„Przypomnij sobie, jaka najdziwniejsza rzecz przytrafiła ci się w ciągu ostatniego roku?” To jedno z ulubionych pytań zadawanych w zaciszu gabinetów terapeutycznych. Pobudza kreatywność, jednak często pozostaje bez odpowiedzi. Takiego pytania nie należy stawiać mojej mamie, ją należy zapytać: „Czy w ciągu ostatniego roku był choć jeden dzień, w którym nie przytrafiło ci się nic dziwnego?” Znam odpowiedź, brzmi ona „nie!”
Przełom października i listopada jest datą graniczną, kiedy to rodzice ostatecznie ściągają ze Wsi do Miasta. Najpierw wraca tata, któremu na Wsi trochę się nudzi, a po jakimś czasie, z ogromną niechęcią i oporami pojawia się w Mieście mama. Wraz z mamą przybywają opowieści. Często bohaterami tych opowieści, jak to zazwyczaj w baśniach bywa, są zwierzęta, które zachowują się w sposób niezwykły. Kilka lat temu główną rolę odegrał chomik…
– Wiesz Hegemonie – opowiadała przejęta mama – pojechałam, jak zwykle do domu Judyty. Gdy oni wracają do Miasta, to ja tam regularnie jeżdżę, aby przewietrzyć im mieszkanie, zobaczyć czy wszystko jest w porządku, a tak zupełnie przy okazji obejrzę sobie zachód słońca.
Dom rodziców leży tuż pod lasem, szybko robi się tam ciemno, natomiast chałupa mojej siostry stoi wśród pól, nic nie ogranicza widoczności, zachody słońca można oglądać w pełnej krasie. Mama, oczywiście nie jeździ tam, aby cokolwiek wietrzyć, tylko napawać się kolorami zachodzącego słońca. Dzień z nieobejrzanym zachodem się nie liczy.
– Otworzyłam drzwi na oścież i stanęłam przed tym oknem w ich pokoju, tym nowym oknem. Ach, jaki tam mają widok, bardzo się cieszę, że ich namówiłam na zrobienie tego okna, jest ono niezwykle przydatne. Podziwiam rozległą panoramę, gdy nagle słyszę jakiś podejrzany szmer. Rozglądam się niespokojnie i co widzę? Klatkę, a w niej chomika, który jak szalony biega po kołowrotku. Zwierzątko jest strasznie wychudzone, wręcz zmarniałe. Zaczynam więc mówić do niego czule, ale rośnie we mnie gniew na Judytę, jak ona mogła tak zostawić biednego chomika bez pożywienia, bez wody, to przecież wręcz karygodne! Łapię więc za telefon i natychmiast do niej dzwonię. Bez zbędnych ceregieli pytam się:
„Dlaczego nie zabraliście chomika? Jak tak można!”
A ona odpowiada zdziwiona, że przecież zabrali chomika do Miasta.
„Jesteś pewna, możesz to sprawdzić?” nie daję za wygraną.
Ona odpowiada, że jest prawie pewna, ale nie może sprawdzić, bo akurat wyszła na spacer. Na koniec rozmowy dopytuje się jeszcze jak ten chomik wygląda i czy przypadkiem nie jest szary? To ja ponownie podchodzę do klatki i dokładnie oglądam chomika. No rzeczywiście można powiedzieć, że jest szary. Na to ona pyta, czy to przypadkiem nie jest mysz? Przyglądam się jeszcze dokładniej, być może to jest mysz, ale pewności nie mam, czy jednak nie zabiedzony chomik. Skończyłyśmy rozmowę. Chwilę potem zwierzak przestał biegać na kołowrotku i wyszedł z klatki. Uspokoiłam się, że jak klatka jest otwarta, to chomik sobie poradzi i znajdzie pożywienie!
Jeszcze tego samego dnia wyjaśniło się, że na pewno po kołowrotku nie biegał chomik, który został zabrany do Miasta. Mama codziennie, przez okrągły tydzień przychodziła do domu siostry i za każdym razem podziwiała biegającą na kołowrotku mysz. Swoją drogą zastanawia mnie, jak ona była w stanie przebywać w jednym pomieszczeniu z myszą, przecież boi się ich panicznie, o czym już kiedyś pisałem…
W weekend zajechał na Wieś szwagier, czyli Samiec Alfa z najmłodszą córką. Mysz chciał z miejsca po prostu ubić, jednak córka mu na to nie pozwoliła. Zwierzak nie tylko bez przeszkód korzystał z darmowej siłowni, ale dostał też szansę na dłuższą egzystencję.
Morał? Regularne ćwiczenia gimnastyczne znacząco przedłużają życie. Być może nie jest to jedyny morał, czekam na Wasze sugestie.
A w kolejnym odcinku wystąpią towarzyskie kury oraz nieśmiała krowa.
Nie jest to moze jedyny moral, ale bardzo trafny:) Nawet bardzo, bardzo trafny:) Zachody slonca w zycie tzw czlowieka sa bardzo wazne, wazniejsz niz wschody, ktore ogladane sa rzadziej – ostatnio ogladalam reportaz z tegorocznego Biegu Rzeznika i tam na pewno wschod slonca ma ogroooomne znaczenie:) Jednak okno na zachod slonca ma znaczacy wplyw na samopoczucie (tak jak i cwiczenia)
i moze na tym na dzis poprzestane:)
Rozumiem, że morał o fitnessie i przywiązanie do zachodów słońca jest dla Ciebie najlepszym podsumowaniem, tak ?
Raczej chodzi o wpływ zachodów słońca i ćwiczeń na życie;-) Pierwsze przede wszystkim umila życie a drugie może i umilac i przedłużac;-)
A tak poza tym to bardzo ładnie piszesz o swojej mamie, bardzo serdecznie. Ja swoja kocham, ale nie umiałabym tak o niej opowiadać;-)
Widzisz, moja mama jest naprawdę bardzo oryginalnym człowiekiem, więc i historii o sobie dostarcza mnóstwo, nieomal hurtowo 🙂 Problemem jest tylko aby je zapamiętać i zapisać. Nie zawsze się to udaje…
Ciekawe czy taką mysz dałoby się udomowić. Siedzi sama w klatce mimo otwartych drzwi, regularnie korzysta z siłowni. Prawie jak szary pracownik korporacji 😉
Jak szczury da się udomowić, to pewnie i mysz też. Bardzo mi się podoba porównanie do szarego pracownika korporacji, niezwykle trafne 🙂 Pozdrawiam
inny morał?. może: punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia (w tym wypadku biegania…) … gdyby mysz biegała po podłodze, mama narobiłaby zapewne wrzasku i kazała tacie porozstawiać pułapki, ale skorto mysz biegała „na siłowni”, to uznana została za zwierzątko domowe … ot tak se wymyśliłam, może niezbyt lotnie, ale troche niedomagam …. 🙂
miłego dnia …
Wiesz, podoba mi się Twoja interpretacja, ona prawie wszystko wyjaśnia :-). Dokładnie tak mogło być, że mysz na siłowni, to zwierzę domowe, a mysz na podłodze, to dzikie i niebezpieczne 🙂
ooo, czyli z moja „lotnością” nie jest tak źle, jak mogłam sądzić … 🙂
a tak ogólnie, to Twoja mama, wciąż pozostaje moją idolką…
Z Twoją lotnością nigdy nie było źle 🙂 Mam idolka, zastanawiam się czy jej tę wiadomość przekazać… 🙂
Cóż w tym dziwnego, że mama boi się myszy, ale lubi na nie patrzeć. Ja sama kiedyś panicznie bałam się pająków. Dla naszego wspólnego dobra (mojego i pająków), przełamałam strach i odrazę i nikomu nie pozwalam ich mordować, a sam przyznasz chyba, że taka myszka, to zwierzątko znacznie przyjemniejsze dla oka, niż pająk:) U mnie w domu ma prawo żyć wszystko co się tam znajdzie. Dbam tylko o to, aby nie zalęgło się nic, czego pod wspólnym dachem nie zdzierżyłabym, czyli insekty. Pająki są chwytane do słoika i zanoszone do piwnicy, ale wyłapać insekty, to byłaby ciężka sprawa. Musiałabym się… Czytaj więcej »
Mam, która nie boi się niczego, myszy boi się nad wyraz. Sam widok ją przeraża, nawet martwej. Strach przed myszami ma jakieś uzasadnienie, na wsi są one strasznymi szkodnikami, bardzo ciężko się uchronić przed ich niszczycielskimi zapędami. Natomiast pająki, może nie wyglądają „wyjściowo”, ale krzywdy nikomu nie robią, co najwyżej usidlą muchę, albo komara. Więc są pożyteczne. Podobno dom, gdzie są pająki, to dobry dom. Cieszę się, że pająków nie zabijasz i gratuluję oswojenia strachu przed nimi:-)
Mama z myszą wytrzymała, gdyż zapewne do końca jednak podejrzewała ją o bycie chomikiem! I nie była pewna (nie sprawdziła przecież sama naocznie), czy chomik na prawdę został zabrany. W innym wypadku, gdyby od razu zakwalifikowała zwierzę, jako mysz… zachód słońca poszedł by się bujać, gdyż ona pewnie uciekłaby z pokoju z wrzaskiem na ustach. Mnie się zdarzyło raz w życiu zabić pająka łażącego po moim łóżku wyłącznie dlatego, że bez okularów uznałam go za upierdliwą muchę. Po zweryfikowaniu poglądów i zwłok (czyli po założeniu okularów) – obudziłam pół domu 😀
Biedny pająk, który poległ z ręki Tygrysa… Zastanawiam się, co w tych pająkach jest takiego strasznego?
Absolutnie wszystko – będzie o tym u mnie kiedyś szerzej 😀 Bywa bowiem zabawnie czasami…
Absolutnie? W takim razie czekam na wpis, który to „wszystko” wytłumaczy i może nawet ja zrozumiem? 🙂
Morał??? żaden morał, a potwierdzenie mam na to, co już od dawna wiem. Otóż!! siłownia i nadmierny ruch bardzo szkodzi na wygląd, przez co litość wzbudza i do interwencji zmusza !!
Mnie się wydaje, że gdyby mnie ktoś biegnącą zobaczył, to też by mógł tak zareagować jak mamusia Hegemona.
Sam mówisz, że ten podrabiany chomik, znaczy się mysz ćwicząca na darmowej siłowni, to przez te ćwiczenia : – ” jest strasznie wychudzone, wręcz zmarniałe”, a przecież w naturze Chomiki i myszy nie ćwiczą, a żyją i mają się dobrze …noo…
Coś mi się Alicja wydaje, że Ty jakoś blisko z fitnessem się nie przyjaźnisz, czy dobrze podejrzewam????
Jaaaa???!!! a niby za jakie grzechy?? !!! ja nic nie zrobiłam, żeby się z czymś takim przyjaźnić…
Ja mam w pracy taki fitness, siłownię, marszobiegi, przeciągania wszelakie, podnoszenie ciężarów i bieganie na czas, że mnie w środowisku domowym już żadne sporty nie są potrzebne 😀 😀
Owszem, uwielbiam chodzić i chodzę do lasu i na naszą wyspę i jeździć rowerem, ale i tak jest mi bliższa joga i medytacja, niż szaleńcze bieganie w” chomiczym kołowrotku ” 🙂
Aha, medytacja, rower, joga, spacer to w porządku, nikt przecież Ci nie będzie kazał biegać po kołowrotku 🙂
Podobnie jak Alicja, morału nie znajduję, za to bunt się we mnie narodził i chyba założę stowarzyszenie na rzecz myszek, ażeby zamiast pułapek na nie, kołowrotki im po domach ustawiać. A co to, chomiki lepsze 😉 ? A Twojej mamie trochę zazdroszczę, że codziennie przytrafia się jej coś dziwnego 😉 . Pozdrawiam.
Mamie nie zazdrość, naprawdę. Normalny człowiek po takiej dawce „dziwnego” dawno by zszedł z tego „łez padołu”, albo skończył w wariatkowie. A myszy cóż – na wsi to naprawdę prawdziwa plaga i dlatego wszyscy je tępią, natomiast Twój pomysł co do kołowrotków i myszy, mógłby mieć zastosowanie np. jako źródło energii… Do czegoś by się te myszy przydały…
Generalnie za myszkami nie przepadam, ale jak kiedyś przyszła do mojego domu , to ona zdziwiona patrzyła na mnie, a ja na nią i nie uwierzysz, poprosiłam i sobie poszła, od tej pory twierdzę, że to bardzo mądre zwierzątka. Rozumieją mowę ludzką i dlatego nie dziwi mnie mysz sportsmenka. Ha, ha
Wiesz, myszy sztuk jeden, to jest do ogarnięcia, ale cała stada po żniwach na wsi mogą wpędzić w czarną rozpacz, nie można w takim domu prawie żadnych zapasów żywnościowych poza lodówką zostawić.
I zgadzam się z Tobą, że myszy to są dość inteligentne zwierzęta, nie tak jak szczury, ale na pewno inteligentne 🙂
Pozdrawiam 🙂
Coś o tym wiem, bo kiedyś mieszkałam na wsi.
Jak mieszkałaś na wsi, to masz większą wiedzę niż ja, który przebywa tam okazjonalnie 🙂
U dobrych ludzi, to i mysz znajdzie dach nad głową 😉
Nie tylko dach, ale i rozrywkę 🙂
No wiecie co??? Chomiczka od myszy nie odróżnić???? Toż to obraza majestatu! 😉 Aż się obtrząsnęłam 😉
Mówisz, że fitness przedłuża życie? No oby, oby… Bo ten mój osobisty kołowrotek mnie wykańcza fizycznie i psychicznie, ale jeśli przedłuża życie… byleby nie w męczarniach 😉
No widzisz, niektórzy ludzie chomika od myszy nie odróżniają, taka w naszym społeczeństwie znajomość biologii 🙂 Kołowrotek przedłuża życie, czy poprawia jego jakość, to niestety nie wiem…
Hhahaaaaa… prześliczna opowieść! I morał trafia mi do przekonania (ostatnio trochę za mało się ruszam…). A ja się tylko zastanawiam, co z ogonem? Mamusia Twoja (uwielbiam wpisy o niej!) nie zauważyła długiego ogona? Czy może mysz biegała zbyt szybko w kołowrotku, żeby móc dostrzec ogon? 😀
Pozdrawiam!
Wiesz, siostra mi powiedziała, że ta mysz była przeraźliwie chuda, ponieważ przeciskała się przez kręty klatki, a chomik był zadbany i wypasiony. Mama przyszła pod wieczór, uwielbia siedzieć po ciemku, więc nie zapaliła światła. Dobrze, że cokolwiek zauważyła 🙂
Pozdrawiam również 🙂
Hihiihiiiiii… no, w sumie rzeczywiście w półmroku mysz z chomikiem można pomylić. Bo jakby, na ten przykład, pomyliła krowę z koniem, to bym pewnie pomyślała, że jakąś nalewkę na rozgrzewkę popijała 😉
Dobrej nocy!
Wiesz, kiedyś bez żadnej nalewki żabę z myszą pomyliła 🙂 Krowy z koniem chyba by nie pomyliła, ale to jest moja mama, więc nigdy nic nie wiadomo 🙂
Hegemoniebprawdziwa to rada…
Chociaż ja należę do ludzi których ciężko namówić na ćwiczenia to staram się nie zasiedzieć 🙂
Z krową to kojarzy mi się jedno z najmniej udanych zdjęć jakie ostatnio widziałam. Kumpela robika sesje ślubną, wiesz krajobrazy u nas na kaszubach urocze. I oglądam te zdjęcia, śliczne były aż trafiłam na TO zdjecie.
Młoda para wpatrzona sobie w oczy, lekko rozmazani byli bo ostrość była ustawiona na obiekt za nimi. Nie bylo to kolorowe jesienne drzewo, ani koń w galopie.
Była to krowa.
Są rozne gusta i gusciki ale ta krowa mnie rozwalila.
Cóż, mają element humorystyczny z sesji ślubnej. Zawsze te zdjęcia są takie poważne, nawet nadęte, a tutaj swojska, sympatyczna krowa 🙂
Wybacz literówki. Ciężko mi się ogarnąć na tym sprzęcie.
Zdjęcie faktycznie bekowe bo krowa była ruda 😛
Takiej sesji jak ja miałam nikt chyba nie miał..
No to krowa była oryginalna 🙂 A jaką miałaś sesję????
Dla mnie morał jest przede wszystkim taki, że to świadomość (lub jej brak :)) kreuje naszą rzeczywistość, a otaczający nas świat jest jedynie taki jakim go sobie wyobrażamy.
Zgadzam się z tym. To, co sobie wyobrazimy – złe lub dobre, często naprawdę się nam wydarza… Jeżeli oczekujemy, że ludzie nas wykiwają, to na pewno to zrobią, jeżeli będziemy mieli zaufanie, to na pewno się odwdzięczą zaufaniem 🙂
Hahaha, ale się ubawiłam, świetna opowieść, jeszcze fajniejsza mysz. Ciekawa jestem, czy widziałeś taki film (nieanimowany), nie pamiętam tytułu, fabuła w skrócie: dwóch braci dostaje w spadku dom stary i piękny z… myszą. Chcą ją wykurzyć, ale ona jest sprytniejsza od nich. Myślę, że ta opisana myszka to była aktorka z tego właśnie filmu. Pozdrawiam!
Mysz miał darmowy plac zabaw, to korzystała z niego :-). Swoją drogą, to nikt nie wie, czy to była jedna mysz, czy kilka – nie odróżnisz jednej od drugiej. Wiele filmów o myszach widziałem (Hollywood lubi to zwierzę :-), natomiast tego, o którym piszesz – jeszcze nie.
A ja mam teorię, że mysz przygotowywała się do występów cyrkowych na coroczny zlot gryzoni, a twoja mama była jej pierwszą publicznością. 🙂 Można też stwierdzić, że moda na siłownię zapanowała także wśród zwierząt. Samo bieganie po polu już nie wystarcza;)
Bardzo podoba mi się twoja interpretacja intencji myszy 🙂 Wiesz, zwierzęta upodabniają się do ludzi, więc bieganie po polu jest passe, ten kto ćwiczy na siłowni rządzi 🙂
Jeszcze może się okazać, że mysz była studentem prawa 😉
A dlaczego tak sądzisz?
Teraz jest w modzie być wegańskim studentem prawa ćwiczącym crossfit. No i szczególnie trzeba każdej napotkanych osobie o tym wszystkim powiedzieć:)
Zupełnie o tym nie wiedziałem. Czyli teraz bycie modnym jest bardzo trudnym zadaniem….