Spis treści
Z czym ci się kojarzy słowo Uzdrowisko? Jaka pierwsza myśl pojawia się w głowie? U mnie powstaje ciąg skojarzeń: Ciechocinek, sanatorium, kuracjusz. Przed oczyma widzę starszych ludzi, którzy przedpołudniami poddają się zabiegom leczniczym, a wieczorami tańczą na „fajfach”.
Jak widać, nie jestem wolny od stereotypów, bo uzdrowiska, to nie tylko Ciechocinek i schorowani kuracjusze. Zazwyczaj są to przepięknie położone miejscowości, które wiele mogą zaoferować absolutnie zdrowemu turyście (chociaż podobno nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani). O atrakcyjności takich miejsc przekonałem się, gdy pojawiła się okazja, aby zwiedzić uzdrowiska Beskidu Sądeckiego – Krynicę, Tylicz i Muszynę. Wszystko dzięki Krynickiej Organizacji Turystycznej, która zaprosiła mnie na trzydniowy Study Tour.
Study tour – praca i przygoda
Wyjazdy typu study tour, to wspaniała przygoda, ale też zwiedzanie na najwyższych obrotach. Organizacja zapraszająca stara się pokazać niemal wszystko, a ma na to „wszystko” bardzo niewiele czasu – w tym przypadku zaledwie trzy dni. Jak na uzdrowiska Beskidu Sądeckiego, to stanowczo zbyt mało…
Mofeta i Chiropterolog, czyli rozkosze łamania języka
Pamiętacie książkę „Rozkosze Łamania Głowy”? Pewnie nie. Ten tytuł wypływa z zakamarków mojej pamięci zawsze wtedy, gdy podczas podróży natykam się na nazewnictwo, na którym można sobie połamać, może nie głowę, ale na pewno język. I od takiego właśnie łamańca zaczęliśmy nasz study tour…
Wiecie, co to jest sucha ekshalacja dwutlenku węgla? Geolodzy uwielbiają nazwy wywodzące się z pogranicza logopedii i lingwistyki. Trudno je poprawnie wymówić, zapamiętać nie sposób. Na szczęście przyjęło się przyjaźniejsze dla języka określenie – Mofeta. Jest to miejsce, w którym z głębi ziemi uwalnia się dwutlenek węgla. Łemkowie mówili o oddechu diabła, współcześni o oddechu ziemi. Mofeta na pierwszy rzut oka wygląda jak silnie kotłując się i bulgoczące źródło. W pobliżu lepiej nie kłaść się na odpoczynek, gdyż można się już więcej nie obudzić.
Najbardziej atrakcyjne mofety w rejonie Beskidu Sądeckiego znajdują się w Złockiem koło Muszyny oraz w Tyliczu. Obejrzeliśmy tylko tę drugą. Kamienne cembrowiny kryją 50 bulgotek i dychawek – nie mam pojęcia czym różnią się jedne od drugich, ale fajnie się nazywają. Mofeta tylicka posiada też swoją kosmiczną historię – w czasach PRL próbowano prowadzić tutaj hodowlę alg, jako źródła białka dla sowieckich kosmonautów, jednak program szybko zarzucono.
Kolejna atrakcja była związana z Podkowcami oraz chiropterologami. Tym razem nie chodziło o geologię, ale o nietoperze i ich miłośników. Podkowce małe, najmniejsze polskie nietoperze, zagnieździły się na strychu grekokatolickiej cerkwi św. Piotra i Pawła w Krynicy. Ssakom tym zagraża wyginięcie, dlatego na remont poszycia dachu cerkwi przeznaczono ponad milion złotych.
Warto polubić Podkowce, szczególnie gdy zdamy sobie sprawę, że jednym z przysmaków nietoperzy są tak uciążliwe dla człowieka komary. Podkowców nie zobaczyliśmy, gdyż nie wolno ich niepokoić, ale moje słownictwo wzbogaciło się o dwa mądre wyrażenia.
Podczas deszczu nie tylko dzieci się nudzą…
… więc warto poszukać atrakcji pod dachem, na przykład odwiedzić muzeum. We współczesnym świecie muzeum, aby przyciągnąć kogoś więcej niż tylko zorganizowane wycieczki szkolne, musi mieć pomysł. Raczej mało kogo zachwycą typowe eksponaty umieszczone w szklanych gablotkach. Jeżeli jest świetny przewodnik, a my takich mieliśmy, to w każdym miejscu zrobi show swoimi opowieściami, lecz gdy zwiedza się na własną rękę, wtedy prezentacja zbiorów muzealnych musi układać się w ciekawą opowieść…
Muzeum Okręgowe w Tyliczu posiada na swoim wyposażeniu eksponaty, które można też ujrzeć w wielu innych muzeach regionalnych. Unikalne są jedynie pamiątki po Konfederatach Barskich. Wierzę, że wśród nagromadzonych sprzętów, znajdują się rzeczy wyjątkowe, przy których warto zatrzymać się na dłużej, by poznać ich przeznaczenie oraz historię. Niestety, większość zwiedzających nigdy się o tym nie dowie. Szkoda, bo widziałem już w Polsce małe muzea posiadające zbiory uboższe od tych z Tylicza, lecz potrafiące opowiedzieć historie, które na długo zapadają w pamięć.
Muzeum Nikifora w Krynicy ma bardzo wiele atutów – przepiękną siedzibę w zabytkowej, drewnianej willi Romanówka, duże zbiory prac unikalnego artysty oraz przejmującą historię, którą trzeba tylko umiejętnie przekazać. Miłośnicy twórczości Nikifora będą zachwyceni wizytą w muzeum, innych można by było przyciągnąć dobrze zaaranżowaną historią życia artysty. Jednak i tutaj postawiono na bezpieczny i cokolwiek nudny rząd gablot oraz obrazów.
Muzeum Zabawek w Krynicy posiada to, czego zabrakło dwóm pozostałym placówkom – opowieść. Mieliśmy szczęście, że oprowadzała nas Maria Ozierańska – właścicielka i pasjonatka zabawek. Przez to nasza wizyta zyskała na atrakcyjności. Jednak samodzielne zwiedzanie też zapewnia ogrom wrażeń, jest podróżą w czasie do krainy dzieciństwa. Dzięki przemyślanej koncepcji rozmieszczenia eksponatów na stosunkowo niewielkiej przestrzeni, można zobaczyć zaskakująco dużo. Muzeum jest mniejszą filią obiektu działającego w Kudowie Zdroju.
Tylicz, Krynica i Muszyna
Wszystkie trzy miejscowości są niewielkie, co z mojego punktu widzenia stanowi ogromną zaletę. Nie odczuwa się też tutaj zmanierowania wynikającego z popularności, tak irytującego w bardziej modnych kurortach.
Tylicz – konfederaci i religia
Niewielki Tylicz do dzisiaj zachował atmosferę charakterystyczną dla dawnych galicyjskich miasteczek. Miejscowość swoją opowieść zbudowała na tradycji związanej z Konfederacją Barską. W rynku wzniesiono niewielki obelisk poświęcony konfederatom i Kazimierzowi Pułaskiemu, w muzeum przydzielono im osobną salkę.
Pierzeję tylickiego rynku zamykają dwa kościoły. Jeden piękny, stylowy, drewniany wzniesiony na początku XVII wieku i drugi współczesny, znacznie większy lecz ładnie wpasowany w krajobraz. Na zapleczu świątyń, na stoku wzgórza wzniesiono Golgotę. Niestety, jej wykonanie nawiązuje wprost do wzorców kojarzonych z odpustami i krasnalami ogrodowymi. Ogromne nagromadzenie kiczu sprawia, że urasta on niemal do rangi dzieła sztuki. Mimo krytycznej opinii, zachęcam do wejścia na szczyt wieżyczki wieńczącej całość założenia, aby zachwycić się piękną panoramą Tylicza w otoczeniu wzniesień Beskidu Sądeckiego.
Dla tych, których poczucie estetyki zostało nadszarpnięte, proponują krótki spacer pomiędzy domami Tylicza do widocznej w oddali drewnianej cerkwi Kosmy i Damina, obecnie użytkowanej przez kościół katolicki. Tutaj w spokoju można pokontemplować autentyczne piękno i harmonię sztuki sakralnej.
Muszyna – ogrody i Baszta
Muszyna pełni wiele funkcji – jest uzdrowiskiem, popularną stacją narciarską (wraz z Wierchomlą), a od kilku lat także miastem ogrodów.
Wjeżdżając do Muszyny nie sposób przegapić barkowego kościoła parafialnego, który niegdyś pełnił funkcje obronne. Tuż obok utworzono Ogrody Biblijne. Idea sympatyczna, natomiast wykonanie… średnie. Kilka niewątpliwie ciekawych prac rzeźbiarskich, ginie w natłoku elementów kiczu spod znaku gipsowych krasnoludów. Mimo, że ogrody zajmują ponad hektar powierzchni, to ma się poczucie ciasnoty – zbyt wiele elementów upchnięto w jednym miejscu. Brakuje przestrzeni na oddech, refleksję, czy modlitwę…
Zupełnie inne emocje wywołują Ogrody Sensoryczne (Zmysłów). Przepięknie położone na wzgórzu powyżej obiektów sanatoryjnych oferują przestrzeń i rozległe widoki. Aby zobaczyć jeszcze szerszą panoramę warto wdrapać się na niewielką wieżę widokową. Poniżej Ogrodów Sensorycznych znajduje się Ogród Magiczny z rzeźbami w stylu grecko-rzymskim. Całość została rozplanowana gustownie, z wielkim poczuciem smaku. Rewelacyjne miejsce na spacery, fotografowanie, nordic walking czy ćwiczenia na siłowniach zewnętrznych.
Jeżeli panorama z Ogrodów Sensorycznych to za mało, można dodatkowo wybrać się na wzgórze Baszta z doskonale widocznymi pozostałościami zamku biskupiego z XIV wieku. Same ruiny nie są wyjątkowe, natomiast widoki w pełni rekompensują wysiłek włożony w podejście na szczyt wzgórza.
Moją uwagę przyciągnęła też ulica Kościelna – lubię takie małomiasteczkowe klimaty rodem z dawnej Galicji. Oczywiście Muszyna to przede wszystkim wspaniała woda mineralna, ale o tym poniżej.
Lubicie ruskie pierogi? Ja za nimi przepadam i dlatego polecam miejsce, gdzie można się nimi najeść do syta – willę Urocze
Krynica – więcej niż uzdrowisko
Będąc w Krynicy nie sposób nie otrzeć się o Nikifora. Jest muzeum, ulica oraz pomnik, przy którym wielu robi sobie zdjęcia. Inny słynny mieszkaniec Krynicy – Jan Kiepura pozostawił po sobie modernistyczne sanatorium „Patria”. Niestety nie doczekał się muzeum, ma natomiast swój festiwal muzyczny.
Sercem miasta, jak to w uzdrowiskach zazwyczaj bywa, jest Park Zdrojowy, bardzo ładne miejsce, wokół którego zachowało się wiele architektury drewnianej. To co najciekawsze można obejść w pół dnia, ale do takich miejsc, jak Krynica nie przyjeżdża się na zwiedzanie, tylko na leczenie lub korzystanie z całego wachlarza aktywności, jakie zapewnia miasto i najbliższe okolice.
No to chlup! – napijmy się… wody mineralnej
Uzdrowiska Beskidu Sądeckiego swoją karierę zbudowały na złożach leczniczych wód mineralnych. I nadal ludzie masowo przyjeżdżają „do wód”. Te najsłynniejsze degustowaliśmy w krynickiej Pijalni Wód (konsumpcja płatna). Wypicie niektórych wymaga sporego samozaparcia! Największego woda Zuber. Podobno ma unikalne właściwości lecznicze, świetnie sprawdza się jako antidotum na kaca, lecz śmierdzi przeokrutnie i na dodatek jest słona. Lepiej potem popić ją jakąś neutralną smakowo i zapachowo wodą (Kryniczanką lub Słotwinką). Większość wód ma właściwości moczopędne, a toalety są płatne! Biznes prowadzony jest kompleksowo, włodarze uzdrowiska Krynica-Żegiestów zarabiają zarówno na przyjmowaniu, jak i wydalaniu wód. W obiekcie znajduje się też kawiarnia – nie polecam korzystania z jej usług, olewanie klienta mają głęboko zakodowane w genach.
Wody mineralne można kosztować nie tylko w Krynicy, ale i w Tyliczu. Źródło „Zdrój Główny” znajduje się kilka kroków od cerkwi, nad brzegiem potoku Muszynka
Pokaźną ilością źródeł oraz pijalni wód może poszczycić się Muszyna. Jedyną butelkowaną wodę mineralną jaką od lat regularnie pijam, nie tylko ze względu na świetny skład, ale i smak, jest „Muszynianka”. (Spółdzielnia Pracy Muszynianka nie sponsoruje tego artykułu!).
Uzdrowiska Beskidu Sądeckiego dla aktywnych
Niestety, podczas study tour nie przetestowałem żadnego rodzaju turystyki aktywnej. Wielka szkoda. Plany pokrzyżowała wyjątkowo zimna wiosna oraz okresowy remont kolejki na Jaworzynę.
A okolice Krynicy, Tylicza oraz Muszyny mają w zanadrzu szeroką ofertę dla osób, które lubią się zmęczyć. Przede wszystkim sporty zimowe. Ośrodek narciarski na Jaworzynie Krynickiej co roku znajduje się w czołówce rankingu ONET-u na najlepszą stację sportów zimowych w Polsce (w 2017 zajął 4 miejsce). Do sukcesu przyczyniła się nowoczesna infrastruktura wyciągowa, brak kolejek, świetnie przygotowane trasy oraz darmowe parkingi. Narciarze nie mogą narzekać na monotonnię, ponieważ w samej Krynicy są jeszcze trzy inne stoki, w Tyliczu dwa, a w nieodległej Muszynie popularny ośrodek Dwie Doliny. Z drugiej strony brak wspólnego karnetu i darmowych skibusów, to narciarskie średniowiecze.
Mnie osobiście cieszy rozwój szlaków dla miłośników nart biegowych. Co prawda jest to zaledwie kilkanaście kilometrów, za to bardzo profesjonalnie przygotowanych tras. Do niedawna Polska była krajem nieprzyjaznym narciarstwu biegowemu, teraz wyraźnie zmienia się na lepsze. Fajnym pomysłem jest też sankostrada, atrakcja niezbyt często spotykana w polskich górach.
W ciepłej porze roku absolutnym „must have” dla miłośników przyrody, są spływy pontonowe Popradem. Na pewno sam kiedyś skorzystam. W okolicach nie brakuje pieszych szlaków turystyczny, dynamicznie rozwija się oferta dla rowerzystów. Jeżeli kogoś rozpiera nadmiar energii, może ją rozładować na basenie, całorocznym lodowisku, czy w licznych parkach linowych.
Noclegi – dwa bieguny sanatorium i SPA
Sanatorium Energetyk,…
… w którym nocowałem na pewno pamięta stare dobre czasy PRL. Obiekt zmodernizowano, jednak atmosfera tamtych lat nie wyparowała bezpowrotnie. Dla jednych będzie to wada, dla innych zaleta. Mnie się podobało. W pokojach standard przyzwoity, chociaż bez rewelacji. Obsługa bardzo miła. Poważniejszą uciążliwość stanowi zamykanie budynku o 22-giej. Oczywiście przy drzwiach jest dzwonek – dwukrotnie tę opcję wykorzystaliśmy. Otworzyła nieufna pielęgniarka. Najpierw dokładnie przepytała, cośmy za jedni, a dopiero potem niechętnie wpuściła do środka. Mimo, że dorośli faceci, w takim momencie czuliśmy się niczym kolonijne dzieci, które nieźle nabroiły.
SPA Irena Eris.
Na zupełnie przeciwnym biegunie znajduje się SPA doktor Ireny Eris – miejsce dla ludzi majętnych. Nie mieszkałem, tylko zwiedzałem. Podobały mi się przestronne i gustownie urządzone pokoje oraz wspaniałe widoki z okien. Nie jestem miłośnikiem luksusu, nie sądzę aby w takim miejscu umiał wypocząć. Krępowała by mnie też obsługa odziana w eleganckie pracowe mundurki – naprawdę wolę swojskie panie z Energetyka.
Oprócz pięknych pokoi na gości czekają sauny, baseny, siłownia i wyrafinowany pakiet usług SPA. Czy ktoś z was korzystał z dobrodziejstw jakiegokolwiek hotelu dr Ireny Eris? Bardzo będę wdzięczny za komentarz – dla mnie jest to obcy świat, który chciałbym zrozumieć.
Informacja Turystyczna – uzdrowiska Beskidu Sądeckiego
Nie wiem w jaki sposób rekrutuje się pracowników informacji turystycznych, ale nie pierwszy raz przekonałem się, że zatrudniają najlepszych. Pasjonatów turystyki i regionu. Wcześniej przekonałem się o tym w Opolu i Lesznie, teraz doświadczyłem tego w Krynicy. Nie piszę tych słów dlatego, że zostałem zaproszony, pochlebcą nie jestem. Każdego zachęcam do bezpośredniego kontaktu oraz zapoznania się ze stroną KOT. W zakładce publikacje znajdziecie pokaźny zbiór folderów, które pomogą wam zaplanować ciekawą wycieczkę po Krynicy i okolicach. Zwróćcie uwagę na Questy – zwiedzanie połączone z grą jest ciekawsze i łatwiej do wycieczek zachęcić dzieci. Jeżeli szukacie przewodników – pytajcie o Janusza (Tylicz) lub Zuzannę (Muszyna).
Czy podoba ci się to o czym i w jaki sposób piszę? Może chciałbyś wesprzeć Świat Hegemona, aby rozwijał się nieustannie? Możesz to zrobić na dwa sposoby. Sposób pierwszy, to zostanie mecenasem bloga na Patronite. Sposób drugi, to postawienie mi kawy. Zrobisz to klikając w zielony przycisk pod spodem
Uzdrowiska Beskidu Sądeckiego – Podsumowanie
Podczas trzech dni study tour byłem w stanie zobaczyć zaledwie ułamek tego, co uzdrowiska Bedskidu Sądeckiego mają do zaoferowania turyście. Zdecydowanie za krótko, ale nawet miesięczny pobyt mógłby być niewystarczający. Z czystym sumieniem mogę polecić wyjazd do Krynicy, Tylicza czy Muszyny. Oczywiście nie wszystko mi się podobało, starałem się o tym uczciwie napisać. Jednak nie ma miejsc idealnych, a w tym wypadku zalety zdecydowanie górują nad wadami.
Najbardziej spodobała mi się różnorodność oferty, która powinna zadowolić niemal każdego. Zarówno aktywnego poszukiwacza przygód, jak i niezbyt sprawnego fizycznie miłośnika ciszy i spokoju. Na nudę nie mogą narzekać ani dzieci, ani seniorzy. Żadnej z miejscowości nie szpecą też współczesne makabryły, pleniące się niczym chwasty w całej Polsce. Atrakcji nie brakuje ani zimą, ani latem, a i poza sezonem wypoczynkowym też jest co robić.
Lubisz spędzać czas w miejscowościach uzdrowiskowych? Polecasz którąś z nich? Napisz o tym koniecznie w komentarzu 🙂
Badzo, bardzo lubię Beskid Sądecki, i znam większośc miejsc, o których piszesz – głównie w wersji zimowej, ponieważ kiedyś, dawno, dawno, urzekła mnie stacja narciarska Wierchomla, obecnie połączona z Muszyną w Dwie Doliny. Nie wiem jak jest teraz ( bo porzuciłam narty w polskich górach), ale w początkach stacji Wierchomla było tam znacznie milej i sympatyczniej niż w na Jaworzynie Krynickiej, której nigdy specjalnie nie polubiłam. Uzdrowisk w tamtej okolicy znacznie więcej, na przykład nieco obecnie zapomniany Żegiestów. No a Nikifor to naprawdę wielka, ciekawa historia, większośc rodaków zna ją chyba z kina bardziej, niż z krynickich opowieści. W krynickim… Czytaj więcej »
Ja też na nartach dawno w Polskich górach nie byłem, ale przymierzam się aby sprawdzić czy jednak coś się nie zmieniło. W Krynicy byłem tylko raz i bardzo, bardzo dawno temu, teraz zobaczyłem zupełnie inną miejscowość. Z tym Żegiestowem jest jakiś spór, bo oficjalna nazwa uzdrowiska brzmi: Krynica-Żegiestów.
Byłaś w Irenie Eris? Mówisz, że są lepsze? Mnie luksus z jednej strony onieśmiela, z drugiej wprowadza pewną sztywność i chłód kontaktów z drugim człowiekiem.
Dlaczego sztywnośc i chłód? I kogo masz na myśli – personel czy współspaczy? Bo jak tych drugich, to uznałabym to za zaletę, lubię taką izolację z własnego wyboru, mam wyjątkowo dużą osobista strefę nienaruszalną. Co do osób tam pracujących ( w sensie takich hoteli, a nie tego konkretnego) – zawsze rodzi się tylko wątpliwośc we mnie, czy uprzejmośc jest tylko wynikiem zapłaty, czy po prostu to uprzejmość z natury. Nawet, jeśli to uprzejmośc za pieniądze, to i tak jednak jest.
O współspaczach nic nie powiem, bo nie wiem. Chodzi mi właśnie o personel. Świetnie wyszkolony, ale uprzejmość zawodowa. Panie w Energetyku były miłe, bo taka ich była natura, nikt ich tego nie uczył…
Bywałam w tych stronach, oprócz Tylicza, bardzo urokliwe miejsca i jest co robić , nawet gdy pogoda kiepska. Nie słyszałam nigdy o study tour…ani tym bardziej nie słyszałam określenia Mofeta, ale teraz już wiem 🙂
Czasami blogerów i dziennikarzy na takie study tour zapraszają. Nie wiem jakimi kryteriami się kierują. A o mofecie też nigdy wcześniej nie słyszałem…
Ech, też mialam jechać na ten wyjazd, prawie że w ostatniej chwili musiałam zrezygnować ;( szkoda, napilibyśmy się wody mineralnej i pogadali o życiu… tym bardziej, że ja kocham i uwielbiam polskie uzdrowiska, pewnie dlatego, że w dzieciństwie często spędzałam wakacje u rodziny w Lądku Zdroju. Jestem urodzoną kuracjuszką. Żałuję preokrutnie.
A to bardzo szkoda, że nie pojechałaś 🙁 Ja nie znam zbyt wielu uzdrowisk (poza Ciechocinkiem :-), a odwiedzenie Lądka Zdroju planuję od lat i nigdy nie mogę tam dojechać, ech…
Beskid nie jest mi obcy i pod tym względem:) Jako dziecko jeździłam co roku do Muszyny; zaliczyłam też kąpiele mineralne, polecam każdemu. Ostatni raz byłam już wieki temu, ale się wybieram, wybieram:)
Coś mnie chyba w życiu ominęło, bo uzdrowisk prawie nie znam, a o kąpielach w wodach mineralnych nigdy nie myślałem…
Świetnie działają na system nerwowy, no i zwyczajnie są przyjemne:)
O system nerwowy powinienem zadbać, szczególnie, że kuracja, jak piszesz jest przyjemna. Niepokoi tylko słowo „zazwyczaj”…
Uzdrowiska Sądecczyzny mają jedną zaletę, którą potraktowałeś trochę po macoszemu. Mianowicie niesamowitą przyrodę i widoki. Szkoda, że ludzie różnymi koszmarkami próbują je przesłaniać.
Niewiele w tej przyrodzie naprawdę byłem (kwietniowa pogoda :(), więc nie chciałem pisać z cudzego doświadczenia. Na szczęście na Sądecczyźnie niewiele tych koszmarków architektonicznych spotkałem, co uważam za dużą zaletę 🙂
Moje klimaty! Uwielbiam okolice Sącza i tamtejsze miejscówki 🙂
A ja w tych miejscach tak nieczęsto bywam 🙁
kiedy słyszę słowo „uzdrowisko” od razu myślę o Szczawnicy i właśnie Krynicy, Muszynie oraz o Swoszowicach, ale to ostatnie to ze względu na to, ze jest tuż przy Krakowie 🙂 w Muszynie i Krynicy po raz któryś tam, byłam w tamtym roku. Muszynę lubię chyba bardziej. to przez mniejszą ilość ludzi, bardziej kameralne klimaty. przy okazji pobytu w Muszynie i okolicach, zaliczyłam także jedną Mofetę. pamiętam, ze wtedy dopiero pierwszy raz się z nią spotkałam. Krynica… w sezonie dla mnie jest zdecydowanie za głośna. Szczawnica też pęka od turystów, ale w tej ostatniej czuję się jak w domu. może dlatego,… Czytaj więcej »
Wiesz zdecydowanie więcej o uzdrowiskach niż ja. Zawsze kojarzyły mi się z sanatorium, ale zmieniam zdanie 🙂 Muszyna też podobała mi się bardziej od Krynicy, może dlatego, że po samej Muszynie prawie nie chodziliśmy, natomiast zaliczyliśmy okoliczne wzgórza, a ciekawostki przyrodnicze wolę od tych materialnych i ludzkich. Co do narciarstwa w Polsce, to daleko mu do ideału, daleko mu nie tylko do Słowaków, ale i Czechów, ale z drugiej strony doceniam, że zmienia się na lepsze, zmienia się sposób myślenia osób zarządzających ośrodkami, może i wkrótce do nas przyjdzie normalność? A co do bezpłatnych parkingów, to jeszcze parę lat temu… Czytaj więcej »
Też się cieszę, ze w Polsce coś się zmienia, jeśli chodzi o ośrodki narciarskie i nawet najmniejsze chęci tych zmian oraz idące za tym działania, mnie uśmiechają 🙂 wierzę więc, ze ta normalność nastanie. kiedyś 😉
ps. niestety chirurg ortopeda, do którego udałam się na wizytę, dopatrzył się jednak złamania kości śródstopia 🙁
Mam nadzieję, że uda się dożyc pełnej normalności w narciarstwie. Jeżeli polskie ośrodki nie zmądrzeją, to tę mądrość wymuszą na nich Słowacy. Jednak złamanie, kurcze, to nie poskaczesz sobie na razie po górach, ale zdaje się, że takie złamania szybko się zrasatają
Słowacy już zajęli się Szczyrkiem, to znaczy inwestują w Szczyrkowski Ośrodek Narciarski i dobrze, bo on zdecydowanie wymagał podjęcia jakiś działań. podobno pierwszy etap prac rozpocznie się w tym roku (a może rozpoczął? nie jestem na bieżąco)
niestety, nie poskaczę po górach póki co i ubolewam nad tym, ale w zasadzie znoszę to moje ograniczenie i bezruch lepiej, niż podejrzewałam. do 30 maja na pewno noga ma być w gipsie. później kontrola i zobaczymy. też się oczywiście nie nastawiam, ze po zdjęciu gipsu od razu zacznę biegać, ale małymi kroczkami… wierzę, ze będzie dobrze 🙂
Cieszy mnie wejście Słowaków do Szczyrku. Szkoda, że mają tylko połowę terenów narciarskich…
Czyli nogę na wakacyjne i jesienne wędrówki będziesz mieć sprawną 🙂
mam nadzieję 🙂 to znaczy tak będzie ze sprawnością 🙂
ps. Klasztorisko też mnie zachwyciło zwłaszcza, że w dniu, w którym do niego dotarliśmy, była piękna pogoda i co za tym idzie- widoki wspaniałe, ale o tym na pewno napiszę 🙂
no ale jak to nie wiesz czym się różnią?? jedne bulgoczą, drugie dychają, przecież to proste oraz proszę, nie musisz dziękować :))))))))
mnie też sanatoria kojarzą się głównie z szaleństwem i podrywem wśród kuracjuszy i nieraz, słuchając opowieści, zastanawiałam się, skąd Ci chorzy, jakby nie było, ludzie mają na to wszystko zdrowie :))))))
Oni mają zdrowie, bo jeżdżą do wód 🙂 A „wody” dodają urody i chęci na podryw 🙂
Mówisz, że nie muszę dziękować? 🙂
nie musisz, w ramach wdzięczności, zajrzyj do mnie… 😀
I tak do ciebie zaglądam 🙂
„Takiemu to dobrze” 😉 mnie tam nawet na łyk „smerdzonki” (to samo co Zuber, tylko po Słowacku – moim zdaniem bardziej adekwatnie) nie chcą zaprosić. Tereny rzecz jasna znam świetnie… no może poza Eriną Iris bo tam to już kolesi z kijami trekkingowymi i w zabłoconych spodniach za diabła nie wpuszczą. Rozumiem iż na okopy konfederackie Wam się już tuptać nie chciało, szkoda. zresztą teraz robi się wokół konfederatów na tych terenach spore wybielanie, bo dobrej opinii tu nie mieli. Wkoło ludność Rusacka, czyli taka bardziej „ich” niż „nasza”, więc na porządku dziennym były napaści, rekwizycje itp. za to miejscowi… Czytaj więcej »
Sama Konfederacja to dość kontrowersyjne wydarzenie, więc pewnie wokół tego będzie jeszcze sporo zamieszania, jak wokół całej naszej historii, która w XVIII wieku bardzo trudna była. Na okopy nie poszliśmy, ze spływu Popradem trzeba było zrezygnować, bo kwiecień był bardzo mało wiosenny. Żałuję, że bardziej byliśmy w budynkach niż w przyrodzie, ale wpływ na pogodę mam niewielki. Dobrze, że chociaż nie lało, bo podróż w jedną i drugą stronę miałem w strugach deszczu. Smerdzonka – to piękna nazwa, znacznie bardziej adekwatna niż Zuber 🙂 Ja też mogę powiedzieć „takiemu to dobrze”, bo w przepięknych okolicach mieszkasz. Lubię swoje miasto, ale… Czytaj więcej »
uderz w stół…;) zgłasza się Energetyk . Dziękujemy za docenienie naszych miłych Pań obsługujących- ma Pan rację ich uprzejmość wynika z natury , sprawia to też pewnie klimatyczny charakter obiektu. Zapraszamy na dłużej- zapewniam, że zyskujemy przy bliższym poznaniu :). Przepraszam oczywiście za nocne spotkanie z pielęgniarką..hm… Sanatorium 50 % miejsc ma zakontraktowane dla NFZ , a tam jest wymóg m.in. prowadzenia obchodu wieczornego ( zawsze się śmieję do Kuracjuszy ,ze to taki anachronizm, ale NFZ tłumaczy, że w szpitalu za który tez płaci też są pewne zasady), wymóg prowadzenia diet ( stąd śniadanie kontynentalne a nie bufet etc etc…… Czytaj więcej »
Dziękuję bardzo za komentarz 🙂 Chciałbym jeszcze raz wszystkim paniom, z którymi miałem kontakt serdecznie podziękować, bo są naprawdę sympatyczne. Same z siebie, a nie ze szkolenia. Ja się w takich miejscach naprawdę świetnie się czuję i podobało mi się, że nie ma dwóch jadalni, jedliśmy razem z kuracjuszami. Nigdy nie byłem w sanatorium, a tak miałem okazję zobaczyć, jak to wygląda od wewnątrz.
Dobrze rozumiem pielęgniarki, które były nieufne wobec dwóch facetów wracających po nocy 🙂 Takie sytuacje nadają kolorytu, sprawiają, że potem jest o czym pisać 🙂
Strofujące karteczki były w zupełnie innym obiekcie, potwierdzam 🙂
Personel wniebowzięty i zaskoczony ( pielęgniarka niekoniecznie :))))). Nawiążę jeszcze tylko do syndromu 😉 „kuracjusza- utracjusza”. Zapewniam,że to już nie te czasy . Obserwuję znaczne obniżanie się wieku tegoż . I słusznie. Zaryzykowałabym tezę,ze ponad 50 % ludzi cierpi np na bóle kręgosłupa, zapalenia zatok etc..i na takie własnie przypadłości jest sanatorium :). Wiem z autopsji :). Szkoda,że nie skorzystali Państwo z oferty zabiegów…polecam masaż podwodny . Koniecznie ręczny !!! Oczywiście zapraszamy do nas :).
Jest dobry powód, aby wrócić, chociaż masaż podwodny brzmi nieco ekstremalnie 🙂
A choroby kręgosłupa i to czasami poważne choroby dotykają coraz młodszych ludzi – za dużo siedzimy, za mało się ruszamy…
Taka mała dygresja: Tylicz – obydwie stacje narciarskie mają swoje ski-busy. (na telefon) Krynica Arena też. Stacja narciarska 2 Doliny ma wspólny karnet. Zostałeś błędnie przez kogoś poinformowany. Sprawa nr 2: „Spóźnienie na zabieg powoduje jego utratę”. Czy maszynista pociągu czeka na wszystkich pasażerów, którzy mają wykupioną miejscówkę? Czy pracownicy mają czekać na wszystkich, którzy są zapisani na zabiegi? A może mają dzwonić czy jaśnie pan/pani raczą pojawić się na zabiegach i o której godzinie? 3: Podkowiec mały występuje też w dawnej cerkwi w Leluchowie/k. Muszyny ( w największej liczbie).
Może nie do końca precyzyjnie napisałem, ale ski-bus dla mnie jest autobusem, który dowozi narciarzy w obrębie kilku stoków narciarskich. Dowozi tych narciarzy za darmo też z ościennych miejscowości, a wspomniane skibusy mają w ofercie – tylko na terenie Tylicza. Tak dla przykładu słowackie skibusy za darmo jeżdżą też do Polskich miast. Wspólny karnet nie można mieć samemu ze sobą, wspólny karnet powinien być na cały region. Tak jak na Słowacji na całe Tatry. Czy już w niektórych regionach w Polsce. A z pacjentami to zależy, czy traktujemy ich jako klientów czy petentów. Jeżeli petentów, to tabliczka jest zupełnie ok.… Czytaj więcej »
Muszynę znam dość dobrze, a raczej znałam, bo spędziłam tam wiele wakacji podczas swojego dzieciństwa. Teraz bywam tam rzadziej, ale wciąż lubię tam jeździć. Choć podczas mojej ostatniej wizyty zaobserwowałam wiele zmian. W Krynicy również bywam czasem. Za to Tylicza nie znam 🙂
We wszystkie miejsca masz naprawdę blisko i tej bliskości gór ci zazdroszczę…
Może zuber dlatego tak śmierdzi, bo cały czas jest w obiegu i ciągle cyrkuluje pomiędzy toaletą a pijalnią?
To jest całkiem prawdopodobna hipoteza 🙂
Byłam w Krynicy kilka lat temu. Z przyjemnością przypomniałam sobie teraz te zakątki. Wtedy jeszcze mogłam chodzić po górach, zatem na Jaworzynę wyszliśmy pieszo. Odwiedziłam również muzeum Nikifora i kapitalne Muzeum zabawek. Niedaleko naszego pensjonatu, a mieszkaliśmy na samym końcu Krynicy, pod lasem (Słotwiny chyba?) stała cerkiew przekształcona niestety w kościół katolicki. W sumie Krynica kojarzyła mi się zawsze z wiejącymi nudą sanatoriami. Okazała się jednak całkiem ciekawym miejscem, byle by nie mieszkać w centrum przy deptaku 😉
Część deptakowa jest najbardziej sanatoryjna, chociaż ma swój urok, warto jeden spacer sobie zrobić. Mnie się podoba różnorodność i wiele możliwości, które Krynica oferuje i dla aktywnych i dla pasywnych. A Muzeum Zabawek jest naprawdę kapitalne 🙂
Bardzo słabo znam południe Polski. Bywałem tam, będąc dzieckiem, a potem już w zasadzie tylko przejazdem. Nie mam pojęcia, kiedy będę miał tyle czasu, żeby odwiedzić polecane przez Ciebie miejscowości, ale gdy go już wygospodaruję, wydrukuję sobie ten post i organoleptycznie sprawdzę miejsce, po miejscu 🙂
Jeżeli to będzie długo trwało, to mój tekst może stracić na aktualności 🙂
E tam!
Bardzo podoba mi się tabliczka „Czekolada i Zdrój”. Krótko i zwięźle, wiadomo o co chodzi 🙂 A co do luksusowych hoteli – nigdy w takich nie byłam, może kiedyś tam trafię. Chociaż jak już to za wiele lat, na razie szkoda mi na to pieniędzy (nawet nie że szkoda, po prostu tyle nie mam).
Turystycznie w luksusowych hotelach nie nocowałem, ale mam znajomego, który jest bogaty i kiedyś mieszkał w hotelu w tej samej miejscowości, w której byliśmy na kwaterze. Raz poszliśmy zobaczyć te jego luksusy – i postanowiłem, że nawet jeżeli kiedyś się dorobię, to w tak sztywnej i oficjalnej atmosferze nie chciałbym mieszkać.
W oczekiwaniu na kolejne skierowanie do sanatorium, będę zaciskać kciuki, abym właśnie tam została oddelegowana. Jeśli tak się stanie, to wrócę do tego wpisu i skorzystam z Twoich porad. Z góry dziękuję za tak wyczerpującą relację.
No tak, często jeździsz do sanatoriów i znasz je zdecydowanie lepiej niż ja. Jeżeli cię tam skierują i będziesz chciała poznać atrakcje okolic, to skorzystaj Informacji Turystycznej w Krynicy – bardzo sympatyczni ludzie i świetnie znają okolice 🙂
Piękne zdjęcia i opisy Hegemonie 🙂
A co do pierwszego pytania ze wpisu, mi Uzdrowisko kojarzy się ze Szczawnem Zdrój. Mam rodzinę w Wałbrzychu i w dzieciństwie sporo czasu tam spędzałam, więc deptak w Szczawnie był mi bardzo bliski 🙂
Dla mnie Ciechocinek był najbliższy, dlatego kojarzy mi się z Ciechocinkiem, ale prawie nigdy nie jeździłem do uzdrowisk, więc do tej pory miałem mgliste pojęcie 🙂
Weszłam z mocnym postanowieniem skarcenia Cię za tak długą przerwę w pisaniu, po czym mocno walnęłam się w czoło i doznałam objawienia. Ciągle „wisiałeś” pod onetowskim szyldem i tytuł Twojej ostatniej notki to „Przeprowadzka”, jednak jestem guła. Teraz mam sporo zaległości. No ale lepiej tak niż faktyczny blogowy urlop.
Co nie zmienia faktu, że uzdrowiska są czadowe, a Twoje stereotypowe myślenie dużo nie odbiega od prawdy – nie tylko starsi ludzie 😉
Zauważyłem, że chociaż minął już prawie rok od przeprowadzki na własna domenę, to jednak wiele osób wciąż ma mnie zapamiętanego na Onet. Postanowiłem więc nie robić tam już nawet zajawek, tylko wyłącznie pisać u siebie.
Uzdrowiska są czadowe – pewnie nie wszystkie, ale muszę je trochę lepiej poznać, pojeździć w takie miejsca i swój stereotyp trochę podregulować do rzeczywistości 🙂
Nie byłam w żadnym z tych miejsc, ale wodę zdrojową udało mi się parę razy spróbować. Nie wiem jak ktoś może o niej mówić – wyśmienita. Pluję nią na odległość i myślę, że gdyby były w tym zawody, wygrałabym na pewno. Tak się zastanawiam a propos tego, co napisałeś o „przyjmowaniu i wydalaniu wód” – mam nadzieję, że nie jest to obieg zamknięty 😉 Pozdrawiam 🙂
Nie ty pierwsza masz obawy, co do obiegu zamkniętego, szczególnie, gdy próbuje się wody Zuber 🙂 Ale Muszynianka jest, jak dla mnie, wyśmienita 🙂
W Muszynie byłem tylko raz i to jako dziecko, więc prawie nic nie pamiętam.
W Krynicy byłem jako nastolatek. Pamiętam jazdę kolejką linową, podczas której wysiadł prąd i długi czas siedziałem wysoko nad ziemią, a mam lęk wysokości. Pamiętam też smak różnych wód leczniczych. Gorzki smak. Ale ogólnie pobyt w Krynicy miło wspominam.
Pozdrawiam 🙂
Tyle złych doświadczeń, a jednak dobrze wspominasz pobyt w Krynicy? Swoją drogą trudne doświadczenia lepiej zapamiętujemy…
Z jednej strony trudne doświadczenia łatwiej się zapamiętuje, ale z drugiej często idealizujemy nasze dzieciństwo i podróże. Pewnie dlatego miło wspominam większość podróży, mimo że podczas nich wkurzały mnie różne sprawy.
Masz rację, ja też bardzo idealizuję swoje dzieciństwo, a szczególnie wyjazdy. Pamiętam i nieprzyjemne chwile, ale słabiej niż te, z których się cieszyłem.
Szukam lokalizacji na krótki, listopadowy odpoczynek, może warto wybrać właśnie tą lokalizację. Hmmm
Moim zdaniem okolice Krynicy i Muszyny są dobre na odpoczynek w każdej porze roku i zawsze jest tam co robić
W zeszłym roku byłam w Krynicy z Siostrzenicą na tygodniowym wypadzie. Założenie było takie, że chodzimy po górach Beskidu Sądeckiego, ale tych wypraw nie było zbyt wiele ze względu na pogodę. No to zwiedzałyśmy. Byłyśmy w Muszynie i Tyliczu. Muszyną byłyśmy zachwycone, Tylicz nas rozczarował. Muzeum było zamknięte, podobnie wejście na szczyt Golgoty. Natomiast uroki Krynicy fajne, choć całe miasto było wówczas rozkopane na maksa (remont wodociągów czy tam czegoś). Ale warto pojechać tam na dłużej niż trzy dni 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Mnie też najbardziej podobała się Muszyna. Chociaż Golgota w Tyliczu to jest zjawisko samo w sobie 🙂 Wokół jest tak dużo do zobaczenia, że na pewno warto pojechać na znacznie dłużej, chociaż czasami trzeba się liczyć, że pogoda może pokrzyżować szyki…
Mieszkam w Sączu i do wszystkich tych miejsc robimy częste spontaniczne wypady. Narciarsko wygrywa Tylicz ,spacerowo Muszyna, a jesli chce sie poczuc troche swiatowego klimatu to kawa w Krynicy i spacer po deptaku. Krynica ma klimat uzdrowiska z czasow Monarchii Austro- Wegierskiej jest przepiękna i wyjatkowa. Natomiast znakomite i darmowe wody mineralne mozna czerpac z grzybka w Piwnicznej Zdroju, wystarczy miec ze soba butelke.
Ja niestety w tych miejscach bywam, rzadko, zdecydowanie za rzadko…