Niedomagania zdrowotne stały się patentem na życie mojej mamy. Zaczęła we wczesnym dzieciństwie, a potem latami doprowadzała do perfekcji technikę bycia obłożnie chorą. Lekarze wszelkich specjalizacji nie potrafią określić, co jej tak naprawdę dolega, więc tym gorzej dla nich. Mama nie przepada za lekarzami oraz za każdym, kto śmie wątpić w jej choroby.
Zazwyczaj, gdy przychodzę do rodziców, zastaję mamę zalegającą na kanapie w pozie „patrzcie, jak cierpię” oraz tatę, który donosi lekarstwa, serwuje posiłki oraz świadczy pełną obsługę pielęgniarsko-opiekuńczą. Przez całe lata złościły mnie te wydumane choroby mamy, jednak im jestem starszy, tym częściej dostrzegam w nich pierwiastek komiczny…
Choroby mamy -scena 1: Mama potwierdza
Wszedłem do mieszkania rodziców w momencie, gdy tata rozmawiał przez telefon z moją siostrą, a mama, złożona ciężką niemocą, słabym głosem komentowała każdą wypowiedź ojca…
– Tak, tak, mama raczej nie będzie mogła przyjść na urodziny, ponieważ jest chora…
– Nie chora, tylko ciężko chora…. – dramatycznie wyszeptała mama, czego przygłuchy tata i tak nie mógł usłyszeć.
– Nie, nie do poniedziałku na pewno nie wyzdrowieje…
– Na pewno nie! –szeptała mama – Chyba, że pojadę na Wieś, bo Wieś wyjątkowo dobrze wpływa na moje zdrowie…
Wyjazdy na wieś, oprócz wizyt bardzo ważnych osobistości oraz perspektyw spaceru po lesie, stanowią wyjątkowe skuteczne panaceum na wszystkie niedomagania mamy.
– Nie przekładaj, nie przekładaj, mama mówi, że może nie przyjść…
– Bardzo bym chciała przyjść! – znacznie głośniej wyszeptała mama
– Na pewno, mama mówi, że nic się nie stanie, jak jej nie będzie!
– Ale ja bym bardzo chciała być! – już prawie krzyczy mama
– Tak, tak, mama potwierdza, że nic się nie stanie jak jej nie będzie. To nie przekładaj i do widzenia!
Tata odłożył słuchawkę, uśmiechnął się czarująco i powiedział.
– Ona wyjeżdża na cztery dni, więc i tak nie może przełożyć tych urodzin!
Czasami mam wrażenie, że tata nie słyszy tylko w tych momentach, gdy nie chce czegoś usłyszeć.
Choroby mamy – scena 2: Puste pudełko

Inny czas i inna choroba, ale sceneria ta sama – mama zalega w pościeli, tata zapewnia jej pełną obsługę. Ucieszyli się z mojej wizyty, a tata natychmiast rozpoczął poszukiwania „czegoś słodkiego do herbaty”
– Ewa, czym możemy poczęstować Hegemona?
– Chyba jeszcze zostało „ptasie mleczko”
– Tak, wiem, ale gdzie ono jest?
– No tam! – mama wskazała bliżej nieokreślony kierunek.
– O już widzę! – ucieszył się tata i podszedł do łóżka mamy.
– Jacusiu, nie tutaj, tylko tam!
– Jak tam, gdy tu widzę pudełko?! – zdziwił się tata i zaczął otwierać opakowanie.
– Jacusiu, to jest zupełnie puste pudełko! – zirytowała się na poważnie mama.
– Jak to puste, kiedy wyraźnie widzę, że tutaj coś jest!
Na dowód tego okazał otwarte pudełko, w którym znajdowało się coś na kształt wyrobu z czekolady i to w ilościach, które raczej z pustym nie miały nic wspólnego.
– To jest ciemna czekolada, Hegemon jej nie lubi!
– Ale jednak coś tutaj jest! – upierał się tata.
– „Ptasie mleczko” jest tam, na regale, a tu mam ciemną czekoladę i ile razy mam ci powtarzać, że Hegemon jej nie lubi! – niemal wykrzyczała mama, na moment zapominając się, że jest osobą obłożnie chorą, której nie starcza sił nawet na głośniejszy szept.

Ostatecznie tata odnalazł „ptasie mleczko”, a mama ocaliła swoją ciemną czekoladę.
– No tak! – stwierdził radośnie tata – Teraz Hegemon będzie miał o czym pisać na swoim blogu!
Nie mogłem zawieść nadziei mojego ojca… 🙂
Rozczaruję Cię mówiąc, że nie tylko Ty masz taką mamę?
🙂
Raczej mnie pocieszysz 🙂
Słaba to pociecha, ale zawsze:)
Wiem, ale z każdej pociechy należy się cieszyć 🙂
Moja babcia też taka jest 🙂 Umiera odkąd ja pamiętam a podobno umierała jeszcze zanim ja się na świecie pojawiłam 🙂
Ale to jest sposób na to, żeby zwrócić na siebie swoją uwagę. Dzieci czasem też tak robią…. 😉
Hegemonie, wszystkiego spełnionego w 2017 roku 🙂
Dobrze powiedziane – dzieci czasami też tak robią. Tylko większość dzieci z tego wyrasta, a niektóre zostają dorosłymi wiecznie chorymi. Oczywiście, że jest to sposób na zwrócenie na siebie uwagi i wymuszenie opieki…
Wszystkiego najlepszego Chomiku w nadchodzącym roku i spełnienia marzeń 🙂
Dziękuję 🙂
Kurdęż, kurdęż… Muszę iść do Twojej mamy po nauki. Korki z bycia obłożnie chorą, tak by wymusić obsługę – cenna rzecz 😉
Być może jest to wygodne, to bycie obłożnie chorą, ale traci się szacunek dzieci, więc zawsze jest coś za coś. Poza tym trzeba mieć takiego męża, który uwielbia być pomocny 🙂
A jednak coś się jeszcze znalazło z udziałem Mamy 🙂 Ech, moja mama jest mistrzynią wymówek odnośnie pójścia do lekarza czy znalezienia sposobu na poprawę obecnego stanu zdrowia. Ale widząc moją minę, ustępuję już po drugim: „Nie, bo…” i z lekkim uśmiechem oznajmia: „Oj dziecko, no gdzie na taką pogodę będę szła do lekarza. No nie chce mi się. Bo to i kartę trzeba wyciągnąć, umyć się, ubrać – no tak przecież nie pójdę. Oj innym razem. Poboli i na pewno przestanie. W moim wieku…” 🙂 taka to moja mama. A przy okazji Szacun dla Twojego Taty za uległość, cierpliwość… Czytaj więcej »
Pewnie o każdej mamie można całe historie pisać, tylko mało kto to robi…
A mój tata, niestety, czasami przez mamę jest pomiatany i to już nie jest śmieszne…
A już myślałam, że to tylko mężczyźni tak mają 😉 Chociaż akurat mój mąż jest przeciwieństwem stereotypu i gdy się położy i nie protestuje, gdy mówię, że go wyręczę i wyjdę z psem – o to znaczy, że naprawdę jest chory.
Sądzę, że mężczyźni dzielą się na dwie grupy – tych co umierają przy katarze oraz tych, co im nigdy nic nie jest.
Domyślam się, że pewnie nie jest Ci z tym wesoło, ale z boku sytuacja wygląda zabawnie. W każdej rodzinie dzieją się takie małe gierki i to jest fascynujące!
Na szczęście w dorosłym życiu nie musiałem mieszkać z rodzicami, więc mogę na ich świat patrzeć z przymrużeniem oka. I w pełni się zgadzam, że chyba każda rodzina ma swoje gierki z których przy odrobinie dystansu można się pośmiać 🙂
Jedna z moich babć zawsze powtarzała, ze na pewno nie doczeka do moich chrzcin, potem, komunii, wesela itd. Druga łykała tony tabletek z krzyżykiem, a najgorzej się czuła, gdy coś szło nie po jej myśli.
Gdy osiągała cel, była zdrowa…
Podobno ludzie, którzy całe życie na coś chorują ( w swoim mniemaniu) żyją najdłużej 😉
Może choroba jest sposobem na długowieczność mojej mamy?
Problem z tymi „wiecznie chorymi” jest taki, że gdy przychodzi ten moment kiedy są wreszcie chorzy, to niezwykle łatwo go przeoczyć. Poza tym niektórzy (mieliśmy tego przykład w rodzinie) „leczą się” sami, bo wiedza lepiej co im dolega. A jakby tego było mało, to potrafią użyć leków tak, żeby objawy były niepokojące, jak np. zasłabnięcia i gwałtowne spadki ciśnienia (albo wzrosty). O ile takie jazdy są do przeżycia w wieku 50-70 lat, to już w bardziej podeszłym przestaje być zabawnie. Zanim się zorientowaliśmy, że nasza babcia majstruje przy lekach, to szkód sobie zdążyła narobić. Do tego miała pochowaną nitroglicerynę w… Czytaj więcej »
Masz rację, że bardzo ciężko przeoczyć ten moment, gdy symulant naprawdę jest chory. Zawsze się o to boję – czy to symulacja, czy prawdziwa choroba. Tylko osobie, która tak postępuje niczego nie wytłumaczysz – możesz próbować pilnować, ale to gorzej niż z małym dzieckiem. Nie wiem czy istnieje sensowne rozwiązanie – ja się z siostrami od paru lat zastanawiam i nie znaleźliśmy żadnego pomysłu…
Przejąc kontrole nad lekami, to przede wszystkim i sprawdzić czy to „słabowanie” nie jest spowodowane lekami typu nitrogliceryna (pod różnymi nazwami). Poza tym zwinąć chorą do dobrego lekarza, razem z jej lekami i sprawdzić czy sobie przypadkiem nie bierze za dużo albo konfliktowych leków. To ciekawe, ale nasz lekarz wyrzucił babci połowę leków jako bezsensowne, a część zmniejszył czasami o połowę. Leki rozkładałem do specjalnej szafeczki ja, sprawdzając po kilka razy czy się nie pomyliłem, bo wcześniej babcia sobie wrzucała wszystkie tabletki luzem do woreczka. Nie powiem orientowała się po kolorze i kształcie, ale ile razy się pomyliła to Bóg… Czytaj więcej »
Babcia była nad zwyczaj sprytna, przechytrzyła was 🙂 Moja mama leków prawie nie bierze, bo nie wierzy lekarzom. Niestety, uzależniła się od lekarstw nasennych, ale na to nie ma już rady…
Śmiać się z cierpiących nie należy, ale postąpiłam jak Ty – skupiłam się na pierwiastku komicznym. Ogromnie komicznym. Bo u mnie w domu dziś niestety komicznie nie jest…
U mnie też do końca komicznie nie jest, niestety wraz z wiekiem przypadłość się pogłębia…
Na szczęście moja mama nie była tego typu osoba, bo nie lubię hipochondryków 😀 fajnie, że umiesz się do tego zdystansować 🙂
Każdy ma jakieś wady, a zdystansowanie się jest jakimś sposobem na poukładanie sobie relacji z osoba bliską, a trudną…
Przykra sprawa… Ale dobrze, że udało Ci się złapać dystans wobec tej sytuacji 😉
Bez załapania tego dystansu miałbym ogromny kłopot z utrzymywaniem kontaktów z moją mamą…
Z jednej strony to bawi, z drugiej denerwuje, bo osoba „chora” zdominowuje całe otoczenie, gdzie…każdemu coś dolega, prawda? 😉
Mam taką osobę w bliskim otoczeniu, więc wiem o czym mówisz. Jeśli rana, to najcięższa. Jeśli gorączka, to najgorzej ze wszystkich przechodzona. Jeśli boli kręgosłup, to nikogo tak mocno nie boli.
Nauczyłam się przechodzić nad tym do porządku dziennego, ale to tylko dlatego, że minęły lata. Po prostu zmieniam temat, bez wnikania w szczegóły boleści. Może to jest jakaś metoda? 😉
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, Hegemonie 🙂
Masz rację, że z jednej strony bawi, a z drugiej denerwuje. W tym wszystkim żal mi ojca, on z mamą jest na codzień, my tylko z doskoku…
Dziękuję za życzenia i dla Ciebie też jak najlepszego 2017 roku 🙂
Moja babcia też taka była. Czasami było to dla mnie śmieszne, przeważnie strasznie mnie to irytowało i wkurzało.
Babcia nie żyje od kilku lat, a zauważyłem, że w ostatnich latach moja mama zachowuje się podobnie!
Czyli negatywne zachowania często przechodzą z pokolenia na pokolenie.
Oby nas to nie dotknęło 😉
Życzę Ci realizacji marzeń w nowym roku 🙂
Z wiekiem upodabniamy się do swoich rodziców, na szczęście nie zawsze w tych niezbyt dobrych cechach. Mam nadzieję, że zachowania twojej babci w ramach wymiany pokoleń nie przejdą na ciebie 🙂
Ja mam taką teściową… Ona już czterdzieści lat balansuje nad grobem!
Może ją trzeba zgłosić do jakiegoś Guinnessa?
kurde, ja to nawet jak choruję, to wychodzi na to, że nie umiem … 😀
jak by mi tak ktoś otworzył nie to pudełko, co trzeba, to….. ręka noga mózg na ścianie, jak to się mówiło w dzieciństwie… 🙂
powodzenia w nowym roku Rzymianinie!!!
Każdą umiejętność należy ćwiczyć, długo ćwiczyć, wtedy dopiero dochodzi się do wprawy 🙂 Z chorowaniem jest podobnie 🙂
Wszystkiego najlepszego Frytko 🙂
No i fajnie Hegemonie. /nie zawieść ojca/. Poprawiłam sobie humor. Przepraszam, ale Ciebie nie da się czytać bez uśmiechu.
Ciesze się, że chociaż Twoja Mama ma tę Wieś, gdzie może poczuć się lepiej. 🙂 .
Hegemonie przeniosłam się na Blogspota. Zapraszam Cie pod link http://www.mojebleblebleble.blogspot.com
Dzięki za nowy adres Twojego bloga. Cieszę się, że moje pisanie poprawia humor 🙂
Znam ten typ ludzi. Podobna była moja teściowa.
WSZELKIEJ POMYŚLNOŚCI ŻYCZĘ HEGEMONIE W 2017 ROKU.
Pozdrawiam serdecznie:)
Widzę, że moja mama nie jest wyjątkowa. Dziękuję bardzo za życzenia noworoczne i Tobie też życzę wszystkiego co najlepsze w nowym, 2017 roku
Hehe, jakbym czytała o mojej babci 🙂 Już takie cuda widziałam w jej wykonaniu, że ręce opadają. Jednoczesne zażywanie jakiś specyfików na rozrzedzenie krwi i na jej zagęszczenie albo kilku rodzajów tabletek na cholesterol naraz, bo jeden lekarz przepisał jej coś innego, a inny coś innego :/
A myślałem, że moja mama jest taka unikalna, a tu widzę, że taka przypadłość chorobowa jest dość pospolita…
Znam takie mamy! Moja na szczęście taka nie jest. Tata za to był z tych, którzy z naklejonym plastrem nitro kopał działkę w upale. 🙂
Mój tata zarówno po zawale, jak i po udarze, gdy tylko trochę się podleczył, natychmiast pojechał ze mną na narty 🙂
Mama zdecydowanie powinna już dawno udać się do psychologa. Moja babcia miała to samo… ale dopiero po latach zrozumiałam czym jest hipochondria. Ludzie niekoniecznie wymyślają sobie bóle i choroby, ale zwykłe doznania z ciała (których doświadcza każdy z nas), traktują jako nienormalne i inne od tych co posiadają ludzie dookoła nich. Hipochondrii często towarzyszy depresja lub lęk, a u starszych ludzi… strach przed samotnością, brakiem opieki… Dopóki są schorowani są w centrum uwagi, ktoś się nimi zajmuje, ktoś jest! Dodatkowo może mieć na to wpływ przeszłość lub sama osoba Twojego taty, która idealnie sprawdza się właśnie w roli opiekuna, a… Czytaj więcej »
Moja mama i psycholog to dwa odrębne światy, które nigdy się nie spotkają 🙂 Aby korzystać z dobrodziejstw psychoterapii, najpierw trzeba mieć potrzebę zmiany, moja mama takiej potrzeby nie ma. Nie pójdzie do psychologa, nie pójdzie do lekarza, bo to przecież ona ma rację, a inni się mylą. Nie jest to też reakcja na starość – bo mama „choruje” odkąd pamiętam, to jest jej sposób na życie, na osiąganie tego co chce…
Poza sercem do wymiany, jestem zdrowa jak byk, więc… jestem zdrowa jak byk! I biada temu, kto chciałby mnie zaopiekować! Co najważniejsze – wygląda na to, iż Twoim rodzicom z tym dobrze i są ze sobą szczęśliwi 😉 Najlepszego w Nowym Roku 🙂
Chyba na tym polega cały ten układ – mama uważa, że opieka się jej należy i już, a tata musi się kimś opiekować 🙂
Również najlepszego w Nowym Roku 🙂
Posiadanie takich rodziców ma swój urok:)) Nigdy nie grozi Ci nuda;)
To prawda, nuda nie grozi, co najwyżej nadmiar emocji 🙂
ciemna czekolada jest mniammm :)))
czasami zapewne ciężko znaleźć Ci humorystyczny pierwiastek w takim zaniedomaganiu. mnie mogłaby w końcu wziąć cholera. a najgorsze, ze pewnie przez takie coś mogłabym zlekceważyć prawdziwą chorobę, jeśliby, tfu, tfu przyszła. bo to byłoby tak jak w tej bajce Ezopa o chłopczyku który wołał wilk! wilk!
podziwiam Twojego tatę za cierpliwość.
no i wszystkiego dobrego w Nowym! nowych wrażeń, przygód, wypraw, spływów, rowerowych wojaży! zdobywaj świat! 🙂
Przy każdej chorobie mamy zawsze przychodzi mi na myśl bajka o chłopcu wołającym „Wilk, wilk”. I istnieje oczywista obawa, że ta prawdziwa niemoc zostanie zlekceważona… A mój tata chyba nie ma wyboru…
Dzięki za życzenia noworoczne i Tobie też życzę jak najpiękniejszych wyjazdów w tym roku 🙂
U nas sprawa podobnie miała się z Dziadkiem, tyle, że on uwielbiał lekarzy, kupował tabletki kilogramami, następnie czytał ulotki i żadnych nie brał bo szkodzą. W pewnym momencie doszło do tego, że sama drukowałam dla niego odpowiednie ulotki bez skutków ubocznych, ot taki cud w farmakologii…
Pomysłowa jesteś 🙂 I dziadek nie domyślił się podstępu?
Czasami to działało, czasami nie. Taki trochę hazard 😉
Ale pomysł był 🙂
Współczuję ludziom, którzy są wiecznie chorzy, chociaż niektórzy po prostu robią to specjalnie i w ten sposób zwracają na siebie uwagę. Z drugiej strony ciężko słuchać czyjeś wieczne narzekania, zwłaszcza jak robią to tak ostentacyjnie 🙂
Nie jest to łatwe, szczególnie, że z wiekiem się pogarsza. Niestety, trzeba to zaakceptować.
Ja mam tak samo z moją prababcią 😀 Niby mówi, że ją wszystko boli, ale jednak jak zadzwoni telefon, to biegnie z nieprzeciętną prędkością jak na staruszkę 🙂 Pozdrawiam cieplutko 🙂
No własnie, moja mama uważa, że jest chora, ale jak coś ją interesuje, to zdrowieje w mgnieniu oka 🙂
Ja doskonale to rozumiem, tylko że na moje „choroby” wieś nie pomaga (siedzę na niej cały czas w końcu), na moje choroby pomaga wyjście na zakupy 😀
To chyba dobrze, że siedzisz na wsi, bo jak byś tak codziennie choroby zakupami leczyła, to moglibyście mieć problem, nawet duży problem 🙂
A ja mam mamę całkiem odwrotną co jest też bardzo niedobre. Ona NIGDY nie jest chora. Jak miała zawał to pół nocy czekała, że to od kręgosłupa i minie, a potem sobie sama po pogotowie zadzwoniła. Historie ze złamaniem ręki i innymi mniej dramatycznymi chorobami są podobne. Jak moja mama łamie rękę rano to dowiaduję się wieczorem. I nie zazdrość mi Hegemonie 😉
Każda przesada jest niedobra. Nie zazdroszczę ci Basiu, bo wiem, że w takich sytuacjach człowiek martwi się na zapas – czy wszystko jest dobrze, czy znowu czegoś mi nie powiedziała. Ale wiesz, bardziej cenię osoby, które mimo przeciwności starają się radzić sobie same, niż takie, które od każdego problemu uciekają w chorobę…
Wiesz co ja miałam taką babcię. Zawsze chora,zawsze jakieś nowe dolegliwości niezależnie od dekady w której była.Tylko dziwne było to,że gdy chcieliśmy by poszła się zbadać nagle wszelkie bóle odchodziły 😉 Babcia zdrowiutka.Chyba w rodzinie zawsze jest taka osoba 😉
Widocznie każda rodzina musi mieć taki egzemplarz 🙂 Choroba, to mocny szantaż emocjonalny i wiele dzięki niej można od bliźnich osiągnąć…
Moja mama zadzwoniła do mnie kilka dni temu rano, tak koło 7.00 (a wczesniej jeszcze, ponieważ nie odebrałam telefonu od razu, obdzwoniła pół rodziny), że ma zapalenie płuc i czy nie mogłabym przyjechać (a wie, że właśnie od tygodnia leczę przeziebienie i nie wychodzę z domu, no i mieszkam prawie 300 km od niej), bo trzeba ją przygotować do szpitala;
teraz czeka na lekarza, który ma… potwierdzić jej diagnozę!
To byłoby nawet śmieszne, gdyby nie było prawdziwe:(
I nic na to poradzić nie możesz. Po prostu domaga się zainteresowania i uwagi…
A ja dostrzegam w tej sytuacji mnóstwo miłości! Twój tata dalej kochający i oferujący czułość i współczucie, nie dlatego, że obiektywne badania stwierdziłyby, że tego mamie potrzeba, ale że tak naprawdę, realnie, dobrze wie, że właśnie tego jej potrzeba! <3 Jak ja bym chciała mieć tyle mądrości i spokoju, co on… 🙂
Pokłady cierpliwości i spokoju trzeba mieć niezmierzone, bo naprawdę z moją mamą jest ciężko wytrzymać. On potrafi…