Dlaczego Londyn? Co warto zobaczyć w stolicy Anglii

Słyszę głośne trąbienie, w tym samym momencie koleżanka silnie łapie mnie za ramię i ściąga z ulicy, którą z dużą prędkością przetacza się autobus. Czerwony, piętrowy autobus, symbol Londynu. Jeszcze nie załapałem, że w stolicy Zjednoczonego Królestwa, na wszelki wypadek trzeba uważnie rozglądać się w obie strony, zanim postawi się stopę na jezdni. Nawyki mieszkańca kraju, gdzie obowiązuje ruch prawostronny, mogą zaprowadzić wprost pod koła rozpędzonego pojazdu…

Dlaczego Londyn?
Czerwony, piętrowy autobus – symbol Londynu i żonkile, które kwitną już w lutym

Dlaczego Londyn? Trafiłem tam dzięki szkoleniu w ramach programu Erasmus, czyli krótko mówiąc wyjazd zasponsorowała Unia Europejska.

Nauka

W Londynie nauczyłem się nie tylko tego, jak efektywniej wspierać ludzi w poszukiwaniu pracy, lecz także mocno podciągnąłem swoją sprawność w posługiwaniu się językiem angielskim. Zajęcia prowadziły rodowity Anglik – niejaki Roman Królik. Oczywiście, naprawdę nazywał się inaczej, lecz poetyckie spolszczenie lepiej brzmiało dla polskich uszu. Sir Królik żywo interesował się naszym krajem, wybierał się na drugi etap szkolenia do Polski. Czuliśmy się wręcz w obowiązku zapoznać go z zasadami ruchu drogowego, które znacząco różnią się od tych obowiązujących w Anglii. I nie chodziło tylko o …

…ruch lewo- i prawostronny

Londyn
Dlaczego Londyn ma ruch lewostronny? Można się pogubić!

Bliski kontakt z autobusem uświadomił mi, że sama wiedza na temat jeżdżenia lewą stroną jezdni niewiele pomaga. Anglicy są tego świadomi i dlatego wszędzie malują te swoje napisy ostrzegawcze look left, look right. W pobliżu Tower Bridge pojawiają się dodatkowe ostrzeżenie w języku francuskim. Widocznie ginęło tam więcej Francuzów, niż w bitwie pod Waterloo.

Przepisy dotyczące przechodzenia przez jezdnię są też zasadniczo odmienne, od tych obowiązujących w Polsce. Dla Anglików czerwone światło jest tylko sugestią. Jeżeli nic nie jedzie można przejść na drugą stronę jezdni. Z tego przywileju piesi korzystają masowo, nie wyłączając policjantów. W Polsce to zielone światło jest sugestią. Na czerwonym bez skrupułów pieszego rozjadą kierowcy ewentualnie upoluje policja. Nie muszę chyba wyjaśniać, w który państwie ginie więcej ludzi na ulicach. W tym miejscu załączam głębokie ukłony dla rodzimych „fachowców” od przepisów ruchu drogowego…Londyn

Wałówka z Polski

W hotelu mieliśmy zapewnione wyłącznie śniadania. Uroczo jednostajne angielskie śniadania – fasolka na gorąco, jajko sadzone i wysmażony płat słonego bekonu. Wolną przestrzeń w żołądku można było dopchać tostem z żółtym serem lub szynką i poprawić jajkiem na twardo. Warzyw i owoców nie serwowano.

–  Jak wrócę do Polski, przez tydzień będę żreć wyłącznie sałatę! – piątego dnia pobytu odgrażała się koleżanka.

Obiady w restauracjach były poza moim zasięgiem finansowym. Nie ukrywajmy, Londyn dla Polaka zarabiającego w Polsce, jest miejscem bardzo drogim. Stać mnie było wyłącznie na tanie posiłki, oscylujące w granicach 7 funtów (40 zł) i były to dania barowe. Każdy więc zabrał z domu jakąś wałówkę w postaci puszek i kabanosów. Ostatniego dnia okazało się, że nie wszystkie zapasy zostały zjedzone. Aby nic się nie zmarnowało na pożegnalną kolację przygotowaliśmy tort z kilku rodzajów konserw – turystycznej, przełożonej mielonką wieprzową i z wierzchu udekorowaną podlaskim pasztetem drobiowym. Zabrakło tylko polewy w postaci „Paprykarza szczecińskiego”.Londyn

Każdy kto przyjeżdża do Londynu nie nastawia się raczej na przeżycia kulinarne, tylko na zwiedzanie. Ale zanim odkryje się zabytki, trzeba wpierw odkryć, jak podróżuje się…

…metrem

Korzystanie z metra nie jest zbyt skomplikowane. W internecie rodacy chętnie dzielą się pomysłami, jak najtaniej poruszać się po Londynie. Wiedziałem więc, że najlepszym rozwiązaniem jest nabycie karty Oyster. Potem zostaje tylko decyzja czy wykupuje się 7 dniową travelkę (dla podróżujących regularnie przez 7 kolejnych dni) czy też płaci w systemie pay as you go (dla podróżujących nieregularnie) i… voila!Londyn

Jednak gdy stanąłem przed przypominającą bankomat maszyną do sprzedaży biletów, mój mózg wyłączył opcję myślenie, a aktywował strach. Patrzyłem na pojawiające się na wyświetlaczu sumy w funtach, które natychmiast przeliczałem na polskie złotówki i nie mogłem się zdecydować, co dalej. Bałem się, że poprzez zły wybór stracę niemałe, jak na polską kieszeń, pieniądze. Już nie pamiętam, jak długo prowadziłem niemy dialog z maszyną. Kilka razy prosiłem o pomoc sympatycznego pana ubranego w uniform metra. Ten tylko uśmiechał się wyrozumiale i kolejny raz cierpliwie tłumaczył to, co, gdybym się nie bał, było oczywiste. Wreszcie zrozumiałem i poczułem się niczym Archimedes wyskakujący z kąpieli z okrzykiem „Eureka!”.

Zwiedzanie – podstawy

LondynGdy po raz pierwszy stanąłem pod Big Benem, poczułem wzruszenie. Niby widok oklepany, znany z licznych pocztówek i podręczników do języka angielskiego, lecz odbiór osobisty, to zupełnie coś innego. Oprócz Big Bena, takich must have w Londynie nie ma zbyt wiele. Jeżeli człowiek się uprze, to i jednego dnia ogarnie Westminster, London Eye, pałac Buckingham, twierdzę Tower wraz z Tower Bridge, katedrę św. Pawła oraz Trafalgar Square. Lecz co dalej?Londyn

Po pierwsze muzea. Opcja warta rozważenia, gdy leje deszcz. Wewnątrz jest sucho, ciepło i ma się darmowy dostęp do toalety. Przy okazji można pogapić się na starocie ukradzione gdzieś w Iraku, Egipcie czy Grecji (British Museum), a także zaprzyjaźnić ze szkieletem dinozaura (Natural History Museum). Tego ostatniego nie polecam alergikom, wszystkie eksponaty pokrywa gruba, chyba nigdy nie sprzątana, warstwa kurzu. Państwowe muzea są udostępniane za darmo. Miła odmiana po koszmarnie drogich wejściach do twierdzy Tower czy na London Eye. Miła odmiana również po polskich placówkach, których podstawową misją jest golenie z gotówki zwiedzających, czego nie tak dawno doświadczyłem w muzeum na zamku w Książu.Londyn

Warto pamiętać, że przed wejściem bagaż jest kontrolowany i ochrona nie przepuści wręcz niezbędnych nożyczek do paznokci czy też niezwykle przydatnego scyzoryka do obierania jabłek.

Głośno, wysoko i ruchliwie

Muzea nigdy mnie zachwycały, więc i londyńskie też nie zrobiły większego wrażenia. Zawsze mam szczęście do pogody i nawet w Londynie nie udało mi się porządnie zmoknąć. Nie musiałem więc szukać schronienia przed ulewą w muzealnych wnętrzach. Mogłem robić to co lubię, czyli włóczyć się po mieście. Brytyjska stolica słynie z ciasnej i wysokiej zabudowy. Beton, szkło i stal opanowały niemal każdą wolną przestrzeń. Nikt nie dba o historyczny krajobraz, nawet twierdza Tower ginie w sąsiedztwie drapaczy chmur. Jeżeli dołożymy do tego nieustanny ruch uliczny, to otrzymamy mieszankę, w której ciężko dłużej przebywać. Szukałem więc miejsc, gdzie da się trochę ochłonąć, zwolnić i wyciszyć… Niestety, niełatwo o nie w samym centrum. Zawędrowałem więc na…Londyn

…Covent Garden

Była niedziela i zewsząd dobiegała muzyka. Od operowej po gitarową. Na dłużej zatrzymałem się przy tej ostatniej. Chłopak miał talent, grał tak, jak zawsze chciałem się nauczyć, ale nigdy nie starczyło mi wytrwałości. Dzięki niemu ponownie odkryłem muzykę Crowded House. Czy ktoś z was jeszcze pamięta tę niegdyś bardzo popularną kapelę?

https://www.youtube.com/watch?v=jJZ_AKoMVtM

Londyńskie Parki…

…to tak naprawdę jedyne miejsca, gdzie można na chwilę oderwać się od zgiełku wielkiego miasta. Nie przypominają w ogóle polskich parków. Wyglądają łyso bez krzaków i z drzewami rosnącymi w sporych odległościach jedno od drugiego. W lutym zakwitają już magnolie, a trawniki pokrywają żółte łany żonkili. Zadziwia różnorodność ptactwa – mewy, kaczki, gęsi, czaple, łabędzie i… papugi. Nie boją się ludzi, a niektóre gatunki wręcz natrętnie domagają się karmienia. Szczególnie nachalne są gęsi:Londyn

–  Co tam masz gę, gę, gę? – wydaje się mówić jedna

–  Podziel się tą fryteczką gę, gę, gę! – dodaje druga

–  I ciasteczkiem też gę, gę, gę! – domaga się trzecia

londyńska wiewiórka
Londyńskie wiewiórki są szara i straszliwie nachalne

Pomiędzy ptakami żwawo przemykają srebrzyste wiewiórki, które równie bezpardonowo domagają się posiłku.

W parkach można natknąć się też na imprezy z udziałem ludzi. W Kensington przez przypadek wkręciłem się na galę z okazji London Fashion Week. Pierwszy raz w życiu trafiłem do świata celebrytów i paparazzich.

Greenwich, czyli…

Cutty Sark
Greenwich – Cutty Sark
Dlaczego Londyn panorama
Panorama Londynu widziana z Greenwich

…najpiękniejsze miejsce w Londynie. Leży w drugiej strefie komunikacyjnej i łatwo można się tam DLR (pociąg) lub łódką po Tamizie (droższa opcja). Jednak niewielu turystów tutaj dociera. Magnesem, który przyciągnął mnie do Greenwich, nie było królewskie obserwatorium i słynny południk zero, na którym można strzelić sobie selfika. Mało kto wie, że prawdziwy południk zero znajduje się 100 metrów dalej na wschód. Greenwich urzekło mnie przede wszystkim parkiem położonym na wzgórzach, z których rozciąga się przepiękna panorama Londynu. Rozczarował mnie natomiast Cutty Sark, niegdyś najszybszy na świecie herbaciany kliper, dzisiaj obiekt muzealny. Stoi na nadbrzeżu otoczony szklaną, koszmarnie brzydką galerią.

Dlaczego Londyn? – Przymus zwiedzania

London Eye
London Eye

Na zapoznanie się z Londynem miałem trzy pełne dni oraz kilka wieczorów. Z jednej strony dużo, z drugiej zbyt mało, aby na spokojnie obejrzeć najważniejsze miejsca. Przez cały pobyt doskwierał mi syndrom przymusu zwiedzania. Nikt mi przecież nie kazał od rana do wieczora biegać po parkach, ulicach i muzeach oraz wspinać się na Tower Bridge czy na Monument (to jest prawdziwe wyzwanie!). Jednak właśnie tak postępowałem nie zważając na zmęczenie. Gdy wczesnym popołudniem na ostatnich nogach opuszczałem kolejną atrakcję, wydawało się, że nie mam siły na więcej. Wchodziłem na stację metra z solennym postanowieniem powrotu do hotelu i po chwili orientowałem się, że jadę w przeciwnym kierunku, do miejsca, gdzie znajduje się coś, co muszę jeszcze dzisiaj koniecznie zobaczyć.

Dlaczego Londyn? – Podsumowanie

Na pewno było warto. Jestem autentycznie zadowolony z wyjazdu. Jednak, gdyby dano mi do wyboru, którą stolicę europejską pragnę odwiedzić, Londyn na pewno nie byłby na pierwszym miejscu mojej listy życzeń. Na drugim i trzecim też nie. Być może zmieściłby się w pierwszej dziesiątce. W Londynie najbardziej przeszkadzała mi niemożność ucieczki od wszechobecnego hałasu, pośpiechu, szkła i betonu.

Czerwone budki telefoniczne
Czerwone budki telefoniczne
Jeżeli spodobała Ci się opowieść o Londynie, to zapraszam też do Paryża oraz do Portugalii
Będzie mi miło, gdy polubisz blog na Facebooku
Subskrybuj
Powiadom o
guest
82 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
~oto ja

Dzięki za wycieczkę po Londynie. Nigdy tam nie byłam. Samo miasto jakoś nie zachwyciło mnie specjalnie, natomiast Twój sposób przedstawienia wizyty w stolicy Anglii – jak najbardziej.
Dla odmiany, u mnie na blogu też notka z podróży, ale jakże odmienne klimaty 😉

hegemon

Trzeba lubić duże miasta, aby polubić Londyn. Drugi raz pewnie nieprędko do stolicy Anglii się wybiorę. Na razie wybieram się przeczytać notkę na Twoim blogu 🙂

~oto ja

Nie lubię dużych miast, wolę dzicz i spokój, więc jak na razie do Londynu mi nie po drodze.
Ale ….. nigdy nie mów nigdy 😉

hegemon

Podobno dzicz i spokój są w Walii i w tzw. Lake District, gdybym mógł, to natychmiast bym tam pojechał. Wiesz, Londyn był darowany, więc na pewno nie należy narzekać. Ale też wolę dzicz i przyrodę, zdecydowanie wolę…

~oto ja

Będę monotematyczna – fantastyczna dzicz, jaką miałam okazję odkryć to mała wysepka La Graciosa na północ od Lanzarote (tylko, że to moje ciepłe klimaty 😉 Natomiast Walia? Tam mnie jeszcze nie było.

hegemon

Wiem, że jesteś wielbicielką Lanzarote 🙂 Mnie też w Walii jeszcze nie było, ale planuję, jak pojechać 🙂

~lena

Moja siostra kocha Londyn, za właśnie hałas,tłok i pośpiech 😉 Ja bym się tam chyba nie odnalazła 😉 Zwiedzić tak, ale mieszkać na pewno nie:)

hegemon

Właśnie, każdy ma inne potrzeby – jedni uwielbiają puls wielkiego miasta, inni wybiorą dzicz i naturę. Póki pod dostatkiem jest jednego i drugiego, świat nie jest zły 🙂

~Marta

Jak zawsze miło i praktycznie zwiedza się z Tobą kolejne intrygujące miejsce.A byłeś we Włoszech???To moje marzenie,a Ty tak pięknie piszesz;)

hegemon

Nie byłem we Włoszech, niestety nie i bardzo, bardzo żałuję. Może niedługo się da nadrobić i ten brak, do Londynu też nie planowałem jechać, ale nie wahałem się, gdy trafiła się niespodziewana okazja. Może i Włochy będą taką okazją, kto wie, należy być optymistą 🙂

Marta

Jasne, trzeba być optymistą 😉
To czekam na opowieści z włoskich rejonów 😉

hegemon

Teraz to już muszę koniecznie pojechać 🙂

~Marta

No wyjścia już nie masz 😉 Haha

~madamme

Włochy to opcja zdecydowanie tańsza niż Londyn, a zwiedzania tyle, ze Ci urlopu zabraknie 🙂
Piszę z autopsji, jako klasyczna italofilka 🙂

hegemon

Rzym jest na pierwszym miejscu listy miast do zwiedzenia. Muszę jeszcze tylko znaleźć tam jakiś program Erasmusa, który mi zasponsoruje wakacje w Rzymie 🙂

~madamme

Dobrze rzeczesz :))))))

~frytka

no wiesz Rzymianinie?!… nie wybaczyłabym Ci, gdybyś zginął pod kołami londyńskiego autobusu, racz wziąć to sobie do serca przed kolejną wyprawą na obczyznę… a druga rzecz, Frytka nie gęś, i swóją dumę ma, i na żadne dzielenie się nie godzi… 😀
PS. opoiweść jak zwykle świetna, z humorem… 🙂

hegemon

Jak widzisz, zgodnie z życzeniem pod żadnymi kołami, tym bardziej autobusowymi nie zginąłem 🙂
A z dzieleniem się, no cóż, wybacz gęsiom, one czasami nie wiedzą o czym gęgają 🙂

~Jaga

Londyn jest piękny – tylko ten ruch „na odwyrtkę” mnie rozwala

hegemon

Ja bym się bał tam prowadzić samochód, co ja gadam, ja się tam bałem przechodzić przez jezdnię 🙂

~Jaga

Widzę, że przejście na drugą stronę ulicy to sport ekstremalny nie tylko we Włoszech 🙂

hegemon

Nie, na drugą stronę ulicy można przejść spokojnie, tylko jeżeli na pasach nie ma świateł, to trzeba wiedzieć w którą stronę się patrzy. Ja patrzyłem w tę niewłaściwą 🙂

~jotka

I znowu bardzo zajmująca opowieść. zapaliłeś mnie już do Czeskiej Szwajcarii, więc potem może Londyn, kto wie, w sumie blisko…Ruch uliczny staje się ostatnio ekstremalny, strach przechodzić nawet na pasach.

hegemon

Londyn trochę dalej niż Czeska Szwajcaria, ale łatwo tam się dostać, ponieważ wiele linii tam lata. A na pasach strach przechodzić, coraz więcej pieszych ginie w takich miejscach. Mówię oczywiście o Polsce, a nie o Londynie

~makrela

ponieważ w Polsce mieszkam w zatłoczonym i nigdy-nie-śpiącym miejscu więc w Londynie czułam się jak makrela w wodzie. co nie zmienia faktu, że krajobrazy Derbyshire, Nottinghamshire, Worcestershire, malownicze Malvern i kilka innych miejsc urzekły mnie swym pięknem i ciszą.
znajomy, który pierwszy raz gościł w Polsce – wynajętym samochodem o mało nie spowodował wypadku na dojazdówce z parkingu.
śniadanie bez bekonu (nie boczku!) nie liczyło się – więc musiał przywieźć swój, bo nawet ogonówka nie była w stanie go zastąpić. swoją drogą po Holendrach mają drugi najlepszy w świecie.
fajnie opisane.

hegemon

Masz rację, to mógł być bekon i zapewne był – koniecznie muszę poprawić.
Bardzo chciałbym zobaczyć angielskie krajobrazy, które znam tylko z pięknych zdjęć, mam nadzieję, że i tam uda mi się pojechać. A znajomy, to człowiek odważny, jeżeli zdecydował się na jeżdżenie w ruchu prawostronnym. Ja chyba po lewej stronie bym nie dał rady…

~chomikowa

Jak na 3 dni, to i tak dużo udało Ci się zwiedzić 🙂 Nigdy mnie nie ciągnęło do UK i dzięki Twojemu wpisowi tylko się w tym przekonaniu utwierdziłam. Ale napisy na jezdniach przednie 😀

hegemon

Wiesz UK, to nie tylko Londyn, więc nie należy się zrażać 🙂

~Agnieszka Wieczorek

Piękne zdjęcia. Londyn i cała Wielka Brytania to na pewno ciekawe miejsce do zwiedzania. U mnie jednak też nie znajdują się na pierwszym miejscu. Zdecydowanie bardziej wolę naszą Polskę oraz Włochy :)))

hegemon

We Włoszech niestety nie byłem, ale podróżować po Polsce bardzo lubię

~fee-sexy

Coś mi się wydaje, że musiałabym się baaaaardzo pilnować 😉 ciężko byłoby się przestawić na lewą stronę jezdni. Zapewne nie obyłoby sie bez jazdy doszkalającej 😉 Co do Londynu to piekne zdjęcia udało się zrobić, widac udany wypad 🙂

hegemon

Wypad był rzeczywiście udany, nie przeczę 🙂 A przestawienie się na drugą stronę jeżdżenia jest trudne, trzeba wyeliminować odruchy, a to jest bardzo trudne…

~Ewa (Ind)

Uf, to Londyn mam z głowy. Nie lubię dużych miast. Hałaśliwych i zaginionych też nie. A parki sobie znajdę bliżej.

hegemon

Ja też nie przepadam za dużymi miastami, ale raz na jakiś czas daję radę 🙂

Stokrotka

Niektóre moje wrażenia z pobytów w Londynie /a byłam tam kilka razy, ale już wiele lat temu/ są podobne do Twoich. Na przykład to ciągłe zestresowanie związane z przechodzeniem przez jezdnię. Bardzo dobrze że umieszczone są tam napisy – patrz na lewo czy patrz na prawo, bo już dawno nie byłoby mnie na tym świecie.
Fajnie, że uruchomiłeś moje wspomnienia.
Pozdrawiam serdecznie.
🙂

hegemon

Czyli nie tylko ja mam skłonności do pomyłek? Przyzwyczajenia do ruchu prawostronnego są naprawdę głębokie…

~Ewa (Ind)

Ba, tak głębokie, że nawet 1,5 roku to za mało na ich zmianę!

~Eve Daff

W Londynie jeszcze moja noga nie stanęła, ale dzięki Tobie odbyłam wycieczkę siedząc w zaciszu domowym z herbatą w ręce 🙂

hegemon

Jednak to nie to samo, co realna wycieczka 🙂

~Anna

Nie byłam w Londynie, czego nie żałuję, był za to mój syn, którego polski kolega pracuje tam jako kierowca autobusu. Możliwe, że to on chciał Cię przejechać;) Też mam zwyczaj przekładania na język polski obcych imion i nazwisk, np. skoczek narciarski Richard Freitag, to dla mnie Rysiek Piątek. Nie dziwię Ci się, że do upadłego zwiedzałeś Londyn, bo tak samo bym robiła, trzeba korzystać z nadarzającej się okazji. Często oglądałam angielski program Come dine with me i dobrze poznałam gusty kulinarne Anglików, tylko wydaje mi się, że tradycyjne śniadanie angielskie jest bardziej bogate od tego, które Wam serwowano w hotelu.… Czytaj więcej »

hegemon

Rysiek Piątek – bardzo mi się to podoba 🙂
Rozumiem Twojego syna, ja też bym chętnie pozwiedzał szkockie zamki, czy gdzieś w przyrodę pojechał. Wielkie miasta odwiedzam tylko wyjątkowo.

Anna

Większość słynnych skoczków narciarskich oraz moich ukochanych siatkarzy dostaje ode mnie przezwiska, np. Noriaki Kasai to dla mnie Kasia, bo przestawiam ostatnie litery nazwiska, słynny Janne Ahonen, to Jaśko.
Syn nie darowałby sobie, gdyby na własne oczy nie sprawdził, czy w jeziorze Loch Ness żyje żyje potwór. Jako że uwielbia tematykę II wojny światowej, musiał obejrzeć wszystkie dostępne bunkry na wybrzeżu i sfotografować się przy nich.
A propos ruchu lewostronnego, czy oglądałeś pierwszy odcinek serialu „Allo, allo”, gdy angielscy lotnicy zestrzeleni przez Niemców jechali we Francji na rowerach, oczywiście lewą stroną i dziwili się, że Francuzi na nich dziwnie patrzą?

hegemon

Też mam tendencję do przekręcania szyku liter w trudniejszych nazwach. Ale taka zamiana jaka robisz sprawia, że obcy przecież ludzie wydają się jakby bliżsi. Niestety, jako człowiek bez telewizji, nigdy nie widziałem serialu „Allo, allo”. Żałuję, bo od zawsze słyszałem, że był bardzo zabawny.

~Karolina :)

Muszę przyznać że całkiem fajną wycieczkę nam stworzyłeś po Londynie 🙂 Nie jest to, to samo co prawdziwa wycieczka ale za to całkiem fajna namiastka tego 🙂
Moja noga nigdy nie stanęła jeszcze w Londynie, ale nic straconego, może kiedyś mi się uda 🙂

hegemon

Na pewno się uda, jeżeli tylko będziesz chciała. Jest tyle programów unijnych dzięki którym można pojechać za granicę darmo, tylko mało ludzi wie i mało korzysta

Karolina :)

Hej! 🙂 zmieniłam adres bloga z http://teraz-schudnę.blog.pl na http://vaniliowo-mi.blog.pl poprzednia nazwa już nie istnieje 🙂 Teraz-schudne odnosiło się do mojej zeszłorocznej chęci zrzucania kilogramów, a teraz… już mi to nie jest tak potrzebne 😀 Więc użyłam swojej ksywki i nicku gdzie (Vanilkaa) do stworzenia nazwy bloga 😀 Od razu mi lepiej!
Pozdrawiam! :*

A na prawdę można? Tak po prostu pojechać sobie gdzieś bo Unia stawia? 😀 Jeśli tak to powiedz jak a pojadę! 🙂 I to ekspresem jeśli będzie można 🙂

hegemon

Dzięki za informację o zmianie adresu bloga, nie będę się dziwił, że zniknęłaś z sieci 🙂
Wbrew pozorom to nie jest trudne pojechać za unijne pieniądze, tylko trzeba mieć dostęp do informacji. Najłatwiej jest pojechać studentom i pracownikom uczelni. I wydawałoby się, że tłumy będą korzystać, a… wcale tak nie jest. Ludzie z różnych powodów nie chcą jeździć lub nie mogą (nie każdy może się ot tak wyrwać się na 10 dni za granicę). Ja pojechałem tylko dlatego, że nie było chętnych. Oczywiście oprócz tego wystarczająco znam angielski i organizatorka wyjazdu miała do mnie zaufanie.

~Karolina :)

Staram się nie znikać bez słowa 😀
A no to ja już studentką nie jestem, pracownikiem tym bardziej 😀 Więc no mogę mieć problem 😀 ale taki problem to nie problem, na studia od października mogę przecież iść i będzie spoko 😀

hegemon

Aby skorzystać z Erasmusa nie trzeba iść na studia, ani być pracownikiem uczelni. Można też inaczej. Trzeba się tylko dowiedzieć, kto takie wyjazdy organizuje i jakich ludzi potrzebuje, a potem to już z górki 🙂

~Onibe

byłem w Londku dwa razy. Raz trafiłem na bardzo ładną pogodę, drugim razem zmokłem dokumentnie – przez dwa dni nie przestało padać nawet na chwilę i ograniczyłem się do chodzenia po sklepach i szukania nowych ubrań ;-P. Ale Londyn bardzo mi się podoba, niezwykłe miasto, jedyne w swoim rodzaju. Mnóstwo świetnej architektury, muzea najlepsze na świecie (też nie jestem wielkim ich wielbicielem, ale tam byłem pod wrażeniem). Plus frajda z samej jazdy metrem czy doubledeckerem 😉

hegemon

Zgadzam się, że Londyn robi wrażenie. Muzea mnie nie przekonały, bardziej podobały mi się w Paryżu (nie mówię o Luwrze). Metro mają niesamowite, można tam zaginąć 🙂

~Onibe

Luwru akurat nie widziałem – podczas bytności w Paryżu był tam akurat jakiś remont czy coś. Muzeum Historii Naturalnej w Londynie robi naprawdę dobre wrażenie. Plus British Museum w którym znajduje się jedna z największych na świecie kolekcji nagrabionych na całym świecie dzieł sztuki starożytnej (ze szczególnym uwzględnieniem Egiptu). Żałuję, że ani za pierwszym, ani za drugim razem nie udało mi się zaliczyć galerii z malarstwem, a w Londynie jest kilka naprawdę niezłych…

hegemon

Też nie byłem w żadnej galerii malarstwa i tego żałuję. Muzeum Historii Naturalnej mocno mnie rozczarowało, ale British jest ok., szczególnie dla historyka.

~pani L.

Jak zwykle z wielką przyjemnością przeczytałam i „wyoglądałam” każdą fotkę. Ta śliczna wiewiórka pożerała ciasteczko?
Co do sposoringu unijnego (pewnie wyjdę w Twoich oczach na wredną małpę) powiem tak: gdyby Polska nie wkładała do unijnego budżetu setek milionów, to by unijnego dotowania nie było. Oni po prostu zwracają nam to, co wzięli – toczka w toczkę, jak z budżetem domowym w rodzinie.

Pozdrawiam.

hegemon

Wiewiórka, chyba dostała jakiegoś orzeszka. One były strasznie wybredne, wiele im nie smakowało (w przeciwieństwie do gęsi, które żarły wszystko).
Co do Unii, to pozwolę się nie zgodzić, jednak jesteśmy na liście państw beneficjentów, w przeciwieństwie do takiej Wielkiej Brytanii. Nawet portale piszące sceptycznie o Unii (wPolityce), a wiarygodne podają, że na Unii na razie zarabiamy.

~pani L.

No popatrz, chyba czytujemy różne media, bo ja mam info, że dopłacamy i to grube miliony. Żeby być pewnym na bank to trzeba by przejrzeć dokumenty rozliczeń, a to dla zwykłego śmiertelnika raczej nie jest możliwe.
Ale pal licho unijne rozliczenia grunt, że jesteś zadowolony.
Pozdrawiam

hegemon

Jestem zadowolony, bo osiągnąłem coś, czego jeszcze miesiąc wcześniej w ogóle się nie spodziewałem 🙂

~Tu Od Teraz

Miło się z Tobą zwiedzało, tym bardziej, że nigdy tam jeszcze nie byłam i tym bardziej, że planuję podróż do Anglii. Będę pamiętać wskazówki, których możliwe, że nie znalazłabym w przewodnikach. Pozdrawiam…

hegemon

Jeżeli tylko na coś moje wskazówki Ci się przydadzą, to bardzo się cieszę 🙂

consek

Hegemonie, zwiedzaj jak najwięcej a miłośnikom Twego bloga przekazuj relacje, okraszone jak zwykle pięknymi zdjęciami.

hegemon

Dzięki 🙂 Do zwiedzania długo nie trzeba mnie przekonywać 🙂

~Martyna

Ojeju, jaki ladny ten Londyn na Twoich zdjęciach! Szczególnie podoba mi sie to z Big Benem, a jeszcze ten ksiezyc w tle…

Przepraszam, ale musze spytac… czy obrabiasz jakos zdjecia? Jesli nie, to czym robisz, jakim aparatem? No naprawde sliczne wychodza 🙂

Przepraszam za literówki, dzisiaj wyjątkowo pisze z telefonu siostry, nie ogarniam jej klawiatury: /

Dużo ciepełka
Martyna

hegemon

Dzięki za uznanie dla moich zdjęć 🙂 Sprzętowo jestem przywiązany do marki Panasonic – robię zdjęcia tzw. bezlusterkowcem, ale też mam w zapasie mniejszy aparat bez wymiennych obiektywów. Każde zdjęcie zawsze troszkę obrabiam (kontrast, kadrowanie, nasycenie) i korzystam z programu Adobe Photoshop Elements. Tani program akurat na podstawową obróbkę zdjęć. jednak obróbka jest kosmetyką, a zdjęcie komponuję w momencie robienia

~madamme

Polecam bezpłatny program PhotoScape. No i Picasa tez jest niczego sobie 🙂

~Martyna

Ok, to będę wiedziała, za czym się oglądać, jak już pójdę po ten nowy aparat 😉 Ja używam programu Snapseed, też niczego sobie 😉

A i dzięki za uwagę o tym nowym szablonie, nie zerknęłam na niego 😉 Już zmieniony, mam nadzieję, że teraz się spodoba 😀

hegemon

Czasami szablony robią różne niespodzianki, ale po to są czytelnicy, aby podpowiedzieć 🙂

~Martyna

Tak fajnie to wszystko opisałeś, ze mam ochote pozwiedzać ten Londyn, ktory zawsze wydawał mi sie caly szary, mglisty i deszczowy, wcale nieciekawy.

Przepraszam, ale musze spytac… czy obrabiasz jakos zdjecia? Jesli nie, to czym robisz, jakim aparatem? No naprawde sliczne wychodza 🙂

Przepraszam za literówki, dzisiaj wyjątkowo pisze z telefonu siostry, nie ogarniam jej klawiatury: /

Dużo ciepełka
Martyna

Ultra

Dzięki postowi i ja odbyłam wycieczkę po Londynie, a zdjęcia wyjątkowo piękne.
Pozdrawiam.

hegemon

Cieszę się, że wycieczka okazała się być ciekawą 🙂

~madamme

umieszczono na liście – do zwiedzenia :))))

Z metrem miałam podobne przejścia w Rzymie, też mnie w pierwszej chwili panika chapnęła. 🙂

Aga

Świetny przewodnik! Marzyłam już wiele razy, żeby tam pojechać. Chociaż teraz już chyba tak bardzo nie chcę, bo wielkie miasta mnie odstraszają. Wolałabym chyba powłóczyć się po małych mieścinach bez betonu i szkła…
Ja pamiętam Crowded House! Bardzo ich lubiłam.
A ten Twój wpis to świetny pomysł na cykl:-))
Miłej niedzieli!

joujou

Jak zwykle super się czytało.Pozdrawiam z Grudziądza 😊 Dawno mnie tu nie było i zatęskniłam za Twoimi opowieściami oraz wskazówkami podróżnymi 😊

Patryk Zieliński

Po przeczytaniu wpisu długo nie będę się zastanawiał 🙂

Patryk Zieliński

No właśnie dlatego nigdy nie ma czasu aby wyskoczyć do Londynu 🙂 w Szkocji jest zbyt wiele pięknych miejsc!

Patryk Zieliński

Takie mamy właśnie zdanie! Edynburg odwiedziliśmy po prawie 3 latach mieszkania w Szkocji!

Paulina

Uwielbiam zwiedzać Londyn, zwłaszcza zimą, gdy miasto jest pełne dekoracji świątecznych.