Widzę, że w propozycjach są moje okolice. Przy tak zachęcającym opisie, może ktoś z czytelników zechce się tutaj wybrać.
Pozdrawiam serdecznie.
W Twoich okolicach jest naprawdę ładnie. Ode mnie niestety bardzo daleko…
Tarnów, Tykocin i Płock – reszta to dla mnie terra incognita, a to dojo w Starej Wsi wygląd fantastycznie,takie coś lubię. No, może jeszcze do znajomych zaliczyłabym Góry Kaczawskie, ale tak słabiuśko, oj słabiuśko… pora nadrabiać.
A co do tego, co napisała Ewa – do destynacji już sie przyzwyczaiłam, przez jakiś czas miałam nawigację w samochodzie mówiąca po angielsku, więc jakoś mi sie osłuchało:). A Bali, mimo tłumów ( wcale nie wszędzie) da sie lubic, i na pewno tam jeszcze pojadę:).Ale to już zupełnie inna historia…
Dojo w Starej Wsi jest naprawdę warte zobaczenia. Mało jest tak udanych współczesnych połączeń między architekturą, a przyrodą.
A Bali, no cóż – nigdy nie byłem 🙂
Ja to chyba do Jakuba Wędrowycza pojadę. Uwielbiam go!
Jak zobaczysz klimat Wojsławic, to zrozumiesz dlaczego Wędrowycz musiał pochodzić z tamtego regionu 🙂
Toś się Waść zaplątał w moją okolicę… 🙂 a mniej wprawni kajakarze na Gwdzie mogą stracić nie tylko dobytek i kajaki, ale także czasem głowę….. dosłownie i w przenośni…
Strata głowy na Gwdzie… zaintrygowałaś 🙂
No proszę, jest i Płock – a to rzut beretem od mojej rodzinnej miejscowości! Jest to miasto, do którego mam ogromny sentyment i uważam, że jest ogromnie niedoceniane tak pod względem zabytków, jak i pięknych okolic… A z Płocka już blisko do Sierpca i tamtejszego Skansenu, który wprawdzie w pierwsze weekendy miesiąca bywa zatłoczony ze względu na imprezy tematyczne, ale poza nimi jest spokojnym, urokliwym miejscem idealnym na wypoczynek. 🙂
Za Wielkopolską też nie przepadam, ale Tykocin, Roztocze i Tarnów… o tak, tam chciałabym się udać…
Płock jest niedoceniany. Ja bardzo lubię to miasto i jak tylko mogę niewiele zboczyć z drogi, to staram się chociaż na chwilę w Płocku zatrzymać i chociaż przejść skarpą nad Wisłą.
W Sierpcu byłem kilka razy i zawsze tam było sporo ludzi. Na pewno warto tam pojechać, to jeden z najładniejszych skansenów w Polsce, ale ciężko mi go było zaliczyć do „miejsc nieuczesanych”
Jeśli chodzi o Tykocin to potwierdzam. Rynek jest tam całkowicie pusty niezależnie od pory dnia. I w ogóle jest tam przepięknie i bajkowo. W Płocku, w którym często bywam jest dużo turystów.
Ale przepięknie i całkiem pusto jest w Czerwińsku nad Wisłą.
Zapraszam do Warszawy w zwykły dzień przed południem.
Fakt, Czerwińsk ma swój urok i spokój. Dość dawno tam nie byłem, więc ciężko by mi było teraz go rzetelnie opisać. W Płocku jest trochę turystów, ale znacznie, znacznie mniej niż w Toruniu, Krakowie, czy Kazimierzu nad Wisłą.
Z Dolnego Śląska moim zdaniem można było wybrać ciekawsze miejsca. Na przykład Szlak Cystersów, na którym też nie ma dzikich tłumów. W Lubiążu w ogóle mało jest ludzi, obiekt jest w stanie ustawicznego remontu, ale piękny nad wyraz. W Henrykowie nadal istnieje wspólnota zakonna, choć zakonników jest dosłownie kilku i są to mocno starsi ludzie. Po obiekcie oprowadzają uczniowie liceum katolickiego, które tam się mieści lub studenci pierwszego roku teologii 🙂 Mury w refektarzu są tak grube, że nie ma zasięgu sieci komórkowej :)) Wiem, bo mieszkałam tam kiedyś 10 dni :). Najbardziej znany jest Krzeszów i tam mozna się… Czytaj więcej »
Jeżeli chodzi o dolny Śląsk, to można by pisać o nim na blogu przez dobrych kilka lat i pewnie by się wszystkich tematów nie wyczerpało 🙂 Wybrałem Pogórze Kaczawskie, bo jest piękne – i na prawdę tam pusto. W Krzeszowie mimo wszystko są tłumy i nie pasuj on do „miejsc nieuczesanych”. A Lubiąża i Henrykowa niestety nie znam, czego bardzo żałuję…
Piękne miejsca wybrałeś. Część z nich jest mi zupełnie nieznana 🙂
Zapraszam do Tarnowa i również zachęcam do odwiedzenia Ciężkowic. Dawno nie byłam w Skamieniałym Miasteczku, ale to piękne i ciekawe miejsce warte odwiedzenia. Od siebie dodałabym jeszcze tyle, że przy okazji pobytu w Ciężkowicach warto odwiedzić pobliski Bruśnik. Znajduje się tam wieża widokowa, z której można zobaczyć całą nabliższą, ale i też tą dalszą okolicę.
O tej wieży nie wiedziałem, a szkoda, bo uwielbiam wszystkie punkty widokowe. Zresztą i tak na wszystko nie starczyłoby mi czasu, bo w okolicach Tarnowa jest mnóstwo ładnych miejsc, które warto zobaczyć 🙂
Świetne propozycje 🙂 Nie przepadam za masową ilością turystów.
Cieszę się, że się podobają 🙂 Witaj w klubie ludzi, którzy nie lubią tłumów 🙂
Część znam o części tylko słyszałam. Na raz w głowie pojawiło mi się zbyt wiele pomysłów aby zasypywać nimi w komentarzu, zwłaszcza przy mojej nieumiejętności do słownego minimalizmu. Ale właśnie tworzę relację z naszego wczorajszego wyjazdu do miejsca, gdzie wokół panowała głównie cisza przeplatana czasami rykiem żubra 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za turystyczne nieprzereklamowane perełki.
Jestem ciekaw tej relacji z wyjazdu do żubrów 🙂
I proszę, zaczynałam czytać ten post z posępną myślą, że jadę do Krakowa na Impact Festival – a Kraków, jak wiadomo, trudno nazwać miejscem nieuczesanym. Ale! Najpierw odwożę dzieci do Chełma (napisz coś więcej dobrego o Chełmie, może mnie przekonasz, choć wątpię ;), a w drodze do Krakowa chcę zahaczyć o Tarnów. Więc jednak trochę nieuczesanych miejsc odwiedzę, co mnie niezmiernie cieszy!
Ja o Chełmie piszę oczyma turysty, a turysta ma co w Chełmie robić. A okolice są naprawdę piękne 🙂
Mam nadzieję, że Tarnów ci się spodoba 🙂
Ja też patrzę na Chełm oczyma turysty i jedynie podziemia kredowe widzę 😉 okolice – zgadzam się, bywają malownicze. Na Tarnów mam apetyt wielki, mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie 😉 miłego długiego weekendu!
Wiem, że podziemia kredowe, to hit Chełma, ale… ja ich nie widziałem, a i tak Chełm mi się spodobał 🙂
Również miłego i pogodnego weekendu dla ciebie 🙂
Jak już będę mieć samochód, to będę śmigać po takich miejscówkach <3
Do niektórych można spokojnie dotrzeć nie mając auta 🙂
Super lista 🙂 W paru miejscach byłam, ale większości nie odwiedziłam, więc chętnie do nich zajrzę. Moja metoda na omijanie tłumów to wyjazdy w „nie turystycznych” terminach, albo w ciągu tygodnia. Wiosną byłam na Kalatówkach obejrzeć krokusy we wtorek. Było nas tam może 5 osób….
Jak tylko masz możliwości korzystania z miejsc znanych w porach nieturystycznych, to pewnie. Zazdroszczę oglądanie krokusów w towarzystwie tylko 5 osób 🙂 Mam nadzieję, że pozostałe miejsca z listy, w których jeszcze nie byłaś spodobają ci się 🙂
Super wpis. Akurat się zastanawiam nad wycieczkami na wiosnę. Wielkie dzięki!
Jeżeli tylko przyda się moja inspiracja, to polecam te wyjazdy 🙂