Spis treści
Stanąłem na chwilę na rozstaju dróg, aby zaczekać na resztę grupy. Z bocznej drogi wyłonił się obcy rowerzysta. Dostrzegł mnie i zatrzymał się, ot tak, aby pogadać. Pokazał mi kierunek, w jakim musimy jechać, aby dostać się do najbliższej wioski. Przy okazji pochwalił się dorodnymi prawdziwkami i koźlarzami, których uzbierał cały koszyk przewieszony przez kierownicę roweru. Zazdrościłem mu tych zbiorów, nie zdając sobie sprawy, że wkrótce sami będziemy mieć sakwy pełne grzybów.
Przez pięć dni, jakie spędziliśmy na rowerach w Borach Dolnośląskich, właściwie nie widzieliśmy innych turystów. Jeżeli kogokolwiek spotykaliśmy w lesie, to wyłącznie miejscowych – każdy z nich wiózł lub niósł koszyk wypełniony po brzegi grzybami. Najczęściej prawdziwkami.
Bory Dolnośląskie – co to takiego i gdzie to jest?
W skrócie, to największy polski zwarty kompleks leśny. Niemal nie zagospodarowany turystycznie. Można wędrować cały dzień i nie spotkać na swojej drodze ani jednego człowieka. Raj dla tych, co kochają przyrodę, spokój i ciszę, przekleństwo dla spragnionych gwaru i tłumu ludzi. Niebezpieczne dla wszystkich, którzy słabo orientują się w terenie.
W ciągu kilku dni pobytu, byliśmy w stanie poznać jedynie niewielki wycinek Borów położony nad Kwisą pomiędzy Żaganiem na północy, a Bolesławcem na południu. Głównie tereny nadleśnictwa Świętoszów, Przemkowskiego Parku Krajobrazowego oraz gminy Osiecznica, która reklamuje się hasłem „przyjazna mieszkańcom”. Nie mam pojęcia, jak oceniają swoją gminę miejscowi, ale dla nas było to rzeczywiście bardzo przyjazne miejsce.
W poszukiwaniu kwatery
Zagospodarowanie turystyczne, a właściwie jego brak, przekłada się na niewielką ilość miejsc noclegowych. Większość zlokalizowana jest na obrzeżach Borów lub w pobliżu autostrad (A 4 i A18). Nieustanny szum aut nie jest dźwiękiem, którego chcę słuchać na urlopie. Nie uśmiechały się nam też codzienne długie dojazdy, chcieliśmy zamieszkać w miejscu, z którego główne atrakcje Borów Dolnośląskich będziemy mieli na wyciągnięcie ręki.
Sama prezentacja gospodarstw agroturystycznych też pozostawiała wiele do życzenia. Lakoniczne opisy oraz brak zdjęć na witrynach internetowych nie zachęcały do skorzystania z oferty. Już raz się sparzyłem trafiając w miejsce, w którym nie chciałbym więcej zamieszkać.
Ostatecznie zakotwiczyliśmy w Świętoszowie, niewielkiej miejscowości położonej w samym sercu Borów Dolnośląskich. Przeglądając w internecie zdjęcia ze Świętoszowa, ciężko wpaść w zachwyt, jednak będąc na miejscu, z każdym dniem utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że wybór był znakomity. Blisko do lasu i nad rzekę. Żadnego hałasu, ruch samochodowy minimalny. Większość atrakcji Borów Dolnośląskich znajdowała się w zasięgu niezbyt męczącej wycieczki rowerowej. No i świetnie zaopatrzony sklep, czynny niemal całą dobę, znajdował się dwa kroki od domu.
Na tak pozytywny odbiór Świętoszowa zapewne wpłynęła też sama kwatera – miejsce, które mogę polecić każdemu. Pokoje wyposażone w nowe meble, w każdym łazienka, kuchnia do dyspozycji gości oraz bardzo sympatyczna właścicielka.
Lasy, lasy, lasy…
Lasy Borów Dolnośląskich są bardzo jednorodne – dominują świeże nasadzenia oraz monokultura sosnowa. Starszych drzew prawie się nie spotyka, chociaż można znaleźć miejsca, gdzie rosną dorodne dęby. Taka struktura lasu skutkuje pewną monotonią, brakuje charakterystycznych punktów orientacyjnych, łatwo się pogubić.
Z groźniejszych zwierząt, przed którymi ostrzegali nas miejscowi, można natknąć się na wilki oraz żmije. Ani jednych, ani drugich nie spotkaliśmy, natomiast dwukrotnie użądliła mnie pszczoła, więc przed wyprawą w Bory dobrze mieć świadomość, czy jest się uczulonym na jad tych owadów.
O wyjątkowości Borów Dolnośląskich decydują miejsca rzadko spotykane w innych rejonach Polski – rozległe wrzosowiska i… pustynie.
Największe atrakcje Borów Dolnośląskich – pustynie
Każde dziecko chyba wie, że w Polsce jest jedna pustynia – Błędowska. Niewielu zdaje sobie sprawę, że w Borach Dolnośląskich są jeszcze dwie: Kozłowska oraz Strachowska. Przed laty tereny te służyły, jako poligon dla radzieckich wojsk lotniczych i rakietowych. Wystrzeliwane pociski wzniecały częste pożary, które wypaliły nawet darń. W 1992 roku, gdy wojska radzieckie opuszczały Polskę, obszary pustynne zajmowały 160 hektarów. Dzisiaj jest to zaledwie 20 hektarów, które wkrótce mogą zniknąć pod korzeniami odradzającego się lasu.
Pustynia Strachowska położona na obszarze czynnego poligonu wojskowego jest praktycznie niedostępna. Warto więc wybrać się na Pustynię Kozłowską, tylko wpierw trzeba na nią trafić, co jest zadaniem niełatwym. Nie zaznaczono jej na najnowszej mapie Borów Dolnośląskich. Nie prowadzi tam żaden szlak turystyczny, chociaż pustynia znajduje się na terenie Przemkowskiego Parku Krajobrazowego. Informacje wyszperane w internecie są szczątkowe, co świadczy o tym, że wujek Google jeszcze wszystkiego nie wie. Na pustynię najłatwiej dostać się z Leszna Górnego, Kozłowa lub od stacji kolejowej Studzianka. Trochę błądząc, niemal samodzielnie dotarliśmy na miejsce, ale nie wiem czy wyprawa skończyłaby się sukcesem, gdyby nie spotkane w lesie dziewczyny, które właśnie wracały z fotografowania i wskazały właściwy kierunek.
Pozostałości pustyń znajdują się też na obszarze wrzosowisk świętoszowsko-ławszowskich (Natura 2000). Na mapach są oznaczone jako Mała i Duża Patelnia. Nazwa niezwykle adekwatna, w słoneczny, ciepły dzień czułem się tam, jak na patelni. Wokół bardzo piaszczyste drogi, praktycznie nieprzejezdne dla rowerów, które przez dwa, trzy kilometry musieliśmy pchać przed sobą. Natomiast widoki są warte włożonego wysiłku. Patelnie ciągną się wąskim pasem wzdłuż drogi pożarowej nr 6.
Największe atrakcje Borów Dolnośląskich – wrzosowiska
Wiadomo, że nic nie przebije wrzosowisk z wysp brytyjskich, ale i w Polsce znajdują się wielohektarowe połacie porośnięte tą piękną krzewinką. Mało kto o nich wie, chociaż te największe zostały objęte ochroną w ramach programu Natura 2000. Kwitnący wrzos w niczym nie ustępuje urodą polom lawendy, którą tak się zachwycamy. Polecam wybrać się na przełomie sierpnia i września na wrzosowiska świętoszowsko–ławszowskie lub przemkowskie. Niezapomniane widoki gwarantowane!
Inne atrakcje Borów Dolnośląskich – miody regionalne
Przemierzając wrzosowiska na pewno natkniemy się na ule. Lepiej za blisko nie podchodzić, bo pszczoły robią się nerwowe w stosunku do intruzów. Miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich został uznany za produkt regionalny i wpisany do unijnego rejestru jako Chronione Oznaczenie Geograficzne. Aby poznać smak akurat tego miodu, trzeba przyjechać w Bory po połowie września. Niestety, w końcówce sierpnia musieliśmy się zadowolić wyłącznie gryczanym. Jestem miłośnikiem miodów, jem ich naprawdę wiele, ale tak dobrego jeszcze w życiu nie kosztowałem.
Gdzie kupić? Najlepiej w Luboszowie, we wsi która jest, a jakoby jej nie było. Stoi tam tylko jeden dom i pasieka Jerzego Słoneckiego. Warto poznać historię życia tego wyjątkowego człowieka (opisana jest m.in. w piśmie Pasieka czy na portalu Onetu.
U takich ludzi nie kupuje się miodu zwyczajnie – pieniądze na stół, a słoik z miodem do torby. Transakcja jest związana z rozmową o pszczołach, miodach oraz o prowadzeniu pasieki. Można zobaczyć też urządzenia pszczelarskie, które pan Jerzy wykonał samodzielnie. Gdy wreszcie żegnamy się przy furtce, zaskakuje nas stwierdzeniem:
– Wiecie, że ja już mam 87 lat?
Aż trudno uwierzyć, patrząc na tego szczupłego, wyprostowanego, pełnego wigoru człowieka. Pasja odmładza.
Pozostałe atrakcje Borów Dolnośląskich – dary lasu
W lasach można znaleźć nie tylko wrzosy i piaski, pełno tu wszelakiego dobra. Pod koniec sierpnia nie brakowało borówek, a grzybów było wprost zatrzęsienie. Dawno nie widziałem takiej ilości, chociaż nasza gospodyni twierdziła, że ten rok nie należy do obfitych. Grzyby rosły wszędzie, nawet na środku drogi, więc trzeba było uważać, aby nie rozjechać jakiegoś dorodnego okazu. Z każdej wycieczki wracaliśmy z dwiema sakwami wypełnionymi po brzegi prawdziwkami, kurkami i podgrzybkami.
Zbieranie grzybów uzależnia. Szczególnie podatne na tę przypadłość okazały się Wiesia i Ewcia. Jechały zawsze z tyłu uważnie lustrując pobocza. Nie przepuściły żadnemu grzybowi, który znalazł się w ich polu widzenia. Każdy postój wykorzystywały na pomnażanie grzybowych zbiorów. Gdy raz poszły w las, ciężko je było z niego wyciągnąć. Ponowne ruszenie w drogę wiązało się z prośbami, groźbami i namowami. Gdy wreszcie przy rowerach pojawiła się Ewcia, to okazywało się, że gdzieś w leśnych ostępach przepadła Wiesia. Wołaliśmy ją, aż do bólu gardeł. W tym samym czasie Ewcia stwierdzała:
– Jak nie ma Wiesi, to ja jeszcze skoczę tutaj bliziutko i sprawdzę, czy nie ma tam jakichś grzybków…
Gdy wreszcie Wiesia objuczona naręczem grzybów pojawia się w zasięgu wzroku, to okazywało się, że przepadła Ewcia.
Jeżeli zdarzyło się wcześniej wrócić z wycieczki, większość szła pod prysznic lub szykowała posiłek, natomiast Ewcia z Wiesią wyruszały do pobliskiego lasu na grzybobranie. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że one potem praktycznie tych grzybów nie jadały!
Jak odnaleźć drogę?
Dezorientacja, to uczucie często nam towarzyszyło w Borach Dolnośląskich. Szlaków turystycznych prawie się nie spotyka, a jeżeli są, to tak jak w Przemkowskim Parku Krajobrazowym niczemu nie służą, gdyż oznaczenia są malowane, co kilka kilometrów. GPS zawodzi (są miejsca, gdzie nie ma zasięgu), a mapy turystyczne nie są dokładne. Warto zaopatrzyć się w darmową mapę z nadleśnictwa, na której naniesiono oznaczenia kwartałów leśnych. Numery kwartałów można odszukać na słupkach, które powinny stać na rozstajach dróg. Słowo powinny jest kluczowe, bo i słupków prawie się nie spotyka. Gdy informacje z map, GPS-ów, numerów kwartałów oraz oznaczeń dróg pożarowych połączy się z prawidłowym odczytywaniem kierunków świata, to można trafić wszędzie… Jednak trzeba być czujnym, gdyż pobłądzić można w najbardziej oczywistym miejscu.
Zatrzymaliśmy się na odpoczynek pod ładnie urządzoną wiatą. Ewcia z Wiesią ledwie co przełknęły z jedzenia, zerwały się na równe nogi i oznajmiły:
– Wy sobie tutaj siedźcie, a my na półgodziny pójdziemy nazbierać grzybków
Nie czekając na odpowiedź ruszyły rączym kłusem w kierunku najbliższych sosen. Już po 45 minutach odebrałem telefon od Ewci
– Hegemonie, zgubiłyśmy się, ratuj!
I tak przez następne 15 minut staliśmy na skraju lasu i krzyczeliśmy ile sił w płucach, a dziewczyny zmierzały w kierunku, z którego dobiegały nasze wrzaski.
– Może następnym razem powinny zabierać ze sobą kompas? – zasugerowałem
– Obawiam się, że w ich rękach byłoby to narzędzie kompletnie bezużyteczne – cierpko odparł Łysy
Jeżeli chcesz przeczytać więcej o grzybowej pasji Ewci i Wiesi, zajrzyj do artykułu o wycieczce do Sieradza. Zbieranie grzybów jest polskim sportem narodowym. W osobnym artykule pisałem już, jak wygląda tradycyjne grzybobranie. |
Kwisa, Święte Jezioro i Wenecja
Bory Dolnośląskie są bardzo suchym regionem. Częściej brnie się w piachach, niż omija kałuże. Jednak można znaleźć miejsca, gdzie wody nie brakuje. Przede wszystkim nad Kwisą. W kilku miejscach pobudowano dla kajakarzy przystanie z pomostami, które świetnie sprawdzają się, jako miejsca do wypoczynku dla rowerzystów. Przy okazji można w rzece wymoczyć zmęczone pedałowaniem stopy.
W lasach trafiają się też uroczyska. Miejsca bagniste, niegdyś osuszone, a teraz z mozołem przywracane do stanu pierwotnego. Poznaliśmy dwa: Święte Jezioro i Wenecję. Oba dobrze zagospodarowane turystycznie – wiaty, ławki, oznakowane ścieżki przyrodnicze, a nad Świętym Jeziorem wzniesiono też niewielką wieżę widokową. Wenecja jest niebrzydka, ale można ją sobie darować, natomiast znacznie ładniejsze Święte Jezioro koniecznie trzeba zobaczyć.
Nie tylko przyrodnicze atrakcje Borów Dolnośląskich – zamek Kliczków
Przemierzając ostępy Borów Dolnośląskich można niekiedy trafić do miejsc bardziej cywilizowanych. Jednym z nich jest zamek w Kliczkowie. Sama nazwa jest trochę myląca, bo jednak zamek kojarzy się z budowlą obronną, a tę funkcję Kliczkowska rezydencja przestała pełnić jeszcze w Średniowieczu. Pałac w Kliczkowie zmieniał się przez wieki, w zależności od mody, jaka panowała. Obecnie mieści się tutaj centrum konferencyjne i hotel. Wnętrza można zwiedzać z przewodnikiem każdego dnia, za wyjątkiem poniedziałku. Cena 15 zł (2017 r.). Wejście na dziedziniec i do parku jest bezpłatne. Więcej informacji znajdziesz na stronie Zamku Kliczków.
Inne atrakcje Borów Dolnośląskich – Dzban i Dupa Słonia
Niedaleko Kliczkowa, na drugim brzegu niewielkiego zalewu utworzonego na Kwisie, sterczą dwie samotne skały – Dzban oraz Dupa Słonia. Co prawda oficjalna nazwa tej drugiej brzmi „Słonica ze słoniątkiem”, ale powszechnie przyjęło się określenie bardziej adekwatne do kształtu skały. Niełatwo trafić, gdyż brak jakichkolwiek kierunkowskazów. Najlepiej udać się na tamę, znaleźć ścieżkę przyrodniczą, a potem wytrwale nią podążać. Niestety, skały powoli zarastają drzewami oraz krzakami i wkrótce mogą być mało widoczne.
Coś z niczego, czyli najpiękniejsza wieś
Ławszowa wydaje się być zwykłą wioską, zagubioną wśród lasów, ale z jakiegoś powodu zajęła II miejsce w konkursie na najładniejszą wieś Dolnego Śląska. O uroku Ławszowej decydują drobiazgi, zależne od lokalnej społeczności. Rzeźby na każdych rogatkach, rzeźbą jest też ławka pod sklepem, sposób oznakowania, mapa atrakcji i wiele innych. W pobliżu przebiega kilka ścieżek edukacyjnych. Widać, że mieszkańcy mają zacięcie artystyczne i społeczne.
Wojsko jest wszędzie
Przez całe lata Świętoszów i okolice były bazą wojsk radzieckich. Wokół ciągnęły się poligony. Gdy Rosjanie opuścili Polskę na początku lat 90. XX wieku, do Świętoszowa wprowadzili się polscy wojacy, a od niedawna też amerykańscy żołnierze z NATO. Część poligonów przestała pełnić swoją funkcję, zarosła wrzosem i lasami, ale w wielu miejscach widać tabliczki z ostrzeżeniem przed niewybuchami. Poligon pozostał tylko jeden i wstęp jest tam wzbroniony, ale zdaje się, że miejscowi i tak tam bywają, szczególnie, gdy wiedzą, że w danym dniu nie ma strzelania.
Atrakcje Borów Dolnośląskich – podsumowanie
Dawno nie miałem aż tak udanego rajdu rowerowego. Ludzie, którym początkowo pomysł wyjazdu w Bory Dolnośląskie nie bardzo przypadł do gustu, wracali oczarowani. W czym tkwi magia tego regionu?
Na pierwszym miejscu postawiłbym wrzosowiska i pustynie. Jeszcze nie widziałem w Polsce podobnych krajobrazów, a wydawało mi się, że znam nasz kraj całkiem nieźle. Dlatego sugeruję, aby pierwszy wyjazd w Bory zaplanować pod koniec sierpnia lub na początku września.
Dodatkowe atrakcje Borów Dolnośląskich to wypoczynek z dala od gwaru i zgiełku, świetne miody, obfite zbiory grzybów, życzliwi ludzie. W ciągu 5 dni pobytu zobaczyłem tylko wycinek tego pięknego regionu. Będę musiał kiedyś tu wrócić, aby poznać resztę.
Jeżeli interesują cię wycieczki rowerowe w mniej znane zakątki Polski, to przeczytaj relacje z wyjazdów do:
|
Pustynie obłędne, jak plaża w Białogórze, a zapach lasu i grzybów czuję przez ekran. A wiesz, że wracam do Białogóry w ostatni weekend września? Wrzosowisk już nie będzie, ale mam nadzieję, że odkryję nowe rzeczy.
Jestem ciekaw jak to jest w Białogórze jesienią. Byłem kiedyś nad morzem wczesną wiosną, to było tak sobie, ale jak pojechałem w czerwcu tuż przed sezonem było super. Jestem ciekaw nadmorskiej jesieni…
Ja też i to bardzo. Liczę na ładna tj. przyzwoitą pogodę w ostatni weekend września i jadę.
Wrzesień w II połowie zawsze jest ładniejszy niż na początku, więc powinnaś mieć pogodę 🙂
Ja jej potrzebuję, bo jadę tam do pracy 🙂
To musisz się z nią jakoś dogadać 🙂
Jeden z najciekawszych twoich opisów, czego w nim nie ma! Pierwszy raz czytam o tych wszystkich wspaniałościach. Grzybiarkom nie dziwie się, bo to wciąga, żal wychodzić z lasu, ale też miałabym problem, bo słabo orientuje się w takim terenie, mieszczuch jestem.
Miody lubię i kupujemy różne, na festynach, u producentów, jedynie gryczanego właśnie nie lubię…
Dzięki za te wszystkie atrakcje 🙂
Dla mnie Bory Dolnośląskie, to było odkrycie, stąd tyle we mnie entuzjazmu 🙂
Rewelacyjnie tam! A zdjęcie z wrzosami na pisaku – mega!
Jest to niewątpliwie magiczna kraina 🙂
O! Za tydzień mam właśnie w planach dolnośląską pustynię i wrzosowiska, ciekawa jestem wrażeń!
Powinno być przepięknie, będzie to apogeum kwitnięcia wrzosów 🙂
Ha, to śmigałeś w moich okolicach 🙂
Faktycznie, Dolny Śląsk, jeśli chodzi o turystykę, to stawia przede wszystkim na pałace, zamki, miasta i miasteczka. Że o górach nie wspomnę :)). Natomiast lasy jakoś niespecjalnie są promowane – może własnie dlatego, że tak naprawdę jest to szalenie rozległe gospodarstwo leśne, a nie puszcza. jednak z drugiej strony to własnie tu pojawiły się ostatnio wilki i to nie pojedyncze sztuki, tylko wataha. Na szczęście nieduża 🙂
Wilków się nie boję, a że te lasy jeszcze nie wypromowane, to może nawet lepiej? Lubię odludne miejsca 🙂
Zawsze chciałam pustynię zobaczyć 🙂 Wiesz może jaka jest geneza jej powstania w środku lasu?
Wysyp grzybów wszędzie obecnie jest, idąc do lasu można się o nie potknąć.
Genezą są wojska radzieckie, które kiedyś tu ostro strzelały i wypaliły nawet darń 🙂
Przyznaję, że odwiedzanie Twoich wpisów to taka uczta dla tych, którzy kochają przyrodę. Jak zwykle rzeczowo i dowcipnie, a zdjęcia dopełniają reszty. Polecę te Bory Dolnośląskie moim bliskim, ponieważ lubią czas spędzać aktywnie. Szkoda tylko, że władze gminy nie zadbały o dobre oznakowanie.
Zasyłam serdeczności
Kiepskie oznakowanie szlaków, to przypadłość ogólnopolska. Dobrze oznakowane są tereny znane turystycznie, tam gdzie turystów jest niewielu, tam i szlaki są kiepskie…
Dawno, dawno temu odwiedziłam Bory Dolnośląskie, ale z racji, że byłam dość młoda niewiele z tego pamiętam. Chciałabym się tam wybrać niebawem jeszcze raz 🙂
Jakie piękne grzyby! U nas na razie nie ma ich zbyt wiele. Chodzimy, sprawdzamy, ale nie za wiele uzbieraliśmy 🙂
Ja przed chwilą wróciłem ze swojej wsi. Dziennie znajdowałem najwyżej trzy grzyby, a w Borach Dolnośląskich musiałem uważać, aby nie zadeptać grzybów 🙂
Czytam i czytam a ślina napływa coraz szerszą kaskadą…
Szkoda że mnie tam nie było!
Ale zawsze możesz pojechać. Sądzę, że tobie by się tam bardzo podobało 🙂
Właśnie zaczęłam myśleć o tym, że zadam Ci pytanie o długość tych wojaży, a tu proszę – sam napisałeś, że 5 dni.
Tylko 5 dni i tyle wrażeń? Aż niemożliwe! 😉
Pięć dni, a każdy zaczynaliśmy o 9, a kończyliśmy o 18, więc było bardzo intensywnie. Ale i pogodę też mieliśmy rewelacyjną, więc nic nie przeszkadzało w zwiedzaniu 🙂
Pewnie już to pisałem, ale dzięki Twoim postom mogę poznać te regiony, których zapewne nigdy nie odwiedzę. Przyznam jednak, że pustynie i wrzosowiska kuszą (monokultury już nie), zwłaszcza że te pierwsze są zagrożone, tak jak do niedawna Błędowska. Kto wie, może kiedyś, gdy na Warmii i na Podlasiu nic się nie będzie działo, namówię gŁosia i pójdziemy:)
Z pustyniami trzeba się śpieszyć, bo zanikają w zastraszającym tempie. Natomiast duże wrzosowiska masz bliżej, koło Wyszkowa, więc może tam?
Szczerze mówiąc, nie wierzę, że nastąpi taka chwila, gdy na Warmii i Podlasiu nic się nie będzie działo 🙂
Mój rower ciągle w remoncie. Okolica przepiękna. Jestem zachwycona
Pozdrawiam
goodmorning73.blogspot.com
Długotrwały remont roweru, rzeczywiście może stwarzać problemy…
Wrzosowiska – chyba będę je miała przed oczami. Uwielbiam wrzosy, i ten ich cudny kolor. Mój kolor ulubiony. Tyle, że na pewno bym zabłądziła. Kompletnie nie orientuję się w terenie. A w lasach to już szczególnie.
Wrzosowiska w Polsce niestety są położone na odludziu i o orientację tam niełatwo, ale w Borach wrzosowiska można zwiedzać z przewodnikiem, w Przemkowie są wyspecjalizowane firmy…
Człowiek to się jednak uczy całe życie. Pustynie są dla mnie nowością, oczywiście oprócz Błędowskiej, ponieważ leży rzut beretem stąd. Reszta piękna, aż by się chciało wyruszyć przed siebie:-)
Ale ja do niedawna też sobie nie zdawałem sprawy, że takie miejsca mamy w Polsce. Też tylko Błędowska i Błędowska… 🙂
Racja, zdecydowanie moje klimaty
Już trochę zorientowałem się, co lubisz 🙂
Czasami zdecydowanie mam takie momenty, że zaszyłabym się w takim miejscu, gdzie można spotkać „zagubionego” grzybiarza 😉 Piękna relacja
To Bory Dolnośląskie są zdecydowanie takim miejscem dla „zagubionych” grzybiarzy 🙂
pustynię Błędowską znam, ale o Tych odwiedzionych przez Ciebie, przyznam, ze do tej pory,nie słyszałam 🙂
fajnie, że miałeś takie fajne odpoczywanie 🙂
Ja też do niedawna nie miałem pojecia, że takie fajne miejsca istnieją 🙂
Po tegorocznych odwiedzinach wrzosowiska w Mostówce, wrzosowiska świętoszowsko–ławszowskie i przemkowskie wpisuję na listę miejsc do zobaczenia 🙂 Kwitnące wrzosy porastające duże powierzchnie to niesamowity widok!
Podobno są jeszcze trzecie wrzosowiska w Polsce – porastają dawne poligony koło Bornego-Sulinowa 🙂
Jak ja zazdroszczę takich wypadów, mi w tym roku nie było wolno wsiadać na rower. Okolice trochę znam, ale fajnie to opisałeś. No i nie miałam okazji tych wrzosowisk nigdy zobaczyć – może będę mogła jeszcze nadrobić.
Na wrzosowiska najlepiej jest pojechać rowerem, chociaż piachy bardzo tę jazdę utrudniają. Tam każdego roku jest pięknie, więc jeżeli tylko będziesz miała okazję, to zachęcam 🙂
witam mam pytanko jesli chodzi o wrzosy to podobno najlepiej jechac na swietoszow tak ? bo juz w trzebieniu bylem a mam plan teraz zaliczyc swietoszowsko-ławszowskie i teraz pytanie gdzie najlepiej dojechac do jakiej miejscowosci i generalnie od ktorej strony zeby ciekawe zdjecia porobic 🙂 pozdrawiam
Jeżeli chodzi o wrzosowiska świętoszowsko-ławszowskie, to najlepiej od Ławszowej na zachód. To jest długie i piaszczyste pasmo. Sądzę, że ciężko by było na nie nie trafić.
[…] Tutaj znajdziesz polecany przez Hegemona tekst o jego podróżniczym odkryciu: Wrzosowiska i pustynie oraz inne atrakcje Borów Dolnośląskich […]
Dzieki za opisanie tego terenu bo znalezienie konkretnych informacji o Dorach Dolnosląskich graniczy z cudem… Dziwne…
Mnie też dziwiła mała ilość informacji o tych terenach, dlatego tam pojechałem
Miałam w tym roku jechać tam na sesję wrzosową i niestety się nie udało, ale już w przyszłym roku muszę 🙂
Wrzosu tam nie brakuje 🙂 Na pewno warto się wybrać, bo jest to rejon wyjątkowy. Niestety, wrzosy kwitną krótko i trzeba się wyrobić, a to nie zawsze się udaje…
Znam te lasy od dawna ,choć mieszkam w Legnicy to znam tam każde drzewo, kamień i podmuch wiatru.Cisza ,zapach wrzosów,złoty piasek,promienie słońca oplatające drzewa, łąki, rzeki i jeziora to coś co kocham.
Niewątpliwie są to jedne z najładniejszych terenów w Polsce. Ode mnie jest tam niestety dość daleko…
Hegemon,gdy kiedyś będziesz chciał poznać moje Bory daj znać. Zaprowadzę Cię w miejsca gdzie można otworzyć oczy.506767794
Bardzo ci dziękuję. Mam nadzieję, że będzie można wreszcie podróżować, a Bory Dolnośląskie, to było jedno z najładniejszych miejsc, jakie w Polsce w ostatnich latach widziałem. Na pewno się skontaktuję 🙂
Przygoda czeka.