Gdzie szukać polskiej złotej jesieni? Najlepiej w górach. Wybierz się w Bieszczady jesienią, a będziesz zachwycony, oczywiście jeżeli pogoda ci dopisze. Zapraszam na kolorowe wędrówki z aparatem fotograficznym po Bieszczadzkich szlakach w poszukiwaniu złotej polskiej jesieni.
Bieszczady jesienią. Połonina Wetlińska
Jedno z najbardziej klasycznych przejść w Bieszczadach, czyli Połonina Wetlińska. Tym razem pojechałem w Bieszczady autokarem z dużą grupą ludzi. Autokar zapewniał łatwe dostanie się na szlaki. Trzeba jednak przyznać, że komunikacja w Bieszczadach się poprawiła i wcale nie tak trudno jest znaleźć busa, nawet w połowie października.
Na górę ruszyliśmy z Brzegów Górnych czerwonym szlakiem, po uiszczeniu opłaty za wejście do Parku Narodowego. Sugerowany czas podejścia do Chatki Puchatka wynosi 1,5 godziny. Na pewno szedłem dłużej. Tego dnia pogoda postanowiła pokazać się z najlepszej strony. Było ciepło i słonecznie. Co chwila więc zatrzymywałem się, aby uchwycić w obiektywie widoki, jakie przygotowała w ofercie bieszczadzka jesień. Mijali mnie wszyscy, nawet grupa emerytów w wieku mocno zaawansowanym.
W towarzystwie fotografa nie chodzi się łatwo. Ciągle trzeba na niego czekać. Z drugiej strony jest spora szansa, że przy okazji fotografowania gór i tobie cyknie kilka fotek. Znalazło się więc kilka osób z naszej grupy, które wędrowały w podobnym tempie, nie zostałem zupełnie sam na szlaku.
Górskie wędrówki w Świecie HegemonaJeżeli szukasz informacji o innych górskich wędrówkach, to zapraszam cię:
|
Kolorowa wędrówka od Chatki Puchatka do Przełęczy Orłowicza
Nowa Chatka Puchatka wygląda, niczym górskie schronisko, którym nie jest i zdaje się nie będzie. Ci co liczyli, że się tam pożywią i napiją, byli bardzo rozczarowani. W sprzedaży była tylko kawa i herbata. Kiepskiej jakości i droga. To są Bieszczady, tu wszystko trzeba samemu wnieść na plecach.
Brak czegokolwiek rekompensują widoki. W połowie października dobrze widać już złotą polską jesień. Jednak ten dzień, nawet jak na Bieszczady, był wyjątkowy. Nie tylko ciepły i słoneczny, ale i bezwietrzny. Na Połoninie Wetlińskiej wieje zawsze, brak wiatru praktycznie się tu nie zdarza! Miałem bardzo dużo szczęścia.
Nie będę opisywał wam wędrówki przez połoninę lecz pokażę wam ją na zdjęciach. Jeżeli ktoś chce zobaczyć więcej kolorowych widoków, zapraszam na moją stronę fotograficzną (w zakładce Poland, galeria „Autumn in Bieszczady mountains”).
Bieszczady jesienią – Przełęcz Orłowicza i zejście do Wetliny
Połonina kończy się na Przełęczy Orłowicza, gdzie trzeba podjąć decyzję, co dalej chcemy zrobić. Można kontynuować wędrówkę i wejść na Smerek (ok. 20 minut drogi) lub zdecydować się na powrót do Wetliny. Część osób chciała zostać na Smereku i poczekać na zachód słońca, ja zdecydowałem się na zejście w dół, nie bardzo uśmiechał mi się powrót po nocy.
Do Wetliny prowadzi żółty szlak. Idzie się dość monotonnie przez las. Jest dużo błota i opadłych liści, łatwo się poślizgnąć. Nie przepadam za tym odcinkiem wędrówki, ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo i przyjemnie.
Miejscami zejście ułatwiają drewniane pomosty, dzięki którym turysta nie tapla się w słynnym bieszczadzkim błocie. Na dole, po wyjściu z lasu czeka nagroda, w postaci pięknych widoków. Warto się na chwilę zatrzymać, popatrzeć, zrobić zdjęcia, zanim pobiegnie się do domu na obiad.
Kolory jesieni nad jeziorkami Duszatyńskimi
Jeżeli chcesz się wybrać nad Jeziorka Duszatyńskie, najlepiej uczynić to jesienią, kiedy okoliczne lasy są pełne kolorowych liści.
Do Duszatyna można bez problemu dojechać samochodem z Komańczy (7 kilometrów). Droga jest dość wąska, ale przejezdna nawet dla autokaru. Bardziej ambitni mogą przejść ten odcinek czerwonym szlakiem. Wędrówka jest dość uciążliwa ze względu na zalegające na trasie błoto. Niektórych turystów spowalniają też duże ilości grzybów, których w tych lasach nie brakuje.
Alternatywne drogi dojścia prowadzą ze Smolnika (szlak Dobrego Wojaka Szwejka) oraz z Cisnej (szlak czerwony przez Chryszczatą).
Duszatyn został kompletnie zniszczony po II wojnie światowej. Dzisiaj jest tu zaledwie kilka domów oraz bardzo przyjemny bar „Duch Jeziorek”. Można w nim dostać piwo, soki, kawę, herbatę, słodycze. Gdy dotarliśmy do baru były w ofercie jeszcze pierogi, ale błyskawicznie się rozeszły.
Największą atrakcją Duszatyna są osuwiskowe Jeziorka Duszatyńskie. Powstały w 1907 r. w wyniku osunięcia się zbocza Chryszczatej. Osuwisko zatarasowało potok Olchowy i doprowadziło do powstania trzech jeziorek. Do dnia dzisiejszego przetrwały tylko dwa. W 1957 r. znalazły się pod ochroną w rezerwacie Zwiezło.
Z Duszatyna do jeziorek wędruje się cztery kilometry czerwonym szlakiem. Droga bywa błotnista, trzeba przekraczać strumienie kicając po śliskich kamieniach, ale na trasie nie ma większych podejść.
Inną atrakcją okolic Duszatyna jest rezerwat „Przełom Osławy pod Duszatynem”. Został utworzony w 2000 r. i chroni meander rzeki Osławy, zwany Łokciem (od nazwy pobliskiego wzniesienia). Najlepiej podziwiać go z mostu na drodze prowadzącej do Perłuk i dalej do Komańczy. Widoki są fantastyczne. W dole można dostrzec mostek, który pozostał po nieczynnej już trasie kolejki wąskotorowej. Most ten uchodzi za najdłuższy w Bieszczadach i wspiera się tylko na jednym łuku.
Muczne na gorszą pogodę – zagroda żubrów i wieża widokowa
Co robić w Bieszczadach, gdy pogoda nie dopisuje? We wpisie o wiosennych Bieszczadach proponowałem wycieczkę do Łopienki, jesienią wybraliśmy się do Mucznego.
Muczne jest stosunkowo młodą miejscowością. Po II wojnie światowej wieś została kompletnie zniszczona, nie przetrwał w niej żaden budynek. Muczne odbudowało się, jako osada robotników leśnych. Na przełomie lat 70. i 80. XX w. Muczne przeszło pod zarząd Rady Ministrów. Przyjechać mogli tu tylko wybrani – myśliwi dewizowi oraz przedstawiciele ówczesnej władzy komunistycznej. Ten stan trwał do 1981 r.
Naszą wycieczkę zaczęliśmy od „Zagrody Żubra”, która znajduje się 2 kilometry przed Mucznem. Zwiedzanie jest bezpłatne, a na turystów czekają wygodne tarasy widokowe, z których można obserwować te największe polskie zwierzęta.
Nie tak łatwo jest wypatrzyć żubra, szczególnie gdy pogoda nie dopisuje. Odległości są dość duże, a cielska żubrów doskonale wtapiają się w otoczenie. Z daleka zwierzęta te przypominają pnie drzew lub skały. W obserwacji żubrów bardzo pomógł mi aparat z teleobiektywem. Jeżeli nie masz takiego, to na zwiedzanie zagrody zabierz ze sobą chociaż lornetkę.
Z Zagrody Żubra do Mucznego można przejść drogą przez las. Nie poprowadzono tędy żadnego szlaku, ale raczej nie sposób pobłądzić. W drodze powrotnej szliśmy szosą, co nie było najlepszym wyborem. W przyszłości wzdłuż szosy ma być poprowadzona ścieżka edukacyjna. Obecnie istnieje tylko krótki odcinek w pobliżu „Zagrody Żubra” (po prawej stronie szosy idąc od Mucznego). Warto ten kawałek przemierzyć, bo został bardzo ciekawie przygotowany i poprowadzony.
W samym Mucznem można napić się kawy i zjeść ciasto w restauracji ośrodka hotelowo-konferencyjnego. Ponieważ pogoda była niepewna, część grupy została przy kawie, reszta ruszyła na krótką wycieczkę na wieżę widokową.
Obiekt został oddany do użytku w listopadzie 2020 r. na najwyższym wzniesieniu masywu Jeleniowatego. Obecnie jest to najwyższa wieża w Bieszczadach (34 metry wysokości). Z Mucznego podeszliśmy do wieży dość stromo poprowadzoną ścieżką edukacyjną, a wracaliśmy trasą prowadzącą obok nieistniejącej leśniczówki Brenzberg. Droga powrotna była łagodniejsza, ale końcówkę trasy trzeba było pokonać szosą.
Wejście na wieżę jest darmowe. Im wyżej, tym bardziej hula wiatr. Warto wejść na samą górę, skąd roztacza się rozległa panorama, ale dla osób z lękiem wysokości może to być trudne doświadczenie. Nawet przy gorszej pogodzie, widoki są godne uwagi. Miałem sporo szczęścia, gdy znalazłem się na górze, zza chmur na chwilę wyjrzało słońce.
Bieszczady jesienią – podsumowanie kolorowych wędrówek
Wśród ludzi chodzących po górach krążą legendy o pięknej kolorowej szacie, jaka pokrywa Bieszczady jesienią. Przekonałem się, że legendy są jak najbardziej prawdziwe. Ale czy Bieszczady są piękniejsze, niż inne pasma górskie o tej samej porze roku? Nie sądzę. Równie zachwycony byłem Rudawami Janowickimi, Beskidem Niskim, czy też Pieninami.
Najlepszym termin na wyjazd w kolorowe Bieszczady, to okres od połowy października do początku listopada. Najlepiej być elastycznym i sprawdzać prognozy pogody.
Czy widziałeś (-łaś) kiedykolwiek Bieszczady jesienią? Jakie są twoje wrażenia? A może inne góry w kolorowej, jesiennej szacie bardziej cię zachwyciły? Podziel się swoimi wrażeniami z innymi zostawiając komentarz pod tekstem.
Oj, zachwyciły mnie twoje zdjęcia, a Bieszczady ciągle w naszych planach.
Gdy oboje będziemy mogli tam pojechać we wrześniu czy październiku, to może sie okazać, że siły nie pozwalają…ech!
Jest to dość daleko, długo się jedzie, wyjazd w Bieszczady to prawdziwa wyprawa. Mam nadzieję, że będą wam siły cały czas dopisywać 🙂
Ej zaglądnij do mnie, i zobaczysz czemu służy obecna Chatka Puchatka – zwłaszcza przy chmurnej i wietrznej pogodzie! Piwa tam nie ma i nie będzie, ale inne rzeczy są i dobrze że są. Ta poprzednia pasowała do obecnych czasów jak „maluch” do autostrady… Ludzi na „Wetlińskiej” mrowie, BdPN musi zarabiać by naprawiać szlaki (a te od strony Brzegów już w stanie tragicznym) to trzeba zapewnić im choćby godne warunki wyjścia za potrzebą…
fakt do Parków Narodowych wstęp psiakom wzbroniony (przynajmniej teoretyczne) ale reszta Biesów to psi raj, byle usuchliwe były i nie wdawały się w pościgi za dzikami czy… wilkami.
Zajrzę do Ciebie 🙂 Wiem, że poprzednia Chatka Puchatka, to był relikt, w dodatku brudny relikt. Ta jest ładna (architektonicznie), ale bardzo drogie i bardzo kiepskie napoje tam sprzedawane, jakoś nie sprawiły, że polubiłem to miejsce.
Masz rację, że w Bieszczadach tłumy. Już kilka lat temu pisałem, że nie są to dzikie góry, jak kiedyś.
Mam wątpliwości, co do powszechności opłat wstępu do wszystkich parków narodowych…