Bój o Łazienkę

Kwatery w polskich górach mają przeważnie dwie podstawowe wady – ciasnota i łazienka. Górale lubią dobrze zagospodarować przestrzeń – do pomieszczenia wstawiają tyle łóżek ile wlezie, czasami ciężko się między nimi przecisnąć. Spałem w pokoju dwuosobowym, który swoimi rozmiarami nie przekraczał powierzchni typowej kuchni w bloku. Jeżeli rozmiar pokoju jest już na tyle przyzwoity, że nie trzeba oddychać na zmianę, to pozostaje problem łazienki – często jednej na kilkanaście osób. Powoli się to zmienia, ale niezwykle powoli – to znaczy łazienek przybywa, ale przestrzeń w pokojach dla turystów nadal jest minimalna. Pod koniec lat 90. XX w., ciasnota i bezłazienkowość były na porządku dziennym.

Lazienka w gorach

Problem łazienki

Zimą roku 2000 pojechaliśmy do Szczyrku. Kwatera została wybrana bardzo dobrze. Blisko wyciągów, przyzwoite, przestronne pokoje, każdy z własnym zapleczem kuchennym. Można by mówić wręcz o luksusie, gdyby nie łazienka – jedna na trzynaście zakwaterowanych osób.

Umycie się było wielką grą strategiczną, która wymagała od jej uczestników całego arsenału niekonwencjonalnych pomysłów i środków. Szczególnie, że przeciwnik był trudny – wielodzietna i wielopokoleniowa rodzina zamieszkująca największy pokój na piętrze. W skład tej rodziny obok ojca, matki oraz potężnych rozmiarów babci, wchodziła dwójka dzieci.

Fazy boju o łazienkę

„Bój o łazienkę” odbywał się codziennie w dwóch fazach. Pierwsza miała miejsce rano, ale gdy wstało się odpowiednio wcześnie, to nie była nawet potyczka. Prawdziwe zmagania rozgrywały się w godzinach popołudniowych, gdy wszyscy wracali z nart tuż po zamknięciu wyciągów, czyli koło 17.30. Każdy zmęczony, spocony i śmierdzący, każdy chciał się jak najszybciej umyć. Obowiązywał jedna prosta zasada – zdążyć przed wielopokoleniową rodziną. Kto nie wykazał się dostatecznym sprytem i szybkością, ten trwał we własnym smrodzie do późnych godzin wieczornych, ku uciesze i kpinom umytego koleżeństwa. Nic bowiem nie sprawia takiej radości, jak cudze nieszczęście.

Problem łazienki i dwie Kasie

W szczególności niełatwo miały dziewczyny. Facet w ciągu minuty brał mydło, ręcznik i szedł się myć. U kobiet ten proces przebiegał w sposób bardziej złożony. Trudno wytłumaczyć, łatwiej opisać. Bohaterkami przykładowej akcji były dwie Kasie. Jedna z nich, Kasia P, nagle wpadła do pokoju z okrzykiem

– Słuchajcie, słuchajcie ja się szybciutko umyję!

Następnie zaczęła się miotać po zapleczu w poszukiwaniu niezbędnych w takich razach akcesoriów. Chwilę to trwało, nawet dłuższą. Tymczasem zaczął się jakiś niepokojący ruch w pokoju rodziny wielopokoleniowej. Zawołałem więc:

– Kaśka, jeżeli za chwilę nie wejdziesz do łazienki, to może ci się nie udać!

– To ja może pójdę umyć rączki – na ratunek ruszyła druga Kasia, zwana Kasią G.

Kasia P. w tym czasie nadal szalała po zapleczu, wypowiadając nerwowo jakoweś zdania, w których najczęściej powtarzała się kwestia „za chwilkę”. Tymczasem Kasia G. zmywała sobie z rąk pierwszą warstwę skóry. Wreszcie Kasia P. była gotowa i tup, tup, tup wypadła na korytarz. Jeszcze nie minęła dobrze drzwi pokoju, gdy tup, tup, tup zawróciła.

– Aha, aha, aha muszę zabrać ręcznik!

Tup, tup, tup dopadła drzwi łazienki. Jednak zanim dotknęła klamki już tup, tup, tup zawróciła do pokoju.

– Gdzie jest moja kosmetyczka. O, już ją mam!

Tup, tup, tup, tym razem przekroczyła próg łazienki, ale nie na dobre. Tup, tup, tup, kolejny raz zawróciła do pokoju.

– Nie te klapki mam na nogach!

Szybka wymiana klapek na właściwe i tup, tup, tup szczęśliwie znalazła się w łazience. Wróciła Kasia G. z dłońmi wymytymi prawie do kości. Spojrzała na półkę i stwierdziła:

– O, Kasia zapomniała mydła!

Strategia wielopokoleniowej rodziny

problem łazienki
Łazienka’s winner

Wielopokoleniowa rodzina miała swój wypróbowany sposób utrzymania łazienki. W trakcie wymiany osób któreś dziecko zostawało jako zakładnik w łazience. Stało przy umywalce i trzymało rączki pod bieżącym strumieniem wody. Jedno kiedyś spędziło tak pół godziny.

Pierwsza, zazwyczaj, myła się matka. Potem pierwsze dziecko krzyczało, że chce siku. Dziecko było odcedzane. Następnie za potrzebą wchodził ojciec, a gdy skończył, przystępowano do mycia dzieci w kolejności dowolnej. Po dzieciach przybiegała babcia, bo też nie była skanalizowana. Wreszcie mył się ojciec. W tym samy czasie dziecko numer dwa krzyczało, że chce siku. Następowało odcedzanie dziecka numer dwa. W dalszej kolejności myto ponownie dzieci, gdyż w międzyczasie zdążyły się upaprać. Chwilę później wchodziła babcia aby umyć naczynia. Gdy tylko skończyła, do łazienki szybko wbiegał ojciec, bo znowu mu się zachciało siku, z nerw na dzieciaki. Wreszcie swoje potrzeby fizjologiczne załatwiała mama, a zaraz za nią w dowolnej kolejności dziecko numer jeden i dwa. Po dwóch, niekiedy trzech godzinach łazienka była wolna, wtedy ci z nas, co się nie umyli natychmiast po powrocie z nart, gnali pod prysznic zapominając ręczników, klapek, mydeł i kosmetyczek.

P.S. Problem łazienki, to nie jedyny rozrywka, jaką oferował Szczyrk w końcówce XX wieku. Zapraszam do artykułu o skansenie narciarskim.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
~Karolina

Boskie, jak zawsze :):):):):)

~xxx

Niestety w Polsce to już tak bywa, że łazienka to największy luksus…

hegemon

Na szczęście się to zmienia na lepsze. Powoli, ale zawsze 🙂

~kam

Problem łazienki przerabiam na stancji i mam już dość. Masakra.

~polkrisss

Nie, no w tej chwili to już chyba większość kwater w górach są z własną łazienką. Sporadycznie się chyba zdarza łazienka na dwa, trzy pokoje. W sumie to chyba zależy od regionu.

hegemon

Nadal jest różnie, szczególnie w Szczyrku – czasami jedna na całe piętro.

Babownia

😀 jak ja ślicznie dziękuję za ten radosny tekst (choć pewnie wtedy to było mniej wesołe) 😀 I to ODCEDZANIE DZIECIAKÓW 😀 😀 😀

TelefoniczneWyprawy

A mieliście ciepłą wodę? Z doświadczenia wiem, że nic nie przyspiesza korzystania z łazienki jak kąpiel w lodowatej wodzie 🙂