Mapy, mapy, mapy. Każdy wyjazd zaczynam planować od zakupu co najmniej jednej z nich. Tego roku długo nie mogłem podjąć decyzji, gdzie zorganizować tradycyjny letni rajd rowerowy. W poszukiwaniu inspiracji zawędrowałem do ulubionej księgarni. Takiej, gdzie sprzedają wyłącznie mapy i przewodniki turystyczne. Stobrawski Park Krajobrazowy trafił w moje ręce, jako pierwszy. Uznałem to za przeznaczenie.
Szkoda, że dzisiaj magiczna księgarnia już nie istnieje, a aktualne mapy papierowe stały się rzadkością…
Bory Stobrawskie na rowerze
Płasko, a nawet bardzo płasko, próżno wypatrywać jakichkolwiek wzniesień. Drogi utwardzane, czasami trafiał się jakiś nadgryziony zębem czasu asfalt. Rower sam jechał, nie trzeba było wkładać wiele wysiłku w pedałowanie. Jedynie jagody czy maliny potrafiły spowolnić tempo podróży, gdy nagle pół wycieczki znikało w przydrożnych krzakach, nie mogąc oprzeć się pokusie skosztowania słodkich owoców. Lasy ciągnęły się kilometrami, dając upragnione schronienie przed upalnym lipcowym słońcem. Rzeczki i jeziora niosły obietnicę kąpieli, niewielkie miejscowości, na które natykaliśmy się na szlaku, opowiadały zajmujące historie. Miejsce niemal idealne? Może nie do końca – czasami zbyt zwyczajne, przewidywalne i niekiedy nudne.
Bory Stobrawskie – miasta wśród borów…
Karłowice
Największą atrakcją jest zamek ukryty wśród starych drzew porastających park krajobrazowy nad Stobrawą. Jego początki sięgają XIV wieku. Aby trafić, należy wypatrywać wysokiej, ceglanej wieży, innych wskazówek nie znajdziemy. Dezinformacja stanowi regułę w tym regionie. Gdy byłem tam budynki zamkowe okalał brzydki płot, w środku prawdopodobnie trwał remont. Niewiele można było zobaczyć. Wszędzie kłuły w oczy tabliczki zakazujące wstępu i informujące, że to „własność prywatna”. Szkoda, przecież mogłaby to być atrakcja wabiąca niejednego turystę.
Pokój
Niewiele pozostało ze śmiałego założenia architektonicznego książąt Wirtemberskich. Jedynie niezwykle rzadki gwiaździsty układ dróg, rozległy park oraz kościół luterański. Zadbano wyłącznie o ten ostatni, zwany „kościołem Zofii”, reszta popadła w rozsypkę. W centrum, tam gdzie wytyczono rondo, niegdyś wznosił się pałac. Nie ma po nim śladu. Na południe od pałacu ciągnęły się rozległe parki – francuski oraz angielski. Wśród starannie wypielęgnowanych ścieżek, otoczonych egzotycznymi roślinami, pyszniły się rzeźby i budowle. Musiało być pięknie. Aż trudno w to uwierzyć. Obecnie, aby odkryć resztki świetności, trzeba przedzierać się przez skłębione chaszcze. Czasami wśród listowia mignie bezgłowe popiersie, gdzieniegdzie zza gałęzi wychyną resztki muru. Nam udało się dotrzeć do dwóch posągów, dawnego „salonu wodnego”, obecnie zwanego „ruinką” oraz posągu lwa. Odnalezienie wszystkich atrakcji, to zadanie godne cierpliwego odkrywcy, najlepiej z doświadczeniem wyniesionym z puszczy amazońskiej.
Zagwiździe
Po niemiecku Friedrichsthal. Założone przez Fryderyka II, króla pruskiego. Władca ten dużo wojował, przez co był zmuszony w szybkim tempie rozbudowywać infrastrukturę zbrojeniową. Potrzebował hut, odlewni, młotowni i wielu innych zakładów produkcyjnych. W 1754 spiętrzono wody Budkowiczanki i wzniesiono pierwszy wielki piec hutniczy. W latach świetności we wsi funkcjonowały aż cztery takie obiekty. Do dzisiaj przetrwały zabudowania odlewni, młotowni oraz magazyny. Dwa ostatnie zagospodarowano na lokalne muzeum. Z jakichś powodów było zamknięte. Na szczęście trafiliśmy na ekipę inwentaryzacyjną, która pozwoliła nam na ekspresowe, najwyżej dziesięciominutowe zwiedzanie wnętrz.
Eksponaty, to typowe dla takich muzeów „mydło i powidło”. W dwóch salach upchnięto wszystkie starocie, które udało się wygrzebać w okolicy. Żadnej myśli przewodniej. Łańcuch od krowy spoczywa obok radia, które opiera się o maszynę do szycia. Z zewnątrz świeżo wyremontowane budynki ładnie prezentowały się w nadrzecznej scenerii. Niełatwo trafić do muzeum – Punkt Informacji Turystycznej w wakacje urlopuje, a tablice informacyjne podlegają ściślejszej reglamentacji, niż cukier w czasach PRL.
Kompleksy leśne warte odwiedzenia w Polsce Sześć takich kompleksów leśnych, po których świetnie śmiga się rowerem w czasie upalnego lata zgromadziłem w jednym artykule. Z ciekawszych polecam Lasy Nad Górną Liswartą, a także Spalski Park Krajobrazowy |
Bory Stobrawski – Gdzie nad wodę
Mała Panew, Budkowiczanka i Stobrawa
Trzy lokalne, niewielkie rzeczki. Tylko ta pierwsza sprzyja kąpielom, dzięki przygotowanemu szlakowi kajakowemu. Reszta zarośnięta i trudno dostępna toczy wody, których czystość budzi pewne obawy. Jednak lipcowe upały sprawiły, iż byliśmy zdolni do wykarczowania całego łanu pokrzyw, aby chociaż na chwilę zanurzyć się w zimnej wodzie.
Babi Loch
Niewielkie jeziorko powstałe na starorzeczu Odry koło Kościerzyc (niedaleko Brzegu). Czysta woda, szeroka piaszczysta plaża i mimo upałów, niewiele ludzi. Najpiękniejsze kąpielisko, na jakie trafiliśmy podczas tygodniowego pobytu.
Jeziora Turawskie
Główne, zwane Wielkim, powstało w wyniku spiętrzenia wód Małej Panwi. Ogromny zbiornik wodny obejmuje obszar ponad 20 km2. Obejrzeliśmy go tylko z wałów. Bliżej mieliśmy do kąpielisk ulokowanych nad trzema mniejszymi jeziorkami, powstałymi w zalanych wyrobiskach, z których niegdyś czerpano żwir na budowę zapory i wałów.
Zaczęliśmy od jeziora Srebrnego. Pognaliśmy tam pierwszego dnia, niemal zaraz po przybyciu na miejscową kwaterę. Gospodarz objaśnił, jak dotrzeć unikając ruchliwych dróg. Przysięgał, że blisko, że najwyżej dwa kilometry. W rzeczywistości przepedałowaliśmy niemal dwanaście… Reszta w opisie się zgadzała. Śmignęliśmy obok stacji kolejowej, minęliśmy rosochaty dąb, skręciliśmy w las obok kobiety świadczącej odpłatnie usługi dla spragnionych kierowców.
Jezioro Srebrne, ze względu na czystość wód i kolor, zwane jest niekiedy Szmargdowym. Ostrzegano, że cieszy się olbrzymią popularnością. Zaiste niezmierną! Wszelkie dostępne zejścia do wody obsiadła ludzka tłuszcza. W plątaninie ciał, koców, grilów, wędek, dmuchanych materacyków, niejeden artysta znalazłby inspirację do stworzenia dzieła na miarę Grupy Laookona. Aby zanurzyć się w zimnej toni jeziora, należało pokonać swoisty tor przeszkód składający się ze szczelnie przylegających do siebie torsów i kończyn plażowiczów. Nad całością leniwie snuł się gęsty zapach dobywający się z jedynego w okolicy toi toia. Chyba już wiem, jak wyglądałoby moje piekło.
Zgoła odmiennie prezentowało się Jezioro Średnie. Jego wody być może nie są ani krystalicznie czyste, ani szmaragdowe, lecz zagospodarowanie niemal wzorcowe. Można zażyć kąpieli bez brudu, smrodu i tłumu. Do Jeziora Małego nie dotarliśmy, upał odebrał chęci na dalszą eksplorację.
Niegdyś ozdobą pobliskiej Turawy był barokowy pałac. Obecnie smętna ruina. Jakże charakterystyczny widok w krajobrazie Dolnego Śląska i Opolszczyzny! Liczba zaniedbanych i zrujnowanych rezydencji jest przytłaczająca. Przygnębiający nastrój zrekompensowała wizyta w Starym Młynie. Budynek wzniesiono w 1730 roku, a w ostatnich latach z pietyzmem odrestaurowano. Jest tam braseria – „miejsce dla fajnych ludzi”. Można skosztować aromatycznej kawy oraz zjeść co nieco. I ciekawie pogadać z właścicielem „o starych Polakach”. Lubię odwiedzać obiekty tworzone z klimatem i pasją.
Bory Stobrawskie – podsumowanie
Bory Stobrawskie nie rozczarowały, dobrze spędziłem ten rowerowy tydzień. Może nie znalazłem tutaj nadzwyczajnych, wyjątkowych miejsc, ale udało mi się odkryć ciekawe zakątki. Największe wrażenie wywarła na mnie miejscowość Pokój i ten zapuszczony park, w którym zorganizowaliśmy piknik obok śpiącego lwa.
Znasz jakieś urokliwe lecz niezbyt popularne okolice? Podziel się informacjami w komentarzach, najwyższy czas planować kolejny wyjazd…
Zainteresowanych zachęcam do kliknięcia w link prowadzący do strony o Stobrawskim Parku Krajobrazowym. Jeżeli wybierasz się na Opolszczyznę, to polecam jeszcze odwiedziny w trzech naprawdę interesujących miastach: Brzegu, Opolu i Namysłowie.
Ciekawe miejsca. Coś w moim stylu, czyli i miejsce na odpoczynek na łonie natury i piękno dawnej architektury.
Jak zwykle fantastyczne zdjęcia Hegemonie, udanego weekendu 🙂
Dziękuję Aniu 🙂 U mnie warunkiem dobrego wypoczynku są następujące składniki: piękne krajobrazy, wysiłek fizyczny, dobre zdjęcia. Czasami inni ludzie, ale potrafię też wyjeżdżać sam.
To mamy tą samą przypadłość…ha ha ha . Serdecznie pozdrawiam
Ludzie nie tylko między sobą się różnią, ale i bywają też podobni, to dobrze 🙂 Pozdrawiam
Przyznam, że czasem nawet wolę samotne podróże. Więcej zauważę, przeżyję. Najgorsze jest źle dobrane towarzystwo. Np. osoba, która ciągle gada, gubi się lub wlecze i nieustannie krzyczy: zaczekajcie na mnie! Wtedy ani frajdy z wyjazdu nie ma, ani nic nie obejrzę. Przeżyłam to parokrotnie, więc teraz gdy dokądś się wybieram to albo sama albo w wąskim, sprawdzonym gronie 🙂
Masz rację, chociaż nie tak dużo osób jeździ samemu. Podczas samotnych podróży najwięcej się widzi, najwięcej nawiązuje kontaktów. Dla mnie problemem są ludzie, którzy traktują organizowane przeze mnie wyjazdy, jak darmowe biuro podróży. A potem mają ciągle pretensje, że nie dopracowałem wystarczająco trasy wycieczki, że wynajęta kwatera nie jest taka, jaka miała być w wyobrażeniach, że nie z tą osobą jest w pokoju, itp. Ale przed wyjazdem w niczym nie pomogła, niczym się nie zainteresował/ła, a przecież są to wyjazdy w gronie znajomych…
Bardzo ciekawie opisane, podziwiam kondycję cyklistów! Polecam moje strony czyli miejscowości, gdzie połączysz umiłowanie przyrody ze zwiedzaniem zabytków, ale może już znasz? Inowrocław, Kruszwica, Strzelno, Przyjezierze(jedno z najczystszych jezior w Polsce),Pakość (kalwaria pakoska),Żnin, Wenecja, Biskupin, Lubostoń – miejscowości, które chętnie odwiedzamy w weekendy. Pozdrawiam:-)
Świetnie, że mnie zainspirowałaś. Część miejscowości już znam, byłem kilkakrotnie, lecz Pakość, Przyjezierze i Lubostoń, to dla mnie nowość, a ja lubię poznawać nowości 🙂
Sorry, Lubostroń (od lube strony) i jeszcze pałac-hotel w Grochowiskach po sąsiedzku. Wiele jest pięknych miejsc uratowanych dla zwiedzających, chociaż żal, ze niektóre podziwiamy tylko z zewnątrz…
Lubostroń – też nie znam 🙂 Pałac w Grochowiskach też nie – coraz więcej miejsc do zobaczenia. Tworzę taką listę marzeń, a potem planuję – rowery, kajaki lub piesze wędrówki. Dziękuję za podpowiedzi 🙂
tak sobie patrze na tego lwa, i jakoś tak mi się on skojarzył, że on taki arystokratyczny, taki francuski wygląd ma… 😀
oraz, jak widać, jedni nie liczą czasu, inny odległości, cóż to za różnica 2 czy 12 kilometrów?… 😉
@ czy 12 – cóż, dla samochodu prawie żadna, lecz dla rowerzysty… 🙂
A lew jak najbardziej arystokratyczny jest – tylko nie francuski, a niemiecki…
Ci powiem, że nijak na niemieckiego nie pasuje, te rysy pociągłe, te pukle trefione – Francuz jak nic… 😀
Aż sprawdziłem, czy jakiś Francuz nie maczał palców przy powstaniu rzeźby – niestety wszyscy byli Prusakami… Lew nie stoi (znaczy śpi) nawet w parku francuskim, tylko angielskim… Nie ma żadnego rodowodu francuskiego, niestety…:-)
Ja bym poleciła Pojezierze Drawskie. Byłem niedawno i wróciłam zauroczona. Rejon miedzy Połczynem, Czaplinkiem, Złocieńcem, Drawskiem Pomorskim uroczy! Są i górki, i jeziorka z czystą wodą i lasy! I dla chętnych fajne rzeczki na spływ kajakowy. Funkcjonuje nawet określenie części tego rejonu jako Szwajcaria Połczyńska. No miód malina!;-))) Z naszych wielkopolskich klimatów to rejon Sierakowa i Puszczy Noteckiej godny polecenia.
Na pojezierzu Drawskim byłem parę razy na kajakach i ostatnio się rozczarowałem rzeką Drawą – straszliwie zaśmiecona,a kiedyś była taka piękna. Jeden z właścicieli pola namiotowego robi tak, że worki ze śmieciami, po pobycie turystów zawiązuje i… wrzuca do rzeki. Proceder trwa od kilku lat, wszyscy o tym wiedzą, ale nikogo to nie interesuje na tyle, aby problem rozwiązać. Lecz na rowery, to może być ciekawe miejsce – pojezierza mają bardzo ciekawą „fakturę” krajobrazu, lubię tereny, które nie są do końca płaskie. Z Puszczy Noteckiej polecasz jakieś szczególne miejsca? W Sierakowie nigdy nie byłem, ale widzę, że jest tam nawet… Czytaj więcej »
http://www.szlaki-konne.com.pl/, nie byłam, ale mi polecano. Pozdrawiam
Dzięki, dopisuję pomysł do swojej listy planów 🙂
Piękne zdjęcia i ciekawa okolica, nie znam tych terenów, ale kiedyś chętnie je odwiedzę. Co do opuszczonych i wyniszczonych rezydencji to masz rację. Tyle pięknych, zabytkowych obiektów, które niejeden turysta chętnie by zobaczył popada w ruinę, a przecież odnowienie ich na pewno by się całkowicie zwróciło. Pozdrawiam 🙂
Na odnowione zabytki, zapewne trzeba mieć pomysł, również pieniądze na ich utrzymanie, ale wydajemy tyle pieniędzy z UE na lotniska, z których nikt nie lata, czy aquaparki, że można by coś w zamian przeznaczyć na zbytki… Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają 🙂
To ostatnie zdjęcie bardzo przypomina mi nasze mazowieckie klimaty – ostatnich dni ;]
Często bywasz na Mazowszu? Zwiedzałeś tu, coś godnego polecenia? 😉
Pozdrawiam.
Na Mazowszu niezbyt często, zbyt płasko i… zbyt blisko :-). Ale mam swoje ulubione miejsca w pobliżu Płocka i na Kurpiach (chociaż nei wiem, czy to jeszcze Mazowsze?)
W pobliżu Płocka? oo 🙂 A można wiedzieć co to za miejsce? 🙂 To moje strony 😀
Będą to dość szeroko pojęte okolice Płocka, ale zawsze 🙂
Po pierwsze Brudzeński Park Krajobrazowy (jedyny pofałdowany krajobraz na Mazowszu) i rzeka Skrwa, dalej Rokicie i romański kościół, potem kompleksy leśne pomiędzy Gostyninem a Włocławkiem i jeziora, na których można obserwować wiele ptaków, skansen w Sierpcu, trochę dalej Wyszogród i Czerwińsk oraz tereny położone przy ujściu Bzury do Wisły – tak na szybko co sobie przypomniałem 🙂
Jedno z tych miejsc znam bardzo dobrze 😉 Nie podróżuję dużo, ale wiem, że to, co polecisz warto jest zobaczyć – dlatego pytałam Ciebie o te miejsca 🙂 Dzięki!
Jeżeli tylko byłem pomocny, to się cieszę 🙂
Tak czy owak, wypad udany!
Udany, udany, ale człowiek jest jednostką nienasyconą i zawsze chciałby więcej 🙂
Hegemonie, Ty to kiedyś Bursztynową Komnatę odnajdziesz!
Sadzę, że i Atlantydę, też kiedyś przy okazji 🙂
W panowaniu wycieczki rowerowej raczej Ci nie pomogę – praktycznie cały czas jesteśmy zmotoryzowani, a jedynym, innym niż samochód „pojazdem” są dla mojego męża łyżwy lub rolki 😉
Nie zajechałbyś daleko 😉
No fakt, szczególnie na łyżwach, w tak ciepłe zimy, na pewno bym nie zajechał daleko 🙂
Nieśmiało podpowiem : dolinki podkrakowskie. Różnorodne trasy, a wszystkie przepiękne.
Bardzo profesjonalna strona. Uroczo zachęcasz do zwiedzania. Pozdrawiam.
wiem, dolinki podkrakowskie są przepiękne, dzięki za przypomnienie 🙂 Dla mnie cała Jura Krakowsko-Częstochowska jest najpiękniejszym miejscem w Polsce.
Hegemonie, nie „Fredrichstal”, tylko „Friedrichsthal”.
Proszę o nieco szacunku dla języka moich przodków :->
no cóż, jest to język dla mnie zupełnie obcy 🙂 Już poprawiam
Nigdy chyba nie byłam w tamtych stronach, chyba że przejazdem. Każda wycieczka przynosi wymierna korzyści, bo poznajemy nasz piękny kraj.
Pozdrawiam i dziękuję za wizytę na moim blogu.
Dzięki za rewizytę 🙂 Każda wycieczka przynosi wymierną korzyść, ponieważ bycie na wycieczce to stan lepszy, niż siedzenie w mieście 🙂
Polecam wszystkim Brudzeński Park Krajobrazowy .Kto lubi cisze i spokój oraz czyste wody wszystko to tam znajdzie .Przez park przepływa rzeka Skrwa w której to wodach można znależć Pstrąga .Pojawiaja sie tez padalce i zaskrońce.Park połozony jest na terenach lesnych gminy Brudzeń Duzy powiat Płock .Wojweództwo Mazowieckie.
Zgadzam się w pełni, że Park Brudzeński jest wart zobaczenia, a spływ rzeką Skrwą Prawą jest jednym z fajniejszych przeżyć. I z Płocka niedaleko 🙂
Doceniam humor 😉
Tereny mi nie znane z tej strony, z zainteresowaniem przeczytałem. Nie wiem kiedy jeszcze ale faktycznie kilka dni na siodełku było by tam ciekawym eksperymentem krajoznawczym.
Rozważałeś pokręcenie po Świętokrzyskim (tak wiem poprawnie jest Świętokrzyskiem… ale mi to furczy i powiewa)
pewnie tak.
Trochę jeździłem na rowerze po Świętokrzyskiem, ale niestety dość dano i niestety dość mało. Ale bardzo lubię te rejony i nie mam daleko, ale ostatnio jakoś żaden pobyt się tam nie składa…
Ja za to złapałem fixa na Świętokrzyskie i mam w planach 3 krótkie wypady tam, oraz w marzeniach kilka tras dłuższych.
Też masz niedaleko. I tereny są bardzo ładne. Zamierzasz jeździć w samych Górach Świętokrzyskich, czy raczej w innych miejscach – Ponidzie, okolice Sandomierza?
Na razie, Ponidzie. Potem ciągnie mnie w Sandomierszczyznę, ale tam już dalej i wypad musi być całodniowy, najlepiej uzgadniany z rodziną.
Byłem kiedyś na rajdzie rowerowym na Ponidziu, ale wiele lat temu, natomiast polecam okolice Krzyżtoporu
Pierwszy raz nie odniosę się do tego co napisałeś, bo treść jest jak zawsze bardzo dobra. Brakuje mi za to zdjęć, poproszę więcej:) Wiem, że jest to post z przed dwóch lat, więc lepiej w nim nie grzebać, ale może coś więcej z tej wyprawy wrzucisz na fb.
Zawsze rano jestem z ortografią na bakier. Miało być sprzed dwóch lat 😉
Ja nie jestem ortograficznym orłem, więc przeważnie cudzych błędów nie zauważam. Martwi mnie, że swoich też nie 🙁
Poszukam zdjęć i zobaczę, co mam, a czego jeszcze nie pokazywałem 🙂