Miasto Archipelag, czyli życie po drugiej stronie szlabanu

Pociąg zatrzymał się, chociaż nie powinien. Zapowiadało się większe opóźnienie. Przyzwyczaiłem się. Od roku dojeżdżałem do pracy z Łodzi do Warszawy i nie miałem złudzeń, że opóźnienie, to znak firmowy PKP. Z nudów wyjrzałem przez okno. Gapiłem się na zamknięty szlaban i ludzi czekających na możliwość przejścia. Siąpił zimny, wczesnowiosenny deszczyk okrywając cały świat depresyjną szarugą. Wśród stłoczonych przed szlabanem ludzi wypatrzyłem mężczyznę trzymającego na postronku krowę. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego właśnie jego tak dobrze zapamiętałem. Może z powodu kontrastu? Z jednej strony ja, w eleganckim stroju, siedzący w ciepłym przedziale pociągu, z drugiej on w gumofilcach i drelichu, marznący na deszczu. Zastanawiałem się kto z nas jest szczęśliwszy. Jego myśli nie miałem szans poznać, a ja… cóż, praca w stolicy generowała wysokie przychody i jeszcze wyższy poziom stresu, była prawdziwym Mordorem.szlaban

Miasto Archipelag, czyli po drugiej stronie szlabanu

Nie mam pojęcia dlaczego tamta scenka zapadła mi tak głęboko w pamięci, przecież minęły już ponad cztery lata. Jednak przez cały ten czas narastała we mnie potrzeba poznania życia ludzi, których losy potoczyły się całkowicie odmiennie od moich, ludzi „z drugiej strony szlabanu”.

Gdy po raz pierwszy w księgarni przekartkowałem kilkanaście stron z książki Filipa SpringeraMiasto archipelag. Polska mniejszych miast”, wiedziałem, że muszę ją kupić, ponieważ znalazłem w niej świetnie spisane opowieści o życiu ludzi „z drugiej strony szlabanu”.Miasto Archipelag

Filip Springer

Nie lubię reportażu, zupełnie mnie nie kręci. Próbowałem czytać Kapuścińskiego, lecz poległem. Poległem nie tylko na Kapuścińskim. Gdy wydawało się, że mojej niechęci do reportażu żadna siła nic nie jest w stanie skruszyć, pewnej jesieni wybraliśmy się w Rudawy Janowickie. Pierwszego dnia lało, jak z cebra, więc gospodarz zaproponował mi „Historię znikania”.

– To jest o Miedziance. Jej pozostałości znajdują się niedaleko stąd. Zanim się tam wybierzecie, warto przeczytać, fascynująca historia! I świetnie napisana przez Filipa Springera.

Książkę przyjąłem niechętnie, ale przecież i tak nie miałem nic lepszego do roboty, więc zacząłem czytać. Z trudem przebrnąłem przez pierwsze strony, a potem…. potem wciągnęła mnie. Nigdy nie przypuszczałem, że obszerny reportaż pochłonę w zaledwie trzy wieczory. Nie mogłem się oderwać. Z „Archipelagiem” było podobnie, tylko teraz miałem więcej czasu i nie musiałem się aż tak śpieszyć.

Miasta archipelagu

Miasto Archipelag, to reportaż z miast, które w wyniku reformy administracyjnej z 1999 roku utraciły status stolicy województwa. Filip Springer postanowił na własne oczy i uszy przekonać się, jak te miasta odnalazły się w nowej rzeczywistości i jak żyją ich mieszkańcy. Okazało się, że niełatwo znaleźć wspólny mianownik. Można dostrzec kilka elementów wspólnych lecz różnic jest znacznie więcej. Stąd określenie archipelag.

ciechanow zamek
Zamek w Ciechanowie, byłym mieście wojewódzkim

Wspólna jest tęsknota za utraconym województwem i za upadłymi fabrykami. Przemiany, jakie zaszły w naszym kraju w ciągu ostatnich 25 lat, zniszczyły przemysł oraz zdewastowały komunikację. Duże ośrodki w epokę postindustrialną weszły z mniejszym lub większym sukcesem, dla małych często była to katastrofa, której skutki odczuwają do dzisiaj. Gdy dodamy do tego masową likwidację połączeń kolejowych, która odcięła mniejsze miasta od reszty kraju, nie ma co się dziwić frustracji.

sieradz rynek Miasto Archipelag
Rynek w Sieradzu

Miasta Archipelagu łączy jeszcze jeden wspólny element – niska jakość lokalnej władzy samorządowej. Nigdzie nie ma ona pomysłu, jak wydobyć miasto z marazmu. Natomiast nie ma żadnego problemu z okazywaniem buty i braku poszanowania dla oddolnych inicjatyw społecznych. Modelowym przykładem wydają się być Skierniewice, które nic nie zrobiły, aby zatrzymać u siebie niezwykle ciekawy Teatr Realistyczny. Postawę władz samorządowych wyjątkowo trafnie zdefiniowała mieszkanka Nowego Sącza: „(…) dzisiaj w demokracji, głos idący z dołu jest mniej słuchany i mniej znaczy niż wtedy, za komuny. Tego nie mogę zrozumieć”

Chelm
Widok na Chełm, byłe miasto wojewódzkie

Puenta i porównanie.

Są pisarze, których cenię za sposób w jaki posługują się językiem. Uwielbiam celne porównania i zaskakujące puenty, a także kwitowanie wydarzeń jednym, najwyżej dwoma niezwykle adekwatnymi do danej sytuacji słowami. Takim twórcą niewątpliwie jest Springer. Czyta się go z przyjemnością, pozwólcie, że przytoczę z książki dwa krótkie fragmenty, które najbardziej utkwiły mi w pamięci:

„Hotel Kujawiak wymaga od gościa odrobiny samozaparcia. To jedno z tych miejsc, gdzie dywany można czytać jak otwarte księgi (…) I gdzie po kąpieli człowiek ma ochotę iść się gdzieś umyć. No, ale sam hotel stoi w centrum i jest tani”.

Drugi fragment jest nieco dłuższy i dotyczy Białej Podlaskiej. Tutejszą galerię handlową zamykają w niedzielę o 17.00. Wtedy też zamiera życie w całym mieście. Autor postanowił sprawdzić, czym zajmują się ludzie, gdy centrum handlowe zatrzaśnie swe podwoje. Ruszył więc śladami ostatniego klienta i śledził go uparcie przez ponad godzinę. A człowiek ten bez pośpiechu przemierzał puste ulice i zatrzymywał się wszędzie tam, gdzie cokolwiek dało się obejrzeć. Uważnie czytał wszystkie afisze w gablocie przed kinem oraz każde ogłoszenie na dworcu autobusowym. Zatrzymywał się przed witrynami sklepowymi i długo je oglądał. Wreszcie dotarł do supermarketu, w którym nabył pudełeczko smalcu. Potem ponownie ruszył w drogę, ale tym razem miał cel – zaparkowane auto. „Siedzi w szoferce i przez kilka następnych minut patrzy przed siebie. Przyglądam mu się jeszcze przez chwilę. Potem odchodzę. Trochę się boję zostawić go tam samego. Mam wrażenie, że wyjmie ze schowka pistolet i strzeli sobie w głowę, a ja usłyszę za plecami tylko przytłumiony huk wystrzału. Ale z drugiej strony, kto kupuje smalec przed popełnieniem samobójstwa”.

Zachwycił mnie też opis wizyty w muzeum, jakimkolwiek muzeum, ale ten fragment przeczytajcie sami, zapewne wtedy zrozumiecie, dlaczego tak uparcie unikam wizyt w placówkach muzealnych.

Elbląg
Elbląg

Nie tylko smutek i beznadzieja

Mieszkanie w małym mieście nie musi wiązać się z pasmem niepowodzeń. Małe ośrodki mają wiele do zaoferowania. Przede wszystkim brak korków i bliskość. Wszystko, co najważniejsze, znajduje się w zasięgu ręki. Zdecydowanie bardziej ludzki wymiar życia, którego nie uświadczy się w metropoliach.

W niektórych miasteczkach bezrobocie jest minimalne a zarobki kształtują się powyżej średniej krajowej (Bielsko Biała), w innych rozkwita przedsiębiorczość (Nowy Sącz). W epoce internetu niemal wszędzie można prowadzić biznes, nawet o światowym zasięgu, byleby był tylko dostęp do sieci. Najważniejszy jest pomysł, na przykład na szycie jedwabnych skrzydeł do tańca brzucha (Płock).

Plock Miasto Archipelag
Płock

Marzenia i rzeczywistość

Miasta archipelagu marzą aby na powrót stać się stolicami województw. Te nadzieje podsycają politycy, który za nic mają badania, że gdyby się nawet udało, to i tak nic się nie zmieni. Nie zaczną nagle kursować pociągi, a fabryki nie zmartwychwstaną. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest decentralizacja, przeprowadzona na wzór Niemiec lub Szwecji. W tych państwach, tylko nieliczne urzędy centralne mają swoją siedzibę w Berlinie czy Sztokholmie, u nas niemal wszystko skupia się w Warszawie.

Leszno
Leszno – ratusz

Miasto Archipelag – ciąg dalszy nastąpi

Z żalem rozstawałem się z Archipelagiem lecz nawet najgrubsza książka ma swój koniec (za wyjątkiem Gry o tron). Czytałem ją codziennie wieczorem i teraz przed snem brakuje mi opowieści o ludziach z „drugiej strony szlabanu”. Pociesza mnie fakt, że sam coraz częściej w trakcie wyjazdów nawiązuję kontakty z miejscowymi, a spotkania z ludźmi nabierają większego znaczenia, niż spotkania z zabytkami. Już wkrótce o tym opowiem.

Zamosc
Zamość

P.S. Jeżeli jesteś mieszkańcem Archipelagu lub innego niewojewódzkiego miasta w Polsce, napisz kilka słów w komentarzu o tym, co najbardziej cenisz w swojej miejscowości, co sprawia, że cieszysz się, że jesteś właśnie tutaj, a nie gdzieś w większej metropolii.

springer_01Książka Filipa SpringeraMiasto Archipelag. Polska mniejszych miast” ukazała się nakładem wydawnictwa KARAKTER i została bardzo ładnie wydana. Liczy sobie ponad 300 stron. Książka jest tylko częścią większego projektu, który ma przybliżyć Polakom losy ludzi żyjących w mniejszych miastach.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
66 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Renata

Przeczytam bo lubię takie książki, takie reportaże, choć przez Kapuścińskiego (którego darzę wielkim szacunkiem jako reportera), też mi było trudno przebrnąć. Ale przeczytam też, aby choć trochę przybliżyć sobie „męskie czytadła” .
Pozdrawiam.

Patrycja

Mieszkam w szeroko pojętej okolicy byłego miasta wojewódzkiego i niestety degradacja jest widoczna gołym okiem. Ludzie uciekli do większych metropolii, oferta kulturalna pozostawia wiele do życzenia. Ale Z drugiej strony miasto można przejechać wzdłuż i wszerz w godzinę. Korki są jedynie w okolicach godziny 7 i 15, jest spokojniej, nie trzeba się zabijać o miejsca parkingowe. Ale faktycznie wspólnym mianownikiem tych miast jest to, że władze nie mają pomysłu na ich rozwój. U nas stawia się na uczynienie naszego miasta sypialnią Krakowa, ale to chyba nie jest dobry kierunek dla rozwoju miasta.

oto ja

Patrycjo, Hegemonie – mam nadzieję, że pozwolicie, iż wtrącę właśnie tu swoje trzy grosze 😉 Po pierwsze: W latach 50 tych powzięto decyzję, iż budowana nowa część mojego miasta będzie pełnić funkcję sypialni dla Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Lata mijały, miasto rozbudowane od „A do Z” (osiedla mają nazwy liter alfabetu, nazwy ulic również rozpoczynają się tymi literami – co wprowadza pewien ład i łatwiejszą orientację). Myślę, że pomysłów na miasto było mnóstwo i dlatego nie pozostało ono przysłowiową sypialnią a przekształciło w nowoczesne, zadbane i bardzo zielone. Po drugie: Dziękuję pięknie za świetną, zaciekawiającą recenzję książki. Po jej przeczytaniu po… Czytaj więcej »

Maciej

Czyżbyś Patrycjo była z okolic Tarnowa?

Anna

To ciekawe, co napisałeś, bo ja też nie jestem zbytnią wielbicielką reportażu, chociaż takie historie z Syberii Hugo -Badera i owszem, mi wchodzą, ale Kapuściński jest dla mnie do czytania trudny. Filip Springer wydawał mi się zawsze jakoś taki… no gorszy. Czytałam kilka jego tekstów w prasie, ale mnie nie powaliły, i bez Twojej zachęty na pewno nie sięgnęłabym po jego książkę. A teraz … nie wiem, jeszcze się zastanowię. Ja sama mieszkam na prowincji, w mieście nie małym, ale tez nie wojewódzkim. I to jest miejsce, które ma od lat dobry zarząd, mnóstwo się dzieje, inwestuje, rozwija. Ale to… Czytaj więcej »

parrafraza

Moje miasto nigdy nie było miastem wojewódzkim, było miastem przemysłowym. Przemysł upadł, ale miasto na tym zyskało (powietrze), ukulturalniło się, nabrało kolorów. Jestem w sytuacji dużo lepszej od mieszkańców tych małych miasteczek, moja miejscowość nie jest wyspą odciętą od świata. Komunikacja funkcjonuje bardzo dobrze i często, mamy teatry, kina… galerie handlowe niestety też 😉 Ale już w małych, oddalonych i niemal brakiem komunikacji – odciętych od centrum dzielnicach wygląda tak, jak tu opisałeś. Za Jeremim Przyborą – „taka gmina”.

jotka

Mieszkam między Bydgoszczą a Toruniem, które to zawsze rywalizowały między sobą, gdy tworzono woj. kujawsko-pomorskie długo trwały dyskusje, które z nich ma byc stolicą województwa. Moje miasto lubię za to, że naprawdę rozwija sie z roku na rok i ludzie, którzy przyjeżdżają tu po latach dziwią sie pozytywnie. Nie jest duże, w godzinę można przejść lub przejechać rowerem z krańca na kraniec. Jednocześnie mamy blisko do większych metropolii, jeszcze blizej nad jeziora i do lasu, zabytki mamy, instytucje kultury działają prężnie.
Wolę chyba mieszkać w małym mieście, a wyjechać, zwiedzić i wrócić zawsze mogę…

alElla

Klik dobry:)
Moje miasto zawsze było w tzw. Polsce „B”. Kiedy w wyniku reformy administracyjnej przestało być miastem wojewódzkim, jest coraz gorzej. To już Polska „C”, a właściwie jakaś Polska „króla Ćwieczka”.

Pozdrawiam serdecznie.

alElla

Ja przestałam się cieszyć, że mieszkam w Chełmie. Trochę ponarzekałam na ten temat na swoim blogu. Zakładka „Chełm”.

zante

Przede wszystkim bardzo się cieszę, że nie tylko ja nie przebrnęłam przez reportaże Kapuścińskiego. Nawet przez momencik źle o sobie myślałam, bo wszyscy wokół z zachwytem o reportażyście opowiadali, a ja taka wiochmenka, bo nie umiem docenić mistrza. Wiochmenka nie jest bezpodstawne, bo mieszkam na wsi, kilometr od maleńkiego miasteczka i 25 od granic Poznania. Miasteczko oczywiście nic nie utraciło na zmianach administracyjnych, bo nie miało czego utracić, więc o tyle wcinam się w temat bezpodstawnie ;-))) Mieszkam tu 3 lata i chętnie się przyglądam walkom we władzach samorządowych. Co ciekawe właśnie wyautowany został prawdziwy społecznik, który nie liczył czasu… Czytaj więcej »

zante

Światła demokracja ;-))) Chociaż muszę powiedzieć o innej mojej obserwacji: w małych miejscowościach dobrze wykorzystuje się dotacje unijne i tworzy się naprawdę świetne miejsca. Tu, gdzie teraz mieszkam w budowie jest całkiem nowe centrum miasteczka, z kafejkami, miejscem na imprezy plenerowe, przeniesiona zostanie tam biblioteka, będzie dużo zieleni, miejsc dla dzieci.Budują też dłuuuugą ścieżkę rowerową. Wcześniej przez 7 lat mieszkałam w Kórniku, też pod Poznaniem. Tam też z dotacji unijnych świetnie przebudowano centrum miasteczka, wyremontowano część zamku. A na koniec dodam, że na myśl, że musiałabym wrócić do Poznania robi mi się mdło i boli mnie od razu głowa. Po… Czytaj więcej »

Ula

Reportażu nie czytałam. Zapowiada się ciekawie. Pare z wymienionych przez Ciebie miast odwiedziłam. Są przeważnie piękne ale jakieś takie smutne…. Teraz wiem dlaczego 😉
Sama mieszkam w małym miasteczku pod Krakowem: Skawinie. Główną zaletą takiego miejsca jest spokój, a główną wadą zbyt bliska odległość od Krakowa (12 km). Kiedyś jedno z najbardziej uprzemysłowionych miasto w Polsce, dzisiaj większości tych zakładów już nie ma, ale coś zaczyna się pozytywnie zmieniać. Ostatnia nowość: będziemy mieć szybką kolej. Odkorkują się wiec może trochę główne drogi. Być może transport kolejowy wraca do łask.

Królowa Karo

To ja zapraszam do Ostrowa Wielkopolskiego, miasta, które zawsze miało aspiracje wojewódzkie i z zazdrością patrzyło na pobliski Kalisz. Miasta, które w niczym nie przypomina tych smutnych miast, o których mowa 🙂 Serio! 🙂 U nas się żyje pięknie! 🙂

agulec

Właśnie przeczytałam ten reportaż. Filip potrafi pisać w arcyciekawy sposób, aż trudno się oderwać od książki. Miedziankę pochłonęłam raz dwa, a po 13 piętrach długo nie mogłam dojść do siebie.

żeby pisać

Niejednokrotnie się zastanawiałam czy ludzie z drugiej strony szlabanu są szczęśliwsi niż ja. Jak wygląda ich życie, codzienność, kontakty z innymi. Zdaje mi się, że żyją spokojniej niż mieszkańcy wielkich miast. Nie mają porównań, setek sklepów kuszących asortymentem.. Chyba sięgnę po tę książkę w najbliższej przyszłości 🙂

Maks

Lubię takie książki jak „Miasto Archipelag”. Kapuścińskiego trochę czytałem, podobały mi się jego książki, ale nie jest to mój ulubiony pisarz.
Wymieniłeś kilka byłych miast wojewódzkich, w których nawet dzisiaj dobrze się mieszka. Ja bardzo lubię Krosno, w którym jest niskie bezrobocie, bardzo ładny rynek czy znana na całym świecie huta szkła.
Ale nie chciałbym mieszkać ani w Krośnie, ani w Bielsku-Białej, ani w Nowym Sączu. Przyzwyczaiłem się już do możliwości dużego miasta.
Pozdrawiam:)

Ultra

Reportaże czytam, Kapuścińskiego lubię, książkę Springera przeczytam.
Małe miasteczka powoli wymierają. Jeśli są usytuowane w pobliżu większych, to są wyłącznie sypialniami.
Ciekawy temat, gratuluję.

consek

Mieszkam w jednym z najmniejszych miast w Polsce, więc powinnam być sfrustrowana. A tak naprawdę, to denerwuje mnie jedynie to, że mam prawie żadne połączenie z miastem wojewódzkim. A poza tym to do wszystkiego człowiek może się przyzwyczaić… i do wścibstwa sąsiedzkiego… i do władz rządzących, które się zbytnio nie wychylają… i do proboszcza, który … no… szkoda słów… powiem tylko że w takich miasteczkach żyje się od skandalu, do skandalu…. a ludzie są pamiętliwi, że hohooo.

Clara

Mam wrażenie, że nie tylko byłe miasta wojewódzkie podupadły, ale większość miast w całym kraju. Tam gdzie władzom udało się pozyskać fundusze unijne przynajmniej wyremontowano i odnowiono zabytki.

Ewa

Urodziłam się i wychowałam w małym mieście. Niestety podupadłym. Uwielbiam je. Za tę kieszonkowość właśnie. Wszyscy się znają przynajmniej z widzenia. Wszędzie jest blisko. Nie ma korków (no, najwyżej 5 samochodów), hałasu silników i smrodu spalin. Nie trzeba się spieszyć. Chciałabym znowu tam zamieszkać

ikroopka

Reportaż reportażowi nierówny, np. Szczygła nikt nie podrobi:)
„Archipelag” czeka na półce; Springer zachwycił mnie swoją Miedzianką, popełniłam o niej dwa wpisy; mój mąż często tam bywał, zupełnie nie mając świadomości, jak niesamowite to jest miejsce.

Martyna

O książkę na pewno zahaczę, bo czytanie to jedna z tych rzeczy, która się u mnie nie zmieniła…

Witaj po przerwie, pamiętasz Hegemonie niejakie DeŻaWi? Autorka wraca, po czterech miesiącach „wycofania” z blogosfery… Odpoczęłam od pisania, bloga… Znajomych z bloga zaniedbałam i żałuję, bo to za wysoka cena jak na odcięcie się od internetów. Przyszłam się przywitać, teraz zajrzę do Ciebie częściej 🙂

Ciepełka znowu
Martyna /(już nie z dezawi.blogspot.com)/
z rockmetalu.blogspot.com

Agnieszka Wieczorek

Nie znam tej książki, ale chętnie po nią sięgnę. Mój Tarnów to jedno z miast, które straciło status stolicy województwa w 1999 roku. Jak się miasto odnalazło w tej rzeczywistości? Odnoszę wrażenie, że dopiero teraz coś się zaczyna dziać. Po przeniesieniu wszystkich ważniejszych firm(a dokładniej ich zarządów) do Krakowa i likwidacji fili w Tarnowie wiele osób straciło pracę. Teraz faktycznie coś się ruszyło. Mam nadzieje, że to nie chwilowy stan rzeczy, ale nowy kierunek rozwoju miasta.

ariadna

W moim mieście młodzi by powiedzieli, że „szału nie ma”. Wszystko to za przyczyną historii, której ślady wciąż tu czujemy. Tego nie wolno, tamtego nie wolno. Mogłoby być lepiej 😉

Magda

Pochodzę ze Słupska, mój małżonek z Chełma, mieszkamy w Warszawie od kilkunastu lat. Ja uwielbiam moje miasto rodzinne i najchętniej wróciłabym tam choćby jutro. Słupsk jest i był cudowny, choć ludzie, którzy tam mieszkają na co dzień, strasznie stękają, że – tradycyjnie- brak pracy i perspektyw. I moje ulubione „bo nic się nie dzieje”. Nie mogę tego słuchać, na szczęście moi znajomi i rodzina, którzy tam mieszkają mają się świetnie. I wcale nie jest to zasługą Biedronia, który w Słupsku jedynie bywa i nic konkretnego tam nie wniósł. Mój mąż z kolei nie znosi Chełma, nic dobrego na to miasto… Czytaj więcej »

Magda

Ja się czuję w Chełmie turystką i jakoś… no nie bierze mnie to miasto. Mój mąż się tam urodził i mieszkał do matury – i wciąż powtarza, że fajnych miał znajomych, ale nic ponadto. My Słupszczanie uwielbiamy nasze poniemieckie kamienice, cieszymy się bliskością morza i licznych jezior oraz cudownymi terenami wokoło. Co roku jestem tam w wakacje na dłużej i zawsze mam co robić 😉 spływ Słupią jak najbardziej tak, polecam tez spływ Łupawą, kiedyś popłynęłam pontonem, super było!

Magda

Wyślę Ci maila, bo tu mi miejsca zbraknie 😉

Marharetta

zainteresowałeś mnie tą lektura.
ba. po zacytowanych fragmentach już chce mi się ją przeczytać, mimo, ze za reportażem, podobnie, jak za muzeami, także nie przepadam.

Marharetta

w pewnych sprawach jestem szybka, niczym Struś Pędziwiatr ;))) a właściwie, to może z obawy, aby nie uleciało z pamięci (w końcu starość, nie radość ;))))), zadziałałam od razu i dorwałam polecaną lekturę. udało mi się nawet rzucić okiem na kilka stron pierwszych 🙂 chyba się polubimy, to znaczy ja i ta książka 🙂
ps. dziękuję za życzenia 🙂

Marharetta

dziękuję. Twoje życzenie się spełniło.
zaczęłam czytać przedwczoraj wieczorem i tak mnie wciągnęła lektura, że nie potrafiłam przestać. resztki zdrowego rozsądku w końcu jednak przemówiły i w bardzo późną noc, zagoniły mnie do spania 🙂 tak więc zakończyłam wtedy na rozdziale o muzeach, a wczoraj dokończyłam resztę 🙂
dzięki raz jeszcze za Twój wpis, bo gdyby nie on, to na pewno sama z siebie nie sięgnęłabym po Miasto Archipelag 🙂

Sza...

Mój Archipelag… a raczej moja „szczęśliwa wyspa” to niewielkie miasteczko, zagubione gdzieś między jeziorami, rzekami i zalewami pojezierza drawskiego. Miasteczko, którego onegdaj na mapie nie było, a odkąd jest, zmienia się z roku na rok i o ile włodarze miasta nie mają na nie większego pomysłu, o tyle istnieje kilka inicjatyw społecznych i zapaleńców, którym się chce robić cokolwiek i promować nasze cudne wrzosowe krajobrazy… Jak to z Administracją bywa, jeden urząd sobie drugi sobie, a to wszystko w dodatkowym chaosie bo Warszawka wymaga… Odkąd 12 lat temu zamieszkałam w tym leśnym raju mam poczucie, że wszystko płynie wolniej, woda… Czytaj więcej »

Ola

To ja zacznę nietypowo. Nie wiem czy ktoś już o to pytał (nie znalazłam w komentarzach), ale co masz w filiżance? Budyń czekoladowy czy gęstą czekoladę? (Mniam!!!!) Czy to jest po prostu czarna kawa, tylko tak specjalnie zmącona do zdjęcia? Książka wydaje się intrygująca, przekonał mnie fragment o smalcu i samobójstwie. Uwielbiam takie prowadzenie historii. Za reportażami też średnio przepadam, chociaż mogę polecić Billa Brysona (szczególnie „Zapiski z Małej Wyspy” – oczywiście o Wielkiej Brytanii, gość ma super język, poczucie humoru i umiejętność przyciągania intrygujących zdarzeń; moi uczniowie czytali książkę po angielsku i podzielają mój entuzjazm). Ciekawe jest też „In… Czytaj więcej »

chomikowa

mogę powiedzieć, że mieszkam w małym mieście, ale… unikam go jak ognia 🙁 Co prawda dzięki funduszom europejskim sporo się w nim zmieniło, ale mentalność i bezrobocie już mniej. W jednym z najbardziej reprezentacyjnych miejsc w mieście wieczorami roi się od panów i młodzieży z puszką piwa. Ale plusy życia w takiej mieścinie też są 🙂 Wszędzie jest blisko, wszyscy się znają (choć może jednak to minus 😉 ) i wszystko jest tańsze (piwo też 😉 )

Maciej

Jam stamtąd. Tarnów dzięki silnej współpracy pana A. gGrada, który był wtedy wojewodą stracił status wojewódzki tak jak inne ośrodki. Pan Grad za to otrzymał status wiceministra zdrowia co w przypadku geodety swiadczy o niebywale wysokim poziomie kompetencji albo… koneksji. No ale to czlowiek Platformy, a oni zawwze i z ogromną dozą arogancji dążyli do „metropolizacji” kraju. Ich slogan wyborczy głoszący że ich wyborcy to „młoci, wyksztuszeni, z duzych miazg” (czy jakoś tak), mówi wiele. W Tarnowie wykończono 3/4 przemysłu, bezrobocie było dotkliwe, ale najdotkliwszy dla tych co zostali był drenarz mózgów, w pewnym momencie nawet się nje było z… Czytaj więcej »